25 września 2023

I hope I never lose the bruises that you left behind

ODETTE DURAND
obecnie przedstawia się jako Penelope Poppy Dechamps


Zawsze marzyła o wolności. Pragnęła porzucić pręty złotej klatki zaciskającej się wokół niej coraz mocniej wraz z upływem kolejnych lat, podrzeć obszerne spódnice ograniczające jej ruchy, gdy pętały się przy jej kostkach, uciec jak najdalej od despotycznego ojca traktującego ją niczym swoją własność, koronny klejnot stanowiący zwieńczenie jego osobliwej kolekcji. Była uczona, jak się uśmiechać, odpowiednio dygać i usługiwać przyszłemu mężowi, chociaż jej ojciec strzegł Odette z taką zaciekłością, że wśród wyższych sfer zaczynała uchodzić za starą pannę. Ona jednak marzyła o poznawaniu świata i ludzi, zamiast spędzaniu czasu na dłużących się przyjęciach. W każdej wolnej chwili oddawała się czytaniu zakazanych dla niej książek w nadziei, że kiedyś będzie mogła zdobywać wiedzę w praktyczny sposób poza murami pięknego więzienia. 

Czasami wydaje jej się, że sama sprowadziła na siebie tę klątwę. Była zdecydowana, by za wszelką cenę wyrwać się z życia, które wiodła, tak uparta i pełna pasji, że narzucone zasady oraz konwenanse nie były w stanie jej powstrzymać. Pragnęła rzeczy, które powinny być dla niej niedostępne z racji czasów oraz urodzenia w hrabiowskim rodzie i gdy już dokonała niemożliwego, głód krwi odebrał jej wszelką radość związaną z uzyskaniem wolności. Wyrwała się, ale za cenę dziesiątek istnień, których krew plamiła jej ciało i ubrania, gdy niczym w transie dziesiątkowała kolejne wsie, nie potrafiąc znaleźć ukojenia dla pochłaniającej ją potrzeby. Płonący w jej wnętrzu ogień zawsze był jasny i promienny, teraz jednak stał się źródłem zniszczenia trawiącym ludzkie życia. 

Czas stał się pojęciem względnym. Niekiedy wydaje jej się, że przeżyła całe millenia, kiedy upłynął zaledwie rok. Innym razem krótkie mrugnięcie powieką przenosi ją pięćdziesiąt lat do przodu, a ona na nowo musi nauczyć się i przystosować do coraz gwałtowniej zmieniających się okresów w historii świata. Sądziła, że odnalazła swoje miejsce w świecie przy nim i to miało jej wystarczyć do kresu dni, jednak utkane przez niego kłamstwa okazały się być takim samym więzieniem jak złota klatka wykuta przez jej ojca. Powoli zbliża się do swoich dwusetnych urodzin, a zaczyna wszystko od nowa, nie mając pojęcia, kim tak naprawdę jest, skoro jej wolność była tylko ułudą przystosowaną do jej naiwnych marzeń.

wampirzyca — została przemieniona w 1873 roku w niewielkiej posiadłości umiejscowionej na obrzeżach Paryża — upływające półtorej wieku wiernie spędziła u boku swojego Stwórcy — pomimo determinacji i wielu lat ćwiczeń nadal nie udało jej się w pełni zapanować nad żądzą krwi, zdarza jej się utracić kontrolę nad morderczymi instynktami i wpaść w szał, z którego następnie nic nie pamięta — uciekinierka od dwóch miesięcy ukrywająca się w Woodwick, gdzie przyjęła nową tożsamość — podjęła pracę w uniwersyteckiej bibliotece, większość czasu spędzając na błądzeniu pomiędzy regałami i stronieniu od towarzystwa; w obawie, że jeśli nie będzie ostrożna, zostanie odnaleziona przez niego

9 komentarzy:

  1. I've crossed oceans of time to find you

    ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dzień dobry! Z małym opóźnieniem przybywam powitać kolejnego wampirka na blogu. Szalenie się cieszę, że tyle krwiopijców się pojawiło, wampirów nigdy dość! Bardzo podoba mi się pomysł na wampira, który mimo wielu lat dyscypliny wciąż nie do końca radzi sobie z pragnieniem. Trzymam kciuki za Odette i to, by sobie jakoś poradziła. Od siebie życzę dużo weny i wątków. A jeśli masz chęć to koniecznie zapraszam do Su-Jina, łączy ich miejsce pracy, więc okazji do spotkania mieliby wiele. :)]

    Cho Su-Jin & Edgar Blackwood

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć! Coś w tym zdjęciu jest tak magnetyzującego, że ciężko oderwać wzrok od Odette. :) Nasze panie obie mają problem z panowaniem nad sobą i swoim pragnieniem, choć Twoja jest starsza i wygląda to u niej nieco inaczej niż u mojej Miny. Gdybyś jednak miała ochotę na jakąś wspólną rozróbę to chętnie przygarniemy wampirzą koleżankę!]

    Minerva Cove

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień chylił się ku końcowi, gdy Dorian wysiadł z samochodu pod niepozornym w tej okolicy piętrowym domem. Budynek wyglądał dokładnie tak samo, jak cała reszta domów ciasno ulokowanych obok siebie z wąskim chodnikiem i zapewne niewielkim ogródkiem na tyłach. Intuicja podpowiadała mu, że była to nieudana próba stworzenia osiedla przyjaznego rodzinom z dziećmi, ale biorąc pod uwagę historię Woodwick, wydawało mu się to ponurym żartem. Znał w przeszłości miejsca, w których istoty magiczne próbowały egzystować z ludźmi, ale zawsze prędzej czy później wynikały z tego problemy i z wiedzy, którą posiadł przed przyjazdem tu, wynikało, że powoli zaczynały one trawić miasteczko. Brak światła w żadnym z okien w tym przypadku niczego nie oznaczał; być może dla niezapowiedzianych gości wolała sprawiać wrażenie nieobecnej, lecz bardziej prawdopodobne wydawało się to, że wcale nie potrzebowała elektryczności, gdyż jej wzrok był doskonały, niezależnie od pory. Cała była nieskończoną doskonałością, którą własnoręcznie stworzył i nie przypuszczał, że nagle postanowi go zdradzić, nic na to nie wskazywało. Drewno na werandzie zajęczało pod jego ciężarem, ale ze środka nie dobiegł żaden dźwięk, którego Dorian mimowolnie pragnął i którego uważnie nasłuchiwał swoim wyostrzonym zmysłem; otwarte, brutalne konfrontacje były szybkie i skuteczne, nie pozostawiały miejsca na wątpliwość, a zatem stawały się łatwiejsze. W jej przypadku od samego początku powinien wiedzieć, że nic nie będzie łatwe nawet jeśli pierwotnie takie właśnie się wydawało. Gniew spowodowany nieposłuszeństwem odrobinę stracił na swej niszczycielskiej sile, ale z dnia na dzień coraz mocniej wzbierało w nim poczucie zranienia. Nie było to oczywiście cierpienie fizyczne, ponieważ jego ciało już od stuleci nie potrafiło funkcjonować w sposób ludzki, jednak gdy powróciwszy do domu, nie zastał jej gotowej z entuzjazmem opowiedzieć mu o tym, jak spędziła dzień, coś w nim bezpowrotnie umarło.
    Żaden mężczyzna z jego pozycją i możliwościami nie powinien przejmować się odejściem kobiety. Mógł przecież swobodnie dysponować darem krwi — szukać ludzi z odpowiednimi predyspozycjami, których jeszcze przed przemianą zacząłby różnymi technikami naginać ku swojej woli; modelować ich w swoich zręcznych dłoniach niczym piękne, posłuszne marionetki. Miał w tym stulecia doświadczenia, potrafił zbałamucić najbardziej rozsądną osobę, niekoniecznie uciekając się przy tym do leżącej w jego naturze przemocy. A jednak z jakiegoś powodu początkowo przez krótką chwilę bił się z myślami, czy przyjazd do Woodwick jest dobrym pomysłem. Może powinien pozwolić jej udać się w stronę, którą sama wybrała? Powinna zaznać nieco wolności i zrozumieć, jak okrutnym miejsce stanowił świat dla samotnych istot; wówczas wróciłaby do niego skruszona, gdy dotarłoby do niej, że tylko w jego ramionach będzie bezpieczna, że on pragnie jedynie jej szczęścia, nawet jeśli czasami za mocno na nią naciska. Wiedziała przecież, z czym wiąże się wieczne życie; na przestrzeni ostatnich stu pięćdziesięciu lat podróżowali po różnych europejskich krajach, osiadali na pewien czas w miastach, aż w końcu ludzie zaczynali dostrzegać fakt, że nie odciskało się na nich piętno czasu. Ona wciąż pozostawała młodziutka i piękna, a on nieustannie był mężczyzną w sile wieku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej niewielu ludzi byłoby w stanie pomyśleć, że państwo Ruthven, Braun, Poquelin, Béjart — czy jakkolwiek się wówczas nazywali — byli wampirami. Jak długo byłaby w stanie w pojedynkę prowadzić taką egzystencję? Czy w ogóle mógł jej na to pozwolić? Dotąd nie zostawił przy życiu nikogo, kto ośmielił się go opuścić; szukał do skutku, wielokrotnie przypominając w swoich bezwzględnych metodach myśliwego zawsze mającego przewagę nad zwierzyną. I kiedy już znajdował ofiarę — niezależnie od tego ile czasu mu to zajęło — nie okazywał jej grama litości, odsuwając na bok wszelkie sentymenty. Wiedział, że nie wróci do niego z własnej woli. Za bardzo uderzył w jej dumę i praktycznie zmiażdżył poczucie własnej wartości, ale nic nie zmieniało faktu, że nadal pozostawał jej stwórcą, kochankiem, bratnią duszą i przewodnikiem. To w nim miała największego sprzymierzeńca, nawet jeśli chwilowo starała się to wyprzeć z umysłu.
      Wnętrze domu pozostawało równie przeciętne jak cała reszta, na co Dorian skrzywił się z niesmakiem. W niczym nie przypominało ich londyńskiej posiadłości wypełnionej antycznymi dziełami sztuki, kunsztownymi meblami spod rąk najlepszych rzemieślników i książkami, które ona namiętnie kolekcjonowała. Jak mogła żyć w tak skromnych warunkach? On przyzwyczaił ją do tego, że miała wszystko, co tylko sobie wymarzyła i wcale nie musiała znać umiaru, bo spełniłby każdą jej zachciankę, byleby móc cieszyć wzrok jej pięknym uśmiechem. Powiódł krytycznym spojrzeniem po niewielkim salonie, dostrzegając odłożoną na stolik w pośpiechu książkę i przewieszony przez oparcie fotela satynowy szlafrok; zanim zdążył pomyśleć, wciągał w płuca jej zapach, mnąc materiał między palcami. Przymknął na krótką chwilę oczy, pozwalając sobie zatracić się w ich wspólnych wspomnieniach. W początkach ich relacji, gdy była dla niego zaledwie ludzką uczennicą, która bardzo chciała uwolnić się spod jarzma ojca-tyrana na przekór konwenansom. Trwał tak zanurzony w myślach, dopóki nie usłyszał, jak wchodzi do środka, zapewne nie spodziewając się niebezpieczeństwa. Odwrócił się nieśpiesznie w jej stronę, dostrzegając, jak zastyga w bezruchu z szeroko otwartymi oczyma, zaciskając mocno dłoń na klamce.
      Odette — pierwszy raz od dwóch miesięcy wymówił jej imię i zanim zdążyła zareagować, błyskawicznie znalazł się przy niej, zamykając drzwi. Instynktownie odskoczyła w bok, jakby spodziewała się ataku, ale ten gest sprawił, że z całą mocą przypomniał sobie o jej zdradzie. — Chyba nie sądziłaś, że ucieczka ode mnie będzie prosta? — zapytał, lustrując ją bacznym spojrzeniem. Spuścił wzrok na smukłe palce wampirzycy, od razu wychwytując brak obrączki, którą on nadal nosił na serdecznym palcu. Ludzkie śluby ich nie dotyczyły, ale ten gest miał dla nich symboliczne znaczenie i był on kolejną obietnicą przez nią złamaną.

      Dorian ♥

      Usuń
  5. Dorian umierał wiele razy podczas tych ponad czterystu lat. Bezsprzecznie najgorsza była śmierć, której zupełnie się nie spodziewał — rok po objęciu schedy po ojcu i niespełna dwa miesiące po narodzinach martwego syna, w trakcie jednej z najmroźniejszych zim, jakie pamiętał, do ich wioski przyszła zaraza, zbierając mordercze żniwo. Było to coś, z czym ludzie tkwiący w głębokiej ciemnocie podsycanej zabobonami, odbierali jako karę od Boga — straszliwą klątwę spadającą na nich z rąk najwyższej siły za popełnione grzechy. Jako książę sprawujący władzę nad sporym księstwem Sierpuchowskim mierzył się z wieloma problemami od buntu chłopów, przez najazdy zmieniających się ciągle chanów, przez konflikty wewnątrz własnej rodziny, głównie z trzecią żoną ojca. Choroba wpierw zabrała jego żonę Olgę nadal osłabioną po ciężkim porodzie, a niedługo potem w objęciach Aleksandra zasnęła również roczna córka. Myślał, że nie można doświadczyć większego bólu, niż trzymanie w dłoniach maleńkiego, zimnego ciała własnego dziecka; wielu nie kryło rozczarowania, gdy pierwszym potomkiem księcia okazała się dziewczynka, ale on oszalał ze szczęścia na jej punkcie. Wszystko w niej było idealne, począwszy od czekoladowych oczu, którymi patrzyła ciekawsko na otaczający ją świat, przez maleńkie rączki łapiące go za palce, ilekroć próbowała chodzić, po donośny krzyk, którym domagała się uwagi. Miała naprawdę silne płuca, a Aleksander nigdy wcześniej i nigdy później nie był tak uradowany jak w chwili, gdy przytulił ją po raz pierwszy. Wiera... Jej imię skrywało w sobie ogrom niezrealizowanych obietnic, jakie złożył, stając się ojcem — żadnej niedane mu było spełnić, lecz nawet pomimo straty jego serce potrzaskane na drobne kawałki serce nadal promieniało dla niej miłością. Niedługo po śmierci całej rodziny postradał rozum, wypędzając z sadyby niemal wszystkich żyjących mieszkańców. Pił na umór, aż niczego z tamtego okresu nie pamiętał. Tak naprawdę nie wiedział, nawet czy zmorzyła go choroba, która wcześniej odebrała mu bliskich, czy organizm nie wytrzymał skrajnego zaniedbania, kiedy przyszedł do niego Batiuszka oferujący pojednanie z Bogiem i wyjście z mroku. Gdyby tylko wiedział, że była to obietnica złożona na wyrost, a on przez następne dziesięciolecia nie zobaczy więcej słońca, nie poczuje smaku jedzenia, ani ciepła na skórze, natomiast jedynym, co będzie go napędzało do działania to obsesyjna potrzeba zaspokojenia głodu krwi... Zaryglowałby bramy domostwa, woląc zapić się na śmierć lub powiesić na stropie. Był łatwą ofiarą — złamanym, popadającym w pijaństwo oraz szaleństwo głupcem marzącym o dołączeniu do ukochanych w innym świecie. Był tchórzem zwlekającym, by skończyć ze sobą ze względu na strach. Wilk przybył do niego w owczej skórze, lecz z tego spotkania książę sierpuchowski nie wyszedł żywy. Jedyne pojednanie, które go dotyczyło, było pojednaniem z ciemnością, której stał się nieśmiertelnym dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porzucony przez swojego tajemniczego stwórcę, zdany wyłącznie na własne siły i pozbawiony ograniczeń ludzkiej moralności, stał się bestią podróżującą od jednej wioski do drugiej, zostawiając po sobie krwawe ślady licznych zbrodni. Minął wiek, nim nauczył się nad sobą panować i jeszcze więcej czasu, zanim przełamał wewnętrzne opory przed tworzeniem wampirów, szybko orientując się, iż samotność nie jest tym, czego potrzebuje. Owszem, przed Odette byli inni, ale na dobrą sprawę nie planował jej przemieniać i gdyby nie splot pewnych niefortunnych wydarzeń, dziewczyna nigdy nie stałaby się wampirzycą, a przynajmniej nie z jego inicjatywy. Zasługiwała na coś więcej niż egzystencja w wiecznym mroku oraz głodzie; jej bystry umysł i ciekawość świata, którego tak bardzo nie chciał pokazać jej Durand, przypominała mu ukochaną Wierę. Być może dlatego nie odesłał Odette z kwitkiem, gdy pełna obaw, lecz jednocześnie pewna swego poprosiła go o posadę asystentki, chcąc uniezależnić się od wpływu ojca. Przyjął ją pod swoje skrzydła, pozwalając czerpać od siebie wiedzę, nauczył ją wszystkiego i pielęgnował, wbrew narzuconym z góry zasadom. Wspólnie łamali konwenanse, wielokrotnie będąc na językach arystokracji — Odette szybko została uznana nie tyle za jego pomocnicę w naukowych dokonaniach co kochankę, której najwidoczniej nie zamierzał prosić o rękę, lecz sprawiała wrażenie zupełnie nieprzejętej swoją pogrzebaną reputacją. Nie zwracała nawet uwagi na to, że ilekroć wychodzili razem do opery lub teatru, ludzie rzucali jej pogardliwe spojrzenia, szepcząc za jej plecami nieprzychylne komentarze podczas gdy jemu nadal chętnie podtykano pod nos swoje córki jako kandydatki na żonę. Odette była całkowicie zatracona w muzycznych doznaniach i w zachwycie oglądała każdy spektakl, a Dorian, zamiast śledzić wydarzenia rozgrywające się na scenie, patrzył wyłącznie na nią, zastanawiając się, czy swoją osobą kiedykolwiek będzie umiał wywołać u niej podobne emocje.
      Teraz przez twarz Odette przeszedł grymas niepohamowanego strachu, jakby stanęła oko w oko z największym potworem chodzącym po ziemi. I jej obawa okazała się słuszna. Był od niej o wiele starszy i silniejszy, nie mając absolutnie żadnych skrupułów przed dokonaniem zemsty, ale jednocześnie to z jego ust padały dawniej szczere obietnice, że jest jedynym, przy którym nigdy nie będzie musiała odczuwać strachu. Po przemianie targały nią przeróżne skrajne emocje; najbardziej dominował szaleńczy głód, lecz równie nieustępliwy był strach widoczny w umęczonych błękitnych oczach Odette. Bywały noce, gdy trzymał ją w żelaznym ucisku ramion i kołysał niczym małe bezbronne dziecko, szepcząc w jasne pukle uspokajające słowa: W ciemności nie musisz się niczego ani nikogo bać, bo jestem przy tobie i gdyby ktoś chciał cię skrzywdzić, najpierw musiałby pokonać mnie. Nikomu to się nie udało. Wierzył w nią bardziej, niż ona sama mogłaby kiedykolwiek w siebie uwierzyć, gdyż w jego oczach stała się doskonałością. Jego ukochaną. Jego życiem. Idealnie uwiecznionym pięknem młodości i największą obsesją.

      Usuń
    2. — Nieśmiertelność uczy cierpliwości, najdroższa — odparł, uśmiechając się ponuro. Nie spuszczał z niej spojrzenia nieruchomych oczu, jakby na siłę doszukiwał się w jej ruchach tego, co tak desperacko próbowała przed nim ukryć. Och, wiedział doskonale, że musiała się bać, zastając go właśnie tutaj. Pomimo tej nonszalanckiej pozy, na którą się zdobyła, przecinając pokój swobodnym krokiem i siadając naprzeciwko niego, zdradzały ją pewne gesty, które Dorian znał na pamięć. — Zapytałaś mnie kiedyś, co stało się z twoimi poprzedniczkami. Powiedziałem ci prawdę, podkreślając, jak ważne dla naszego przetrwania są zasady. Bez nich jesteśmy zagubieni jak dzieci we mgle, a nie mamy luksusu pozwalać sobie na małostkowe kaprysy — zaznaczył, choć prawdopodobnie Odette powoli zaczynała rozumieć, do czego zmierzał. Odwracanie kota ogonem było dziedziną, w której osiągnął mistrzostwo. Tę cichą przemoc Dorian wyniósł do rangi sztuki. Zagrzebał się w głowach swoich oblubienic tak głęboko, że jego niewinne sugestie wybrzmiewały niczym ich własne myśli. Skrzywił się paskudnie, nienawidząc przekleństw w jej pięknych ustach. — Nie możesz winić mnie za to, że chciałem stworzyć dla nas rodzinę. Jeszcze tego nie rozumiesz, wciąż jesteś młodziutka i tkwisz w przekonaniu, iż poza naszą dwójką nie ma na świecie nikogo innego, ale to nie jest prawda, Odette.
      Dorian wiedział, że czas jest dyskretnym zabójcą. Miał świadomość nieuchronnej przemijalności nierozerwalnie związanej z nieśmiertelnością, co dotyczyło również uczuć i chociaż ciężko było mu to przyznać samemu przed sobą, po prostu wiedział, że kiedyś ich drogi się rozejdą, ponieważ Odette poczuje potrzebę doświadczenia czegoś nowego. W końcu znudzi ją jego towarzystwo, głos stanie się męczący, obecność zacznie przypominać kamień ciążący w kieszeni. Poprzysiągł sobie, że nie będzie jej winić za chęć odejścia, ale czym innym było podjęcie wspólnej decyzji, a czym innym ucieczka bez słowa wyjaśnienia. Nie wiedziała, czym się kierował w momencie tworzenia kolejnych wampirów, nie rozumiała sensu podejmowanych przez niego eksperymentów, uważając je za coś obrzydliwego, podczas gdy on kierował się wyłącznie jej dobrem. Szukał sposobu, aby wreszcie mogła cieszyć się swoim darem, nie popadając w histerię za każdym razem kiedy to przez utratę kontroli dokonywała rzezi, zmuszając ich tym samym do opuszczenia w popłochu miasta, a czasami nawet kraju. Ze wszystkich wampirów, których Dorian stworzył, ona jedyna pozostawała w tym irytującym stanie i pomimo setek lat spędzonych na zgłębianiu medycyny, nadal nie potrafił znaleźć odpowiedzi, jak mógłby jej pomóc, choć czy obecnie miało to jeszcze jakieś znaczenie?
      — A nie powinienem tego zrobić, skoro mnie zdradziłaś? — odpowiedział pytaniem na pytanie, posyłając jej lodowate spojrzenie. W chwili ucieczki wiedziała przecież, że od tej decyzji nie będzie odwrotu, że maszyna wprawiona w ruch prędko się nie zatrzyma. Chwycił Odette za łokieć, zamknął go w żelaznym uścisku i podciągnął ją na równe nogi. Resztki opanowania, które w sobie miał odeszły w niepamięć. — Jak śmiałaś opuścić po kryjomu nasz dom i przyjechać tutaj? To ci wystarcza? To ohydne, pozbawione gustu lokum i podrzędna praca polegająca na przemykaniu pomiędzy regałami w miejskiej bibliotece? Tyle jesteś warta, czy może ktoś nakłonił cię do zamieszkania w Woodwick? — warczał gniewnie, gromiąc ją ostrym spojrzeniem. Gdyby mógł, zamknąłby ją w swoich dłoniach i trząsł nią tak długo, aż wreszcie powiedziałaby całą prawdę. Czy myślała, że nie wiedział o jej schadzkach z Thomasem? O tej sekretnie rodzącej się nici porozumienia między nimi, która była pierwszym podmuchem buntu? Zagroziła wszak wszystkiemu, co z takim trudem budował.

      Usuń
    3. — Wiem, kto sączył ci w uszy kłamstwa, moja malutka. Zanim oderwałem jego głowę od ciała, odbyłem z nim długą i bardzo owocną rozmowę — dłoń Doriana wślizgnęła się na kark dziewczyny, palce wplotły się między włosy. Powoli zacisnął je w bolesnym chwycie i wykręcił głowę do tyłu, aby patrzyła prosto na niego. Oczy miał całkiem ciemne, na próżno było tam szukać choćby cienia litości. — Dałem ci życie wieczne i wieczną miłość, więc roszczę sobie prawo do jego odebrania. Skoro ja nie mogę cię mieć, nikt inny również nie będzie.

      okrutnik ze złamanym sercem

      Usuń