4 grudnia 2022

'Cause all I want is to be loved
And all I care about is you

CONVALLIANA DIGGES
utrzymuje wygląd dwudziestoośmiolatki —— sukkub —— w Woodwick od trzech lat —— właścicielka Desiderium: perfumerii i sklepu ezoterycznego —— perfumiarka, której perfumy cieszą się ogromną popularnością wśród miejscowych —— hobbistycznie tarocistka —— mieszka przy jeziorze w małym, drewnianym domku z czerwonym dachem, z przydomowym ogródkiem i garażem, w którym stoi czarny pick-up —— powiązania —— dodatkowe: 1 —— poprzednie KP: 1, 2
Idealnie pasuje do ról i przebrań, uśmiechów i podniesionych podbródków. Obserwuje wszystko czujnym, głębokim spojrzeniem, mruży oczy i zdaje sobie sprawę z tego, że tonie; tonie w koronkach, biżuterii i szeptach; tonie w oczekiwaniach, krzykach i potrzebach. Tonie w męskich dłoniach; tonie w zakończonych opowieściach i obietnicach.

Doskonale wie, że nie każdy jest gotów ponieść konsekwencje swoich słów, czynów i gestów, ale gdy próbuje się odsunąć, dłonie szorstkie, miękkie, uwielbiające jej ciało, sięgające po to, co grzeszne, przyciągają ją bliżej.

Wydaje mi się, że mógłbyś kochać mnie do śmierci...

Otula, woła imię i zmienia się pod wpływem rąk, pocałunków – krzyk to za mało. Czule dotyka blizn, spija całą niepewność i strach, będąc cichym zefirkiem, miękkim mrokiem, diabelską pokusą.

Wszystko, co o mnie wiesz, to tylko Twoje wyobrażenia: moje czarne włosy i zielone oczy. Moje ubrania, koronkowa bielizna. To, co widzisz, to też jedynie Twoje wyobrażenia o mnie.

Ze wszystkich snów ucieka nad ranem – zostawia po sobie zapach słodkiej wanilii, cierpkiego agrestu i aromatycznego cynamonu. Zostawia po sobie tęsknotę, niemy stos słów i kłujący obraz tego, co skończyło się wraz z nocą.

Bliżej jej jednak do strzaskanego szkła niż nieskazitelnej tafli – naznaczona własność, w której należy upatrywać posłuszeństwa; szatańskie wersety szeptane w ciemnościach, anielskość delikatnych, krwistych ust i spojrzenie rozżarzonych tęczówek, w których odbija się zniekształcony obraz zwiędłych potrzeb.


ODAUTORSKO:
CODE
fc: @h.oberlin
Cześć! Convallia to przebrzydła manipulatorka, która zawsze dostaje to, czego chce – ma swoje sposoby. Nie jest jednak postacią czarno-białą: wpada raczej w wiele odcieni szarości, które postaramy się odkryć w wątkach. :D
Szukamy wrogów i przyjaciół, a także wszystkiego, co skomplikowane, trudne i emocjonalne.
► vicious1411@gmail.com

199 komentarzy:

  1. Milcząco przytakuje jej słowom, jedynie lekkim, ledwie zauważalnym skinieniem głowy. Tak, to wciąż byli oni. Wciąż byli sobą, tymi zwyczajnymi i prawdziwymi. Ale czy to co ich łączy wciąż było takie samo? Ten pocałunek…
    Su-Jin wciąż czuje jakby mimo wszystko ten pocałunek był pewnym zakończeniem. Nawet jeśli ich relacja się nie rozpadła, ani życie któregoś z nich nie dobiegło końca, to i tak było w tym pocałunku pewne pożegnanie. Przeszłości? Przyjaźni? Jak powinien w ogóle nazwać to, co ich łączyło?
    Wpatruje się w Lianę. W jej piękne łagodne oczy, w śliczną twarzyczkę, wyrażającą teraz tak wiele słodyczy i ciepła. Jego oczy odpowiadają tym samym, zdradzając ogrom czułości, który czuł patrząc na nią.
    – Tak, ja też… – szepcze w odpowiedzi. Szybko i bez zastanowienia. Też pragnie tego wszystkiego co już mieli. Tylko więcej… Bez obaw i wyrzutów sumienia, bez zastanawiania się czy mogli sobie pozwolić na bliskość wykraczającą poza przyjaźń.
    Dopiero po chwili, gdy docierają do niego kolejne słowa, czuje lekki niepokój. Jego serce odruchowo przyśpiesza.
    – Chcesz mnie? – pyta cicho, patrząc jej w oczy nieco poważniej. – Nawet po tym, co powiedziałem? Że nie będę mógł dać ci tego wszystkiego… Tego wszystkiego co dla ciebie ważne? – Nie mówi ani słowa o tym, że ona także mogłaby nie być w stanie dać mu tego, czego sam pragnął. W tej chwili mając wszystkie uczucia Liany dla siebie; tak cudownie szczere i intensywne; wcale nie obawia się tego. Czuje, że mógłby być szczęśliwy, gdyby było tak jak teraz, gdyby miał pewność, że jest dla niej bliski i każdy dotyk, pocałunek czy gest znaczy dla niej coś równie wyjątkowego, jak dla niego.
    Nie wie jednak czy jego uczucia byłyby dla niej wystarczające… To była jedyna rzecz, której bał się niemal tak mocno jak tego, że Liana zechce go opuścić. Choć przecież gdyby chciała uciec, nie mówiłaby, że chce jego dotyku, pocałunków i jego samego…
    Spija z jej ust swoje imię i czuje przebiegający po karku dreszcz. Nigdy wcześniej jego imię w jej ustach nie brzmiało tak cudownie i słodko, tak obezwładniająco, jakby szeptała jakieś tajemnicze zaklęcie. Czuje jak Liana odpowiada na jego niemą prośbę, na desperacką potrzebę. Jej usta smakują najcudowniejszą słodyczą, a pocałunki wypełniają jego serce równie niemą obietnicą, że nigdy go nie opuści, że już zawsze będzie obok.
    Bierze głębszy oddech, spijając słodkie i elektryzujące od energii powietrze z jej ust.
    Słyszy w końcu upragnioną obietnicę. I choć nie kończy zdania, Han-gyeol czuje, że nie potrzebuje więcej. W pełnie wystarczają mu jej pierwsze słowa i pocałunek; to jak Liana obejmuje jego szyję, jak przyciąga do siebie i całuje mocno i zapamiętale.
    – Tak… Ty też… mnie zabij... – odpowiada łapiąc oddech. Zdaje sobie sprawę jak chaotycznie brzmi to wszystko, ale wie, że Liana zrozumie.
    Przymyka lekko oczy, przez chwilę oddychając wyłącznie szybkim i chaotycznym oddechem Liany. Rozkoszuje się jej bliskością i kolejnym pocałunkiem. Dopiero gdy czuje jej dłonie na klatce piersiowej otwiera oczy i łapie jej śliczne szmaragdowe spojrzenie.
    – Mam jeszcze sporo czasu… – odpowiada cicho. Co prawda nie wie, która jest godzina, ani ile czasu stracili na awanturę i pocałunki. Ma wrażenie, że minęła cała wieczność, choć słońce za oknem sugeruje, że wciąż było bardzo wcześnie.
    Zwykle unikał porannych godzin, tak by nie narażać się na wychodzenie o świcie. Zaczynał wykłady bliżej południa. Jedynie podczas zajęć zdalnych godził się na wcześniejsze godziny. W każdym razie, powinien mieć jeszcze dość czasu na to, by doprowadzić się do porządku, przygotować, albo nawet coś zjeść. Nie musiał się śpieszyć.
    – Mhmm… – przytakuje, choć wcale nie patrzy w kierunku bałaganu. Nie myśli też o tym, że powinien się przygotować po prostu… Wciąż tkwi gdzieś w środku wewnętrznego chaosu, a wszystkie jego myśli krążą wokół jednego pewnego punktu. Wokół Liany…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odrywa się od niej tylko na chwilę, by tym razem objąć ją delikatnie i przytulić. Gdy tylko dostrzega jak jej spojrzenie wędruje znów do jego ust, odpowiada na ten gest, także sięgając ustami do jej ust. Kolejny pocałunek jest inny. Su-Jin nie potrafi określić co dokładnie Liana próbuje mu przekazać, ale z przyjemnością przyjmuje jej uczucia, odpowiadając na nie całym swoim pragnieniem bliskości. Spija z jej ust każdą emocję, czując się teraz niemal jak wampir żywiący się nie energią, a uczuciami.
      Gdy ich usta się rozdzielają wcale się nie odsuwa. Opiera się jedynie czołem o jej czoło i tkwi tak, nie wypuszczając jej z objęć. Sięga jedną ręką do śladu lekkich zasinień i ranek po jego pazurach, na jej szyi. Dotyka je delikatnie, niemal przepraszająco. Zerka też na jej dekolt i jasny materiał sukienki poplamiony jego własną krwią.
      – Zniszczyłem ci kolejną sukienkę… – mówi, przenosząc wzrok z plam krwi znów na jej twarzyczkę.
      – Tamta wczoraj i ta elegancka – wylicza. – Będę musiał ci odkupić, bo niedługo zostaniesz bez ubrań.
      Przygląda się jej twarzy i rozmazanej szmince. Sięga dłonią do swojej twarzy uświadamiając sobie, że sam pewnie był wymazany jej czerwoną szminką. Wyciera ostrożnie usta, jakby w obawie, że ścierając czerwony ślad, zetrze też jej pocałunek.
      – Nie znikniesz mi jeśli cię wypuszczę? Będziesz tu nadal? – pyta w końcu, nie chcąc się z nią rozstawać nawet na krótką chwilę, której potrzebował by doprowadzić się do porządku i przebrać. W końcu… Jej strój… Przecież nie wystroiła się tak dla niego, na ich kłótnię. Pewnie planowała gdzieś wyjść. Gdzieś, albo z kimś… Ta myśl wzbudza w nim dodatkowy niepokój i obawę, że mogłaby teraz po prostu go zostawić, wyjść z domu i rzucić się w objęcia kogoś innego. Kogoś kto starłby jego pocałunki z jej ust, a wraz z nimi wszelkie emocje, zamiast tego dając Lianie jej upragnioną przyjemność. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu ta myśl wydaje się Su-Jinowi nagle nie do zniesienia i budzi w jego sercu gwałtowny bunt i niechęć.

      Han-gyeol

      Usuń
  2. – W porządku… – odpowiada obserwując jej nieco zbyt gwałtowną reakcję. Nie chce się z nią kłócić ani upierać przy swoim. W końcu Liana najlepiej wiedziała, czego chce i co w tej chwili jest dla niej ważniejsze. A on nie raz błędnie interpretował jej słowa lub zachowania. – Ty decydujesz i ty wiesz najlepiej co czujesz. Ufam ci… – dodaje cicho.
    A jednak pomimo zaufania, Su-Jin czuje pewne wątpliwości. Co w ogóle miała na myśli, mówiąc, że chce jego? Albo jak miał rozumieć jej słowa, że teraz był dla niej najważniejszy? Czy w przyszłości mogło się to zmienić? Co jeśli w przyszłości zmienią jej się priorytety, a całą ich relacja zacznie być tylko nieznośnym ciężarem?
    Czuje, że powoli zaczyna go to przytłaczać. Zdaje sobie także sprawę, że to wszystko nie miało sensu. Jak mógł myśleć o tym co będzie, skoro nie wiedział nawet gdzie dokładnie znajdowali się z lianą teraz i jak mieli określić ich obecną relację. Gdzieś z tyłu głowy majaczy mu myśl, którą wielokrotnie obiecywał sobie wziąć do serca. O tym, by żyć w teraźniejszości. Przeszłość była już tylko wspomnieniem, przyszłość tylko wyobrażeniem, a to co rzeczywiste było tu i teraz. Przez chwilę powtarza to sobie w głowie, zmusza się do tego, by przestać się nakręcać i tworzyć scenariusze, które mogą nigdy się nie wydarzyć.
    W końcu jeszcze niedawno zamartwiał się tą rozmową, a i tak nie przypuszczał, że skończy się w ten sposób. Teraz też powinien się uspokoić, dać sobie czas i pozwolić, by to wszystko kształtowało się powoli. Na razie postanowił odpuścić. Poczekać… Na rozmowę z Lianą, na to by gwałtowne emocje opadły i by oboje mogli przemyśleć wszystko spokojnie i… po prostu zobaczyć jak teraz miałaby wyglądać ich relacja. Oddycha głębiej powoli przekonując się do tego i odsuwając od siebie wszystko co nie wiązało się z tu i teraz.
    Znany, zadziorny uśmiech Liany, jeszcze bardziej pomaga mu zapomnieć o obawach i skupić się tylko na niej.
    – Bardzo źle… Przeziębisz się i będę musiał się tobą zajmować – stwierdza poważnie, udając, że absolutnie nie dostrzega jej drobnej prowokacji i cudownie wyzywającego spojrzenia.
    Zerka na nią i w końcu odpowiada jej równie zadziornym uśmieszkiem.
    – Oczywiście, że zwróciłbym uwagę – mówi, po czym ulega pokusie i delikatnie muska wargami jej dolną wargę, a potem kącik ust. – Zawsze zwracam na ciebie uwagę. Nieważne czy byłabyś ubrana czy naga, zawsze będziesz dla mnie najważniejsza.
    Przesuwa wargami po jej policzku aż do skroni, którą całuje czule. Trwa tak przez chwilę ciesząc się bliskością i ciepłem jej ciała.
    – W takim razie zostań jeszcze trochę… – prosi cicho. – A potem… Chcesz żebym jechał z tobą, czy poradzisz sobie sama? – pyta z troską – Mam dzisiaj tylko trzy wykłady. Mogę pojechać z tobą po nich, lub przestawić je tak, by mieć dłuższe okienko.
    Nie chce być wobec niej nadopiekuńczy. Chce, by Liana przestała obawiać się Earla i poczuła się dość silna, by w razie czego stawić mu czoła. Z drugiej strony nie chce też zmuszać jej do czegoś, co mogłoby okazać się ponad jej siły; czegoś co kosztowałoby ją zbyt wiele. Dlatego daje jej wybór. Oferuje jej swoje wsparcie, ale nie narzuca niczego, tak by Liana czuła, że traktował ją poważnie i wierzył w to, że będzie w stanie sobie poradzić.
    Niechętnie wypuszcza ją z ramion. Czuje palącą tęsknotę za jej dotykiem i bliskością; za słodką melodią jej oddechu i szalonym rytmem serca. W tej chwili tęskni nawet za jej intensywnym zapachem, który kiedyś doprowadzał go do szału.
    Ostatecznie zmusza się by ruszyć się z miejsca i oderwać wzrok od jej drobnej, pochylonej sylwetki. Bierze z szafy pierwszą lepszą lekką koszulę. Nie czuje się na siłach by prowadzić dziś zajęcia z kamerką, dlatego stawia na wygodę.
    Znika na chwilę w łazience ściągając z siebie zakrwawiony golf. Ślady po pazurach Liany są już niemal niewidoczne, dlatego zmywa tylko krew i przebiera się. Ostrożnie myje też twarz, by pozbyć się śladów czerwonej szminki. Przychodzi mu to ze sporym trudem, zupełnie jakby zmywając te ślady zmywał wspomnienia dotyku jej słodkich ust.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na chwilę siada na brzegu wanny i bezmyślnie wpatruje się w przestrzeń przed sobą. Nie jest w stanie myśleć absolutnie o niczym… czuje jedynie przyjemną błogą pustkę. Dotyka ostrożnie twarzy, a potem dolnej wargi. Próbuje przypomnieć sobie dotyk gorących i miękkich ust Liany. Przesuwa dłonią po szyi na kark, wspominając dotyk jej palców. Przez chwilę znów przeżywa to wszystko. Tak żywo i wyraźnie, przez co czuje jeszcze większą tęsknotę.
      Jak w ogóle miał teraz myśleć o czymkolwiek?
      Z ciężkim westchnieniem zmusza się by się ruszyć. Kieruje się do gabinetu, by przygotować sobie książki do dzisiejszych wykładów. Przez chwilę nawet nie może przypomnieć sobie, co właściwie miał dzisiaj wykładać… Filozofia miłości i „Kamasutra”, potem chyba fenomenologia… albo fenomenalizm? Wpatruje się w regał z książkami szukając w nim jakiś odpowiedzi. W końcu zdaje się na odruch i sięga po książkę z fenomenologii… A potem psychologia analityczna. To chociaż będzie proste, znał Junga lepiej niż ktokolwiek z wykładowców. Odkłada książki i wraca do kuchni.
      – Potrzebuję więcej kawy… – stwierdza sięgając po nowy kubek. – I coś słodkiego. Zostały jeszcze jakieś czekolady, czy zagarnęłaś je wszystkie dla siebie? – pyta zerkając na Lianę, która zdążyła już uporać się z bałaganem.
      Czuje, że nie ma ochoty na śniadanie. W tej chwili nie byłby nawet w stanie niczego przełknąć. Potrzebuje tylko czegoś, co nieco go pobudzi i pomoże zebrać mu myśli.
      Kończy parzyć kawę i zabiera ją ze sobą do gabinetu.
      – Przynieś mi jakąś czekoladę… albo cokolwiek, dobrze? – prosi jeszcze, czując, że jednak nieco przeliczył się z czasem i nie ma go aż tak wiele. Tyle czasu spędzili całując się czy może tak długo siedział w łazience patrząc bezmyślnie na kafelki?
      Usadawia się wygodnie w fotelu przed komputerem i upija łyk kawy, logując się na zajęcia. Na wszelki wypadek sprawdza jeszcze plan, a potem kamerkę, czy aby na pewno była wyłączona. W porządku… Filozofia miłości.
      – Wybaczcie, że znowu mamy zajęcia zdalne i do tego bez kamerki, ale nie czuję się najlepiej – odzywa się na powitanie. – Mam nadzieję, że nie będzie to wam przeszkadzać, w końcu chyba wszyscy nie mogliście doczekać się dzisiejszej lektury… – stwierdza złośliwie przypominając sobie przesadnie entuzjastyczną reakcję uczniów na listę lektur.
      – Z góry uprzedzam, że jeśli ktoś chce być zabawny i opierać się na jakiekolwiek innej „Kamasutrze” niż oryginalna Vātsyāyany Mallanagi, to już może szykować się na egzamin poprawkowy. Chciałbym też, żebyście podeszli do tekstu bez wcześniejszego zgłębiania historii jego autora. Ciekawią mnie wasze przemyślenia na temat poglądów Vātsyāyany, które prezentuje w tekście. Pamiętacie jak opowiadałem wam o Platonie i tym, że nie zawsze rzeczy są takie, jak nam się wydaje. Myślę, że w tym wypadku postać autora w zestawieniu z jego dziełem może być dla was największym zaskoczeniem… – czuje, że powoli łapie rytm.
      Zerka na wchodzącą do gabinetu Lianę i uśmiecha się do niej.
      – No dobrze… To może na początek, czy są jakieś pytania co do lektury? – nachyla się do komputera, by zobaczyć reakcję – Inne niż o to, czy będziemy omawiać jakże istotny rozdział o pozycjach seksualnych? – precyzuje i uśmiecha się z rozbawieniem widząc jak praktycznie wszystkie ikonki kolejno gasną, aż pozostaje tylko jedna. – Tak?
      – O pozycjach naprawdę jest tylko jeden rozdział? – pyta jeden ze studentów.

      Usuń
    2. – Tak, około dwudziestu stron… na ponad dwieście. Wbrew temu, co przeszło do ogólnej świadomości, jest to głównie dzieło filozoficzne. Dość specyficzne, ale o tym zaraz wam opowiem… To najstarszy, najbardziej rozbudowany i zapewne najważniejszy tekst z zakresu filozofii miłości. Kamasutra nie ograniczała się też jedynie do kultury indyjskiej, miała wpływ na buddyzm, jego filozofię i rozwój tantr, których fragmenty też omówimy. Jak zobaczycie, początek skupia się raczej na idei samoakceptacji i czymś, co dziś nazwalibyśmy body positive lub self love. Jeśli nie kochasz i nie akceptujesz własnego ciała i niedoskonałości, jeśli wciąż dążysz do ideału, to jak zaakceptujesz i pokochasz drugą osobę, która przecież także jest niedoskonała i daleka od ideału… – mówi, odruchowo wpatrując się w Lianę.
      Przez chwilę czuje się dziwnie na myśl, jak ironicznie ułożyło się to wszystko, że mówi na ten temat akurat przy niej. Ale może to i dobrze? W końcu podzielał większość poglądów omawianego dzisiaj filozofa, a nawet poruszał już podobny temat z Lianą, gdy mówił jej, że wcale nie musi być idealna; że jeśli kogoś się kocha, kocha się go takiego, jaki jest. Prawdziwego.

      Han-gyeol

      Usuń
  3. Uśmiecha się z wdzięcznością widząc, że poza czekoladą, o którą prosił, Liana przygotowała mu też śniadanie i przyniosła wodę. Ten drobny gest wiele dla niego znaczy. Delikatnie ściska jej dłoń, chcąc niemo przekazać jej, że był wdzięczny za to, że o nim pomyślała; że zrobiła coś więcej niż prosił.
    Obejmuje ją w pasie, gdy Liana bezczelnie zajmuje jego kolana. Jego dłoń wędruje pod jej sweterek, tak aby wygodnie objąć ją w talii i przytulić do siebie. Na chwilę jej cichy szept wybija go z rytmu, który – jak mu się wydawało – odzyskał pomimo tego wszystkiego co działo się w jego głowie. Zerka w stronę demonicy, a jego wzrok wyraża powątpiewanie. W innych okolicznościach pewnie chętnie wdałby się z nią w dyskusję. Teraz jednak Su-Jin z całych sił stara się skupić na wykładzie i na tym, by nie dać się zbytnio rozproszyć, ani sprowokować.
    – Skoro już mówimy o treści i wstępie, to rozdział drugi skupia się już na sferze seksualnej… – mówi, starając się panować nad swoim głosem i brzmieć zupełnie naturalnie, co nie jest łatwe.
    Przez chwilę ma chęć znów sięgnąć ustami do jej ust, zapomnieć o wszystkim i zatopić się w pocałunkach.
    Czuje gęsią skórkę na karku, gdy język Liany dotyka jego szyi. Mimo to stara się opowiadać dalej, jak najbardziej naturalnie.
    – Pierwsza część rozdziału omawia coś na kształt gry wstępnej. Pieszczoty, pocałunki, sposoby w jaki pozostawiać ślady na ciele partnera... – w duchu Han-gyeol czuje jakby mówił teraz o wszystkim tym, czego aktualnie pragnął. – Wszystkie drobne gesty mające wyrażać uczucia i budować więź, a potem także prowadzić do czegoś więcej.
    Przesuwa dłonią po jej biodrze i udzie. Lekki i luźny materiał pięknie oblewa jej ciało, pozwala mu poczuć jej ciepło.
    – Druga część rozdziału, to właśnie ta słynna i powszechnie kojarzona z Kamasutrą część o stosunku seksualnym i pozycjach. Chciałbym żebyście czytając ten fragment zwrócili uwagę na sposób opisywania stosunku niemal jak doświadczenia duchowego, jak i na najważniejszą z opisywanych pozycji. Konkretnie na jej nazwę, która jest jednym z najważniejszych pojęć w filozofii indyjskiej i hinduistycznej. Mam nadzieję, że szybko to wyłapiecie…
    Zaciska lekko palce na jej udzie czując jej zęby na swojej szyi.
    – Na sam koniec Vātsyāyana omawia różne rodzaje miłości i namiętności. – mówi w końcu, czując, że potrzebuje chwili oddechu, którego Liana wcale nie chce mu w tej chwili dać. Wręcz przeciwnie, każdy dotyk, każde muśnięcie ust jest w tej chwili nie do zniesienia. Jakaś część jego chce prosić ją by przestała i pozwoliła mu pracować… Ale wcale nie chce by odchodziła, ani by przestawała. Podoba mu się to co robiła, to jak zmuszała go do walki o kontrolę nad sytuacją; podoba mu się też ta adrenalina, która zmusza go do zachowania zimnej krwi i profesjonalizmu w czasie wykładów.
    – Po tak konkretnym i skupionym wokół fizyczności wstępie, kolejne rozdziały są bardzo niewinne. Trzeci opowiada o budowaniu relacji między dwojgiem ludzi. O randkowaniu, stopniowym zbliżaniu się do siebie i zaufaniu. Można powiedzieć, że o oswajaniu siebie nawzajem… – dodaje, ostatnie zdanie kierując wprost do Liany. Na chwilę łapie jej szmaragdowe spojrzenie i uśmiecha się do niej.
    Zabiera dłoń z jej uda i teraz powoli przesuwa palcami po jej szyi. Drażni opuszkami jej kark w odpowiedzi na kolejne pocałunki i pieszczoty, jakimi obdarowywała jego szyję; jakimi starała się go rozproszyć.
    – W kolejnym rozdziale autor skupia się na relacji między mężem i żoną. Omawia bardzo szczegółowo sposoby okazywania sobie uczuć w codziennym życiu, poprzez proste gesty i troskę o siebie nawzajem. Potem skupia się na tym jak podtrzymywać gorące uczucia i nie znudzić się sobą. Na koniec omawia różne rodzaje małżeństw, w tym związki między osobami po przejściach.
    Przesuwa palcami po jej szyi niżej, aż do jednego z obojczyków. Bada powoli jej aksamitną skórę. Rozpina powoli dwa pierwsze guziczki jej sukienki, by sięgnąć palcami nieco niżej do jej serca. Rozkoszuje się jego nieco szybszym i nieco nierównym rytmem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Piąty rozdział omawia romanse, sposoby zdobywania siebie nawzajem, badania swoich uczuć, tajemne schadzki. Na zakończenie znajduje się kilka porad dla osób w stałych związkach o tym jak zabiegać o swoją drugą połówkę, by ta nie szukała wrażeń w romansach z innymi.
      Przez chwilę Su-Jin czuje się niekomfortowo. Znów powraca nieprzyjemna myśl o tym, że po wszystkim co się wydarzyło, i co działo się teraz, Liana mogłaby rzucić się w objęcia innego, kogoś kto lepiej zaspokoiłby jej pragnienia. Stara się jednak o tym nie myśleć. Woli skupić się na słodkiej melodii jej bijącego serca i na bliskości. Wyciąga do niej twarz, delikatnie przesuwa wargami po jej czole.
      – Przedostatni rozdział powraca do sfery seksualnej i do relacji opartych wyłącznie na fizyczności. Rozdział jest bardzo różnorodny i momentami porusza tematy silnie związane z realiami kulturowymi i społecznymi typowymi dla Indii, dlatego zaraz omówimy sobie cały kontekst kulturowy, aby łatwiej wam było zrozumieć lekturę i skupić się na treści filozoficznej, bez tracenia czasu na szukanie informacji na temat poszczególnych zwyczajów.
      Czuje ulgę, że kończy ten wstęp i będzie mógł przejść do suchych faktów i omawiania tła tekstu. Bez myślenia o ideach, miłości i… Lianie. Mówiąc o tym wszystkim w głowie kotłuje mu się tak wiele pytań. O to czy mogłaby go kochać? Czy skoro miała tak romantyczne spojrzenie na miłość to czy podobnie myślała także o seksie z miłości? I… Przywołuje się do porządku. Mocniej dociska palce do jej serca, nim znów przesuwa dłoń na jej szyję.
      – Ostatni rozdział opowiada o wiedzy tajemnej. Od miłosnych uroków, po sposoby zwiększenia libido, zabawy urozmaicające życie miłosne i ulubiony temat wszystkich mężczyzn od tysięcy lat, czyli sposoby powiększania penisa. Jest to rozdział najmniej filozoficzny, przypominający bardziej poradniki, zbiór informacji medycznych, które można by było określić najstarszą formą seksuologii i obalaniem pewnych mitów na tematy damsko-męskie. Dość ciekawy rozdział, który pewnie najbardziej zainteresuje studentów psychologii.
      Kończy streszczanie rozdziałów. Na chwilę pozwala sobie na krótką pauzę, chwilę oddechu. Sięga dłonią do podbródka Liany i ujmuje go lekko, zmuszając by uniosła swoją śliczną twarzyczkę. Pozwala sobie na krótki, pełen pragnienia pocałunek. Zbyt krótki.
      Han-gyeol czuje się jakby ten pocałunek był tylko jednym małym oddechem, po którym znów musi wracać do morderczych zmagań.
      – No dobrze, skoro wiecie już o czym jest lektura i na co macie zwracać uwagę podczas jej czytania, opowiem wam krótko o realiach Indii tamtego okresu i zwyczajach, na które możecie natchnąć się w tekście… – mówi, przechodząc płynnie do spokojnego wykładu na temat starożytnych Indii, ówczesnych filozofii i realiów społecznych.
      Jego umysł czuje się spokojniejszy nie dotykając emocjonalnych tematów. Łatwiej mu też odpowiadać na pieszczoty Liany bez gubienia wątku. Sam także pozwala sobie odpłacać jej za wszystko co robiła. Jego ciało reaguje na jej czułości, a jego dłonie śmiało wędrują pod materiałem jej sweterka, suną po sukience, czasem sięgając odkrytej skóry, którą obdarzają delikatnymi pieszczotami.

      Han-gyeol

      Usuń
  4. – Prawie – odpowiada cicho, tak, by tylko ona była w stanie to usłyszeć. Wciąż obawia się, że studenci mogą coś wyłapać, jakiś dźwięk lub szept. Su-Jin czuje jak serce wali mu jak oszalałe, zarówno z powodu tego, co właśnie się działo, jak i narastającej adrenaliny i obaw, o to jak nieodpowiedzialnie właśnie się zachowywał pozwalając Lianie na to wszystko i jeszcze ją prowokując.
    Ale nie chce przestać. Za bardzo zatracił się w tej nowej, do tej pory nieznanej przyjemności, by mieć na tyle silnej woli, by powiedzieć nie. Jak miał w ogóle kazać jej przestać, gdy jego ciało i serce wręcz krzyczały o więcej?
    Dostrzega wyrzut w jej oczach, że przerwał pocałunek tak szybko. Sam także czuje nieznośny, palący niedosyt, którego nie odczuwał nigdy wcześniej. Czuje jak Liana znów lekko ociera się o jego ciało, na nowo budząc wspomnienia z wczorajszej nocy i wszystkie uczucia, które wtedy tak bardzo go przytłaczały i przerażały. Teraz, choć wciąż czuje pewien niepokój, podchodzi do tego odrobinę inaczej. Jakby nagle zniknął dręczący go ciężar, a zamiast niego pojawiła się spokojna, momentami wręcz błoga w swojej lekkości, pustka. Putka, w której teraz tonął jego umysł, na nowo zatapiając się jedynie w uczuciach.
    Patrzy pytająco na Lianę, gdy czuje jej palce zaciskające się na jego nadgarstku. Przez chwilę znów czuje obawę, że może jednak zachowywał się zbyt egoistycznie pozwalając sobie na to wszystko. Może jednak nie powinni okazywać sobie uczuć w taki sposób? Han-gyeol szuka w pięknych, szmaragdowych oczach sprzeciwu, niemej prośby mówiącej mu, by się zatrzymał. Ale zamiast tego jej spojrzenie lśni w sposób, którego nigdy wcześniej nie widział. Jej piękne usta uśmiechają się pięknie, zaś ona sama wcale nie odsuwa jego dłoni, lecz prowadzi po swoim ciele. Aż do koronkowego materiału stanika. Pozwala mu poczuć pod palcami swój twardy, sterczący sutek i jędrną pierś ukrytą za cieniutką koronką. Potem prowadzi jego palce pod materiał, po gorącej skórze, aż do sutka i otaczającego go delikatnego ciała.
    Na moment Su-Jin zamiera, czując się niepewnie. Ma wrażenie, że wszystko dzieje się za szybko; że po tym co się stało nie powinien wykorzystywać sytuacji i pozwalać sobie na dotykanie Liany w ten sposób. Zdaje sobie jednak sprawę, że to nie on wykorzystuje Lianę, to prędzej ona wykorzystuje jego przyzwolenie, które dał jej całując ją i akceptując jej decyzję, jej pragnienie, w którym mówiła, że chce jego. Przecież w każdej chwili mógł jej odmówić…
    Ostatkiem sił sięga wolną ręką, by wyciszyć swój mikrofon, gdy jeden ze studentów zabiera głos i daje mu chwilę czasu, by móc w pełni skupić się tylko na Lianie.
    – Oczywiście, nawet bardzo szczegółowo – odpowiada cicho, czując kolejny przyjemny dreszcz, gdy wargi Liany dotykają jego ucha.
    Powoli przesuwa opuszkiem palca wokół jej twardego sutka, bada jej delikatne ciało, pozwalając swoim wrażliwym zmysłom rozkoszować się całkiem nowym doznaniem. Z ciekawością i fascynacją przesuwa palcami po jej piersi, ukrytej pod delikatną koronką. Ostrożnie i z uczuciem, jakby znów dotykał jej skrzydeł, znów przesuwa palcem wokół jej sutka. Czuje, że chciałby spróbować obsypać pocałunkami jej miękką skórę na piersi, posmakować jej językiem. I choć czuje się dziwnie, ani nie rozumie skąd biorą się w jego głowie takie pragnienia, wcale nie zamierza z nimi walczyć. Poddaje się im, tak samo jak dotykowi dłoni Liany, które znów sięgają jego szyi.
    Uśmiecha się słysząc jej słowa, po czym przyjmuje jej czułe i przepełnione pragnieniem pocałunki.
    – Ufam – szepcze w jej usta. Ufam bezgranicznie. W końcu wszystko co robi jest wyrazem jego zaufania. Największego możliwego zaufania, jakie ofiarował kiedykolwiek drugiej osobie. Nikt nigdy nie dotykał, ani nie całował go w ten sposób, nikomu innemu do tej pory nie pozwolił na tak wielką bliskość, nie tylko fizyczną, ale i emocjonalną. Nikt nie znał jego lęków i słabości tak jak Liana. Nikt też nie był w stanie zranić go tak jak Liana. A on oddawał jej się w pełni, pozwalając by dotykała go i smakowała wedle uznania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwala Lianie pogłębić pocałunek aż czuje jej język na swoich wargach. Znów jego ciało przebiega dreszcz, a na ramionach i karku pojawia się gęsia skórka w odpowiedzi na zupełnie nowy rodzaj dotyku. Gdy jej język dotyka jego języka, Su-Jin czuje jak jego mięśnie spinają się gwałtownie, zupełnie jak w reakcji na nowy, niekomfortowy dotyk. Z trudem powstrzymuje pierwszy odruch, by gwałtownie zacisnąć szczęki i boleśnie ją ugryźć. Zamiast tego stara się oswoić z nowym uczuciem, z dotykiem jej języka, który zaczepnie drażni jego język, jakby w zaproszeniu do zabawy.
      Czuje jak jej palce zanurzają się w jego włosach, jej dotyk jest delikatny i spokojny. Czuje jak Liana ofiaruje mu coś intymnego i wyjątkowego, choć nie naciska, pozwalając się wycofać.
      Han-gyeol rozluźnia się lekko. Znów zaczyna spokojnie oddychać przez nos, zdając sobie sprawę, że zamarł całkowicie, nawet wstrzymując oddech. Powoli oswaja się z nowym, bardzo intensywnym doznaniem. Delikatnie porusza językiem, ocierając się o jej język. Pozwala sobie posmakować tej pieszczoty i języka Liany, zupełnie jakby ostrożnie smakował nowego deseru. Niezwykłego. Słodkiego i pikantnego, jak niezwykła mieszanka gorących przypraw w delikatnym mleku. Jak elektryzująca błyskawica, przeszywająca jego ciało po najdelikatniejszym zbliżeniu się do niej.
      Czuje, że powoli odpływa w tym wszystkim i zupełnie traci kontrolę. Nad sytuacją, nad własnymi uczuciami i nad swoim ciałem. Jego palce lekko ściskają jej pierś, a całe ciało reaguje łaknąc bliskości. Nie wie nawet kiedy jego druga dłoń także sięga ku Lianie, a palce drażnią jej kark.
      Znów powoli zaczyna pojawiać się znane Su-Jinowi z wczorajszej nocy napięcie, które drażni jego zmysły i rozgrzewa mięśnie. Nie chce się temu poddawać. Nie tu i nie teraz, nie gdy w każdej chwili dyskusja może dobiec końca, a on będzie zmuszony się odezwać.
      Mimo to nie walczy, poddaje się Lianie. Jej dłoniom i językowi. Poddaje się wszystkiemu co robiła, niemo zapewniając ją, że ufa jej, że czuje do niej coś więcej i pragnie z całego serca każdej ofiarowanej mu czułości i pieszczoty.
      Jeden ze studentów zadaje pytanie, zmuszając go do oderwania się na chwile od Liany. Ciężko łapie oddech starając się uspokoić, by brzmieć normalnie. Gdy w końcu odpowiada jego głos lekko drży, a on sam wydaje się rozkojarzony. Pośpiesznie rzuca kolejny temat, zmuszający studentów do dyskusji, czym egoistycznie kupuje sobie chwilę czasu.
      Znów patrzy na Lianę, w jej duże, cudownie zielone oczy. Ma chwilę by to przerwać, by powiedzieć jej, że nie powinni… Nie teraz… nie w czasie zajęć.
      Otwiera nawet usta, by coś powiedzieć, ale czuje jak jego umysł na nowo ogarnia pustka. Gdy w końcu udaje mu się odezwać, szepcze tylko.
      – Smakujesz jak słodka mleczna czekolada, z pikanymi korzennymi przyprawami – mruczy w jej usta, na nowo całując je z uczuciem wykraczającym poza granice największej czułości. Z uczuciem, które mógłby określić przywiązaniem, bliskością i czymś nowym, co w tej chwili powoli budzi się gdzieś w jego sercu, ściskając je nieznośnie.

      Han-gyeol

      Usuń
  5. – Mhm… – mruczy tylko twierdząco, odpowiadając uśmiechem na jej uroczy i nieco zaczepny uśmiech. Z wdzięcznością przyjmuje jej odpowiedź na pocałunek, to jak przedłuża go i ofiarowuje mu swoje uczucia. Chłonie i spija każde z tych uczuć, rozkoszuje się nimi i zamyka je głęboko w swoim sercu czując jak to wypełnia się przyjemnym ciepłem.
    Gdy w końcu Liana odrywa się od jego ust, ich spojrzenia znów się spotykają. Przez chwilę wpatruje się w jej oczy, tym razem nie szukając w nich żadnego pretekstu czy powodu do niepokoju. Po prostu patrzy z czułością w piękną, szmaragdową zieleń i cieszy się pięknem tej chwili, pięknem tego co dostrzega w jej oczach. Poddaje się jej dotykowi, sam z czułością przesuwając palcami po miękkim i ciepłym policzku Liany.
    Przez chwilę ma chęć prosić, by się nie odsuwała, ani nigdzie nie szła. Ostatecznie jednak Su-Jin zmusza się do rozsądku. Wie, że nie może w ten sposób prowadzić wykładu; że to wszystko wymyka się spod kontroli. Tak samo jak wie, że Liana tez miała swoje życie i swoje obowiązki. Być może chwila przerwy i skupienia na pracy pomoże im oczyścić umysły i przemyśleć wszystko to, co wydarzyło się dzisiejszego poranka.
    – Będę tęsknić – stwierdza tylko, zwalczając w sobie pokusę zatrzymania jej. Zamiast tego posyła jej ciepły uśmiech, by po chwili zachłannie i z tęsknotą odwzajemnić ostatni, krótki pocałunek, zupełnie jakby już tęsknił.
    Przez chwilę wpatruje się w drzwi. Dopiero pytanie studenta zmusza go do oderwania się od bezmyślnego patrzenia w przestrzeń i powrócenia do tematu i dalszego omawiania kontekstu kulturowego lektury.
    Gdy wykład dobiega końca korzysta z przerwy by dopić kawę i zjeść czekoladę, po czym wybrać się do łazienki i zmyć nowe ślady czerwonej szminki. Wcześniej jednak ulega pokusie i robi sobie zdjęcie, chcąc zobaczyć jak wygląda po całym tym szaleństwie.
    Znów zmarnowałeś okazję. Mogłeś ją zatrzymać i tym razem dać się jej zerżnąć.
    Znajomy głos gdzieś w zakamarkach umysłu dobitnie przypomina Su-Jinowi, że przez chwilę rzeczywiście znów czuł to co wczoraj, znów był bliski by utracić iluzoryczną kontrolę nad własnym ciałem. Czuje, że nie chce o tym myśleć. Ani teraz, ani później. W tej chwili miał o wiele więcej ważniejszych spraw do przemyślenia niż sfera czysto fizyczna, o której uparcie przypominał mu demon.
    Han-gyeol bierze głębszy oddech i odcina się od demona. W duchu powtarza sobie, że skoro nie może mieć kontroli ani nad swoim ciałem, ani rozszalałymi emocjami, to chce mieć kontrolę chociaż nad swoim umysłem. Wraca do gabinetu i pośpiesznie przygotowuje się do kolejnego wykładu starając się z całych sił nie błądzić myślami i skupić się tylko na cudownie chłodnej fenomenologii.
    Kolejny wykład dłuży mu się niemiłosiernie. Zmęczenie i rozkojarzenie utrudniają mu skupienie się na czymkolwiek, przez co podpiera się materiałami. W duchu pociesza się, że studenci są dość wyrozumiali i domyślają się, że to wyjątkowa sytuacja.
    Gdy kolejny wykład się kończy, Su-Jin w końcu czuje głód i sięga po przygotowaną kanapkę. Przez chwilę wpatruje się w talerz i uśmiecha sam do siebie. Tak prosty i niepozorny gest jak przygotowanie kanapki, wydaje mu się teraz czymś niesamowicie poważnym. Zwłaszcza ze względu na podejście Liany do gotowania i robienia śniadań. Jedząc kanapkę przez chwilę czuje się jakby jadł najwspanialszą potrawę. Przez chwilę wydaje mu się to dość głupie, że tak to postrzega, ale nie zastanawia się nad tym i po prostu pozwala sobie na to uczucie. W tej chwili nawet ulubiony przysmak nie ucieszyłby go bardziej niż kanapka, którą zrobiła mu Liana; niż cudowne uczucie, że troszczyła się o niego i pomyślała o tym, by miał co zjeść w czasie wykładu.
    Niemal spóźnia się na wykład. Na szczęście ostatnie zajęcia wychodzą najlepiej. Analizowanie przemyśleń Junga przychodzi mu naturalnie, chętnie wplata ciekawostki i anegdoty z życia tego fascynującego człowieka, czując w tej chwili dodatkową wdzięczność wobec niego. W końcu gdyby nie znajomość z Carlem Gustavem, pewnie nigdy nie poznałby Liany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie spotkałby ją dopiero w Woodwick jako swoją sąsiadkę i potraktował obojętnie jak zwyczajną sąsiadkę. A tak? Jung powiedziałby, że to nie było przypadkowe, że to wszystko znacząca koincydencja. Cudownie kontrowersyjna teoria synchroniczności, jedna z wielu teorii, do powstania których się przyczynił, do których był pewną inspiracją. Może Jung był kimś więcej niż zwykłym człowiekiem? Może rzeczywiście dostrzegał i rozumiał więcej? Może był jedną z mitycznych oświeconych dusz wędrujących przez wieki? Z nieukrywaną przyjemnością Su-Jin odwdzięcza się teraz opowiadając o wybitnym umyśle psychiatry.
      Refleksja o nieprzypadkowości towarzyszy mu nawet po zakończeniu wykładu. Jego myśli wciąż krążą wokół Liany. Ich pierwszego spotkania i całej szalonej drogi jaką przebyli, tego co wydarzyło się w Rzymie, jak i tego co wydarzyło się dzisiaj. W zadumie i niemal mechanicznie przygotowuje sobie szybki obiad w postaci makaronu sojowego z warzywami. Zostawia część w woku na kuchence, by Liana mogła wygodnie sobie odgrzać, gdy już wróci. Gdy kończy jeść i zmywać pisze jeszcze krótkiego smsa.Muszę się trochę zdrzemnąć, obudź mnie jak wrócisz. Zostawiłem ci obiad na kuchence. Po chwili wahania dopisuje jeszcze krótkie tęsknię, po czym wysyła wiadomość.
      Kładzie się na łóżku i szczelnie owija kocem. Pomimo szczerych chęci, by wykorzystać tą chwilę spokoju i samotności na przemyślenia, jest zbyt zmęczony nieprzespaną nocą i wszystkimi emocjami, przez co niemal natychmiast odpływa i zasypia. Budzi go dopiero dźwięk drzwi i kroki w korytarzu. Na moment wybudza się. Instynktownie czujnie nasłuchuje najcichszych dźwięków. Zaraz jednak rozluźnia się rozpoznając Lianę. Znów zapada w sen, tym razem płytki. Słyszy szum wody w łazience i cierpliwie czeka na to, aż poczuje obok siebie znajome ciepło Liany i jej drobne ramiona, które obejmują go śmiało szukając jego bliskości. Czas dłuży mu się niemiłosiernie, w pewniej chwili nawet na chwilę odpływa, czując jakby spadał, przez co wybudza się gwałtownie. Liany wciąż nie ma, a dookoła panuje cisza. Żadnego dźwięku czy zapachu, świadczącego, że była czymś zajęta lub jadła i postanowiła go jeszcze nie budzić.
      Su-Jin przeciera oczy, po czym wstaje z łóżka i kieruje się do salonu, gdzie dostrzega Lianę. Jej drobna, skulona sylwetka okryta kocem sprawia, że wampir momentalnie przytomnieje.
      – Liana? Czemu mnie nie obudziłaś? Co się dzieje? – pyta łagodnie, podchodząc do niej.
      Czuje jak jego serce wali jak szalone, a w głowie pojawiają się chaotyczne myśli. Obawy o to co się stało, o to, że może spotkała Earla, znalazła kolejną makabryczną paczkę, albo że stała jej się jakaś krzywda. A zaraz potem kolejne myśli… Może to wcale nie Earl? Może to wszystko przez niego, przez to co zrobił dziś rano, przez to co stało się później. Przez te wszystkie pocałunki i uczucia, które nie powinny ich łączyć jako przyjaciół. Przez to jakim był egoistą poddając się temu…
      Siada obok niej i przysuwa się bliżej. Delikatnie dotyka jej ramienia, nim decyduje się objąć ją i lekko przygarnąć do siebie. Wtula lekko twarz w jej wciąż wilgotne włosy, w których czuje odległy zapach jaśminu i lawendy. Obejmuje ją nieco mocniej i delikatnie głaszcze jej ramię. Zdaje sobie sprawę, że jeśli to przez niego była w takim stanie to nie powinien tego robić, nie powinien jej teraz dotykać ani przytulać, ale i tak to robi, tak samo jak robił to do tej pory, zanim wszystko się skomplikowało.
      – Liana…? – odzywa się znowu. Ciszej. – Chodzi o to co się stało? Żałujesz tego… pocałunku? I tego co potem? – pyta w końcu nieco niepewnie. Znów czuje się jak egoista, że pyta ją właśnie o to, zamiast zapytać w pierwszej kolejności o Earla, o to czy jej nie skrzywdził.

      Han-gyeol

      Usuń
  6. Z każdą kolejną sekundą Su-Jin czuje narastający niepokój i obawy wypełniające jego umysł. Wyrzuty sumienia i myśli, że mógł ją zranić swoim zachowaniem i pozwalaniem na dalsze przekraczanie granic, mieszają się z myślą, że może zbyt egoistycznie zaczął od tego właśnie pytania, zamiast zapytać czy nie spotkało jej coś złego w czasie samotnego pobytu w Desiderium. Niepewność i rozdarcie staje się coraz bardziej męczące. Dlatego, gdy w końcu ciszę przerywa cichy głos Liany, czuje ulgę.
    Jej odpowiedź sprawia także, że kolejny ciężar powoli spada mu z serca. Nie żałowała… To dobrze, bo on też nie potrafił żałować. Nawet pomimo licznych wątpliwości i jeszcze liczniejszych obaw, nawet pomimo tego jak bardzo czuł się w tym zagubiony – nie żałował. Tak samo jak nie żałował chwili, w której otworzył się i wpuścił Lianę do swojego życia.
    Czuje dotyk jej nosa na swoim policzku i jej oddech przyjemnie drażniący jego skórę.
    Przez chwilę Han-gyeol w milczeniu zastanawia się co powinien jej powiedzieć, jak odpowiedzieć na zadane przez nią pytania. Ma wrażenie, że może jednak popełnił błąd zaczynając od tego pytania, zamiast spytać o Desiderium, Earla i to, czy wydarzyło się coś złego.
    Spogląda jej w oczy, gdy Liana kontynuuje. Jej pytania wydają się dość ostre i oskarżycielskie, choć w głosie nie słychać złości ani wyrzutów. Raczej lekkie drżenie lub nerwowe napięcie.
    – Nie, to nie tak… – odzywa się w końcu spokojnie. – Zaniepokoiłem się widząc cię w takim stanie. Może to było z mojej strony głupie, że zacząłem od tego pytania, zamiast po prostu zapytać co się stało i czy wydarzyło się coś złego, ale po prostu bałem się, że żałujesz; że czujesz się źle z tym co się stało; że w jakiś sposób wykorzystałem twoje uczucia… – wylicza odkrywając przed nią swoje obawy. Nie jest pewien czy robi dobrze, ale po porannej kłótni nie chce już zakładać niczego z góry i woli otwarcie przyznać się do własnych uczuć niż się od nich dystansować.
    – Chciałem porozmawiać o tym co się dzieje, ale możemy porozmawiać najpierw o nas – odpowiada łagodnie, po czym sięga dłonią do jej twarzy. Ujmuje delikatnie jej podbródek i zmusza ją, by znów na niego spojrzała. Wpatruje się w jej piękne szmaragdowe oczy i nie ma pojęcia co jej odpowiedzieć.
    Kim dla niego była? Przyjaciółką? Rodziną? Kimś bliskim? Wyjątkowym? Kimś więcej niż do tej pory przypuszczał? Kimś więcej niż potrafił określić?
    – Liana… – zaczyna w końcu, przerywając krótką chwilę nieznośnej ciszy. – Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby w ten sposób się tobą zabawić. Znasz mnie… Mogę popełniać głupie błędy, ranić cię albo zamykać się przed tobą. A to co zrobiłem, cała moja reakcja i ten pocałunek… Moja reakcja była egoistyczna, impulsywna i nieprzemyślana, ale to wszystko było zupełnie szczere i poważne... Zawsze traktowałem cię poważnie Liana. Tak jest nadal i to się nie zmieni, więc nie wiem skąd pomysł, że mógłbym się tobą zabawić. Ani po co miałbym to robić? Ja… całując cię byłem gotów zmierzyć się z tym, że możesz mnie za to znienawidzić lub odrzucić, godziłem się, że to może być koniec wszystkiego. Myślisz, że ryzykowałbym tak wiele, gdybym traktował cię jako zabawkę?
    Delikatnie przesuwa kciukiem po jej podbródku, po czym znów przysuwa się do niej bliżej. Opiera się czołem o jej czoło, pragnąc teraz z całego serca by go wysłuchała i zrozumiała.
    – Nie chcę się wycofać… – mówi cicho. Chce dodać o wiele więcej, ale w tej chwili ważniejsze wydaje mu się to, aby odpowiedzieć na jej kolejne pytania. – Ani nie czuję się przez ciebie wykorzystany. W każdej sekundzie tego co się dzisiaj działo, czułem, że mogę po prostu powiedzieć nie i odsunąć się od ciebie. Do niczego mnie nie zmuszałaś, ani nie naciskałaś, a potem pierwsza się odsunęłaś. Nie czuję się przez ciebie wykorzystany, raczej z całego serca doceniam to, że szanujesz moje granice i nie zrobisz nic wbrew mnie. Dziękuję ci za to… – pozwala sobie na delikatne muśnięcie kącika jej ust w pełnym wdzięczności geście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – A ty Liana? Czujesz, że ja cię wykorzystałem? Że wykorzystałem twoją słabość i sytuację z wczorajszej nocy? Fakt, że brakuje ci seksu i fizyczności, jak i fakt, że przeżyłaś całą sytuację mocno emocjonalnie? Czujesz, że chciałabyś się z tego wycofać, ale nie potrafisz, bo mimo wszystko chcesz mnie? Albo boisz się, że jeśli się wycofasz to stracimy całą naszą relację? – pyta szczerze. I choć z całego serca obawia się tego, co może od niej usłyszeć, czuje, że chce wiedzieć. Musi to wiedzieć.

      Han-gyeol

      Usuń
  7. Przyjmuje jej odpowiedź, kolejne zapewnienie, że niczego nie żałowała. Kolejne upragnione poczucie ulgi, które zdejmuje kolejny niewielki ciężar z jego serca.
    Uśmiecha się nieznacznie, ledwie dostrzegalnie słysząc jej odpowiedź. Cichutkie słowa Liany po raz kolejny działają kojąco. Przyznanie się do własnego egoizmu w czasie ich kłótni, do tego co ostatecznie pchnęło go do takiej reakcji i takiego sposobu wyrażenia uczuć, było trudne. Przez cały ten czas Su-Jin czuł obawę o to jak Liana to przyjmie. Powoli nawet przygotowywał się na jej złość za to wszystko. A jednak…
    – Dobrze, będę – odpowiada jej szeptem i jakby na potwierdzenie pozwala sobie na delikatny pocałunek, będący niemal lekkim muśnięciem, pełnym czułości i łagodności, którą chciał teraz otoczyć Lianę.
    Nie przerywa jej, ani nie rozprasza kolejnymi pocałunkami. W tej chwili z całego serca chce ją wysłuchać i zrozumieć. W milczeniu słucha kolejnych słów, kolejnego wyznania i czuje się dziwnie przytłoczony. Jej słowa niosą ze sobą tak wiele, zbyt wiele. Han-gyeol czuje jak ogarnia go lekkie wzruszenie, choć jednocześnie nieprzyjemny ucisk w gardle napawa go pewnym lękiem. Przez chwile nie rozumie swojej reakcji. Przecież chciał być dla Liany ważny, nie chciał być jak inni. Jeszcze dziś rano myśl, że mogłaby czuć do niego cokolwiek więcej wydawała się wystarczająca, by brnąć w to dalej. Teraz czuje narastający strach na myśl, że wkraczali właśnie na drogę, z której nie było już powrotu.
    Nie chce jednak się wycofywać. Pragnie jej uczuć, pragnie być dla niej wyjątkowy, inni niż wszyscy, pragnie… właśnie tego, co teraz mu dawała.
    – Ja też nie chcę być dla ciebie jak inni – odpowiada w końcu, przyjmując jej wyznanie, cały jego ciężar i odpowiedzialność jaką niosły za sobą te słowa. – Dlatego właśnie ci ufam Liana, dlatego lubię twój dotyk i twoje pocałunki, bo to wszystko coś znaczy. Bo mogę poczuć to co chcesz mi przekazać swoim dotykiem, tak jak pokazałaś mi to w naszej iluzji… – szepcze, z czułością głaszcząc ją po policzku. – I wiem, że chciałabyś więcej, ale i tak pamiętaj, że ja też szanuję twoje granice i jeśli kiedykolwiek zrobię coś, co ci się nie spodoba. Powiedz mi o tym.
    Przez chwilę Su-Jin ma chęć po prostu ją przytulić, znów pocałować i podzielić się z nią wszystkimi uczuciami, które pojawiły się w jego sercu po jej słowach. Ma wrażenie, że jeśli tego nie zrobi, jeśli nie da tym emocjom jakiegoś ujścia, te rozszarpią mu klatkę piersiową od środka i tak rwąc się do niej. Wbrew wszelkim obawom, wbrew dławiącemu lękowi z powodu tego, co właśnie robił.
    Nie ulega jednak temu pragnieniu. Zamiast tego daje jej mówić dalej, słucha kolejnych wyznań. Przytakuje lekkim skinieniem głowy, gdy słyszy jej wyznanie, to że gdyby nie był ważny, to ona wykorzystałaby jego. Czuje, że być może z dokładnie tego samego powodu pozwoliłby jej na to, być może nawet wbrew własnym uczuciom i przekonaniom. Chce jej powiedzieć, że wie, że rozumie i docenia i… jej kolejne słowa sprawiają, że jego serce zaczyna bić szybciej.
    Jeśli poprzednie wyznanie było ważne, to było niemal jak poważna deklaracja czegoś więcej. Spełnieniem marzeń i źródłem lęków. Czymś co sprawiało, że mógłby się zaangażować, że być może mógłby ją pokochać w sposób w jaki jeszcze nikogo nie kochał. Skoro ona była w stanie poczuć do niego coś więcej, pragnąć go nie ze względu na to co fizyczne, ale ze względu na łączącą ich więź, uczucia…
    Su-Jin przygryza lekko wargi. Chce jej jakoś na to odpowiedzieć, słowem lub gestem, ale nie jest pewien jak. Jak miał wyrazić to co właśnie działo się w jego głowie i sercu? Jak wiele myśli i uczuć targało nim teraz. Jak bardzo go to wszystko przerażało i pociągało jednocześnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrzy w jej oczy i słucha jej pytań. I chociaż nie rozumie jej toku myślenia i zestawiania z sobą pytań tak poważnych i tak błahych, to nie stara się nad tym zastanawiać. Sięga za to do jej dłoni, którą Liana zaciska boleśnie na swoim ramieniu wbijając sobie paznokcie. Zamiast tego po prostu zamyka jej dłoń w swoim uścisku i przejeżdża delikatnie kciukiem po jej wnętrzu, jakby chcąc powiedzieć by się rozluźniła.
      – Chyba tak… – odpowiada z pewnym wahaniem. – Sytuacja wczoraj… I dzisiaj w gabinecie przez chwilę też… Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego, nie reagowałem na nikogo w ten sposób. A teraz… Wczoraj – poprawia się, zdając sobie sprawę jak straszliwie plącze się w swoich słowach – Zwątpiłem w całą swoją seksualną tożsamość. W to, czy rzeczywiście nic mnie nie pociąga, czy może do tej pory nie zaufałem nikomu aż tak, by móc cokolwiek poczuć… A może… może jednak potrzebuję czuć do kogoś coś wyjątkowego, by czuć pożądanie? Wiem, że coś do ciebie czuję Liana. Coś na tyle silnego żebym chciał twojej bliskości pod każdym względem. – Su-Jin nie jest pewien czy ta odpowiedź była zrozumiała dla Liany, ale ma nadzieję, że tak.
      – I oczywiście, że jesteś ładna – stwierdza po chwili. Wciąż dziwi go jej pytanie. Ma wrażenie, że może przez to, że wciąż skupiał się jedynie na jej charakterze i emocjach, nieszczególnie interesując jej fizycznością, mogła martwić się, że nie była dla niego dostatecznie ładna. Może powinien częściej doceniać też jej urodę?
      – Jesteś śliczna Liana. – mówi łagodnie. Dłoń, która do tej pory dotykał jej policzka przesuwa teraz powoli wzdłuż jej twarzy, od skroni, aż do brody. – Masz piękną, delikatną urodę, wspaniałe ciało i prześliczną twarz. Zwłaszcza oczy. I usta… – dodaje, uśmiechając się łagodnie. Delikatnie i z czułością przejeżdża kciukiem po jej dolnej wardze. – W makijażu i bez jesteś tak samo ładna. Lubię cię zupełnie naturalną, lubię mocno umalowaną jak wtedy w Rzymie i lubię kiedy malujesz jedynie rzęsy i usta. A po tym co dzisiaj, lubię szczególnie twoją czerwoną szminkę… – uśmiecha się na wspomnienie dzisiejszego ranka, śladów szminki rozmazanej na jej ustach, jego twarzy i szyi.
      – Nie wiem skąd pomysł, że mogłabyś wyglądać jak dziwka. Nie mów o sobie w ten sposób – dodaje zdecydowanie.

      Han-gyeol

      Usuń
  8. Znów uśmiecha się nieco blado słysząc jej niepewną odpowiedź, na całe to chaotyczne wyznanie. Tak, chyba wszystko było w miarę jasne i zrozumiałe…
    Przysłuchuje się jej słowom i przytakuje niemo, gdy Liana po raz kolejny zapewnia go, że nie chce go wykorzystać. Przez chwilę Su-Jin zastanawia się nad jej słowami, nad kwestią wygranej i przegranej. Jeśli jej wygrana była tak naprawdę przegraną, to co w takim razie mógł powiedzieć o sobie? Czy w jakikolwiek sposób wygrał? A może był na przegranej pozycji już od początku? Im dłużej się nad tym zastanawia, tym bardziej dochodzi do wniosku, że nie czuje się ani wygranym, ani przegranym. Czuje, że z jednej strony stracił bezpowrotnie dawny spokój i nigdy już nie będzie w stanie powrócić do tego co było, z drugiej zaś zyskał coś wartościowego, kogoś dzięki komu znów poczuł się szczęśliwy. Teraz już tylko czas mógł pokazać czy okaże się to wygraną, czy porażką, której być może tym razem nie przeżyje. To wszystko było niczym wędrówka na ślepo, nocą, w czasie deszczu, gdy zawodzą wszystkie możliwe zmysły. Wie, że nie może już zawrócić, może jedynie brnąć dalej tą drogą nie wiedząc, co właściwie czeka go na końcu.
    – Też o tym myślę – przyznaje szczerze – Zastanawiam się nad tym czy nie zrobię czegoś głupiego, czy cię nie zranię… Albo czy ty nie zranisz mnie.
    Patrzy jej w oczy i mocniej ściska jej dłoń.
    – Nie znienawidzę cię za to kim jesteś Liana – mówi poważnie. – Mówiłem ci, liczą się tylko twoje czyny. Myślę, że mógłbym cię znienawidzić, gdybyś mnie teraz zostawiła… gdybyś zbliżyła się do mnie, dotarła jeszcze głębiej do moich uczuć, a potem byś mnie porzuciła lub po prostu się znudziła. – Przyznaje się wprost do swoich lęków, do tego czego obawiał się najbardziej i za co faktycznie mógłby ją znienawidzić. Cała reszta nie miała znaczenia. To kim była, jakie miała pragnienia czy fantazje, związane z nim… to nie miało znaczenia. Liczyło się to, że go szanowała i darzyła uczuciami.
    Przez chwilę Su-Jin ma chęć powiedzieć jej, że najważniejsze, by oboje szanowali siebie nawzajem, swoje uczucia i granice. I wszystko będzie dobrze. Wydaje mu się to jednak tak naiwne i głupio idealistyczne. W końcu oboje nie mieli nawet pojęcia dokąd właściwie zmierzali, ani jak miała wyglądać teraz ich relacja. Co w takim razie miałoby być dobrze?
    Wpatruje się w jej duże, przepięknie szmaragdowe oczy i przytakuje z powagą.
    – Jesteś… Powinienem mówić ci to częściej – przyznaje, zdając sobie sprawę, że skupiając się na jej duszy i emocjach zapomniał o tej przyziemnej części jej, która przecież też była ładna i potrzebowała czuć się doceniona. Przez chwilę ma chęć zapytać ją o to, co ona myślała o nim. Czy poza tym, że ją pociągał i był dla niej atrakcyjny to, czy był atrakcyjny z czysto fizycznego, estetycznego punktu widzenia? Czy wpisywał się jakkolwiek w jej gust czy kanony urody, które lubiła?
    Nie zadaje jednak tego pytania, gdyż Liana ucieka wzrokiem. W całej jej postawie jest coś niepokojącego, co na nowo wzbudza jego obawy o dzisiejsze wydarzenia. Gdy w końcu słyszy jej pośpieszne wyznanie, Han-gyeol czuje jakby cały świat na moment zamarł w bezruchu.
    Spotkała się z Earlem… Jego umysł przez chwilę jest jak sparaliżowany, wypełniony myślą, że Liana mogła dobrowolnie wybrać się na spotkanie z tym potworem, ryzykując tak wiele. Zaraz jednak demonica rozwiewa jego obawy mówiąc, że to Earl przyszedł do niej do sklepu.
    Czuje jak Liana odsuwa się od niego, odtrąca dotyk i dystansuje się. Jej słowa są chaotyczne i wzbudzają w wampirze tak wiele sprzecznych emocji. Chce dowiedzieć się więcej, chce porwać ją w ramiona i podarować jej poczucie bezpieczeństwa, chce w końcu dać ujście tłumionemu gniewowi, chce dopaść tego człowieka i rozszarpać go na strzępy… Tymczasem trwa jedynie w bezruchu. Słucha urywanych słów Liany w dziwnym otępieniu. Dopiero jej pytania wyrywają go z tego stanu i sprawiają, że wszystkie te kłębiące się głęboko emocje, nagle uderzają go z olbrzymią siłą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Najlepsze rozwiązanie? Dla kogo? – pyta ze złością – Dla mnie? Dla ciebie? Czy może najlepsze dla niego? W końcu on będzie jedynym zwycięzcą… Odbierze mi jedyną osobę, na której mi zależy. A ciebie nareszcie złamie i zniszczy, tak jak tego chciał. Nie ma mowy, nie pozwolę na to… – mówi, cedząc cicho słowa z lodowatą wściekłością skierowaną w stronę Earla.
      Bez zastanowienia przysuwa się do Liany, obejmuje jej drobne przepełnione strachem i bólem ciało. Przygarnia ją mocniej do siebie, tak by jej plecy opierały się teraz o jego tors, by ich ciała przylegały teraz ciasno do siebie. Jedną ręką obejmuje ją w pasie, drugą na wysokości ramion. Znów zanurza twarz w jej wciąż lekko wilgotne włosy.
      – Nie pozwolę ci na to… – powtarza, tym razem już nieco łagodniej, lecz z szaloną determinacją. Pochyla się w stronę jej ucha, by wyszeptać jej kolejne słowa. – Jesteś moja Liana… Rozumiesz? Nie oddam cię nikomu, nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić, ani nie pozwolę ci mnie zostawić. – szepcze zdecydowanie, sam nie do końca wiedząc czy to co jej mówił było tylko obietnicami, czy może kryła się w tym pewna groźba. Troska przemieszana z niespodziewaną zaborczą chęcią udowodnienia jej, że teraz była już jego i nie da jej sobie odebrać, ani nie pozwoli jej odejść.
      Przesuwa delikatnie wargami po płatku jej ucha, sięga do policzka i żuchwy całując ją z nieznaną sobie wcześniej pasją i zaborczością, każdym pocałunkiem chcąc jej powiedzieć, że była tylko jego. Sięga dłonią z jej ramienia do jej szyi. Odchyla jej głowę lekko w tył, tak by łatwiej było mu sięgnąć jej ust, które także obdarza gwałtownym, zaborczym pocałunkiem. Całuje jej usta mocno, przelewając w ten pocałunek cały wewnętrzny gniew, jak i pragnienie posiadania, do tego stopnia, że z trudem powstrzymuje się, by całkiem nie zagarnąć dla siebie jej słodkiego oddechu.
      Odrywa się od jej ust, ale nie odsuwa się. Wciąż mocno przyciska ją do siebie, wciąż mocno trzyma jej szyję tuż pod brodą, a jego usta wciąż pozostają tak blisko, by niemal ocierać się o jej delikatną skórę.
      – Ale w jednym masz rację… – mówi po chwili, starając się zapanować nad lekko przyśpieszonym oddechem – Nie możesz już dłużej uciekać, ani się chować. To co się wydarzyło… To był ostatni raz. Już więcej ten potwór nie będzie cię zastraszał, nie pozwolę mu – obiecuje cicho, z pełną powagą. Delikatnie przesuwa ustami po jej dolnej wardze i kąciku ust. – Teraz jesteś moja Liana… – powtarza po raz kolejny – Chcę żebyś była szczęśliwa i wolna, żebyś malowała się czerwoną szminką jak lubisz i ubierała tak jak ci się podoba, żebyś czuła się piękna i wartościowa.
      Mocniej przyciska ją do siebie, mocniej zaciska palce na jej szyi, dając jej znać by nie próbowała się odsuwać. Znów składa pocałunki na jej policzku, żuchwie i ustach, je także całując mocniej, bardziej zdecydowanie. Potwierdza w tych pocałunkach każdą swoją obietnicę i deklarację.
      – Będziesz bezpieczna Liana… – szepcze prosto w jej wargi – Ale nie daruję ci jeśli się teraz poddasz.

      Han-gyeol

      Usuń
  9. Czuje jak Liana i jej ciało poddają się temu wszystkiemu. Każdemu dotykowi i gestowi, tym jak znów impulsywnie, egoistycznie i bez zastanowienia poddawał się własnym emocjom i pragnieniom, swojemu szalonemu gniewowi i nagłej niezrozumiałej zaborczości.
    Trzymając ją w ramionach, Su-Jin uświadamia sobie, że chce ją mieć dla siebie, chce całkowicie ją posiadać. Nie w sposób przedmiotowy, jak piękne trofeum, czy skarb, który miał zaspokajać najbardziej płytkie i próżne pragnienia. Chciał ją mieć w sposób o wiele głębszy, o wiele bardziej złożony. Chciał posiadać jej serce i duszę tylko dla siebie. Tak, jak wcześniej pragnął zagarnąć dla siebie wszystkie jej emocje i uczucia, którymi mogłaby obdarować innych, tak teraz pragnął jeszcze więcej. Pragnął zagarnąć dla siebie także jej myśli, stać się dla niej najważniejszy, tak by raz na zawsze zapomniała o wszystkich kłamstwach, jakie wmawiał jej Earl, o wszystkich oczekiwaniach, o wszystkich maskach, jakie wciąż zakładała, byle dopasować się do innych. Zamiast tego chciał by patrzyła na siebie jego oczyma, by nie przejmowała się oczekiwaniami i była taka, jaką najbardziej ją uwielbiał. Jego Liana, tylko jego Liana… Ta jedyna, prawdziwa, cudownie demoniczna i wolna.
    A teraz, trzymając ją blisko, czując jej przyśpieszony oddech i bijące szybko serce, Han-gyeol czuje, że pragnie także mieć jej ciało tylko dla siebie. Tak, by nikt już nie śmiał jej tknąć, by nikt więcej nie ośmielił się jej skrzywdzić, zranić czy zniewolić, by już nigdy nie cierpiała, nie znosiła bólu, czy plugawego dotyku, którego nie chciała. By już nigdy nie musiała nosić na ciele blizn i obrzydliwych znaków wyrytych na jej skórze; by jedynymi śladami przynależności, były ślady jego kłów i pazurów, które pozostawiał na aksamitnym materiale jej ciała sprawiając jej tym nie ból, a przyjemność. Zamiast tego wszystkiego co znosiła przez stulecia, chce obdarować ją teraz bezpieczeństwem i czułością, dotykiem, który będzie coś znaczył, który zatrze wspomnienia krzywd i pozwoli jej poczuć się wyjątkową i wartościową.
    Su-Jin ma wrażenie, że nagła intensywność tych pragnień zaczyna go przerażać; że jest tak obca i niepokojąca; w jakiś sposób niewłaściwa. Czy nie zmieniał się w takiego samego potwora jak Earl, pragnącego mieć ją dla siebie? Czy ona pozwalała mu na to wszystko, bo wciąż nie potrafiła postawić granicy? Czy nie był teraz jak wszyscy inni mężczyźni pragnący ją posiadać, podczas gdy ona odgrywała swoją rolę? Reakcja Liany rozwiewa jednak jego wątpliwości, zarówno te dotyczące własnych uczuć, jak i jej samej. Jej pocałunek jest równie zaborczy i pełen szczerego pragnienia, jest jak prośba, by dotrzymał słowa i nie pozwolił jej odejść.
    Łapie jej szybki oddech, chaotycznie spijając go z jej ust. Wpatruje się w jej mętne oczy, które Liana kieruje do jego ust, a potem uśmiecha się słysząc jej prośbę. Dziwna radość miesza się z elektryzującym dreszczem przebiegającym wzdłuż jego kręgosłupa, gdy słyszy jej zduszony głos i niemal błagalny ton, by powtórzył jej swoje słowa. Zupełnie jakby tych parę słów było dla niej tym, czego potrzebowała teraz najbardziej.
    – Jesteś moja Liana… – powtarza wprost w jej usta. – Tylko moja i nikogo innego. I będziesz już zawsze należeć do mnie… – mówi cicho, jego szept miesza się z cichym, stłumionym warkotem, a każde słowo przepełnia pragnienie. Pragnienie tak silne, że Han-gyeol jest w stanie porównać je tylko do jednego: do pierwszego uczucia głodu, które zmusiło go do wyruszenia po raz pierwszy na polowanie i odebrania pierwszych żyć.
    Jej ciało nadal reaguje, już nie tylko poddając się jego dłoniom, lecz wyraźnie pragnąc więcej. Czuje jak Liana jeszcze bardziej zbliża twarz do niego, jak karmi go swoim oddechem i jak sięga dłonią do jego twarzy. Każdy z tych gestów niemo mówi mu, by nie przestawał, by nie oddał jej nikomu, ani nie pozwolił nikomu po nią sięgnąć. Czuje tez o wiele więcej… to jak Liana przełyka ślinę przez zaciśnięte gardło, jak gorące są jej usta i skóra i jak krew szaleńczo wrze w jej żyłach, tuż pod skórą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Su-Jin chwyta jej spojrzenie, gdy ta odzywa się ponownie. Na chwilę pozornie się rozluźnia, słuchając jej słów. Zaraz jednak na nowo jego mięśnie napinają ją, trzymając jej ciało w mocnym uścisku. To co mówiła budziło w nim sprzeczne odczucia. Z jednej strony jej obietnica, słodka groźba, były czymś, co pragnął usłyszeć. Z drugiej jednak strony nie chciał, by mówiła teraz o nim… Chciał by mu obiecała, że nie podda się Earlowi, że nie postanowi poddać się, czy to realnie czy tylko w sferze emocjonalnej, znów pozwalając wmówić sobie, że była nic nie warta, lub co gorsza, że tak właśnie miała wyglądać miłość.
      Poddaje się jej pocałunkowi, przyjmując każde zaborcze muśnięcie gorących warg, każdą słodką groźbę i szaloną potrzebę. Zaraz jednak odsuwa się odrobinę. Mocniej chwyta jej szyję u podstawy żuchwy, by na chwilę uniemożliwić jej ponowne sięgnięcie do jego ust.
      – Earl ci mnie nie odbierze. On chce odebrać mi ciebie – mówi zdecydowanie – Dlatego obiecaj, że mu nie ulegniesz, ani się nie poddasz…
      Drażni jej usta każdym swoim oddechem i lekkimi muśnięciami.
      – Mówisz, że zeszłabyś za mną do piekieł Liana… Ja sprowadzę piekło tutaj, jeśli cokolwiek ci się stanie. Jeśli Earl, lub ktokolwiek inny, cię skrzywdzi lub choćby dotknie bez twojej zgody to przysięgam ci, pozwolę mojemu demonowi stworzyć kopię najgorszego zakątka piekieł i najwymyślniejszych tortur, rozumiesz? – mówi z pełną powagą, pozwalając by te słowa wybrzmiały i trafiły zarówno do umysłu Liany, jak i do jego ducha.
      – Jesteś moja, tylko ja mogę cię skrzywdzić – powtarza, nachylając się do niej i wreszcie znów odnajdując jej gorące usta.
      Zaciska palce na jej talii, czując, że mimowolnie zaczyna wbijać w jej rozgrzane ciało pazury przez cienki materiał jej koszulki. Podobnie ostre paznokcie wbijające się lekko w jej szyję i podbródek zaczynają zmieniać się w pazury. Przesuwa nimi, po jej i tak już poranionej, przez poranną kłótnię, szyi pozostawiając delikatne ślady zadrapań.
      – Tylko ja mogę cię ranić, zostawiać na twojej skórze ślady, spijać twoją krew i twój oddech – warczy, czując się teraz jak drapieżnik, zaborczo broniący swojej cennej zdobyczy.
      Przytrzymuje mocno jej podbródek, gdy znów sięga do jej ust; gdy całuje je z uczuciem; gdy spija z jej rozchylonych warg oddech, zaciąga się słodkim i gorącym powietrzem z jej ust na, trwającą ledwie ułamki sekund, chwilę całkowicie pozbawiając ją tchu, pokazując jej, że nie cofnie się przed niczym. Jednocześnie wciąż pozostawiając jej decyzję, okazję by wcale nie składała mu obietnicy, by zaprotestowała przeciwko jego zaborczym słowom i temu co robił.
      Puszcza jej podbródek, pozwala jej odsunąć twarz i złapać oddech. Zamiast tego przesuwa dłoń w stronę jej obojczyków i niżej aż do, bijącego jak szalone, serca. Przez chwilę wyobraża sobie, że wcale nie dotyka jej skóry przez materiał koszulki, że zatapia pazury w jej ciele i sięga aż do serca; że trzyma jej ociekające krwią serce w dłoni i rozkoszuje się każdym silnym uderzeniem.

      Han-gyeol

      Usuń
  10. Z bijącym szybciej sercem Su-Jin przyjmuje upragnioną obietnicę, której w tej chwili tak bardzo potrzebuje, by poczuć się nieco bardziej spokojnym; bardziej pewnym, że Liana nie zrobi nic głupiego i nie zechce się poświęcić. Zwłaszcza teraz, gdy on podjął już decyzję by nie czekać, ani nie działać powoli i ostrożnie, a rozwiązać sprawę z Earlem natychmiast, choćby jutro z samego rana.
    – Zabiję cię jeśli nie dotrzymasz tej obietnicy – odpowiada warcząc cicho wprost do jej ucha. Chce by demonica wiedziała jak ważna była dla niego jej deklaracja; jak poważnie traktował jej słowo.
    Czuje delikatne drżenie jej ciała i to jak jej kręgosłup prostuje się. W odpowiedzi przyciska ją mocniej do siebie. Znów czuje jak Liana drży, tym razem jednak ma wrażenie, że czuje to w swojej klatce piersiowej; że jego serce przez chwilę drży dokładnie tak samo.
    Na krótką chwilę Han-gyeol spina mięśnie, gdy coś chwyta go niespodziewanie za szyję. Zaraz jednak poznaje ten dotyk; dotyk jej ogona, który oplata jego szyję. Uśmiecha się, gdy Liana obraca się i siada mu okrakiem na kolanach. Wręcz przeciwnie, z chęcią poddaje się temu. O wiele wygodniej jest mu całować ją w ten sposób… O wiele łatwiej jest mu patrzeć wprost w jej piękne zielone oczy.
    Przygląda się jej oczom, jej ślicznej, delikatnej twarzyczce i słodkim ustom. A potem przenosi wzrok niżej na swoją dłoń, którą wciąż trzymał na jej sercu. Patrzy jak Liana dociska jego palce do swojego serca, chcąc by poczuł jego każde uderzenie. Piękną i chaotyczną melodię. Znów wraca spojrzeniem do jej oczu słysząc jej oskarżycielskie pytanie.
    – Popsułem cię? – pyta, uśmiechając się złośliwie. – Jak cię popsułem Liana? – Jego głos jest zaczepny i nieco bezczelny, podobnie jak wyzywające spojrzenie, które jej posyła.
    Przygląda się jej z uśmiechem. Odruchowo przełyka ślinę czując jak jej ogon zaciska się mocniej na jego gardle. Przyjmuje jej dotyk, jak i dziwaczną pieszczotę, gdy końcówka jej ogona dotyka jego twarzy. Nie pozostaje bierny i dotyka ustami końcówki jej ogona. Nie potrafi się powstrzymać i przesuwa koniuszkiem języka po czubku strzałeczki wieńczącej jej ogon. Przez cały ten czas wpatruje się w szmaragdowe oczy Liany obserwując jej reakcję.
    Zaraz jednak chwilowa, bezczelna pewność siebie znika, pryska niczym bańka mydlana, a Su-Jin czuje, że układ sił drastycznie się zmienia. Słowa Liany wzbudzają w nim niepokój… Czuje jak jego ciało przebiega dreszcz, gdy demonica dociska swoje biodra do jego bioder, a jej usta delikatnie wędrują po jego wrażliwej skórze. Jej głos jest słodki niczym najsłodsza mleczna czekolada, a jednak przeszywa go lodowatym dreszczem.
    Przez chwilę wpatruje się w jej oczy czując, że gdzieś w tym wszystkim zapomniał o tym, że przecież była sukkubem; że miała swoje potrzeby; że nie miał pojęcia tak naprawdę o jej gatunku i tym w co tak naprawdę się wpakował. Czy wiedział co tak naprawdę oznaczało posiadanie na własność sukkuba?
    Kolejny – niezbyt przyjemny – dreszcz, wyrywa go z odrętwienia. Czuje jak palce Liany wkradają się pod materiał jego koszulki i sięgają do blizny na sercu. Han-gyeol ma wrażenie, że w odpowiedzi na ten gest jego serce gwałtownie przyśpiesza całkowicie zdradzając jego emocje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Patrzy w oczy demonicy, gdy ta uśmiecha się tak słodko i delikatnie, że niemal upiornie… A on czuje, że jest w tym całkowicie zagubiony; że nie potrafi odpowiedzieć jej na to pytanie, ani nawet zinterpretować jej gestów i słów. Znów przełyka ślinę czując nieprzyjemny opór ze strony zaciśniętego na jego szyi ogona. Uchyla nieco usta biorąc głębszy wdech i chcąc coś powiedzieć, ale Liana odzywa się pierwsza.
    Jej pytania działają niczym kubeł lodowatej wody; wyrywają go z otępienia i zagubienia we własnych myślach i uczuciach i całkowicie zmieniają ciężar całej tej sytuacji. Su-Jin znów czuje w sobie siłę i energię do działania, znów wypełniają go rozszalałe emocje nakazujące mu zaprotestować przeciwko temu co mówiła…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Przecież wiem o wszystkim i cały czas cię dotykam… – odpowiada łagodnie. Jakby na potwierdzenie swoich słów dotyka jej ciała. Jej sterczących obojczyków, drobnych ramion; jej smukłej szyi, pleców i pięknie zarysowanej talii. – Mówiłem ci, nie ma w tobie nic obrzydliwego. Znam cię lepiej niż ktokolwiek inny, wiem jak podłą, złośliwą, nieznośną i irytującą kreaturą jesteś – mówi z czułością – Ale nie ma w tobie nic obrzydliwego. A im bliżej cię poznaje, tym bardziej dostrzegam w tobie to co piękne i delikatne.
      Uśmiecha się do niej czule i dotyka delikatnie jej twarzy. Z uczuciem wpatruje się w szmaragdową otchłań jej pięknych oczu i gładzi łagodnie jej policzek.
      – Wiem, że jesteś złamana i wiele przeszłaś, ale obiecałem ci pomóc, pamiętasz? Chcę się tobą zaopiekować… – mówi miękko, czując się nieco dziwnie wypowiadając te słowa. Zupełnie jakby deklarował w tej chwili coś o wiele poważniejszego. – A po tym co widziałem i tym co mówiłaś… po tym co robił z tobą Earl… Nadal chcę cię dotykać i całować Liana. Chcę swoim dotykiem ukoić każde wspomnienie po bólu, chcę scałować z twojego ciała wszystko co złe. Tak, żebyś zapomniała o krzywdach i czuła tylko bezpieczeństwo i bliskość. Nigdy nie będę się ciebie brzydził z powodu tego, co przeszłaś – zapewnia ją. Każde jego słowo jest szczere i pełne emocji. Gdzieś w głębi serca Han-gyeol czuje palący gniew i bunt z powodu tego jak Liana o sobie mówiła, jak się postrzegała… do czego doprowadził ją ten potwór. Nie poddaje się jednak wściekłości, lecz wykorzystuje ją jako siłę do działania; do walki o Lianę; o to, by demonica zrozumiała i zaczęła postrzegać się w sposób, w jaki on postrzegał ją.

      Han-gyeol

      Usuń
  11. – Nie żałuję – odpowiada krótko i pewnie na jej oskarżenia. Skoro popsuł ją w ten sposób, obudził w niej uczucia i sprawił, że dzięki temu przejmowała się nim, to gotów był psuć ją jeszcze bardziej. W tej chwili Su-Jin czuje, że z całego serca pragnie, by Liana była popsuta, by coś do niego czuła; by czuła jeszcze więcej niż teraz.
    Obserwuje jej reakcję, to jak jej ciało zamiera w bezruchu, a potem jak w desperackiej obronie zadaje mu kolejne pytania. Patrzy z powagą w jej piękne zielone oczy. Rozumie jej obawy, bo sam czuje wiele podobnych wątpliwości; podobnych dręczących pytań, których nie umie pozbyć się ze swojej głowy.
    – Oczywiście, że się tego boję – przyznaje spokojnie – Nie chcę cię stracić… Ale po co miałbym cokolwiek udawać? Jaką wartość miałaby taka relacja? – pyta, choć jest to pytanie retoryczne. – Poza tym mówiłem ci już, całując cię dzisiaj rano godziłem się z tym, że to może być koniec. Łatwiej byłoby gdybym skłamał, powiedział ci to co chciałaś usłyszeć, bez całej kłótni i pocałunków. Wszystko zostałoby jak było… A teraz nawet nie wiem kim dla ciebie jestem. Skomplikowałem sobie wszystko i boję się tego co będzie. Ale nie żałuję, wszystko co mówię i robię jest prawdziwe i szczere Liana – przyznaje, z czułością przejeżdżając kciukiem po jej policzku.
    Czuje jak mimo wszystko demonica odsuwa się od niego. Jej ogon wypuszcza go ze swojego uścisku, a ona sama wstaje z jego kolan. Przez chwilę wpatruje się w jej oczy, w których teraz dostrzega pewną pogardę. Pogardę, która tak kontrastuje z jej słowami. Han-gyeol spodziewa się raczej, że Liana go wyśmieje, jego i jego naiwny idealizm, jego pragnienie, by się nią zaopiekować i być przy niej. Pewnie w jej oczach niewiele różnił się teraz od jej kochanków; jej ofiar; którzy gotowi byli ślepo zaoferować jej wszystko, czego chciała. A jednak nie słyszy nic z tych rzeczy. Zamiast tego Liana po raz kolejny powtarza mu jak była obrzydliwa… bo została skrzywdzona nie jeden raz.
    Su-Jin wzdycha cicho, czując ogarniającą go bezsilność. Wie, że nie zmieni jej sposobu myślenia w ciągu paru chwil, że potrzeba na to tygodni, miesięcy albo nawet lat. Ale nawet pomimo tej świadomości czuje się w tym okropnie bezsilnie, zupełnie jakby Liana nie chciała nawet spróbować mu uwierzyć.
    – Domyślam się – przyznaje spokojnie. Cierpliwie. – Jesteśmy nieśmiertelni, żyjąc tyle lat doświadczamy tak wiele, że gdyby nie nasza regeneracja, składalibyśmy się niemal wyłącznie z ran i blizn… – mówi cicho, chcąc by wiedziała, że zdaje sobie sprawę z tego, że musiało spotkać ją wiele zła i krzywd. Nie tylko ze strony Earla. Nie rozumie jedynie, czemu to miałoby w jakikolwiek sposób go odrzucić.
    Przez chwilę wpatruje się w jej drobną sylwetkę. W to jak demonica stoi z zamkniętymi oczami i zaciska palce na swoich włosach; jak mierzy się z emocjami. A potem, zupełnie jakby nagle podjęła jakąś ważną decyzję, otwiera oczy i zdejmuje z siebie ubranie. Przygląda się jak lekka koszulka ląduje na podłodze, a zaraz później dołączają do niej także koronkowe majtki, aż Liana stoi przed nim całkiem naga.
    Su-Jin czuje jak znów ogarnia go niepokój. Nie rozumie po co to robiła… Czy próbowała mu coś udowodnić? Czy może oczekiwała od niego czegoś, jakiejś reakcji? Odnajduje jej spojrzenie i patrzy wprost w jej szmaragdowe oczy szukając w nich odpowiedzi, czegoś co powie mu po co właściwie to robiła. Nie odrywa wzroku od jej oczu, gdy Liana podchodzi bliżej. Czuje pewien wewnętrzny opór, gdy chwyta jego dłoń i prowadzi po swojej skórze. Nie jest pewien czy chce to robić, czy może powinien postawić granicę i poprosić, by tego nie robiła.
    Zaraz jednak jego obawy i niepokój mijają, gdy Han-gyeol zaczyna rozumieć co właściwie robiła Liana, co chciała mu pokazać. Czuje jak prowadzi jego palce do wyraźnie zmienionego ciała. Odruchowo spogląda w to miejsce, tuż pod jej małymi kształtnymi piersiami. Nie dostrzega wyraźnej blizny, jedynie delikatny ślad, który o wiele wyraźniej może poczuć poprzez dotyk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przytakuje niemo jej słowom. Słucha jej wyznania o tym, czego doświadczyła i czuje w sobie dziwne, obce uczucie. Obce wspomnienie z przeszłości, z czasów polowań na czarownice.
      Na chwilę znów podnosi wzrok na jej twarz. Te krótkie włosy, które nosiła od tak dawna… Znów spuszcza wzrok podążając spojrzeniem za ich dłońmi. Kolejna blizna, tym razem na brzuchu. Blada, ledwie dostrzegalna, po nożu… Kolejne obce wspomnienie kotłuje się gdzieś w jego głowie. W jakiś niewytłumaczalny sposób Su-Jin czuje, że wie doskonale co przeszła, że zna jej ból, wie jak to jest. Choć przecież sam nigdy niczego podobnego nie doświadczył.
      Liana znów siada na jego kolanach, całkiem naga, całkiem odkryta ze swoją przeszłością, bólem i bliznami. Czuje jak ujmuje jego twarz w dłonie. Odnajduje spojrzenie jej pięknych, dużych oczu i przez chwilę po prostu wpatruje się w nie w milczeniu. Wzruszenie zaciska się na jego gardle i sercu w sposób trudny do zniesienia.
      Co dostrzegał widząc ją taką? Pytanie huczy mu w głowie, a on czuje, że nie umie znaleźć właściwych słów. W końcu czy to co mu pokazała zmieniało cokolwiek? Czy może jedynie sprawiało, że jeszcze bardziej pragnął otoczyć ją opieką i uczuciami?
      – Zaopiekuję się tobą – powtarza łagodnie, z czułością.
      Delikatnie obejmuje jej nagie ciało i zanurza dłoń w krótkich włosach.
      – Wciąż dostrzegam w tobie moją Lianę – odpowiada w końcu cicho, niemal szepcząc słowa wprost w jej usta – Nie wiem czego oczekiwałaś, ale odkrywając przede mną swoje blizny sprawiłaś tylko, że jeszcze bardziej pragnę się tobą zaopiekować i zadbać o ciebie – wyznaje.
      Przez chwilę zastanawia się jak właściwie przekonać ją, że nie jest w stanie czuć do niej odrazy z powodu jej blizn czy cierpienia. Waha się jeszcze chwilę, po czym delikatnie wypuszcza ją z objęć i sięga do jej rąk. Ujmuje jej nadgarstki i ostrożnie odsuwa od siebie. Przygryza lekko wargi czując opór przed tym, co chce zrobić. Wie jednak, że jest to potrzebne; że skoro Liana była gotowa odkryć się przed nim ze swoją przeszłością, on także powinien to zrobić.
      Ostrożnie i nieco niezręcznie zdejmuje koszulkę czując nieprzyjemne nerwowe napięcie.
      Sięga do jej dłoni i kieruje ją do blizny na swoim sercu.
      – Ta jedyna jest moja… – mówi nie patrząc Lianie w oczy, skupiając się wyłącznie na ich dłoniach. – Ją znasz najlepiej, w końcu sama mnie opatrywałaś.
      Przesuwa jej dłoń niżej, na jeden ze swoich boków. Dociska jej palce do swoich żeber i paru zgrubień na kościach.
      – To już nie moje… Te po złamaniach, a tu… – dociska jej palec do jednego z żeber. – Noż zatrzymał się na kości.
      Przesuwa jej palce niżej, tuż pod linię żeber do małej blizny podobnej do tej, którą ona miała na brzuchu.
      – Po pchnięciu nożem. Pamiątka po polowaniach na czarownice. Jak widać średniowiecze było do siebie podobne nawet na dwóch krańcach świata…
      Ujmuje jej drugą rękę i zanurza ją w swoich włosach.
      – Wiem, że miał kiedyś długie włosy. Zanim mu je ścięli, by go upokorzyć. A potem próbowali go zabić. To dlatego wywołał demona. – Su-Jin mówi spokojnie i chłodno, starając się dystansować od tych wydarzeń. – Czasem mam ochotę ściąć je w jakiś ciekawy sposób, ale wiem, że już nigdy nie odrosną.
      Puszcza jej ręce i przejeżdża palcem po pionowej bliźnie na nadgarstku.
      – A to… Prezent od ducha. Chciał sprawdzić czy jest w stanie zmusić tego człowieka do zrobienia sobie krzywdy. I przy okazji jeszcze bardziej go tym upokorzyć.
      Dopiero teraz zmusza się, by podnieść wzrok na Lianę; by spojrzeć w jej drobną twarzyczkę i zmierzyć się z jej spojrzeniem.
      – Powiedz mi Liana… Czy to, że moje ciało ma swoją przeszłość, swoje blizny i wspomnienia bólu sprawia, że jestem dla ciebie obrzydliwy? Czy teraz zaczniesz się mnie brzydzić? – pyta wprost.

      Han-gyeol

      Usuń
  12. Uśmiecha się tylko słysząc jak Liana nazywa go idiotą. Może miała rację, może rzeczywiście był idiotą chcąc patrzeć na nią w ten, a nie inny sposób. Ale wcale nie chciał tego zmieniać.
    Przez chwilę Su-Jin przygląda się jej dłoni, temu jak jej palec wędruje po jego bliźnie na sercu dotykając jej delikatnie i niemal z czułością. Też lubił tą bliznę i emocje z jakimi się wiązała. Choć mógł przyznać Lianie rację, w jakiś sposób też nienawidził tej blizny, tych wspomnień, uczucia upokorzenia i całkowitej zależności… Nawet jeśli warto było przez to przejść, to wciąż było to bolesne. Czy teraz byłoby inaczej? Czy umiałby przyjąć jej pomoc bez tych wszystkich uczuć?
    – Nie martw się, nie umrę… Naprawię to – opowiada łagodnie. – Potrzebuję trochę czasu, ale moje serce będzie jak nowe. Ciało zresztą też…
    W jakiś sposób pociesza go ta myśl, perspektywa, że gdy proces pewnej wewnętrznej przemiany dobiegnie końca znikną zarówno stare rany, jak i blizny z przeszłości. Choć gdyby miał wybór pewnie chętnie zachowałby tą jedną jedyną bliznę na sercu.
    Kolejne pytanie Liany wzbudza w nim o wiele większe poczucie dyskomfortu. Mimo wszystko Han-gyeol zdaje sobie sprawę, że skoro już się przed nią otworzył, skoro pokazał jej to wszystko, to nie może teraz się wycofać i pozostawić ją bez odpowiedzi.
    – Takie były wtedy czasy. Urodził się u schyłku innej epoki, która mimo swoich wewnętrznych problemów i konfliktów, wciąż pozostawała pod silnym wpływem buddyzmu. A buddyzm akceptował odmienność, nie narzucał tego jak należy żyć. Kiedy to się skończyło i powstał Joseon z jednej strony wszystko nagle stało się wspaniale zorganizowane i lepiej funkcjonujące. Tylko przyszedł neokonfucjanizm, który można porównać do tutejszego chrześcijaństwa. Czarownicy, szamani, mnisi buddyjscy, kobiety, a nawet artyści… oni wszyscy byli dla nowej ideologii tym co złe, nieczyste i stanowiące zagrożenie dla idealnego porządku społecznego. Tacy ludzie jak on stracili swoje prawa, ich status społeczny był porównywalny ze statusem niewolników, nie było konsekwencji za skrzywdzenie szamana. Wiem, że chcieli go wtedy zabić, ale nie wiem za co. Domyślam się, że musiał albo zrobić coś, co nie spodobało się ludziom, albo odmówił wykonania czyjegoś polecenia. Bo dość zabawne było to, że przy całej nienawiści i pogardzie dla szamanów, wielu ludzi wciąż domagało się ich usług. A on był zdolnym uzdrowicielem, dzisiaj pewnie nazwalibyśmy go wręcz lekarzem. Wyobraź to sobie, lekarz opętany przez duchy… to nie mogło się dobrze skończyć. – Su-Jin uśmiecha się nieco nerwowo. Nie lubi o tym mówić, nie lubi zagłębiać się w przeszłość ani swojego ciała, ani swojego ducha.
    Przełamuje się i w końcu zerka w stronę jej twarzy.
    – Nie, zwykle odcinam się od tych myśli i wspomnień. Czuję się bardziej jakbym oglądał cudze życie swoimi oczami. To dziwne i nieco niekomfortowe, dlatego staram się nie dopuszczać do tego. Ale teraz, kiedy powiedziałaś o tym co przeszłaś… – delikatnie dotyka dłonią blizny pod jej piersiami – Poczułem coś. Poczułem, że wiem co przechodziłaś i co czułaś, jaki ból musiałaś znosić. Nigdy tego nie doświadczyłem, ale czułem jakbym doświadczył.
    Milczy przez chwilę czując jej dłonie dotykające krzywo obciętych kosmyków, po czym po chwili wahania dodaje:
    – Te włosy… W mojej kulturze to było bardzo ważne. Włosy były nawet ważniejsze dla mężczyzn niż dla kobiet. Ścięcie włosów kobiecie było po prostu karą, na przykład za niewierność lub sposobem poniżenia jej. Ale ścięcie włosów mężczyźnie było upokorzeniem dla całej jego rodziny. Uderzało w rodziców, bo ciało było darem od nich, uderzało w żonę, bo było poniżeniem jej męża, i w dzieci, bo było hańbą dla ich rodzica. Takich mężczyzn traktowano potem jak margines społeczeństwa, w końcu musieli sobie zasłużyć na taką hańbę... To był bardzo symboliczny gest, do tego stopnia, że kiedy Japonia podbiła Koreę, ścięto włosy cesarzowi, a potem okupanci zaczęli masowo robić to wszystkim obywatelom. Podobno jeszcze w latach 70. XX wieku w Korei policja potrafiła ścinać włosy za karę. – Mówi, czując, że powinien jej to wyjaśnić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Chciałbym je ściąć, po swojemu, tak jak mi się podoba… Tylko to trudne. Wiem, że czasy się zmieniły, że raczej nigdy nie wrócę już do Korei, ale sam nie wiem Liana… – pozwala sobie na tą chwilę słabości i niepewności. Wie, że Liana miała rację, to było jego ciało, jego życie, mógł robić co chce i wyglądać jak chce. Przez większość życia się tym nie przejmował, jako wampir lubił szokować, lubił swój wizerunek i niepokój jaki wzbudzał u ludzi przecząc wszelkim możliwym normom i standardom, ale potem… gdy zaczął żyć w społeczeństwie. Chyba wpłynęło to na niego o wiele mocniej niż tego chciał i nigdy w pełni nie uwolnił się od pewnych wykrzywionych sposobów patrzenia na siebie. O wiele łatwiej było mu żyć w świecie bez luster i bez zastanawiania się nad tym. Może powinien jednak coś zrobić?
      Patrzy na Lianę i uśmiecha się miękko czując jak ta ujmuje jego twarz w dłonie i zapewnia, że nie był dla niej obrzydliwy.
      – Skoro tak… – odpowiada wprost w jej usta – To czemu ty miałabyś być obrzydliwa dla mnie? Czemu miałyby brzydzić mnie twoje blizny? – pyta, wykorzystując jej własne słowa przeciwko niej. – Dlaczego sądzisz, że dla mnie nie możesz być piękna? A skoro tak… może też po prostu jesteś idiotką? – uśmiecha się złośliwie. Mimo wszystko ma nadzieję, że to wszystko dało jej coś do myślenia; że całe to obnażenie własnych blizn dało jej do myślenia.
      Su-Jin czuje nieprzyjemny dreszcz, gdy Liana sięga ustami do jego nadgarstka i całuje jego bliznę. Zaraz potem jej miękkie, gorące wargi wędrują dalej po jego ręku i ramieniu przyprawiając go o gęsią skórkę. Czuje jak serce bije mu szybciej z powodu jej dotyku i pocałunków. Nikt nigdy nie dotykał go w ten sposób, nie był tak blisko.
      – Tak, wiem… – odpowiada cicho. Przygląda się Lianie, jej pięknej twarzyczce i ustom, które teraz obdarzają czułą pieszczotą bliznę na jego sercu. Ten gest go porusza, wydaje się piękny i tak intymny. Piękne uczucie jednak mija, gdy jej pocałunki schodzą niżej; gdy sięgają blizn odziedziczonych po ciele. Han-gyeol odruchowo zaciska dłonie, wbijając mocno paznokcie w skórę. Czuje się nieswojo, niekomfortowo, zupełnie jakby słodkie i miękkie usta Liany całowały teraz nie jego, a tego człowieka… Nie chce myśleć w ten sposób, woli wierzyć jej słowom, ale i tak nie potrafi pozbyć się z serca tego nieprzyjemnego uczucia.
      Przenosi wzrok na Lianę, która klęczy teraz między jego nogami. Czuje jej dłonie na swoich udach i przez chwilę to wszystko wydaje mu się dość dziwne i niekomfortowe. Zaraz jednak łapie spojrzenie jej pięknych oczu, dostrzega jej jeszcze piękniejszy uśmiech, a wszystkie niemiłe uczucia powoli mijają, pozwalając mu się rozluźnić.
      Sięga dłonią do jej twarzy, znów dotykając jej policzka i zahaczając opuszkiem palca o kącik ust. Przez chwilę ma chęć się odgryźć, powiedzieć, że wcale jej nie ufał, zapewnić ją, że skoro ujarzmił już jednego demona, to i z nią sobie poradzi. Nie mówi jednak nic, czuje jedynie wzruszenie jej słowami, jej obietnicą i tym, co właśnie mówiła. O nim, i o jego ciele… O tym, że to on był dla niej ważny, tylko on.
      – Dziękuję ci… – mówi cicho.
      Jej wyznanie brzmi jak coś poważnego; jak coś więcej niż kiedykolwiek oczekiwał od niej usłyszeć.
      Ostrożnie zsuwa się z kanapy na podłogę i klęka obok niej. Delikatnie ujmuje jej podbródek i składa na jej ustach pełen czułości i oddania pocałunek, którym chce wyrazić całą swoją wdzięczność za to co powiedziała, a zwłaszcza za to, że widziała w tym wszystkim jego. Jego, a nie ciało, nie ducha…
      – Liana? – odzywa się w końcu, gdy odsuwa się odrobinę od jej ust. – Czy ja ci się podobam? Tak fizycznie… estetycznie? – pyta nagle. Ze wszystkich pytań i słów, które chciał powiedzieć, to jedno wydawało mu się najmniej istotne. A jednak nie potrafił się powstrzymać. Po tym wszystkim co powiedziała, po tym jak przełamał się by pokazać jej swoje blizny i opowiedzieć o przeszłości ciała, czuje, że potrzebuje poruszyć ten temat, nawet jeśli wydaje mu się to głupie.

      Han-gyeol

      Usuń
  13. – Tak, pewnie tak… – przytakuje cicho. Wie, że Liana miała rację. W końcu zawsze walczył o własną tożsamość i niezależność od ducha i ciała, chcąc być przede wszystkim sobą. A jednak, mimo tych starań w pewnych kwestiach wciąż tkwił w miejscu i nie potrafił ruszyć dalej. Jak z tymi włosami i generalnie wyglądem. Ma wrażenie, że utknął gdzieś pomiędzy epokami, starając się zachować dawny styl, który w tych czasach i tym miejscu już nikogo nie szokował, jak i dostosować do nowych czasów starając się nie wyróżniać, albo po prostu ignorować tą kwestię. Może powinien coś zrobić? Coś zmienić, poczuć się bardziej sobą…
    Uśmiecha się tylko słysząc jej dalsze słowa.
    – Kolejny etap życia… Z tobą? – pyta nieco zaczepnie – Może powinniśmy mieć nowy, wspólny album ze zdjęciami? Pierwsze zdjęcie już nawet mamy… – mówi, wspominając fotografię z Rzymu.
    Su-Jin zastanawia się jeszcze przez chwilę nim w duchu podejmuje decyzję. Zrobi to. Zrobi w końcu coś z sobą, swoim wizerunkiem i włosami, coś by poczuć się bardziej sobą, by oderwać się od przeszłości związanej z duchem i ciałem. Kiedy tylko to wszystko się skończy, kiedy pozbędą się już Earla zacznie wszystko od zmiany w samym sobie.
    Przez chwilę znów Han-gyeol zatapia się całkiem w pocałunku, w cudownej czułości z jaką Liana odpowiada na jego potrzebę i wdzięczność za wszystko co powiedziała. Czuje jej oddech, który przyjemnie łaskocze jego skórę, i słodką bliskość jej gorącego ciała. Ma chęć przytulić ją, objąć jej nagie ciało i poczuć jej gorącą skórę tuż przy swojej odsłoniętej skórze, ale trochę obawia się tego kroku, czując się nie dość pewnie będąc w połowie odkrytym.
    Nie odpowiada na jej pytanie, nie wiedząc czy naprawdę była ciekawa jego opinii, czy po prostu było to jedynie pytanie retoryczne. Gdy w końcu słyszy jej słowa, Han-gyeol nie potrafi powstrzymać krótkiego, pełnego rozbawienia prychnięcia na jej obiektywne stwierdzenie. Mimo wszystko przyjmuje jej słowa i każdy pełen pieszczot gest, którym go obdarowywała. Chłonie dotyk jej delikatnych opuszków palców wędrujących po jego twarzy, jak i zębów, gdy lekko przygryza jego wargę.
    Uśmiecha się z rozbawieniem, gdy Liana nazywa go estetycznym. Doskonale zdaje sobie sprawę, do czego próbowała nawiązywać.
    – Czyli od początku byłem w twoim typie? – odgryza się, także nawiązując do tej samej rozmowy.
    Lekki dreszcz przebiega po jego karku, gdy czuje język demonicy na swoim policzku i żuchwie. Ma chęć odpowiedzieć jej na to, dotknąć językiem jej języka inicjując tą nową, jakże przyjemną zabawę, którą Liana pokazała mu dziś rano. Powstrzymuje się jednak nie chcąc jej rozpraszać, a wysłuchać do końca.
    – To nie do końca tak… – mówi z rozbawieniem – Dostrzegałem w tobie piękno. Po prostu to było czysto estetyczne piękno, a to nie miało dla mnie większego znaczenia. Gdybym nie miał z tobą o czym rozmawiać to równie dobrze mógłbym spędzić popołudnie patrząc na piękny obraz, z którym także nie miałbym szansy na ciekawą rozmowę.
    Wtrąca to wszystko czując, że to ważne. Teraz gdy rozumiał jej problemy, jej pragnienie bycia idealną i dopatrywanie się brzydoty w sobie i swoim ciele, nie chciał by jego podejście w jakikolwiek sposób utwierdzało ją w przekonaniu, że nie uważał jej za piękną. Albo, że dopiero teraz zaczął ją za taką uważać, bo coś do niej poczuł.
    – Aż do wczoraj wydawało mi się, że perfekcyjnie rozumiem swoją seksualność – mruczy w odpowiedzi, nieco buntując się przeciwko jej słowom.
    Przymyka na chwilę oczy pozwalając sobie skupić się o wiele bardziej na jej pocałunkach i dotyku jej ust. Na cudownej bliskości, która w zadziwiający sposób przynosi mu teraz ciepło i spokój.
    – Masz mnie? – mówi cicho – Jesteś pewna, że mnie masz? Z tego co sobie przypominam oddałem ci tylko moje serce… Powinnaś jeszcze zdobyć moją duszę, żeby móc mówić, że mnie masz – uśmiecha się prowokacyjnie, choć zdaje sobie sprawę, że Liana tego nie widzi, zbyt zajęta obdarowywaniem go kolejnymi pieszczotami.
    Zaraz jednak jej kolejne słowa nieco burzą przyjemność, w której Su-Jin powoli zanurzał swój umysł pozwalając sobie cieszyć się tą chwilą bliskości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Co? O czym ty mówisz? – pyta, kompletnie nie rozumiejąc jej dziwacznej uwagi. Jeszcze uwaga o bezlitosnym ujeżdżaniu wydaje mu się dość jasna, ale ta o małym chłopczyku? To wydaje mu się kompletnie dziwaczne i bez sensu. – To raczej nie brzmi jak komplement – dodaje, czując się w tej chwili zarówno dość rozbawiony całą sytuacją i jej słowami, jak i dość niezręcznie z tymi… dziwnymi słowami.
      Odsuwa się nieznacznie i chwyta jej podbródek.
      – Czyli, mając taki wybór i mogąc mieć dosłownie każdego, byłaś mną zainteresowana… – zmienia temat. Przygląda się jej uroczej twarzyczce, jej pięknym pełnym ustom i delikatnym rysom twarzy, miękkiej nieskazitelnej skórze i cudownym szmaragdowym oczom, otulonym kotarą długich rzęs.
      – Musiałaś bardzo wziąć do siebie mój brak zainteresowania, albo być bardzo zdesperowana – stwierdza z rozbawieniem.
      Przez chwilę czuje się dziwnie z tą myślą. Z tym, że mógł być dla niej atrakcyjny i pociągać ją już wcześniej. Że w ogóle ktoś taki jak ona mógł się nim interesować pod kątem czysto fizycznym i uważać go za atrakcyjnego. A teraz, gdy nieświadomy tego wszystkiego, dawał jej możliwość przekraczania pewnych granic, Liana wcale nie korzystała z okazji. Rozumie powagę tych słów i kryjących się za nimi emocji. Milczy przez chwilę i po prostu jest blisko niej…
      – Myślałem, że zacząłem cię pociągać dopiero kiedy bliżej mnie poznałaś i przestałaś uważać za dupka – dodaje poważniej i szczerze – Pewnie też za dużo przypisywałem temu, że jesteś sukkubem lub po prostu inaczej wyrażasz emocje.
      Uśmiecha się, czując, że będzie musiał lepiej poznać jej naturę; naturę jej gatunku; by móc lepiej zrozumieć ją i jej potrzeby. A także, przede wszystkim, by przestać ulegać błędnym założeniom na jej temat.

      Han-gyeol

      Usuń
  14. Przez chwilę zastanawia się nad jej pytaniem. Czy teraz jej uroda miała jakiekolwiek znaczenie? Nie jest pewien jak powinien to wyjaśnić, by Liana dobrze zrozumiała co miał na myśli.
    – I tak i nie… – mówi w końcu – Podobasz mi się, jesteś prześliczna i bardzo wpisujesz się w to, co osobiście uważam za piękne i estetyczne. Ale to, że jesteś piękna nie ma wpływu na moje uczucia do ciebie. Byłabyś dla mnie tak samo ważna i bliska niezależnie od tego jak byś wyglądała. Gdybyś z jakiegoś powodu straciła urodę, lub gdybyś pod iluzją piękna skrywała najbardziej upiorną, demoniczną postać, nadal czułbym do ciebie to samo i nic by się nie zmieniło – uśmiecha się do niej łagodnie, z pewną czułością.
    Zaraz jednak uśmiech znika z jego twarzy. Choć zdaje sobie sprawę, że to tylko żarty i zaczepki, które normalnie chętnie by podjął, na które powinien odpowiedzieć jej kolejną groźbą… to z jakiegoś powodu nie potrafi. Su-Jin czuje jedynie ucisk w gardle, gdy Liana z taką lekkością i beztroską mówi o czymś, czego rzeczywiście się obawia.
    – Obawiam się – odpowiada. Ucieka wzrokiem gdzieś w bok, czując, że nie ma ochoty podejmować wyzwania ani się z nią droczyć. Nie teraz, ani nie na ten temat, który w tej chwili wydaje mu się zbyt poważny i emocjonalny.
    Stara się o tym nie myśleć, zmusza się nawet do uśmiechu w odpowiedzi na jej kolejną uwagę. Powoli czuje, że siedząc tu obok Liany i rozmawiając tak swobodnie na poważne tematy, zaczyna docierać do niego całą powaga wszystkiego co wydarzyło się od rana aż do teraz. Wszystkie wątpliwości, obawy i lęki, które spychał gdzieś na bok; które odrzucał, nie chcąc o nich myśleć; wracały teraz ze zdwojoną siłą boleśnie uświadamiając mu jego własną naiwność i krótkowzroczność.
    Naprawdę uważał, że mógł ją mieć dla siebie? Że mogłoby ich łączyć coś więcej? Że nie znudzi się, nie znajdzie sobie kogoś o wiele lepszego, kto mógłby zaoferować jej więcej? Więcej niż tylko przyjaźń i uczucia?
    Han-gyeol podnosi wzrok i patrzy prosto w oczy Liany, gdy ta po raz kolejny przysięga mu, że go zabije jeśli postanowi ją zostawić. I choć powinien powiedzieć jej teraz to samo, zapewnić, że on również gotów był ją zabić niż pozwolić jej odejść, to nie mówi nic. Po prostu przyjmuje jej słowa i spojrzenie z powagą i w milczeniu. Chwyta się tych słów, tej groźby, i powtarza sobie, że Liana nie mówiłaby tego, gdyby miał być dla niej jedynie epizodem czy chwilową zabawą.
    Znów zmusza się do uśmiechu, gdy Liana siada obok.
    – Wybacz, to dla mnie nowość… – zaczyna ostrożnie. I choć jej uwaga powinna go rozbawić, sprawia, że czuje się tylko gorzej. Jeszcze bardziej nieswojo. Jeszcze bardziej niepewnie. Jakby tracił właśnie całkowicie grunt pod nogami.
    Na dodatek wszystkie jej miłe słowa, w których mówiła o tym, że jej się podoba i co w nim lubi, zamiast dodać mu nieco pewności, przynoszą wręcz odwrotny skutek. Nagle to wszystko wydaje mu się abstrakcyjne i nierzeczywiste. Zupełnie nieprawdziwe, przypominające jedynie urocze kłamstwa. W końcu miała rację, mogła mieć każdego. Po co miała zwracać uwagę akurat na niego?
    – Wiem, to miał być tylko żart – odpowiada nieco nerwowo – A to co powiedziałem potem, już na poważnie. Chodziło mi po prostu o to, że ty zawsze wyrażasz emocje bardzo ekspresyjnie, a ja raczej wolę dusić je w sobie. Czasem jest to dla mnie dziwne i obce, ale fascynujące. Nie miałem nic złego na myśli.
    Znów uśmiecha się nerwowo, z trudem zmuszając się, by nie uciec wzrokiem, gdy Liana wspomina o swoich fantazjach. Wie, że to także powinien uznać za komplement, ale to też wydaje mu się zbyt nierealne. Su-Jin czuje, że znów dopadają go wszystkie obawy i dręczące myśli, bolesne podszepty, że przecież poza swoimi uczuciami nie miał jej nic do zaoferowania. Nie był przystojny, ani atrakcyjny na tyle, by pojawiać się w jej fantazjach.
    Odrywa się od tych myśli słysząc jej kolejne, tym razem już ostrzejsze słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzdycha ciężko, gdy znów powraca temat wampirzycy ze zdjęcia. Kolejne insynuacje Liany jeszcze bardziej uderzają w czuły punkt, sprawiają, że wampir czuje potrzebę by się wycofać.
      Co w ogóle sobie myślał? Że uniknie tego tematu? Że może tak po prostu całować ją i dotykać i liczyć, że wszystko ułoży się samo?
      – Liana, daj już spokój z tą wampirzycą – odzywa się w końcu, chwytając najprostszego z tematów. – Nie okłamywałem cię. Zresztą, bycie aseksualnym nie oznacza bycia impotentem. Brałem pod uwagę perspektywę uprawiania seksu tylko ze względu na partnerkę… – przyznaje, czując się dość głupio i niezręcznie mówiąc o tym.
      – I podniecasz mnie Liana… Nie tylko wczoraj. Dzisiaj w gabinecie i nawet teraz, przed chwilą myślałem o tym co chciałbym zrobić lub spróbować. Po prostu to wszystko jest dla mnie nowe… – mówi. Obserwuje jak demonica w złości zbiera rzucone na podłogę majtki i koszulkę i ubiera się. Sam w tej chwili ma chęć wstać i sięgnąć po koszulkę. Siedzi jednak dalej na podłodze, opierając się plecami o kanapę i czuje, że jest zbyt spięty by zrobić cokolwiek.
      – Dosłownie nowe. Skończ proszę wypominać mi zdjęcie z wampirzycą czy pójście na parę randek polegających na rozmowie o niczym… Dzisiaj pierwszy raz w życiu się całowałem. Jesteś dla mnie pierwszą… – powoli zaczyna plątać się w tym wszystkim – Ja… pierwszy raz czuję do kogoś coś, co sprawia, że dotyk jest dla mnie przyjemny, że chcę czegoś więcej… I tak Liana, możesz siedzieć tu nago albo w wyciągniętym swetrze! – czuje nagły przypływ frustracji. – Bo pociąga mnie twój dotyk, uczucia które nas łączą, sposób w jaki mnie całujesz! Jak ma podniecać mnie seks czy coś co jest dla mnie całkowicie obce? – pyta ze złością. Czuje, że jego napięte mięśnie zaczynają delikatnie drżeć z nerwów.
      Zdaje sobie sprawę, że ten wybuch może kosztować go wiele; że w oczach Liany może być teraz jeszcze bardziej żałosny i pokręcony niż do tej pory uważała. Jeszcze bardziej zdaje sobie sprawę, że to właśnie mógł być koniec całej tej trwającej aż jeden dzień relacji. Demon seksu i kilkusetletni prawiczek, żałosne połączenie.
      Znajduje w sobie dość siły, by ruszyć się z miejsca i sięgnąć po leżącą na kanapie koszulkę.
      – Skoro już wiesz co ze mną nie tak, to chyba możemy uznać całą dzisiejszą sytuację za pomyłkę, w końcu jak sama mówiłaś, zdarza się – mówi szybko, starając się jak najbardziej ukryć emocje i zachować pozory panowania nad sytuacją. Byle tylko wycofać się, wyjść, przerwać tą rozmowę; byle tylko nie musieć znosić upokorzenia ze strony Liany.

      Han-gyeol

      Usuń
  15. – Raczej byłoby to bardzo niekomfortowe – stwierdza, po czym pośpiesznie i zbyt nerwowo ubiera się w koszulkę.
    Nie ma ochoty o tym rozmawiać, ani wysłuchiwać jej uwag. Tym bardziej, że miała rację, znów praktycznie kłócili się o głupotę, o jakieś nieistotne słowa. Dalej mogło być już tylko gorzej.
    Jak na złość znów słyszy pełen pogardy głos swojego ducha.
    Gdybyś oddał mi nad sobą kontrolę nie miałbyś teraz problemu. Ja wiem, co robić mając z nagą kobietą i potrafię zaspokoić sukkuba.
    Su-Jin ze złością wkłada całą swoją energię w to, by uciszyć irytujące podszepty demona, odciąć się od niego, jak i odciąć jego od wszystkich swoich myśli i wspomnień. Skupia się na tym tak bardzo, że przestaje kontrolować swoje emocje. Jego mięśnie drżą z nerwów, a on sam nie potrafi zapanować nad ogarniającym go uczuciem lęku.
    – Skoro fakt, że mnie pociągasz mógł być tylko fizjologiczną pomyłką, to może to wszystko było pomyłką? Sama mówiłaś dziś rano, brakuje ci seksu, więc może fakt, że mnie chcesz to też tylko fizjologiczna pomyłka… – mówi nerwowo, nawet nie patrząc w jej kierunku.
    Chce jak najszybciej wyjść, wyminąć Lianę i zaszyć się gdzieś… w swoim pokoju, gabinecie, albo po prostu wyjść z domu. Byle tylko móc być teraz samemu, by jakoś to wszystko przemyśleć.
    Liana nie daje mu jednak wyboru. Czuje jak używa swoich mocy, by pchnąć go na kanapę. Niewidzialna siła krępuje jego ciało. Czuje jak jego mięśnie drżą z napięcia, już nie tylko z powodu stresu i emocji, ale także wysiłku, gdy usiłuje walczyć z trzymającą go w swoim uścisku demoniczną siłą.
    Zmusza się, by spojrzeć Lianie w oczy, gdy ta zbliża się do niego. Konfrontuje się z nim. Jej pytanie sprawia, że Han-gyeol zaciska mocniej zęby, czując niemal ból w żuchwie.
    Chce jej odpowiedzieć, ale ona robi to za niego.
    Jej drobne palce zaciskają się mocno na jego szyi, a jej oczy z uwagą śledzą każdą jego reakcję.
    Nie rozumie jej. Czuje, że to wszystko nie miało sensu… Gdyby Liana była podobna do niego pewnie nie obawiałby się, ani nie wstydził jej o tym powiedzieć, bo seks nie byłby czymś ważnym. Ale dla niej przecież był istotną częścią jej życia, przyjemnością, o której wiele razy wspominała. Jak teraz mogła mówić, że jego całkowity brak doświadczenia jej nie przeszkadzał? Jak wyobrażała sobie ich relację? Skoro nie potrafiłby zaspokoić jej potrzeb, pewnie musiałaby szukać tego u innych… Czy byliby szczęśliwi?
    Czuje jeden wielki, wewnętrzny, chaos. Patrzy na Lianę, gdy ta robi z nim to samo, co jeszcze on robił z nią chwilę wcześniej. Powoli i zdecydowanie zagarnia go dla siebie, powtarza mu, że był tylko jej. W jakiś niezrozumiały sposób chce, by tak właśnie było. Chce być jej, chce należeć do niej i poddać się każdemu z jej słów, akceptując, że miała rację. Wybrała go, oswoiła… Zagarnęła w pełni dla siebie… Sprawiła, że coś poczuł; że ofiarował jej serce i uczucia; że otworzył się na nią; że pozwolił jej pierwszej na dotyk i bliskość; że to właśnie jej usta całował jako jedyne i to jej usta jako jedyne całowały go w sposób, w jaki nie robił tego nikt. I w jaki nie chce, by ktokolwiek inny go dotykał lub całował. Tylko Liana. Był tylko jej…
    Każde jej kolejne słowo jest jak lodowaty dreszcz, który przebiega jego ciało, przeszywa jego serce, które drży niespokojnie i nienaturalnie. Stara się zaprzeczyć kręcąc nieznacznie głową. Miała rację, nie miał pojęcia jakie to uczucie. Nie miał nawet pojęcia jak powinien odbierać jej słowa i te intymne wyznania.
    Przestaje walczyć i rozluźnia nieco zmęczone mięśnie, czując jak Liana dociska go mocniej do kanapy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy zadaje kolejne pytania, w końcu zbiera siły, by jej odpowiedzieć, by w końcu jakoś zareagować.
      – Nie rozumiem dlaczego… – przyznaje w końcu. – Dlaczego mnie chcesz, Liana?
      Czuje jej usta na swoim policzku. Słodki pocałunek i dotyk jej miękkich warg. W jakiś sposób fakt, że wciąż chciała go całować sprawia, że jego serce drży ze wzruszenia, a gardło zaciska się mocniej. Zaraz potem jej kolejne słowa sprawiają, że przez chwilę Su-Jin ma wrażenie jakby cały świat całkowicie zawirował, a serce zaczyna bić jak oszalałe. Naprawdę chciała się z nim kochać? Chciała czegoś więcej niż zwykłego seksu, czegoś intymnego, bliskiego i pełnego uczuć?
      – Chciałbym tego… – przyznaje, po krótkiej chwili wahania. – Chciałbym się z tobą kochać Liana. Naprawdę… – wpatruje się w jej oczy. Stara się złapać głębszy oddech, zebrać jakoś myśli. – Tylko czy to nie będzie zbyt dużo dla ciebie? Chciałabyś zaangażować się w coś tak bardzo? Uprawiać seks z miłości? Pokochać mnie? Czy to nie byłoby zbyt dużo? Jeszcze dzisiaj rano przepraszałaś mnie za sytuację z nocy twierdząc, że potrzebujesz porządnego pieprzenia, a teraz… Sam już nie wiem czy mówiłaś to, bo nie chciałaś zniszczyć naszej relacji i od dawna cię pociągałem, czy może jednak w jakiś sposób całując cię wykorzystałem moment, w którym potrzebujesz bliskości, zarówno emocjonalnej jak i fizycznej. Nie wiem Liana… Nie wiem co jest prawdziwe. Nie chcę zmuszać cię do uczuć, nie chcę też wiązać z tobą uczuć nie wiedząc czy mogę liczyć na wzajemność. Boję się też tego, że nawet jeśli oboje się zaangażujemy i będziemy się ze sobą kochać, to okaże się dla ciebie rozczarowaniem i nie będę dość dobry. Co wtedy? Co jeśli znajdzie się ktoś lepszy, kto lepiej będzie potrafił zadbać o twoje potrzeby i da ci to, czego ja nie będę potrafił? Jak w ogóle wyobrażasz sobie naszą dalszą relację Liana? – zadaje kolejne pytania, w końcu pozwalając sobie przyznać się do wszystkich lęków i wątpliwości. W pewien sposób powiedzenie tego wszystkiego, przynosi mu ulgę i zdejmuje pewien ciężar z serca.

      Han-gyeol

      Usuń
  16. Uśmiecha się blado słysząc jej odpowiedź. W jakimś stopniu jej słowa przynoszą mu ulgę. Su-Jin czuje, że gdyby usłyszał zbyt wiele pięknych zapewnień i wyznań, te wydałyby mu się sztuczne, nierzeczywiste lub zwyczajnie fałszywe. Równie mocno obawiał się też brutalnej prawdy, że rzeczywiście był odpowiedzią na jej potrzeby, był przy niej w trudnym okresie i dał jej coś, czego potrzebowała.
    Tymczasem odpowiedź Liany była prosta i szczera, w pewien sposób wręcz bezradna, ale dla niego była w tej chwili idealną odpowiedzią, która rozwiewała znaczną część obaw. Może nawet przeżywali z Lianą dokładnie to samo? Może oboje byli w tym kompletnie zagubieni na swój własny sposób?
    Oddycha głębiej, z wyraźną ulgą, gdy demoniczna siła puszcza jego ciało. Mięśnie wciąż lekko drżą, po nadmiernym wysiłku, jak i z powodu szalejących emocji, ale w tej chwili Han-gyeol czuje, że nie ma nawet siły się tym przejmować. Patrzy na Lianę słuchając jej odpowiedzi na jedno z licznych pytań, po czym wzdycha cicho.
    – To zabawne, bo to co powiedziałem, czym tak cię rano zdenerwowałem, też powiedziałem, bo wydawało mi się, że chcesz to usłyszeć. Zwłaszcza po tym jak się zachowywałem, i jak dotykałem cię wtedy w nocy. Ale może ostatecznie… może tak jest lepiej? Może w końcu przestaniemy zastanawiać się nad tym co chcemy usłyszeć i zaczniemy mówić o tym, co naprawdę myślimy i czujemy? – dotyka jej palców, gdy te sięgają do jego policzka. Delikatnie przesuwa opuszkami po wierzchu jej dłoni, głaszcząc lekko jej miękką skórę.
    Czuje jak Liana znów siada na jego kolanach. Odruchowo, usadawia się wygodniej na kanapie i obejmuje ją w pasie, lekko przyciągając do siebie.
    – Wiem. Nie da się nikogo zmusić do miłości. Nie myślałem też o czymś takim… Nie zrobiłbym ci krzywdy – mówi cicho. – Bardziej myślałem o tym, że czułabyś presję, pewien rodzaj szantażu, że dam ci to czego chcesz, tylko jeśli ty dasz mi to czego ja chcę. O to mi chodziło, żebyś nie angażowała się wbrew sobie, bo tylko tak możesz mnie mieć, lub nie chcesz mnie stracić. Chciałbym… – zastanawia się przez chwilę nad tym, czego tak naprawdę w tej chwili chciał. Patrzy wprost w jej duże, zielone oczy, z których nie potrafi odczytać nic, co mogłoby mu pomóc. – Chciałbym, żeby wszystko co dzieje się między nami… żeby działo się naturalnie. Bez presji, bez przymusu czy obaw. Po prostu, żeby to wszystko było szczere i odwzajemnione. A jeśli któreś z nas nie będzie czuło się dobrze, czy komfortowo… to chcę, żebyśmy od razu sobie o tym powiedzieli. Myślisz, że może tak być? – pyta, obserwując ich splecione dłonie, smukłe palce Liany badające delikatnie jego dłoń.
    Jej pytanie znów sprawia, że Su-Jin czuje się nieswojo i niekomfortowo.
    – Bo nie nadaję się na kochanka? Bo nigdy nie byłem z żadną kobietą poza tobą? Bo wbrew pozorom pierwszy raz wcale nie jest romantyczny, tylko cholernie krępujący? To próbowałem ci powiedzieć dzisiaj rano kiedy twierdziłem, że nie będziesz ze mną szczęśliwa. Mogę dać ci moje uczucia, mogę się tobą zaopiekować i być dla ciebie najbliższą osobą. Ale nie będę twoim kochankiem, który zadba o twoje fizyczne potrzeby. Sama przecież dostrzegłaś, że w kwestiach damsko-męskich jestem do niczego… – mówi, choć ciężko jest mu rozmawiać na te tematy. Wciąż w jakiś sposób wydaje mu się to strasznie żałosne. Patrzy na Lianę, gdy ta odbija piłeczkę.
    – Nie biorę tego pod uwagę, – przyznaje szczerze – bo widzisz Liana, ty już teraz jesteś dla mnie wszystkim. Niczego więcej nie potrzebuję, nie boję się też przyszłości, bo każdy twój dotyk, nawet teraz, jest dla mnie wystarczający…
    Pozostawia delikatne muśnięcie na jej skroni, czując, że choćby chciał nie potrafi zdobyć się na więcej. Zamiast tego, pozwala Lianie wtulić się bardziej w niego. Zaciska palce na jej dłoni. Przesuwa ręką po jej plecach, przygarniając jej drobne ciało bardziej. Przymyka lekko oczy, gdy czuje jak jej policzek dotyka jego policzka, a jej oddech przyjemnie łaskocze jego skórę. Tak było dobrze… Zupełnie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutną ciszę, zakłócaną tylko dźwiękiem ich cichutkich oddechów i biciem ich serc, przerywa w końcu szept Liany. Su-Jin czuje jak każde z jej słów trafia mu wprost do serca; jak wzruszenie zaciska się na jego gardle, wbija pazury w zmęczone mięśnie i zmusza całe jego ciało do reakcji. Serce zaczyna bić szybciej. Dociska mocniej jej ciało do siebie, splata ze sobą palce ich dłoni i ściska jej rękę w czułym geście. Znów lgnie do niej, do dotyku jej ust, do jej oddechu, do jej serca.
      – Jesteś tego pewna skarbie? Naprawdę tego właśnie chcesz? – pyta, starając się zapanować nad emocjami i nutą nadziei w głosie. Jej prośba tak bardzo przypomina desperacką prośbę o to, by nauczył ją miłości. A jednak jest inna. Bardziej intymna, bardziej… osobista. – Wiesz, że nie będzie już odwrotu? – pyta, choć równie dobrze mógłby zapytać o to samego siebie. Już od dawna czuł, że była mu najbliższa, że mógłby ją pokochać, bo przecież już w pewnym sensie ją kochał. A teraz? Teraz chciał tego i bał się równie mocno.
      Uśmiecha się słysząc jej kolejne wyznanie. Ociera się ustami o jej twarz, o ciepły policzek i kącik ust, szukając z tęsknotą jej słodkich warg.
      – Ja też cię nienawidzę… – szepcze, ocierając się wargami o jej delikatną skórę, wdychając jej zapach – Nawet nie wiesz jak bardzo. Nienawidzę cię za to co do ciebie czuję, za to jak zniszczyłaś mi całe pozornie idealne życie i namieszałaś mi w głowie. Czasem miałbym ochotę cię rozszarpać i zjeść twoje serce, żeby w końcu się od ciebie uwolnić – odpowiada cicho, czując jakby jej wyznanie zdjęło z niego pewne hamulce, pozwalając przyznać się do skrywanych uczuć. – Jeśli jeszcze do tego wszystkiego złamiesz mi serce, to naprawdę cię rozszarpię…

      Han-gyeol

      Usuń
  17. – Mhmm, ja też – przyznaje, w odpowiedzi na słowa Liany, że to wszystko i tak działo się wbrew jej woli. Może w innych okolicznościach usłyszenie czegoś takiego od najbliższej osoby byłoby czymś bolesnym. Su-Jin jednak doskonale rozumie co miała na myśli. W końcu czuł to samo, pamiętał jak z uporem wmawiał sobie, że wcale mu nie zależy, że ta cholerna, irytująca kreatura nie jest dla niego ważna. – Nie chciałem przecież zaakceptować nawet naszej przyjaźni.
    Zastanawia się przez chwilę nad tym kiedy zaczął czuć coś więcej i nie potrafi tego określić. Ma wrażenie, że kiedy otworzył się na Lianę, kiedy wpuścił ją do swojego życia i zaangażował się emocjonalnie w relację, zaangażował się w nią całkowicie, nie widząc granic między przyjaźnią, rodzinną bliskością, a czymś więcej. Zupełnie jakby wszystkie te uczucia przenikały się i wynikały z siebie nawzajem, całkowicie zacierając granicę między poszczególnymi uczuciami.
    – Sam kazałem ci być egoistką… Lubię kiedy taka jesteś, kiedy bierzesz co chcesz albo wciągasz mnie w coś, o czym sam bym nie pomyślał – uśmiecha się z zadowoleniem.
    Zerka na nią, a jego uśmiech staje się bardziej zaczepny, podobnie jak spojrzenie, które jej posyła.
    – Widzisz Liana… Nadmierne filozofowanie, myślenie i paranoja, to właśnie prawdziwy ja. Obawiam się, że będziesz musiała to zaakceptować albo od czasu do czasu zmusić mnie, żebym przestał tyle myśleć i poddał się emocjom. Jak dzisiaj rano… Mówiłem ci, ten pocałunek to była najbardziej bezmyślna, impulsywna i egoistyczna rzecz na jaką sobie pozwoliłem od bardzo, bardzo dawna – przyznaje szczerze. Patrzy jej z powagą w oczy. – Ale postaram się mniej kontrolować i mniej zastanawiać. Obiecaj mi tylko, że nie będziesz się do mnie dopasowywać i w razie czego postawisz mi granicę, wtedy nie będę musiał tyle myśleć… – mówi, celowo prowokując ten temat, chcąc wciągnąć Lianę w pewien kompromis. – To mnie strasznie blokuje, wiesz? Przez tyle czasu w naszej relacji chciałaś poznać moje oczekiwania względem siebie. Nie chcę teraz wciąż zastanawiać się nad tym czy mój dotyk naprawdę ci się podoba, czy po prostu dopasowujesz się do mnie. Chcę wiedzieć, że mogę cię dotykać i całować bez ciągłych rozważań, bo dasz mi znać czy to co robię ci się podoba, czy nie… Chcę moją prawdziwą Lianę, a nie taką, stworzoną specjalnie dla mnie, której będzie podobać się wszystko co robię. Moją Lianę, która nie waha się rzucić mną o ścianę, kiedy zrobię coś głupiego – uśmiecha się prowokacyjnie i zaczepnie całuje jej usta, przygryzając lekko jej dolną wargę.
    Znów powraca spojrzeniem do jej szmaragdowych oczu. Ma nadzieję, że to wyjaśnienie do niej trafi; że ona także zdobędzie się na pewien wysiłek dla niego, tak jak on gotów był to zrobić dla niej.
    – To dobrze… – odpowiada z wyraźną ulgą – bo ja też tego nie chcę.
    Fakt, że nie chciała, by był jej kolejnym kochankiem uspokaja go, w jakiś sposób koi jedną z największych obaw o to, że był tylko jej chwilową zachcianką.
    – Dziękuję, doceniam to – odpowiada szczerze. I choć deklaracja Liany jest piękna, Han-gyeol czuje się z tym wszystkim źle i niekomfortowo. – Pierwszy raz żałuję, że nie przespałem się z kimś wcześniej – stwierdza z delikatną nutą rozgoryczenia w głosie – Czuję się źle z tym, że będziesz musiała znosić mój brak doświadczenia. Chciałbym żeby to inaczej wyglądało, żeby było ci ze mną dobrze i wyjątkowo… Pierwszy pocałunek też nie był taki jak powinien. Teraz żałuję, że nie pocałowałem cię podczas naszej iluzji Rzymu, kiedy miałem na to ochotę – wzdycha cicho. Teraz to była już przeszłość, nic nie dało się już zmienić. Może nie powinien podchodzić do tego aż tak poważnie, ale nie potrafi uciec od myśli, że taka relacja powinna być poważna i wyjątkowa, wszystko powinno być jak najbardziej idealne.
    Odrywa się jednak od tych przytłaczających myśli i uśmiecha delikatnie.
    – Mamy całą wieczność? – pyta, powtarzając jej słowa. – Podoba mi się ta perspektywa… – mruczy z zadowoleniem, przesuwając ustami po jej policzku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Nie wiem czy powinienem się z tego powodu cieszyć jako z komplementu, czy raczej martwić tym brakiem wyzwania… – mówi z rozbawieniem, po czym zaczepnie całuje kącik jej ust.
      – Uwierz mi Liana, nie mam pojęcia co robię i dokąd to wszystko zmierza – wyznaje szczerze. – Wiem tylko, że jesteś moja i zrobię wszystko, żebyś już zawsze była tylko moja. Chce twojego serca, twojej duszy i twojego ciała tylko dla siebie, na wieczność – mruczy cicho, wciąż błądząc wargami po jej ciepłej, aksamitnej skórze.
      Uśmiecha się tylko słysząc jej wyznanie.
      – Podobno zjadając czyjeś serce, można przejąć myśli, wspomnienia i uczucia tej osoby – odpowiada prowokująco. – Może to cię podnieca? Całkowicie odsłonięcie się przede mną, wpuszczenie mnie do zakamarków swojego umysłu? – szepcze, wciąż zaczepnie i prowokująco.
      Jego dłoń wkrada się pod materiał jej koszulki. Delikatnie przesuwa opuszkami palców po aksamitnie miękkim ciele Liany, aż jego palce trafiają na zmienioną skórę; na bliznę tuż pod jej piersiami. Dotyka jej z czułością, zupełnie jakby dotykał drogocennego, kruchego przedmiotu, czegoś wrażliwego i intymnego.
      Wdycha jej słodki oddech i zerka jej prosto w oczy.
      – Skoro podnieca cię ta wizja, wolę nie przyznawać się do tego. Jeszcze zechcesz celowo złamać mi serce – stwierdza przekornie. – Wolę by o wiele bardziej podniecała cię perspektywa przyszłości, w której jesteś moja…
      Uśmiecha się czując jej język. Nie pozostaje jej dłużny i przesuwa końcem języka po jej dolnej wardze, dotykając przy tym przez chwilę jej języka. Znów czuje lekki dreszcz z powodu dziwnego, zbyt intensywnego dotyku, ale podoba mu się to.
      – Mhmm – mruczy, niechętnie odrywając się od zabawy, na którą dopiero co się ośmielił – Sama to zaczęłaś. Nazwałaś moje przeżycia z wczorajszej nocy fizjologiczną pomyłką – odgryza się jej.
      Przez chwilę patrzy jej w oczy, po czym puszcza jej dłoń i chwyta jej podbródek.
      Sięga ustami do jej ust, po czym kąsa jej dolną wargę, rani jej miękkie usta swoimi kłami aż do krwi. Odsuwa się na chwilę, by spojrzeć na sączące się, z lekko opuchniętych ust, kropelki krwi. Przesuwa językiem po jej ustach smakując ukochaną słodycz. Swoją czekoladę z chilli, swoją ulubiona gorącą przyprawę z wanilią i kardamonem. Jego język rozsmarowuje szkarłatną ciecz po jej ustach, barwiąc je najpiękniejszym odcieniem krwistej czerwieni. A potem całuje jej zranione, lekko spuchnięte usta, rozkoszując się ich smakiem, wymieszanym ze słodkim smakiem demonicznej krwi.
      Delikatnie przesuwa palcami niżej. Z czułością dotyka blizny po nożu, po czym powoli przejeżdża opuszkami palców po jej brzuchu, po miejscach, które Earl ranił swoim nożem, wypisując na delikatnej skórze Liany swoje imię.
      Odrywa się w końcu od jej ust. Przez chwilę wpatruje się w piękną krwistą czerwień jej warg, po czym przenosi wzrok wyżej i chwyta piękne szmaragdowe spojrzenie.
      – Od jakiegoś czasu chciałem to zrobić… – wyznaje z uśmiechem – A skoro to cud, że jeszcze żyję, to musiałem wykorzystać okazję.

      Han-gyeol

      Usuń
  18. Su-Jin rozkoszuje się dotykiem jej ust na swojej twarzy, słodkim gestem wyrażającym jej pragnienie, którego sam do końca nie rozumie, ale mimo to czuje, że w pełni je podziela.
    – Wiem skarbie, wiem… – odpowiada cicho. Lgnie do niej, czuje jak jego skóra ociera się o jej wargi w szalonej potrzebie bycia blisko i doświadczania tego wszystkiego. Jakby była jego życiodajną wodą, jego powietrzem. – Przy tobie mogę być bardziej sobą – wyznaje.
    Uśmiecha się tylko. Wizja, którą roztacza przed nim Liana jest czymś, czego pragnął z całego serca. Nawet jeśli uświadomił sobie to pragnienie w pełni dopiero dzisiaj, ledwie kilka chwil temu, w szalonym wybuchu emocji. Chciał mieć ją dla siebie, całą, pod każdym możliwym względem. A skoro oboje pragnęli tego samego równie mocno, to czemu miałby się powstrzymywać przed całkowitym zawłaszczeniem dla siebie jej serca, duszy i ciała?
    Znów napotyka jej spojrzenie i wpatruje się z pewna czułością w intensywną zieleń jej oczu.
    – I właśnie takiej cię pragnę Liana, prawdziwej – mówi, równie miękko i łagodnie jak ona. – Ale to wszystko co dzieje się między nami jest dla mnie nowe i dziwne. Nie tak oczywiste, jak wszystko inne. Chcę wiedzieć, że wciąż będziesz moją prawdziwą Convallianą; że nie będziesz ze mną szczera we wszystkim.
    Delikatnie przesuwa kciukiem po jej policzku, aż do kącika ust, w pełnym czułości geście. Zaraz jednak czuje jak Liana chwyta jego palec w swoje zęby i gryzie mocno, pozostawiając wyraźne ślady na jego skórze. Przez chwilę Han-gyeol ma ochotę uśmiechnąć się z zadowoleniem, ale uśmiecha zamiera na jego wargach. Słucha z uwagą jej słów i choć nie do końca rozumie czemu to mówiła, jej zaborczość i wręcz władczość w głosie przyprawiają go o delikatny, elektryzujący dreszcz.
    – Skoro fakt, że jesteś dla mnie pierwsza… – zaczyna, po czym celowo dodaje – ...i jedyna, w jakiś sposób sprawia ci satysfakcję, to w porządku. Pod tym względem naprawdę należę tylko do ciebie – wyznaje wprost w jej usta, po czym odpowiada na jej delikatny, uroczy całus.
    Przytakuje jej kolejnym słowom Doskonale zdaje sobie sprawę, że był cholernym hipokrytą. W końcu, gdyby Liana powiedziała mu coś takiego, jak on jej, odpowiedziałby pewnie w identyczny sposób jak ona teraz. Że nie chce sztucznego, iluzorycznego ideału, a coś prawdziwego, coś co ma jakąś wartość. Dlaczego potrafił to dostrzegać u niej, a nie u siebie? Dlaczego musiał być takim hipokrytą? Dlaczego nie mógł wbić sobie do głowy, że skoro on w pełni ją akceptował, ona nie miałaby czuć dokładnie tego samego? Wzdycha cicho. Czuje, że nie rozumie czemu uparcie myślał o sobie w taki sposób i usiłuje podważać słowa Liany.
    W ciszy wtula się w nią. Bada ustami każdy skrawek jej twarzy, smakując jej skóry, wdychając słodki, odurzający zapach. Jego palce wciąż delikatnie i z czułością badają jej ciało pieszcząc zarówno jej idealną, aksamitną skórę, jak i tą zmienioną przez maleńkie ledwie zauważalne blizny.
    – Czy to jedna z twoich fantazji na mój temat? – pyta zaczepnie, dopiero teraz czując ciekawość odnośnie tego, o czym wspominała mu wcześniej, a czego nie chciał zauważyć będąc zbyt skupionym na własnym, wykrzywionym obrazie siebie i swoich uczuć.
    Pozwala sobie na krótkie i ciche prychnięcie, rozbawiony jej słowami.
    – To już chyba wyzwanie dla ciebie – odgryza się jej, choć ma wrażenie, że jeszcze pożałuje tych słów i prowokowania jej. Gdzieś w głębi serca Su-Jin doskonale zdaje sobie sprawę, jak niewiele trzeba było, by Liana doprowadziła go na skraj, by na chwilę odebrała mu kontrolę nad jego własnym ciałem. I choć wciąż jest to dla niego dziwne i niepokojące, czuje niewytłumaczalną chęć by znów tego doświadczyć, tym razem nie walcząc z sobą i swoimi myślami, a poddając się temu, co się działo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poddaje się także jej dotykowi. Palcom, które zanurzają się w jego włosach, w sposób, jaki uwielbiał. Słodkiemu pocałunkowi, czując jak jego płuca mimowolnie zaciągają się jej oddechem, wdychają jej słodkie westchnięcie. Wciąż czuje na karku gęsią skórkę z powodu jej cichego, uroczego jęku. Zaraz potem pojawia się także znajomy dreszcz, gdy jej palce dotykają skóry na jego karku, która reaguje lekkim, przyjemnym napięciem.
      – Było o wiele lepiej – odpowiada, a jego słowa przypominają raczej pełne przyjemności westchnięcie. Oddycha szybko, wprost w jej usta, do których chwilę później powraca swoimi wargami całując je powoli i z przyjemnością, raz jeszcze drażniąc koniuszkiem języka jej dolną wargę.
      Czuje, że ogarnia go przyjemna błogość, jak i pewna słabość. Zupełnie jakby cała ta przyjemność i nadmiar emocji, które w końcu znalazły ujście pozwoliły mu się rozluźnić i poczuć całe zmęczenie dzisiejszym dniem. Dniem, który całkowicie wywrócił mu wszystko, do góry nogami.
      Niechętnie odrywa się od jej ust, choć nie odsuwa się dalej. Jedynie powoli wycofuje dłoń spod jej koszulki.
      – Chodźmy do łóżka skarbie. To był bardzo wyczerpujący dzień, powinniśmy odpocząć… – mówi, po czym obejmuje ją mocniej i ostrożnie, nie wypuszczając jej z objęć, podnosi się z kanapy. Zabiera ją do sypialni i kładzie na łóżku, sam przez chwilę znajdując się nad nią. Zaraz jednak układa się wygodniej, na boku. Otula ich oboje kołdrą i przygarnia Lianę do siebie. Ich czoła znów się dotykają. Wzrok Su-Jina wędruje do jej lekko spuchniętych warg, które po chwili znów łagodnie całuje, wciąż czując w ustach słodki posmak jej krwi.
      Przesuwa dłoń po jej szyi i gardle, aż do obojczyków. Powoli i delikatnie, jakby dotykał drogocennego, kruchego skarbu, który gotów był rozsypać się w jego dłoniach.
      – Jesteś piękna… – mruczy cicho. Jego usta wciąż lekko ocierają się o jej usta. Czuje nawet delikatne pulsowanie jej wargi, co niesamowicie mu się podoba. – W swojej prawdziwej, demonicznej formie też.
      Uśmiecha się i minimalnie odsuwa się, na tyle, by móc złapać jej spojrzenie.
      – Jesteś piękna i żadne blizny tego nie zmienią, bo nie ma w nich nic szpetnego. Jesteś piękna i pociągasz mnie właśnie taka, jaka jesteś… – szepcze cicho. Z czułością po raz kolejny pozwala sobie na łagodne muśnięcia jej ust, w których teraz chce zamknąć wszystkie swoje ciepłe uczucia wobec niej, to jak bardzo wyjątkowa i cenna była w jego oczach.
      – Ideały nie istnieją, ale dla mnie jesteś idealna. Z każdą swoją wadą, każdą rysą czy pęknięciem na obrazie, który tworzysz. Dla mnie jesteś w tym wszystkim idealna… – mówi. Choć do tej pory unikał mówienia o tym, nie chcąc by wciąż myślała o sobie jako niedoskonałej, nieidealnej, niewystarczającej, to teraz czuje, że powinien jej to powiedzieć. Zwłaszcza, po tym jak w nim samym obudziły się podobne obawy.
      Zanurza palce w jej krótkich włosach, które po tym wszystkim, co dziś usłyszał podobają mu się jeszcze bardziej. Uśmiecha się czule, zdając sobie sprawę, że Liana prędzej poczuje jego uśmiech, niż go zobaczy.
      – Idealna pod każdym względem. Twoja dusza, serce i ciało… to wszystko jest równie piękne i wyjątkowe – znów z czułością i delikatnością całuje jej usta, z całym swoim uczuciem pieczętując każde ze słów, które wydają mu się tak ważne.

      Han-gyeol

      Usuń
  19. Z nieznaną dotąd przyjemnością Su-Jin poddaje się czułemu dotykowi jej dłoni, odpowiedzi Liany na wszystkie jego słowa. Delikatne muśnięcia jej ust, opuszki jej palców na jego skórze, to wszystko, każdy z tych drobnych gestów zdaje się całkowicie przejmować kontrolę nad jego myślami i uczuciami. Znów czuje to, co po raz pierwszy poczuł na tarasie w Rzymie; to, co tak bardzo go wtedy przeraziło; uczucie jakby pozwalał się całkowicie spętać, zniewolić przez jakąś niewidzialną siłę, która przywiązywała go do tej nieznośnej kreatury. Do tej kruchej, wrażliwej istoty, którą pragnął się zaopiekować, której ból tak bardzo chciał ukoić. Do kobiety, która zagarnęła dla siebie jego uczucia i pragnienia, w sposób, który najbardziej go przerażał, przywiązując go do siebie szczerze, łagodnie oswajając i wdzierając się poza wszystkie mury, jakie wokół siebie zbudował.
    Przyjmuje jej pocałunek czując jak ważne były dla niej jego słowa. Odpowiada na całą jej czułość i wdzięczność, w duchu powtarzając sobie, że będzie mówić jej to częściej, tak by Liana zawsze pamiętała to, jak ją widział.
    Zmęczenie i znużenie powoli dopadają go coraz bardziej, a jego umysł odpływa gdzieś pomiędzy kolejnymi delikatnymi muśnięciami ich warg, wśród słodkiego zapachu jej ciała i włosów, ciepłych objęć i melodii jej oddechu.
    Gdy wampir otwiera oczy wciąż jest jeszcze dość ciemno. Przez małe okno widać, że dopiero powoli zaczyna się przejaśniać. Han-gyeol przenosi wzrok na ufnie wtuloną w niego Lianę, która wygląda teraz tak spokojnie. Ostrożnie, by jej nie obudzić dotyka jej twarzy, odgarniając kilka niesfornych kosmyków z jej czoła. Z trudem opiera się pokusie, by ją pocałować, wtulić się w nią bardziej i spróbować dalej zasnąć. Wciąż jest zmęczony i niewyspany, a wizja wspólnego leniwego poranku jest teraz wszystkim, czego potrzebuje. Mimo to jednak zaraz powraca do niego myśl tego, co obiecał sobie wieczorem, gdy tylko dowiedział się o wizycie Earla w Desiderium. Już nigdy nie pozwoli jej skrzywdzić. To był ostatni raz, gdy ten człowiek się do niej zbliżył i sączył swoją truciznę w jej umysł.
    Powoli i ostrożnie wyplątuje się z jej ramion i najciszej jak potrafi opuszcza sypialnię, zostawia jej jeszcze małą karteczkę na stole z lakoniczną informacją „Musiałem wyjść, odezwę się później”. W absolutnej ciszy ubiera się w wygodne ubrania, zakrywające jak najwięcej ciała przed niebezpiecznym światłem świtu, po czym opuszcza dom.
    Kryjówka Earla okazuje się o wiele bardziej odrażającym miejscem niż Su-Jin był w stanie to sobie wyobrazić na podstawie strzępków wspomnień, zdjęć i opowieści Liany. I choć początkowo wampir chciał rozegrać to wszystko inaczej, bardziej ostrożnie i przemyślanie, teraz całkowicie poddaje się własnej wściekłości. Zaskakuje człowieka w jego domu nim ten zdążył przygotować kolejną niespodziankę dla Liany. Nie może jednak odmówić Earlowi jego świetnego przygotowania. Cały dom przypomina labirynt pułapek, głównie magicznych, na demony, choć nie brakuje tu też ochronnych symboli czy magicznych kręgów mających uwięzić inne nieludzkie stworzenia, które zechciałyby się tu zapuścić. Albo próbowałyby uciec. Su-Jin musi też przyznać rację Lianie, Earl był sprytny i umiał dobrze obserwować. Może to scena z polanki w lesie, a może rzeczywiście zadał sobie dość trudu, by prześledzić powtarzający się od lat schemat młodego genialnego profesora, dość, że cholerny skurwysyn był w stanie domyślić się i przygotować.
    W jakiś sposób Su-Jin jest pod wrażeniem ryzykownej, być może głupiej, decyzji Earla, by próbować zgadywać mając tak niewiele tropów i atakować w sposób, który nie zrobi wrażenia na większości gatunków wampirów. Ostrze prowizorycznie przerobionej broni wbija mu się w brzuch nieco poniżej żeber, a krew czarnego psa boleśnie rozlewa się po jego ciele. Mimo to wampir ignoruje palący ból, nie dając Earlowi satysfakcji, że jego ryzyko było cokolwiek warte. Wykorzystuje za to okazję, by chwycić rękę człowieka i zamknąć ją w swoim żelaznym uścisku, aż do chwili w której może usłyszeć trzask pękającej kości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden mały ból za Lianę, za ból, który musiała znosić.
      Wściekłość i adrenalina napędzają go do działania, sprawiają, że Han-gyeol całkowicie ignoruje ból własnego ciała, skupiając się raczej na tym, by nie rozszarpać znienawidzonego potwora. Wie, że potrzebuje go żywego, że tylko tak może podarować Lianie to, co chciał – kontrolę nad jej życiem. Mimo to pokusa jest wielka, a zadowolone podszepty demona nie ułatwiają zadania.
      Wiesz jak karaliśmy takich jak on? Nazywaliśmy tą część piekieł Wzgórzem Noży. Nadziewaliśmy dusze takie jak on na setki drobnych ostrzy, albo na wielkie pojedyncze szpikulce, niczym na pal, aż ostrza przebijały ich ciała na wylot lub rozrywały wnętrzności i wychodziły ustami. Moglibyśmy to zrobić, tak jak obiecałeś swojemu sukkubowi, sprowadzić mu piekło tutaj. Pokażę ci jak przedłużyć jego cierpienia…
      Z trudem opiera się pokusie, odsuwa od siebie te myśli. Pozwala sobie jednak na brutalność. Na to, by zepchnąć Earla do piwnicy nie przejmując się urazami i złamanymi żebrami, na to, by zamknąć go w klatce, którą ten przygotował dla Liany, a potem by go zostawić go tam samego, w całkowitych ciemnościach.
      Dopiero gdy zamyka celę w piwnicy i wraca na górę, czuje jak emocje powoli opadają, a pulsujący ból w ranie przebija się do jego świadomości. Wie, że w tym stanie wyjście na poranne promienie słońca może kosztować go zbyt wiele. Kolejne godziny, aż do południa, spędza w łazience tego obrzydliwego domu. Przemywa ranę i skupia się na regeneracji. Kilkaset lat temu pewnie skończyłoby się to dla niego podobnie jak otrucie przez Sarang. Teraz jedynie czuje lekką sztywność palców, choć gdy nimi porusza ich ruch wydaje się płynny i miękki.
      Przegląda jeszcze listę nieodebranych połączeń i smsów od Liany. Z ulgą przyjmuje fakt, że pojechała do Desiderium. Przynajmniej będzie miał okazję spokojnie opatrzyć ranę i przebrać się, zmyć z siebie smród tego odrażającego miejsca i zadbać by demonica niczego nie zauważyła.
      W końcu gdy mija południe, wychodzi. Przemierza jeszcze jedno z sąsiednich pól wchłaniając w siebie tyle słonecznej energii z młodych sadzonek, ile tylko jest w stanie, pozostawiając po sobie zmieniony krajobraz. Jeśli miał skutecznie przetrwać najbliższe dni ukrywając swoją ranę potrzebował czegoś więcej niż tylko zwykłej energii żywych istot.

      Dźwięk dzwoneczków rozbrzmiewa w Desiderium zwiastując jego przybycie. Od progu uderza go intensywny zapach lawendy, spod którego z trudem przebija się znajomy drzewny zapach tego miejsca, jak i coś słodko-pikantnego. Su-Jin rozgląda się po wnętrzu starannie omijając wzrokiem lustra. Czuje lekki niepokój po tym jak Liana nie odpowiedziała na jego smsa, ani dwa połączenia, gdy wybierał się do Desiderium – jedno z domu, drugie z drogi. Może zmarnował zbyt wiele czasu na to by doprowadzić się do porządku. By starannie oczyścić i zabezpieczyć ranę, by zmyć z siebie cały zapach, przebrać w czyste ubrania i skropić perfumami od Liany, by pozbyć się ubrań i śladów krwi z łazienki, a także by ukryć klucze do domu Earla. Potem musiał załatwić jeszcze sprawy związane z zajęciami, które musiał odwołać i umówić się na ich odpracowywanie. Ma nadzieję, że mimo niepokojącego smsa, Liana nie jest zła z powodu jego milczenia, a jedynie czymś zajęta.
      Czymś albo kimś…
      Odsuwa od siebie nieprzyjemną myśl. Uśmiecha się tylko, gdy dostrzega ją wychodzącą z pracowni. Wraz z nią do pomieszczenia wkracza słodko-pikantny zapach, idealnie łączący się z jej naturalną słodyczą. Su-Jin czuje satysfakcje dostrzegając jej delikatny makijaż i krwistoczerwoną szminkę. Traktuje to jako osobiste zwycięstwo nad Earlem. Zerka jeszcze na jej bluzkę i rozpięte guziczki, dzięki którym może dostrzec piękną i smukłą szyję Liany, jak i delikatny zarys jej obojczyków.

      Usuń
    2. – Dzwoniłem, że do ciebie jadę, ale nie odbierałaś – odzywa się na powitanie. – Przepraszam, że zostawiłem cię na tak długo bez słowa, ale musiałem załatwić coś ważnego. Myślałem, że wrócę szybciej... Mam nadzieję, że Earl cię nie niepokoił? – pyta z wyraźną, choć doskonale zna odpowiedź. Po prostu chce to usłyszeć od niej, to że tak jak jej obiecał, była już bezpieczna. Że wczoraj ostatni raz musiała znosić to wszystko; że dziś nie było już żadnych paczek; żadnych sukienek, listów czy zdjęć; żadnych gróźb i wiadomości; że w końcu mogła odetchnąć. Że już tylko jeden krok dzielił ją od prawdziwej wolności.
      Podchodzi bliżej obejmując ją delikatnie, może nieco zbyt ostrożnie. Stara się zachować minimalny dystans, aby nie wyczuła jego rany, ale też zachowywać naturalnie, by nie wzbudzić jej podejrzeń. Nachyla się, by z czułością musnąć wargami jej piękne czerwone usta, niemo wyznając jej jak bardzo tęsknił za nią i jej bliskością.

      Han-gyeol

      Usuń
  20. Mierzy ją wzrokiem słysząc jej szorstką odpowiedź.
    – Przecież zostawiłem ci karteczkę, że odezwę się później – mówi spokojnie. Su-Jin czuje, że nie do końca rozumie jej reakcję. Może rzeczywiście mógł odezwać się nieco wcześniej, ale był zbyt skupiony na doprowadzeniu się do porządku i nie miał czasu przemyśleć na spokojnie tego, co chciał jej powiedzieć. Mimo wszystko jej reakcja wydaje mu się odrobinę przesadzona. W końcu, gdyby pojechał na uczelnię, również nie odbierałby od niej telefonu ani niekoniecznie miałby czas jej odpisać przez tych kilka godzin.
    Przygląda się jej twarzyczce i łapie spojrzenie zielonych oczu, w których szuka śladu wszystkich tych kotłujących się emocji, które Liana tak bardzo usiłowała przez nim ukryć. Obserwuje jak demonica dumnie unosi podbródek, w geście, który zawsze szalenie mu się podobał.
    – To dobrze – odpowiada, czując wewnętrzną satysfakcję słysząc z jej ust potwierdzenie, że zapewnił jej w końcu spokojny dzień. W ciszy i z troską słucha jej kolejnych słów, czując ciężar każdego z nich; każdej z jej obaw.
    – Jesteś silna Liana, przeciwstawisz mu się. A teraz kiedy masz mnie, uwolnisz się od niego po raz kolejny, zobaczysz… – obiecuje cicho, wciąż głęboko patrząc jej w oczy.
    Kiedy ich usta stykają się ze sobą w delikatnym pocałunku, Su-Jin czuje jak maska Liany opada, a jej wargi wyginają się w lekkim uśmiechu. On także uśmiecha się w odpowiedzi zdając sobie sprawę, że tęskniła; że cała jej złość i obojętność były wyrazem tego, że po prostu tęskniła.
    – A może najpierw zapytaj czemu nie odpowiadałem? – mówi uśmiechając się z rozbawieniem z powodu jej groźby. Czuje jej krótki, mocny pocałunek, w którym czuje wyraźnie jej pragnienie, a potem także równie mocne ugryzienie, pełne jej złości. I choć Han-gyeol nie potrafi tego wyjaśnić, podoba mu się ta złość i potrzeba, którą czuje w Lianie, której z przyjemnością by się poddał smakując kolejnych mocnych pocałunków, w których jej tęsknota miesza się z frustracją.
    Oblizuje dolną wargę przesuwając językiem po śladach po jej zębach. Dotyka delikatnie kącika jej ust ścierając ślad lekko rozmazanej szminki. Powoli przesuwa palcami niżej, po jej brodzie, aż do szyi. Czuje pulsowanie aksamitny dotyk jej miękkie skóry tuż pod opuszkami palców, gorące pulsowanie krwi w tętnicy i ślady po ledwie widocznych już ugryzieniach i zadrapaniach. Jego palce zatrzymują się dopiero w zagłębieniu tuż pod szyją, by po chwili sięgnąć ku jednemu z obojczyków.
    – Może nic nie było ważniejsze? – odpowiada pytaniem na pytanie – Nie przyszło ci do głowy, że może musiałem załatwić coś z myślą o tobie? O nas… Nie pomyślałaś, że… – zaczyna, ale urywa, gdy w sklepie rozlega się dźwięk dzwoneczków, a Liana odsuwa się od niego.
    Wampir zerka nieznacznie w stronę mężczyzny z kwiatami, po czym ponownie przenosi wzrok na Lianę. Czuje nieprzyjemną, bardzo niewygodną i niekomfortową myśl, że może wstydziła się go; wstydziła się okazywania mu bliskości przy innym mężczyźnie, by nie zamykać sobie furtki na inne możliwości.
    On także odsuwa się o krok, by lepiej obserwować całą scenę. Powoli i dość ostentacyjnie przeciera usta, by zetrzeć nadmiar czerwonej szminki. Przez chwilę wpatruje się w mężczyznę zastanawiając kim był… Kolejnym adoratorem, beznadziejnie zakochanym w Lianie, czy może kimś więcej? Jej aktualnym kochankiem? Przelotnym romansem? Czy był mężczyzną w jej typie? Nagle to wszystko na co wcześniej nie zwracał uwagi, lub reagował rozbawieniem, teraz wydaje się tak szalenie istotne. Tak nieprzyjemnie uwierające gdzieś w środku.
    Znów przenosi wzrok na Lianę, na jej skupioną twarz i zielone oczy. W jednej chwili jego zmysły wyczulają się. Wsłuchuje się w rytm jej serca, w oddech, w ton głosu, starając się zarejestrować każdy szczegół. Sposób w jaki zwraca się do mężczyzny po imieniu – krótko, bez emocji. Nic nie znaczył, czy może sytuacja była dla niej niewygodna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na chwilę zerka w stronę mężczyzny słysząc jego słowa, ale zaraz powraca spojrzeniem do Liany, ciekaw jej reakcji. Czuje ukłucie złości, gdy demonica przerywa mężczyźnie zdanie, nim ten powiedział co będzie wtedy. Jej odpowiedź jeszcze bardziej potęguje w nim gniew. To nie była odpowiednia pora… Bo był tu z nią? Kiedy w takim razie byłaby odpowiednia?
      Rozsądek podpowiada mu, że nie powinien się wtrącać, nie powinien prowokować Liany, ani kolejnej kłótni, która w jego obecnym stanie mogłaby nie skończyć się dla niego najlepiej. Mimo to Su-Jin czuje, że nie potrafi dłużej się powstrzymać i biernie obserwować.
      – Skoro to nie jest odpowiednia pora, mogę zostawić was samych – odzywa się spokojnie i chłodno, znów przyjmując swoją dawną, komfortową postawę.
      Podchodzi nieco bliżej Liany, bezczelnie skracając dystans, który narzuciła z powodu tego intruza. Ujmuje jej podbródek i nachyla się nieco zbyt blisko, zbyt poufale, tak by demonica nie mogła udawać przed mężczyzną, że był dla niej tylko klientem jej sklepu.
      – Mogłaś powiedzieć, że jesteś umówiona, nie przeszkadzałbym wam – cedzi absolutnie spokojnie. Wpatruje się w jej oczy rzucając jej wyzwanie, po czym celowo nachyla się, by przeciągle i zaborczo pocałować jej szyję. Znów chwyta jej spojrzenie, przez krótką chwilę na jego ustach maluje się cień prowokacyjnego uśmiechu.
      – Mam na ciebie czekać, czy raczej nie planujesz dziś wracać do domu? – pyta, odsuwając się od niej, wyraźnie dając do zrozumienia, że zamierza wyjść. Czeka jedynie na jej odpowiedź.

      Han-gyeol

      Usuń
  21. Wsłuchuje się z uwagą w każdą reakcję jej ciała. W to jak pomimo pozornej obojętności jej serce przyśpiesza, chaotycznie gubi rytm, reagując na jego dotyk w znajomy sposób. Myśl, że to jego zachowanie i jego pocałunki doprowadziły ją do tej reakcji, nie zaś obecność nieznajomego, sprawia, że Su-Jin czuje pewną satysfakcję. Pewną, ale wciąż zbyt małą, by pozbyć się niewygodnego uczucia lub uwolnić od natrętnych myśli.
    Jej sucha odpowiedź kryje w sobie jakąś niewypowiedzianą złość. Su-Jin czuje jak mięśnie Liany lekko się napinają, a ona sama walczy z tym, by także nie wyciągnąć do niego rąk.
    Czemu walczyła? Czemu nie mogła po prostu go dotknąć? Czemu nie chciała zdradzić się ze swoimi pragnieniami? Wstydziła się go? Chciała trzymać ich relacją w tajemnicy?
    Nowa fala złości, wymieszanej z dziwnym żalem, przepełnia jego umysł. Czy właśnie tak to miało wyglądać? Miał być wstydliwym sekretem Liany? Chciała wciąż odgrywać swoją rolę, nie rezygnować z dotychczasowych relacji i przyzwyczajeń, z odgrywania swoich ról, a potem po prostu wracać do domu i w zaciszu czterech ścian oddawać się wspólnym uczuciom? Ta perspektywa przepełnia go dziwną goryczą i poczuciem buntu. Nie chciał takiej relacji. Nie chciał być częścią jakiejś dziwnej gry…
    Gdy się odsuwa, wreszcie czuje upragnioną reakcję. Palce demonicy zaciskają się na jego nadgarstku w zdecydowanym geście. Z uwagą wpatruje się w jej twarz. Tak bardzo obojętną i zdystansowaną. Twarz, którą dobrze znał, należącą do perfekcyjnie wykreowanej Convalliany, która była niczym obronny mur, za którym kryła się ta prawdziwa Convalliana. Jego Liana… Łapie spojrzenie jej szmaragdowych oczu, które jako jedyne zdradzają jej prawdziwe uczucia – zaborczość, tęsknotę i pragnienie.
    Han-gyeol uśmiecha się krótko, z wyraźną satysfakcją, gdy słyszy jej słowa. To jak zwraca się do niego per kochanie, jak sugeruje, że razem mieszkali. Obserwuje jak Liana podchodzi bliżej nieznajomego mężczyzny. Dostrzega zakłopotanie i niepewność jej adoratora, i czuje jak sprawia mu to zdecydowanie zbyt wielką przyjemność. Rozczarowanie i tęsknota w oczach mężczyzny, gdy uświadamia sobie, że nie może mieć Convalliany na chwilę nawet są w stanie przygasić gniew w sercu wampira. Zaraz jednak dostrzega pełne wrogości spojrzenie mężczyzny i odpowiada mu tym samym. Przez chwilę nawet czuje ochotę, by złamać własne zasady, by odebrać intruzowi część energii życiowej, kilka lub kilkanaście lat życia, zdrowie… Cokolwiek, byle zadać mu cierpienie.
    Zmusza się jednak do zachowania zdrowego rozsądku i nie robi nic. Trwa jedynie w bezruchu obserwując jak mężczyzna opuszcza sklep, a Liana zamyka za nim drzwi.
    W pomieszczeniu zapada nieprzyjemna cisza. Demonica nie odzywa się, ani nie patrzy w jego kierunku. Zamiast tego jej wzrok wędruje do stojących w wazonie róż. Czy żałowała tego co się stało? Tego, do czego ją sprowokował swoim zachowaniem?
    Su-Jin także spogląda w stronę róż, znów czując nieprzyjemne uczucie rozgoryczenia i chęć, by zniszczyć te kwiaty, pochłonąć tą resztkę energii, która utrzymywała te na wpół martwe rośliny w stanie świeżości i patrzeć jak wyginają się i usychają.
    Nagle dociera do niego jak głupie było jego zachowanie. Po co właściwie to zrobił? Co chciał osiągnąć? Postawienie Liany pod ścianą i zmuszenie jej do takiego wyboru nie zmieniało niczego. Jeśli chciała tajemnicy, jeśli wstydziła się jego i ich relacji, to przecież nic tego nie zmieni. Jeśli chciała lub potrzebowała utrzymywać relacje z innymi, to jego zachowanie tylko komplikowało jej sytuację.
    – Gdybym nie przyszedł tylko został w domu… poszłabyś z nim? – pyta, wciąż wpatrując się w kwiaty. Jego głos jest spokojny, choć nieco odległy. Nie ma w nim jednak śladu chłodu i złości, nawet jeśli ta wciąż tli się gdzieś w zakamarkach jego umysłu.
    Niechętnie przenosi wzrok na Lianę. Przygląda się jej drobnej sylwetce, wciąż stojącej przy drzwiach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Liana? Czy ty się mnie wstydzisz? – decyduje się zapytać ją wprost. – Mnie i naszej relacji? Czy może chodzi o coś innego?
      Su-Jin za wszelką cenę stara się zachować spokój, choć czuje, że o ile jest w stanie kontrolować jakoś złość, to nie potrafi poradzić sobie z rosnącym rozgoryczeniem i wątpliwościami. Co jeśli wpakował się w beznadziejną relację? Jeśli lokował uczucia w kimś, kogo tak naprawdę nigdy nie będzie w stanie ich odwzajemnić? Może wcale nie różnił się od tych wszystkich mężczyzn, beznadziejnie zakochanych w Convallianie, robiących dla niej głupie rzeczy w nadziei na skrawek jej uczuć. Może w pewnym sensie też był jej ofiarą…
      Przez chwilę czuje nieprzyjemny, kłujący ból w ranie na brzuchu. Nagle całe to poświęcenie dla niej zdaje się go przytłaczać do tego stopnia, że wampir żałuje, że nie zrobił tego po prostu w imię przyjaźni… Że pozwolił, by to wszystko skomplikowało się w ten sposób.

      Han-gyeol

      Usuń
  22. Jej odpowiedź wzbudza w nim sprzeczne uczucia. Z jednej strony sprawia, że Su-Jin czuje bolesne ukłucie w sercu na myśl, że nie była pewna jak to by się skończyło, że może w innych okolicznościach, lub gdyby wiedziała, że na nią nie czekał, nie miałaby oporów, by skorzystać z okazji. Z drugiej jednak strony czuje wdzięczność za jej szczerość, za to jak otwarcie przyznaje się do swoich uczuć i wątpliwości; za to, że nie próbuje mydlić mu oczu pięknymi słówkami i zapewnieniami, słodkimi kłamstwami, które zapewne powtarzałaby innym zazdrosnym mężczyznom w podobnej sytuacji. To co mówiła… Jest w stanie to zrozumieć. Całą jej niepewność, próbę poukładania wszystkiego zarówno w głowie, jak i pewnie też w życiu. W końcu w jeden dzień, w jeden poranek, cały ich dotychczasowy świat wywrócił się do góry nogami. Sam wciąż próbował to sobie jakoś poukładać, a przecież jego życie było o wiele prostsze niż życie Liany. Nie miał zobowiązań innych niż te zawodowe, nie miał relacji, które mogłyby mu przeszkadzać, żył samotnie, podczas gdy ona była otoczona ludźmi.
    Wzdycha cicho i przytakuje skinieniem głowy nie chcąc trzymać jej w niepewności. Obnażenie swoich uczuć i tak wielka szczerość musiały być dla niej trudne. Dlatego Han-gyeol sili się nawet na lekki, nieco niewyraźny, uśmiech. Chce by Liana wiedziała, że doceniał jej szczerość ponad wszystko. Nieważne jak trudna, bolesna lub niewygodna była, to była dla niego bezcenna.
    – Tak rozumiem. Ja też staram sobie to jakoś poukładać… – dodaje, by dać jej znać, że w jakiś sposób także mierzy się z podobnymi uczuciami. Nawet jeśli na nieco innej płaszczyźnie, to on także jest w tym wszystkim równie zagubiony, co i ona.
    Spogląda jej w oczy, gdy słyszy dźwięk swojego imienia, które w jej ustach brzmi tak miękko i pięknie. Patrzy jak Liana podchodzi i ujmuje jego dłonie. Delikatnie przesuwa kciukami po jej aksamitnej skórze.
    – To, a potem jak powiedziałaś, że to nie jest dobry moment. Pomyślałem, że nie chcesz przyznać się, że coś nas łączy, bo nie chcesz zamykać sobie furtki do czegoś więcej z tym facetem. Albo, że to twój kochanek i wolisz, by nie wiedział o nas… Dużo rzeczy przyszło mi wtedy do głowy – przyznaje szczerze. – Kim on w ogóle dla ciebie jest? – pyta, nawet jeśli odpowiedź wydaje mu się oczywista, że to tylko kolejny adorator.
    Pozwala jej dłoniom prowadzić swoje ręce i obejmuje ją w talii. Nie do końca ma teraz ochotę na taką bliskość, ale nie odsuwa się, ani nie odtrąca jej. Ma wrażenie, że gdyby to zrobił mógłby ją tym zranić, sprawić, że zamknęłaby się i nie chciała dalej rozmawiać czując się przez niego odrzucona.
    Milczy słysząc jej słowa i komplementy, których wcale nie chce słuchać; których tak naprawdę nie potrzebuje. Nie przerywa jej jednak, pozwala jej mówić i dotykać swojej twarzy i ust.
    Patrzy jej w oczy z powagą słuchając jej kolejnego wyznania. Odruchowo przytula ją odrobinę mocniej i uspokajająco przesuwa dłonią po jej plecach. Waha się przez chwilę nie wiedząc co jej odpowiedzieć. Do tej pory zdawał sobie sprawę jak to wszystko było dla Liany prywatne, intymne i emocjonalne; jak szalenie ważne. Do tej pory jej groźby, że go zabije, jeśli ją skrzywdzi lub zostawi, brzmiały poważnie i w jakiś sposób pociągająco. Ale chyba dopiero teraz w pełni uzmysławia sobie jak bardzo był odpowiedzialny za jej uczucia. Za całe jej życie.
    Znów czuje znajomy strach, ten sam, który poczuł po raz pierwszy uświadamiając sobie jak delikatną i wrażliwą duszę miała Liana i dlaczego tak usilnie chroniła ją przed światem. I że wystarczyło tak niewiele, by mógł ją skrzywdzić bardziej, niż ktokolwiek inny. Teraz ten strach powraca ze zwielokrotnioną siłą, gdy Su-Jin uświadamia sobie, że mógłby ją dosłownie zabić. Zadać jej cios, który tak bardzo złamałby jej serce, by tego nie przeżyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przełyka nerwowo ślinę i przytakuje skinieniem głowy.
      – Wiem skarbie… i boję się, że cię skrzywdzę – przyznaje cicho. W końcu już raz skrzywdził jedyną osobę, którą kochał. Zdążył też skrzywdzić Lianę, gdy poczuł się zagrożony. Czy to możliwe, że kiedyś poczuje się przez nią na tyle głęboko zraniony, by zechcieć uderzyć w najbardziej czuły, bolesny punkt i całkowicie ją zniszczyć?
      Wzdycha tylko i zbliża się, by wtulić się policzkiem w jej skroń.
      – Myślałem. W kółko myślę o tym ze swojej strony, o tym co będzie kiedy to ja się zaangażuje, a ty mnie zostawisz i postanowisz zniknąć z mojego życia. Boję się puścić tych ostatnich skrawków dawnego życia, bo czuję, że nie będę umiał już żyć tak jak dawniej. To masz na myśli Liana? – pyta cicho, starając się wyjść naprzeciw jej obawom, jednoczenie odkrywając przed nią swoje własne.
      Milczy słysząc jej kolejne słowa, kolejne szczere wyznanie i kolejne obawy, które mocno dręczyły także jego. W pewnym sensie jest jej wdzięczny, że to powiedziała.
      – Chyba powinniśmy o tym porozmawiać… – odzywa się w końcu ostrożnie. Spogląda na jej spuszczoną twarz i wbity w podłogę wzrok.
      – To dla mnie trudne Liana… Kiedy oświadczyłem ci się w kuchni miałem w głowie myśli, że w sumie mógłbym tak żyć. Mieć ciebie i twoje uczucia dla siebie, spędzać z tobą czas, zasypiać obok i budzić się rano. Myślałem, że moglibyśmy być całkiem udanym małżeństwem dwójki przyjaciół, którzy po prostu chcą być blisko siebie. Wtedy myślałem, że seks jest ci niezbędny do życia i żerowania, a wszystko wydawało mi się takie oczywiste. Żylibyśmy jak para przyjaciół, która po prostu się wspiera i jest blisko. Wtedy ta fantazja wydawała mi się całkiem przyjemną wizją. A teraz… Wszystko się skomplikowało i sam już nie wiem. Uświadomiłem sobie, że tak naprawdę ty wiesz o moim gatunku więcej niż ja o twoim. Nie znam twoich potrzeb, ani tego w co tak naprawdę się pakuję. Czy mogłabyś być mi wierna bez szkody dla siebie? Czy w ogóle to ma sens? Nie chcę byś robiła coś wbrew sobie lub miała wyrzuty sumienia, że ulegasz własnym potrzebom. Ja… – waha się sam już nie wiedząc, co w tej sytuacji powinien powiedzieć.
      – Nie chcę zadręczać się scenariuszami i zastanawiać się, czy gdybym nie przyjechał do sklepu, to skończyłabyś w łóżku ze swoim adoratorem. Albo czy nie zrobisz tego przy pierwszej lepszej okazji. Albo jeśli okaże się, że nie będziesz się czuła usatysfakcjonowana… Nie chcę też, żebyś miała do siebie żal czy poczucie winy. Albo żebyś męczyła się sama ze sobą z powodu moich uczuć. Chciałbym jasnej sytuacji Liana. Tego, czy będziemy próbować stworzyć coś… jakiś związek, w którym chcemy być sobie wierni. Czy może raczej to się nie uda i jedynie będziemy ranić się wyrzutami sumienia, zazdrością i… tym wszystkim.
      Znów milknie zastanawiając się co właściwie powinien powiedzieć. Skoro Liana sama nie wiedziała, ani nie była pewna tego co czuje i co zrobiłaby w tej sytuacji to jedyną logiczną możliwością wydaje mu się, by dać jej wybór. Nie naciskać i po prostu poczekać. Nie angażować się bardziej póki oboje na spokojnie nie zyskają pewności czego chcą.

      Han-gyeol

      Usuń
  23. – W porządku – odpowiada spokojnie, czując wyraźną ulgę, gdy Liana potwierdza, że to był tylko kolejny zakochany adorator, z którym nie łączyło jej nic więcej. – W takim razie przykro mi, że pewnie straciłaś przeze mnie klienta – dodaje jeszcze, czując się trochę głupio z powodu swojego niespodziewanego, terytorialnego zachowania i pewnie dość przesadzonej reakcji.
    Nie chce też by Liana sądziła, że miał do niej żal o to, że wzbudzała zainteresowanie czy miała swoich wielbicieli. W końcu wcale mu to nie przeszkadzało, może nawet byłby w stanie czuć satysfakcję, patrząc na rozczarowanie w oczach jej adoratorów, to samo, które dostrzegł dziś w oczach tego intruza. Teraz jednak Su-Jin nie chce o tym myśleć. Czuje, że musi jakoś poukładać sobie podstawy, fundamenty tego co myślał i czuł. Tego, czego chciał i jak widział jakąkolwiek przyszłość.
    Uśmiecha się nieznacznie, dość niepewnie, czując jak jego wargi delikatnie drżą z emocji.
    Słowa Liany tylko bardziej mieszają mu w głowie, trafiają prosto do serca. Znów czuje rozdarcie między pragnieniem, by powiedzieć jej, że on też nie chce już żyć jak dawniej i zatopieniem się w pełnym czułości pocałunku, a rozsądkiem i chęcią by w końcu rozwiać wątpliwości i lęki.
    – A ja nie chcę żebyś ty żyła jak dawniej… – odpowiada w końcu, pozwalając sobie ucałować lekko i krótko czubek jej głowy.
    Bierze głębszy wdech, gdy porusza temat miłości.
    – Tak… Powiedziałaś, że nie potrzebujesz miłości, że wystarczę ci, że masz mnie. Myślałem, że moglibyśmy być szczęśliwi tak jak teraz… Znaczy tak, jak wtedy – poprawia się. – Poza tym jestem egoistycznym dupkiem i nie chciałem byś się w kimś zakochała, żeby ktoś mi cię odebrał…
    Su-Jin przerywa na chwilę i w milczeniu wpatruje się w przestrzeń zastanawiając się co wtedy dokładnie myślał i czuł. Na pewno to, że każdy kto poznałby prawdziwą Convallianę musiałby ją pokochać. Dlatego chciał, by nikt inny nie mógł spojrzeć głębiej, dostrzec tego, co sam w niej dostrzegał.
    – Wiem, że te żarty o ślubie były tylko żartami, ale naprawdę się nad tym zastanawiałem – dodaje, sam już nie wiedząc co ma o tym wszystkim myśleć. Nie chce ciągnąć tego tematu, ani rozważać wizji małżeństwa opartego na przyjaźni, bo teraz ta wizja wcale nie wydaje się tak kusząca, jak wtedy. – Chodzi mi po prostu, że miałem trochę dziwne i uproszczone wyobrażenia jakby to mogło być…
    Z każdym słowem czuje się coraz bardziej zakłopotany i zaplątany w tym temacie. Dlatego z ulgą przyjmuje wyjaśnienia Liany na temat jej gatunku.
    – Nie pytałem, bo wydawało mi się to nie na miejscu… – odpowiada szczerze. – To jak się pożywiasz lub jakie masz upodobania to coś prywatnego, o co raczej się nie pyta. Przynajmniej w Korei to by był nietakt i niezdrowa ciekawość wypytywać o takie rzeczy. Założyłem, że funkcjonujesz podobnie jak gumiho, czyli sukkuby z Azji, więc tym bardziej wydawało mi się nietaktowne pytanie o takie sprawy… – przerywa na chwilę, by zerknąć w jej stronę. – Bez szkody fizycznej, bez osłabienia cię. Gdybym ja przestał pożywiać się energią zaczęłoby się powoli dziać ze mną to, co widziałaś w Rzymie, aż w końcu bym umarł. Z kolei gumiho… Czasem rezygnują z seksu, chcąc być wierne, ale to powoduje, że ich moce i zdolności słabną, upodabniają się bardziej do ludzi, a po dłuższym czasie nawet mogą zacząć się starzeć. To miałem na myśli – wyjaśnia rzeczowo.
    Jej kolejne wyjaśnienia sprawiają, że czuje się jeszcze bardziej zagubiony w tym wszystkim. Co w takim razie było iluzją, a co było realne? Czy zsyłała na tych mężczyzn fantazje, które istniały tylko w ich umysłach, czy może były dla niej rzeczywiste? Czy czuła i doświadczała tych fantazji w sposób rzeczywisty, czy też może jedynie je kreowała, a rzeczywista była tylko zmiana energii? Han-gyeol czuje, że zaczyna go to coraz bardziej przytłaczać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – To znaczy… Jest to dla ciebie rzeczywiste czy raczej zamykasz ich w iluzji, która jest rzeczywista tylko dla nich? Coś jak iluzja, którą ja tworzę? – pyta nieco niepewnie usiłując zrozumieć – Mogłabyś po prostu zsyłać na nich te pragnienia, kuszące wizje czy sny, bez osobistego zaangażowania w nie i żerować jedynie na wywołanej w ten sposób zmianie energii? A wszystko inne, każde osobiste zaangażowanie czy to w te fantazje, czy fizyczne przyjemności to już tylko dodatek dla własnej satysfakcji, tak? – upewnia się czy aby na pewno zrozumiał to, co tłumaczyła. Wydaje mu się to strasznie dziwne i obce, tak bardzo odmienne od tego co kojarzył do tej pory z demonami takimi jak ona. Pewnie w innych okolicznościach to wszystko byłoby dla niego szalenie fascynujące i z zachwytem chciałby wiedzieć więcej.
      – Tak rozumiem… – przytakuje w końcu – i nie ukrywam, że też się tego obawiam. Ale nie chciałbym też wywierać na ciebie presji. To… Przez dobre trzy tysiące lat żyłaś w ten sposób i pewnie nigdy nie próbowałaś inaczej? – pyta ostrożnie. – Bo jeśli tak, to skąd miałabyś wiedzieć jak będziesz się czuć, czy jak się zachowasz. Ja naprawdę to rozumiem Liana… Mówiłem ci, dla mnie to wszystko też jest nowe. Nie mogę ci zagwarantować… – znów przerywa, czując zakłopotanie – Gdyby okazało się, że pasujemy do siebie pod każdym względem tylko nie w sferze seksualnej? Jesteś demonem seksu, a ja… – krzywi się lekko, nie chcąc nawet kończyć tego zdania – Powinniśmy to wszystko przemyśleć. – Han-gyeol wzdycha, czując, że kompletnie pogubił się już w tym wszystkim o czym mówi i sam nie wie co powinien jej powiedzieć.
      – Tak… Znaczy nie… – mówi nerwowo, w odpowiedzi na jej kolejne pytanie – Chodzi mi o jasną sytuację w kwestii naszych wątpliwości. Może po prostu… powinnaś się przekonać? Gdy pójdziesz się posilić, zrób to, co czujesz. Nie będę się wtrącał, ani wywierał na ciebie presji. Jeśli okaże się, że pokusa jest dla ciebie zbyt silna i po prostu potrzebujesz seksu, zrób to bez poczucia winy. A jeśli uznasz, że wcale tego nie chcesz, że wystarczam ci ja, nasze uczucia i jedynie posilenie się, to chociaż utwierdzisz się w swoich uczuciach. Wtedy oboje będziemy mieli jasną sytuację, będziemy wiedzieli czy związek ma sens… i jaki związek. Nie chcę angażować się w niepewną relację, w której ty czujesz obawy i wyrzuty sumienia, powstrzymując się przed czymś co jest dla ciebie ważne, a ja wywieram na ciebie. Nie chcę byśmy brnęli w taką niepewność, bo wtedy pewnie się znienawidzimy… – wyznaje. Cała ta propozycja wydaje mu się rozsądna, choć też w jakiś sposób trudna.
      Znów milczy przez chwilę rozważając jej pytanie i to, co właściwie do niej czuł.
      – Nie jesteś dla mnie opcją. Zrezygnowałem z myśli o związkach już dawno temu i wcale nie chcę… znaczy nie chciałem tego wszystkiego. Tych uczuć… – przyznaje znów wbijając wzrok gdzieś w przestrzeń, pomiędzy regałami – Po prostu chcę ciebie, moją prawdziwą Lianę. Chcę… zobowiązań wobec ciebie. Tego, by żadne z nas nie wstydziło się okazywania sobie uczuć, żebyśmy mogli otwarcie przyznać, że należymy do siebie i żebyśmy byli po prostu my. Jakiejś stabilności… – mówi cicho, starannie omijając kwestię własnych uczuć. Tego co właściwie do niej czuł i jak najlepiej mógł nazwać te uczucia.

      Han-gyeol

      Usuń
  24. – Nie chciałem się w tobie zakochiwać – przyznaje. Czuje, że się pogrąża; że może lepiej było zamilknąć i urwać ten temat. W końcu oboje myśleli wtedy o dziwnych rzeczach na przemian składając sobie obietnice i grożąc śmiercią, odsuwali na bok temat miłości i uczuć skupiając się jedynie na przyjaźni i przenosząc na nią uczucia i zachowania, które teraz ciężko byłoby uznać za przyjaźń.
    – Myślałem wtedy też o tym czy rzeczywiście nie mam swojego typu kobiety skoro dostrzegam w tobie to coś, czego kiedyś szukałem. Poza tym nie brałem pod uwagę, że mogłabyś mnie pokochać… – wylicza. Su-Jin czuje, że skoro już i tak zabrnął w tym wszystkim tak daleko i powiedział więcej niż chciał to może przyznać się już do wszystkiego, do najbardziej dziwnych i abstrakcyjnych myśli. – Dużo myślę, czasem o kompletnie nierealnych rzeczach, sama wiesz.
    Wzrusza lekko ramionami, chcąc jakoś zdystansować się od tych tematów. W końcu jakie to miało znaczenie, że nad czymś się zastanawiał? Pewnie gdyby przyszło co do czego postąpiłby zupełnie inaczej. Gdyby Liana rzeczywiście znalazła prawdziwą miłość i szczęście, kogoś kto szczerze by ją kochał i o nią dbał, nie potrafiłby jej tego odebrać i skrzywdzić w ten sposób.
    – Tak, to nie Korea… W Korei temat seksu jest po prostu tematem prywatnym, za to w Europie jest tabu i obsesją. Traktujecie seks jako coś wstydliwego, grzesznego i wynaturzonego, a z drugiej strony w kółko o nim myślicie. Tym bardziej czułem, że nie powinienem cię o to wypytywać, bo będzie to nie na miejscu. Poza tym co by to zmieniło? Pewnie tylko tyle, że mniej bym się martwił o ciebie i twoje zdrowie… – przyznaje w końcu.
    Z zainteresowaniem słucha jej wyjaśnień.
    – Jak wtedy, gdy byłaś w mojej głowie? Naprawdę czułaś to co się tam działo?
    Han-gyeol czuje, że nie chce powracać wspomnieniami do tego co działo się w jego głowie. Niektóre wspomnienia z tego wydarzenia są zatarte i ma wrażenie, że lepiej by takie pozostały. Teraz jednak nagle jej uwaga o tym, że przytulał inaczej niż jego ciało nabiera innego znaczenia.
    Powoli przytakuje jej słowom na znak, że chyba mniej więcej rozumie jak mogło to wyglądać.
    – Czyli teoretycznie, gdybyś… gdybyśmy się ze sobą kochali i byli blisko fizycznie, a ty chciałabyś być wierna i nie czułabyś potrzeby szukania spełnienia z innymi mogłabyś ograniczyć wszystko co fizyczne i rzeczywiste? Mogłabyś po prostu kusić, zsyłać fantazje, sny i tak dalej bez angażowania się w to wszystko osobiście? – pyta z zaciekawieniem – Nie chodzi mi o to by nie robić nic. Wiem jak to działa, łatwiej mi pożywić się kimś wchodząc z nim w interakcje niż robiąc to na dystans. Chodzi mi o to, co wiąże się z bliskością, o pocałunki, czułości, intymny dotyk czy seks, czy to fizycznie, czy w fantazjach, które będą realne też dla ciebie. Mogłabyś się bez tego obyć, gdybym potrafił zadbać o twoje potrzeby fizyczne i emocjonalne?
    Drąży temat, czując, że to wszystko o czym mówi Liana coraz bardziej go fascynuje i intryguje. Nagle obraz demona seksu, tak przerażającego dla ludzi z tej części świata, wydaje mu się dość łagodny i subtelny, bardzo iluzoryczny i eteryczny. Z zaskoczeniem czuje, że porównywał ją do znanych sobie demonów seksu, podczas gdy w rzeczywistości więcej podobieństw mógł odnaleźć między nią, a sobą. W jej zdolnościach manipulacji umysłami, iluzjami i snami było coś wyrafinowanego i wręcz kłócącego się ze skojarzeniami na temat sukkubów, jakie znał z powierzchownych przedstawień.
    Uśmiecha się z pewnym zakłopotaniem słysząc jej wyrzut.
    – Po prostu biorę to pod uwagę. Przed chwilą pytałem cię o idealną wizję, w której byłbym do ciebie idealnie dopasowany… Ja tylko… próbuję to sobie jakoś poukładać w głowie. Nie chcę potem niczego żałować – odpowiada, łapiąc jej spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje sobie sprawę jak bardzo byli w tej sytuacji inni. Ona wolała wszystkiego doświadczyć, dotknąć… on wolał najpierw to sobie przemyśleć niż wyciągnąć dłoń w nieznane ryzykując, że się sparzy. Dlatego tym bardziej docenia ich rozmowę i to, że mimo lekkiej irytacji w głosie Liana próbowała z nim o tym dyskutować zamiast zmuszać go do tego, by rzucił się w jej świat.
      Przytakuje spokojnie jej słowom, choć mimo to czuje niepokój. Myśl, że Liana ulegnie pokusie; że wcale nie był dla niej tak wyjątkowy, by była w stanie być wierna, tak jak o tym myślała; że teraz, gdy zniknie Earl potrzeba bliskości i bezpieczeństwa nie będą już tak ważne. Myśl, że to wszystko będzie dla niego zbyt trudne, a ona zacznie się tym zadręczać. Ale jak inaczej mieliby się przekonać? Jeśli rzeczywiście uczucia, które ich łączyły były czymś realnym to przecież nie powinni się o nic martwić. A jeśli to tylko chwilowe zaślepienie to tak będzie lepiej…
      – Przekonajmy się, a potem porozmawiamy o tym co dalej, o naszym związku i przyszłości… Zgoda? – pyta, starając się ukryć wszelkie wątpliwości i obawy.
      Patrzy jak Liana przybliża się jeszcze bardziej, a jej ciepły oddech przyjemnie drażni jego skórę. Su-Jin uśmiecha się słysząc jej słowa i odpowiedź na całe swoje wyznanie. Tym razem jednak nie jest to wymuszony uśmiech. Delikatnie sięga do jej twarzy, przesuwając opuszkami palców po jej żuchwie i uniesionym podbródku, po czym pochyla się odrobinę i całuje jej usta odpowiadając na jej prośbę i kryjącą się w niej potrzebę, lekką zaborczość i wszystkie te niezrozumiałe uczucia.

      Han-gyeol

      Usuń
  25. Przyjmuje jej słowa z pewnym powątpiewaniem. Czy rzeczywiście, gdyby wiedział o niej to wszystko wcześniej, ominęłaby ich ta rozmowa? Przecież i tak musieliby się zastanowić czy wizja wierności w związku była w ogóle możliwa, czy też raczej oboje będą musieli wypracować jakiś kompromis. Ostatecznie większość pytań, które jej dzisiaj zadał, pewnie i tak by jej zadał, nawet znając w pełni jej naturę.
    Su-Jin kręci przecząco głową. Wie, że sobie tego nie wyjaśniła. O wiele bardziej zastanawia go w tej chwili to jak bardzo było to dla niej prawdziwe. Czy gdyby demon ją skrzywdził stałoby jej się coś w rzeczywistości, fizycznie? Albo czy gdyby on miał wtedy dość siły, by spełnić swoją groźbę broniąc się przed tym, co robiła… czy mogłaby się już nie obudzić?
    Te pytania kłębią się w głowie wampira, ale odkłada je na później. Teraz to nie był dobry moment na rozważania i pytania o jej naturę. W końcu na to będą mieli jeszcze dużo czasu. W tej chwili najważniejsze było to, by w końcu znaleźć jakiś stabilny grunt pod nogami i ułożyć jakieś fundamenty całej tej relacji.
    Jej odpowiedź na hipotetyczną sytuację przynosi mu wyraźną ulgę. Odpowiada nawet uśmiechem na jej uśmiech zdając sobie sprawę jak wyrafinowanego i cudownie niebezpiecznego drapieżnika miał w tej chwili obok siebie, w swoich ramionach.
    Dostrzega czułość w jej dużych, szmaragdowych oczach. Po tym wszystkim czuje się nieco lepiej. W końcu w najlepszym wypadku mogli razem stworzyć coś, co nie sądził, by mogło być możliwe. A w najgorszym, po prostu wrócą niemal do punktu wyjścia i relacji opartej wyłącznie na emocjach. Koniec końców, ostatecznie znajdą jakiś kompromis dla swoich wzajemnych potrzeb.
    Przez chwilę Su-Jin zastanawia się czy Liana miała jakieś obawy lub zastrzeżenia co do niego. Jego gatunku i jego natury. Do tej pory rozmawiali wyłącznie o niej, bo skupiali się na temacie seksu i wierności… ale przecież to nie była jedyna istotna sfera życia i relacji. Być może powinni przedyskutować też jeszcze inne tematy?
    Na razie Han-gyeol nie zastanawia się nad tym, ani nie wybiega za daleko w przyszłość. Woli też nie zastanawiać się nad tym co trudne i niewygodne. Zamiast tego po prostu skupia się na chwili obecnej. Tym co tu i teraz… Na miękkich ustach Liany, czułym pocałunku i jej ramionach obejmujących jego szyję. W panującej w sklepie ciszy słychać jedynie wyraźne i nierówne, nieco chaotyczne bicie ich serc.
    – Mhmm… wracajmy – mamrocze w jej usta.
    Co prawda początkowo wyobrażał sobie to nieco inaczej, chciał zabrać ją na jakąś kolację, porozmawiać o planach na jutro, ale teraz nie ma już nawet siły o tym myśleć, czując nie tylko fizyczne wyczerpanie z powodu rany, ale i psychiczne zmęczenie całą tą trudną rozmową.
    Powrót do domu upływa im dość szybko. Su-Jin dostrzega jak Liana zwalnia przejeżdżając obok swojego domu. Na chwilę zerka w stronę prac remontowych, czując że nie chce by kończyły się zbyt szybko, bo nie wyobraża sobie już swojego domu bez niej. Bez jej irytującego zapachu wypełniającego każdy zakamarek domu, bez wspólnych nocy, poranków i śniadań, bez pościeli pachnącej jej zapachem… Bez tego wszystkiego, co sprawiało, że w końcu jego dom był już nie tylko jego obecnym azylem, ale prawdziwym domem.
    Wysiada z samochodu. Odruchowo zerka jeszcze na niebo. Pomimo szarówki wieczoru, na niebie widać już słaby zarys malejącego księżyca, przypominający o nieubłaganie zbliżającym się nowiu. Najgorszym możliwym momencie na wszystko, co się teraz działo.
    W milczeniu podąża za Lianą do domu, po czym zdejmuje buty i zerka na demonicę. Jej propozycja nieco go zaskakuje, do tego stopnia, że w pierwszej chwili nie ma pojęcia ani co dokładnie mu proponowała, ani co ma jej odpowiedzieć. Uśmiecha się tylko w odpowiedzi na jej zaczepny uśmiech.
    – Kusząca propozycja, ale może innym razem – odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zerka na jej odsłonięte ciało, po czym ostrożnie dotyka jej miękkiej skóry, przesuwając dłońmi po jej żebrach. Obejmuje ją delikatnie, pozwalając swoim palcom wędrować ostrożnie wzdłuż jej kręgosłupa. Przesuwa palcami po zapięciu jej stanika, ale omija je i kontynuuje swoją powolną wędrówkę aż do jej karku. Z fascynacją obserwuje reakcję jej ciała, jej skóry na dotyk.
      Powoli zanurza dłoń w jej krótkich, miękkich włosach. Chwyta je delikatnie, lekko odciągając jej głowę w tył. Nachyla się sięgając ustami do jej odsłoniętej szyi. Znów całuje ją podobnie mocno i przeciągle jak w Desiderium, gdy oznaczał w ten sposób swoją własność. Teraz jednak jego pocałunki są łagodniejsze, bardziej czułe i spokojne, a on sam skupiony na obserwowaniu jej reakcji. Dociera ustami aż do zagłębienia u dołu jej szyi, waha się jeszcze przez chwilę, po czym decyduje się odpowiedzieć na jej małą prowokację i ulec pokusie spróbowania czegoś więcej.
      Pochyla się bardziej, ociera się ustami o jej skórę docierając aż do lewej piersi. Czuje przyśpieszone bicie jej serca, które zdaje się wręcz rozsadzać klatkę piersiową od środka. Lekko odchyla koronkę z jej stanika, po czym przeciągle całuje delikatną i cudownie miękką skórę na jej piersi. Muska ją lekko językiem, delikatnie drażni przygryzając zębami, po czym naśladując pieszczoty Liany zasysa skórę, pozostawiając po sobie ślad, taki jakie ona pozostawiała wcześniej na jego szyi.
      Prostuje się i uśmiecha zaczepnie.
      – Idź już, ja w tym czasie naszykuję jakąś kolację – mówi spokojnie, po czym odsuwa się i udaje w kierunku kuchni, pozostawiając Lianę w korytarzu nieopodal łazienki.
      Nie czuje się na siłach gotować, więc po prostu decyduje się na przygotowanie sojowego makaronu z warzywami i jajkiem, któremu nie musi poświęcać zbyt wiele czasu.
      Gdy Liana w końcu pojawia się w kuchni, kolacja jest już prawie gotowa.
      – Nałożysz nam i dokończysz herbatę? – pyta – Ja w tym czasie wezmę prysznic…
      Na chwilę znika w łazience, po czym cicho i ostrożnie zamyka się na klucz. Bierze szybki prysznic, po czym starannie zmienia opatrunek i zabezpiecza go tak, by przetrwał noc. Rana nie krwawi, raczej brzydko się paprze i nie chce goić, ale nie wygląda aż tak źle. Su-Jin czuje, że gdyby było już po nowiu, pewnie wszystko wygoiłoby się w dwa lub trzy dni.
      Przebiera się w domowe ubrania i upewnia, że opatrunek się nie odznacza, po czym wraca do Liany.
      – Myślałem, że zabiorę cię dzisiaj na jakąś bardziej elegancką kolację – przyznaje w końcu, siadając przy stole. – Swoją drogą… Masz jakieś plany na jutro? – pyta ostrożnie, starając się nieco wybadać sytuację.

      Han-gyeol

      Usuń
  26. Przygląda się jej uśmiechając się przy tym delikatnie, choć wcale nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie może oderwać wzroku od Liany, która tak szybko idealnie zadomowiła się w jego domu, tak uroczo wyglądała ubrana jedynie w jego koszulkę i wypełniała całe to miejsce swoją obecnością, zapachem i słodką demoniczną aurą.
    Przez chwilę Su-Jin wpatruje się w jej twarz przypominając sobie oburzenie w jej oczach, kiedy oderwał się od jej ciała. To wspomnienie sprawia, że wampir uśmiecha się nieco szerzej. Może gdyby wszystko wyglądało inaczej nie odsunąłby się tak łatwo, może pozwoliłby sobie na nieco więcej, a może nawet odważyłby się przyjąć jej zaproszenie pod prysznic?
    – Masz rację, nie było już ciepłej wody, dobrze że zwykle biorę chłodne prysznice – stwierdza z rozbawieniem, choć nie do końca rozumie co dokładnie miała na myśli Liana. Domyśla się, że pewnie chciała powiedzieć mu w ten sposób, że powinien żałować odrzucając jej propozycję.
    Zabiera się za posiłek, dopiero teraz uświadamiając sobie, że przez to wszystko co dziś się wydarzyło od rana nic nie jadł, pozwalając sobie jedynie na odrobinę chłodnej wody.
    Podnosi wzrok znad talerza i spogląda wprost w piękne szmaragdowe oczy.
    – Może... – odpowiada posyłając jej zaczepny uśmiech.
    Przenosi wzrok na jej usta, gdy dostrzega jak oblizuje dolną wargę. Przez chwilę jego myśli uciekają do wspomnienia jej pocałunków i dotyku języka sunącego po jego skórze. Zaraz jednak znów chwyta jej spojrzenie, dobrze wie, że to nie był odpowiedni moment na takie myśli.
    – Tak, ale to nie to co myślisz – mówi, gdy dostrzega jej uśmiech. Rzeczywiście wspomnienie o kolacji, a potem przejście do tematu jutrzejszego dnia mogło skierować jej myśli na błędy tor.
    – Chciałbym cię zabrać w pewne miejsce. To… – zaczyna ostrożnie – ma związek z moim dzisiejszym zniknięciem. Mam dla ciebie pewną niespodziankę. Nie chodzi o coś romantycznego, bardziej o coś istotnego, o czym myślałem już od dłuższego czasu. Wczoraj uświadomiłem sobie, że to dobry moment, by przestać już tylko myśleć i zacząć działać.
    Su-Jin przerywa na chwilę i uśmiecha nieznacznie zdając sobie sprawę, że to co mówił brzmi nieco mętnie.
    – Po prostu nie planuj nic na jutro. Z samego rana mam dwa wykłady, więc myślę, że moglibyśmy na spokojnie wyjść po dwunastej. Akurat uniknę porannego słońca. Nie wiem jak długo nam się zejdzie, ale potem, jeśli będziesz miała ochotę możemy razem wybrać się na kolację – dodaje. Sięga do jej dłoni i delikatnie przesuwa opuszkami palców po jej wierzchu.
    Przez chwilę milczy, po prostu wpatrując się w ich dłonie. W zamyśleniu kreśli bliżej nieokreślone wzory na jej skórze i zastanawia się nad tym wszystkim. Czuje, że dopadają go pewne wątpliwości i obawy, o to czy Liana aby na pewno była gotowa na konfrontację z Earlem. Jej wczorajsze słowa sugerowały raczej, że nie… Z drugiej strony dziś odważnie umalowała się jak lubi i mimo wcześniejszej sytuacji sama pojechała do Desiderium. Może kiedy będzie obok niej pomoże znaleźć jej dość siły, na to wszystko?
    Han-gyeol odrywa się od swoich myśli i podnosi wzrok na Lianę. Znów łapie jej spojrzenie, które teraz wydaje się lśnić dodatkowym blaskiem, który jeszcze bardziej dodaje jej uroku.
    – Myślę, że kwiatów masz aż nadmiar – odgryza się jej złośliwie. Oczywiście, że planował iść z nią na randkę. Nie zamierzał jednak upodabniać się do jej wielbicieli, przychodzących do niej z kwiatami, zapraszających na kolację przy świecach i liczących na coś więcej. Nie, nie da się jej wrobić w ten dobrze znany schemat. Nie wie jeszcze dokładnie jak miało to wszystko wyglądać, ale na pewno ich randka musi być inna, dopasowana do nich, a nie do wyobrażeń o idealnej randce.
    – Obawiam się skarbie, że już za późno. W końcu już kilkakrotnie zaciągnąłem cię do łóżka i to jeszcze przed pierwszym pocałunkiem. Codziennie też z sobą sypiamy… – stwierdza uśmiechając się złośliwie. Udaje, że absolutnie nie rozumie jej aluzji, choć doskonale wie co miała na myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekko ściska jej dłoń, po czym spogląda na nią absolutnie poważnie.
      – Na randkę rzecz jasna pójdziemy i to zapewne nie jedną. W końcu jakoś będziemy musieli omówić kwestię naszego związku i ślubnego kontraktu. Jestem tradycjonalistą, więc myślę, że skonsumujemy związek dopiero w pierwszą z naszych trzech nocy poślubnych – mówi z pełną powagą, ani na chwilę nie odrywając wzroku od jej oczu – Co prawda wypadałoby mieć jakieś doświadczenie, by skonsumować małżeństwo, ale zaufam w tym tobie. Mam nadzieję, że trzy dni i trzy noce wystarczą ci, żebyś wzięła sobie moje wszystkie pierwsze razy, o które tak bardzo się upominasz. Czy to ci pasuje kochanie? – pyta uprzejmie.
      Su-Jin spokojnie sięga po herbatę i upija łyk, czując, że jeśli powie choćby jeszcze jedno zdanie to nie wytrzyma dłużej ze swoją wymuszoną powagą i w jakiś sposób zdradzi się przed Lianą lub najzwyczajniej w świecie zacznie się śmiać.

      Han-gyeol

      Usuń
  27. Jej słowa sprawiają, że Su-Jin niemal krztusi się makaronem. Dopiero teraz dociera do niego, że chyba nie do końca słusznie zinterpretował jej sugestie dotyczące gorącego prysznicu.
    – Dogadałaś sobie pod prysznicem? – pyta, patrząc na jej słodki i uroczo niewinny uśmiech – To dlatego proponowałaś mi, żebym poszedł z tobą?
    Czuje, że nie wie co o tym myśleć. Z jednej strony nieco go to krępuje. Nie jest pewien czy był gotowy na to, by tak szybko iść o krok dalej. Z drugiej jednak strony czuje też pewną ciekawość i fascynację nieznaną sferą życia i doświadczeniami, które nigdy go nie interesowały, a teraz nagle nabrały innego, atrakcyjnego wymiaru. Co tak naprawdę mogłoby się wydarzyć, gdyby zgodził się iść z nią pod prysznic?
    Szybko odsuwa od siebie te myśli i wyobrażenia nieistniejących sytuacji, czując ogarniające jego ciało napięcie. To nie był dobry moment na takie myśli i odczucia…
    – W takim razie jesteśmy umówieni – stwierdza w końcu.
    Z ulgą przyjmuje fakt, że Liana nie zadaje pytań, ani nie drąży tematu. On także nie porusza tematu Earla, ani swoich wątpliwości nie chcąc psuć przyjemnego wieczoru. I tak będzie musiał poruszyć ten temat przed jutrzejszym wyjazdem do tamtego domu. Na razie jednak odpuszcza, pozwalając im obojgu odpocząć nieco od trudnych rozmów i skupić się na kolacji, w ciepłej, domowej atmosferze.
    – Naprawdę chcesz, żebym był taki jak wszyscy? – odgryza się jej – Mam obsypywać się kwiatami, drogimi prezentami i zapraszać na kolację przy świecach tylko po to, by zaciągnąć cię do łóżka? – pyta, posyłając jej zaczepne, nieco wyzywające spojrzenie. – Może i nie mam doświadczenia w sprawach damsko-męskich, ale nie stawiaj mi aż tak niskich wymagań skarbie… – uśmiecha się do niej prowokacyjnie, chcąc dać jej znać, że stać go na więcej niż tylko powielanie najbardziej utartych schematów.
    Obserwuje ją i jej zachowanie. Wpatruje się z czułością w jej drobną sylwetkę ubraną jedynie w jego za dużą koszulkę. Wciąż mokre włosy, piękne rumieńce, zgrabne, odkryte nogi i słodka buźka bez makijażu. Wszystko w wyglądzie Liany wydaje się tak zwyczajne, codzienne i domowe, nie mal intymne, a przez to tak cudownie piękne i wyjątkowe. Su-Jin czuje, że ogląda w tej chwili najbardziej wyjątkową z wersji Convalliany, tak bardzo prywatną i idealną w swojej prostocie.
    Nie potrafi oderwać od niej wzroku, powoli wędrując spojrzeniem po jej ślicznej twarzy.
    – W tradycji konfucjańskiej, idealna koreańska żona powinna spać osobno nawet po ślubie – odpowiada uszczypliwie na jej sugestię.
    – Na szczęście jako filozof szanują swoją inteligencję i jestem tradycjonalistą, ale wedle tradycji buddyjskiej – stwierdza z prowokacyjnym uśmiechem. Upija łyk herbaty, po czym kontynuuje – A tradycja buddyjska twierdzi, że ślub jest tylko publicznym symbolem uczuć. Nie ma nic niewłaściwego w wyrażaniu emocji i okazywaniu sobie bliskości w dowolnym momencie i w dowolny sposób, liczy się tylko, by wszystko do czego dochodzi między parą było szczere, poważne i satysfakcjonujące dla obu stron – mówi, przyglądając jej uważnie i z pewnym zainteresowaniem.
    Nie potrafi powstrzymać krótkiego prychnięcia ze śmiechu słysząc jej warunki.
    – Będziemy to negocjować… – stwierdza poważnie. Na chwilę znów powraca do swojego makaronu, zerkając od czasu do czasu w stronę Liany. – Zgodzę się na seks pięć razy dziennie w zamian za twoją absolutną wierność, inaczej nie widzę sensu, by się tak wysilać – stwierdza złośliwie – A co do spania nago… Czasem mi się to zdarza, więc mógłbym się na to zgodzić. Choć to zależy od tego, co zaoferujesz mi w zamian – po raz kolejny wpatruje się w jej oczy rzucając jej małe wyzwanie i posyła jej zaczepny, prowokacyjny uśmiech.
    – Mhmm… – mruczy pod nosem – Niektóre już sobie wzięłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez chwilę Han-gyeol zastanawia się nieco poważniej nad tym. Nigdy nie przykładał szczególnej wagi do „pierwszych razów” i nie do końca rozumiał ideę romantyzowania ich jako czegoś niezwykłego. Czasem nawet uważał niektóre z nich za niezręczne komplikacje. Teraz czuje się nieco rozdarty. Z jednej strony wciąż jego brak doświadczenia jest dla niego krępujący i dość wstydliwy. Ale z drugiej strony pewne sytuacje, które wcześniej postrzegał inaczej, wydają mu się emocjonalne i dziwnie ważne. Jak ten pierwszy dziwaczny pocałunek. Jak to, że Liana była pierwszą i jedyną kobietą, która widziała i dotykała jego blizn; pierwszą i jedyną, która w ogóle dotykała go i całowała, która zostawiała swoje ślady na jego skórze; pierwszą i jedyną, której w jakikolwiek sposób się poddawał pozwalając sobie na chwilę stracić kontrolę nad sytuacją.
      Patrzy jak Liana wstaje i się zbliża. Gdy siada mu na kolanach Su-Jin mimowolnie lekko się spina, czując niepokój, że demonica może coś zauważyć lub wyczuć. Zaraz jednak stara się rozluźnić, by zachowywać się zupełnie naturalnie. Na moment przymyka oczy czując przyjemny dotyk Liany, to jak sunie nosem po jego skórze, łaskocze go swoim słodkim oddechem i mruczy cicho, niczym zadowolona kotka. Uśmiecha się nieznacznie, słysząc jej słowa. Obejmuje ją lekko, przesuwając powoli dłonią po jej plecach.
      – Jak babeczka kajmakowa? – pyta z rozbawieniem, przypominając sobie, że w ten właśnie sposób skomentowała smak jego skóry i krwi, wtedy w lesie.
      Otwiera oczy i zerka na nią. Pozwala jej się nakarmić, czując przy tym dziwny dreszcz przyjemności, zwłaszcza gdy Liana delikatnie ociera jego usta, a potem oblizuje palec.
      – Karmienie męża, również musimy dopisać do kontraktu – stwierdza z rozbawieniem, po czym już nieco poważniej dodaje. – Tak naprawdę w kontrakcie może być wszystko. Pierwotnie te kontrakty były czymś na kształt umowy biznesowej między rodami dotyczącej posagów, dziedziczenia majątku i tak dalej. Ale z czasem ludzie, którzy nie zgadzali się z neokonfucjańskimi tradycjami zaczęli wykorzystywać te umowy do ustalania własnych zasad. Spisywali deklaracje wierności, równości w związku, poszanowania i dbania o potrzeby zarówno męża jak i żony w równym stopniu, obietnice braku konkubin, czy nawet tak codziennych rzeczy jak sypiania razem w jednym łóżku. Obecnie można sobie spisać deklarację wszystkiego, na co tylko para ma ochotę. Możemy obiecać sobie seks pięć razy dziennie, albo tak banalne sprawy, jak to, że ja gotuję, a ty zmywasz. – uśmiecha się, odgarniając mokre kosmyki z jej czoła – Potem taki gotowy spisany kontrakt odpowiednio się pieczętowało, pięknie pakowało i dawało w prezencie przyszłej pannie młodej. Przyjęcie kontraktu oznaczało oficjalną deklarację małżeństwa, po której można było rozpocząć przygotowania do ceremonii ślubnej. Zwykle para przechowywała ten kontrakt aż do śmierci, a czasem zabierano je ze sobą nawet do grobu jako deklarację miłości i chęci połączenia się ponownie w kolejnym życiu – mówi, wtulając się delikatnie policzkiem w jej policzek.

      Han-gyeol

      Usuń
  28. – Rozumiem… – odpowiada, czując się nieco zawstydzony jej wyznaniem. Mimo wszystko, na jego twarzy pojawia się jednak delikatny uśmiech na myśl, że rzeczywiście był obiektem jej fantazji. Mając tak bogate doświadczenia i zapewne jeszcze bogatszą wyobraźnię, decydowała się w tak intymnej sytuacji myśleć akurat o nim… Ta myśl wydaje się tak abstrakcyjna, że niemal absurdalna, a jednak jest w niej coś wyjątkowego.
    Su-Jin łapie jej spojrzenie, gdy tylko słyszy czego tak naprawdę chciała proponując mu wspólny prysznic. Czuje, że też tego chce. Zarówno tego, by spełnić jej życzenie, jak i samemu poczuć jej dotyk, tak jak wtedy, gdy dotykała jego ciała całując blizny, tylko tym razem, żeby po prostu dotykała jego. Nie przeszłości, nie blizn. Jego. Jego ciała, jego skóry. Chce poznać jej dotyk, oswoić się z nim i poczuć przyjemność jaką dawała mu jej bliskość.
    – Zabiorę – odpowiada łagodnie. – I nie o to mi chodzi skarbie. Nie o coś niesamowitego, drogiego i tak dalej. Dla mnie randki to coś poważnego i angażującego, chcę by były w jakiś sposób osobiste i wyjątkowe. Elegancka kolacja przy świecach jest miła, ale to tylko kolejna elegancka kolacja, na którą możemy chodzić codziennie po pracy. Od randki chcę czegoś więcej, czegoś bardziej intymnego. Wolałbym zabrać cię w jakieś miejsce, które ma dla mnie znaczenie, wiąże się ze wspomnieniami lub kojarzy z tobą. Albo gdzieś, gdzie moglibyśmy razem spróbować czegoś nowego i niezwykłego. To jest dla mnie to „coś więcej”.
    Uśmiecha się, mając nadzieję, że wie o co mu chodzi i dlaczego tak poważnie podchodził do randek jako czegoś niosącego ze sobą pewne zobowiązanie, czegoś odkrywającego przed drugą osobę cząstkę duszy.
    – Prawda, kochanie – odpowiada, odrobinę rozbawiony. – Lubię czerń, jest elegancka, stonowana, no i pięknie podkreśla twoją mlecznobiałą cerę, zielone oczy i czerwone usta – przyznaje w końcu, dając jej znać, że zwracał uwagę na jej urodę. Uśmiecha się do niej. – Musimy wybrać się na zakupy. Obiecałem ci przecież odkupić zniszczone sukienki. Będę też musiał kupić sobie nowy garnitur, po tym jak zniszczyłem tamten w Rzymie.
    Na samo wspomnienie sytuacji, myśli Su-Jina uciekają do tego, co wydarzyło się w katakumbach w Rzymie. Ze wszystkich wspólnych chwil, to właśnie ta była dla niego przełomowa. Wszystko inne co wydarzyło się wcześniej – dotyk, rozmowy, nawet ten taniec na tarasie – było ważne, ale wciąż jeszcze pozwalało mu jakoś się wycofać, odrzucić emocje i Lianę, odsunąć się i znów schować w swojej bezpiecznej skorupie. Dopiero wtedy, w podziemiach, gdy Liana przekroczyła wszystkie jego granice byle tylko go uratować, coś się zmieniło. Czuł to doskonale, inaczej tak bardzo nie broniłby się przed zaakceptowaniem faktu, że była dla niego ważna i coś ich łączyło, i to już od chwili, gdy podał jej dłoń w ruderze i gdy pierwszy raz dał się zranić, zasłaniając ją przed wiedźmą.
    Słucha jej wyznania i sam również powraca myślami do tego co czuł podając jej dłoń, do tego jak w jednej chwili zmienił swoje nastawienie i, mimo całej swojej niechęci, z jakiegoś niezrozumiałego powodu nie chciał oglądać jej krzywdy.
    Patrzy na nią nieco zaskoczony.
    – Dlaczego czułaś się winna? Przecież niosłem cię przez las i zszywałem twoje rany, bo poniekąd sam cię skrzywdziłem tracąc kontrolę… Pomogłaś mi, a ja nie powstrzymałem mojego demona – mówi. Teraz to już i tak nie miało wielkiego znaczenia które z nich było winne. Ostatecznie przecież nie żałowali.
    Su-Jin kręci lekko głową, dając jej znać, że to nie miało znaczenia.
    – Nieważne… Ja też nie żałuję niczego co się stało – mówi z czułością – Do tej pory nie wiem dlaczego, ale kiedy zobaczyłem cię w tej ruderze, to coś się zmieniło. Nienawidziłem cię… Nadal nienawidzę – dodaje z uśmiechem, jakby wyznawał jej właśnie jakiś słodki komplement – Życzyłem ci tego co najgorsze, a jednak nie potrafiłem patrzeć jak cierpisz. Chyba uległem wtedy emocjom tak samo, jak wczoraj rano, kiedy postanowiłem cię pocałować. I nie żałuję żadnej z tych decyzji – wyznaje cicho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuje, że nie potrafi w żaden sensowny i racjonalny sposób wytłumaczyć jej tego, co miał wtedy w głowie. Ma nawet wrażenie, że nie miał wtedy absolutnie nic w głowie, po prostu czuł. Na chwilę zapomniał o myśleniu i oddał stery temu, co kotłowało się w jego sercu, nawet jeśli logicznie nie miało to żadnego sensu.
      Odrywa się od tych myśli i zerka na nią słysząc jej komentarz o wierności. Uśmiecha się złośliwie.
      – Po tym co dzisiaj mówiłaś martwiąc się, że uległabyś swojemu wielbicielowi lub fizycznym pragnieniom, twierdzisz, że to nic trudnego? – odgryza się jej.
      Zaraz jednak poważnieje słysząc jej wyznanie o tym, że od jakiegoś czasu już nie uprawiała seksu, a jedynie dotykała się myśląc o nim… Su-Jin milczy przez chwilę nie wiedząc co właściwie miał jej powiedzieć. Tym bardziej po tej dość pochopnej, uszczypliwej uwadze wyznanie Liany wydaje mu się jeszcze bardziej poważniejsze.
      Delikatnie sięga ręką do jej szyi, przejeżdża z czułością kciukiem po linii jej żuchwy, a jego ciemne oczy wpatrują się poważnie w jej piękne szmaragdowe oczy.
      – Skoro tak, to czemu się martwisz? – pyta łagodnie, dziwnie miękko – Jeśli czujesz się w ten sposób, jeśli tak odbierasz mój dotyk to nie masz się czego obawiać skarbie. Skoro przez ten czas wystarczała ci po prostu moja bliskość to czemu teraz miałoby się to zmienić?
      Zbliża się, by z czułością pocałować jej usta, by niemo podziękować jej za to co mu wyznała, za głębie uczuć, którymi go obdarowywała, choć chyba nie do końca zdając sobie z tego sprawę.
      Odsuwa się i uśmiecha się do niej, po raz kolejny z czułością przesuwając kciukiem po jej żuchwie, zahaczając przy tym o usta. Nie bardzo wie, co mógłby powiedzieć jej więcej, czując się przytłoczony wagą tego, co powiedziała.
      Pozwala jej nakarmić się do końca i w ciszy nieco przemyśleć to wszystko.
      – Mhmm – przytakuje na jej podsumowanie ustaleń kontraktu. – Wzajemna absolutna wierność – poprawia ją, dając tym samym do zrozumienia, że deklarował jej to samo. Nawet jeśli nie był istotą tak seksualną w swojej naturze jak ona, to nie zwalniało go od zobowiązania wobec niej. Wobec jedynej kobiety, do której chciał należeć. – Stroić się możesz dla mnie kiedy chcesz. A co do randek, mogą być nawet i raz w tygodniu… i jedna wyjątkowa w każdą pełnię – dodaje uśmiechając się tajemniczo.
      Spogląda jej w oczy i dostrzega w nich nagłą powagę, tak nie pasującą do wesołego tematu ustaleń do ślubnego kontraktu. Jej kolejne, zupełnie niespodziewane słowa, sprawiają, że Su-Jin czuje nagłe wzruszenie. Gdyby nie jej poważny ton i emocje, które widział w jej oczach, uznałby to za kolejny żart. Waha się co powinien powiedzieć. Czy przyznać na poważnie, że raczej nie wierzy, by coś takiego było możliwe? Bo w końcu czy dusze takich jak oni były w stanie w ogóle się odrodzić i ponownie odnaleźć? Czy może odłożyć na bok rozmyślania nad filozofią i wędrówką dusz i skupić się na tym co czuje?
      Przytakuje powoli i ostrożnie, po raz kolejny już decydując się podążyć za uczuciami, a nie rozumem.
      – Tak, i w każdym kolejnym – odpowiada cicho, po czym sili się na łagodny uśmiech – już zawsze będę z tobą kochanie – szepcze, tym razem nie mówiąc tego słowa w sposób żartobliwy, ani uszczypliwy, a w pełni szczery. Odnajduje jej dłoń na swoim sercu i dociska jeszcze mocniej.
      – Chcę – odpowiada krótko i cicho, po czym składa delikatny pocałunek na jej ustach – Chcę być z tobą już na zawsze i nigdy cię nie zostawię...
      Czuje się jakby składał jej teraz przysięgę, łączącą ze sobą ich dusze na wieczność, niczym w jednym z mitów o Buddzie i jego wiecznej małżonce. Micie, który mówił o tym jak wielką moc miały słowa i obietnice składane drugiej osobie.
      – A ty Liana? Będziesz ze mną już zawsze? Chcesz tego? – pyta cicho, obawiając się, że nawet głośniejszy szept zniszczy bezpowrotnie powagę i doniosłość tej chwili.

      Han-gyeol

      Usuń
  29. Przytakuje i uśmiecha się łagodnie czując, że Liana zrozumiała co miał na myśli. On także nie czuł potrzeby by zasypywać ją drogimi niespodziankami, ani zapraszać na wieczory jak z filmu. Su-Jin zdaje sobie sprawę, że i tak pewnie nie zrobiłby w ten sposób na niej wrażenia. Woli, by każda randka czy prezent były wyjątkowe, emocjonalne i intymne, nawet jeśli taka randka miałaby być czymś tak zwyczajnym jak wspólny spacer po parku. Myśl, że Liana podzielała jego podejście znacząco go uspokajała i napawała nadzieją, że rzeczywiście będzie w stanie podarować jej najbardziej piękną i niezapomnianą randkę.
    – A może to ja powinienem wybrać? – odpowiada z uśmiechem. Patrzy na nią z zaskoczeniem słysząc jej słowa o jasnych kolorach – W porządku, może dam się na to namówić… – stwierdza w końcu. Do tej pory raczej nie brał tego pod uwagę, ale skoro chciał w końcu zrobić coś ze swoim wizerunkiem, spróbować jakoś być bardziej sobą, może powinien pomyśleć też nad drobnymi zmianami w stylu? – Jeszcze więcej seksownej bielizny? – pyta złośliwie. Celowo ignoruje jej sugestię, choć nie potrafi powstrzymać pełnego rozbawienia uśmiechu na myśl o jej staraniach, by dobrze zobaczył jej nowy zakup.
    Su-Jin zerka na nią i zastanawia się przez chwilę nad jej pytaniem.
    – Nie pamiętam wszystkiego… – odpowiada w końcu – tylko niektóre momenty. Wiem, że chciałem odpocząć, a ty i duch nie dawaliście mi spokoju. Pamiętam też, że grzebałaś w moich wspomnieniach, widziałaś mnie i Sarang, i to co działo się ze mną później. A potem iluzję domu i to, co mówiłaś. Ale nie pamiętam co robiłaś i o czym rozmawiałaś z duchem i ciałem. Nie miałem wtedy pełnej kontroli, czułem się trochę jakby moja świadomość gdzieś odpływała – przyznaje szczerze. Choć temat nie jest dla niego łatwy, nie zamierza niczego przed nią ukrywać.
    Uśmiecha się słysząc co zrobiłaby będąc znowu w jego głowie, lekko rozbawiony tą perspektywą.
    – Nie poczułaś go, kiedy nie łączyło nas nic więcej, czemu miałabyś teraz to poczuć? – pyta łagodnie. Rozumie jej obawy i do pewnego stopnia również je podziela, choć teraz z jakiegoś powodu czuje, że być może to wszystko, czym tak bardzo się martwili, było trochę przesadzone. Czuje, że powinien jakoś ją uspokoić, choć nie do końca jest pewien jak. – Może jestem naiwny, ale wierzę, że jesteśmy czymś więcej niż zwierzętami kierowanymi wyłącznie naszymi pierwotnymi pragnieniami i popędami. Pamiętasz? Dyskutujemy o tym od naszego pierwszego spotkania skarbie – uśmiecha się czule na wspomnienie spotkania w Wiedniu – i nadal będę się upierać przy złożonej psyche i wieloaspektowym libido, a nie tego, że wszystko kręci się wokół seksu uświadomionego i nieuświadomionego.
    Powstrzymuje się przed dodaniem, że jeśli jednak okaże się, że to ona od początku miała rację, że popędy były silniejsze, a ona ulegnie pragnieniom jeśli tylko zostanie sama, to znak, że nic co ich łączyło nie było prawdziwe. W końcu coś opartego na ciągłej kontroli nie mogło być niczym wartościowym. Nie mówi tego jednak, nie chcąc jeszcze bardziej nakręcać jej obaw, a przy tym swoich własnych. W tej chwili Su-Jin chce wierzyć, że to wszystko było prawdziwe. Inaczej żadne z pięknych i poruszających go wyznań Liany, które dziś od niej usłyszał nie miało by sensu. A przecież czuł, że tak nie było, że to wszystko było szczere i prawdziwe, bardziej wyjątkowe i cenne niż cokolwiek innego. Nie chciał zatruwać tych uczuć obawami.
    – Jeśli kiedykolwiek bym cię zdradził, powinnaś wyrwać mi serce – mruczy z zadowoleniem, zupełnie jakby jej groźba była raczej słodką obietnicą czegoś przyjemnego.
    – Właśnie o to mi chodziło. Uważasz, że na co dzień nie powinnaś się stroić i starać? – pyta zaczepnie, poddając się dotykowi jej ust. – To że pociągasz mnie nawet ubrana w stary rozciągnięty sweter nie znaczy, że nie warto się dla mnie stroić – mówi z udawanym oburzeniem, choć tak naprawdę rzeczywiście było mu wszystko jedno. Najważniejsze, by Liana czuła się dobrze ubierając jak lubi. Słysząc pytanie o pełnię uśmiecha się tylko tajemniczo. – Zobaczysz… To ten aspekt mojej natury, którego jeszcze nie poznałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów czuje jak jego serce bije szybciej i bardziej niespokojnie w oczekiwaniu na jej odpowiedź. Na to, czy Liana odpowie mu tą samą obietnicą. Chłonie jej szept i uśmiecha się z czułością słysząc jak bardzo go nienawidziła… Tak bardzo, by już nigdy go nie opuścić.
      Niechętnie wypuszcza ją z objęć, po czym wstaje od stołu. Przez chwilę obserwuje jak Liana zbiera naczynia po kolacji.
      – To też wpiszemy do naszego kontraktu? Ja gotuję, a ty zmywasz, jak przystało na idealną panią domu? – pyta zaczepnie, po czym podchodzi do Liany i całuje przeciągle jej policzek.
      Niechętnie opuszcza kuchnię, by dokończyć jeszcze wieczorną rutynę i umyć zęby, po czym udaje się do sypialni i ściele łóżko. Wtula się w poduszkę przesiąkniętą słodkim zapachem Liany i czeka. Uśmiecha się gdy w końcu demonica zjawia się w sypialni i wślizguje pod kołdrę. Niemal natychmiast obejmuje ją i przytula do siebie. Z przyjemnością przymyka oczy, gdy czuje jak Liana wtula twarz w jego szyję, a jej słodki, ciepły oddech łaskocze jego skórę.
      – Przecież możesz zostać… – odpowiada cicho. Zdaje sobie sprawę, że miała swój dom, a obecna sytuacja była tylko tymczasowa, ale czy naprawdę musiało tak być? Czy musiała się wyprowadzać? – Nie jesteś już dla mnie irytującą sąsiadką, która komplikuje mi życie, tylko częścią mojego życia. Chcę mieć cię obok siebie skarbie...
      Delikatnie odgarnia kilka niesfornych kosmyków z jej czoła. Przez chwilę w milczeniu bawi się jej włosami zastanawiając się co właściwie powinien powiedzieć. Czy w ogóle w takiej chwili, kiedy wciąż jeszcze dopiero budowali swoją relację, nie mając pewności co do tego co będzie dalej, powinien myśleć o takich rzeczach jak wspólne mieszkanie. W tej chwili oboje powinni się skupić na tym, co tu i teraz.
      – Liana? Myślę, że w tej chwili ważniejsza jest kwestia Earla… – zaczyna w końcu, czując, że powinien w końcu o to zapytać. Temat domu w końcu idealnie się z tym łączył. Odruchowo przytula ją nieco mocniej – Jak to sobie wyobrażasz dalej? Myślisz, że teraz, ze mną, dasz radę mu się przeciwstawić? To tylko człowiek, mogłabyś go zabić równie łatwo jak wiedźmę, która mnie dźgnęła… Gdybyś miała możliwość pozbyć się go raz na zawsze, zrobiłabyś to? – pyta, starając się brzmieć neutralnie i nic nie sugerować, ani tym bardziej nie narzucać jej swojej roli w tym wszystkim. Po prostu, chce wiedzieć co Liana myśli i czuje, czy jest gotowa na konfrontację z tym człowiekiem czy może, decydując się działać, pośpieszył się za bardzo.

      Han-gyeol

      Usuń
  30. – Cóż… Wciąż jesteś irytująca – stwierdza złośliwie – ale już nie jak nieznośna sąsiadka, a jak ktoś mi bliski. Opcjonalnie zadbałaś o to, żeby wytworzył się u mnie syndrom sztokholmski – dodaje absolutnie poważnie. Delikatnie całuje czubek jej głowy i wtula się policzkiem w jej wciąż jeszcze wilgotne włosy.
    – Na razie pozostańmy przy tym, że będziesz spędzać u mnie weekendy. A w tygodniu będziesz u mnie nocować i zostawać na śniadanie, co ty na to?
    Su-Jin czuje, że wciąż było za wcześnie na tak poważny krok jak deklaracja wspólnego mieszkania. Choć przecież doskonale wie, że praktycznie nic by się nie zmieniło. W końcu już teraz mieszkali razem i zachowywali się tak, jakby właśnie tak miało być; jakby Liana wcale nie była tu tylko gościem, ale domownikiem.
    Czuje jak wraz z poruszaniem tematu i wymówieniem imienia Earl ciało Liany spina się i sztywnieje. Jej reakcja wyraźnie mówi mu, że nie powinien poruszać tego tematu, ani drążyć za bardzo. W innych okolicznościach pewnie by odpuścił i nie dopytywał, ale teraz… Teraz to było ważne i potrzebne. Nie mogli wiecznie unikać tego tematu, tak samo jak on nie mógł tylko siedzieć z nią i zapewniać jej emocjonalne wsparcie, podczas gdy ten człowiek wciąż nękał ją swoimi listami, zdjęciami i przesyłkami. Dlatego musiał działać, a teraz musiał z nią o tym porozmawiać.
    Na chwilę ich spojrzenia spotykają się, a Han-gyeol ma wrażenie, że dostrzega w oczach Liany pewien żal o to, że poruszył ten temat.
    Układa się wygodniej na boku i opiera głowę na ręku, tak by móc spojrzeć na leżącą obok demonicę. Dostrzega jej nieruchome spojrzenie wbite w sufit i wszystkie nerwowe gesty.
    – Czemu go nie zabiłaś kiedy przyszedł do Desiderium? – pyta cicho i ostrożnie – W miejscu publicznym nie zrobiłby ci krzywdy. Mogłaś użyć swoich mocy, by się go pozbyć… Bałaś się spróbować czy może chodziło o coś innego?
    Su-Jin zdaje sobie sprawę, że porusza drażliwe i delikatne kwestie, ale czuje, że musi to wiedzieć. Jak miał postawić Lianę naprzeciw Earla nie wiedząc czy ta będzie w ogóle w stanie się z nim skonfrontować. Może jej lęk i trauma były zbyt silne? Może była jak przerażone zwierze, które mając siłę i możliwości do ataku lub ucieczki, zamiera w bezruchu wobec zagrożenia, tym samym samodzielnie skazując się na porażkę lub śmierć?
    Ostrożnie sięga do jej ręki. Ujmuje delikatnie jej dłoń i przysuwa do swoich ust. Z czułością całuje wnętrze jej dłoni, w które po chwili wtula policzek. Składa teraz pocałunki na jej nadgarstku, tym samym, z którego pił jej krew po raz pierwszy; gdy Liana zaryzykowała, wystawiła się na niebezpieczeństwo oferując mu swoją pomoc.
    – Obiecałem ci, że zawsze będę przy tobie – zapewnia ją cicho, po czym patrzy na nią poważnie. – Jak właściwie miałby cię zabrać? Co takiego mógłby ci zrobić? Chodzi mi o to… Gdybyśmy postanowili się z nim skonfrontować, razem, czy byłby w stanie jakoś ci zagrozić? Na przykład użyć jakiegoś zaklęcia, na które jesteś wrażliwa czy coś w tym rodzaju? Jak on… – przerywa na chwilę, czując, że być może przekracza granicę i nie powinien o to pytać. Odruchowo przysuwa się bliżej. Kładzie się obok niej, delikatnie przesuwa nosem po jej policzku. Pozwala sobie na lekkie muśnięcie w kącik jej ust. Czuje jej zdenerwowanie, niespokojne bicie serca i lekkie, mimowolne drżenie jej mięśni, dlatego tym bardziej obejmuje jej drobne, spięte ciało ramieniem i wtula się w jej bok. – Liana, jak on właściwie był w stanie cię uwięzić i kontrolować? – pyta cicho, niemal szeptem. W głosie wampira słychać dziwną powagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W innych okolicznościach nie pytałby jej o to, nie naciskałby aby wracała do tych wspomnień. Przeszłość nie miała znaczenia, zwłaszcza ta bolesna, o której najlepiej było zapomnieć. Nie czuł ciekawości, ani nie chciał słuchać o jej traumach, jeśli nie było to konieczne. Wychodził z założenia, że Liana opowie mu sama o wszystkim tym, co było dla niej istotne i czym chciał się podzielić. Bez niepotrzebnego nacisku. W jakiś sposób Su-Jin czuje się źle z tym, że teraz właśnie to robił. Naciskał ją, rozgrzebywał przeszłość, którą chciała pozostawić dla siebie. Nawet jeśli nie robił tego z niskich pobudek, kierowany ciekawością, tylko dla jej dobra, by wiedzieć czy zabierając ją do Earla nie wepchnie jej przypadkowo w pułapkę, to i tak czuje się z tym źle.
      – Ostatecznie sam mógłbym go zabić – dodaje po chwili. – Sama widziałaś w Rzymie, potrafię bez trudu uśmiercić kogoś na dystans. Może tak byłoby najlepiej?
      Pyta ją o to, choć wcale nie uważa tego za najlepsze rozwiązanie. Wyręczenie w tym Liany mogło odebrać jej jedyną szansę na odzyskanie kontroli nad swoim życiem i zmierzenie się z własnymi lękami. Mimo wszystko, chce by wiedziała o tej możliwości.

      Han-gyeol

      Usuń
  31. Uśmiecha się słysząc jej słowa o uzależnieniu. Rzeczywiście, w jakiś sposób mógł ją tak nazwać, swoim uzależnieniem. Jak inaczej miałby nazwać to uczucie, w którym przyciągała go do siebie wbrew jego woli? W którym wszystko to, co go irytowało nagle zaczęło mu sprawiać przyjemność? Albo to, że rzeczywiście pierwszy raz odczuwał prawdziwą, fizyczną i psychiczną satysfakcję z powodu picia krwi, choć zawsze było to dla niego w pewien sposób odrzucające? To musiało być uzależnienie, coś co kompletnie zmieniało i wykrzywiało mu postrzeganie rzeczywistości i pewnych doznań, zupełnie jakby rzeczywiście jej obecność była odurzającą używką.
    – Może zaprosisz mnie też do siebie… – mruczy, nieco bezczelnie.
    Do tej pory Su-Jinowi zdarzało mu się już bywać w jej domu, choć zwykle spędzał tam jak najmniej czasu, niechętnie nawet przekraczając granice przedpokoju. Jej dom był dla niego zawsze zbyt przytłaczający, wypełniony zbyt intensywnymi zapachami Liany, jej perfum, świec zapachowych, kwiatów i wszystkiego co było wręcz bolesne dla jego zmysłów. Teraz jednak kiedy przyzwyczaił się i polubił jej zapach, a także kiedy zdecydował się odwiedzić jej sklep, perspektywa wizyty w jej domu wcale nie wydaje się niczym nieprzyjemnym. Wręcz przeciwnie, chce lepiej ją poznać, a prywatny azyl, jakim był dom, był do tego idealny.
    Odsuwa jednak rozmyślania o domu i przyszłości na bok, skupiając się o wiele ważniejszej kwestii.
    Odpowiedź Liany wzbudza w nim zarówno smutek, jak i niepokój. Rozumie czym jest strach, lęk tak silny, że odbiera racjonalne myślenie. W końcu sam wolał się poddać i umrzeć, niż zmierzyć z lękiem. Dlatego tym bardziej obawia się, czy to, co chciał zrobić nie będzie dla niej zbyt trudne. Chociaż… Skoro on był w stanie przetrwać mając Lianę obok, to czemu z nią miałoby być inaczej?
    Patrzy na nią, gdy mówi dalej. Jej głos jest nienaturalny, wyprany z jakichkolwiek emocji, podobnie jak jej spojrzenie. I chociaż rozumie jej stan, wewnętrzną obronę poprzez odcięcie się od tego co złe i bolesne, to patrzenie na nią w tym stanie jest przerażające.
    Słuchając jej wyznań o karach, Han-gyeol czuje przez chwilę namiastkę satysfakcji, że złamał Earlowi rękę i pozwolił mu poczuć namiastkę tego, co musiała czuć Liana. Wampir znów czuje lekki ucisk i kłucie w klatce piersiowej, gdy Liana wspomina o gwałcie i tym co przeżywała. Przez chwilę nawet żałuje, że poruszył te bolesne wspomnienia.
    – Formułki magiczne? Jakieś zaklęcia? – pyta niepewnie, upewniając się co miała na myśli mówiąc o sentencjach. Su-Jin czuje, że mimo pozornego opanowania jego gardło jest nieprzyjemnie ściśnięte z powodu emocji i tego jak wielki bunt czuje przeciwko temu, co ją spotkało.
    Chce zadać kolejne pytanie, ale reakcja Liany sprawia, że rezygnuje z tego pomysłu. Patrzy jej w oczy i delikatnie kręci głową niemo przecząc jej słowom. Wcale nie chciał tego słuchać, nie chciał rozdrapywać jej ran, ani zmuszać do opowieści o gwałtach, torturach i innych krzywdach.
    – Nie Liana… Ja tylko chcę wiedzieć czy on mógłby cię jakoś skrzywdzić teraz. Na przykład przychodząc do Desiderium i wykorzystując jakąś formułkę, która cię osłabi lub pozwoli mu cię porwać, tak jak wtedy tamtej wiedźmie – wyjaśnia cicho.
    Widzi jak Liana odsuwa się od niego i nie protestuje, ani nie stara się jej zatrzymać siłą. W milczeniu wysłuchuje jej kolejnych pytań. Doskonale wie, że jest jej to winny za wszystkie bolesne pytania jakie sam jej zadał.
    – W ostateczności? Tak – przyznaje szczerze. – Ale tylko w ostateczności. Wolałbym żebyś ty go zabiła… Chciałbym, żebyś miała dość sił, by stanąć z nim twarzą w twarz, skonfrontowała się z nim i odzyskała kontrolę. Pokazała mu, że się go nie boisz, że nie ma już nad tobą władzy i że jest tylko słabym człowiekiem, któremu możesz bez trudu połamać kręgosłup…
    Ostrożnie wyciąga do niej rękę. Delikatnie dotyka jej podbródka, kierując go w swoją stronę. Chce by na niego spojrzała, by nie uciekała wzrokiem od jego oczu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Przestań mówić do mnie tak, jakby nagle nic nas nie łączyło – mówi poważnie i stanowczo. Nie podnosi głosu i stara się zachować łagodny ton, a jednak mimo to każde jego słowo jest zdecydowane. – Obiecałem, że ci pomogę. A chwilę temu obiecałem ci, że zawsze będę przy tobie… Naprawdę uważasz, że to nie moja sprawa? Albo, że potrzebuję mieć z tego jakąś korzyść? Jeśli tak sądzisz Liana, to cieszę się, że nie poszliśmy ze sobą do łóżka. Jeszcze uznałabyś, że angażuję się w to wszystko tylko dlatego, że z tobą sypiam… – Su-Jin czuje lekką złość. Zaraz jednak dusi w sobie to uczucie doskonale wiedząc, że Liana nie oskarżała go o nic, ani nie podważała jego uczuć celowo. To wszystko była tylko desperacka próba obrony. Była jak ranne zwierze, które on zapędził swoimi pytaniami w róg, bez możliwości ucieczki.
      Wzdycha cicho.
      – Robię to dla ciebie. Bo coś do ciebie czuję, bo coś dla mnie znaczysz… Bo jesteś częścią mojego życia i nie pozwolę by ktoś cię skrzywdził, bo zawsze będę chronił osoby, które coś dla mnie znaczą. Bo obiecałem ci, że będę przy tobie i już nigdy nie będziesz musiała się bać… – wylicza – Bo chcę żebyś była wolna i nie bała się wyjść z domu; żebyś nie musiała żyć w ciągłym strachu; żeby umalowanie się czerwoną szminką było dla ciebie przyjemnością, a nie aktem odwagi… Wybierz sobie cokolwiek, co cię usatysfakcjonuje.
      Milczy przez chwilę wpatrując się w Lianę i stara się jakoś znaleźć właściwe słowa, by wyjaśnić to wszystko, bez zdradzania jej tego co zrobił, ani tym bardziej bez przyznawania się, że już w pewien sposób się dla niej poświęcił i nie żałuje.
      – Chcę żebyśmy zakończyli raz na zawsze sprawę z Earlem. Razem. A potem, żebyśmy razem mogli się skupić po prostu na nas… – mówi łagodnie. Pozwala sobie delikatnie musnąć opuszkami palców jej policzek, w nadziei, że Liana nie odtrąci jego dłoni.
      – Poza tym – dodaje po chwili wahania – jest coś o czym musisz widzieć. Pamiętasz tamten wieczór w lesie, jak powiedziałem ci, że chyba coś usłyszałem? Nie jestem pewien, bo w deszcz moje zmysły są nieco przytłumione, ale wydaje mi się, że to mógł być Earl.
      Czuje, że musi jej to powiedzieć. Po części dlatego, by uświadomić jej, że nie mogli w pełni skupić się na sobie i budowaniu wspólnej relacji, mając widmo Earla gdzieś na karku. Głównie jednak chce jej to powiedzieć na wszelki wypadek, gdyby Earl zechciał im to wytknąć, oskarżając go o to, że ukrywał lub okłamywał Lianę, nie mówiąc jej o czymś, co mogło być istotne. Nie zamierzał dawać temu potworowi argumentu, którym mógł chcieć namieszać jej w głowie.

      Han-gyeol

      Usuń
  32. Przytakuje w milczeniu. Pamięta magiczne, rytualne kręci i symbole w domu Earla, które kolejno niszczył i przerywał, by uczynić je bezużytecznymi. Patrzy na Lianę widząc z jak wielkim trudem przychodzi jej mówienie o tym. Przypominanie sobie chwil, które usiłowała wyprzeć z pamięci. Su-Jin czuje się z tym wszystkim coraz gorzej, a cel, którym usprawiedliwiał sobie grzebanie w jej wspomnieniach, nagle nie wydaje mu się wart tego wszystkiego.
    I choć obiecuje sobie, że to było ostatnie pytanie, kolejne słowa Liany przyprawiają go o piorunujący dreszcz.
    – Byłby w stanie to zrobić? – pyta z wyraźnym niepokojem, uświadamiając sobie jak bardzo przerażająca była to perspektywa. – W jaki sposób? – dodaje szybko.
    Jeśli mając do dyspozycji tak potężną i przerażająca możliwość Earl wciąż z niej nie skorzystał, to nie mogło być coś prostego. W końcu… Ze strzępków wspomnień pamięta, że to co zrobił człowiek, po którym odziedziczył ciało, było niezwykle trudne i wyczerpujące. A przecież nie przyzwał demona na swoich warunkach, jedynie niebezpiecznie uchylił symboliczne drzwi między światami zapraszając do siebie demona. Nigdy jednak nie miał kontroli nad demonem. Tym bardziej takie spętanie i podporządkowanie sobie demona musiało być jeszcze bardziej trudne, może z jakiegoś powodu nawet niewykonalne dla Earla. Ale nawet jeśli, to czy Liana na pewno była w pełni bezpieczna?
    Gdy Liana odpycha jego dłoń, Su-Jin czuje, że przesadził. Nie powinien tego mówić, nie powinien tak łatwo dawać się sprowokować czy zranić jej słowom. Przecież zdawał sobie sprawę dlaczego się tak zachowywała, dlaczego tak mówiła. A mimo to nie potrafił ugryźć się w język, przedkładając własne zranione uczucia ponadto, co było rzeczywiście ważne.
    – Przepraszam – odpowiada krótko – nie chciałem cię naciskać. Wiesz, że staram się nigdy nie pytać o to co trudne lub prywatne. Po prostu uznałem to za ważne, by o tym porozmawiać i pomyśleć nad wspólnym rozwiązaniem problemu.
    Wampir stara się zachować spokój. Ostrożnie dobiera słowa nie chcąc bardziej jej ranić czy denerwować. Nie wyciąga też już do niej rąk rozumiejąc dobitną aluzję, że nie chciała, by jej dotykał.
    Obserwuje jej reakcję, po czym powoli i ostrożnie siada na łóżku naprzeciwko niej, zachowując jednak przy tym dystans, który narzuciła.
    Jej wybuch złości jest zrozumiały. Su-Jin woli nie myśleć nawet, co mogłoby się stać gdyby dowiedziała się tego od Earla… Na moment ucieka wzrokiem od jej twarzy i wpatruje się we własne dłonie. Rozumie jej gniew i wcale mu się nie dziwi. Sam pewnie na jej miejscu byłby równie wściekły za takie przemilczenie istotnej sprawy. Co gorsza, wampir zdaje sobie sprawę, że wcale by jej o tym nie powiedział, gdyby nie musiał. Jego „szczerość” była tylko pozorna, motywowana jedynie tym, by nie wydało się to w żaden inny sposób. Czuje, że powinien mieć do siebie o to wyrzuty, żałować tego kłamstwa ukrytego pod przemilczeniem lub niedopowiedzeniami, ale nie potrafi żałować. Wie też, że zrobiłby to ponownie. Tak samo jak nie powiedziałby jej o tym, gdyby miał pewność, że będzie w stanie to przed nią ukryć.
    Uśmiecha się nerwowo uświadamiając sobie po raz kolejny, że był cholernym hipokrytą. W końcu sam wymagałby od Liany szczerości, prawiłby jej monologi o tym jak ważne było, by w bliskiej relacji nie było kłamstw i niedomówień. A jednocześnie robił coś całkiem innego i to z pełną premedytacją.
    Podnosi na nią wzrok wahając się czy powinien brnąć w kłamstwo, tak jak chciał, czy może raczej spróbować szczerości narażając się, że to wszystko runie. Czuje narastający, wewnętrzny niepokój. Gdyby chodziło o kogoś innego nie wahałby się… Gdyby nie czuł tego wszystkiego… Liana zasługiwała na szczerość, ale… Co jeśli wtedy całkiem go znienawidzi?
    – Pewnie tak wtedy myślałem – odpowiada wymijająco.
    Su-Jin czuje, że znów ucieka w swoją strefę komfortu, w bezpieczną skorupę, w której nie mówił zbyt wiele, ani nie udzielał jasnych odpowiedzi, bo tak było prościej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Nie wiem co mam ci powiedzieć Liana… W tamtej chwili, chyba po prostu nie chciałem psuć czegoś pięknego i wyjątkowego nie mając stuprocentowej pewności co do swoich odczuć. A potem? – wzrusza lekko ramionami – Raczej nie dzielę się każdą myślą, która siedzi mi w głowie… – Znów omija temat, znów nie odnosi się do jej zarzutów wprost.
      Dopiero jej kolejne słowa, w których demonica chaotycznie wyrzuca z siebie emocje, sprawiają, że zmusza się, by jednak nie uciekać w dawną strefę komfortu.
      – Nie! – protestuje gwałtownie. W pierwszym odruchu chce się do niej zbliżyć, chwycić ją za ramiona i zareagować jakkolwiek. Zatrzymuje się jednak w połowie ruchu i cofa, nie chcąc naruszać jej przestrzeni.
      – Jestem po twojej stronie Liana, tylko po twojej… – mówi patrząc jej w oczy. Przygryza lekko wargi w narastającym zdenerwowaniu. – Masz rację, to obrzydliwe… Jestem kłamcą i hipokrytą, oczekuję szczerości, a sam nie umiem… albo nie chcę… – zawiesza się na chwilę nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć. Czuje złość na siebie i całą tą sytuację, która powoli wymykała mu się spod kontroli. – Po prostu chciałem cię chronić. W jedyny sposób, jaki znam i w jaki kiedykolwiek kogokolwiek chroniłem, czyli trzymając cię od tego z dala. Nie wiem co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła – przyznaje szczerze.
      W tej chwili czuje się trochę jak w pułapce. Ma wrażenie, że jakakolwiek reakcja może wywołać odwrotny skutek od zamierzonego; że każde słowo lub gest mogło jedynie pogorszyć sytuacje. Czuje, że nie ma siły na kolejną kłótnie, nie czuje się też winny, by ją przepraszać… Raczej ma wrażenie, że sytuacja zaczyna powoli go przerastać; że popełnił błąd znów wierząc swojemu osądowi i raniąc przy tym Lianę, nawet jeśli wydawało mu się, że przez cały czas ją chroni.

      Han-gyeol

      Usuń
  33. Ciche słowa Liany o pieczęci uruchamiają ciąg myśli i skojarzeń w jego głowie, zupełnie jakby odkrył nagle jakąś zapomnianą wiedzę. Nie jest do końca pewien, ale ma wrażenie, że już gdzieś coś o tym słyszał, albo widział coś… Na krótką chwilę Su-Jin pogrąża się w swoim umyśle. W mglistych i niewyraźnych wspomnieniach, które są wyraźnie obce i nie należące do niego. Gwałtownie jednak przerywa to słysząc znajomy szum i dziwaczne szepty gdzieś na granicy swojej świadomości. To było jak ostrzeżenie, że wkraczał w coś, co do tej pory tłumił i trzymał pod kontrolą. Razem z demonem. A zbliżanie się do demona w tej chwili, gdy wampir czuł, że wali mu się wszystko co usiłował zbudować, było ostatnim czego potrzebował.
    Porzuca temat pieczęci i spętania. Jeśli w grę wchodziła zaawansowana magia, rzeczywiście Earl mógł napotkać poważne problemy.
    Teraz to wszystko nie miało znaczenia. Nie wobec tego co działo się z Lianą… do czego doprowadził, choć sam nie do końca rozumiał jak i dlaczego.
    Walczy z samym sobą, by jednak nie wyciągnąć do niej rąk, by nie zamknąć jej w ramionach próbując jakoś pocieszyć. Uparcie powtarza sobie, że to byłoby złe; że Liana nie chciała jego dotyku i bliskości.
    – A co miałem ci powiedzieć? – pyta – Gdybym wtedy miał pewność, że to był Earl dowiedziałabyś się natychmiast, bo nie pozwoliłbym mu odejść. Dopiero dzisiaj, gdy… miałem możliwość się nad tym zastanowić to wszystko ułożyło się w całość. Las, ta wizyta w sklepie… – znów omija część prawdy. Omija swoją wizytę u Earla, jego słowa… niewypowiedziane wprost, ale sugerujące, że widział ich wtedy w lesie. I cała szalona, ryzykowna dedukcja.
    Wpatruje się w Lianę, w to jak wbija paznokcie w skórę w znanym mu geście. Ma chęć złapać ją za ręce, sprawić by przestała zadawać sobie ból z jego winy.
    – O to ci chodzi? – pyta z niedowierzaniem i kompletnym niezrozumieniem – O mnie, a nie o ciebie?
    Nagle to wszystko wydaje mu się bez sensu. Słowa Liany boleśnie uświadamiają mu, że nie rozumie jednak jej złości i tego czy chodziło tu o kłamstwo i zaufanie, czy o to, że ryzykował… Czy może o jeszcze coś innego. Każde z jej kolejnych pytań sprawiają, że sam już nie wie o co w tym wszystkim chodzi. O niego czy o nią? O jej uczucia czy jego bezpieczeństwo?
    Patrzy jedynie na demonicę, podąża wzrokiem za jej mokrymi od łez oczami i nie wie co powinien zrobić, ani co jej odpowiedzieć. A potem… Słysząc jej kolejne wyznanie czuje znajomy, nieprzyjemny ból w klatce piersiowej. To nie był pierwszy raz ani pierwszy mężczyzna, który jej to zrobił? Jak wiele zła i bólu tak naprawdę doświadczyła? Jak wiele traum wciąż skrywała pod maską? To dlatego wciąż upierała się, że jest obrzydliwa, że w końcu powinien to dostrzec?
    W jednej chwili Han-gyeol czuje ogarniającą go bezradność. Powoli i boleśnie dociera do niego, że wrażliwa dusza jego Liany mogła być o wiele delikatniejsza niż przypuszczał. Igrał z uczuciami istoty, która doświadczyła bólu, jakiego on pewnie nie potrafił sobie nawet wyobrazić. A co gorsza nie miał pojęcia co powinien robić, by nie skrzywdzić jej jeszcze bardziej.
    – Na to chyba już za późno – odpowiada poważnie i cicho. Ostrożnie sięga dłonią do serca, które w tej chwili z każdym uderzeniem przypomina mu o bólu po zranieniu, bólu o wiele większym niż ten z rany, jaką zadał mu Earl.
    – Zaangażowałem się zbyt mocno. Jeśli mnie teraz odepchniesz, zranisz mnie tym bardziej niż Earl czy jakikolwiek człowiek czy nie człowiek – mówi poważnie, patrząc na nią – i… ja… Jedyne co mnie w tej chwili przerasta, to ta rozmowa.
    Wzdycha i odruchowo nerwowo przeczesuje włosy.
    Nie wie co powinien jej powiedzieć, jak odnieść się do wszystkich jej słów i pytań, bez uciekania w swoją bezpieczną skorupę niedopowiedzeń i trzymania tajemnic ukrytych głęboko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Nie mam nawet pełnych siedmiuset lat… Ani nie przeżyłem w życiu nawet ułamka bólu i cierpienia jakich doświadczyłaś ty. Czasem mam nawet wrażenie, że ten człowiek – wykonuje niedbały gest w stronę swojej twarzy – doświadczył o wiele więcej niż ja. Zawsze byłem egoistycznym dupkiem, który miał wszystko na tacy. Przez kilkaset lat nie musiałem nawet polować…
      Su-Jin nie wie, po co jej to wszystko mówi, ale czuje, że powinien. Jeśli miał zaryzykować szczerość to musiał najpierw wyjaśnić jej co właściwie siedziało mu w tej chwili w głowie. Czemu myślał w taki, a nie inny sposób.
      – Nigdy też nie byłem z nikim szczery, bo to nie miało sensu. Nawet… nawet z moją córką. Kochałem ją, była jedyną osobą, na której mi zależało, ale nie mogłem być z nią szczery. Była małą dziewczynką, musiałem trzymać ją z dala od tego co mogło jej zagrozić. Pewnie właśnie za to mnie znienawidziła, ale nie umiałem inaczej. I jak widać wciąż nie umiem. Nie chcę, żebyś ty też mnie za to znienawidziła.
      Ostrożnie wstaje, by podejść krok bliżej. Wciąż jednak trzyma narzucony dystans, ani nie przekracza granic, nie wyciąga do niej rąk, ani nie próbuje wykonać żadnego gestu.
      – Wiem, że powinienem ci powiedzieć, ale wciąż wydaje mi się, że moja decyzja była słuszna. Nigdy nie miałem nikogo bliskiego, na kim by mi zależało i komu mógłbym w pełni zaufać… dzielić się myślami i wszystkim tym co prywatne. Już otworzenie się i wyrażanie emocji, zamiast chowania ich głęboko w środku, jest dla mnie nowe i trudne. Nie chcę cię krzywdzić i okłamywać Liana… Nie chcę traktować cię jak dziecko, ani budować związku na kłamstwach. Ale ja nie wiem jak… – czuje lekkie drżenie swojego głosu z powodu narastającego zdenerwowania i dyskomfortu. – Mam w głowie myśli i piękne ideę, w które chciałbym wierzyć i żyć w zgodzie z nimi. Ale nie potrafię. Nigdy nawet nie próbowałem inaczej, bo nie chciałem nic zmieniać. Teraz chcę. Daj mi szansę Liana…
      Patrzy na nią, choć w tej chwili najchętniej wbiłby wzrok gdzieś w przestrzeń. Najchętniej schowałby się głęboko do swojej skorupy pokazując jedynie to co chciał pokazać, chowając głęboko wszystkie myśli, uczucia i każdą oznakę słabości, które teraz wywleka przed nią w nadziei, że demonica choć spróbuje zrozumieć.

      Han-gyeol

      Usuń
  34. Patrzy na nią, gdy słyszy wyraźną drwinę w jej cichym, słabym głosie.
    – Tak… Bo to nie ma sensu Liana. To twój oprawca, to ciebie prześladuje i to o swoje bezpieczeństwo powinnaś się martwić. Ja nie jestem dla niego istotny, nie mówiąc już o tym, że on nawet nie ma pojęcia kim jestem. Powinnaś myśleć o sobie – powtarza. Skupia się wyłącznie na tej jednej sytuacji, choć zdaje sobie sprawę, że lęk Liany o jego bezpieczeństwo może być o wiele głębszy. W końcu tak wiele razy dotykała jego blizny na sercu twierdząc, że nie chce by umarł.
    Tym razem to on uśmiecha się drwiąco słysząc jej wyprane z emocji słowa.
    – Rzeczywiście, to wielka sztuka uratować się przed tym co złe, siedząc i nie robiąc absolutnie nic ze swoim życiem, jedynie obojętnie przyjmując wszystko na tacy – stwierdza ironicznie.
    Su-Jin znów wzdycha cicho czując się nieco głupio z całą tą szczerością. W końcu nie zdobył się na ten krok, by w jakikolwiek sposób porównywać się do niej, ani tym bardziej by Liana usiłowała jednak przekonywać go, że miał jakiekolwiek pojęcie i doświadczenie w tym, na co się porwał. Nie miał. I zdawał sobie z tego sprawę.
    Patrzy na Lianę, a jej kolejne słowa, nawet jeśli wypowiedziane w dobrej wierze, są jak cios nożem. Han-gyeol czuje jak wściekłość, obrzydzenie i zranienie mieszają się ze sobą w jego sercu, kotłują się tak silnie, jakby zaraz miał wybuchnąć. Odruchowo zaciska dłonie w pięści boleśnie wbijając pazury we wnętrze dłoni. Znów ucieka, odcina się od emocji, czując, że jeśli tego nie zrobi, nie będzie w stanie zapanować nad sobą i powie lub zrobi coś, czego nigdy sobie nie wybaczy.
    W jednej chwili uświadamia sobie, że to być może był właśnie moment, którego się obawiał. Moment, w którym Liana powie coś, czym zrani go bardziej niż czymkolwiek innym, a on w pierwszym i jedynym odruchu postanowi zemścić się raniąc ją jeszcze mocniej, raniąc tak, by tego nie przeżyła.
    Zaciska mocno szczękę i z całych sił odcina się od wszystkiego co w tej chwili dzieje w jego głowie i sercu, byle tylko nie pozwolić emocjom przejąć w tej chwili kontroli.
    – Skoro tak chcesz mnie postrzegać – odpowiada obojętnie i dość chłodno. W jego oczach pojawia się dawny dystans.
    Przez chwilę Su-Jin żałuje nawet tego jednego kroku w stronę Liany. Żałuje też wszystkiego co właśnie powiedział i do czego się przyznał. W głowie słyszy tylko jej słowa, że nie różni się od Earla, podczas gdy przed oczyma widzi obrazy… Nie tylko zdjęcia, ale wszystko to co widział w domu Earla. Całe jego chore dzieło, pokoik w piwnicy, cholerną klatkę, łańcuchy, pułapki.
    Jak Liana mogła w ogóle porównywać to…
    Czuje lekkie drżenie mięśni, które spina odruchowo, by powstrzymać emocjonalną reakcję. Ignoruje nieprzyjemny ucisk w gardle i obrzydliwą gorycz wypełniającą go teraz niczym trucizna.
    Jego ciało spina się odruchowo, gdy Liana podchodzi bliżej i wtula się w jego tors. Jak w ogóle mogła to robić? Jak w ogóle mogła chcieć go dotykać, skoro niczym nie różnił się od Earla? Powinien wzbudzać w niej odrazę i wrogość. A może nie wzbudzał? Może mimo wszystko wierzyła w chorą wizję miłości wykreowaną przez tego człowieka?
    Jej drobne ramiona oplatają jego szyję, a ona sama przytula się tak ufnie. Su-Jin czuje, że nie może tego znieść… Że nagle jej objęcia są jak ciążące łańcuchy, a jej dotyk pali jak ogień. Nie chce tego. Nie chce jej dotyku ani bliskości, jeśli tak o nim myślała, jeśli widziała w nim Earla.
    Przygryza wargi aż do krwi, walcząc z samym sobą. Z tym, by jej nie odepchnąć, by nie powiedzieć tych paru słów za dużo; by nie zrobić jej krzywdy. Stoi jedynie sztywno, zupełnie jakby po raz pierwszy pozwalał się jej przytulać i stara się jakoś to wytrzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Wiem, że nie jesteś Sarang i nawet nie próbuję was porównywać, bo to zupełnie inne uczucia. Po prostu to jedyna relacja, która coś dla mnie znaczyła, dlatego często o niej wspominam – odpowiada spokojnie i rzeczowo. Nieco chłodno, starając się mimo wszystko zamknąć cały ten temat i całą tą niepotrzebną kłótnię, choć czuje, że nie potrafi; że jest na skraju wytrzymałości; że jeśli się teraz nie wycofa, zrobi coś czego będzie żałował.
      – Ty też nie mówisz mi wszystkiego Liana… – stwierdza obojętnie, ostrożnie sięga do jej rąk obejmujących jego szyję i powoli, delikatnie, wyswobadza się z jej objęć, by odsunąć się nieco.
      – I nie wiem, naprawdę nie wiem. Dlaczego w ogóle chcesz wiązać ze mną cokolwiek w swoim życiu skoro niczym nie różnię się od Earla? – pyta cicho i spokojnie, aż nazbyt spokojnie. Starannie dobiera słowa, by nie powiedzieć za dużo, by nie wybuchnąć i nie zaatakować. – Jeśli tak mnie widzisz to nie powinnaś była mnie wtedy ratować. Miejsce takich jak Earl jest w piekle, gdybyś mnie wtedy dobiła tak jak cię o to prosiłem, tam właśnie bym trafił… – czuje, że głos zaczyna mu delikatnie drżeć, choć nie potrafi określić czy z powodu złości czy zranienia.
      Odsuwa się jeszcze trochę, po czym pośpiesznie sięga po koc.
      – Prześpię się na kanapie, potrzebuję chwili… – mamrocze dość szybko, po czym wychodzi z sypialni. Ma wrażenie, że krew szumi mu w uszach; że wręcz gotuje się w jego żyłach; a emocje powoli zaczynają go dusić, rozszarpywać od środka.
      W innych okolicznościach nie próbowałby przełknąć takich słów, ani takiej zniewagi. Teraz jednak czuje, że o wiele bardziej woli zmierzyć się z własnymi emocjami, niż pozwolić sobie po raz kolejny skrzywdzić jedyną, bliską osobę.
      Siada na kanapie i na moment ukrywa twarz w dłoniach, po czym przeczesuje powoli włosy palcami. Stara się oddychać głęboko i spokojnie. Przez chwilę zastanawia się czy to wystarczy… Czy może lepiej było wyjść na chwilę z domu, przejść się nad jezioro, by uspokoić się i mieć pewność, że nie zdecyduje się jednak cofnąć o tych parę kroków i wykrzyczeć Lianie parę słów za dużo.

      Han-gyeol

      Usuń
  35. Wpatruje się w podłogę przed siebie i za wszelką cenę stara się zapanować nad wszystkimi wrzącymi w jego sercu emocjami. Chce się uspokoić, chce jakoś poukładać sobie to, co się wydarzyło, w głowie i… chce żeby to przestało tak cholernie boleć.
    W jednej chwili czuje, że żałuje tego, że kiedykolwiek wyszedł ze swojej skorupy, że dopuścił kogoś do siebie. Zupełnie jakby niczego się w życiu nie nauczył; jakby wszystko to czego doświadczył w przeszłości, otwierając się na uczucia, nie było wystarczającą nauczką, by się nie angażować; by nie lokować swoich uczuć w kimś, kto mógł przez to zranić bardziej niż najgorszy z wrogów.
    Słyszy jak Liana niemal wybiega z sypialni. Su-Jin zamiera w bezruchu, a wszystkie jego mięśnie wręcz kamienieją w nerwowym napięciu. Nie chce z nią rozmawiać. Nie chce słuchać dalszych słów mówiących mu jak odrażającym potworem był dla niej. Nie chce nawet spojrzeć w jej kierunku. I nie chce jej skrzywdzić… Chce tylko zostać sam i spróbować się uspokoić, znaleźć jakikolwiek stabilny grunt.
    Znów zaciska mocniej szczękę słysząc jej słowa. Powstrzymuje się przed odpowiedzią, przed wygarnięciem jej jak obrzydliwe było to porównanie. Jak mogła w ogóle stawiać znak równości w tej sytuacji? Earl robił wszystko dla siebie, dla swoich chorych potrzeb i pragnienia posiadania jej. A on przez cały czas kierował się jej dobrem i jeszcze głupio próbował się przed nią otworzyć.
    W złości wbija pazury w kanapę czując, że nie wytrzyma kolejnych jej słów.
    Gdy demonica znika na chwilę w łazience, Su-Jin łapie głębszy oddech. Przez chwilę zastanawia się nad tym, by po prostu wyjść i ochłonąć, przemyśleć to wszystko z dala od niej. Coś jednak trzyma go na miejscu, każe trwać w bezruchu w obawie, że Liana zrobi coś głupiego. Przełamuje się i podnosi wzrok patrząc jak ta pakuje się chaotycznie do reklamówki. Wpatruje się w tą scenę czując, że chyba nie dociera do niego to, co się dzieje.
    Dopiero głośny dźwięk trzaskających drzwi wyrywa go z otępienia i letargu. Wampir ma wrażenie, że wszystko nagle zamiera w bezruchu i nienaturalnej ciszy. Jakaś część jego usiłuje przebić się przez te ciszę, chłodno zracjonalizować, że tak było najlepiej. Powinien pozwolić jej odejść i zapomnieć. O niej, o Earlu, który powoli zdechnie tak jak na to zasłużył, o własnych uczuciach, które Liana tak łatwo przekreśliła. Powinien tak zrobić. Wrócić do swojej skorupy, odciąć się, nauczyć się w końcu, że nie warto otwierać się przed nikim i dla nikogo, że nie warto nic czuć, ani nikogo kochać, że…
    Warczy wściekle, po czym zrywa się z kanapy i wybiega z domu. Znów bezmyślnie poddając się emocjom, a nie temu co podpowiadał rozsądek. W ułamku sekundy dopada do Liany. Znów półnagiej, ubranej tylko w bieliznę i jego koszulkę, z całym dobytkiem w cholernej reklamówce. Łapie ją za nadgarstek i mocno zaciska palce na jej ręku, nie przejmując się w tej chwili tym, czy sprawi jej w ten sposób ból. Chce tylko, by nie mogła mu się wyrwać.
    – Myślisz, że możesz mnie tak zostawić, po tym co powiedziałaś? A może chcesz jechać do Earla i się poddać? – pyta ze złością.
    Czuje, że coś w nim pęka. Jeśli jej słowa były bolesnym ciosem, to teraz usiłowała wbić mu nóż prosto w serce.
    – Porównujesz mi do potwora, bo popełniłem błąd, wierząc, że robię dobrze! – wyrzuca jej, chcąc by wiedziała czym tak naprawdę go zrobiła – Nie jestem idiotą, wiem że nie chodziło ci o fizyczne krzywdy. To co powiedziałaś było obrzydliwe, bo nigdy nie chodziło mi o siebie! Mówisz, że odbieram ci prawo do decydowania, a ty? Pozwalasz mi decydować za siebie? – pyta z wściekłością, nie przejmując się już nawet własnymi emocjami i tym, co pokazuje – Oczekujesz, że będę biernie tkwił z boku i nie angażował się w sprawę? Mam słuchać o cierpieniu kogoś kogo… kogoś kto jest całym moim światem i trzymać się z boku, bo nie chcesz mnie narażać? Czym to się różni?!
    Patrzy na nią ze złością i bezsilnością. Czuje, że jego dłonie i mięśnie znów drżą z nerwów. Odruchowo mocniej zaciska palce na jej nadgarstku, desperacko pragnąc ukryć jak bardzo go to wszystko ruszało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – A teraz tak po prostu chcesz mnie zostawić, po tym jak zaangażowałem się…jak… otworzyłem się przed tobą... jak zrobiłem coś cholernie głupiego… – przez chwilę głos lekko mu drży. Wampir czuje, że teraz, gdy wykrzyczał jej to wszystko w twarz nie wie właściwie co chce dalej osiągnąć. Czy naprawdę chce by to wszystko tak się skończyło, czy może jednak dalej pragnie brnąć w to co się działo; w tą pokręconą relację, w której nic nie było takie jak powinno.
      – Powinienem cię teraz zabić – stwierdza, uśmiechając się nerwowo – w końcu to sobie obiecaliśmy, prawda? Że zabiję cię jeśli spróbujesz mnie zostawić…
      Patrzy jej w oczy z nienaturalną powagą. Wypowiada te słowa, ale w ogóle nie czuje w nich nic. Żadnych emocji, które sądził, że powinien czuć w chwili, której tak bardzo się obawiał. Czuje jedynie rozgoryczenie i rozczarowanie samym sobą i swoją głupią słabością.
      – Ale wiesz co? W jednym miałaś rację, jestem idiotą. Za to nie jestem jak Earl i nigdy nie będę! Nie będę cię trzymał przy sobie siłą, ani odbierał ci wyboru. W przeciwieństwie do Earla ja wiem co to znaczy kogoś szczerze kochać… – odwraca wzrok od jej oczu i spogląda na swoją własną dłoń wciąż zaciśniętą na jej nadgarstku. Powoli rozluźnia uścisk, czując przez chwilę jakby jego palce były nienaturalnie sztywne. W końcu jednak puszcza jej rękę.
      – Zrobiłem to wszystko, bo cię kocham Liana – przyznaje cicho. Teraz, kiedy już i tak nie ma nic do stracenia, czuje nawet pewną ulgę mówiąc to. Pozwalając by nienazwane, dławiące go uczucie, do którego nie chciał się przyznać, znalazło w końcu ujście, Su-Jin czuje jakby pozbywał się pewnego męczącego ciężaru. W tej chwili nawet nie obchodzi go już jej reakcja. Wie, że cokolwiek się stanie, będzie to w jakiś sposób oczyszczające. – Dlatego jeśli chcesz odejść i tak to zakończyć to w porządku, chcę żebyś była szczęśliwa.
      Zmusza się w końcu, by na nią spojrzeć i odważnie zmierzyć się z tym wszystkim.

      Han-gyeol

      Usuń
  36. Su-Jin ma wrażenie, że całe to spontaniczne wyznanie sprawiło, że znów zapada nienaturalna cisza, w której nie słychać nawet naturalnych odgłosów nocy. A może to po prostu kontrast jaki zapada po ich krzykach?
    Przygląda się Lianie, jej mokrej od łez twarzy i zmęczonemu, roztrzęsionemu ciału. Dostrzega to, jak demonica cała sztywnieje i zamiera w bezruchu. Kolejne sekundy, a może zaledwie ułamki sekund – wydają się wampirowi wiecznością. Nie wie czego powinien się spodziewać, ani co właściwie chciał osiągnąć mówiąc to wszystko. W tej chwili nie wie nawet czemu jej to powiedział. Do tej pory nie chciał nawet przyznać tego przed samym sobą. Unikał tych uczuć lub wręcz szczerze nienawidził tego, co czuł; tego jak bardzo się przywiązał i zaangażował.
    Mimo wszystko to wyznanie przynosi mu ulgę i pozwala w końcu nadać jakiegoś kształtu i sensu własnym odczuciom. Nagle tak wiele jego myśli i działań ma swój powód, nie jest tak irracjonalnych i niezrozumiałych.
    Czuje, że serce wali mu jak oszalałe, choć przecież nie ma wobec Liany żadnych oczekiwań. Gotów jest przyjąć każdą jej reakcję, od tych najpiękniejszych, po najgorsze, bo każda z nich przyniesie mu w jakiś sposób ulgę. Tak naprawdę w tej chwili chce tylko by wiedziała i zrozumiała o co mu chodziło, co naprawdę czuł i kim dla niego była i…
    Su-Jin wpatruje się w Lianę, gdy ta zaczyna w kółko powtarzać słowo nie. Przez chwilę kompletnie nie rozumie, co właściwie próbowała powiedzieć. Widzi jak jej ciało niemal zgina się w pół, słyszy niewyraźne mamrotanie, z których nie potrafi poskładać nic sensownego. Odruchowo podchodzi bliżej i delikatnie dotyka jej ramienia. Chce powiedzieć jej, że przecież niczego od niej nie oczekuje, jedynie odrobiny zrozumienia.
    Nie wypowiada jednak ani słowa, a jego ciało spina się gwałtownie, gdy Liana znów wybucha, a jej krzyk ponownie przerywa nocną ciszę.
    – To przestań ode mnie uciekać! – odpowiada jej, w pierwszym odruchu także podnosząc głos. Zaraz jednak zaskoczenie mija, a on odzywa się nieco spokojniej, nawet jeśli w tej chwili ostatnim co czuł był właśnie spokój. – Skreślasz mnie z byle powodu i robisz ze mnie potwora, choć nie masz pojęcia co naprawdę myślę i czuję… – mówi z wyrzutem. Jego głos znów drży z emocji. Chce powiedzieć więcej, dodać, że jeśli nadal nie widzi różnicy między nim, a Earlem to…
    Żadne słowa nie przechodzą mu przez gardło, gdy czuje walce demonicy na swojej szyi. W pierwszym odruchu znów się spina, a jego mięśnie drżą z nerwów i napięcia, zaraz jednak zmusza się do tego, by się rozluźnić. By się poddać.
    Pochyla się wedle jej woli i nie odsuwa czując dotyk jej wilgotnych ust na swoich ustach. Jej pocałunek smakuje łzami. Jest w nim coś bolesnego i rozdzierającego serce, a mimo to dziwnie słodkiego i kojącego. Han-gyeol w pierwszej chwili biernie się temu poddaje. Pozwala jej się całować, samemu trwając w bezruchu i jedynie przyjmując ten gest. Czuje lekki strach i wątpliwości, obawy czy to był pocałunek na pożegnanie, czy może wręcz przeciwnie. Czy pożegnalny pocałunek mógł być tak słodki i miękki? Tak pełen nadziei?
    Powoli się uspokaja. I choć jego serce wciąż bije szaleńczo i chaotycznie, on sam rozluźnia się. Sięga dłońmi do drobnego, roztrzęsionego ciała demonicy. Obejmuje ją zamykając w przestrzeni pomiędzy swoim ciałem, a maską samochodu.
    Wzdycha cicho pomiędzy kolejnymi pocałunkami, gdy czuje jak jej paznokcie wbijają mu się w kark. Poddaje się jej dłoniom, jej uściskowi trzymającym go blisko i każdemu, coraz intensywniejszemu pocałunkowi. Pragnie poprosić ją, by wróciła do domu, by go nie opuszczała, ale nie jest w stanie nic powiedzieć. Czuje jedynie jej język tuż przy swoim, czuje słony smak jej łez wymieszanych ze śliną i znajomą pikantną słodycz. Miękką, aksamitną, otulającą jego niespokojny umysł i serce, niczym gorąca i słodka czekolada. Lekki dreszcz przebiega wzdłuż jego kręgosłupa, a na ciele pojawia się gęsia skórka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe jego ciało reaguje na pieszczotę, gdy wraz z głębokim, namiętnym pocałunkiem Liana zagarniała go dla siebie. Jego kąciki ust unoszą się nieznacznie, w delikatnym uśmiechu, gdy nagle czuje, że nie potrzebuje obietnic i zapewnień, by wiedzieć, że Liana nie chciała go już zostawić i uciekać; że akceptowała jego wyznanie, tak jak on akceptował teraz wszystko to, co z nim robiła.
      Sięga dłonią do jej twarzy. Przesuwa opuszkami palców po mokrym od łez policzku. Delikatnie odpowiada na jej pocałunki, w niemej prośbie, by już go nie odtrącała; by wciąż chciała jego, tak jak mówiła.
      – Nadal widzisz we mnie potwora? – pyta w końcu, urywanym szeptem, gdy tylko znajduje chwilę, by złapać oddech zanim ich usta znów łączą się w szalonym, desperackim pocałunku.

      Han-gyeol

      Usuń
  37. Przez chwilę panuje pomiędzy nimi cisza, ale tym razem nie ma już nieprzyjemnego napięcia czy niepokoju. Jest jedynie spokój. Kojąca bliskość i odległe odgłosy nocy, stanowiące przyjemne tło dla ich wspólnego milczenia. Ich spojrzenia spotykają się. Duże, szmaragdowe oczy Liany wciąż jeszcze lekko zaczerwienione i wilgotne od łez, wciąż wydają mu się tak samo piękne, a w tej chwili, w półmroku i srebrzystej poświacie bijącej od nocnego nieba wręcz wydają się jeszcze piękniejsze, bardziej magiczne i niezwykłe.
    Su-Jin uśmiecha się nieco nerwowo mimo wszystko czując lekkie ukłucie w sercu.
    – Wiesz, że nie o to mi chodzi… – mówi cicho i spokojnie, starając się nie okazywać zniecierpliwienia, ani rozczarowania tym, że Liana wciąż nie rozumie dlaczego tak bardzo go to zabolało. Domyśla się, że oboje inaczej postrzegali ciężar tego porównania, co innego uważali za bardziej raniące, dlatego stara się mimo wszystko ją wysłuchać.
    Jej jednak kolejne słowa nieco go uspokajają i w końcu przynoszą upragnioną ulgę.
    Przytakuje powoli, pozwalając jej na kilka drobnych i czułych pocałunków, czy może bardziej delikatnych muśnięć wargami.
    – Po prostu nigdy więcej nie porównuj mnie do niego… – odzywa się w końcu. Ma chęć dodać, by w ogóle nie porównywała go do nikogo innego, ale w tej chwili to nie miało znaczenia. – I nie porównuj moich uczuć i motywacji do jego. Ja wiem, że mogłem to zrobić inaczej, dlatego usiłowałem ci wyjaśnić dlaczego działam w ten sposób. Wiele mnie to kosztowało, a to porównanie… – Milczy przez chwilę, zastanawiając się czy będzie potrafił wyrzucić to z głowy i zapomnieć. Z jednej strony jej słowa wciąż go bolą, ale z drugiej gdyby nie to, nie przyznałby się nie tylko przed nią, ale pewnie też przed samym sobą do tego co naprawdę czuł. Nie ubrałby w słowa emocji, które tak bardzo go już męczyły i przytłaczały. Może to wszystko miało jakiś głębszy sens i nic tak naprawdę nie działo się bez przyczyny.
    – A może jest odwrotnie i chce się w to angażować właśnie ze względu na to, co czuję? Nie chcę być bierny, bo cię kocham – mówi, czując się nieco dziwnie mówiąc teraz te słowa tak spokojnie i pozornie lekko. Su-Jin czuje się w tym nieco abstrakcyjnie i surrealistycznie, choć jednoczenie wydaje mu się to również dość naturalne. Po tak długim czasie walki z własnymi uczuciami i myślami, każde wyrażanie ich jest kojące niczym deszcz po długiej suszy.
    Czuje jej dłonie na swoich ramionach i torsie, to jak znów sięga do jego twarzy, a jej usta ponownie z pragnieniem wpijają się w jego usta. Znów jej się poddaje, tym razem jednak śmielej odpowiadając na jej pocałunek. Chłonie jej szalone pragnienie, rozkoszuje się nim i odpowiada tym samym. Całuje ją śmielej i pewniej, z tęsknotą i miłością. Ta samą miłością, którą już wcześniej zamykał w swoich pocałunkach pomiędzy innymi uczuciami, nie dopuszczając do siebie myśli o tym jak głęboko związał się z kobietą, którą miał teraz przy sobie. Znów czuje jej język, tym razem jednak odpowiadając na jego dotyk. Reaguje na każdą pieszczotę, a nawet delikatnie próbuje przejąć inicjatywę nad pocałunkiem i tańcem ich języków, choć i tak doskonale wie, że przegra tą próbę sił.
    Jej ogon znów oplata go w pasie, a on czuje lekki ucisk i ból, który jednak stara się ignorować, nie przerywając pocałunków. Czuje jak strzałeczka na końcu ogona wkrada się pod materiał jego ubrania, a Liana dociska jego ciało do auta. W innych okolicznościach poddałby się temu, teraz jednak czuje niepokój na myśl, że demonica mogła odkryć jego sekret i ranę. Przesuwa dłońmi wzdłuż jej ciała i sięga do ogona, chcąc go odsunąć. Nie zdąża jednak w porę.
    Czuje jak jego ciało spina się z powodu pulsującego bólu w ranie, a lepkie ciepło rozlewa się na skórze z powodu przesiąkniętego krwią opatrunku. Liana też to czuje.
    Wampir spuszcza wzrok podążając za jej dłońmi unoszącymi materiał jego koszuli. W milczeniu przygląda się w powolutku powiększającą się plamę krwi. Bez słowa sięga do ogona Liany i delikatnie ociera strzałeczkę na jego końcu z kilku plamek krwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero po chwili podnosi wzrok na Lianę słysząc jej pełne złości pytanie. Przez chwilę wpatruje się w jej oczy nie mając pojęcia co jej odpowiedzieć. W końcu znów spuszcza wzrok na zakrwawiony opatrunek i ostrożnie go uciska. Jego mięśnie brzucha napinają się lekko w odpowiedzi na ból.
      – To nic takiego – odpowiada spokojnie – tylko lekkie draśnięcie, nic mi nie będzie. W innych okolicznościach pewnie już by się zagoiło. Za parę dni nie będzie śladu, nie musisz się martwić – mówi, podnosząc na nią wzrok.
      Zdaje sobie sprawę, że pewnie nie o to pytała. Albo nie tylko o to… Czuje kompletną pustkę w głowie na myśl o tym jak miał jej to wyjaśnić. A także lekką panikę. Po całej tej awanturze, tym jak koszmarne skutki miało jedno przemilczenie sytuacji, woli nie myśleć jak Liana zareaguje na wyjaśnienia. Wzdycha tylko ze złości i bezsilności, po czym obciąga materiał koszulki, by zakryć zakrwawiony opatrunek.
      – Liczyłem, że się o tym nie dowiesz – przyznaje szczerze. Podnosi wzrok, by spojrzeć jej w oczy. – Nie chciałem żebyś się tym niepotrzebnie martwiła, w końcu to nic poważnego. Poza tym nie mam pojęcia jak mam ci to wyjaśnić. Nie tak to miało wyglądać… – przyznaje ponuro – znowu wszystko jest nie tak. Cała ta awantura, a teraz to… Chciałem spokojnie porozmawiać, a całą resztę wyjaśnić ci jutro. Ale pomyślałem, że powinnaś wiedzieć o sytuacji w lesie i ostatecznie wszystko się skomplikowało.
      Znów milczy przez chwilę, nie wiedząc od czego zacząć, ani czy w ogóle powinien jej to wyjaśniać. Chyba nie miał już zbytnio wyboru w tej kwestii.
      – Pamiętasz, co ci wczoraj obiecałem? – pyta po chwili namysłu – Wieczorem, kiedy chciałem, żebyś obiecała mi, że się nie poddasz…

      Han-gyeol

      Usuń
  38. – Nie przesadzaj… Może zaczniesz mnie jeszcze pilnować w kuchni, żebym się przypadkiem nie skaleczył? To naprawdę nic poważnego Liana, tylko draśnięcie. Widziałaś jak szybko się regeneruję, w innych okolicznościach nie byłoby po tym już śladu – mówi, starając się nie okazywać jej swojej irytacji. Rozumie, że się o niego martwiła i przejmowała, ale w tej chwili to ona traktowała go jak dziecko, które trzeba chronić przed każdym drobiazgiem. Nie chciał, ani nie potrzebował takiej nadopiekuńczości z jej strony.
    Pozwala jej chwycić się za rękę i pociągnąć w stronę domu. Gdzieś w tym wszystkim Su-Jin czuje wyraźną ulgę, że Liana nie ciągnie tematu, nie dopytuje, ani nie żąda od niego dalszych wyjaśnień. Nawet jeśli wampir zdaje sobie sprawę, że nie ucieknie od tej rozmowy, to i tak nawet drobne odsunięcie jej w czasie było w tej chwili tym, czego potrzebował by zebrać myśli i zastanowić się co właściwie miał jej powiedzieć i w jaki sposób.
    Posłusznie siada na kanapie, próbuje jeszcze raz powiedzieć, że to nic takiego i nie potrzebuje pomocy, ale ostatecznie poddaje się, widząc jak bardzo demonica była skupiona na tym, by się nim zająć. W milczeniu czeka na jej powrót z łazienki, po czym podnosi na nią wzrok.
    – Poradzę sobie z opatrunkiem – odpowiada spokojnie, choć ma wrażenie, że jego słowa odbijają się od niej jak od ściany. Nie potrafi nawet mieć jej tego za złe, w końcu gdyby sytuacja była odwrotna pewnie zachowywałby się tak samo, ignorując jej słowa i zapewnienia, że nic jej nie jest.
    Poddaje się i, nieco niechętnie, zdejmuje koszulkę i ściąga zakrwawiony opatrunek.
    Przygląda się jak Liana zmywa krew z jego skóry przy pomocy mokrego ręcznika, obserwując jak jego mięśnie reagują i lekko spinają się w odpowiedzi na dotyk. Nawet nie tyle z powodu bólu, który nie był wcale zbyt znaczący, a po prostu w odpowiedzi na dotyk i pewien dyskomfort. Przez chwilę Su-Jin próbuje nawet nad tym zapanować, nie chcąc by Liana niepotrzebnie się tym martwiła, ale ostatecznie poddaje się.
    – Nic takiego się nie stało… – odpowiada wymijająco, przyglądając się jak Liana oczyszcza ranę. Z trudem powstrzymuje się, by samemu się tym nie zająć, a pozwolić jej działać. Ogląda jedynie okolice rany, która wciąż nie wyglądała tak jak powinna, niewiele gojąc się od czasu poranka. Wręcz przeciwnie, była raczej podrażniona i lekko się paprała. Wszystko przez tą cholerną krew psa, która działała na zranione tkanki jak okład z trucizny.
    Gdy Liana przykłada opatrunek, odrywa wzrok od swojego brzucha. Wpatruje się teraz w demonicę, w jej skupioną twarz i piękne zielone oczy, w których teraz może dostrzec tak wiele sprzecznych uczuć.
    – Nie wiem, naprawdę nie wiem, co mam ci powiedzieć… – stwierdza szczerze, opierając ciężko głowę o oparcie kanapy.
    Chociaż miał chwilę czasu, by się nad tym zastanowić, wciąż nie potrafi znaleźć odpowiednich słów, by jej to wyjaśnić. Wątpi też by jakiekolwiek słowa w ogóle były odpowiednie. W końcu tak bardzo starał się złagodzić informację o zajściu w lesie, że tylko pogorszył sytuację. Może nie powinien się nad tym aż tak zastanawiać?
    – Mówiłem ci już, obiecałem ci to wczoraj i zrobiłem wszystko, żeby dotrzymać swojej obietnicy… – mówi, czepiając się kurczowo ostatniej myśli. Tym razem decyduje się zacząć od swojej motywacji, by od razu postawić sprawę jasno. – Earl już nie przyjdzie do ciebie do sklepu, nie będzie żadnych listów, paczek czy prób zrobienia ci krzywdy. To miała być dla ciebie niespodzianka, chciałem powiedzieć ci o wszystkim jutro. Ale chciałem najpierw z tobą porozmawiać i upewnić się, czy cię nie narażę. No i pomyślałem, że powiem ci o sytuacji w lesie, żebyś nie dowiadywała się tego od Earla. Sugerował mi dość jednoznacznie, że nas wtedy widział… – przyznaje spokojnie, starając się nie poddawać emocjom, nie mówić zbyt wiele, skupić się jedynie na prostych faktach i pozwolić Lianie na spokojnie przyjąć te informacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez cały czas z uwagą przygląda się jej twarzy, raz po raz łapiąc spojrzenie jej pięknych, zielonych oczu. Odruchowo szuka w nich odpowiedzi, jakiejś wskazówki czy powinien mówić dalej, czy lepiej zamilknąć i szykować się na jej wybuch.
      – Nie chciałem, żeby wyszło w ten sposób, ale już się stało i nic na to nie poradzę – przyznaje z lekkim żalem, po czym uśmiecha się nerwowo – Mówiłem ci, że już za późno, by trzymać mnie na dystans. Teraz mogę cię tylko przeprosić za to jak głupio to rozegrałem. Te wszystkie niedowiedzenia i tajemnice, niedyskretne pytania… Przepraszam cię Liana.

      Han-gyeol

      Usuń
  39. – W takim razie wygląda gorzej, niż jest w rzeczywistości – odpowiada, po czym znów spogląda poważnie w jej oczy – Liana, przecież widziałaś mnie poważnie rannego, widziałaś co dzieje się z moim ciałem, kiedy jest źle… Spójrz na mnie, dotknij mnie – mówi wyciągając dłoń w jej kierunku – nic złego się nie dzieje. Moje ciało nie jest zimne, nie sztywnieje, ani nie odmawia posłuszeństwa. To tylko draśnięcie, jak głębsze skaleczenie u człowieka. Nic mi nie grozi – zapewnia ją.
    Su-Jin stara się nie irytować, a jedynie cierpliwie tłumaczyć… i doceniać jej troskę, która jest dla niego czymś zupełnie nowym. W końcu nikt wcześniej nie przejmował się jego samopoczuciem, zdrowiem czy ranami. I w jakiś sposób wciąż jest to dla niego dość krępujące i wstydliwe.
    – W porządku – przytakuje spokojnie, po czym wygodniej usadawia się na kanapie obok Liany. Przysuwa się do niej nieco bliżej i opiera się wygodnie bokiem o oparcie kanapy.
    Przygląda się jej twarzy i malującym się na niej emocjom, zwłaszcza tym, które pojawiają się gdy wspomina Earla.
    – Nie, nie zabiłem go – odpowiada spokojnie.
    Dobrze wie, że to nie byłoby rozwiązanie, a jedynie wyręczanie Liany w czymś, co powinna zrobić sama. Czuje nawet, że gdyby to zrobił to mimo chwilowej ulgi i być może jakiegoś rodzaju radości lub wdzięczności, w ostateczności Liana mogłaby mieć do niego o to żal, za to, że nie pozwolił jej samodzielnie się z tym zmierzyć, samodzielnie odzyskać kontroli i wewnętrznej siły.
    Słyszy lekkie drżenie jej głosu, gdy zadaje mu pytanie co chciał zrobić. W jednej chwili czuje, że być może pomysł z niespodzianką i zabieraniem jej do Earla bez uprzedzenia wcale nie był taki dobry, jak początkowo mu się wydawało. Może jednak lepiej, że to wszystko się posypało?
    – Chciałem podarować ci Earla. Metaforycznie rzucić ci go do stóp, żebyś mogła zrobić z nim co tylko chcesz. Żebyś odpłaciła mu za wszystkie krzywdy, zemściła się i w końcu odzyskała kontrolę. Chciałem odwrócić role, by to teraz on był zdany na twoją łaskę i żebyś mogła zdecydować o jego losie. To miał być mój prezent… – wyznaje cicho i poważnie. Wciąż patrzy w jej oczy.
    – Ale teraz myślę, że to mógł być kiepski pomysł. Cała ta tajemnica, a potem stawianie cię bez uprzedzenia naprzeciwko tego potwora… Zacząłem się też obawiać, czy mimo tego, że go unieszkodliwiłem, nadal mógłby ci coś zrobić, użyć jakiegoś zaklęcia lub formułki. Stąd te wszystkie pytania…
    Wpatruje się jak Liana spuszcza głowę i dociska palce do czoła, jak znów wygląda jak skulona, krucha istotka, przytłoczona ciężarem tego, o czym mówił. Jak ranne zwierzę zapędzone w pułapkę.
    Po chwili lekkiego wahania Su-Jin wyciąga dłoń w jej stronę i delikatnie dotyka jej głowy, głaszcząc czule jej włosy.
    – Zrobiłem to, żebyś już nie musiała się bać, ani czuć tak jak wczoraj czy wtedy, gdy dostałaś te obrzydliwe zdjęcia. Obiecałem ci, że się tobą zaopiekuję, że już nigdy więcej nie będziesz musiała się obawiać i cierpieć. I dotrzymałem tej obietnicy, bo jesteś dla mnie najważniejsza…
    Przysuwa się do niej nieco bliżej i obejmuje ją łagodnie. Czuje jej ciepło i bliskość jej ciała tuż przy swojej nagiej skórze, a to przyprawia go o lekką, gęsią skórkę. Ignoruje jednak reakcje własnego ciała. Zamiast tego dotyka jednej z jej dłoni, które zaciskała na swoich włosach i głaszcze delikatnie jej wierzch.
    – To nie tak Liana… – mówi cicho i łagodnie – Nie jestem jakimś zakochanym szaleńcem. Tak po prostu wygląda miłość. Nie chodzi o własne dobro czy wygodne, a o tą drugą osobę. O jej bezpieczeństwo, spokój, o to by ją chronić i dbać by była szczęśliwa. Tak po prostu. To było dla mnie oczywiste skarbie. Kocham cię, więc wolę dać się zranić, czy znieść odrobinę bólu, jeśli dzięki temu masz być bezpieczna i mieć kontrolę nad swoim życiem. Tak wygląda miłość – mówi cicho i łagodnie. Bardzo miękko i niemal z czułością tłumaczy jej to, jako coś oczywistego, coś co przecież wciąż towarzyszyło mu na każdym kroku, a czego tak uparcie nie chciał nazwać wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Przestań… – mówi, słysząc jej reakcję. Jej głos drży z emocji i słuchać w nim tłumione łzy, których wcale nie powinno tam być. Nie tak powinna reagować. Powinna byś wściekła za kolejne kłamstwa i zatajanie prawdy. Powinna krzyczeć i wyrzucać mu, że się wtrącał; że ingerował w jej życie wbrew jej woli i wyręczał ją w czymś, o co nie prosiła.
      Delikatnie ujmuje jej twarz w dłonie i odwraca w swoją stronę.
      – Zrobiłem to, co chciałem. Naraziłem się dla osoby którą kocham, i którą chcę chronić… – mówi łagodnie, z czułością całując jej policzek i kącik drżących z emocji ust – I nie żałuję niczego. Zrobiłbym to ponownie, albo nawet więcej.
      Składa łagodne i pełne czułości muśnięcie na jej dolnej wardze, czując jej drżenie . Obejmuje mocniej jej ciało, znów przygarniając ją do siebie. Czuje, że w całej tej trudnej rozmowie ta jedna kwestia; kwestia narażania się dla niej; była dla niego najprostsza i najbardziej oczywista.
      Jego myśli wędrują do chwili z dzisiejszego poranka. Do kilku godzin spędzonych w łazience Earla, gdy po opatrzeniu rany po prostu siedział i czekał aż minie południe. Myślał wtedy o tak wielu rzeczach, ale z nich wszystkich najważniejsze było to, że w końcu zrobił coś wartościowego. Coś, czym mógł w jakiś sposób wyrazić to, że Liana rzeczywiście była dla niego najważniejsza. Bez słów, bez obietnic i zapewnień, po prostu swoimi wyborami i czynami. Nawet jeśli w obliczu tych wszystkich kłótni i bólu, jaki demonica sprawiła mu swoim porównaniem, nie mógł żałować tego co zrobił. Mógł jedynie oszukiwać sam siebie, ale gdyby miał podjąć tą decyzję ponownie, wybrałby tak samo.

      Han-gyeol

      Usuń
  40. – Będzie dobrze, zobaczysz – zapewnia ją. Jego głos jest łagodny i spokojny. Doskonale widzi jej lekkie zagubienie w całym tym ogromie troski i wydaje mu się to w pewien sposób słodkie i urocze. Choć z drugiej strony także nieco przytłaczające.
    Su-Jin tłumaczy to sobie, że przecież Liana musiała czuć się tak samo dziwnie i niezręcznie, gdy to on troszczył się o nią; gdy widział ją słabą, zapłakaną i kompletnie odsłoniętą, ze wszystkimi słabościami. Skoro ona w każdej z tych sytuacji była w stanie zaakceptować jego bliskość i troskę, on tym bardziej nie powinien wstydzić się swoich ran i słabości. Nie przy niej… Nie po tym, co już i tak widziała w Rzymie.
    – Wciąż chcę to zrobić – odpowiada. – Pojedźmy tam jutro zgodnie z planem. Wystroisz się i umalujesz tak jak lubisz, pokażesz temu człowiekowi, że nie ma nad tobą władzy, zrobisz z nim co chcesz… A ja przez cały czas będę przy tobie, gdybyś mnie potrzebowała. Zakończymy to wszystko razem, a potem skupimy się już tylko na nas. Co ty na to? – pyta, z powagą wpatrując się w parę szmaragdowych oczu, w których znów dostrzegał łzy.
    – Chciałem wiedzieć, że nie wprowadzam cię w pułapkę. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym cię naraził lub pozwolił skrzywdzić – dodaje cicho.
    Wampir potrafi wyobrazić sobie scenariusz, w którym coś poszłoby nie tak; w którym nie dostrzegłby jakiejś pułapki lub nieświadomie pozwolił Earlowi, nawet z wnętrza klatki, zranić Lianę jakimś zaklęciem. Dobrze wie, co wtedy mogłaby poczuć demonica… O wiele bardziej os samej krzywdy zabolałaby ją pewnie myśl, że ją zdradził; że świadomie wprowadził ją w pułapkę lub pozwolił skrzywdzić mimo obietnic, że tego nie zrobi; że się nią zaopiekuje. Su-Jin wie to doskonale, bo sam w taki właśnie sposób poczułby się będąc na jej miejscu.
    Teraz; gdy niespodzianka całkowicie się nie udała; czuje ulgę na myśl, że nie musi już rozważać możliwości i może zapytać ją wprost nim zdecyduje się zaprowadzić ją jutro do tej cholernej piwnicy rodem z koszmarów. Tak będzie zdecydowanie lepiej i bezpieczniej.
    Słyszy ciche potakiwanie Liany i czuje jak jej ręce obejmują jego ciało. Mięśnie znów leciutko się spinają, a przez skórę przebiega dreszcz, gdy dłonie demonicy przesuwają się po jego plecach, a place odnajdują bliznę pod lewą łopatką. Jej dotyk jest delikatny i ostrożny, a zarazem elektryzujący i cudownie fascynujący. Jest czymś nowym. Su-Jin stara się rozluźnić, jednak nawet pomimo spokoju i zrelaksowania jego nadwrażliwa skóra reaguje dość intensywnie na każdy dotyk, niczym skóra dzikiego zwierzęcia, nieprzystosowanego do uczucia bliskości. Przez chwilę nawet w jakiś sposób go to odrobinę bawi, odciągając nieznacznie jego myśli od wszystkiego co trudne.
    Spogląda w oczy Liany, czując jaki wysiłek kosztowało ją, by spojrzeć mu w twarz.
    – Nie byłem, wszystko sobie dokładnie przemyślałem… – zapewnia ją. Przesuwa kciukiem po jej policzku ścierając z niego ślad łzy. – Na początku chciałem rozegrać to powoli i ostrożniej, ale zmieniłem zdanie po tym, jak przyszedł do ciebie do Desiderium. I dobrze się stało, bo to, co zobaczył w lesie dało mu do myślenia i przestał widzieć we mnie tylko człowieka i twoją kolejną ofiarę. Gdybym nie zadziałał dzisiaj, być może Earl dowiedziałby się więcej na mój temat, być może zdobyłby broń groźniejszą nawet niż brzoskwiniowy szpikulec. Ryzyko było minimalne i się opłaciło. Poza tym Liana… Nawet, gdybym zapłacił za to większą cenę, wciąż byłabyś tego warta. Dlatego proszę cię, nie obwiniaj się o to, co się stało. Chciałem tego i jestem szczęśliwy, że to zrobiłem. Zaakceptuj to, albo zranisz moje uczucia… – mówi cicho i poważnie, pozwalając sobie na ten niewinny szantaż. W końcu czułby to samo, nawet gdyby teraz miał znów przechodzić przez to samo co w Rzymie i znosić po raz kolejny cały ten obrzydliwy proces, któremu podlegało jego ciało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś z tyłu głowy pojawia mu się myśl, że powinien przyśpieszyć postęp zmian w swoim ciele, by uwolnić się od tej słabości. Do tej pory nieszczególnie się z tym śpieszył, ale teraz; mając kogoś kto tak bardzo martwił się o jego bezpieczeństwo; powinien się tym zająć. W duchu obiecuje sobie, że jak tylko skończy się to wszystko, kolejne miesiące poświęci właśnie na to, by o siebie zadbać.
      Czuje jak demonica wtula się w jego ciało, jak ukrywa twarz w jego szyi, a jej ciepły oddech znów łaskocze jego skórę. Nagle ten znajomy gest wydaje się Su-Jinowi tak bardzo intensywny, gdy może poczuć to wszystko bezpośrednio na skórze. Każdy dotyk, każde muśnięcie palców czy warg, każdy oddech i ciepło. Zanurza dłoń w jej włosach, z czułością przeczesując je i bawiąc się miękkimi kosmykami. Wtula policzek w jej głowę, przesuwa lekko ustami po jej włosach i wdycha słodki i intensywny zapach.
      Spogląda pytająco w jej oczy, gdy czuje jak Liana odsuwa się od niego nieznacznie.
      – Jadłem i to sporo – odpowiada, po raz kolejny starając się uspokoić jej obawy – Doceniam propozycję, ale nie potrzebuję dodatkowego posiłku.
      Mimo wszystko uśmiecha się widząc jak Liana odchyla głowę dając mu dostęp do swojej szyi. Sięga do niej, przesuwając powoli opuszkami palców po smukłej, nieskazitelnej skórze; po napiętych mięśniach i intensywnie pulsujących żyłach ukrytych tuż pod skórą. Han-gyeol czuje, że z rozkoszą wbiłby teraz kły w jej ciało i to nie z powodu pragnienia, a z powodu przyjemności jaką mu to sprawiało. To jednak wydaje mu się w tych okolicznościach dość niewłaściwe.
      – Nic mi nie jest, ta rana w niczym nie przeszkadza – odpowiada z uporem. – A energia niewiele tu pomoże. Earl użył krwi czarnego psa… To była jakaś dziwaczna broń łowców, na wampiry, w której pewnie używano krwi wilkołaków. Nie wiem, nie znam się na tym. W każdym razie krew psów jest o wiele bardziej trująca niż krew kurczaków. Jestem na tyle silny, by mi to nie zaszkodziło, ale utrudnia regenerację… to trochę tak jakbyś smarowała skaleczenie czymś drażniącym, co spowalnia gojenie. Póki nie pozbędę się szkodliwej energii, nie będzie goić się tak błyskawicznie. Wystarczy mi odpoczynek i będzie dobrze – uśmiecha się uspokajająco. Nie wspomina nic o zbliżającym się nowiu nie chcąc zarzucać jej nadmiarem informacji. Do nowiu były jeszcze dwa dni, będzie miał czas jej to lepiej wyjaśnić, by się nie martwiła. Teraz najważniejsze było, by skupić się na jutrze i konfrontacji z Earlem.

      Han-gyeol

      Usuń
  41. Całuje z czułością jej policzek, niemo pragnąc powiedzieć jej, że jest z niej dumny, bo mimo trudnych mocji, pobrzmiewającej w głosie niepewności i skrywanej głęboko traumy nie próbowała się wycofać, chciała się z tym wszystkim zmierzyć i przyjąć jego wsparcie.
    Przytakuje jej słowom. Waha się przez chwilę, po czym dodaje:
    – Był na dobrym tropie. Podszedł może nieco zbyt stereotypowo, ale trafił dobrze. Wmówiłem mu, że się pomylił, więc nie wyprowadzajmy go z błędu, dobrze? – prosi cicho. Wie, że mógł zaufać Lianie, ale zdaje sobie sprawę, że w emocjach łatwo popełnić błąd lub dać się zaskoczyć. Skoro już i tak powiedział jej wszystko, Su-Jin chce także przygotować ją na wszystko, tak by odebrać temu potworowi każdą możliwą przewagę, każdą zwodniczą myśl, którą mógł chcieć ją zaskoczyć. Wystarczało, że już i tak mógł usiłować zagrać na jej emocjach i traumach lub wykorzystać jej lęk. W tej sytuacji musiał być dla niej wsparciem, a nie kolejną słabością.
    Patrzy jej w oczy i dostrzega, że wszystko to co mówił i deklarował dzisiejszego wieczoru musiało w jakiś sposób ją przytłaczać. Był w stanie dostrzec zagubienie w jej oczach, poczuć napięcie w jej ciele i tak wiele emocji, które otaczały ich niczym potężna energetyczna aura. I choć on sam jest w tej chwili zadziwiająco spokojny, rozumie jej uczucia. Gdyby nie zmęczenie i oszałamiające uczucie ulgi, po wszystkim co powiedział; po zrzuceniu z siebie tak wielkiego emocjonalnego ciężaru; pewnie czułby się równie zagubiony i niepewny, co i ona.
    – Nie kłamię – odpowiada z czułością. Su-Jin przyjmuje jej miękką i cudownie słodką groźbę z delikatnym uśmiechem na ustach. – Później wyjaśnię ci dokładniej kwestie energii i mojej regeneracji. Myślę, że jest parę rzeczy, o których powinnaś wiedzieć – dodaje. W innych okolicznościach pewnie by to przemilczał, uważając to za coś raczej prywatnego. Ale teraz, po tej koszmarnej kłótni, woli o tym wspomnieć. Mieszkając razem i tak nie będzie w stanie ukryć wszystkiego.
    Nie myśli o tym. Nie ma siły teraz myśleć o niczym.
    Obserwuje jedynie reakcję Liany na jego dotyk. Z fascynacją dostrzega jak jej ciało niemal natychmiastowo poddaje się czemuś tak drobnemu jak delikatne muśnięcie opuszkami palców jej szyi. Przez chwilę czuje jeszcze większą pokusę, by iść o krok dalej; by jednak skorzystać z okazji i zatopić kły w jej szyi; by poczuć smak jej energii i reakcję jej ciała. Czy teraz byłoby tak samo jak poprzednio? Czy znów czułaby tą dziwną przyjemność i pragnienie bycia blisko, jak ostatnio? A może wszystko byłoby jeszcze bardziej intensywne?
    Czuje jej palce ujmujące jego dłoń i odsuwające od szyi. Przez chwilę Han-gyeol ma wrażenie, że ogarnia go niewytłumaczalny żal i niedosyt, ale akceptuje to. Uśmiecha się tylko i przytakuje. Miała rację, desperacko potrzebował teraz snu i odpoczynku.
    Nie ma siły nawet się przebrać. Gdy znajdują się w łóżku, otula się jedynie pościelą czując przyjemny, chłodny dotyk jedwabiu na swojej skórze, a zaraz potem ciepły dotyk dłoni Liany na swoim sercu. Odruchowo kładzie dłoń na jej dłoni, by czuć jej bliskość. Układa się wygodniej, by nie urazić rany ani opatrunku i przysuwa odrobinę bliżej Liany, tak by wyraźnie czuć ciepło jej ciała. Lekko obejmuje ją ramieniem i wtula twarz w poduszkę, nieopodal jej twarzy, tak by móc poczuć jej oddech. Mamrocze jeszcze coś cicho, co miało być zapewne życzeniem dobrej nocy, po czym odpływa.
    Nie śpi dobrze, od czasu do czasu budzi się na chwilę czując nieprzyjemne ukłucie bólu lub pulsowanie w ranie, głównie z powodu niezbyt wygodnej pozycji. Gdy w końcu budzi się po raz kolejny leży na boku, nieco skulony. Wciąż obejmuje lekko Lianę, trzymając dłoń gdzieś w okolicy jej talii. W sypialni jest jasno jak w środku dnia, dlatego wampir z niezadowoleniem wtula jedynie bardziej twarz w poduszkę. Wie, że powinien wstać, szybko odnaleźć zegarek, bo zapewne był już mocno spóźniony na poranne lekcje. Czuje jednak, że nie ma na to wszystko siły, a zamiast czuć się wypoczętym po nocy, jest raczej jeszcze bardziej wyczerpany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przysuwa się lekko w stronę Liany, a jego dłoń wędruje po jej talii, by ostatecznie objąć ją i przygarnąć mocniej do siebie. Już nie spała, albo powoli się przebudzała… Su-Jin czuje to w rytmie jej serca i sposobie w jaki kobieta oddycha. Zamiast w poduszkę wtula się teraz w jej policzek, przesuwając po nim powoli nosem i wargami. Oddycha głębiej zaciągając się słodkim, intensywnym zapachem demonicy. To był idealny poranek, najbardziej idealny, jaki mógł sobie wymarzyć.
      – Jak się czujesz? – mamrocze cicho, ocierając się ustami o jej żuchwę. Nie otwiera oczu, nie chce znów narażać się na oślepiającą jasność, ani umniejszać przyjemności jaką dawało mu doświadczanie bliskości Liany poprzez nadwrażliwe zmysły dotyku i zapachu. I smaku…
      Jego usta wędrują po jej żuchwie, a koniuszek języka delikatnie bada jej skórę, smakuje ją, by ostatecznie zaczepnie musnąć kącik jej ust.
      – Która godzina? – pyta po chwili, już nieco przytomniej. A przynajmniej tak mu się wydaje.

      Han-gyeol

      Usuń
  42. Uśmiecha się sam do siebie, gdy tylko słyszy jej cichy śmiech.
    – Lubię jak smakujesz – stwierdza tylko z lekkim rozbawieniem. – Lubię też kiedy moje zmysły dopiero się budzą i skupiają na tobie… – mamrocze cicho.
    Gdy czuje jej dotyk na swoim policzku ostrożnie otwiera oczy. Odruchowo mruży je wciąż czując nieprzyjemną jasność, przed którą miał ochotę się schować. Schować, zawinąć w kołdrę i wtulić się w Lianę; w jej ciepłe ciało i aksamitnie miękką skórę; zaciągając jej zapachem i czując, że wszystko jest idealnie na swoim miejscu. Jego wzrok powoli przyzwyczaja się do jasności, a zaspane oczy skupiają się na twarzy Liany i jej pięknym, intensywnie zielonym spojrzeniu. Cała jej śliczna buzia, jak i oczy wyglądały wręcz idealnie, zupełnie jakby wczoraj nie wydarzyło się nic złego.
    Su-Jin delikatnie odwzajemnia jej słodki, pełen czułości pocałunek. Wciąż jest na tyle zaspany, że przez chwilę nie jest nawet pewien czy aby na pewno już się obudził, czy może nadal śpi. Z przyjemnością poddaje się tej na wpół rzeczywistej przyjemności leniwie i nieco sennie odpowiadając na jej pocałunek. Smakuje jej ust, zaczepnie przesuwając po nich językiem, po czym poddaje się dotykowi jej dłoni. Czuje jak jego skóra reaguje lekkim spięciem i przyjemnie elektryzującym dreszczem, gdy palce demonicy wędrują po jego ciele dotykając i badając. Przejmując go na własność.
    – Wiem… – mamrocze szeptem niemal wprost w jej usta. Sięga dłońmi do jej twarzy. Jego opuszki palców przesuwają się powoli po jej policzkach, wkradają na kark i w miękkie włosy.
    Wampir znów przymyka oczy, ufnie poddając się dotykowi, rozkoszując się każdym nowym uczuciem, które zaskakuje i elektryzuje całe jego ciało. Przez chwilę znów czuje się niemal jak na polanie w lesie, gdy czując dotyk jej ust na szyi, miał wrażenie, że traci kontrolę nad swoim ciałem i nie jest w stanie się ruszyć. Cały jego umysł wypełniają tylko nowe doznania. Czuje, że jego serce oraz oddech przyśpieszają lekko, gdy język Liany sunie po jego skórze w znajomy, a jednak zupełnie inny, o wiele bardziej intensywny sposób. Jej dłoń powoli przesuwa się po jego torsie sprawiając, że jego ciało reaguje przyjemnym dreszczem poznając po raz pierwszy dotyk innej osoby. Kogoś bliskiego, kogoś komu ufał bezgranicznie i kogo darzył uczuciem tak silnym, by całkowicie poddawać się wszystkiemu.
    Gdy Liana przerywa, przez chwilę całe jego ciało zamiera w oczekiwaniu na dalszą przyjemność, na kolejny dotyk. Powoli uchyla oczy, gdy nic się nie dzieje i dostrzega jej spojrzenie, którego nie potrafi zinterpretować. Nie wie nawet co powinien teraz zrobić lub powiedzieć, by dać jej znać, że nie chce żeby przerywała. Zerka nieco otumanionym spojrzeniem w stronę jej ust, a gdy demonica je oblizuje mimowolnie powtarza ten gest, jakby w odpowiedzi na pewien głód, pewną pustkę.
    Su-Jin z trudem powstrzymuje się przed pełnym rozczarowania westchnięciem, gdy widzi jak Liana prostuje się i wstaje z łóżka.
    – Chyba dobrze – mówi po chwili. Sięga do opatrunku, by upewnić się czy wszystko było w porządku. Może krwawił i dlatego Liana postanowiła się odsunąć? Nie czuje jednak nic niepokojącego. Jedynie lekki ból, gdy uciska zranione miejsce. – Tak, jest w porządku – powtarza już nieco pewniej.
    Gdy Liana zasłania okno, a w pokoju zapada przyjemny półmrok od razu czuje się lepiej. Odruchowo wyciąga się wygodniej na poduszce i obserwuje znajomą sylwetkę.
    Mamrocze coś niewyraźnie pod nosem, gdy słyszy od niej godzinę.
    – Tak, miałem… Dwa wykłady przed południem – mówi z rezygnacją – nie wiem czemu nie usłyszałem budzika. – Pierwszy raz zdarzyło mu się zaspać. Tak, po prostu zwyczajnie zaspać i zawalić pracę. Sam już nie wie czy w tej sytuacji powinien być na siebie zły, czy raczej sobą rozczarowany.
    Zerka na Lianę i kręci tylko głową.
    – To nie twoja wina. Chyba będę musiał załatwić sobie zwolnienie lekarskie… – mówi pocieszając jednocześnie ją, jak i samego siebie. Szybko uśmiecha się widząc jak ta zbliża się do niego i unosi się nieco, by także sięgnąć jej ust i odpowiedzieć na jej pocałunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Wiesz, że podobno gang-si przyciągają koty? Zwłaszcza czarne kotki… – mówi z uśmiechem delikatnie przesuwając palcami po jej żuchwie, jakby niemo prosząc, by się nie odsuwała.
      Opada z powrotem na poduszkę i przez chwilę w milczeniu wpatruje się za oddalającą sylwetką. Podnosi się w końcu i siada na łóżku, gdy słyszy poważny ton Liany, gdy wspomina o Earlu. Niechętnie odrywa się od wszystkich miłych i przyjemnych myśli, którymi wypełniony był poranek i powraca do bolesnej rzeczywistości.
      – Bez pośpiechu skarbie. Earl sobie grzecznie poczeka – stwierdza. Na chwilę na ustach wampira pojawia się pełen satysfakcji uśmieszek na myśl, że dał Earlowi możliwość doświadczenia namiastki tego, co musiała znosić Liana przez prawie dwa lata koszmaru. W tej sytuacji brak pośpiechu był Su-Jinowi wręcz na rękę. Chętnie nawet przetrzymałby go w ten sposób kilka dni. Miał w końcu doświadczenie w przetrzymywaniu ludzi i znał granice wytrzymałości ludzkiego ciała.
      Powoli przesuwa się na brzeg łóżka i wstaje.
      – Potrzebujesz czegoś konkretnego? – pyta, po czym podchodzi do niej.
      Waha się przez ułamek sekundy, po czym wyciąga do niej rękę i dotyka jej twarzy, chcąc by nie uciekała od niego wzrokiem.
      – Jakoś mogę ci pomóc w przygotowaniach? Albo… chcesz coś wiedzieć o tym, czego powinnaś się spodziewać? – pyta ostrożnie, wiedząc, że wkracza na delikatny teren. Han-gyeol nie chce powtarzać błędu z wczorajszego wieczoru, naciskając na nią trudnymi pytaniami.
      – W jego domu jest sporo pułapek. Magicznych kręgów, podobnych do tego z rudery w lesie. Wyglądało to jakby przygotowywał się na to, żeby utrudnić ci ucieczkę – dodaje, czując, że powinna o tym wiedzieć – Wydaje mi się, że zniszczyłem je wszystkie, ale mogłem nie zwrócić na coś uwagi… Może powinienem przygotować ci jakiś amulet ochronny? Mógłbym… – zastanawia się przez chwilę jak to określić – Potrafię do pewnego stopnia przekazywać swoją energię także przedmiotom. Mogę podzielić się z tobą częścią mojej odporności na magię, by zabezpieczyć cię przed czymś, co może ci zagrozić – proponuje. Celowo nie wspomina, że coś takiego może go sporo kosztować. W tej chwili jednak wydaje mu się to nieistotne.

      Han-gyeol

      Usuń
  43. – Będę – obiecuje jej to z pełną powagą – A ty obiecaj, że jeśli tylko poczujesz się w jakiś sposób źle, dasz mi znać.
    Uśmiecha się tylko, gdy Liana nie protestuje i zgadza się przyjąć jego pomoc. Su-Jin czuje, że gdyby tego nie zrobiła, pewnie i tak upierałby się przy swoim, albo spróbował zrobić to i tak. Wszystko, byle tylko była bezpieczna; by mogła czuć się silna podczas spotkania ze swoim oprawcą.
    Resztę popołudnia wampir poświęca na nieśpieszne przygotowania. Szybki prysznic i zmiana opatrunku, załatwienie zwolnienia lekarskiego pod pretekstem choroby i parę innych, codziennych drobiazgów. Nie śpieszy się, wciąż czując się nieco ospałym i zmęczonym. Gdy Liana w końcu zamyka się w łazience, on znika w gabinecie poszukując czegoś odpowiedniego do stworzenia amuletu. W końcu w pudle z pamiątkami z Indii znajduje miedziane bransoletki. Wybiera jedną z nich, prostą, pozbawioną wzorów i zdobień, jedynie czysta miedź, idealna do przekazywania energii.
    Przez chwilę Han-gyeol w skupieniu stara się przypomnieć sobie jak się to robi. Do tej pory używał tej zdolności może ze dwa razy w życiu, do tego dość dawno temu. Ostatnim razem jeszcze za życia Sarang. Ma nadzieję, że wciąż potrafił to zrobić. Układa odpowiednio miedzianą ozdobę w dłoniach i skupia się na przepływie energii w jego ciele kierując ją do przedmiotu. Już po paru chwilach czuje, że lekko kręci mu się w głowie. Wie, że nie powinien tego robić przed nowiem, gdy jego energia była słaba, ale zdaje sobie sprawę, że będzie miał dużo czasu na wypoczynek.
    Energia przepływa przez jego ciało, a miedziana bransoletka rozjaśnia się bladą poświatą przypominającą delikatną jadeitową zieleń wpadającą wręcz w zimny błękit. Czuje, że kręci mu się w głowie, a na usta spływa mu stróżka krwi. Nie przerywa jednak póki przedmiot nie nasyci się w pełni energią, a poświata nie stanie się odpowiednio wyraźna. Gdy wreszcie kończy czuje się słabo. Świat przez chwilę wręcz wiruje mu przed oczami. Dopiero teraz wyciera wypływającą mu z nosa krew. Jakiś czas po prostu siedzi w bezruchu, skupiony na tym by dojść do siebie, po tym wysiłku. Z każdą chwilą jego ciało robi się cieplejsze, gdy wchłonięta wczoraj słoneczna energia z roślin zaczyna nieprzyjemnie dominować w jego organizmie.
    W końcu jednak doprowadza się do porządku. Starannie przebiera w wygodny, wyjściowy strój, miękki czarny golf i proste, również czarne, spodnie. Przeczesuje jeszcze włosy, po czym postanawia zaczekać na Lianę w salonie, przy kubku mrożonej herbaty dla ochłody.
    Uśmiecha się, gdy w końcu dostrzega demonicę.
    Z przyjemnością podziwia jej strój, piękną lejącą się suknię z czarnego jedwabiu, z odkrytymi plecami. Prosty makijaż podkreślający jej piękne oczy i cudowna czerwień ust. Wszystko to cudownie kontrastujące z bladą, wręcz alabastrową cerą. Wszystko to, co najbardziej mu się podobało...
    Gdy czuje zapach perfum, które dla niej stworzył, odruchowo serce bije mu szybciej. Podchodzi do niej, a jego dłonie delikatnie ujmują jej talię. Opuszki palców z przyjemnością przesuwają się po delikatnym jedwabiu. Zaciąga się jej zapachem, zapachem perfum, które były tak bardzo symboliczne; zapachem, którym opisał to, jak ją postrzegał, w którym zamknął swoje uczucia porównując ją do rzadkiego i niezwykle trudnego kwiatu muszkatołowca, słodkiego i gorącego niczym ogień. W tej chwili ten zapach wydaje mu się o wiele ważniejszy, niż w dniu, w którym go stworzył. Wtedy chciał, by zobaczyła siebie, jego oczyma. Teraz, gdy wybrała te perfumy na konfrontację z Earlem, cały ten gest nabierał dodatkowej głębi.
    – Pięknie wyglądasz – mówi w końcu, wpatrując się w jej zielone oczy, w ciemnej oprawie. Zerka na usta i czerwoną szminkę, równie symboliczną, co perfumy. Uśmiecha się miękko i dodaje – lubię kiedy malujesz tak usta.
    Niechętnie odrywa dłonie od jej talii. Sięga do kieszeni po miedzianą bransoletkę. Ujmuje jej dłoń, którą trzymała przy obojczyku i wsuwa amulet na jej drobny nadgarstek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Nie zdejmuj jej, powinna uodpornić cię na prawie każdy rodzaj zaklęć, lub chociaż pozwolić ci jakoś je przełamać lub się obronić – mówi, przesuwając palcem po gładkim metalu, tak by ten na chwilę znów rozjarzył się wyraźną, jadeitowo-błękitną poświatą.
      Puszcza jej dłoń i przez chwilę wpatruje się w śliczną twarzyczkę Liany. Wie, że powinni już jechać, ale nie potrafi oderwać od niej wzroku. Walczy sam ze sobą i z chęcią, by ją pocałować i naruszyć nieco to perfekcyjne dzieło. Zamiast tego jedynie przesuwa powoli palcami po jej policzku, po smukłej szyi i odstającym obojczyku. Opuszki jego palców delikatnie dotykają bladej, miękkiej i pachnącej olejkiem waniliowym, skóry wędrując po jej dekolcie, dotykając okolic jej serca. Lekko odchyla materiał jej sukienki, by spojrzeć na bladą malinkę, którą pozostawił wczoraj na jej lewej piersi. Waha się jeszcze przez chwilę po czym ulega pokusie i pochyla się. Przesuwa wagami po jej szyi. Zaciąga się zapachem perfum i całuje jej skórę, która teraz przy jego rozpalonych wargach wydaje mu się wręcz kojąco chłodna.
      Znów obejmuje jej smukłą sylwetkę. Dotyka jej odkrytych pleców sunąc opuszkami palców wzdłuż jej kręgosłupa.
      – Pamiętaj Liana… – mówi cicho sunąc wargami po jej szyi – nie pozwól wmówić sobie, że jesteś nieidealna, niewystarczająca czy w jakikolwiek sposób nie taka. Ktoś kto kocha, nie wmawia takich rzeczy. W oczach najbliższej osoby zawsze będziesz idealna, taka jaka jesteś. – Składa długi i mocny pocałunek na jej szyi. – A dla mnie jesteś idealna – mruczy wprost w jej szyje.
      Pozwala sobie na więcej. Ostrożnie wgryza się w jej miękkie ciało i spija odrobinkę sączącej się krwi, która wypełnia jego usta znajomą pikantną słodyczą. W tej chwili wampir najchętniej wgryzły się w jej tętnice, pozwolił sobie na kilka zachłannych łyków i poczuł jak jej ciało znów reaguje na niego łaknąć bliskości. Odrzuca jednak to egoistyczne pragnienie, by nie osłabiać jej przed konfrontacją. Spija jeszcze odrobinkę krwi z ranek po kłach, po czym przesuwa po nich językiem i odsuwa się. Oblizuje usta nie chcąc uronić ani kropli i przez chwilę wpatruje się w ślad po zębach zdobiący jej idealną szyję. Podnosi wzrok na Lianę i łapie spojrzenie pięknych szmaragdowych oczu.
      – Jedziemy? – pyta, zdając sobie sprawę, że nie powinien tego dłużej przeciągać.
      Bierze z przedpokoju płaszcz i klucze do domu, oraz piwnicy, Earla.
      Dom Earla o tej porze jest ciemny i dość upiorny z powodu otaczających go suchych pól i kilku martwych, powykręcanych drzew. Cała okolica wydaje się nienaturalnie cicha i wręcz martwa. Przed domem stoi zaparkowany czarny samochód.
      Su-Jin przygląda się okolicy, po czym sięga do kieszeni po klucze i otwiera drzwi.
      – Wiesz, że kiedy się tu sprowadzałem oglądałem ten dom? – odzywa się w końcu. – Nie mogę teraz przestać się zastanawiać czy gdybym zamieszkał tutaj, to czy Earl kupiłby dom nad jeziorem… – mówi. Ta perspektywa wydaje mu się dość upiorna.
      Wampir wchodzi do wnętrza i zapala światło. Od progu uderza go odrzucający zapach Earla.
      – Jak mówiłem, mogłem coś pominąć… Jeśli coś wyczujesz daj mi znać – mówi, czując jak ogarnia go narastające zdenerwowanie. Zaciska dłoń na małym kluczu do piwnicy, nie będąc pewnym czy powinien zabrać tam Lianę już teraz czy dać jej chwilę czasu na oswojenie się z tym miejscem.
      Powoli przemierza salon i zatrzymuje się nieopodal drzwi do pokoju będącego upiornym królestwem Earla. Odruchowo staje tak, by zasłonić ślady krwi na ścianie i podłodze.
      – W porządku? – pyta z wyraźną troską, po czym przenosi wzrok na Lianę.

      Han-gyeol

      Usuń
  44. Su-Jin w milczeniu obserwuje jak Liana przechadza się po domu, zagląda do pomieszczeń. Demonica także nie odzywa się ani słowem, nie zdradzając w żaden sposób tego, co działo się teraz w jej głowie i sercu.
    Gdy w końcu się odzywa, Su-Jin ujmuje jej dłoń i wkłada w nią pojedynczy kluczyk otwierający drzwi do piwnicy. Kluczyk do wolności, ale także do najgorszych koszmarów. Czuje niepokój, gdy pozwala Lianie zejść po schodkach i udać się wprost do pomieszczenia z klatką, które w założeniu miało być jej nowym więzieniem. W pierwszej chwili wstrzymuje oddech czując obrzydliwy smród potu, moczu, wymiocin i innych ludzkich wydzielin. Smród dominuje nad wszystkim innym sprawiając, że wampir w pierwszej chwili nie jest w stanie skupić się na niczym innym i wyczuć intensywnej magicznej energii, której wcześniej tu nie czuł. A przynajmniej nie taką, nie w tej formie.
    Przez chwilę przygląda się mężczyźnie w klatce, który mimo osłabienia i obrażeń wydaje się nienaturalnie pobudzony. Zaraz potem przenosi wzrok na Lianę, by upewnić się, że wszystko było w porządku. Czuje niewyjaśnione napięcie, zupełnie jakby powietrze było nienaturalnie naelektryzowane przed burzą. Coś w tonie Earla każe Su-Jinowi przypuszczać, że nie był to tylko blef.
    Potem wszystko dzieje się szybko, zbyt szybko. Łacińska sentencja, ognie, przed którymi wampir odsuwa się w ostatniej chwili i ciemna mgła, która zaczyna otaczać ich ze wszystkich stron, podobnie jak dziwaczne podobne do demonów stwory.
    I choć oczy wampira zmieniają swoją barwę na czerwoną, ignoruje on całkowicie zmysł wzroku. Pozwala by dodatkowy zmysł przejął kontrolę pozwalając mu „widzieć” wszystko dookoła i przygotować się na zagrożenie. Rusza zdecydowanie w stronę Liany, gdy tylko widzi jak Earl po wydostaniu się z klatki wyciąga do niej swoje łapska. W ułamku sekundy jednak, zupełnie znikąd, pojawiają się wkoło niego piekielne ogary. Uśmiecha się pogardliwie, na myśl, że ten człowiek wciąż sądził, że zagrozi mu demonicznymi psami.
    – Nigdy jej nie kochałeś – warczy cicho, z wściekłością. Mógł ignorować przechwałki czy obelgi, ale nie to… Nie wmawianie Lianie, że cokolwiek w tym wszystkim mogło być nazywane miłością.
    Ignoruje głuche ostrzegawcze warczenie piekielnych psów i patrzy na Lianę, sparaliżowaną emocjami. Czuje, że serce wali mu jak szalone i musi natychmiast coś zrobić, by jej pomóc. Na szczęście Liana przełamuje stan, w którym się znalazła, a niewidzialna demoniczna siła ciska Earlem przez niemal całą piwnicę.
    Z wyraźną ulgą, Han-gyeol przenosi wzrok na otaczające go psy, poddaje się instynktowi i jednym gestem odrzuca od siebie demoniczne ogary. Waha się przez chwilę nie do końca wiedząc czy może spróbować pozyskać ich energię. Zamiast tego skupia się, by przejąć kontrolę nad umysłami psów, które po chwili rzucają się w stronę bezmyślnych, przypominających demony stworów, szarpiąc ich powykręcane ciała swoimi zębami.
    Zerka w stronę Liany słysząc jej kaszel, po czym bierze głęboki wdech zaciągając się mgłą. Czuje jej słodkawy zapach i obrzydliwy, oblepiający gardło smak, w którym wyczuwa truciznę. I choć bransoletka z jego energią powinna ochronić Lianę przed zatruciem, czuje, że powinni się śpieszyć.
    Bada zmysłami otoczenie odszukując Earla i rusza w jego stronę.
    Wampir czuje jak jego paznokcie zmieniają się w długie, ostre pazury. Po chwili z nadludzką siłą rozdziera jednego ze stworów, który staje mu na drodze do Earla. Zawraca jednak pośpiesznie słysząc cichy jęk Liany i ryk demona. W innych okolicznościach skupiłby się na schwytaniu człowieka, licząc, że demonica poradzi sobie z przeciwnikiem. Teraz jednak ona, była dla niego najważniejsza. Dopada demona w chwili, w której Liana wbija stworowi swoje pazury prosto w oczy. Wykorzystuje chwilę, by chwycić łeb miotającego się w bólu demona i jednym zdecydowanym ruchem skręcić mu kark. Cielsko osuwa się na podłogę, a wampir pochyla się nad nim wdychając jego ulatujący oddech, a wraz z nim obrzydliwą demoniczną energię, która nieprzyjemnie rozgrzewa jego ciało, niczym ogień trawiący żyły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez chwilę Su-Jin słyszy znajomy szum w głowie, szepty będące echem piekielnych krzyków.
      – Tam – odpowiada wskazując kierunek, w którym uciekł Earl.
      Chce ruszyć za Lianą, ale czuje lekki zawrót głowy. Na moment przyciska palce do czoła, u nasady nosa, próbując odzyskać siły.
      Mogę ci pomóc… zapomniałeś już co potrafisz?
      Znajomy demoniczny głos, odbija się echem w głowie wampira.
      „Jeśli spróbujesz teraz przejąć nade mną kontrolę…” zaczyna w myślach, ale demon mu przerywa.
      To dokończę to, co chcesz zrobić. Urządzimy piekło i uratujemy twojego sukkuba… No dalej, poradzisz sobie z tym! Przestań w kółko używać tylko siły i pazurów jak byle wampir, skoro potrafisz więcej!
      Han-gyeol otwiera oczy i zmusza się do ruchu, czując obecność kolejnej istoty na usługach Earla. Jednym wściekłym ruchem odrywa kukle łeb, po czym odnajduje swoimi zmysłami Lianę i zmierzającego w stronę drzwi Earla. Powstrzymuje się przed doskoczeniem do niego. Zamiast tego skupia się. Kreowanie iluzji w umyśle żywej istoty było łatwiejsze niż używanie jej w walce, ale duch miał rację. Potrafił… W szczycie swojej siły potrafił to robić na naprawdę wielką skalę. Wykorzystuje pochłoniętą przed chwilą demoniczną energię i nagle wszystko dookoła się zmienia.
      Wnętrze piwnicy wypełnia rozproszone, pozbawione źródła światło, tak aby Liana nie musiała tropić Earla na oślep. Z podłogi wyrastają nagle iluzoryczne, kolczaste pnącza, które chwytają i unieruchamiają przyzwane przez Earla istoty. Nade wszystko jednak oplatają kończyny Earla. Jego nogi, a potem także ręce. Jedno z pnączy oplata się wokół złamanej ręki, boleśnie ściskając uszkodzoną kość. Ciernie wbijają się w ciało mężczyzny raniąc je do krwi.
      Nie robi jednak nic więcej, pozwalając by to Liana dopadła do swojego wroga i zrobiła to co chce.
      Su-Jin podtrzymuje iluzje po czym na chwilę pogrąża się w otchłani swoich myśli, w piekielnym szumie w swojej głowie. Sięga do wiedzy podsuniętej przez demona i ulega podszeptowi.
      Zaufaj mi, wytrzymasz…
      Dookoła wampira pojawia się blada, jadeitowa aura, a jego oczy przybierają zieloną barwę. Han-gyeol składa ręce w odpowiednim geście i szepcze formułkę przyzwania.
      Piwnicę wypełnia nagle lodowaty powiew, a potem obrzydliwy trupi odór. Kilka niewyraźnych, pokracznych sylwetek materializuje się w pomieszczeniu. Chude, powykręcane ciała, wydęte brzuchy i nienaturalnie szerokie usta, z rozdartymi policzkami. Istoty rozglądają się swoimi białymi oczami po pomieszczeniu. Węszą i szczękają zębami. Ich ślina spływa po paskudnych twarzach i kapie na podłogę. Su-Jin z odrazą patrzy na głodne duchy, po czym kieruje wzrok w stronę Liany. Miedziana bransoletka na jej ręku lśni tą samą bladą aurą, jak ta, która otacza jego samego.
      – Kobieta i człowiek są moi – oznajmia nienaturalnym, zmienionym tonem – Reszta jest dla was.
      Głodne duchy w ułamku sekundy rzucają się jak oszalałe w stronę walczących z iluzją stworzeń. Przyzwanych kukieł czy piekielnych psów. Wampir nie patrzy w ich stronę. Wystarczy mu jedynie dźwięk rozszarpywanego mięsa, ryki bólu, trzask łamanych kości i obrzydliwy mlaszczący dźwięk z jakim głodne duchy pożerały żywcem swoje zdobycze.
      Dopiero teraz rusza się z miejsca. Czuje się jak w transie, wkładając prawie wszystkie siły w podtrzymanie iluzji i kontrolę nad duchami. Podchodzi do Liany i delikatnie dotyka jej ramienia, w niemym geście, że jest tuż obok niej.

      Han-gyeol

      Usuń
  45. Przygląda się każdemu gestowi Liany, wsłuchuje w każde jej słowo. Jej głos jest tak upajająco słodki i cudownie przerażający jednocześnie. Su-Jin z nieukrywana fascynacją obserwuje jak demonica odzyskuje kontrolę, jak nie stoi już sparaliżowana naprzeciw swojego oprawcy pozwalając mu trzymać się za gardło. Teraz to Earl się boi i błaga o litość, zdany całkowicie na jej łaskę. Spokój i niemal uwodzicielka słodycz z jaką Liana wypowiada swoje słowa, wydaje wyrok na swojego oprawcę, jest czymś upiornym i pięknym. Wyzwalającym. Dokładnie tym, czego wampir pragnął od samego początku.
    Jego usta wykrzywiają się w pełnym satysfakcji uśmiechu, odsłaniając przy tym kły.
    Wpatruje się w krwawy znak, który Liana kreśli na skórze człowieka. Wsłuchuje się we wrzaski Earla, które choć ogłuszające, wydają się Su-Jinowi piękną muzyką. Idealnym zwieńczeniem wszystkiego.
    Gdy pada imię Amon, wampir czuje przebłysk niewyraźnych, obcych wspomnień, zbyt mętnych by je zrozumieć. Odsuwa je od siebie. Nie ma siły mierzyć się z umysłem demona. Nie w chwili, gdy niemal całe swoje siły wkładał w podtrzymanie iluzji i kontrolę nad głodnymi duchami.
    „Nie próbuj na mnie wpływać” odzywa się w myślach w stronę swojego demona. Obiecuje sobie, że jeśli ten choć na parę sekund spróbuje przejąć kontrolę, to ukarze go za to okrutniej niż kiedykolwiek.
    Nie próbuję. Skup się i wytrzymaj.
    Han-gyeol bierze głębszy wdech i nie protestuje. Nie zamierza tracić ani sekundy z tej jakże ważnej chwili na dyskusje ze swoim duchem. To Liana była najważniejsza. Liana i jej egzekucja na Earlu.
    Krwawy symbol zdaje się płonąć na skórze człowieka przyprawiając go o dodatkowe katusze. Dopiero teraz, wampir dostrzega nieco wyraźniej znaki jakie nakreśliła Liana. Symbole uroborosa, kwiatów, faz księżyca, kielichy i słowo Convallaria.
    Demoniczna pieczęć.
    Czy to była właśnie ta pieczęć? Należąca do niej? Ta, przy użyciu której można było ją zniewolić?
    Patrzy jak Liana wbija pazury w pierś Earla, jak jej ręka z nadludzką siłą wbija się i zanurza w klatce piersiowej mężczyzny. Pomieszczenie znów wypełnia wrzask, tym razem nie są to krzyki Earla, lecz upiorny, przeszywający duszę wrzask samej Liany.
    Su-Jin słyszy wszystkie emocje zamknięte w tym krzyku. Tak nieludzkim, potwornym, pełnym cierpienia i wyzwolenia. Katharsis… Czuje lodowaty dreszcz przebiegający wzdłuż jego pleców aż do głowy. Na chwilę wszystko milknie. Nawet głodne duchy zamierają w bezruchu z powodu krzyku sukkuba i trwają tak jeszcze przez chwilę, w zupełnej ciszy.
    Wampir oddycha głębiej i krzywi się, gdy do jego nosa dociera obrzydliwy zapach krwi Earla. Patrzy na Lianę, gdy ta w końcu odwraca się od truchła i staje z nim twarzą w twarz. Ich zielone spojrzenia spotykają się. Jego jadeitowe oczy, lśniące bladym, lekko błękitnym blaskiem chwytają jej piękne szmaragdowe spojrzenie, które lśni w niezwykły sposób. Coś w jej oczach przyciąga go niczym blask księżyca. Fascynuje i hipnotyzuje.
    Dotyka jej twarzy odruchowo ocierając jej łzy. Długie czarne pazury delikatnie przesuwają się po jej policzku nie czyniąc jej krzywdy. Wampir czuje jak całe jej ciało drży. Nawet jej dłoń, która tak pewnie i mocno chwyta go za kark i, w znajomym geście, zmusza by się pochylił, wydaje się drżeć z emocji.
    Opiera czoło o jej czoło, które wydaje mu się przesadnie chłodne. A może to on był nadto rozpalony? Oddycha spokojnie pozwalając otaczającej ich iluzji rozpaść się. Znikają widmowe pnącza i jasna poświata, sprawiając, że pomieszczenie na nowo pogrąża się w mroku. W panującej ciemności jedynym źródłem światła jest teraz otaczająca go blada aura, które obejmuje swoją poświatą teraz także ciało Liany, a także niewyraźne jasne, wynaturzone ciała głodnych duchów, przemykających gdzieś w ciemności i pożerających resztki mięsa, kości i zlizujących krew z podłogi.
    Han-gyeol czuje ulgę, gdy w końcu nie musi podtrzymywać iluzji. Przez chwilę lekko kręci mu się w głowie, ale ignoruje ten stan. Skupia się teraz na Lianie. Obejmuje jej drżące ciało. Przesuwa dłońmi po skrzydłach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Jestem przy tobie – odpowiada szeptem na jej cichą prośbę. – Już wszystko dobrze…
      Planując swoją niespodziankę tyle razy usiłował wyobrazić sobie tą chwilę. Moment, w którym Liana nareszcie będzie wolna, a Earl martwy. I choć znów wszystko było nie takie jak trzeba, to i tak Su-Jin czuje obezwładniającą ulgę. Było już po wszystkim, a jego Liana była bezpieczna i wolna.
      – Zrobiłaś to Liana – mówi cicho, uśmiechając się do niej – przeciwstawiłaś się, odzyskałaś kontrolę. Pokonałaś tego potwora raz na zawsze… Jesteś wolna...
      Ma chęć zapytać ją co właściwie zrobiła Earlowi, czy te symbole rzeczywiście były jego pieczęcią i kim był wspomniany Amon. Teraz jednak to nie miało znaczenia.
      Z czułością całuje jej drżące usta, rozkoszując się ich kojącym chłodem. Kilka delikatnych, pełnych miłości muśnięć wydaje się w tej chwili tak innych i nie pasujących do całej tej krwawej sceny. Przez chwilę Su-Jin czuje, że odpływa. Zanurza się w słodkie uczucie ulgi, aż wszystko dookoła zaczyna się rozmywać. Szybko przytomnieje jednak, gdy wyczuwa upiorną obecność zbliżającą się do nich. Głodne duchy powoli ich otaczają. Jeden z nich zbliża się i trąca chudą dłonią nogę wampira. Puste spojrzenie białych oczu kieruje się w stronę trupa Earla. Su-Jin dostrzega w oczach upiorów głód.
      – Weźcie go sobie – mówi, tym samym nienaturalnym głosem. Jego usta wykrzywiają się w upiornym uśmiechu na myśl o końcu, jaki spotka Earla.
      Głodne duchy rzucają się na trupa w obłąkańczym szale, rozrywają i szarpią jego ciało pożerając je kawałek po kawałku.
      Wampir przenosi wzrok na Lianę, przez chwilę znów wpatrując się w jej oczy.
      – Powinniśmy pozbyć się całego tego miejsca. Spalić wszystkie zdjęcia i obrzydliwe pamiątki, razem z tym domem – mówi cicho.
      Nawet jeśli Earl nie żył, to wciąż było za mało. Należało zniszczyć wszystko, co do niego należało, obrócić w popiół całą związaną z nim przeszłość.
      Han-gyeol ostrożnie odsuwa się od Liany. Chwyta jej dłoń i robi krok w stronę wyjścia z piwnicy. W pierwszej chwili chwieje się i z trudem łapie równowagę, czując jakby podłoga usuwała mu się spod stóp. Znów czuje stróżkę ciepłej krwi spływającej mu z nosa. Pośpiesznie wyciera krew w rękaw. Musi wytrzymać jeszcze trochę, dokończyć z Lianą to, po co tu przyszli i wygnać głodne duchy. Wolną ręką chwyta się framugi drzwi, a potem – opierając o ścianę – wchodzi po schodach na górę zostawiając za sobą ciemność i upiorne odgłosy żerujących duchów.
      Mruży oczy, gdy znów znajdują się w świetle i łapie oddech świeżego powietrza, bez trującej mgły, odoru piwnicy, krwi i trupiego smrodu.
      Opiera się plecami o ścianę w przedpokoju i przez chwilę trwa w bezruchu, skupiając się na tym, by zapanować nad swoim ciałem i nie odpływać. Zerka na Lianę, na jej zranione plecy i nieco poszarpaną, poplamioną krwią kreację.
      – W porządku skarbie? Nic ci nie jest? Amulet powinien ochronić cię przed trucizną, albo chociaż złagodzić jej działanie… – mówi. Chce dodać, że w razie czego może pomóc jej się uleczyć, ale czuje, że to nie był dobry moment. Nie tutaj i nie teraz.
      – Dokończ to i wracajmy do domu… – mówi tylko, po czym opiera głowę o ścianę. Ma wrażenie, że jego czaszka waży w tej chwili tonę.

      Han-gyeol

      Usuń
  46. Uśmiecha się z rozbawieniem słysząc jej słowa, pełne irytacji i udawanej obojętności. Su-Jin dostrzega jednak w oczach demonicy coś zupełnie innego, przez co wszystko to, co mówiła Liana, wydaje mu się tak pełne troski, uczuć i czułości, niczym słodkie pocałunki.
    – Kręci mi się w głowie – odpowiada spokojnie. Nie jest do końca pewien czemu reagował w ten sposób. Pewnie to wszystko było jakąś mieszanką zmęczenia, zatrucia, przeforsowania się i jutrzejszego nowiu. Zwykle nie próbował sprawdzać swojej wytrzymałości, ani jej granic. Zwykle też nie używał swoich zdolności, przez co pewnie nieco od tego odwykł. Ostatecznie raczej nie działo się nic poważnego, nic za co Liana mogłaby go nienawidzić jeszcze bardziej.
    – Mhm… – przytakuje, po czym wykonuje jeszcze odpowiedni gest i mamrocze pod nosem rozkaz odejścia dla grasujących w piwnicy głodnych duchów. I choć wampir nie jest pewny czy na pewno odesłał je wszystkie, nieszczególnie się tym martwi. Wie, że w razie czego i tak przyjdą pod jego dom, instynktownie szukając pana. Dopiero teraz jego aura gaśnie, a oczy powracają do normalnej barwy. Su-Jin czuje wyraźną ulgę mogąc w końcu odetchnąć i zapomnieć o kontrolowaniu sytuacji.
    Z pewnym wahaniem przyjmuje pomoc Liany i wspiera się na niej, by łatwiej zachować równowagę. Z czułością przesuwa palcami po jednym z jej skrzydeł, czując jak to stara się go asekurować. W tej chwili ten gest wydaje się mu tak niesamowicie uroczy. Tak czuły i troskliwy.
    Zajmuje miejsce w samochodzie i zerka jeszcze na Lianę.
    – Poradzisz sobie sama? – pyta z troską. Czuje się nieco winny, że nie może jej w tym towarzyszyć. Być wsparciem, gdyby go potrzebowała, lub po prostu być obserwatorem tego, jak jego ukochana pozbywa się, w jakże symboliczny sposób, swojej bolesnej przeszłości. Ale od początku wszystko było nie tak jak trzeba. Cała ich relacja taka była. Tak bardzo daleka od pięknych wyobrażeń...
    Odpowiada na jej pocałunek, chłonąc tą pieszczotę całym sobą. Patrzy jej w oczy, dostrzegając w nich tak wiele uczuć, które pragnął przygarnąć i zatrzymać tylko dla siebie. Uśmiecha się do niej łagodnie, po czym opiera wygodnie głowę i odprowadza ją wzrokiem aż do domu.
    Przymyka na chwilę oczy. Otwiera je dopiero, gdy słyszy dźwięk zamykanych drzwi samochodowych. Przez chwilę jest zaskoczony widząc Lianę, jak i płonący budynek. Czuje jakby upłynęło najwyżej parę sekund, choć w rzeczywistości musiało minąć sporo czasu. Zerka jeszcze na rzuconą na tylne siedzenie torbę, z której wystają księgi i manuskrypty. Cieszy się, że Liana o tym pomyślała. Pewnie gdyby czuł się inaczej i nie obawiał się grzebania w rzeczach Earla, sam skorzystał by z okazji by zabrać pewne cenne zbiory. Nie komentuje tego jednak. Opiera jedynie skroń o chłodną szybę i znów na chwilę odpływa.
    Gdy w końcu znajdują się w domu, pozwala Lianie zaprowadzić się do salonu, choć w tej chwili marzył raczej o lodowatej kąpieli. Wzdycha cicho z wyraźną ulgą, gdy czuje jak demonica przykłada mu do czoła cudownie zimny okład.
    – Trochę się przeforsowałem… – mamrocze w końcu.
    Ze wszystkich sił zmusza się do tego, by wziąć się w garść i nie poddawać nagłej słabości jaka zaczyna go ogarniać, po tym jak zniknęła cała adrenalina, poczucie zagrożenia i emocje.
    – Potrzebuję, ale nieco innej – odpowiada w końcu. Patrzy na Lianę i dostrzega jej niepokój. Czuje, że musi jej jak najszybciej wyjaśnić co się dzieje, by ta niepotrzebnie się nie martwiła lub nie obwiniała.
    – To trochę jak z tobą. Wiem, że potrafisz wykorzystać energię życiową by się uleczyć, tak jak w Rzymie, ale to energia seksualna jest dla ciebie kluczowa. Ze mną jest podobnie pod tym względem, że inna energia jest dla mnie niezbędna do życia, a inna do jedzenia. – Milczy przez chwilę zastanawiając się jak to sensownie wytłumaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Kojarzysz taegeuk? Ten symbol… yin i yang? – pyta – Energia yang to właśnie energia życiowa, którą się żywimy. Ma wiele rodzajów i znajduje się w wielu źródłach. W krwi, ciele, oddechu, duszy, a nawet emocjach. Na tym wszystkim możemy żerować. Z kolei energia yin to energia śmierci, ale i nieśmiertelności. Nie możesz na mnie żerować, bo nie mam w sobie energii życiowej, za to mam właśnie tą energię yin, energię śmierci. To ona jest odpowiedzialna za moją regenerację, za zdolności i tak dalej. Opowiem ci o tym dokładniej kiedy indziej… – mówi, nie kryjąc zmęczenia. – Nie mogę jej przyswoić w łatwy sposób. Starsze i o wiele potężniejsze gang-si potrafią odebrać tą energię innemu gang-si, niejako pożerając ich duszę. Inni nadnaturalni zwykle mają śladowe ilości tej energii. Jest powiązana z wodą, księżycem i jego cyklem. W normalnych warunkach zregenerowałbym się bardzo szybko, ale zbliża się nów. A nów to moment, w którym moja energia jest najsłabsza. Powinienem się oszczędzać zamiast zmuszać do wysiłku i nadmiernego używania swoich zdolności. Zwykle gang-si przeczekują nów zaszywając się w swojej kryjówce i po prostu śpiąc. Przejdzie mi tylko muszą odpocząć i przeczekać nów. – Su-Jin ma wrażenie, że to wszystko brzmi dość chaotycznie i dziwacznie. Energie, księżyc i tak dalej, ale nie ma siły jej teraz tego dokładnie tłumaczyć.
      – Wyjaśnię ci to dokładnie później, dobrze? Po prostu nie bój się, nie umieram. Jestem przemęczony. Potrzebuję się ochłodzić, napić zimnej wody i porządnie wyspać. Możesz też… – waha się przez chwilę, ale ostatecznie decyduje się ją o to poprosić. W końcu wie jak bardzo chciała mu jakoś pomóc. – Możesz też podarować mi trochę swojej energii, jest dla mnie bardziej wartościowa niż ta, którą się posilałem. Ale bez przesady, nie umieram, nie musisz mnie karmić jak w Rzymie – sili się na uśmiech, który w założeniu miał być nieco złośliwy i zaczepny. Wypada jednak dość blado, a sam wampir czuje się zmęczony swoim wywodem.

      Han-gyeol

      Usuń
  47. – Dlatego chciałem to zrobić jeszcze przed nowiem – wyjaśnia spokojnie, jakby to było zupełnie oczywiste. Zaraz jednak wampir wzdycha cicho i łapie jej spojrzenie. – Mówisz tak, jakbyś nigdy nie zrobiła czegoś ponad siły, bo ci zależało… Wydaje mi się, że w Rzymie ryzykowałaś więcej niż ja. Byłaś ranna, zmęczona i karmiłaś mnie swoją krwią – wypomina jej to. – Było warto. Jesteś wolna, odzyskałaś kontrolę nad swoim życiem, a ja jestem szczęśliwy, że mogłem mieć w tym swój udział.
    Uśmiecha się do niej, a w jego oczach pojawia się błysk rozbawienia.
    – Przykro mi, że musisz użerać się z takim dzieciakiem – odgryza się, ignorując jej irytację.
    Zaraz jednak Su-Jin zdaje się, że to nie był dobry moment na przekomarzanki czy złośliwości. W końcu Liana miała rację. Zresztą, już wczorajsza kłótnia dobitnie mu to uświadomiła, choć wciąż jeszcze czuł wewnętrzny opór przed taką szczerością. Nie rozumie jednak powodu własnych obaw. Ufał Lianie bezgranicznie, na własnej skórze przekonał się, że ta nie zrobi mu krzywdy, ani nie wykorzysta jego słabości przeciwko niemu. Wręcz przeciwnie, każde odkrycie się przynosiło raczej przeciwne skutki od tych, które podsuwały mu jego czarne myśli.
    Przytakuje skinieniem głowy.
    – Wiem. Dlatego myślę, że teraz, kiedy w końcu wszystko się uspokoi, powinniśmy poświęcić któryś wieczór na poważną rozmowę. Opowiem ci wszystko co powinnaś wiedzieć i wszystko, co cię ciekawi. A ty opowiesz mi to o sobie, w końcu też powinienem wiedzieć co robić, gdyby coś ci się stało – odpowiada poważnie.
    Wydaje mu się to tak bardzo istotne, zwłaszcza jeśli planowali wspólną przyszłość. Z jednej strony znali się bardzo dobrze, wiedzieli o sobie więcej niż ktokolwiek inny, z drugiej nie mieli pojęcia o najprostszych, najbardziej podstawowych rzeczy związanych choćby z ich specyficzną fizjologią i tym jak skutecznie pomóc sobie nawzajem.
    Patrzy na Lianę, gdy ta na nowo przybiera demoniczną formę. Przytakuje niemo jej słowom, rzeczywiście jej demoniczna energia miała w sobie małą cząstkę potrzebnej mu energii. Ze wszystkich żywych istot jedynie niektóre demony były dość podobne do jego gatunku. Pamiętał nawet historie z mitów o tym, że demony to bogowie, których istota została skażona energią śmierci.
    Czuje dotyk jej ogona na swoich plecach i chłodną dłoń na policzku. Poddaje się jej dotykowi i uśmiecha blado, z całą swoją czułością, słysząc jej groźbę.
    – Mhmm… – przytakuje sięgając dłonią do jej poważnej twarzy. Dotyka jej policzka i spogląda w oczy, z których jest w stanie wyczytać, że wcale nie była wściekła. Nie tak jak wczoraj. A wszystkie jej groźby, były równie słodkie, jak te, gdy mówiła mu o tym, że go zabije.
    Rozchyla delikatnie usta i z trudem powstrzymuje się, by nie musnąć językiem jej języka. Czuje jak ich usta ocierają się delikatnie, a zaraz potem jej słodki oddech wypełnia jego usta. Całe jego ciało reaguje instynktownie i gwałtownie. Płuca łapczywie zaciągają się jej oddechem, chłoną go z całych sił. Czuje dreszcz przyjemności z powodu jej dotyku, a potem kolejny, gdy gorąca słodycz wypełnia mu płuca. Jej oddech jest słodki i eteryczny, jednocześnie gorący i kojąco orzeźwiający. Smakuje słodką wanilią i delikatnym miodem, smakuje powietrzem wypełnionym zapachem kwiatów. Piekielnym ogniem i chłodną górską wodą.
    Chwyta jej ramiona i zaciska palce na na jej odkrytych łopatkach. Jego paznokcie stają się ostrzejsze i wbijają się w jej skórę. Na chwilę traci kontrolę nad własnym ciałem, które poddaje się ciału Liany i jej oddechowi. Czuje jedynie jak jego mięśnie się spinają, jak jej energia rozchodzi się po jego ciele, jak pulsuje w jego żyłach. Przez chwilę czuje także znajome już pulsowanie w dole brzucha, schodzące coraz niżej i zmieniające się w narastające podniecenie. Chce to przerwać. Nie potrzebuje tak wiele energii, ani tym bardziej tego, by jego ciało reagowało teraz w ten sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście Liana przerywa. Przysuwa się bliżej i dociska usta do jego ust w cudownie delikatnym pocałunku. Han-gyeol czuje, że jego umysł się uspokaja; że pomimo energii, która rozpalała jego zmysły pogrąża się całkowicie w tym pocałunku. Przyjmuje jej uczucia. Delikatność i niepewność. Odpowiada jej na to łagodnie i czule, całując ją z całą swoją miłością. Z uczuciem, które niemo wyznawało, że gotów był zrobić dla niej wszystko, bo była dla niego najważniejsza. Była wszystkim, całym jego światem.
      Rozluźnia się, jego palce przesuwają się delikatnie po jej skórze i dotykają skrzydeł.
      – Kocham cię, wiesz? – pyta szeptem pomiędzy pocałunkami. Uśmiecha się nieco pewniej, miękko i czule. Czuje się dziwnie, rozpalony pragnieniem i upojony jej słodką energią, ale jednocześnie tak spokojny i zrelaksowany. Teraz, mając ją obok siebie, czując jej dotyk i smak jej ust, jest mu zupełnie dobrze. Przez chwilę nawet pragnie zatrzymać tą chwilę w nieskończoność, ale wie, że nie może.
      – Wezmę szybką kąpiel i pójdę się położyć… – mamrocze cicho. Najchętniej poszedłby spać nawet tu i teraz. Na kanapie, z Lianą w ramionach. Czuje się jednak zbyt brudny, przesiąknięty smrodem tamtego domu, Earla, odorem śmierci i wszystkim tym, co powinno odejść w zapomnienie wraz z końcem dzisiejszego dnia.
      Z westchnięciem znajduje w sobie siły, by się odsunąć; wcześniej całując jej słodkie usta jeszcze raz; i ostrożnie wstać z kanapy. Czuje się nieco lepiej, na tyle by jakoś dowlec się do łazienki.
      – Idziesz ze mną? – pyta z uśmiechem – Poradzę sobie, ale zawsze możesz wziąć obok prysznic i mieć mnie na oku, żebym się nie utopił… – stwierdza złośliwie.
      Powoli przygotowuje sobie lodowatą kąpiel w wannie, po czym zdejmuje z siebie brudne ubrania i opatrunek i zanurza się w zimnej wodzie, która przyjemnie chłodzi jego ciało. Przez chwilę żałuje nawet, że nie zaszedł do kuchni po lód, ale i tak jest mu dobrze. Układa się wygodnie i przymyka oczy. Stara się jednak nie zamykać ich zupełnie, by nie zasnąć. Zamiast tego skupia się na otoczeniu, na dźwiękach i zapachach.
      Gdy tylko czuje przyjemny chłód oganiający jego ciało, zmusza się do tego, by się ruszyć. Zmyć z siebie cały smród i krew. Gdy kończy narzuca na siebie szlafrok. Nie ma siły suszyć włosów, ani zajmować się swoim ciałem. Sięga jedynie po opatrunki, by zabezpieczyć ranę i móc w spokoju położyć się odpocząć.

      Han-gyeol

      Usuń
  48. Uśmiecha się z rozbawieniem i przechyla nieco głowę, by na nią spojrzeć.
    – Wiesz, że jesteś nieobiektywna? – odpowiada nieco złośliwie. Nawet jeśli słowa liany są miłe, to w tej chwili Su-Jin mógł powiedzieć o sobie bardzo wiele, ale na pewno nie to, że był piękny. Nie w takim stanie, zmęczony, osłabiony i rozpalony czymś, na kształt gorączki. Raczej czuje się w tej chwili jak absolutne zaprzeczenie jakiejkolwiek atrakcyjności.
    Przygląda się demonicy, gdy ta ściąga z siebie zniszczoną sukienkę. Kolejną. Przez chwilę myśli wampira wędrują do torby, w której Liana wczorajszego wieczoru zmieściła wszystkie swoje rzeczy. Zdecydowanie będą musieli wybrać się na porządne zakupy. A Liana w końcu powinna na dobre znaleźć miejsce dla swoich rzeczy, zamiast żyć tu wciąż jak gość.
    Przesuwa wzrokiem po jej zranionych plecach żałując, że zapomniał o ranie i tym, by ją uleczyć. Chociaż w tej chwili wampir nie jest pewien na ile jego krew miała zdolności lecznicze, skoro znajdował się w nie najlepszym stanie.
    Odpowiada na jej krótki uśmiech, po czym na nowo przymyka lekko oczy, wsłuchując się jedynie w szum wody. Gdy w końcu wychodzi z wanny zerka jeszcze w stronę prysznica i drobnej, delikatnej sylwetki. Zaraz jednak odwraca wzrok, nie chcąc zbytnio naruszać jej prywatności. Skupia się na sobie i naszykowaniu opatrunków. Po raz kolejny spogląda w stronę Liany, gdy ta opuszcza prysznic i owinięta ręcznikiem kieruje się w jego stronę.
    – Tak będzie chłodniej – odpowiada, sam również ściszając wzrok. Nie protestuje jednak i pozwala jej osuszyć jego włosy. Cały ten gest wydaje mu się niesamowicie czuły i pełen troski, która wciąż jest dla niego czymś nowym i poruszającym; czymś co dopiero uczył się akceptować w swoim życiu.
    Su-Jin czuje się nieco zakłopotany tym wszystkim. Jakaś cząstka jego pragnie zaprotestować przeciwko temu co robiła. W końcu nie potrzebował jej opieki, nie potrzebował, by aż tak się nim przejmowała i pomagała mu w najprostszych czynnościach. Nawet jeśli rozumie skąd ta cała troska i opiekuńczość, nadal nie do końca potrafi się w tym odnaleźć i czuje pewien niezrozumiały wstyd. Jednocześnie też równie mocno przepełnia go poruszenie z powodu uczuć, których doświadczał po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie czuł szczerej troski i czułości, jaką obdarowywała go Liana. Z tego powodu wampir czuje się nieco rozdarty między chęcią odsunięcia się i ukrycia przed jej wzrokiem, a tym, by po prostu ją przytulić i chłonąć każdą z tych emocji, by zagarnąć dla siebie całą tą czułość i opiekuńczość, którą demonica chciała mu ofiarować.
    Zanim jednak robi cokolwiek jej słowa sprawiają, że wampir momentalnie zapomina o całej tej scenie. Przytakuje jedynie skinieniem głowy nie bardzo wiedząc co powinien powiedzieć. Czy w ogóle powinien coś mówić? Nie zamierzał przecież w żaden sposób ingerować w to kiedy i jak miała się posilać. To wydawało się absurdalne i niewłaściwie. A jednak mimo to; mimo tego, że w pełni akceptował jej naturę i to kim była; czuje dziwny niepokój i psychiczny dyskomfort.
    Znów uderzają go obawy. O to, że teraz gdy zniknął Earl nie był jej już potrzebny, w końcu była wolna i mogła robić co chce, bez obaw o to, że gdzieś czai się jej prześladowca. I choć stara się nie myśleć w ten sposób tłumacząc sobie, że liczą się uczucia; że przecież jeszcze niedawno w ogóle było to dla niego obojętne i jest po prostu egoistą, który chce mieć ją tylko dla siebie; nie potrafi pozbyć się z głowy natrętnych i nieprzyjemnych myśli boleśnie mówiących mu, że spełnił już swoją rolę i nie jest potrzebny; że nie jest i nigdy nie będzie dla niej wystarczający.
    Z irytacją odsuwa od siebie te myśli. Wie jak bardzo irracjonalne i niezdrowe były niektóre z jego obaw i chce za wszelką cenę się od nich odciąć. Skupia całą swoją uwagę na opatrunku. Dopiero gdy kończy go zakładać, przenosi wzrok na Lianę i zdobywa na krótki, nieco niewyraźny, uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Na spokojnie, nie śpiesz się tylko skup na sobie i swoich potrzebach – mówi spokojnie. W głębi duszy jednak czuje frustracje na samego siebie i na to jak sprzeczne było to co myślał i to co czuł; to co mówił, a co tak naprawdę chciał powiedzieć. Waha się jeszcze przez chwilę, po czym dodaje jednak jedną małą prośbę, przed którą nie potrafi się powstrzymać. – Tylko bez randek, emocje i wspólne spędzanie czasu jest moje – mówi cicho, a w jego głosie czuć skrywaną nutę zaborczości. Dotyka jej twarzy i unosi lekko jej podbródek, by złożyć krótki, zaborczy pocałunek na jej ustach. – Ten jeden warunek, dobrze? – pyta cicho w jej usta. Ze wszystkich swoich obaw wybiera tą jedną, która wydaje mu się najważniejsza.
      Nawet jeśli teraz, gdy zapragnął czegoś więcej; fizycznej bliskości, dotyku, intymności; i nie chce się tym dzielić, ani myśleć o tym, że ktokolwiek inny miałby dotykać jej lub całować tak, jak robił to on, to i tak uczucia wciąż pozostają najważniejsze. Su-Jin czuje, że mimo oporu łatwiej przyjdzie mu zaakceptować jej czysto fizyczne potrzeby, tak bezduszne i pozbawione emocji, niż myśl, że mogłaby spędzać czas z kimś innym; że ktoś inny mógłby dostrzec w niej to, co widział on.
      Nie ciągnie dalej tego tematu czując, że nie chce o tym myśleć. Może niepotrzebnie traktował to wszystko zbyt poważnie i emocjonalnie? Może był w tej chwili po prostu okropnym egoistą?
      Wychodzi z łazienki i zachodzi jeszcze do kuchni po szklankę wody z lodem, gdyby zachciało mu się pić, po czym udaje się do sypialni. Przebiera się, zakładając jedynie luźne spodnie do spania, po czym uchyla lekko okno i zwija się wygodnie na łóżku otulając przyjemnie chłodną, jedwabną kołdrą.
      – Obudź mnie jak wrócisz – mamrocze jeszcze w stronę Liany.
      I choć ma w głowie tyle myśli i tak wiele nieprzyjemnych emocji, to gdy tylko przymyka oczy czuje, że odpływa.
      Budzi go uczucie chłodu. Najwyraźniej przesadził nieco z „chłodzeniem się”, bo jego ciało przebiega nieprzyjemny dreszcz. Wstaje by zamknąć okno i narzucić na siebie jednak luźną koszulę od piżamy. Upija łyk lodowatej wody i zerka na godzinę w telefonie. Nie ma pojęcia, o której wrócili od Earla, ani o której położył się do łóżka. Odruchowo wytęża zmysły, ale nie wyczuwa obecności Liany w domu. Nagle czuje się dziwnie obco i samotnie we własnym domu. Nieprzyjemnie cichym i ciemnym. Pustym. Ledwie parę tygodni temu uważałby taki wieczór za idealny, a teraz… Teraz po prostu czuje się źle.
      Przez chwilę waha się co zrobić. Powinien położyć się spać, przespać ten wieczór, może nawet całą noc i obudzić się rano, gdy Liana będzie już w domu. Oszczędziłby sobie czekania i czarnych myśli, gdyby zamiast wieczorem, wróciła dopiero nad ranem. Może tak byłoby łatwiej? Nie czekać, nie pytać i nie wiedzieć, a jedynie cieszyć się wspólnymi chwilami. Znów czuje frustrację na samego siebie i swoje myśli. Z rezygnacją sięga po książkę, ze stosiku leżącego koło łóżka, by zająć czymś umysł i przestać w kółko się nakręcać.

      Han-gyeol

      Usuń
  49. Czas dłuży mu się niemiłosiernie. Jego wzrok przebiega po literach, kompletnie je ignorując, podczas gdy myśli uparcie wędrują w stronę Liany. Gdzie była? Co robiła? Myślała o nim, czy po prostu korzystała z wolności?
    Su-Jin czuje narastające rozgoryczenie na myśl, że nie tak wyobrażał sobie pierwszy wieczór po pozbyciu się Earla. Sądził, że jakoś to uczczą. Może na wspólnej kolacji? Albo spędzą razem czas? Choćby na zwykłym spacerze czy nad jeziorem, ciesząc się, że tym razem już nikt nie będzie ich obserwował. A tymczasem? Ona korzystała z odzyskanej wolności, a on siedział tu jak idiota odliczając kolejne minuty. I choć wie, że to nie tak; że przecież wyszło tak nie z powodu jej zachcianek, a dlatego że był słaby, a ona poświęciła dla niego sporo energii i musiała się posilić, to i tak nie potrafi odgonić się od tej myśli.
    Po raz kolejny czyta ten sam akapit tekstu, absolutnie nie będąc w stanie skupić się na jego treści. Z rezygnacją odkłada książkę na nocny stolik, obok lampy i sięga po telefon. Minęła już prawie godzina odkąd się obudził. Przez chwilę bezmyślnie przegląda telefon. Zastanawia się czy powinien napisać jej jakiegoś smsa, ale czuje, że byłoby to nie w porządku. Wpatruje się w ostatnie wiadomości, poprzedzające wczorajszą rozmowę w sklepie. Rozmowę, w czasie której sam zaproponował Lianie to wszystko, co chciała, czego potrzebowała; wszystko co dałoby im jasną sytuację. Nie powinien teraz się tym tak przejmować.
    Powtarza sobie wszystko to co mu mówiła. O swoich uczuciach, o tym, że odkąd z nim mieszkała nie była blisko z nikim, że chciała tylko jego. Próbuje przekonać sam siebie, że wszystko będzie dobrze, że jeśli Liana także czuła do niego coś więcej, a na pewno czuła, to nie miał powodu do obaw. A jednak nawet mimo tego, gdzieś z tyłu głowy pojawia się nieprzyjemna myśl… Co jeśli było inaczej? Czy będzie chciał dalej się w to angażować? Albo czy będzie potrafił być w takim, częściowo otwartym, związku?
    Ze złością odkłada telefon i wpatruje się w sufit. Za dużo myślał. O wiele za dużo myślał.
    Poddaje się i wstaje. Dopija wodę, po czym idzie do kuchni zrobić sobie mrożoną herbatę. Gdzieś podświadomie chyba musiał podjąć decyzję, że będzie czekał; że chce wiedzieć, choćby miał czekać na nią do samego rana i oszaleć z powodu własnych myśli. Rozpala w kominku i usadawia się na kanapie, by wyraźnie usłyszeć, gdy Liana wróci do domu. Nie próbuje już nic czytać, ani nawet bawić się telefonem. Po prostu wpatruje się w tańczące płomienie i stara się nie myśleć o niczym. Zerka na godzinę, gdy słyszy jak drzwi się otwierają. Ponad godzina odkąd się obudził. Słyszy jak Liana cichutko zdejmuje buty i niemal bezszelestnie przemierza korytarz. Han-gyeol ma wrażenie, że ledwie słyszy cokolwiek ponieważ jego własne serce wali mu jak oszalałe.
    Gdy tylko dostrzega jej postać i spotyka jej wzrok, nie wie co powinien myśleć i czuć. Co powinien powiedzieć lub zrobić. Jego wyostrzone zmysły niemal natychmiast wyczuwają obcy zapach. Zapach obcego mężczyzny. Dość słaby, a jednak mimo to na tyle zauważalny, by wampir poczuł dyskomfort i wewnętrzny bunt na myśl, że ktoś inny mógł ją dotykać i całować, ktoś inny mógł ją mieć, w sposób w jaki on nawet jeszcze nie próbował. Serce nieprzyjemnie przyśpiesza, a mięśnie spinają się w obronnym odruchu w odpowiedzi na lekkie drżenie.
    Wpatruje się w Lianę, w jej dziwnie puste spojrzenie, nie mając pojęcia jak ma interpretować to wszystko. Czemu patrzyła w ten sposób? W tej chwili Su-Jin czuje, że z całego serca chce, i jednocześnie nie chce, usłyszeć odpowiedzi. Chce jasnej sytuacji, ale… Boi się tego, co mogła mu powiedzieć; że to wszystko było złudzeniem, chwilą słabości; że kiedy odzyskała swoje życie już go nie potrzebowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu nienaturalny bezruch i milczenie mijają. Wampir patrzy jak demonica odstawia reklamówkę i butelkę wina. Dopiero teraz dociera do niego o wiele wyraźniejszy zapach ciepłego jedzenia. Znów przenosi wzrok na Lianę, która w momencie znajduje się tuż przy nim.
      W jednej chwili czuje jak demonica zalewa go chaosem własnych uczuć. Jak wyciąga do niego ręce, jak dociska usta do jego ust i zaborczo całuje. Z tęsknotą, potrzebą, z całym ogromem ciężkich emocji. Su-Jin nie wie co o tym myśleć, jak interpretować jej zachowanie i te pocałunki… I chyba nawet nie chce próbować się nad tym zastanawiać.
      Niepewnie odpowiada na każdy z pocałunków, nie do końca wiedząc nawet czy chce tego co się dzieje. Zaraz jednak czuje ulgę, gdy między kolejnymi muśnięciami słyszy jej słowa, wyznanie, że nic się stało i myślała tylko o nim, że ją popsuł. Uśmiecha się lekko i w końcu odwzajemnia jej pocałunek nieco pewniej. Delikatnie obejmuje jej drobne ciało i zaciska drżące z emocji dłonie na materiale jej bluzki.
      – Popsułem cię? – mamrocze z zadowoleniem pomiędzy pocałunkami. – Jak cię zepsułem?
      Czuje jej smukłe, delikatne palce na swojej szyi i poddaje się pieszczocie starając się uspokoić wciąż szalejące emocje, znów poczuć się dobrze i spokojnie, zapomnieć o tej koszmarnej godzinie walki z własnymi myślami.
      – Opowiedz mi… – prosi cicho, gdy po raz kolejny może złapać oddech pomiędzy pocałunkami – ...nawet nie wiesz… – mamrocze w jej usta – ...jak bardzo się denerwowałem – wyznaje.
      Nie chce mówić jej jak głupie, bolesne lub raniące myśli przychodziły mu do głowy, ani jak koszmarnie się nakręcał. Chce po prostu pozbyć się tego ciężaru raz na zawsze, dowiedzieć się wszystkiego i nareszcie móc zacząć budować z nią coś wspólnego.

      Han-gyeol

      Usuń
  50. Uśmiecha się nieco szerzej i spokojniej, gdy słyszy jej słodki pomruk, przyznanie się do tego jak bardzo ją popsuł. I choć nie ma pojęcia, co właściwie Liana miała na myśli, to on także czuje, że ona popsuła jego. Obudziła w nim emocje i pragnienia, których nawet nie był świadomy, sprawiła, że całe jego życie wywróciło się do góry nogami i nie potrafił już cieszyć się z rzeczy, które dawniej sprawiały mu radość. Nie, jeśli nie mógł ich dzielić z nią…
    – Mhm… – mruczy w odpowiedzi słuchając jej cichych, nieco niewyraźnych słów, które niemal fizycznie czuje na swoich ustach. Spija z jej warg wyznania i czuje jak te powoli koją wszystkie jego nerwy i lęki. I choć gdzieś w jego umyśle wciąż czai się pewna niepewność lub wyjątkowo bolesne, raniące myśli, to Su-Jin wyraźnie zauważa, że te powoli ustępują miejsca tak usilnie, wręcz desperacko pielęgnowanej nadziei, że wszystko będzie dobrze, a Liana naprawdę chciała jego i tylko jego. Nikogo innego.
    Z przyjemnością poddaje się jej dotykowi, paznokciom przyjemnie drażniącym jego skórze i zaborczym pocałunkom. Ożywia się nieco gdy czuje jej ugryzienie i odpowiada mocnym, przeciągłym pocałunkiem. Uśmiecha się z zadowoleniem, gdy Liana kontynuuje swoje słowa, a jej wargi wędrują dalej po jego skórze. Czuje, że serce zaczyna bić mu szybciej. Tym razem nie z nerwów i napięcia, a z emocji. Z radości. Myśl, że była zła o to, że wtedy w łazience nie powiedział nic więcej, że nie zdradził swoich egoistycznych pragnień, a jedynie oddał jej możliwość wyboru.
    To wyznanie wydaje mu się kolejnym potwierdzeniem, że to wszystko było prawdziwe; tak jak tego pragnął…
    Rozluźnia palce. Przesuwa dłońmi po jej plecach, sięga do karku i zanurza jedną z dłoni w jej włosach. Zaciska lekko palce na miękkich kosmykach.
    – Bardzo chciałem ci to powiedzieć – wyznaje szczerze. Wzdycha cicho, gdy czuje jej oddech na swojej szyi i dotyk jej dłoni, gdy ta wsuwa się pod materiał jego koszulki. Czuje jak skóra delikatnie reaguje i spina się, aby zaraz później poddać się przyjemności z dotyku. Tak delikatnego, subtelnego i niezwykle przyjemnego.
    Na chwilę wampir zatraca się w tym dotyku i nowej fascynującej przyjemności płynącej z dotyku.
    – Ale przecież nie miałem prawa decydować za ciebie… – kontynuuje – ...musiałem dać ci wolny wybór. – Wampir uśmiecha się z zadowoleniem.
    Na chwilę łapie jej spojrzenie słysząc kolejne słowa. Znów czuje, że jego serce zaczyna bić szybciej, bardziej chaotycznie. To wyznanie wydaje mu się najpiękniejszym, czymś czego nawet nie spodziewał się usłyszeć. I choć jakaś część jego czuje pewien dyskomfort na myśl, że Liana musiała być naprawdę blisko z tym mężczyzną, na tyle blisko, by móc uświadomić sobie to wszystko, to jest w stanie to zaakceptować. Jeśli dzięki temu uświadomiła sobie to wszystko, odkryła w sobie uczucia, które poruszały najbardziej skryte zakamarki jego serca. Te słowa znaczyły więcej niż cokolwiek, więcej nawet niż gdyby miała mu szeptać czułe wyznania miłości czy inne słodkie słówka.
    – Skoro tak, to nie chcę byś się kiedykolwiek naprawiła – odpowiada.
    Mruży oczy i czuje przyjemny dreszcz przebiegający mu pod skórą, rozpalający jego zmysły, gdy tylko język demonicy dotyka jego szyi. Mocniej zaciska palce na jej włosach. Czuje, że znów traci kontrolę nad tym co dzieje się z nim i jego ciałem.
    – Jesteś pewna? – pyta przekornie, walcząc ze słodkim odrętwieniem – Może po prostu nie miałaś ochoty, bo byłaś zła? Albo facet nie był w twoim typie? – pyta złośliwie i zaczepnie, celowo ją prowokując, zamiast po prostu przyznać, że czuje to samo. I że chociaż nigdy wcześniej nie doświadczył bliskości z inną kobietą, ani nie miał porównania, to nie chciał nigdy próbować, ani nawet o tym myśleć. Chciał należeć tylko do Liany.
    Znów spogląda w jej oczy, gdy zbliża twarz do jego twarzy i opiera czoło o jego czoło. Tonie w pięknych szmaragdach, które lśnią teraz w niesamowity sposób. Przez chwilę czuje delikatny dreszcz na karku zdając sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie patrzyła na niego w taki sposób jak teraz. Z tak wielką potrzebą i… zachwytem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Nie chciałem wpływać na twoją decyzję – szepcze cicho, wprost w jej usta. Tym razem to on inicjuje pocałunek. Długi, pełen wdzięczności za wszystko co mu wyznała; za to że chciała być tylko jego. Gdy odrywa się od jej ust uśmiecha się lekko. Dotyka dłonią jej policzka, wędruje opuszkami palców po linii jej żuchwy, aż w końcu przesuwa kciukiem po jej ustach pokrytych rozmazaną czerwoną szminką. Zupełnie jak w chwili ich pierwszego pocałunku…
      – Chciałem, żebyś podjęła decyzję sama. Bez presji, bez wyrzutów. Tylko na podstawie tego, co masz w sercu… – przesuwa palcami po jej szyi i obojczykach, aż do bijącego szybko serca. – Chciałem wiedzieć czy to wszystko jest szczere i prawdziwe, czy może to tylko słabość i zauroczenie, które nie przetrwa w obliczu pokusy. Ale skoro chcesz tylko mnie… – uśmiecha się i ponownie sięga ustami do jej ust – ...to bądź moja Liana. Tylko moja… – mamrocze w jej usta, pozwalając sobie na krótkie i czułe, choć lekko zaborcze muśnięcia. – Nie chcę by ktokolwiek cię dotykał lub całował, by ktokolwiek pozwalał sobie na coś więcej, bo masz już kogoś w swoim życiu. Mnie...
      Przesuwa dłonią po jej szyi, a jego palce delikatnie wkradają się na jej kark. Składa na jej wargach kolejny pocałunek. Mocny i zaborczy.
      – Zostań moją dziewczyną Liana… – mamrocze w jej usta, z lekkim rozbawieniem.
      Ta prośba wydaje mu się tak niepoważna i zabawna. W normalnych okolicznościach powinien jej się oświadczyć, potraktować to poważnie, a nie prosić o to półleżąc i całując się z nią na kanapie. I to jeszcze zaledwie chwile po tym jak wróciła do domu od innego mężczyzny. Zdecydowanie wszystko w ich relacji było dziwaczne i nie takie, jak powinno.
      – Ufam – szepcze miękko w odpowiedzi na jej pytanie, choć nie rozumie o co właściwie pytała. Przecież przez cały czas go dotykała, cały czas jej dłoń pieściła delikatnie jego tors, a jej usta smakowały jego twarzy i szyi. Nie zastanawia się jednak na tym. Po dzisiejszym wieczorze, gdy praktycznie sam pozwolił jej na „zdradę”, a ona i tak wolała jego, ufał jej chyba bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
      Czuje jak jej dłoń wędruje niżej, po jego brzuchu. Jego mięśnie reagują na jej dotyk, spinając się lekko, co w tej chwili wydaje mu się dość zabawne. Mimo to rozkoszuje się jej dotykiem, chłonąc tą nową przyjemność. Zaraz potem Su-Jin całkowicie tonie w jej czułym i słodkim pocałunku. Odwzajemnia go z uczuciem. Z całą czułością i miłością; z całym szczęściem jakie czuł w tej chwili wiedząc jak wyjątkowymi uczuciami obdarowywała go Liana.
      – Ja też cię nienawidzę… – mamrocze półprzytomnie w jej usta – i kocham… Nienawidzę cię za to co ze mną robisz, jak niszczysz mi cały spokój – wyznaje niemal mrucząc z przyjemności. Przesuwa palcami po jej karku drażniąc go lekko paznokciami. Drugą ręką obejmuje ją w talii i chce przygarnąć ją mocniej do siebie, poczuć bliżej jej ciało.
      Zanim jednak to robi zastyga w bezruchu czując jej dłoń wsuwającą się w jego spodnie. W pierwszym odruchu odrywa rękę od jej talii i chwyta ją za nadgarstek, by ją zatrzymać. Na chwilę ogarnia go niepewność, a serce bije mu jak oszalałe. Powoli dociera do niego o co właściwie pytała Liana mówiąc o dotyku. Oddycha głębiej i spogląda znów w piękne, zielone oczy szukając w nich odpowiedzi.
      Uśmiecha się tylko łagodnie rozumiejąc, że dawała mu wybór. Tak, jak on dał wybór jej. A skoro tak bardzo chciał jej uczuć i jej bliskości, to czego się obawiał?
      Delikatnie i nieco niepewnie całuje jej usta, niemo dając znać, że wszystko w porządku; że jej ufał. Rozluźnia palce, którymi obejmował jej nadgarstek i delikatnie przesuwa opuszkami po wierzchu jej dłoni, po czym nieco niepewnie i z wahaniem prowadzi jej dłoń niżej wyraźnie dając jej znać, że chce tego. Chce poznać jej dotyk i doświadczyć czegoś nieznanego i intymnego. Z nią.

      Han-gyeol

      Usuń
  51. – Zawsze jest wybór… – odpowiada cicho. Przyjmuje jej dotyk i słodkie muśnięcia ust. – Poza tym – mruczy cicho i przesuwa wargami po jej policzku – to odróżnia miłość od ślepego pożądania. Nie ograniczasz wolności drugiej osobie, pozwalasz jej dokonać wyboru, nawet jeśli to może zaboleć… – przyznaje poważnie, czując jakby opisywał właśnie własne uczucia, z którymi zmagał się jeszcze chwilę temu.
    Znów chłonie jej dotyk i każdą pieszczotę, zatracając się w tych uczuciach bez reszty. Bez obaw, bez zbyt wielu myśli i wyrzutów, bez zastanawiania się czy coś wypada lub czy nie przekraczali w jakiś sposób granicy. Po prostu, pierwszy raz Su-Jin w pełni poddaje się przyjemności płynącej z bliskości, z niemal zupełnie spokojną głową, skupiony na tym co tu i teraz, na Lianie, na uczuciach, gestach i rozmowie między nimi.
    Czuje niespodziewany dreszcz i lekkie spięcie, gdy Liana tak nagle, pośród słodkich pieszczot, wbija zęby w jego skórę z taką siłą, że pozostawia na jego skórze pulsujący ślad. Wampir uśmiecha się z zadowoleniem zdając sobie sprawę, że była to reakcja na jego małą złośliwość, przez co tym bardziej mu się to podoba.
    – Mhm… Uważasz, że jestem twój? – pyta prowokacyjnie, by ukryć jak bardzo poruszają go jej słowa. Jak szalenie podoba mu się to, gdy nazwała go swoim mężczyzną. Przez chwilę przepełnia go podobne uczucie do tego, gdy w czasie balu w Rzymie Liana zareagowała złością na to, że jakaś kobieta chciała go dotkną. Uczucie, które elektryzuje i rozpala jego zmysły, sprawia, że chce więcej; chce by tak go nazywała, by była jeszcze bardziej zaborcza i terytorialna. Chciał być dla niej tym jedynym, centrum jej świata. Nie chciał się nią dzielić, ani tym bardziej dzielić się jej uwagą z kimkolwiek innym.
    Wpatruje się w jej oczy. W jego ciemnych tęczówkach lśnią całkiem nowe uczucia, cudowna ekscytacja z powodu tego co właśnie się działo, jak i zupełnie nowe, silne pragnienia, by mieć Lianę tylko dla siebie, w każdy możliwy sposób. Czuje to coraz intensywniej z każdym jej słowem, z każdym wyznaniem, że była jego, że uwiódł ją i zdobył, choć sam nie miał pojęcia kiedy i jak właściwie to zrobił.
    Przesuwa palcami po jej karku, drażniąc jej skórę paznokciami. Czuje jak jego wargi delikatnie drżą ze wzruszenia, gdy Liana odpowiada mu na pytanie. Uśmiecha się z rozbawieniem na jej odpowiedź, choć tak naprawdę czuje jedynie ogrom wzruszenia i poruszenia wypełniającego jego serce tak mocno, jakby to miało zaraz eksplodować.
    – Bądź moją partnerką… – szepcze drżącym z emocji głosem wprost w jej usta, które całuje zachłannie i z pragnieniem, którego nawet nie potrafi nazwać – Chcę ciebie Liana… Prawdziwą ciebie i tylko ciebie. Potrzebuję cię… moją podłą kreaturkę... – wyznaje chaotycznie pomiędzy równie chaotycznymi i niespokojnymi pocałunkami.
    Po raz kolejny w ciągu tej rozmowy czuje, że jej słowa były wszystkim czego pragnął. Wcale nie chciał zwyczajnego, współczesnego związku. Pragnął czegoś prawdziwego i głębokiego. Pragnął partnerki, która będzie dla niego wszystkim. Ukochaną i najlepszą przyjaciółką, kimś komu mógł zaufać bezgranicznie i z kim mógł dzielić każdą, nawet najbardziej zwyczajną chwilę swojego życia. Nie chciał ideału i pięknego związku wprost z jego wyobrażeń. Chciał swoją Lianę. Wredną, irytującą kreaturę, która uprzykrzała mu życie, wciąż przekraczała granice i zagarniała go dla siebie. Swoją cudowną, delikatną istotkę, skrywającą przed wszystkimi swoje piękne, wrażliwe i kochające serce. Taką ją pokochał i taką chciał kochać już zawsze.
    Czuje jej słodkie, delikatne muśnięcia na szyi. Tak łagodne i uspokajające, niemo zapewniające go, że mógł jej zaufać. Z drżącym od emocji sercem Su-Jin poddaje się jej. Poddaje się nowym nieznanym pragnieniom i nowym doznaniom. Poddaje się Lianie, pozwalając jej zrobić kolejny krok i odkryć przed nim świat nowych doznań i uczuć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Delikatnie kieruje jej dłoń po swojej skórze, czując narastające napięcie. Gdy jej palce sięgają jego penisa czuje jak całe jego ciało reaguje na ten dotyk; jak elektryzujący dreszcz przebiega przez niemal każdy napięty mięsień. Ostrożnie przesuwa palcami po wierzchu jej dłoni. Zwalcza pokusę, by znów chwycić jej nadgarstek, ale nie chce przerywać. Chce poznać jej dotyk, oswoić się z nim i doświadczyć czegoś więcej.
      Wycofuje się puszczając całkiem jej rękę i sięgając dłonią znów do jej talii, niemo oddając jej tym samym kontrolę. Czuje się z tym dziwnie, trochę niepewnie i obco, ale jednocześnie też czuje nową, nieznaną fascynację i ciekawość.
      Na chwilę Su-Jin zapomina jak się oddycha. Jego ciało napina się i zastyga w bezruchu, gdy czuje jak Liana przesuwa powoli palcem po jego delikatnej i wrażliwej skórze. Odruchowo mocniej zaciska palce na jej karku, wbijając paznokcie w jej ciało. Druga dłoń zaciska się na jej bluzce.
      W pierwszej chwili nie czuje nawet zaczepnego dotyku języka demonicy na swoich wargach i języku, zbyt skupiony i oszołomiony nowym uczuciem. Nowym dotykiem.
      Łapie gwałtownie powietrze wzdychając przy tym cicho. Stara się nad tym zapanować, skupić się na jej dotyku i tym co właściwie się z nim dzieje. Uśmiecha się lekko; może nieco nerwowo, choć przez spięte mięśnie ma wrażenie, że bardziej niż uśmiech, przypomina to dziwaczny grymas; gdy słyszy jej słowa, by przestał myśleć.
      – Mhm… – mruczy tylko, czując, że w tej chwili nie jest w stanie nic powiedzieć.
      Przymyka oczy starając się nieco rozluźnić i skupić na nowych doznaniach, na tym, by w pełni się im poddać i nie starać się nad niczym panować.
      Przez chwilę ma ochotę odpowiedzieć coś na jej słowa. Zaprzeczyć, że wcale nie był piękny i nie powinna szeptać mu tych kłamstw, ale nie jest w stanie skupić się na niczym innym. Jedynie na jej dotyku, na delikatnych opuszkach palców dotykających najbardziej intymnych i wrażliwych sfer jego ciała, na całkowicie nowej pieszczocie, której nie do końca rozumie. Czuje jedynie szum własnej krwi w uszach i znajome pulsowanie w dole brzucha, które przesuwa się coraz niżej. Każdy ruch dłoni Liany, gdy pieści jego penisa sprawia, że znajome uczucie podniecenia ogarnia go coraz bardziej. Tym razem jednak jest ono o wiele bardziej intensywne niż poprzednio. Wampir czuje jak jego członek sztywnieje i z sekundy na sekundę staje się o coraz bardziej wrażliwy na dotyk.
      Całe jego ciało przeszywa nowa, nieznana przyjemność, przypomina jeden, nieustający dreszcz rozkoszy. Jego dłoń zaciska się mocniej na materiale jej bluzki, a paznokcie wbijają się w jej kark aż do krwi. Serce wali mu jak szalone, a oddech chaotycznie przyśpiesza. Z jego ust wydobywa się coś pomiędzy jękiem, a głębokim warkotem, nad którym nie panuje. I nie stara się zapanować.
      Han-gyeol czuje, jakby całkowicie utracił kontrolę nad własnym ciałem. Świat dookoła zdaje się wirować, a jego ciało płonie. Nie ma pojęcia czy to powrót gorączki, czy może tego, co się działo.
      Znajome uczucie podniecenia powoli zamienia się w coś nowego, w coś czego Su-Jin nie potrafi nazwać. Czuje pulsujące napięcie, tak silne, że niemal obezwładniające. Narastające wraz z pieszczotami Liany. Każdy jej dotyk wydaje mu się intensywniejszy, bardziej elektryzujący, doprowadzający do szaleństwa.
      Ma chęć powiedzieć jej, że miała rację; że należał do niej całym sobą i mogła z nim zrobić co tylko chciała. Tak jak właśnie to robiła... Nie jest w stanie jednak wykrztusić ani słowa. Kolejne westchnięcie miesza się z pełnym rozkoszy warkotem. Wampir nie walczy już z tym. Poddaje się w pełni, zarówno Lianie, jak i temu co działo się z jego ciałem.

      Han-gyeol

      Usuń
  52. Był jej. Pod każdym możliwym względem. Najpierw sam oddał jej swoje serce, potem uczucia, aż całkowicie się zatracił pozwalając jej zagarnąć dla siebie jego duszę i umysł. Teraz oddał jej także swoje ciało. Oddał jej całą kontrolę i ufnie pozwalał, by zrobiła z nim co tylko chciała, by przekroczyła ostatnią granicę; ostatni dystans pomiędzy nimi; i pokazała mu świat przyjemności, o których nigdy nawet nie myślał.
    Liana miała rację, należał do niej… Su-Jin czuje to w każdym jej geście czy dotyku. W każdej subtelnej pieszczocie, która rozpala go i topi w rozkoszy. W każdym gorącym, wilgotnym pocałunku, który czuje na swojej szyi. W każdym jej oddechu i cichym westchnięciu, którym pokazuje mu, że czerpie z tej chwili równie wielką przyjemność.
    Z jego ust wyrywa się pełne rozczarowania westchnięcie, gdy Liana odsuwa dłoń, pozostawiając jego ciało rozpalone przyjemnością i niezrozumiałym niedosytem, porównywalnym nieco do uczucia palącego głodu. Otwiera oczy czując jej ruch, a potem rozluźnia ręce puszczając materiał jej bluzki i odsuwając dłoń od karku. Oddycha ciężko i chaotycznie, przez chwilę czuje niemal zawrót głowy z powodu wszystkiego co w tej chwili dzieje się z jego ciałem.
    Przesuwa spojrzeniem po jej jasnej, nieskazitelnej skórze, odkrytych kształtnych piersiach. Sięga delikatnie dłonią do jej ciała, ale nim jest w stanie w jakikolwiek sposób odpowiedzieć na wszystkie czułe gesty, Liana odsuwa się i usadawia na podłodze, znajdując się pomiędzy jego udami. Wampir dostrzega jej wzrok i niemą prośbę, by się poddał, by pozwolił jej zrobić wszystko na co miała ochotę.
    Czuje jak demonica chwyta jego spodnie. Odruchowo unosi nieco biodra pomagając jej wygodnie ściągnąć materiał. Znów patrzy w jej stronę i nagle czuje się dziwnie zawstydzony całą sceną. Widokiem półnagiej Liany, swojego ciała, pozycją w jakiej się znajdowali i tym, do czego właściwie to zmierzało. Jeszcze chwilę temu, skupiony na jej pocałunkach i dotyku potrafił na chwilę zapomnieć o myśleniu. Skupić się tylko na doznaniach… Teraz obserwując Lianę, słysząc jej szybkie bicie serca i chaotyczny oddech, widząc jej przepełnione pragnieniem spojrzenie, czuje jak dociera do niego to, co właśnie się między nimi działo.
    Przez chwilę znów ogarnia go irracjonalny niepokój. A zaraz potem obawa, że demonica mogła to dostrzec, bo w jej oczach pojawia się znajome oczekiwanie… Oczekiwanie na przyzwolenie lub prośbę, by przestała. Myśl, że nawet teraz wciąż kontrolowała własne pragnienia, by dać mu wybór, przepełnia serce Su-Jina ogromem czułości i wdzięczności; ogromem zaufania, by się jej poddać i pozwolić na więcej.
    Czuje jak jego umysł powoli się uspokaja, powoli znika również irracjonalny wstyd i skrępowanie. W końcu dlaczego miał się wstydzić jedynej kobiety, którą kochał? Której ufał całym sercem, i z którą chciał dzielić najbardziej intymne i emocjonalne doświadczenia?
    Przyjemny dreszcz przebiega jego ciało, gdy jej dłonie przesuwają się po jego udach. Znów łapie głębszy oddech uświadamiając sobie, że ponownie zastygł w bezruchu, wpatrzony w Lianę i pogrążony we własnych myślach. Zmusza się do jakiejś reakcji, do tego by sięgnąć do jej twarzy i delikatnie dotknąć jej gorącego policzka.
    – Jestem twój… – mówi cicho, nieco ochryple z powodu zaciśniętego od emocji gardła.
    Chce dodać coś jeszcze, zapewnić, że jest tylko jej. I zawsze będzie tylko jej, ale zamiast kolejnych słów z jego ust wydobywa się jedynie pełne przyjemności i ulgi westchnienie, gdy tylko ponownie czuje dotyk Liany.
    Oddycha szybciej i wzdycha z zadowoleniem rozpoznając niedawny dotyk, gdy Liana przesuwa powoli palcem po wrażliwym czubku jego penisa, na nowo rozpalając w jego ciele uczucie przyjemności i napięcia. Na chwilę łapie jej szmaragdowe spojrzenie, choć ciężko mu skupić wzrok na czymkolwiek. Usiłuje się uśmiechnąć, gdy czuje jak jej ogon oplata jego udo, sztywne od napiętych z emocji mięśni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy jednak czuje jej gorące, miękkie wargi dotykające wrażliwego członka, a potem wilgotny język pieszczący jego najwrażliwszą część, Han-gyeol czuje, że znów całkowicie traci kontrolę nad swoim ciałem. Opiera się o oparcie kanapy, a jego oczy znów się zmykają zmuszając by przestał skupiać się na jakichkolwiek innych zmysłach poza dotykiem. Znów wydaje z siebie coś na kształt pełnego rozkoszy warkotu, ale nie jest tego pewien. Wszystko dociera do niego jakby był pod wodą. Słyszy jedynie szum własnej krwi i głośne bicie serca. Jego mięśnie napinają się i rozgrzewają jak w gorączce, a jego palce chaotycznie zaciskają się na leżącym na kanapie kocu.
      Czuje gorące i wilgotne pieszczoty jej języka i warg, jej równie gorący oddech i paznokcie wbijające się w jego napiętą, wrażliwą skórę. Gdzieś w tym wszystkim słyszy jej głos, odległy, podcierający do niego jak przez gęstą mgłę. Przez chwilę nawet udaje mu się na chwilę spojrzeć w jej stronę, choć Su-Jin ma wrażenie, że cały świat dookoła nich również rozmywa się w tej dziwacznej, nienaturalnej mgle. Dostrzega jeszcze jak Liana znów bierze do ust jego członka, a potem znów przyjemność i pełen rozkoszy dreszcz przejmują całkowitą kontrolę nad jego ciałem i umysłem.
      Nie ma pojęcia co robiła, ale z sekundy na sekundę odbierała mu resztki świadomości topiąc jego umysł w rozkoszy. Ostatkiem świadomości wampir jest w stanie sięgnąć jedną dłonią do dłoni Liany zaciśniętej na jego udzie. Chwyta jej dłoń, chcąc poczuć jej bliskość w tej nowej, wyjątkowej chwili.
      Znów czuje pulsowanie w swoim ciele, o wiele silniejsze i intensywniejsze, które nie skupia się już tylko na dole brzucha i członku, ale rozlewa na całe ciało, wraz z falą gorąca. Jego mięśnie delikatnie drżą, a każda kolejna pieszczota, którą obdarowuje go Liana, jej usta i język, sprawia, że uczucie rozkoszy narasta. Raz po raz daje upust temu uczuciu pozwalając sobie na pełen rozkoszy jęk przemieszany z przeciągłym warkotem. Zaciska mocniej palce na jej dłoni czując, że znajduje się na granicy, że całkowicie nie panuje już nad ciałem, które poddaje się pierwszej w życiu rozkoszy z orgazmu. Szczytuje czując jak wraz z wytryskiem napięcie znajduje w końcu ujście. Zaraz potem czuje jak jego mięśnie rozluźniają się w błogiej przyjemności, która przyprawia go o zawrót głowy. Pomimo zamkniętych oczu i opartej o, oparcie kanapy, głowy czuje jakby świat dookoła kołysał się lub wirował. Jego mięśnie, choć rozluźnione drżą delikatnie, odreagowując cały wysiłek, a on… On czuje po prostu błogi spokój. Wszystko jest tak nowe i niezwykłe. Dziwne i cudowne…
      Rozluźnia lekko palce i z czułością przesuwa kciukiem po dłoni Liany.

      Han-gyeol

      Usuń
  53. Su-Jin przez chwilę po prostu pogrąża się w słodkim, spokojnym odrętwieniu. Oddycha głęboko, starając się na nowo złapać spokojny rytm. Wciąż czuje się nieco oszołomiony, a świat dookoła wydaje się rozmywać i delikatnie wirować. Wampir nie jest pewien na ile to wszystko emocje i nowe doświadczenia, które przejęły kontrolę nad jego ciałem, a na ile to nawrót gorączki. Na wszelki wypadek dotyka opatrunku na brzuchu, ale nie czuje, by ten nasiąkł krwią, ani by cokolwiek innego było nie tak.
    Wszystko było dobrze… Wręcz idealnie dobrze.
    Otwiera na wpółprzymknięte oczy, gdy czuje, jak Liana podnosi się i zajmuje jego kolana. Wampir uśmiecha się słysząc jej słodki, pełen czułości głos. Zaraz potem czuje jak jej rozgrzane, lekko wilgotne wargi wędrują po jego szyi, a opuszki palców zachłannie sięgają jego twarzy.
    Obejmuje ją, przesuwając, powoli i z czułością, palcami po jej odkrytej, rozgrzanej skórze. Wędruje opuszkami wzdłuż jej kręgosłupa, czując idealną miękkość bez śladu ran, którymi jeszcze niedawno się martwił. Przez chwilę żałuje, że sam ma na sobie koszulkę. Czuje, że chciałby czuć dotyk jej rozgrzanej skóry tuż przy swoim ciele, czuć to wszystko całym sobą.
    Przesuwa ustami po jej skroni, pozostawiając na niej delikatne muśnięcia.
    – Nie wiem – odpowiada cicho – Nigdy nie czułem się w ten sposób, nie potrafię nawet do niczego tego porównać… Ale jest cudownie – dodaje na koniec, by upewnić ją, że pomimo całej inności tego doświadczenia, naprawdę mu się podobało.
    Słysząc jej kolejne pytanie czuje się dziwnie i nie do końca rozumie.
    – Czemu miałbym żałować? – pyta, zanim jego umysł jest w stanie przeanalizować sytuację i rozjaśnić mu nieco jej obawy.
    Sięga dłońmi do jej twarzy i odsuwa ją lekko, tak, by móc na nią spojrzeć. Na jej piękną, zarumienioną od emocji twarz, na kuszące gorące usta i lekko zamglone, zaślepione pragnieniem oczy, w których mimo wszystko Han-gyeol był w stanie dostrzec tlącą się iskierkę obaw i niepewności.
    Powoli zaczyna rozumieć jej wątpliwości. W końcu musiała dostrzec w nim wszystkie obawy i niepewność, wszystkie chwile zawahania, nim w pełni się jej poddał. Poza tym… wszystko co mówił wcześniej o sobie, własnej seksualności i wyobrażeniach dotyczących fizyczności w związku, mogło wzbudzić w niej wiele obaw. Nawet jeśli teraz jego dawne poglądy i wyobrażenia wydają się wampirowi bez sensu, to rozumie Lianę i jej obawy. Sam przecież miał wiele, równie absurdalnych obaw związanych z nią.
    – Nie kochanie, niczego nie żałuję – odpowiada miękko, wpatrując się z czułością w jej oczy – Przeżyłem coś nowego i cudownego, z osobą którą kocham i której bezgranicznie ufam. Nie mógłbym wymarzyć sobie tego pięknej…
    Z czułością przesuwa kciukami po jej ciepłych, zarumienionych policzkach, po czym sięga do jej rozgrzanych ust, składając na nich pełen miłości i wdzięczności pocałunek. Niemo dziękuje jej za to wszystko. Za tą chwilę bliskości, za jej wyrozumiałość, czułość i troskę.
    – A ty? – pyta cicho, chcąc wiedzieć co ona czuła, czy żałowała, czy była szczęśliwa, czy może po prosu chodziło jej jedynie o przyjemność.
    Powoli zjeżdża wargami niżej. Ociera się ustami o jej skórę na żuchwie i składa na niej kilka drobnych pocałunków. Jego dłonie wędrują niżej. Opuszki palców z czułością badają jej szyję, wyraźnie zarysowane obojczyki, aż nieśmiało i z pewnym wahaniem wkradają się na małe, jędrne piersi. Su-Jin ostrożnie dotyka delikatnej skóry, bada i poznaje, aż czuje pod swoimi palcami jej twarde, sterczące sutki. Jego usta zjeżdżają niżej, całując powoli jej szyję. Aż do chwili, gdy znów czuje niewyraźny zapach obcego mężczyzny na jej skórze. Na moment odrywa wargi od jej skóry i zamiera w bezruchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów powracają nieprzyjemne myśli i obawy. Nawet jeśli rozumiał i cieszył się z całej sytuacji, wiedząc, że potrzebowali tego wszystkiego, by ich relacja mogła ruszyć dalej, to nie potrafi pozbyć się z głowy natrętnej myśli. A jeśli to wszystko, co wydarzyło się między nimi wcale nie było tak piękne i idealne jak chciał myśleć? Może potrzebowała tylko rozładować napięcie i zaspokoić potrzeby, których nie zaspokoiła w ramionach tamtego mężczyzny? Czuje, że te myśli są absurdalne i głupie, że kłócą się z tym, co się wydarzyło. Gdyby rzeczywiście usiłowała zaspokoić rozbudzone potrzeby, to przecież skupiłaby się na sobie, na własnej przyjemności. To nie miało sensu… A jednak nie potrafi wyrzucić ich z głowy.
      – Liana? – pyta cicho. Podnosi wzrok, znów spoglądając jej w oczy. Nie do końca wie, o co powinien zapytać. W końcu zna odpowiedź na zżerające go wątpliwości. Wie też, że gdyby chodziło o jej o zaspokojenie własnych potrzeb, cała ta intymna scena wyglądałaby zupełnie inaczej. – Dlaczego właściwie… – zaczyna, zastanawiając się jak dobrze to ująć – Dlaczego skupiłaś się na mnie? – pyta w końcu.
      Opiera delikatnie czoło o jej czoło. Jego dłonie znów wędrują wyżej, znów sięga jedną z nich do jej twarzy z czułością głaszcząc jej policzek i sięgając lekko kciukiem w stronę kącika jej ust.
      – Chodzi mi o to… Od dawna nie uprawiałaś seksu, dzisiaj odmówiłaś sobie przyjemności z tamtym facetem, bo chcesz być tylko moja… Czemu w takim razie nie pomyślałaś o sobie? – precyzuje z wyraźnym zaciekawieniem, choć także nutą niepewności. W końcu czuje, że nie do końca rozumie ten nowy, skomplikowany świat fizycznych pragnień i pożądania. Do głowy przychodzi mu jedynie dość proste i naiwne wyjaśnienie, które zdaje się kompletnie nie pasować do tego, co Liana wielokrotnie mówiła mu o swoim postrzeganiu seksu. Mimo wszystko jakaś część jego chciała usłyszeć, że nie chodziło o nią, o fizyczne potrzeby czy kogokolwiek innego; że chodziło tylko o uczucia, o kolejny krok w fizycznym wyrażaniu emocji; że ze strony Liany to wszystko było szczere, piękne i pełne miłości.

      Han-gyeol

      Usuń
  54. – Mhmm… – przytakuje cicho, wyraźnie zadowolony z jej słodkiego uśmiechu i radości, która na chwilę rozjaśnia jej piękną, delikatną twarzyczkę. Ociera się nosem, a potem także ustami o jej gorący policzek i rozkoszuje bliskością. – Inaczej wyobrażałem sobie ten wieczór, i swoje pierwsze doświadczenia seksualne, ale cieszę się, że tak to się potoczyło… – przyznaje szczerze.
    Zwykle nie zastanawiał się nad tą intymną, erotyczną sferą swojego życia godząc się, że po prostu tego nie potrzebował. Myśląc o związku z drugą osobą postrzegał seks jako pewien kompromis, pewne poświęcenie dla partnerki. Miał wtedy nadzieję, że mimo braku fizycznych potrzeb, będzie potrafił czerpać jakąkolwiek przyjemność z czegoś takiego. Dopiero teraz, przez ostatnie dni, na nowo postanowił przemyśleć ten temat czując, że pierwszy raz w życiu pragnie czyjejś fizycznej bliskości, że pierwszy raz odczuwa fizyczny pociąg i podniecenie. Jego umysł podsuwał mu wizje jak najbardziej idealne, wręcz nierealne, będące raczej źródłem obaw niż fantazji. Okropnych, przytłaczających obaw o to, że nie będzie potrafił sprostać wymaganiom Liany, że nie będzie umiał odnaleźć się w nowej sytuacji lub popsuje wszystko swoimi dziwnymi reakcjami.
    Ostatecznie jednak wszystko potoczyło się tak naturalnie i spontanicznie. Tak nieidealnie i zarazem idealnie pięknie…
    Patrzy poważnie na Lianę i słucha jej słów. Czuje jak jej palec wędruje po jego żuchwie rozpraszając go tym nieco. Spogląda wprost w jej piękne, zielone oczy i przytakuje delikatnym skinieniem głowy na znak, że rozumie jej prośbę.
    – Kiedy na chwilę się odsunęłaś czułem straszny niedosyt, niemal jak wampirzy głód – przyznaje, czując, że powinien powiedzieć jej o swoich uczuciach. Tym bardziej, że w czasie wszystkich tych pieszczot nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. – A potem czułem się trochę dziwnie, gdy przede mną uklękłaś… Trochę się wstydziłem, trochę czułem niepokój, że wszystko dzieje się tak nagle. Ale wiedziałem, że mogę ci zaufać, że dajesz mi wybór i mogę się wycofać. Poza tym chciałem tego. Nadal chcę – mówi, po czym uśmiecha się lekko, odrobinę zakłopotany, i precyzuje – To znaczy… nadal chcę by między nami było coś więcej. Wcześniej o tym nie myślałem, ale teraz naprawdę zależy mi na fizycznej bliskości z tobą. Dlatego chcę mieć cię tylko dla siebie – mówi cicho. Su-Jin zdaje sobie sprawę jak bardzo chaotyczne były jego słowa, ale nie do końca potrafi jeszcze opisać swoje własne uczucia i odczucia. Zwłaszcza te, które są dla niego tak nowe i wciąż nie do końca zrozumiałe. W tej chwili wie tylko, że był szczęśliwy, bo mógł nazwać Lianę swoją partnerką, bo mógł dzielić z nią coś intymnego i wyjątkowego, bo powoli odsłaniał się przed nią, uczył się tego by nie wstydzić siebie i swojego ciała, oraz by czerpać przyjemność z bliskości na kolejny, całkiem nowy sposób. I to wszystko było cudowne.
    – Dobrze, obiecuję – odpowiada cicho i poważnie. Delikatnie pieczętuje swoją obietnicę muśnięciem jej warg.
    W słodkiej, przepełnionej bliskością i intymnością, ciszy wodzi delikatnie opuszkami palców po jej zaróżowionym policzku.
    – Liana? Ale wiesz, że teraz nic nie mówiłem, bo nie mogłem? Było mi tak dobrze, że czułem się jakbym całkiem stracił kontrolę nad własnym ciałem. Były chwile, gdy zapominałem, że powinienem oddychać… – przyznaje uśmiechając się z lekkim rozbawieniem, ale i zawstydzeniem, jakby przyznawał się do czegoś wstydliwego lub nieodpowiedniego. W końcu gdzieś z tyłu głowy ma myśl, że powinien odwzajemniać jej pieszczoty, dbać o to, by ona także była zadowolona, a nie jedynie biernie poddawać się rozkoszy.
    Zerka na nią słysząc jej krótką odpowiedź. Prostą i szczerą, ale dość suchą, a przez to w jakiś sposób niepokojącą.
    – A podobało ci się? – pyta ostrożnie, starając się ukryć własną niepewność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów czuje się lekko rozdarty pomiędzy radością i pragnieniem, by ta intymna chwila jeszcze się nie kończyła, a wszystkimi wątpliwościami i pytaniami, jakie kotłowały mu się teraz w głowie.
      Gdy Liana powtarza jego pytanie i ucieka wzrokiem, wampir czuje nieprzyjemny ucisk w sercu i strach przed tym, co może od niej usłyszeć. Każda sekunda milczenia wydaje się rozciągać w nieskończoność. Dopiero, gdy demonica w końcu się odzywa, Han-gyeol czuje ulgę. Początkowo nie do końca rozumie jej słowa, zaraz jednak wszystko zaczyna się układać, a jego umysł przepełnia coś słodkiego. Cudownie lekkiego i ciepłego.
      To samo ciepło powoli przepełnia też jego serce, gdy słyszy w odpowiedzi te najbardziej upragnione słowa. Wyznanie, które wydawało mu się tak naiwne i nierealne, a które teraz okazało się prawdziwe.
      Su-Jin czuje, że tonie w jej szmaragdowym spojrzeniu, tak samo jak całe jego serce tonie w uczuciu miłości. Mruga kilkukrotnie czując lekkie szczypanie w oczach. Lekki ucisk w gardle wyraźnie mówi mu, że znów poddawał się wzruszeniu.
      – Ja też cię kocham… – szepcze cicho w odpowiedzi na jej wyznanie i z czułością, nieco zaczepnie całuje jej kształtny nosek, a potem także usta.
      – Jesteś moim cudem Liana – uśmiecha się. Wypowiada miękko słowa wprost w jej wargi. Jego palce znów zanurzają się w jej włosy, a jego kolejny pocałunek jest pełniejszy, dający upust całej wdzięczności i szczęściu za to, że była jego.
      W jednej chwili czuje jak wszystkie obawy i dręczące myśli znikają, pozostawiając w jego sercu jedynie miejsce na to co piękne i cudowne. Jeszcze chwilę temu, gdy słyszał od niej, że chce być jego partnerką i wszystkim, czego potrzebował, sądził, że nie usłyszy już nic piękniejszego ani bardziej poruszającego. Teraz zdaje sobie sprawę jak bardzo się mylił.
      Przez chwilę myśl o tym jak wiele głębokich i szalenie intensywnych uczuć kryło się głęboko we wrażliwym sercu Liany, wampir czuje, że w jakiś sposób go to zachwyca i przeraża jednocześnie.
      Odsuwa się w końcu dość niechętnie, znów czując lekki zawrót głowy. Tym razem chyba od nadmiaru emocji.
      – Muszę się odświeżyć… – mamrocze w końcu, po czym zerka zaczepnie w stronę Liany – zanim znów zużyjesz mi całą ciepłą wodę… – uśmiecha się złośliwie.
      Niechętnie wyplątuje się z jej objęć i podciąga spodnie, czując się nieco zakłopotany na myśl, że w tych emocjach zapomniał, że przez cały czas siedział ze spuszczonymi spodniami. Nie śpieszy się, czuje, że lekko wiruje mu w głowie. W końcu, gdy czuje się na siłach by iść do łazienki zatrzymuje się wpół kroku. Znów spogląda na Lianę i łapie jej szmaragdowe, lśniące spojrzenie. Przypomina sobie jej propozycję, którą odrzucił z powodu rany, a także myśli o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby jednak się zgodził. Oblizuje lekko wargi i poddaje się pokusie.
      – Idziesz ze mną? – pyta. Uśmiecha się nieznacznie, po czym kieruje w stronę łazienki.
      Zdejmuje z siebie wilgotne od potu ubrania, a potem także opatrunek. Rana wydaje się nieco bardziej przekrwiona i zaogniona, ale nie dzieje się z nią nic niepokojącego. Z ulgą, Su-Jin wślizguje się pod prysznic i ustawia wodę na lekko chłodną, znacznie cieplejszą niż zwykle. Oddycha głębiej czując orzeźwiająca wodę na swojej skórze, po czym z bijącym szybciej sercem ogląda się w stronę łazienki.

      Han-gyeol

      Usuń
  55. Przygląda się Lianie, gdy ta zdejmuje z siebie ubrania i bieliznę. Przez chwilę, w pierwszym odruchu, Su-Jin ma chęć odwrócić wzrok i nie naruszać jej prywatności. Jednak po tym co przed chwilą się wydarzyło nie potrafi powstrzymać fascynacji i pewnej ciekawości. Jego wzrok przesuwa się po jej nagim ciele, gdy demonica wchodzi pod prysznic. I choć widział ją już kilkukrotnie nagą, teraz jest inaczej… Wcześniej nie patrzył na nią w ten sposób. Kiedy był przy niej, gdy była roztrzęsiona i wyniszczona stresem i strachem skupiał się raczej na jej samopoczuciu i zdrowiu. Podobnie, gdy pokazywała mu swoje blizny. Nie patrzył wtedy na jej ciało, a na to, co chciała mu pokazać, na bolesne ślady przeszłości, skupiał się raczej na jej uczuciach. Tak naprawdę niemal w każdej sytuacji do tej pory skupiał się na Lianie i jej emocjach, tym co ich łączyło. Aspekt fizyczny nie miał znaczenia. Teraz jednak coś się zmieniło, zupełnie jakby nagle zaczął dostrzegać więcej.
    Wzrok wampira prześlizguje się po jej drobnej, zgrabnej sylwetce. Podziwia jej idealną, jasną skórę, po której spływają teraz stróżki wody; jej kształtne, małe piersi i różowe sutki, których dotyk zdążył już poznać; jej pięknie i miękko zarysowaną talię i zgrabne biodra; delikatne lecz silne uda. Na chwilę jego wzrok wędruje w stronę jej cipki, wyglądającej równie subtelnie i delikatnie co reszta jej skóry. Po raz pierwszy w głowie Su-Jina pojawia się ciekawość tego, jak to byłoby jej dotknąć. Zaraz jednak podnosi wzrok do twarzy Liany, łapiąc jej piękne szmaragdowe spojrzenie.
    – Zależy o co pytasz – odpowiada, uśmiechając się do niej czule. – Fizycznie… wciąż cudownie, choć jest mi gorąco i kręci mi się w głowie. Sam nie wiem czy od emocji czy od mojego obecnego stanu. A psychicznie… – nie potrafi się już powstrzymać i obejmuje ją delikatnie w talii, z przyjemnością czując dotyk jej miękkiej, mokrej, skóry – jestem szczęśliwy, i to bardzo.
    Całuje krótko jej mokry policzek, a potem także usta.
    Uśmiecha się z zadowoleniem przypominając sobie jej słodkie prychnięcie, gdy powiedział, że „też ją kocha”. Nie potrzebował jej słów i wyznań, by czuć się kochanym. W jakimś sensie nawet cieszył się, że tego nie usłyszał. Doskonale wie jak trudne musiało to być dla Liany. Pamięta ich rozmowę, gdy mówiła, że nigdy nikogo nie kochała, gdy zastanawiała się czy w ogóle jest do tego zdolna i prosiła, by nauczył ją kochać. Wiedząc to wszystko, Han-gyeol jest pewien, że gdyby teraz Liana zaczęła zasypywać go wyznaniami miłości, czułby, że to wszystko nie ma znaczenia; że to tylko puste słowa, jakimi mogłaby obdarować swojego kochanka, by móc lepiej nim manipulować. Dlatego o wiele bardziej doceniał inne, bardziej intymne wyznania, oraz wszystko to, czego nie mówiła, a co mógł wyczytać z jej czynów. To właśnie dzięki nim czuł się teraz szczęśliwy, akceptowany i kochany. I tak było idealnie.
    – Będę teraz pachniał jak ty… – uśmiecha się z rozbawieniem czując jak Liana wciera w jego ciało waniliowy olejek. Jeszcze parę tygodni temu byłoby to dla niego nie do zniesienia, teraz podoba mu się perspektywa, by jego skóra przesiąkła ulubionym zapachem Liany.
    Jakby w odpowiedzi na jej gest, sięga po gąbkę której używała i żel do mycia, po czym delikatnie, okrężnymi ruchami myje jej ciało patrząc jak piana powoli pokrywa jej ramiona, dekolt i piersi. Przysuwa się i obejmuje ją, by wygodnie umyć także jej plecy. Przez chwilę znów czuje delikatny, pobudzający dreszcz, gdy jej piersi dotykają jego ciała. Czuje jej twarde sutki i ciepło skóry. Kolejna zniewalająca przyjemność zalewa jego umysł i ciało.
    – Mhmm… postaram się – przytakuje w końcu, z przyjemnością przyjmując jej dotyk – Nie będę już robił ci takich niespodzianek – zapewnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wie, że to było głupie. Nawet jeśli nie widział nic złego w swoim zachowaniu, a jego motywy były słuszne to i tak mógł to rozegrać lepiej. Kto wie jak skończyłaby się wizyta w domu Earla, gdyby zabrał tam Lianę bez uprzedzenia i przygotowania jej na to? Może zakończyłaby się tragedią? Podobnie jak cała ta niepotrzebna awantura, która omal nie zniszczyła tej pięknej, choć wciąż kruchej, relacji, którą oboje budowali.
      – Postaram się też być bardziej szczery – dodaje, po czym przyklęka na chwilę, by wygodnie umyć jej zgrabne nogi. Od kształtnych pośladków, poprzez uda, aż do stóp, pozwalając sobie przy tym podziwiać jej ciało. – Tylko proszę cię o jedno, dobrze? Jeśli czujesz, że czegoś nie mówię albo po prostu chcesz coś wiedzieć, pytaj… – podnosi się i odkłada odciśniętą gąbkę – Nigdy nie dzieliłem się z nikim moimi prywatnymi sprawami, czy przemyśleniami. Mogę nie wiedzieć nawet, że coś jest istotne i nie mówić o tym, nie dlatego że chcę coś ukryć. Dlatego pytaj. Jesteś teraz częścią mojego życia, moją najlepszą przyjaciółką i partnerką, możesz pytać o wszystko. – zapewnia.
      Delikatnie przesuwa dłońmi po jej szyi i ramionach, by strumień wody mógł lepiej opłukać jej ciało. W końcu pozwala sobie w ten sposób na kolejny krok, na to by powoli poznawać jej ciało; dotyk jej skóry w miejscach, do których wcześniej nie sięgał lub, które dotykał jedynie przez ubranie.
      Jego dłonie znów sięgają do jej małych, kształtnych piersi. Dotyka ich delikatnie, obserwując przy tym jak woda spłukuje z nich pianę. Jego palce kreślą delikatne kółka wokół jej sutków nim w końcu pozwala sobie ich dotknąć, w sposób jaki wcześniej pokazała mu Liana, kierując jego palcami. Zerka pytająco w jej oczy, po czym nie dostrzegając w nich sprzeciwu, pochyla się by dotknąć ustami mokrej skóry na jednej z jej piersi. Przesuwa leciutko ustami po miękkiej, rozgrzanej skórze, po czym dotyka językiem jej sutka. Przesuwa koniuszkiem języka po delikatnej i wrażliwej skórze dookoła, czując jak jej ciało reaguje. Delikatnie i odrobinę zaczepnie przygryza jej sterczący sutek drażniąc go swoimi zębami, podczas gdy jego dłonie schodzą niżej, do jej zgrabnej talii i bioder.

      Han-gyeol

      Usuń
  56. Przyjmuje jej słodkie słowa i delikatny dotyk, równie subtelny jak dotyk kropelek wody spływających mu po ramionach. Z przyjemnością poddaje się jej smukłym palcom i słodkiej chwili bliskości. Smakuje jej mokrej, rozgrzanej skóry i czuje zniewalającą przyjemność jaką czuje w każdym dotyku, czy geście. W każdym ciepłym uczuciu zamkniętym w najdelikatniejszym wyrazie bliskości.
    – Wiem – mówi cicho. Zerka na Lianę, gdy czuje jak ta znów dotyka jego postrzępionych, nierównych kosmyków. – Może w końcu się na to zdecyduję… jeśli pójdziesz ze mną – odpowiada, prowokacyjnie. Od dawna chciał to zrobić, ale do tej pory zawsze brakowało mu odpowiedniego impulsu do tego, by się przełamać. Może teraz, mając Lianę obok, będzie inaczej?
    – Nie – odpowiada z uśmiechem na jej zaczepkę, po czym lekko całuje jej nosek. – Masz rację, jestem twój… – przyznaje w końcu. Pierwszy raz nie broni się przed tym, ani nie poddaje w wątpliwość w jej stwierdzenia. Po tym co między nimi zaszło; co sam przyznał pomiędzy uniesieniami; nie zamierzał już udawać, że było inaczej. Był jej. Tak samo, jak ona była jego. Należał do niej całym sobą, całym sercem, dusza i ciałem. Zagarnęła go dla siebie całkowicie. Mruczy z przyjemnością czując jej usta na swojej szyi i znajomą pieszczotę, która pozostawia na jego skórze lekko pulsujący ślad.
    – Gdzie w tym niespodzianka, skoro oferuje ci to każdy? – pyta złośliwie, gdy Liana po raz kolejny wspomina o kolacji i kwiatach.
    Uśmiecha się czując lekki dotyk jej zębów na swoich obojczykach.
    – Pójdziemy na randkę – obiecuje – i na kolację. Tylko musisz wiedzieć, że nie chodzę do łóżka z kobietami, z którymi randkuję, więc będziesz musiała spać na kanapie – dodaje przekornie. W tej chwili wydaje mu się to dość zabawne. To w jak bardzo niespodziewany sposób potoczyła się cała ich relacja; to jak w przeszłości usiłował tworzyć coś poważnego, podczas gdy znalazł wszystko czego szukał w kobiecie, której nigdy nawet nie chciał zaprosić na randkę. W kobiecie, którą parę tygodni temu uważał za największy koszmar, i z którą nie związałby się nawet gdyby była ostatnią kobietą na ziemi. A teraz? Teraz z fascynacją obserwował przyjemność jaką sprawiał jej każdy jego dotyk i nie widział świata poza tą małą, podłą kreaturą.
    – To nie jest pytanie – stwierdza. Mimo wszystko jej prośba sprawia, że Su-Jin czuje przyjemne ciepło w sercu. Nawet jeśli wydaje mu się to trochę dziwne, czuje w jej prośbie potrzebę, dostrzega ją w jej oczach i słyszy w słodkim głosie.
    – Kocham cię – wyznaje miękko, poddając się słodkiemu uczuciu i spełniając prośbę. Przesuwa wagami po jej twarzy. Wdycha zapach jej mokrej skóry i pozostawia na niej drobne muśnięcia. – Czuję, że jestem od ciebie uzależniony… Mieszasz mi w głowie, całkowicie zmieniasz moje postrzeganie – szepcze dając jej to czego chciała, grając w jej grę – Nie wiem czy jestem beznadziejnie zakochany, czy to twoja sukkubia magia, ale nienawidzę cię za to co ze mną robisz. Nienawidzę do szaleństwa… – mruczy całując jej usta i pozwalając swoim dłoniom błądzić po jej skórze. Spija z jej ust cichy jęk, gdy jego dłonie pieszczą jej wrażliwą skórę.
    Z dreszczem ekscytacji przyjmuje jej niemą zgodę na to, by dalej dotykał ją jak tylko chce. By pozwalał sobie na więcej smakując jej ciała, poznając je nie tylko dotykiem palców, ale też ustami, językiem i zębami.
    Słyszy jej ciche sapnięcie, czuje jej palce zanurzające się w jego włosach. Raz jeszcze przesuwa językiem po jej sutku obserwując z uwagą i niezwykłą fascynacją reakcję jej ciała, to jak lekko wygina się w łuk, próbując być bliżej niego; łaknąc jego dotyku. Czuje nową, nieznaną dotąd przyjemność jaką sprawia mu dotykanie jej i obdarowywanie pieszczotami.
    Przesuwa lekko wargami po jej piersi składając na niej kilka drobnych pocałunków. W pewnej chwili jego usta docierają do zmienionej w dotyku skóry, pozornie niepasującej do miękkiego, aksamitnego ciała demonicy. Z czułością całuje przeciągle jej bliznę, tak by wiedziała, że kochał i uwielbiał ją całą, nieidealną, jego prawdziwą Lianę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Palce wampira z fascynacją i coraz większą śmiałością badają jej skórę. Zachłannie poznając każde wzniesienie czy łuk, każdy skrawek jej ciała, zupełnie jakby poznawał swoją własność, pragnąc pozostawić na niej swój ślad.
      Czuje lekki ruch jej bioder, ale nie do końca wie, co właściwie chciała mu powiedzieć, ani czego od niego oczekiwała. Stara się jednak teraz o tym nie myśleć, po prostu chce dalej dotykać i poznawać. Jego usta schodzą znów na jej brzuch, a on ponownie wygodnie klęka naprzeciw niej. Bez pośpiechu przesuwa wargami po jej mokrej skórze, delikatnie całując jej brzuch. Obsypuje pocałunkami jej delikatne ciało, na którym kiedyś Earl próbował wyryć swoje imię, całuje jej bliznę po nożu, każdym tym pocałunkiem niemo mówić jej, że teraz była tylko jego, teraz tylko on miał prawo ją dotykać lub ranić, teraz zaopiekuje się nią, zadba by już więcej nie czuła bólu, tylko przyjemność i miłość.
      – Jesteś tylko moja… – szepcze cicho, pomiędzy pocałunkami, a jego słowa niemal giną w otaczającym ich szumie wody – Należysz tylko do mnie… – mruczy zaborczo.
      Delikatnie przesuwa dłońmi po jej biodrach, dotyka zgrabnych pośladków aż powoli sięga jej ud. Jego usta powoli suną po jej podbrzuszu, aż w końcu Su-Jin odsuwa się nieznacznie spoglądając na Lianę. Waha się przez chwilę, po czym wsuwa dłoń między jej uda. Przesuwa palcami po delikatnym, gorącym wnętrzu jej uda, po czym zmusza ją by lekko uniosła nogę. Dotyka wargami delikatnej skóry nieco powyżej jej kolana i składa przeciągłe, zachłanne pocałunki powoli wędrując wyżej. Czuje szybki puls Liany i krew pulsującą w tętnicy tuż pod cieniutką skórą. Zatrzymuje się dość wysoko i zerka jeszcze na twarz demonicy, uśmiechając się do niej.
      – Zabiję cię jeśli kiedykolwiek o tym zapomnisz… I zabiję każdego kto cię dotknie, w sposób, w jaki mogę to robić tylko ja... – wyznaje, tonem jakby obiecywał jej coś cudownego.
      Jego oczy zmieniają barwę na czerwoną, znów pojawiają się kły. Nachyla się składając ostatni pocałunek wysoko, po wewnętrznej stronie jej uda, po czym wgryza się w delikatną skórę, a potem w pulsującą cudownie tętnicę. Nigdy wcześniej Su-Jin nie próbował, ani nawet nie myślał o próbowaniu picia krwi w ten sposób. Zawsze było to zbyt bliskie, zbyt intymne, podobno niemal erotyczne dla ofiar. Teraz jednak wydaje mu się to czymś idealnym, czymś o wiele lepiej wyrażającym jego emocje, niż gdyby miał wgryźć się po prostu w jej szyję.

      Han-gyeol

      Usuń
  57. Czuje jak jego serce przyśpiesza, gdy Liana wyznaje mu, że jest jego kobietą; że należy do niego tak samo jak on należał do niej; że nie jest taka jak inne. I ma rację. Su-Jin z przyjemnością gotów jest jej to przyznać nazywając ją swoją kobietą, swoją partnerką, swoją ukochaną i rozkoszując się każdym z tych słów i ich znaczeniem.
    Uśmiecha się delikatnie pomiędzy pocałunkami, delikatnymi muśnięciami i słodkimi pieszczotami. Dopiero teraz dostrzega jak bardzo brakowało mu takiej Liany. Pewnej siebie, bezczelnej, cudownie złośliwej… Wolnej. I co najważniejsze, po prostu szczęśliwej. Czuje to w jej pocałunkach, dostrzega w jej spojrzeniach i uśmiechach, w gestach i reakcjach jej ciała. Była tak cudownie prawdziwa i naturalna, nie kryła się za maską pięknych i czarujących uśmiechów, wręcz przeciwnie. Su-Jin czuje, że wręcz dotyka jej emocji, spija je z jej ust w słodkich pocałunkach. I w tej chwili nie wyobraża sobie niczego piękniejszego niż właśnie ten widok; niż uczucie cudownie wypełniające jego serce. Najchętniej zatrzymałby tą chwilę już na wieczność, chcąc by już zawsze było tak jak teraz, by Liana już zawsze mogła czuć się szczęśliwa, bezpieczna i kochana, uwielbiana w sposób, na jaki zasługiwała. Uwielbiana taka jaka była, ze wszystkim co piękne, smutne i nieznośne.
    Pragnie dać jej to wszystko, po raz kolejny pozwolić jej doświadczyć tego, jak ją postrzegał. Dlatego przelewa każde z tych uczuć w swój dotyk i pocałunki, traktując każdą pieszczotę jak wyznanie. Jak coś niezwykle intymnego i wyjątkowego, coś przeznaczonego tylko dla niej.
    Han-gyeol czuje delikatną gęsią skórkę na ciele, gdy dłoń Liany z czułością i wdzięcznością dotyka jego policzka. I choć język emocji i dotyku wciąż jest dla niego czymś nowym i fascynującym, doskonale rozumie wymowę tego prostego, czułego gestu.
    Jego ciało przebiega pełen rozkoszy dreszcz, gdy wgryza się w jej delikatną, rozgrzaną skórę, a jej słodka krew wypełnia jego usta. Zaciska mocniej palce na jej udzie słysząc głośny jęk rozkoszy, który wydaje mu się najpiękniejszą melodią, rozpalającą jego wyostrzone zmysły. Czuje jak Liana znów wplata palce w jego włosy i jak dociska jego głowę, by się nie odsuwał, ani nie przerywał.
    Wampir czuje jak jego serce i oddech lekko przyśpieszają. Bierze kilka chaotycznych łyków odliczając szaleńcze uderzenia serca Liany. Jej krew smakuje jakoś inaczej, jeszcze bardziej słodko, niczym najsłodsza czekolada, i jeszcze bardziej rozpalająco. Jej energia zdaje się pulsować i wypełniać jego ciało znajomym uczuciem podniecenia i rozkoszy. Przez chwilę wydaje mu się, że nie jest w stanie tego znieść; że znów kręci mu się w głowie, a oczy przesłania mgła. Przerywa po trzecim uderzeniu serca i oblizuje ranki, nieco chaotycznie i zachłannie.
    Odsuwa się odrobinę, ledwie na milimetry, patrząc jak woda spływająca po jego wargach i jej udzie zabarwia stróżki na czerwono. Niczym w transie wampir oblizuje jej miękką skórę i wędruje ustami po wnętrzu jej uda, całkowicie upojony smakiem jej krwi i jękami rozkoszy. Z zachwytem spogląda w górę, w stronę jej twarzy, dostrzegając jej ciało wsparte o kafelki i piękne demoniczne oczy. Dostrzega drżenie jej ciała, czuje je pod swoimi ustami.
    Uśmiecha się z przyjemnością, słysząc jej słaby, niemal błagalny głos i prośbę o dotyk. Przez chwilę nie jest pewien o jaki dotyk jej chodzi. Czy tam samo jak wcześniej; gdy pytała go o zgodę; ma na myśli coś bardziej intymnego niż to, co robił do tej pory? Czy dawała mu znać, że chce, by ośmielił się na coś więcej? Nim jednak Su-Jin jest w stanie zastanowić się nad tym, czuje jak Liana chwyta jego dłoń i prowadzi, wyraźnie dając znać jakiego dotyku pragnęła.
    Z fascynacją i lekkim dreszczem rozkoszy obserwuje ich dłonie. Jego palce dotykają w końcu jej delikatnej, gorącej cipki przekraczając ostatnią granicę, ostatni dystans. Delikatnie i nieco niepewnie pozwala jej sobą kierować rozkoszując się dotykiem delikatnego i wrażliwego ciała, tak gorącego, niemal rozpalonego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ułamek sekundy odrywa wzrok od jej ciała, by zerknąć na jej twarz i dostrzec jak Liana odchyla głowę i poddaje się rozkoszy. Uśmiecha się tylko, po czym znów przenosi wzrok na jej cipkę. Jego palce podążają za jej palcami, pozwalają się prowadzić i naśladują ruchy, ucząc się tego w jaki sposób dotykać i pieścić jej ciało. Coraz pewniej, z narastającą fascynacją dotyka jej wrażliwej łechtaczki, pragnąc sprawić jej jak największą przyjemność. Przysuwa się bliżej, ocierając się lekko policzkiem o jej biodro. Z czułością i uwielbieniem sięga ustami do miękkiego ciała, otulającego gorące wnętrze jej cipki, i pozostawia kilka przeciągłych pocałunków, zupełnie jakby całował delikatny i cenny skarb. Czuje drżenie jej ciała i kolejne jęki wydobywające się z jej ust, gdy jego palce powoli uczą się tempa i rytmu jej ciała, tego co najbardziej jej się podoba.
      Unosi głowę obserwując Lianę, po czym czując, że dłużej nie wytrzyma podnosi się. Na krótką chwilę przerywa pieszczoty. Pragnie widzieć jej reakcję, spijać każdy jęk z jej ust. Dlatego opiera się lekko o ścianę, jego ciało ociera się lekko o jej ciało przyprawiając go tym o kolejny dreszcz rozkoszy, a usta odnajdują jej usta. Jego dłoń znów dotyka jej cipki, palce odnajdują rozgrzaną i wrażliwą łechtaczkę na nowo podejmując pieszczoty, na nowo odnajdując rytm jej drżącego ciała.
      Z fascynacją i rozkoszą obserwuje jej reakcję, każdy grymas jej słodko zarumienionej twarzy. Wdycha jej oddech, smakujący podobnie rozpalająco jak jej krew i zachłannie całuje jej wargi spijajac z nich każdy pełen rozkoszy jęk.
      Po raz kolejny tego dnia, Han-gyeol czuje, że to, co wydawało mu się najpiękniejszym widokiem lub doświadczeniem, blednie przy kolejnym. W tej chwili widok Liany, pogrążającej się w przyjemności jaką mógł jej ofiarować wydaje się czymś najpiękniejszym, najbardziej niezwykłym i zniewalającym. Czymś, czego nie potrafił sobie nawet wyobrazić.
      Wolną dłoń zanurza w jej włosach i zaciska lekko palce na mokrych kosmykach. Odchyla lekko jej głowę odsłaniając szyję. Zjeżdża pocałunkami niżej. Delikatnie znaczy jej ciało, tak jak oznaczył swoimi zębami skórę na jej udzie. Lekko gryzie i zasysa jej skórę, pozostawiając na niej ślady. Sunie ustami po jej mokrej, rozgrzanej skórze i powraca do ust spijając kolejne słodkie jęki, zupełnie jakby poczuć jej przyjemność jeszcze bardziej.

      Han-gyeol

      Usuń
  58. Spija z jej ust każdy kolejny, ociekający słodyczą, jęk rozkoszy czując się przy tym jakby smakował czegoś niezwykłego. Czegoś całkiem nowego, niedostępnego, może nawet w pewien sposób zakazanego, ale niesamowicie upajającego i uzależniającego. Poddaje się Lianie, tak jak samo jak ona i jej ciało poddawało się teraz w pełni jemu. Pozwala jej przyciągnąć się bliżej, tak że znów czuje lekki dreszcz, gdy ich ciała znajdują się tak blisko siebie, gorąca skóra ociera się o skórę. Su-Jin czuje bijące szybko i chaotycznie serce Liany, czuje jak jej klatka piersiowa unosi się i opada w chaotycznym rytmie, a jej twarde sutki dociskają się do jego ciała. Pogrąża się w pocałunku, tym razem już znacznie pewniej, gdy ich języki podejmują zabawę. Przez chwilę nawet ostrożnie próbuje przejąć inicjatywę w tej pieszczocie i tym namiętnym tańcu. Gdy jednak Liana poddaje się, pozwalając mu wygrać, wampir czuje pewien niezrozumiały dla niego niedosyt. Nie myśli o tym jednak zbyt długo.
    Wszystkie jego zmysły z fascynacją chłoną każdą reakcję demonicy. Jej podniecający warkot, delikatne drżenie jej ciała w odpowiedzi na to, co robi i jak ją dotyka. To jak jej uda lekko się zaciskają, a ona dociska swoją cipkę do jego palców jeszcze bardziej. Han-gyeol czuje jak jego ciało przebiega elektryzujący dreszcz, gdy Liana wymawia jego imię pomiędzy jękami rozkoszy. Czuje jej ostre paznokcie wbijające się w jego ramię. Na chwilę wampir przymyka oczy rozkoszując się tym. Całkowicie instynktownie odpowiada na jej niemą prośbę, na potrzebę doświadczania wszystkiego intensywniej. Jego pieszczota staje się pewniejsza, palce coraz śmielej dotykają jej łechtaczki, a rytm stopniowo przyśpiesza dopasowując się do jej pragnienia.
    Gdy dostrzega jej reakcję; czuje jej drżenie, to jak jej ciało staje się jeszcze bardziej gorące, a wnętrze cipki jeszcze bardziej mokre i rozpalone, jeszcze wrażliwsze na dotyk; przepełnia go satysfakcja, mieszająca się z całkowitym oczarowaniem. Satysfakcja, że potrafił sprawić jej przyjemność, odwdzięczyć się za rozkosz i w jakiś sposób zaspokoić jej pragnienia. I oczarowanie, gdy dostrzega piękno w choćby najsubtelniejszej reakcji jej ciała; gdy odkrywa nowy i cudowny sposób wyrażania uczuć, dzielenia się nimi; nowy sposób okazywania miłości i czułości wobec swojej partnerki.
    Z ust wampira wydobywa się ciche westchnięcie, gdy czuje jak jej ogon mocno oplata jego udo. Spogląda w oczy Lianie, gdy ta ujmuje jego podbródek i zbliża swoje usta do jego ust. Tym razem doskonale rozumie jej prośbę, samemu pragnąc dokładnie tego samego – posmakowania jej w tej wyjątkowej chwili.
    Usta Su-Jina delikatnie ocierają się o rozpalone, drżące i lekko pulsujące usta Liany. Z rozkoszą wdycha jej oddech, przepełniony słodyczą i najczystszym ogniem. Jej energia jest niesamowita, cudownie pulsująca i rozpalająca, wypełnia jego płuca, oblepia je od środka i sprawia, że wampir czuje jakby brakło mu tchu; jakby tonął właśnie w jej rozkoszy, gdy spija z jej ust jej orgazm; gdy oddycha powietrzem jej szczytowania. Po raz pierwszy czuje coś takiego. Wie jednak, że to nie był smak energii seksualnej, lecz smak miłości. Rozkosz dzielona z kimś kogo szczerze kochał.
    Jego ciało przebiega słodki dreszcz. Niczym w transie chłonie tą chwilę wszystkimi swoimi zmysłami rozkoszując się nie tylko smakiem jej oddechu, ale także upajającą wonią wilgoci, waniliowego olejku i elektryzującej energii; dźwiękiem jej przeciągłego jęku, najpiękniejszego jaki kiedykolwiek słyszał; dotykiem jej rozpalonego ciała i ogona wciąż ciasno oplatającego jego udo, jej zaciśniętymi udami i tym co działo się z jej ciałem; a w końcu także najpiękniejszym widokiem tego jak rozkosz przejmuje nad nią kontrolę, jej pięknymi rumieńcami, mętnym spojrzeniem i grymasowi rozkoszy.
    Obserwuje to wszystko z uwielbieniem i doświadcza. Doświadcza całym sobą i ze wszystkich sił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuje jak jej ciało lekko wiotczeje, słabnie w jego ramionach i drżąc lekko, szuka oparcia. Obejmuje ją i przygarnia do siebie. Ostrożnie i powoli wycofuje dłoń z wnętrza jej cipki i spomiędzy rozluźnionych już ud. Po raz kolejny tego dnia Su-Jin czuje, że to właśnie ta chwila jest najpiękniejszą ze wszystkich dzisiejszych wyjątkowych chwil. A możliwość podarowania jej tej chwili bliskości, intymności i rozkoszy, daje mu więcej szczęścia i satysfakcji niż jego własny orgazm.
      Wampir uśmiecha się z czułością w odpowiedzi na jej dotyk.
      – Mam dobrą nauczycielkę – stwierdza z rozbawieniem i lekką, skrywaną głęboko, nutką zakłopotania. Na chwilę nawet ucieka wzrokiem i uśmiecha się niepewnie słysząc jej kolejne słowa. Może rzeczywiście niepotrzebnie oceniał się tak surowo? Może niesłusznie zadręczał się myślą, że nie będzie w stanie zadbać o jej fizyczne potrzeby równie dobrze, co o te emocjonalne?
      Zerka na nią już nieco pewniej, a pełen zakłopotania uśmiech staje się bardziej zadziorny.
      – Nie wiem, to zależy czy mój sukkub jest zadowolony – odpowiada zaczepnie.
      W milczeniu wpatruje się w jej oczy. Zastanawia się co właściwie powinien jej powiedzieć i czy w ogóle powinien dzielić się przemyśleniami co do własnych uczuć, skoro to ona i jej uczucia były teraz w centrum uwagi.
      W zamyśleniu przesuwa palcem po jej rozgrzanych ustach, a potem także po jednym z uroczo zarumienionych policzków.
      – Jeśli chodzi o mnie to było to dla mnie niesamowite doświadczenie. Pod wieloma względami przyjemniejsze od mojego własnego orgazmu – wyznaje. – Oczywiście było mi z tobą cudownie i nigdy nie czułem tak intensywnej przyjemności… Ale patrzenie na ciebie, obserwowanie jak reagujesz na mnie i moją bliskość, oddychanie twoim oddechem, to wszystko było dla mnie nie do opisania – mówi, uśmiechając się z błogością.
      Milczy jeszcze przez chwilę, po czym dodaje:
      – Nie za bardzo wiem jak smakuje energia seksualna, ale to czego dałaś mi posmakować… Czuję, że to było coś więcej Liana, coś głębszego i pełniejszego. Tak wyobrażałbym sobie smak miłości – przyznaje w końcu. Szczerze, choć z pewną obawą, że może podchodził do tego zbyt głęboko i interpretował to wszystko aż za bardzo.
      Letnia woda powoli staje się coraz chłodniejsza, wręcz przyjemnie zimna. Zakręca wodę po czym wychodzi wraz z Lianą spod prysznica. Sięga do szafki po nawilżający olejek tsubaki, którego zwykle używał po kąpieli zarówno do ciała, jak i do włosów, po czym delikatnie wciera go w wilgotną skórę Liany.
      – Skoro ja pachnę tobą, ty będziesz pachnieć jak ja – stwierdza z uśmiechem, pozwalając by delikatny i bardzo leciutki zapach kwiatów herbaty, o subtelnej ledwie wyczuwalnej różanej nucie, otulił ciało demonicy.

      Han-gyeol

      Usuń
  59. Su-Jin uśmiecha się nieznacznie w odpowiedzi na jej słowa. Rozchyla lekko usta, by delikatnie przygryźć jej palec, po czym zaczepnie przejeżdża po nim koniuszkiem języka, znów czując się pewniej na tyle, by pozwalać sobie na ten drobny gest.
    – Skoro mój sukkub jest zadowolony, to śmiało mogę przyznać, że nie było tak źle jak sobie wyobrażałem – stwierdza nieco przekornie. Choć oczywiście nawet w tej, lekko zaczepnej, uwadze kryje się zaskakująco wiele prawdy. Rzeczywiście spora część jego obaw i lęków związanych z fizycznym kontaktem i intymnością okazała się nie mieć podstaw. W końcu wbrew temu, czego najbardziej się obawiał, był w stanie zadbać o jej potrzeby fizyczne, jak i emocjonalne; był w stanie podarować jej bliskość i czułość, jak i pierwotną przyjemność z orgazmu, a wszystko to w pięknej, pełnej zaufania i uczuć, atmosferze. Po raz kolejny wampir pozwala sobie na nieśmiałe zaakceptowanie faktu, że może niepotrzebnie aż tak się martwił i aż tak źle oceniał samego siebie.
    Wpatruje się w piękne, zielone oczy, w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak fałszu czy gry pozorów; tego że Liana być może próbowała podbudować mu ego. Nie dostrzega jednak nic z tych rzeczy. Tylko szczerość. Słodką, momentami niemalże niewinną szczerość, gdy widzi jak demonica ostrożnie otwiera przed nim serce i pozwala mu dostrzec przepełniające je uczucia.
    Han-gyeol pozostawia na jej ustach krótkie i delikatne muśnięcie, w odpowiedzi na jej słodkie wyznanie. Z czułością przygląda się jak Liana wtula policzek w jego dłoń, przez co wydaje mu się teraz jeszcze bardziej delikatna, niemal krucha.
    – Jestem twój… – zapewnia ją miękko – I pragnę tego samego Liana… Nie dostosowuj się do mnie, nie udawaj niczego, by dopasować się do moich oczekiwań. Chcę tylko ciebie, prawdziwą – wyznaje cicho, wpatrując się jej głęboko w oczy.
    Rozumie jej obawę, zwłaszcza wobec tego, co nie tak dawno sam jej powiedział. Czuje, że powinien w jakiś sposób to naprostować.
    – Do niczego się nie zmuszam skarbie. Naprawdę – zapewnia ją. – Chcę tego wszystkiego. Chcę poznawać i doświadczać tego razem z tobą. Nie mogę ci obiecać, że wszystko mi się spodoba, ale chcę i tak próbować tego co nowe. Nawet jeśli będę sprawiał wrażenie spiętego czy nieobecnego, to nie dlatego że się zmuszam, tylko nie czuję się pewnie, lub nie do końca wiem jak zareagować – przyznaje, znów czując się nieco niezręcznie przyznając się do tego. – Poza tym, gdybym się zmuszał nie zachowywałbym się w ten sposób, nie wykazywałbym żadnej inicjatywy, a przecież to robię… – mówi, nie do końca pewien czy we właściwy sposób definiował inicjatywę. Być może dla Liany drobne gesty jak zaproszenie jej ze sobą do łazienki, delikatne objęcie jej w talii czy fakt, że nie musiała prosić go o każdą pieszczotę, były ledwie dostrzegalne. Dla niego jednak było to coś przełomowego.
    – Nie myśl już o tym co mówiłem przedtem… Postrzegałem siebie i swoją seksualność w błędy sposób. Po tym co między nami zaszło wiem już, że to nie tak, że nie interesuje mnie seks. Nie interesuje mnie seks z kimś, kto nie jest dla mnie ważny i wyjątkowy – przyznaje szczerze, mając nadzieję, że rozproszy tym raz na zawsze jej obawy.
    Uśmiecha się jeszcze zaczepnie, po czym dodaje nieco złośliwie.
    – Jeśli kiedykolwiek będę się do czegoś zmuszał, to pewnie do tego by sprostać wymogom naszego małżeńskiego kontraktu co do seksu aż pięć razy dziennie – stwierdza z rozbawieniem, chcąc nieco rozładować dość trudny temat, którego jeszcze w pełni nie przemyślał.
    W skupieniu wciera w jej skórę olejek, po czym podnosi wzrok słysząc jej uwagę.
    – Po prostu czuję się przy tobie swobodnie i bezpiecznie – odpowiada spokojnie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. W końcu po co miał cokolwiek udawać wobec osoby, która przebiła się przez każdy jego mur? Która dostrzegła co kryje się pod jego maskami i w jego sercu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Ja też uwielbiam cię taką – przyznaje po chwili czule – spokojną, zadowoloną i wolną od smutku. Uwielbiam jak uśmiechasz się tak jak teraz – dodaje jeszcze, widząc jej piękny subtelny uśmiech, w którym kryło się tak wiele piękna i radości. Może nawet czegoś więcej?
      Odrywa wzrok od jej twarzy słysząc jej pytanie, a potem ból. Lekko marszczy brwi, gdy jej palce delikatnie dotykają zaognionej rany. Choć stara się nie okazywać bólu, jego ciało reaguje samo; mięśnie spinają się, jakby odruchowo starały się odsunąć od jej dotyku.
      – Bez zmian, pewnie dopiero pojutrze zacznie się goić kiedy… – przerywa, widząc wyraźną zmianę na twarzy Liany. Obserwuje jak demonica odwraca się do niego plecami, pytając o ślady po pazurach.
      – Zniknęły – potwierdza, po czym dotyka jej pleców i wciera w nie olejek, masując delikatnie jej ciało. Dotyka idealnie gładkiej skóry w miejscu, w którym jeszcze parę godzin temu czuł głębokie rany. – To coś dziwnego? – pyta – Energia życiowa, seksualna, nie powoduje u ciebie przyśpieszonej regeneracji?
      Jego palce przesuwają się po jej plecach w stronę ramion i delikatnie je masują, wcierając przy tym olejek. Przez chwilę zastanawia się nad własnym pytaniem, jak i zaskoczeniem Liany. Pochyla się delikatnie, by ucałować jej kark. Przypomina sobie kiedy czuł jej rany. Na pewno, gdy dawała mu energię… Uważał wtedy, by nie drażnić jej ran pazurami, ani swoim dotykiem. A potem? Gdy wróciła o wiele bardziej skupiał się na zapachu obcego mężczyzny i własnym niepokoju. Potem nie skupiał się już absolutnie na niczym… Mimo to jest niemal pewien, że czuł jej rany, gdy zdjęła bluzkę i pozwalała się obejmować. Pamięta też, że po kiedy usiadła mu na kolana już po wszystkim, po jego orgazmie, skóra jej pleców była idealnie gładka. Tego ostatniego wampir jest jak najbardziej pewien, w końcu w tamtej chwili zmysł dotyku zdominował każdy inny z jego zmysłów.
      – Nie poczułaś kiedy to się stało? – pyta z zaciekawieniem.
      Jeśli pamięć go nie zawodziła to musiało do tego dojść w czasie ich seksualnych uniesień, a jeśli tak było… i tego typu regeneracja nie była dla Liany czymś normalnym, to do głowy przychodziło mu tylko jedno wyjaśnienie.

      Han-gyeol

      Usuń
  60. Przygląda się jej pięknej twarzy i cudownym, dużym oczom otulonym gęstymi rzęsami. W tej chwili Su-Jin czuje całym sobą, że nie pragnie już niczego więcej. Tylko jej, tego by była już tylko jego, dokładnie taka jak teraz. Prawdziwa, w pełni obnażona ze swoimi uczuciami, ze wszystkim co w niej najpiękniejsze i najcudowniejsze, ze wszystkimi swoimi wadami, które go denerwowały, ale bez których nie wyobrażał sobie swojej Liany. I wreszcie ze wszystkimi bliznami, ranami na duszy i traumami, które pragnął ukoić i wyleczyć. Wampir zdaje sobie sprawę, że tylko taką Convallianę mógł pokochać. I pokochał… Nigdy nie byłby w stanie poczuć nic więcej do żadnej iluzji, żadnego pozornie idealnego wyobrażenia o niej, do żadnej z jej wersji dopasowanej do jego fantazji. Gdyby Liana nie wpuściła go do swojego serca, gdyby nie pokazała mu prawdziwej siebie, pewnie nie poczułby do niej nic więcej poza przyjaźnią. Przez chwilę zastanawia się nad tym, o czym wielokrotnie wspominała demonica, nad tamtą sceną w piwnicy. Czy faktycznie już wtedy zaczęło się między nimi dziać coś więcej? Gdy pierwszy raz zobaczył coś więcej niż kolejne sztuczne maski? Gdy pierwszy raz poczuł do niej coś innego niż wcześniej i zdecydował się wyciągnąć do niej dłoń?
    Uśmiecha się z zakłopotaniem, gdy słowa Liany odrywają go od rozmyślań.
    – Dobrze, nie będę się powstrzymywał – odpowiada. – Poza tym, dzisiaj nawet kiedy chciałem, to nie potrafiłem zapanować nad swoimi reakcjami – dodaje uśmiechając się nieco pewniej. W końcu teraz, po tym co wydarzyło się pod prysznicem, doskonale rozumie jej prośbę. Jeśli czuła to samo co on, gdy obserwował jej reakcje i chłonął każdy jej gest czy jęk, to musiało być to dla niej równie cudowne przeżycie. Jak miał się wstydzić swoich reakcji jeśli dla niej były one czymś równie pięknym, co dla niego widok jej rozkoszy? – Ty też zawsze mów lub pokazuj mi czy coś ci się podoba lub nie. Chcę byśmy oboje czerpali z naszej bliskości jak najwięcej przyjemności.
    Przytakuje niemo i delikatnie dotyka jej dłoni, którą demonica opiera na jego klatce piersiowej.
    – Lubię twój dotyk – wyznaje szczerze – Pierwszy raz czyjś dotyk sprawia mi przyjemność. Pierwszy raz też chcę być dotykany i być blisko kogoś, najlepiej cały czas – dodaje z lekko zaczepnym uśmiechem – Oswajaj mnie dalej Liana… – mruczy cicho, po czym wtula twarz w jej dłonie.
    Jego usta składają delikatne muśnięcie na jednym z jej nadgarstków. Wampir niemo potwierdza każde ze swoich słów, nie kryjąc się z tym jak bardzo lgnie do jej dotyku. Dziękuje też za jej wyznanie, za to, że chciała dzielić z nim te doświadczenia, nawet daleko im było do zdecydowanego, opartego na fizycznej przyjemności, seksu do jakiego demonica zapewne przywykła. Tym bardziej wręcz Su-Jin czuje wdzięczność, że Liana odkryła znaczenie uczuć w tym wszystkim, że rozumiała jak ważna była dla niego bliskość emocjonalna.
    Składa kolejny, czuły pocałunek na wnętrzu jej dłoni, po czym uśmiecha się z rozbawieniem.
    – Myślałem, że wolisz spontaniczność niż planowanie – odgryza jej się, po czym zerka na nią z zaciekawieniem słysząc jej pytanie. Zastanawia się przez chwilę.
    – Zależy w której… Żyłem w czasach neokonfucjańskich. W tej kulturze kobieta była własnością mężczyzny. Mogła oczywiście się rozwieść, ale nie mogła już ponownie wyjść za mąż, bo w jakiś sposób już na zawsze należała do swojego męża. W kulturze szamańskiej na odwrót, to mąż jest własnością swojej żony i jeśli nie spełnia jej oczekiwań, żona może go odesłać lub wziąć sobie dodatkowego męża. Z kolei jeśli chodzi o kulturę buddyjską, z którą od początku się identyfikowałem, to ślub czy rozwód to tylko akty prawne. Większe ma znaczenie prawdziwa miłość, więź, która łączy dwie dusze przez wiele wcieleń. Sam Budda twierdził, że przysiągł swojej żonie, że zawsze będzie przy niej, a potem przez cztery tysiące lat spotykali się i wiązali ze sobą w każdym kolejnym wcieleniu. Taka przysięga, szczera i oparta na prawdziwej miłości wiąże ze sobą dwie dusze w sposób nierozerwalny. Śluby i rozwody nie mają znaczenia wobec czegoś takiego – mówi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż ta wizja wydaje mu się piękna, Han-gyeol czuje, że nie do końca w to wierzy. W całe to przeznaczenie, odbierające element wolnej woli i świadomej decyzji. W końcu czy cokolwiek, jakaś wyższa siła, mogło zmusić kogoś do miłości? Z drugiej strony jednak… czy aby na pewno w pełni świadomie pokochał Lianę, skoro tak uparcie usiłował odrzucać te uczucia i nie chciał się w niej zakochać? To wydaje mu się nieco niewygodne. Dlatego odbija piłeczkę. – A w twojej kulturze? Albo jak ty to postrzegasz? – pyta z zaciekawieniem.
      Uśmiecha się i obejmuje ją delikatnie, zamykając na chwilę w swoich ramionach i tuląc do siebie z czułością. Jej słowa poruszają go dogłębnie i wzbudzają całą falę nowych, intensywnych uczuć.
      – Nie chcę być twoim właścicielem… – szepcze w końcu cicho, sunąc wargami po jej policzku i skroni – ...chcę być twoim partnerem Liana. Równym tobie. Należysz do mnie, a ja należę do ciebie. Jesteś dla mnie kimś najważniejszym, a nie przedmiotem czy trofeum, które mógłbym posiadać – szepcze, po czym całuje przeciągle jej skroń.
      Nawet jeśli jej słowa były poruszające, ważne i w jakiś sposób nawet podniecające, Su-Jin czuje pewien bunt przeciwko temu. Nie chce by Liana myślała o nim i samej sobie w ten sposób. Rozumie, że do tej pory mężczyźni zawsze pragnęli ją posiadać, dlatego tym bardziej pragnie pokazać jej, że on chciał czegoś innego. Czegoś ważniejszego.
      Odrywa się niechętnie od jej ciała, by założyć opatrunek na ranę.
      – Będzie dobrze – mruczy pod nosem – tylko muszę przetrwać jutrzejszy dzień i noc, potem wszystko wróci do normy – zapewnia ją. Zręcznie zakłada opatrunek poddając się pamięci swojego ciała, po czym przenosi wzrok na Lianę.
      Przytakuje skinieniem głowy, po czym sięga po ostatnią porcję olejku, który tym razem wciera w jej wilgotne włosy, przeczesując starannie palcami poszczególne pasma, by jak najlepiej i równomiernie rozprowadzić odżywczy olejek. W milczeniu słucha jej wyjaśnień i z każdą chwilą utwierdza się w swoich przypuszczeniach.
      – W takim razie to pewnie przeze mnie – mówi w końcu. – Chciałem wyleczyć ci te rany, ale poszłaś żerować, a potem… byłem zbyt zajęty tobą. To co mówiłem o tych dwóch energiach. Gang-si mają w sobie energię yin, energię nieśmiertelności. Ona daje nam naszą siłę, zdolności czy regenerację. Ma też wpływ na naszą psychikę, stąd nasza tendencja do fobii i innych dziwactw. Ta energia nie zaspokaja potrzeb czy głodu, ale ma inne właściwości, na przykład regenerujące. Wielu młodych gang-si ginie, lub jest tworzonych przez rytuały, tylko po to by pozyskać naszą krew, niektóre tkanki, a nawet kości. Używa się ich do uzdrawiania wszelkich ran, chorób i tak dalej. Okład z mojej krwi uleczyłby twoje rany błyskawicznie, niemal tak szybko jak zazwyczaj przebiega regeneracja u mnie… – wyjaśnia, po czym patrzy na nią poważnie. – Ta energia yin jest nie tylko w krwi czy tkankach. Jest w każdym moim płynie ustrojowym. Dlatego nie krwawisz po moich ugryzieniach, bo zawsze oblizuję ślady po ugryzieniach. Robię to krótko, bo lubię zostawiać jakiś ślad na twojej skórze. Gdybym jednak robił to dłużej lub użył mojej krwi, zniknęłyby błyskawicznie. A skoro połknęłaś moją spermę, to efekt najwyraźniej jest taki sam jak gdybyś napiła się mojej krwi – wyjaśnia, choć nie jest do końca pewien. Do tej pory nie doświadczył czegoś takiego. Jedynie w przeszłości używał czasem swojej krwi do opatrunków dla Sarang. Nigdy jednak nie pozwalał nikomu pić swojej krwi, nie mówiąc już o czymkolwiek innym.

      Han-gyeol

      Usuń
  61. Uśmiecha się z czułością słysząc jej wyznanie, zarówno to o uczuciach, jak i o pragnieniu pocałunków.
    – Nie miałbym nic przeciwko – dodaje, odrobinę zaczepnie w odpowiedzi na jej słowa, po raz kolejny przeciągle całując wnętrze jej dłoni, niemo potwierdzając przy tym prawdziwość swoich wcześniejszych słów, jak i pragnienia jej bliskości, każdego subtelnego dotyku czy pocałunku, za którymi krył się ogrom uczuć, które był dla niego jak powietrze.
    – Nie, ale seks pięć razy dziennie wymaga jednak starannego planowania i dobrej organizacji – kontynuuje z pełną powagą, rozkoszując się jej delikatnym dotykiem. – Poza tym chcę mieć czas na to, by po prostu być obok ciebie Liana, tak jak teraz. By cieszyć się też innymi rodzajami bliskości – dodaje już nieco poważniej. W końcu z całego serca uwielbiał, wręcz kochał, chwile w których mógł po prostu ją przytulić, trzymać za rękę lub z nią rozmawiać. To wszystko było dla niego tak bardzo ważne, że aż nie potrafił dobrze wyrazić tego, co w tej chwili czuł.
    Gdy obejmuje jej nagie ciało, czuje ciepło i aksamitny dotyk jej skóry, czuje jej kształtne piersi, jak i rytm jej serca niemal na swoim ciele. A jednak teraz, jest zupełnie inaczej. Su-Jin nie czuje już niedawnego dreszczu podniecenia, ani rozpalającego go pragnienia, jak nie tak dawno temu. Teraz czuje jedynie czułość, miłość i pragnienie bliskości, wszystkie te piękne uczucia, które przyjemnie wypełniają jego serce czymś ciepłym i kojącym. W tej chwili nie miało znaczenia, czy trzymał w ramionach Lianę będącą ubraną czy całkiem nagą, liczyło się tylko to, że miał w swoich ramionach kobietę, którą kochał, cały swój świat.
    Wsłuchuje się w jej słowa, rozkoszując się przy tym delikatnym dotykiem jej dłoni na swoich ramionach i słodkim zapachem jej ciała wymieszanym z delikatnym zapachem jego olejku.
    Przytakuje nieznacznie. Choć Grecja i Rzym nie były mu obce, ze względu na ich olbrzymi wkład w filozofię zachodu, to jednak nadal postrzegał je jako obce, egzotyczne kraje, o których miał wiedzę czystko akademicką. Do tej pory nigdy nie fascynowała go ani Grecja ani Rzym. Teraz jednak, w opowieści Liany, wydaje mu się to znacznie ciekawsze i w jakiś sposób ważne. W końcu to była jej kultura, całe jej wczesne życie, które musiało na nią wpłynąć.
    – Wygląda na to, że kultura Grecji i Rzymu, niewiele różniła się od Korei w erze neokonfucjanizmu – stwierdza w końcu – Pod pozorami rozwiązłości czy przesadnej pruderyjności, wszystko było bardzo podobne, a ty żyłaś w równie przygnębiającej rzeczywistości co ja.
    W końcu historie, o których wspominała Liana, działy się ciągle. Pamiętał jak popularne w Korei były rozwody, bo żona nie urodziła odpowiednio szybko syna, albo ośmieliła się choćby porozmawiać na ulicy z innym mężczyzną. Przemoc w związkach była równie powszechna, jak zawsze gdy społeczeństwo dawało komukolwiek większe prawa.
    – Ciekawa terapia… – stwierdza z uśmiechem, odrywając się od ponurych myśli – teraz już wiem, czemu prowokujesz te wszystkie awantury i zmuszasz mnie nimi do wyznań czy pocałunków – uśmiecha się złośliwie, po czym zaczepnie całuje jej nosek.
    Zerka na Lianę, gdy ta wspomina o cesarzu Oktawianie. I choć rozumie co miała na myśli, piętnując jego hipokryzję, jakaś część jego czuje się nieco nieswojo na myśl o kolejnym władcy, u boku którego żyła. Nawet jeśli wie, że to tylko nic nieznacząca przeszłość, czuje się dziwnie na myśl o tym, że gustując w tego typu mężczyznach i mogąc mieć każdego, Liana wybrała właśnie jego. Znów gdzieś w głębi serca wampira pojawia się bolesne ukłucie i wątpliwość, czy takie proste, spokojne życie, w końcu jej się nie znudzi i nie zatęskni za tym, co miała kiedyś, będąc kochanką wielkich i wpływowych ludzi.
    Odsuwa od siebie tą myśl, nie chcąc znów poddawać się swoim obawom.
    – Tak, zgadzam się z tobą. Też tak uważam. Każdy ma równie prawo do decydowania o sobie i swoim szczęściu – przyznaje. Zerka na nią i uśmiecha się nieco zadziornie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Ja też wolałbym cię zabić, niż pozwolić ci odejść – odpowiada. – Poza tym… czy to sugestia, że zamierzasz mnie w końcu poślubić? – pyta prowokacyjnie, po czym całuje jej policzek. – Jeśli tak, to moje oświadczyny są nadal aktualne… Zresztą… – spogląda jej w oczy – Wiesz, że gdybyśmy obiecali sobie, to co ostano; że już zawsze będziemy razem i odnajdziemy się w każdym kolejnym wcieleniu; w świątyni, przed posągiem Buddy, już bylibyśmy uważani za małżeństwo? – mruczy cicho.
      Powoli przeczesuje palcami kosmyki jej włosów, bawiąc się nimi. W końcu jednak odsuwa się nieznacznie, by spojrzeć na jej twarz, gdy tylko słyszy jej cichy szept.
      Miała rację, nie rozumiał co miała na myśli. Jej słowa brzmią nieco dziwnie i przez chwilę nie jest pewien o jakich związkach właściwie mówiła. Przecież do tej pory samodzielnie wybierała swoich kochanków. Czy w takim razie miała na myśli zniewolenie przez Earla i jemu podobnych? W jednej chwili Su-Jin wspomina jej wyznanie, że Earl wcale nie był pierwszym mężczyzną, który w jakiś sposób ją zniewolił. Przez chwilę ma chęć do tego wrócić i zapytać, ale obawia się znów drążyć i zadręczać ją rozgrzebywaniem przeszłości. Skupia się więc na tym, co było najważniejsze w jej słowach i na emocjach, które usiłowała mu w ten sposób przekazać.
      Milczy przez chwilę, po czym delikatnie ujmuje jej podbródek i z czułością całuje jej usta, niemo dziękując jej z całego serca za to poruszające wyznanie.
      – Rozumiem – szepcze cicho, w jej usta. – Teraz rozumiem i… dziękuję ci Liana, dziękuję, że mnie wybrałaś – wyznaje cicho. Waha się jeszcze przez chwilę po czym postanawia podzielić się z nią jedną ze swoich dręczących myśli. – Czasem, gdy o tym myślę, nie rozumiem czemu mnie wybrałaś. Raczej nie jestem w twoim typie, daleko mi do wielkiego władcy, czy kogoś potężnego. Jestem tylko nudnym profesorem z jakiejś małej mieściny, z równie nudnym i poukładanym życiem. Nie jestem szczególnie atrakcyjny i mam paskudny charakter… A mimo wszystko od początku chcesz mnie. Nie rozumiem tego, ale i tak cieszę się, że to właśnie mnie pokazałaś kim naprawdę jesteś… I że mogę mieć prawdziwą ciebie – wyznaje szczerze, znów delikatnie muskając jej usta w czułym i pełnym wdzięczności pocałunku.
      Su-Jin w końcu odsuwa się i wypuszcza ją z ramion. Wciera jeszcze olejek we własne włosy, po czym narzuca na siebie szlafrok. Zerka na Lianę i uśmiecha się słysząc jej słowa, a potem także przyjmując jej pocałunek.
      – Brzmi jak profesjonalne badania naukowe, zdecydowanie popieram takie podejście – odpowiada z rozbawieniem, po czym na chwilę ucieka wzrokiem, słysząc jej kolejne wyznanie. – Um… tak… to chyba dobrze? – odpowiada w końcu z zakłopotaniem. Nie bardzo wie jak powinien zareagować na tak oryginalny… komplement?
      – Na razie chodźmy do łóżka, muszę odpocząć po tak intensywnym dniu – stwierdza, po czym kończy wieczorną rutynę myjąc zęby i nakładając kojący krem na skórę twarzy. Pozostawia lekko wilgotne włosy, czując, że chyba jednak miał także lekką gorączkę i potrzebował nieco więcej chłodu.
      Bez pośpiechu udaje się do sypialni wraz z Lianą, po czym przebiera się jedynie w lekkie spodnie od piżamy, rezygnując z góry. Układa się wygodnie w przyjemnie chłodnej pościeli i zerka na Lianę, czekając aż ta położy się obok, a on będzie mógł ją przytulić.

      Han-gyeol

      Usuń
  62. – Póki nie usiłowałem się dostosować było łatwo – przyznaje szczerze. – Większość życia robiłem co chciałem, spełniałem swoje zachcianki i nie wkładałem nic wysiłku. Zanim zająłem się nauką, też nigdy wcześniej nie pracowałem. – Powstrzymuje się przed dodaniem, że nie sądzi by było jej w życiu aż tak łatwo jak mówiła. Wycierpiała o wiele więcej, doświadczyła o wiele więcej bólu i okrucieństwa, nosiła na ciele blizny, których się brzydziła. To kłóciło się z łatwym życiem w luksusach. Mimo wszystko Su-Jin nie wspomina o tym, nie chcąc przywoływać bolesnych wspomnień. W końcu przeszłość była już tylko odległym wspomnieniem. Liczyło się to, co tu i teraz, między nimi, i cała ich wspólna przyszłość, w której już nikt jej nie skrzywdzi.
    Uśmiecha się przekornie i posyła jej zaczepne spojrzenie.
    – W takim razie muszę uważać podczas kłótni z tobą, skoro tak bardzo cię to podnieca – mruczy z zadowoleniem i dziwną satysfakcją z powodu jej słów. Przez chwilę czuje ciekawość jakby to było wpaść w jej demoniczne szpony i pozwolić na wszystko, na to wzięła co tylko chce, bez zastanawiania się i jakichkolwiek hamulców. Nawet jeśli wampir czuje, że nie jest na to jeszcze gotowy, ta perspektywa wydaje się nagle niepokojąco kusząca i pociągająca.
    – Mhm… Jak zwykle ma być do bólu klasycznie? Z romantycznym nastrojem, kwiatami i pierścionkiem z brylantem? – pyta przekornie, lekko krzywiąc się na tą perspektywę. Oczywiście nie miał nic przeciwko oświadczynom w zachodnim stylu, z pięknymi słowami, pierścionkiem i klękaniem przed ukochaną. Ale chyba wolałby to zrobić inaczej, w jakimś niezwykłym miejscu, z wyjątkowym pierścionkiem, który byłby jedyny w swoim rodzaju i wyróżniał się czymś innym niż ceną. Mimo swojego tonu, wampir czuje, że miałby kilka pomysłów na to jak mógłby się jej oświadczyć w sposób, który byłby wyjątkowy. Wie też dokładnie jaki pierścionek by jej podarował. Zerka na Lianę z uśmiechem. – Najchętniej poślubiłbym cię i przed posągiem Buddy przysięgając ci miłość na wszystkie kolejne życia, jak i w tradycyjnym, koreańskim stylu, z kontraktem małżeńskim, piękną ceremonią w klasycznych strojach i trzema dniami i nocami poślubnymi – stwierdza. Czuje też, że równie chętnie poślubiłby ją też wedle jej fantazji i tego jak widziałaby swój idealny ślub.
    Prycha cicho z rozbawieniem słysząc jej komentarz, o tym, że był niemożliwie uroczy. Przez chwilę jeszcze Su-Jin stara się ukryć własne zakłopotanie pod maską wesołego uśmiechu. Rezygnuje z tego jednak wiedząc, że przed Lianą nie musi wstydzić się własnych uczuć czy zawstydzenia. Nawet jeśli była wredną i podłą kreaturą, to i tak wampir jest pewny, że nigdy nie zraniłaby go w ten sposób, ani nie wyśmiała jego uczuć.
    Dlatego w spokoju i dobrym humorze kończy przygotowania do snu, od czasu do czasu zerkając na Lianę. Na to jak ta z uśmiechem spogląda w małe lustereczko, jak przebiera się w delikatną, niemal półprzezroczystą halkę i jak w końcu układa się obok niego w łóżku.
    Han-gyeol odruchowo poprawia się nieco, by być jeszcze bliżej jej drobnego ciała. Z przyjemnością czuje jak demonica opiera głowę o jego pierś, a jej smukłe palce z czułością błądzą po jego skórze, w delikatnej, subtelnej pieszczocie, wyrażającej tak wiele bliskości i ciepła. Niemal od razu zanurza dłoń w jej włosach, przeczesując powoli palcami kosmyki.
    Zerka w jej stronę słysząc ciche, pełne zadumy słowa. Przez chwilę czuje lekki niepokój na myśl o tym, co mógł od niej usłyszeć. Nawet jeśli po wszystkim co stało się dzisiejszego wieczoru; po tym jak oboje rozwiali wątpliwości co do tego, czy sukkubia natura okaże się silniejsza niż uczucia; nie powinien dopuszczać do siebie takich myśli, to i tak w jakiś sposób wciąż czuje się niepewnie. Jakby był w jakiś sposób gorszy, nieidealny i niewystarczający dla niej. Może kilkaset lat wcześniej, gdy był jeszcze narcystycznie zapatrzony w samego siebie, nie myślałby w ten sposób…
    Su-Jin czuje jak serce bije mu coraz szybciej, gdy Liana w końcu wyznaje, dlaczego tak właściwie go wybrała. Czuje znajomy ucisk w gardle i ogarniającego go wzruszenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mruga kilkukrotnie, by pozbyć się nieprzyjemnego pieczenia oczu, do których usiłują napłynąć mu łzy z powodu jej odpowiedzi i refleksji, co do tego, czego naprawdę pragnęła i potrzebowała.
      Uśmiecha się lekko, napotykając jej spojrzenie i czuje, że znów ogarnia go pewne zakłopotanie, gdy słyszy jej komplementy. Tak szczere i prawdziwe, dotyczące tego co zwyczajne. Gdy w końcu Liana wspomina o charakterze, nie potrafi powstrzymać śmiechu. Nieco drżącego z powodu napięcia, jak i wzruszenia, śmiechu.
      Znów napotyka jej lśniące, piękne spojrzenie. Delikatnie dotyka jej twarzy, sunąc opuszkami palców po jej policzku. Uśmiecha się lekko i chłonie jej wyznanie, każde słowo, w którym Liana mówi mu jak wyjątkowe było łączące ich uczucie. Ma ochotę z wdzięcznością i miłością scałować każde słowo tego wyznania z jej ust. W jakiś sposób powiedzieć jej, jak bardzo ważne było dla niego to co mówiła. W końcu niczego nie pragnął bardziej niż być dla niej tym jednym, jedynym, kimś wyjątkowym, jedynym mężczyzną, który się naprawdę liczył i który kiedykolwiek zdobył jej serce i poznał te najbardziej skrywane zakamarki jej pięknej duszy.
      – Dobrze… – przytakuje cicho, drżącym z emocji głosem, w odpowiedzi na jej słowa, by nie mówił ani nie myślał o sobie w ten sposób. – I dziękuje ci… że mnie wybrałaś; że jestem dla ciebie wszystkim; że tylko ja mam prawdziwą ciebie… – szepcze cicho, starając się zapanować nad wzruszeniem rozdzierającym mu serce. Uśmiecha się z czułością, po czym całkowicie zatraca się w jej pocałunku. Z oddaniem odwzajemnia jej pocałunek, przyjmując całą jej miłość i uczucia, odpłacając jej tym samym, całując ją z szaloną, desperacką potrzebą. Traktuje jej nieme wyznanie miłości jako coś, co było jego powietrzem, życiodajną wodą na pustyni, ciepłem ognia pośród lodu. Życiem pośród śmierci.
      Su-Jin czuje jak mimo starań parę pojedynczych łez wzruszenia powoli spływają mu po twarzy ginąc gdzieś w jego lekko wilgotnych włosach. Obejmuje mocniej Lianę, przyciąga jej ciało bliżej, wędruje dłonią po jej karku i znów zanurza się w jej włosach. Nie przerywa pocałunku ani na chwilę, szaleńczo całując jej słodkie i miękkie wargi, ociekające słodyczą i smakiem miłości.
      Unosi się lekko i ostrożnie zmienia ich pozycje, pozwalając by tym razem Liana wylądowała na łóżku pod nim. Przesuwa palcami po jej krótkich, rozrzuconych na poduszce włosach, dotyka jej twarzy i z czułością dotyka jej skóry. Czuje jak jedna z łez spada na jej twarz. Pośpiesznie ociera ją, po czym odnajduje na nowo jej usta.
      – Zabiję cię, jeśli kiedyś zmienisz zdanie… – mamrocze w jej wargi, po czym składa na jej ustach kolejny desperacki, pełen miłości i pragnienia pocałunek. Delikatnie rozchyla jej usta, powoli przesuwa językiem po jej wardze, po czym łapczywie kradnie jej jeden głęboki oddech, a wraz z nim całą pełną miłości słodycz, która teraz wypełnia jego płuca, rozlewa się w jego żyłach i dociera do serca, znów rozrywając je ogonem uczuć. Nie przestaje jej całować, rozkoszując się przy tym jej nierównym oddechem, którym jej ciało próbowało na nowo złapać rytm i więcej powietrza w płuca.
      Przerywa te szalone pocałunki, gdy sam czuje, że powoli brakuje mu tchu i zaczyna kręcić mu się w głowie. Opiera się czołem o jej czoło i oddycha szybko, wdychając jej słodki oddech. Czuje lekkie mrowienie w ustach, szum krwi w uszach i ciepło w sercu, napełniające go spokojem.
      Gdy nieco się uspokaja, zerka uważnie na Lianę, a w jego spojrzeniu pojawiają się prowokacyjne iskierki.
      – W jednym mnie okłamałaś Liana… – stwierdza poważnie – Nie jestem i nie mogłem być w twoim typie, skoro jestem pierwszym azjatyckim wampirem jakiego poznałaś. Musiałaś zmienić całkowicie gust – wytyka jej to, z udawanym niezadowoleniem. W głębi serca jednak schlebia mu, że Liana odrzuciła znacznie przystojniejszych, lepiej zbudowanych mężczyzn, dla niego.
      – Jak mam ci teraz w cokolwiek wierzyć ty moja kłamliwa kreaturo? – szepcze jej do ucha, po czym delikatnie je przygryza.

      Han-gyeol

      Usuń
  63. Uśmiecha się z zadowoleniem, gdy czuje jak jej ogon oplata jego rękę, zaciska się na nadgarstku symbolicznie jeszcze bardziej przywiązując go do Liany. Widzi, że demonica dostrzegła tych kilka pełnych wzruszenia łez. Pośpiesznie ociera twarz i oczy, choć wcale nie wstydzi się swojej reakcji. Tak rzadko reagował w sposób emocjonalny, zwykle nie pozwalał sobie na okazywanie emocji, kryjąc je głęboko. Skoro jednak Liana tak uparcie burzyła jego mury, by dostrzec coś więcej niż wystudiowane maski, skoro tak szaleńczo pragnęła widzieć jego prawdziwe uczucia, znać jego przemyślenia, którymi się nie dzielił, to nie miał powodu by się wstydzić. Miała tyle okazji, by go zranić, skrzywdzić lub wyśmiać za każdą chwilę gdy odkrywał przed nią swoją niepewność lub coś, co uznawał za wstydliwe i intymne, a jednak nigdy tego nie wykorzystała. Dlatego mógł ufać jej bezgranicznie.
    Patrzy z czułością w jej piękne oczy, w których widzi teraz cały swój wszechświat, w których odnajduje najpiękniejsze, nieme wyznanie miłości. Przez chwilę Su-Jin pragnie zatrzymać czas, pragnie całym sercem, by ta chwila trwała wiecznie, by Liana już zawsze patrzyła na niego w ten sposób.
    Mruczy cicho, z zadowoleniem, gdy demonica wyciąga do niego dłonie i dotyka jego skóry na szyi i ramionach. Poddaje się jej gestowi, samemu pragnąc być jeszcze bliżej niej i zatopić się w dotyku i pocałunkach, w całej tej szalonej czułości i miłości, w przyjemności i zarazem w bezmiarze rozsadzających serce emocji. Wampir czuje jak jej ciało reaguje, jak dotyk znów wyraża potrzebę, a jej uda znów lekko się zaciskają w sposób, który już poznał.
    – Nie wiem kochanie, nie powiedziałaś mi jaki masz gust co do mężczyzn, przez to nie wiem na kogo muszę uważać – odpowiada, a może raczej lekko odgryza się na jej słowa, znów podejmując grę między nimi. A jednak tym razem jest inaczej, a wszystkie te uwagi, wydają mu się dość zabawne i na swój sposób urocze.
    – Tylko od wampirów? – pyta prowokacyjnie, Na chwilę słowa zamierają mu na ustach, gdy słyszy jej cichutki, podniecający go, jęk. Wędruje ustami niżej całując i lekko drażniąc zębami jej smukłą, delikatną szyję. – Myślę, że powinienem trzymać cię z dala od każdego mężczyzny, dla którego byłabyś atrakcyjnym łupem – odpowiada w końcu.
    Znów spogląda na jej twarz, a prowokacyjny uśmiech i wyzywający błysk w oczach, kontrastują z poważnym tonem. Wpatruje się w jej piękne oczy i obserwuje jak Liana znów stara się go sprowokować, skłonić do kolejnych gróźb czy gwałtowniejszych reakcji, jak wtedy, gdy nie wytrzymał i powiedział jej, że należy do niego.
    Milczy przez chwilę, udając, że się zastanawia. I może w innych okolicznościach naprawdę, zastanowiłby się poważnie nad jej pytaniem. W końcu to, co wydarzyło się dziś między nimi było zaledwie początkiem czegoś więcej, jedynie poznawaniem swoich ciał, uczeniem się siebie, a dla niego także pierwszymi doświadczeniami seksualnymi. Kto wie, czy kolejne będą równie udane? Albo czy fizyczny pociąg, którego teraz doświadczał, z czasem nie zniknie. Wówczas naprawdę musiałby się nią dzielić, nawet gdyby wcale tego nie chciał. Odsuwa od siebie jednak te myśli. W tej chwili Han-gyeol pragnie żyć jedynie w teraźniejszości, w tym co przeżywali wspólnie, a to co w przyszłości chciał postrzegać tylko jako coś pięknego, pełnego nadziei na upragnione szczęście i miłość.
    Unosi lekko dłoń, by móc pocałować ogonek, ciasno oplatający jego nadgarstek. Składa na nim kilka długich, przeciągłych pocałunków, w których po raz kolejny chce pokazać jej, że kochał prawdziwą ją. Taką jaka była, z bliznami, z przeszłością, w jej pięknej demonicznej formie. Kochał jej ogon, skrzydła i rogi, wszystko co było w niej nieludzkie i cudowne jednocześnie.
    – Mężczyzna dzielący się swoją kobietą z innymi, nie powinien nazywać się mężem – stwierdza poważnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiecha się czując jak Liana obejmuje go nogami w pasie. Odruchowo dociska biodra do jej bioder, ociera się lekko o jej ciało, czując jak przepełnia go znajome uczucie, ten sam dreszcz podniecenia, to cudowne napięcie, które prowadziło do przyjemności. Przesuwa palcami po jej obojczyku i ramieniu, po czym jeszcze bardziej zsuwa ramiączko jej halki.
      – Na szczęście nie jestem Grekiem, i nigdy cię nie oddam – mówi z zadowoleniem. Jego wargi delikatnie suną po jej odstającym obojczyku, dłoń wkrada się na jej ciało czując jego ciepło przez cieniutki, niemal półprzezroczysty materiał. Palce powoli przesuwają się po jej piersi, czując sztywny sterczący sutek, odciągają nieco materiał halki, gdy jego usta sięgają do jej piersi, oznaczając ją delikatnym ugryzieniem i kolejną malinką.
      – Jesteś moja i tylko moja – szepcze odrywając usta od jej piersi – Jesteś moją partnerką, moją kobietą i należysz teraz do mnie.
      Nachyla się do jej ust. Jego dłoń wędruje po odsłoniętym dekolcie, po obojczykach i smukłej szyi, na której delikatnie zaciska palce.
      – Twoje ciało należy do mnie, tak samo jak serce i dusza – szepcze poważnie, nachylając się do jej ust. Palce zaciskają się nieco mocniej na jej szyi, a jego biodra napierają bardziej na nią. – Gdy będziesz polować, pamiętaj do kogo należysz… – mruczy cicho, nieco groźnie, w końcu mówiąc to, co chciał powiedzieć od początku. – Od tej pory tylko ja mogę cię całować i dotykać, tylko ja mogę zagarniać dla siebie twoje ciało, tak samo jak emocje i duszę. Inni mogą jedynie pragnąć czegoś, czego i tak nie dostaną, rozumiesz? Kuś ich, rozpalaj ich pragnienia i żeruj na ich niespełnionych pragnieniach… Ale nie chcę by którykolwiek z nich ośmielił się ciebie całować, dotykać twojej skóry, czy obłapiał cię w jakikolwiek sposób. Nikt nie będzie bezcześcił swoimi łapskami mojej partnerki – warczy cicho. – Rozpalaj ich wyobraźnię, zamykaj w iluzji, ale nie chcę by cokolwiek z tych fantazji było dla ciebie rzeczywiste, żebyś angażowała się i doświadczała wyobrażeń, w których posiada cię ktoś inny. Chcę być dla ciebie twoją jedyną fantazją, rzeczywistą i nierzeczywistą… – składa mocny, przeciągły pocałunek na jej ustach, wyrażając w nim swoje emocje. Gniew i nienawiść do myśli, że znów miałby przeżywać to co dzisiaj, że znów miałby czuć zapach innego mężczyzny na jej ciele i mierzyć się z obrzydliwą myślą o tym, jak ktoś inny wyciągał swoje łapska do Liany, jakby ta była tylko obiektem do zaspokojenia żądzy, trofeum do zdobycia.
      – Obiecaj mi to… – składa kolejne mocne, drapieżne pocałunki w kąciku jej ust, na policzku, brodzie i żuchwie. – A ja obiecam ci, że zabiję każdego, kto ośmieli się przekroczyć jakąkolwiek z tych granic – szepcze chaotycznie pomiędzy pocałunkami.

      Han-gyeol

      Usuń
  64. – Podła manipulatorka… – mruczy tylko w odpowiedzi na jej wyznanie. Nawet jeśli mówiła prawdę, to była przy tym tak zniewalająca, że Su-Jin nie mógł się oprzeć wrażeniu, że mówiła to wszystko specjalnie, by łechtać jego ego, kusić i sprawić, by zapomniał o wątpliwościach.
    Chłonie jej pieszczoty i miękki dotyk jej ust.
    – Dla mnie jesteś czymś więcej. Kimś więcej... – mówi zdecydowanie, wpatrując się w jej piękne zielone oczy. Nie mówi jednak nic więcej, czując, że ciężko byłoby mu zawrzeć w kilku prostych słowach kim tak naprawdę dla niego była.
    Z przyjemnością obserwuje reakcje jej ciała, zarówno na to co znane, jak i na to co nowe; jak pocałunki, którymi obdarowywał jej wrażliwy ogon. Czuje lekkie drżenie jej ciała, a to sprawia, że on sam czuje kolejny, elektryzujący dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa i coraz większe napięcie. Kolejny dreszcz przebiega po jego karku, gdy czuje jak Liana wplata palce w jego włosy, a jej ciało pragnie więcej. Niemal fizycznie i boleśnie czuje jej niedosyt.
    W napięciu czeka na jej odpowiedź, na obietnicę, że nie będzie już pozwalać nikomu na więcej, że teraz to on będzie dla niej wszystkim; że jest dla niej wystarczający i dość dobry, by nie pragnęła innego. Zamiast słów czuje jedynie jej dotyk, gdy jej dłoń wsuwa się w jego spodnie i ujmuje jego członka. Jego westchnięcie miesza się z jej krótkim jękiem. Wampir znów czuje, że odpływa, że całe jego ciało zalewa podniecenie, a napięcie staje się nie do zniesienia. Za wszelką cenę walczy o to, by nie pozwolić jej wygrać w ten sposób, uniknąć jasnej deklaracji przez próbę odwrócenia jego uwagi rozkoszą. Zaraz jednak słyszy jej słowa i jej warunek, a to sprawia, że uśmiecha się z zadowoleniem. W końcu tego właśnie pragnął, by wyrażała swoje potrzeby, by ona również śmiało stawiała mu warunki, przedstawiała oczekiwania czy obawy.
    – Obiecuję… – mamrocze walcząc z podnieceniem rozlewającym się po jego ciele. Znów czuje znajome pulsowanie w dole brzucha i to jak jego penis sztywnieje i staje się jeszcze wrażliwszy na dotyk. – Już nigdy więcej… Będę żywić się tylko energią i pić już tylko twoją krew… – obiecuje, urywanym szeptem. Nie ma oporów przed złożeniem jej tej obietnicy. Picie krwi zawsze było dla niego do pewnego stopnia niekomfortowe, zawsze wydawało się czymś zbyt prywatnym, zbyt intymnym. A po dzisiejszym wieczorze, nabrało także czegoś erotycznego. Nie wyobrażał sobie, by mógł kiedykolwiek pić w ten sposób z kogokolwiek, a już zwłaszcza z innej kobiety, która reagowałaby na to w sposób, w jaki powinna reagować na jego bliskość tylko ona.
    Nie potrafi powstrzymać jęku rozkoszy, gdy czuje jak Liana przesuwa palcem po główce jego penisa, przyprawiając go tym niemal o zawrót głowy. Rozkosz miesza się także z ulgą i szczęściem, gdy słyszy jej obietnicę, którą ta wypowiada wprost w jego usta, dając mu posmakować tych słów.
    Nie protestuje, gdy Liana używa siły, by znów zmienić pozycję i układ sił. Teraz to on leży pod nią, czując jak znów demonica powoli przejmuje całkowitą kontrolę and jego ciałem.
    – Ufam – szepcze z przyjemnością. Poddaje się słodkiej pieszczocie i dotykowi jej ust, sunących po jego twarzy i przez chwilę znów czuje, że całkowicie do niej należy.
    Obserwuje jak Liana ściąga z siebie delikatną halkę, całkowicie odsłaniając swoje ciało. Przygląda się z zachwytem jej zgrabnej, niemal eterycznej sylwetce. Wyciąga dłonie, by dotknąć tego obrazu, przekonać się jak bardzo rzeczywista była cała ta niesamowita scena. Przesuwa dłońmi po jej ciele, od bioder przez talię, jego palce z fascynacją badają gorącą, aksamitną skórę. Dotyka jej tak, jakby dotykał drogocennego skarbu, czegoś zarówno bezcennego, jak i kruchego. Z czułością i miłością rozkoszuje się każdym gestem, chcąc by czuła jego uwielbienie, by czuła się piękna i kochana. Sięga do jej drobnych piersi, przesuwa palcami po twardych, sterczących sutkach, dotyka jej bijącego serca, obojczyków, a nawet znów odnajduje jej ogon przesuwając po nim palcami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuje znów jej dotyk, to jak pieści jego penisa. Su-Jin resztkami sił walczy o to, by nie pogrążyć się w rozkoszy, by nie zamknąć oczu i nie odpłynąć. Zbyt mocno pragnie na nią patrzeć, obserwować jej ruchy i chłonąć to wszystko. Gdy tylko Liana dociska swoją cipkę do jego penisa, serce wampira gwałtownie przyśpiesza. Z podniecenia, z przyjemności, z ciekawości tego co nieznane i inne.
      W pierwszej chwili odchyla nico głowę i zaciska dłonie na pościeli. Jęk rozkoszy miesza się z warkotem, a Han-gyeol znów czuje, że na chwilę zapomniał jak się oddycha. Jego wrażliwy, nabrzmiały penis reaguje nadmiernie na każdy bodziec. Na jej wilgotną cipkę, na ciepło i delikatność jej wrażliwego ciała, na każdy miarowy ruch, ocierała się o jego członka.
      Zmusza się, by nieco się rozluźnić i znów zacząć oddychać. Spogląda swoimi zamglonymi oczami wprost w jej piękne, ciemno-zielone oczy.
      – Mhmm… – mruczy tylko zmuszając się do reakcji. Głos demonicy brzmi jak słodka melodia, z której ciężko wychwycić mu poszczególne słowa.
      – Podobno wampiry przyciągają wilgoć – mruczy pół przytomnie, śmieje się krótko, zanim z jego ust wydobywa się kolejne sapnięcie i cichy jęk rozkoszy. Po raz pierwszy czuje, że chciałby więcej; że chciałby znaleźć się w niej i poczuć jak to jest kochać się ze sobą, być jednością z ciałem partnerki zatracając na chwilę granicę pomiędzy wspólnymi odczuciami i emocjami.
      Przenosi dłonie na jej uda, dotyka ich, po czym wraz z kolejnym jękiem zaciska palce na jej miękkim i rozgrzanym ciele. Czuje jak jego paznokcie stają się ostre i wbijają się w delikatne ciało, znacząc jej uda głębokimi, mocnymi zadrapaniami. Ma ochotę sięgnąć po więcej, znów wędrować dłońmi po jej pięknym, prężącym się w rozkoszy ciele, ale z każdą sekundą napięcie i przyjemność stają się coraz silniejsze. Nawet jeśli z całych sił stara się nad tym zapanować, przedłużyć tą chwilę, czuje, że nie ma władzy nad ciałem. Jego mięśnie drżą lekko, a penis wydaje się wręcz pulsować, gdy ich ciała ocierają się o siebie w pięknym, intymnym tańcu.
      Warczy z rozkoszą lekko odchylając głowę i czując jak jego mięśnie przyjemnie się napinają, znajdując się na skraju spełnienia. Czuje, że to chyba właśnie ten moment, że podobnie czuł się tuż przed swoim pierwszym szczytem rozkoszy.
      – Nie… wytrzymam… – mamrocze, urywanym i drżącym z podniecenia głosem. Łapie ciężko powietrze, raz po raz wzdychając, lub pozwalając sobie na głośniejszy jęk czy pełen rozkoszy i pragnienia warkot. Znów mocniej zaciska palce na jej udach, wbijając pazury w jej ciało aż do krwi.
      – Ufam ci… – dodaje zduszonym szeptem, zanim całkowicie oddaje się rozkoszy. Znów traci kontrolę nad własnym ciałem, świat zdaje się wirować, a rozkosz sprawia, że jego umysł pogrąża się w otchłani tego co zmysłowe, zapominając na chwilę o całym świecie, oddając się w pełni Lianie i temu wszystkiemu, co z nim robiła.

      Han-gyeol

      Usuń
  65. – Mhm… – mruczy tylko z zadowoleniem, potwierdzając jej słowa.
    Su-Jin dostrzega jej uśmiech, z powodu jego obietnicy; ich wzajemnej obietnicy; i czuje spokój i szczęście, zupełnie jakby w końcu zrzucił z siebie wielki ciężar. Nareszcie wszystko było między nimi jasne i tak cudownie proste. Należeli do siebie nawzajem, w pełni i całkowicie. Wszystko co prywatne, intymne i emocjonalne było teraz już tylko ich, było czymś wyjątkowym czym mieli dzielić się już tylko ze sobą i nikim innym. Wszystko to sprawia, że każda sekunda bliskości staje się jeszcze bardziej cenna i wyjątkowa, budząca jeszcze większe uczucia i sprawiająca jeszcze więcej przyjemności.
    Nieco półprzytomnie odpowiada na jej krótki pocałunek, walcząc z całkowitym zatraceniem się w fizycznych doznaniach. Zmysł dotyku znów zdaje się przejmować kontrole nad innymi zmysłami. Wampir czuje jak świat wiruje i rozmywa się lekko, jak szum krwi przytępia jego słuch, a słodki zapach ich rozgrzanych ciał wypełnia sypialnię, a powietrze smakuje elektryzującą słodyczą. Jedynie dotyk nie poddaje się słabości, lecz wyostrza się do granic możliwości odbierając wszystko jeszcze bardziej intensywnie. Dotyk jej miękkich ud, każdy miarowy ruch bioder, dotyk jej wilgotnej i gorącej cipki, pulsującej delikatnie, ocierającej się o jego członka, słodycz jej oddechu, gdy czasem pochyla się by sięgnąć jego ust. Wszystko to doprowadza go do szaleństwa swoją intensywnością.
    Z fascynacją spogląda na Lianę, gdy ta zaczyna się dotykać i pieścić. Wampir próbuje zapamiętać jej zachowanie i reakcje, jednak zbliżający się powoli orgazm sprawia, że nie jest w stanie myśleć, ani skupić się na niczym. Pragnie już jedynie rozładować narastające napięcie, znów poczuć rozlewającą się po jego ciele rozkosz i uczucie błogości.
    Wzdycha z narastającego niedosytu, gdy Liana odsuwa się i zmienia pozycję. Chwilę później z jego ust wyrywa się stłumiony warkot, gdy czuje jej miękkie usta na swoim penisie. Znów czuje jak demonica bierze jego członka do ust, tym razem jednak wszystkie odczucia Su-Jina są intensywniejsze i odrobinę bardziej świadome niż za pierwszym razem. Jest w stanie rozkoszować się pieszczotą i każdym ruchem. Zaciska mocniej dłoń na pościeli, drugą dotyka delikatnie jej włosów. Przeczesuje drżącymi z emocji i napięcia palcami jej kosmyki, by w końcu także zacisnąć dłoń chwytając jej włosy. Znów odchyla lekko głowę i zamyka oczy, rozkoszując się tym, co dzieje się z jego ciałem, gdy osiąga szczyt i dochodzi w jej ustach. Dopiero wtedy, jego ciało zalewa cudowne uczucie błogości, a napięte mięśnie rozluźniają się drżąc delikatnie. Przyjemne ciepło i błogość rozchodzą się po jego ciele. Rozluźnia palce puszczając jej włosy, jak i jedwabny materiał pościeli. Łapie kilka głębszych, spokojnych oddechów i otwiera oczy, by znów spojrzeć na Lianę.
    Przygląda się jej twarzy i pięknemu uśmiechowi, gdy demonica pochyla się nad nim.
    Z zaskoczeniem i fascynacją czuje wilgotny, lepki dotyk jej palca na swoich ustach. Z zaciekawieniem spełnia jej prośbę przejeżdżając językiem po dolnej wardze i opuszkach jej palców smakując czegoś całkiem nowego, przepełnionego elektryzującą energią, demonicznie słodkiego… Dopiero po chwili uświadamia sobie, że tak właśnie smakowało jej podniecenie, to gdy stawała się wilgotna i spragniona jego bliskości. Nagle wampir uświadamia sobie, że chciałby spróbować więcej, zobaczyć jak to jest pieścić ją w podobny sposób, jak ona jego, pozwolić sobie posmakować jej ciała jeszcze bardziej, pieścić ją językiem i ustami.
    Rozkoszuje się każdym muśnięciem jej ust, aż kolejne słowa odrywają go nieco od fantazji i przeżywania błogości. Prycha cicho, z wyraźnym rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Nie musisz mnie tak nagradzać za zaufanie – odpowiada w końcu. – Ufam ci Liana. Już od czasu Rzymu, ufam ci bezgranicznie – wyznaje. W końcu nie miało to znaczenia czy chodziło o odrywanie nowych przyjemności, czy o jego życie lub śmierć. Han-gyeol ufał Lianie w pełni, wiedział, że ta nigdy go nie skrzywdzi, ani nie nadużyje jego zaufania; że w każdej możliwej sytuacji w jakiej by się znaleźli, ona uszanowałaby jego decyzje i granice, które by jej postawił. Poza tym jak miał nie ufać komuś, komu zawdzięczał wszystko? W pewien sposób dosłownie należał do niej, ratując jego serce, sprawiła, że całe jego życie należało teraz tylko do niej.
      Układa się wygodniej, naciąga spodnie, po czym obejmuje Lianę. Pokój znów pogrąża się w przyjemnej ciemności, a Su-Jin na nowo oddaje się uczuciu błogiego spokoju ciesząc się bliskością ukochanej kobiety. Czuje jej gorące, nagie ciało na swojej skórze, ciepły oddech na szyi i wyraźne bicie serca. Z zadowoleniem czuje, że jej ciało przepełnia podobna słabość i błogość, jak wtedy w łazience. Uśmiecha się sam do siebie na myśl, że nie tylko on odczuwał spełnienie.
      – Po prostu bądź blisko – szepcze z czułością. Odgarnia z jej twarzy kilka niesfornych kosmyków, po czym powoli i łagodnie, nieco leniwie gładzi wierzchem dłoni jej aksamitną skórę na ramieniu.
      – Nie narzekam – odpowiada z rozbawieniem – Ale licz się z konsekwencjami skarbie, jutro będziesz musiała być przy mnie i zadbać żebym odpoczywał – dodaje siląc się na poważny ton.
      Wtula twarz w jej włosy, zaciągając się ich zapachem.
      – Tak wiem… – szepcze cicho, czując jak jego serce drży delikatnie. Te proste słowa zdają się kryć w sobie coś więcej, coś wyjątkowego, czułego i wypełniającego jego serce. – Ty dla mnie też… – odpowiada miękko.
      Przez chwilę milczy, rozkoszując się tą chwilą, bliskością i uczuciami.
      – Nie sądziłem, że fizyczna bliskość może być tak… niesamowita – odzywa się w końcu – że może wywoływać tyle emocji, wyrażać tak cudownie uczucia.
      Su-Jin ma wrażenie, że po raz kolejny cały jego światopogląd wywraca się do góry nogami, udowadniając mu jak bardzo mylił się, gdy tworzył swój zimny, odległy świat, w którym emocje skrywał głęboko w sobie, w którym nie było dotyku i fizycznej bliskości, żadnych głębokich więzi…
      – Cieszę się, że pokazujesz mi jak przyjemna i piękna może być fizyczna bliskość, intymność – mówi, chcąc by Liana to wiedziała, by nie obawiała się już wyciągać do niego rąk i pieścić swoim dotykiem.
      Wampir wpatruje się niewidzącym wzrokiem w sufit i tańczące na nim cienie rzucane przez rozłożyste krzewy za oknem. Zastanawia się przez chwilę, po czym decyduje się jednak zadać jej to pytanie.
      – Liana? Pamiętasz swoje pierwsze doświadczenia seksualne? Czy było to dla ciebie coś fascynującego, czy może od początku coś zupełnie naturalnego? – pyta z ciekawością. Zdaje sobie sprawę, że na pewno, to co przeżywała wówczas, było zupełnie inne. W końcu czym innym był po prostu seks, a czym innym uprawianie miłości między kochającymi się partnerami. Tym bardziej jednak jest ciekaw jak mogło to wyglądać, i co być może sam by odczuwał, gdyby uległ którejś z kobiet, z którymi randkował i poszedłby do łóżka z kimś, z kim nie łączą go silne uczucia. Jak bardzo inne było to doświadczenie? I czy Liana, mając porównanie, doświadczała teraz przyjemności jakoś inaczej? W sposób podobny do niego?

      Han-gyeol

      Usuń
  66. – No tak, zapomniałem już, że kazałem ci być egoistką – odpowiada z rozbawieniem, a w jego głosie można dostrzec delikatnie zaczepną nutkę. Su-jin uśmiecha się nieznacznie sam do siebie, zdając sobie sprawę co właściwie Liana powiedziała mu między wierszami. Ta krótka zaczepna uwaga kryła w sobie potwierdzenie, że doświadczali bardzo podobnych uczuć. Że ona, tak samo jak on, czerpała przyjemność z rozkoszy partnera, nawet bardziej niż z własnej.
    – Tak był… – przyznaje cicho wspominając wszystkie chwile, w których cały świat zaczął wywracać mu się do góry nogami, a bezpieczna twierdza jaką zbudował, obracać się w ruinę. Taniec na tarasie, gdy po raz pierwszy poczuł pewne przywiązanie, które tak bardzo go poruszyło. Błędy, które popełnił odrzucając Lianę, a potem traktując ją jak pionka w grze. I to jak pragnął własnej śmierci, byle nie przyznać się do uczuć i nie dać zranić swojej dumy. – Pamiętam, jak po naszej kłótni poszłaś żerować. Cały ten czas usiłowałem zaprzeczyć temu co powiedziałaś; że jesteś dla mnie ważna i przywiązałem się do ciebie. Dlatego tak bardzo nie chciałem potem z tobą rozmawiać. – Han-gyeol uśmiecha się na to wspomnienie. Teraz jego własna postawa wydaje mu się tak głupia i dziecinna, ale wtedy było to tak poważne i emocjonalnie wycieńczające. Przez chwilę wampir czuje jakby od tamtego czasu minęło nie kilka tygodni, a kilka lat.
    W zamyśleniu z czułością całuje czubek jej głowy. Obejmuje ją mocniej, z przyjemnością wodząc dłonią po jej aksamitnie miękkiej, nagiej skórze.
    Su-Jin nie potrafi powstrzymać krótkiego, pełnego rozbawienia, prychnięcia w odpowiedzi na zabawną uwagę demonicy.
    – Zdecydowanie jesteś idealną koreańską żoną – potwierdza, po czym z rozbawieniem dodaje – Poza tym, przyciągam cię podwójnie… Zarówno ze względu na wilgoć, jak i na koty. Zwłaszcza urocze, czarne kotki – mruczy cicho, zanurzając dłoń w jej czarnych włosach, które przeczesuje palcami.
    Z przyjemnością rozkoszuje się jej pocałunkiem i słodkim śmiechem. Tym jak cudowna była teraz, gdy była po prostu sobą, śmiała się, była zadowolona i wolna od wszelkich wyniszczających obaw.
    Słucha z zaciekawieniem, jak i pewną fascynacją, jej słów. O tym jak postrzegała seks i przyjemność, oraz czego się obawiała.
    – Doceniam to skarbie, bardzo – wyznaje szczerze, z nieukrywaną czułością w głosie. – Gdy pierwszy raz zacząłem czuć do ciebie coś fizycznego, bałem się tego. Zastanawiałem się na ile to moje własne uczucia, a na ile twoja, choćby bezwiedna, manipulacja. Nie wiedziałem, czy czuję to co czuję, czy może zaczynam ulegać twojemu urokowi, całej tej eterycznej i sensualnej aurze, którą wokół siebie roztaczasz. Dlatego tak bardzo się cieszę i doceniam to, że nie wykorzystujesz swojego uroku przeciwko mnie. – Całuje przeciągle jej głowę niejako pieczętując swoje słowa.
    – Bałem się też tego, że nasz związek nie przetrwa bez fizyczności, albo że będę musiał dzielić się tobą z innymi. Bałem się też, że poza przyjemnością z bliskości z tobą, inne doznania, czy nawet orgazm będą dla mnie obojętne lub niekomfortowe. Na szczęście wystarczy to jak na mnie patrzysz, jak do mnie mówisz, czy jak delikatnie mnie całujesz lub obejmujesz, bym czuł całym sobą, że naprawdę cię pragnę i kocham każdą pieszczotę między nami. Nie musisz już się martwić kochanie, jeśli coś mi się nie spodoba, na pewno ci powiem. Ufam ci i chcę poznawać wszystko, kochać się z tobą na wszelkie możliwe sposoby – oznajmia, choć nie jest do końca pewien, czy ta deklaracja nie obróci się przeciwko niemu. W końcu nie do końca chciał spróbować absolutnie wszystkiego, raczej wszystkiego, co intymne, prywatne i tylko pomiędzy nimi.
    Po raz kolejny przesuwa opuszkami palców po jej ramieniu, a potem także po pięknie zarysowanej talii i biodrze, badając każdy łuk i wzniesienie. Z przyjemnością przyjmuje jej dotyk i wsłuchuje się w słowa Liany.
    – Amon? Ten, o którym wspomniałaś Earlowi? – Na usta wampira ciśnie się kolejne pytanie, o to co tak właściwie wtedy zrobiła. Nie wypowiada jednak ani słowa, nie chcąc przerywać demonicy, ani zmieniać tematu, który go interesował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z zaskoczeniem, ale i fascynacją, Han-gyeol odkrywa kolejne podobieństwo między nimi. Oboje narodzili się jako istoty dorosłe, z pewnym zrozumieniem świata i swojej natury. Seksualność był dla niej czymś równie naturalnym i intuicyjnym, jak dla niego pozyskiwanie i kierowanie energią życiową. Oboje potrzebowali też czasu, by zrozumieć samych siebie, ukształtować własne ja będące czymś więcej niż zbiorowiskiem pierwotnych instynktów.
      W jakimś sensie wampir rozumie jej podejście, choć nie do końca potrafi zaakceptować taki brak wolności i zależność od kogoś, jako coś nie będącego pewnym wykorzystaniem lub nadużyciem, pewnym zniewoleniem. W końcu nawet złota klatka, była klatką.
      – To właśnie ten rytuał miałaś na myśli, gdy powiedziałaś, że Earl nie był jedynym, który chciał cię zniewolić? – pyta ostrożnie, świadomy, że wkracza na delikatny i być może drażliwy temat – Jak w ogóle działa to połączenie dusz? – pyta z zaciekawieniem.
      Łapie jej spojrzenie, gdy Liana odchyla lekko głowę. Słucha z powagą każdego z jej słów. W pierwszej chwili odpowiada jej jedynie dotykiem, delikatnie i z czułością, głaszcząc jej policzek. Czuje jak ogarnia go wzruszenie na tą odpowiedź, jak i niewytłumaczalna radość na myśl, że ona także postrzegała ich zbliżenia jako coś wyjątkowego, innego niż wszystko, innego niż zwykłe pieprzenie się, o wiele piękniejsze i bogatsze w doświadczenia.
      – Obiecuję, że nikt już nie będzie próbował przywiązać cię do siebie. Nieważne czy człowiek, czy markiz piekła, nie pozwolę na to… – obiecuje cicho, a jednak w jego głosie, będącym niemal szeptem, słychać ogromną moc i determinację. – Zaopiekuję się tobą Liana… I mam nadzieję, że już nigdy nie będziesz czuła się tak, jak do tej pory. – Całuje z uczuciem jej czoło. Zapewnia ją o tym, wiedząc jak wiele przeszła, jak przez te wszystkie lata była postrzegana jedynie jako obiekt pragnień, a nie żywa, czująca istota o pięknym wnętrzu, nie jako osoba, która o pięknym wnętrzu. Jako cudowna kobieta, którą pokochał za to kim była, która zasługiwała na prawdziwe szczęście, które on zamierzał jej podarować.
      – Cieszę się, że wszystko potoczyło się między nami w ten sposób, trochę od końca i nie tak jak powinno. Dzięki temu oboje możemy przeżyć coś wyjątkowego… – mówi miękko i uśmiecha się do niej z czułością.

      Han-gyeol

      Usuń
  67. – Tak… – przyznaje jej rację – Musiałem to wszystko przemyśleć i poukładać sobie w głowie. Ciężko było mi zaakceptować rzeczywistość i myśl, że mógłbym wpuścić kogoś do swojego życia – wyznaje szczerze. – A potem, gdy już to zaakceptowałem, sama wiesz co się stało – dodaje, wspominając chwilę, w której Liana w samej halce stanęła w progu jego domu. Wtedy Su-Jin nie miał już wątpliwości.
    Odrywa się od tych wspomnień, które wpędzają go w dziwnie sentymentalny nastrój. Uśmiecha się z rozbawieniem.
    – Flirtuję z tobą? – pyta zaskoczony, a nawet trochę rozbawiony – Nawet nie wiedziałem, że to potrafię… – stwierdza złośliwie, tym razem wymierzając uszczypliwość w samego siebie. Nigdy wcześniej nie myślał o tym, jak ze sobą rozmawiali lub jak się droczyli, jako o flircie. Po prostu lubił ich sposób rozmawiania, lubił gierki i złośliwości; lubił to, jak bardzo byli wtedy do siebie podobni i jak doskonale się rozumieli.
    Zerka na nią i uśmiecha się tylko w odpowiedzi, jakby chciał jej powiedzieć, że demonica nieważne co powie, on wiedział lepiej; czuł całym sobą; że go nie wykorzystywała i wszystko w ich relacji było szczere. Z zaciekawieniem słucha jej słów, doskonale rozumiejąc z czym musiała się mierzyć i jak ciężko było zaakceptować pewne uczucia, które na początku wydawały się tak bardzo niechciane. Mimo wszystko Han-gyeol czuje jak na usta ciśnie mu się pewne pytanie.
    – Dlaczego? Przecież chciałaś coś czuć, marzyłaś o miłości… Czemu w takim razie nie wierzyłaś, że to możliwe? – pyta z zaciekawieniem.
    Czuje jak Liana wtula się mocniej w jego ciało, jak lgnie do niego, a on odpowiada jej tym samym, mocniej obejmując i przyciągając do siebie.
    – Mhm… – mruczy w odpowiedzi – I oczywiście, że nie dosłownie „wszystko”. Też nie zamierzam się tobą dzielić. Żadnych greckich czy rzymskich orgii, żadnych rytuałów tantry, trójkątów i innych figur geometrycznych. Pewnie też wiele fantazji może mnie odrzucać, ale… Chcę z tobą przerobić całą Kamasutrę. Tą oryginalną, spróbować różnych przyjemności, które będą wyjątkowe i tylko nasze – stwierdza z uśmiechem i zadziwiającą pewnością, czując, że naprawdę tego właśnie chce.
    Szybko jednak wampir na nowo poważnieje, gdy Liana odpowiada na jego pytanie w sprawie Amona.
    – Co właściwie zrobiłaś Earlowi? Wysłałaś go do Amona? – pyta, czując pewien niepokój. Czy to znaczyło, że Liana nadal była blisko z tym demonem? Czy utrzymywała z nim kontakt mimo tego, co chciał jej zrobić? Może to tylko kolejna paranoja, ale Su-Jin ma wrażenie, że te pytania będą go jeszcze długo dręczyć.
    Przytakuje w milczeniu, słuchając jej opowieści o rytuale.
    – Nie wydaje się taki bestialski. To znaczy, jeśli obie strony tego pragną i nikt nie jest do niego zmuszony, to może być to na swój sposób dość piękne. Trochę jak ślub, trochę jak wiara w czerwone nici przeznaczenia wiążące dusze. Taka więź między dwiema osobami, które się kochają ma pewien urok – wyznaje szczerze. Coś w tym wszystkim sprawia, że wampir czuje fascynację tym tematem, jak i całym tym rytuałem. Przez chwilę wyobraża sobie jakie to mogło być uczucie, jak odczuwa się takie połączenie z drugą osobą i jak taka bliskość może być równie cudowna, co i przerażająca. Zerka z zaciekawieniem na Lianę, gdy ta wspomina o pieczęciach.
    – Będziesz mi musiała potem dokładnie wyjaśnić o co chodzi z tymi pieczęciami – dodaje. Su-Jin czuje, że jest w tej chwili zbyt zmęczony, by zajmować się tak analitycznymi sprawami. Teraz pragnął tylko dwóch rzeczy; tego by w końcu odpocząć i tego, by utonąć w uczuciach, które dzielili oboje.
    Przygląda się Lianie, gdy ta wtula policzek w jego dłoń, lgnąc do niego niczym ćma do światła.
    – Dobrze, będę – obiecuje, wypowiadając każde słowo niezwykle miękko i z czułością. Jego głos zdaje się otulać drobne ciało demonicy, podobnie jak jego ramiona. Przytula ją mocniej, ciaśniej zamyka w objęciach i układa się nieco wygodniej, by być w stanie sięgnąć wargami do jej ust. Odpowiada na jej drżący głos całując ją z miłością i oddaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Ty mnie też – wyznaje łagodnie – a najbardziej uszczęśliwia mnie, gdy widzę cię spokojną i szczęśliwą, tak jak teraz… – mruczy z zadowoleniem pozostawiając jeszcze jedno, tym razem delikatne, muśnięcie warg na jej ustach.
      Wtula się w jej ciało i przymyka oczy, czując jak powoli jego myśli i uczucia uspokajają się na tyle, by mógł poczuć jak bardzo był zmęczony dzisiejszym, intensywnym dniem. Zaciąga się słodkim powietrzem Liany, wymieszanym z zapachem jego olejku. Ha-gyeol czuje, że nie potrafi wyobrazić sobie piękniejszej wizji wspólnego wieczoru niż ta teraz. I chociaż wampir doskonale wie, że powinien odpocząć i wyspać się przed jutrzejszym dniem, to nie potrafi. Ma wręcz wrażenie, że nie będzie w stanie zmrużyć oka, pragnąc zatrzymać jak najdłużej tą jedną jedyną chwilę.

      Han-gyeol

      Usuń
  68. – Ani przez chwilę z tobą nie flirtowałem, nawet cię nie lubiłem – odpowiada nieco złośliwie, choć także z odrobiną rozbawienia w głosie. Nawet nie przyszło mu do głowy, że tak mógł wyglądać flirt. Tym bardziej, że Su-Jin jest pewien, że nawet nie potrafił flirtować. Po prostu lubił się z nią droczyć, lubił ich gierki, złośliwości i próby sił.
    Przytakuje jej lekkim skinieniem głowy, niemo dając znać, że ją rozumie. Rozumie jej uczucia i obawy, jakie jej towarzyszyły. Tym bardziej kolejne słowa Liany sprawiają mu przyjemność.
    – Cieszę się skarbie… Akceptacja własnych uczuć jest bardzo oczyszczająca – mówi cicho.
    Doskonale pamięta jak wielką ulgę poczuł, gdy postanowił nie walczyć z uczuciami tylko się im poddać i pocałować ją po raz pierwszy. Równie wielką ulgę sprawiło mu przyznanie na głos, że ją kocha, nazwanie wszystkich tych nieokreślonych uczuć i myśli, które go męczyły. Wampir czuje, że nawet jeśli wciąż nie jest wolny od obaw i wątpliwości, to za każdym razem akceptacja własnych uczuć i zaufanie do partnera, są najlepszą możliwą drogą.
    Zerka na Lianę słysząc jej cichy śmiech w odpowiedzi na jego granice. Uśmiecha się mimowolnie. Podświadomie czuje, że chyba wcale nie musiał tego mówić. Demonica doskonale wiedziała, że pragnął ją mieć tylko dla siebie, tak jak on doskonale wie, że ona także nie chciała się nim dzielić. W końcu przed chwilą nawet obiecywali to sobie w kwestii tak zwyczajnej jak żywienie się. Tym bardziej oczywiste było, że nie chcieli się sobą dzielić w tym co tak intymne i emocjonalne.
    – Nie mam – zgadza się z nią i uśmiecha zaczepnie – dlatego właśnie będziesz musiała mi je dokładnie pokazać… – dodaje prowokacyjnie, między wierszami dając jej znać, że ufa jej i jest otwarty na wszystko, co chciała z nim zrobić.
    Przez chwilę czuje nawet lekkie zaskoczenie, że aż tak bardzo otworzył się na nowe doświadczenia i wręcz zafascynował się sferą fizyczną. Do tej pory Han-gyeol sądził, że wystarczy mu jedynie bliskość, wspólnie spędzany czas, drobne codzienne czułości, wspólne wieczory i poranki, długie rozmowy podczas tulenia się do siebie. Fizyczność tkwiła gdzieś na odległym i dość niepewnym planie, aż do teraz, gdy wampir zaczyna rozumieć jak ważną częścią relacji była również fizyczna bliskość, idealnie dopełniająca sferę emocji i duchowej bliskości.
    – Rozumiem… – odpowiada krótko. A jednak mimo zrozumienia, Su-Jin ma wrażenie, że coś mu w tym nie pasuje, coś jest nie tak jak powinno. W jakiś sposób nawet wydaje mu się to zbyt zażyłe i niekomfortowe, że powierzała tak ważną i emocjonalną sprawę innemu mężczyźnie, na dodatek z tak skomplikowaną przeszłością. Nie ciągnie jednak tego tematu dalej, czując, że w tej chwili nie ma na to siły; że wydarzyło się za dużo i musi jakoś poukładać sobie to w głowie. Później, teraz oboje byli zmęczeni.
    Wampir woli skupić się na cudownej bliskości. Na delikatnych pocałunkach i czułym dotyku. Wtula się w nią, tak jak ona w niego, a ich ciała lgną do siebie i splatają się w uścisku, jakby chciały stopić się w jedno. Uśmiecha się czując jak Liana czule całuje jego ramię.
    Znów zapada cisza, w której słychać jedynie ich spokojne miarowe oddechy i cichutkie, spokojne bicie ich serc. Han-gyeol zamyka oczy, czując jak powoli ogarnia go słabość. Teraz, mogąc nareszcie odpocząć wtulony w ukochaną, czuje jak powoli całe zmęczenie i słabość wracają do niego ze zdwojoną siłą. Nie ma pojęcia nawet kiedy zasypia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budzi go nieprzyjemny dreszcz i uczucie gorąca, jakby zaraz całe jego ciało miało oblać się zimnym potem. Su-Jin zerka nieco nieprzytomnie na śpiącą obok Lianę, potem na okno przez które do pokoju zaczyna wlewać się coraz jaśniejsze światło. Odruchowo wampir mocniej opatula się kołdrą, choć wcale nie jest mu zimno, wręcz przeciwnie, czuje jakby trawiła go gorączka. Mimo wszystko tak jest mu łatwiej opanować lekkie drżenie i dreszcze. Wtula się ostrożnie w Lianę nie chcąc jej budzić. Co prawda nie tak wyobrażał sobie piękny poranek po wczorajszym, jakże ważnym i przełomowym pod wieloma względami, dniu i wieczorze. Powoli Su-jin zaczyna się przyzwyczajać i akceptować, że nic w ich relacji nie było takie jak powinno.
      Czuje jak jego ciało drży lekko i ogarnia go gorączka. Świat przed oczami znów zdaje się lekko wirować, a rana na brzuchu nieprzyjemnie pulsować. Niechętnie odsuwa się jednak od Liany, nie chcąc, by ta poczuła, że coś jest nie tak. Sięga także do opatrunku chcąc przekonać się, czy rana nie zaczęła krwawić, ale jedyne co czuje to nadmierna tkliwość, która sprawia mu niemal ból. Z ulgą układa się wygodniej, kuląc się nieco na łóżku, by zapanować nad wycieńczonym ciałem.

      Han-gyeol

      Usuń
  69. Su-Jin leży tak jeszcze przez chwilę starając się ponownie zasnąć. Otwiera szerzej swoje lekko przymknięte oczy, gdy dostrzega ruch Liany, która mimo wszystko budzi się i rozgląda zaspanym wzrokiem, jakby go szukała i zastanawiała się czemu nie był tuż przy niej. Wampir dostrzega także wyraźną troskę w jej oczach, gdy demonica zbliża się i delikatnie dotyka jego czoła.
    – Tak, wiem – odpowiada cicho nieco ochrypłym, od przesuszonego gardła, głosem. Patrzy na nią z zaskoczeniem słysząc jej pytanie. – Chciałem żebyś się wyspała. Poza tym ja też chciałem jeszcze trochę pospać – odpowiada prosto i szczerze, nie rozumiejąc po co tak naprawdę miałby ją budzić. Nie był przecież małym dzieckiem, które potrzebowałoby aż takiej uwagi, zwłaszcza w czymś tak naturalnym, z czym potrafił sobie poradzić.
    Odprowadza ją wzrokiem do okna i uśmiecha się z wdzięcznością, gdy Liana zaciąga zasłony. Jak przez mgłę dostrzega jej zgrabną, nagą sylwetkę i na chwilę zapomina o złym samopoczuciu przypominając sobie wczorajszy wieczór i czując przyjemne ciepło na sercu z powodu tych wspomnień.
    – Mhmm… Nie mam zamiaru dzisiaj ruszać się z łóżka… – mamrocze, wtulając się bardziej w poduszkę i pozwalając jej lepiej otulić się kołdrą, po raz kolejny zerkając na nią z ciepłym uśmiechem.
    Jeszcze parę tygodni temu, nie pozwolił by Lianie oglądać się w tym stanie. Zwykle idealnie planował cały miesiąc unikając niepotrzebnych kontaktów z kimkolwiek w czasie nowiu. A w przypadku Liany, również w czasie pełni, nie chcąc ryzykować, że podczas, którejś z ich gierek dałby się sprowokować i zrobił coś, czego mógłby później żałować. Te specyficzne dni miesiąca były dla niego czymś bardzo prywatnym, czego nie chciał pokazywać nikomu. Tym razem jednak jest inaczej. Nie czuje potrzeby ukrywania przed Lianą swojego samopoczucia, tak samo jak nie czuje już upokorzenia przyjmując jej pomoc. Wydaje mu się to czymś nowym i dziwnym, pierwszy raz pozwolił komukolwiek na taką bliskość i dzielenie z nim tych gorszych czy trudniejszych chwil, które ukrywał przed wszystkimi, nawet przed córką. Mimo wszystko nie żałuje, ani nie czuje się z tego powodu źle. Po prostu akceptuje fakt, że pierwszy raz w życiu może komuś w pełni zaufać.
    Podnosi się i siada na łóżku, gdy dostrzega Lianę. Odpowiada uśmiechem na jej uśmiech i przyjmuje od niej szklankę wody i tabletkę.
    – To nie pomoże, nie używam leków… – mówi, ale nie protestuje i łyka tabletkę. Z przyjemnością wypija całą szklankę wody niemal naraz, czując przyjemną ulgę, gdy zaspokaja pragnienie .– Dziękuję – mówi z zadowoleniem, oddając jej szklankę.
    – Hmm? Nie, to nie rana, to wszystko przez nów – mówi, po czym powoli układa się wygodnie na łóżku i otula kołdrą.
    Przygląda się Lianie w milczeniu słysząc jej kolejne pytania i nutę frustracji, a nawet złości w jej głosie. Wysuwa rękę spod kołdry, by ująć jej dłoń. Delikatnie przesuwa kciukiem po jej wierzchu, w uspokajającym geście.
    – Wszystko ci wyjaśnię kochanie, absolutnie wszystko – zapewnia ją, uspokajająco. – Nie denerwuj się, ani nie złość. Nie mam zamiaru niczego przed tobą ukrywać. Jesteś moją partnerką i powinnaś to o mnie wiedzieć.
    Milczy przez chwilę starając się jakoś uporządkować w głowie myśli, by wszystko co chciał jej powiedzieć miało sens.
    – Pamiętasz co mówiłem ci o energii yin i yang? – pyta, szukając punktu zaczepienia. – W tej symbolice Słońce to czyste yang, czysta energia życiowa, którą posiadają istoty żywe. Księżyc jest czystą energią yin, czymś pozbawionym nawet namiastki energii życiowej, czymś co nie potrafi świecić własnym blaskiem, a absorbuje i wykorzystuje światło Słońca. Gang-si jako gatunek są silnie związane z Księżycem, też nie mamy w sobie ani odrobiny życiowej energii, też wykorzystujemy energię yang, energię życiową. Zresztą, nawet całe to przyciąganie wilgoci wzięło się od łączenia Księżyca, jak i mojego gatunku z wodą. Ponieważ woda jest jedynym żywiołem, który przenika światy, świat żywych i umarłych, świat fizyczny i świat duchów, jak duch i ciało. Rozumiesz? – pyta, mając nadzieję, że jest to zrozumiałe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Ta cała symbolika ma głębsze znaczenie kochanie… Księżyc i gang-si są silnie związane, do tego stopnia, że fazy Księżyca mają na nas wpływ. Nasza energia, regeneracja, zdolności i moce płynnie zmieniają się w czasie miesiąca księżycowego, zgodnie z fazą Księżyca. Gdy zbliża się nów, i Księżyc zaczyna maleć, nasze siły powoli słabną. Zaczyna być to odczuwalne dopiero jakiś czas po ostatniej kwadrze. Nów jest momentem krytycznym, kiedy nasze moce i zdolności są tak słabe, że najłatwiej nas wtedy zabić. Dlatego się nie regeneruję, mój organizm skupia się na tym by nie marnować energii na regenerację czy inne zdolności – wyjaśnia.
      Znów milknie na chwilę, po czym wzdycha cicho, czując, że to co jej powie będzie trudne i może ją zezłościć.
      – Zwykle, by spokojnie przetrwać nów, parę dni wcześniej zaczynam przygotowania. Unikam forsowania się, niepotrzebnego ryzykowania, wykorzystywania swoich zdolności. Po prostu oszczędzam się i dbam o to, by być najedzony. W dniu nowiu nie wychodzę z domu, bo tego dnia światło słoneczne szczególnie mi szkodzi. Często też spędzam cały dzień pod kocem, w łóżku i z dobrą książką, albo po prostu przesypiam większość dnia i noc. Po nowiu wszystko się uspokaja, a moja energia powoli zaczyna wracać do normy. Za jakieś góra trzy dni rana zniknie, a ja będę czuł się normalnie. A gorączka… – przygryza lekko wargi. – Przeciążyłem się, robiłem wszystko to, czego nie powinienem robić tuż przed nowiem. Dałem się zranić, korzystałem ze swoich mocy i z iluzji, oddałem dużą część swojej energii, by stworzyć dla ciebie amulet. No i pożywiłem się energią życiową z roślin i to aż za obficie. To bardzo specyficzna energia, bo przetworzona energia Słońca… Działa trochę jak adrenalina, pozwala na chwilowy wysiłek ponad siły, ale zaburza równowagę i powoduje gorączkę. Przydaje się bardzo w pewnych procesach jakie zachodzą z czasem w ciałach gang-si, ale o tym opowiem ci później, dobrze? – pyta, nie chcąc zarzucać jej nadmiarem informacji, ani nie mając nawet siły, by poruszać kolejny, jeszcze bardziej złożony temat.
      – Potrzebuję tylko spokojnie i bezpiecznie przeczekać nów – podsumowuje. – Poleżę, odpocznę, zrobię sobie długą chłodną kąpiel i wszystko będzie dobrze. Jeśli chcesz mi pomóc, to po prostu bądź obok, lubię kiedy jesteś blisko mnie – uśmiecha się i z czułością ściska jej dłoń. – Twoja energia nie zmieni faktu, że jestem osłabiony i przemęczony, ale pomoże nieco w zrównoważeniu energii w moim ciele, bo jako demon, masz w sobie odrobinkę energii yin. Jeśli chcesz mi ją podarować to z chęcią przyjmę twój oddech – dodaje, rozumiejąc jak bardzo Liana chciała coś zrobić, jakoś działać zamiast jedynie biernie czekać.
      – Oczywiście w pełnie dzieje się coś wręcz przeciwnego. Dlatego zawsze unikałem cię w czasie pełni – uśmiecha się nieco zaczepnie. – Zwykle wtedy ciężko mi zachować chłodne opanowanie i dystans, gdy czuję się tak bardzo nieludzko. Dlatego chcę randkować z tobą w czasie pełni. Przy tobie nie muszę udawać człowieka, mogę odsłonić swoją prawdziwą naturę, mogę poddać się pragnieniu, by zatopić w tobie zęby. Chcę żebyś poznała mnie od tej strony. To dla mnie coś podobnego, jak dla ciebie twoja demoniczna forma… – uśmiecha się nieco tajemniczo, kończąc temat w nieco bardziej optymistycznym tonie.
      Z ulgą kończy ten nazbyt długi monolog, który zaczynał już go męczyć. Łapie spojrzenie Liany, pragnąc wyczytać z niego coś, co powie mu czy rozumiała, czy też może była wściekła za to, jak się naraził.

      Han-gyeol

      Usuń
  70. Mhm… – przytakuje. – Pamiętasz, wtedy w ruderze, jak szybko zagoiła mi się poparzona ręka i rana po kołku? Zwykle w ten sposób działa u mnie regeneracja. W Rzymie trwało to wolniej, bo rana była teoretycznie śmiertelna – wyjaśnia, tak by Liana wiedziała, jak zwykle funkcjonował.
    Przygląda się jej z uwagą. Gdy Liana zabiera rękę i nerwowo przeczesuje włosy, Su-Jin przez chwilę żałuje swojej szczerości. Zdaje sobie sprawę, że to co powiedział nie brzmiało dobrze, a słowa demonicy tylko go w tym utwierdzają.
    – Znam swoje granice Liana – mówi spokojnie, tym razem z pełną powagą. – Wiedziałem też, że ty ryzykujesz więcej idąc do tego domu. Ja, nawet bez energii, jestem całkowicie odporny na magię. Jedynie jedna, bardzo szczególna forma taoistycznej magii, może zadać mi ból, ale nie wyrządzi mi krzywdy. Ty mogłaś wpaść w jedną z pułapek Earla, mogłaś stać się zupełnie bezbronna i zdana na jego łaskę. Ryzykowałem jedynie osłabieniem lub odrobiną bólu, ty ryzykowałaś swoim życiem, potrzebowałaś mojej energii do ochrony. Zakręciło mi się w głowie po wszystkim, bo odwykłem od używania swoich mocy, ale to nie było groźne. Poza tym przez cały czas pilnował mnie demon, on nie pozwoliłby mi ryzykować życiem, za bardzo zależy mu na tym, żebym żył – uśmiecha się ironicznie, przypominając sobie do czego zdolny był jego duch, jak był w stanie nawet skrzywdzić go i wpędzić w mentalny koszmar, byle tylko za wszelką cenę zachować go przy życiu, nawet wbrew jego własnej woli. Jak wtedy, gdy po śmierci Sarang całkowicie się poddał i chciał po prostu umrzeć…
    – Poza tym… – dodaje z pewnym wahaniem – jest jeszcze coś, co powinnaś wiedzieć. Jestem silniejszy niż sądzisz. Moje ciało obecnie przechodzi pewien proces. Kilkusetletnie gang-si zaczynają się fizycznie zmieniać, ciała przekształcają się w całkowicie wampirze, wyzbywając się ludzkich cech, jak i większości słabości. Do tej pory nie przywiązywałem do tego większej wagi, ale po tym co się stało skupię się na tym, by przyśpieszyć ten proces. Wtedy będzie można mnie zabić tylko jedną, bardzo szczególną bronią. Będę odporny na ogień, światło słoneczne, krew psów i kurcząt, a nawet na brzoskwiniowe kołki. Ten proces nie jest przyjemny i może wydawać ci się niepokojący, ale wszystko ci wyjaśnię. Tylko nie teraz, dobrze? Może wieczorem albo jutro? – dodaje pośpiesznie, chcąc by Liana wiedziała, że nie chciał jej zbyć i uciąć tego tematu. Naprawdę nie miał sił by opowiadać jej teraz szczegółowo kolejny rozbudowany temat. W tej chwili potrzebował nieco odpocząć i wrócić do poważnych rozmów później.
    – Masz mnie prawdziwego… – zapewnia ją – Nikt wcześniej nie oglądał mnie w czasie nowiu…
    Uśmiecha się czule, gdy czuje jak Liana znów ujmuje jego dłoń i wtula w nią twarz. Z przyjemnością rozkoszuje się dotykiem jej miękkiej skóry. Patrzy jej w oczy z zaskoczeniem. W pierwszej chwili ma chęć zaprotestować, powiedzieć jej, że nie na taką randkę zasługiwała, że chciał by ich randki były niezapomniane, ale nie w taki sposób. Zaraz jednak do głosu dochodzą inne uczucia, które sprawiają, że jego serce mięknie i wyrywa się do Liany.
    – Dobrze… – odpowiada miękko, rozumiejąc jak cudowne uczucia kryły się za tą prośbą. – Chyba kupiłaś nam wczoraj wino i coś dobrego? – uśmiecha się znacząco – Co powiesz w takim razie na randkę? Co prawda nie chodzę do łóżka na pierwszej randce, ale… wcale nie zamierzam z niego dzisiaj wstawać – dodaje zaczepnie, rozbawiony nieco tą myślą. Po raz kolejny wszystkie jego wyobrażenia zderzają się z rzeczywistością. Marzył o wyjątkowej pierwszej randce, ale raczej miała być ona wyjątkowo piękna, a nie wyjątkowo dziwna. Ostatecznie jednak nie stara się z tym walczyć, czując jakby cały wszechświat miał całkowicie inne plany niż oni sami.
    – Mhm… – przytakuje, przyjmując jej przyjemny dotyk. Wpatruje się w jej oczy, chłonie czułość lśniącą w pięknym, szmaragdowym spojrzeniu. Wampir delikatnie całuje jej kciuk, który czuje na swojej wardze, po czym poddaje się i pozwala jej rozchylić swoje usta. Z fascynacją obserwuje jej przemianę i piękną demoniczną formę. Prawdziwą formę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Układa się nieco wygodniej, na plecach, tak by móc wyciągnąć do niej dłonie. Dotyka jej twarzy i powoli przesuwa dłoń na jej kark, po czym zanurza palce w jej miękkie włosy. Wyplątuje drugą rękę spod kołdry i obejmuje Lianę w pasie, przesuwając dłonią po jej talii, w górę, aż sięga jednego z delikatnych skrzydeł, które dotyka z przyjemnością.
      Ich usta ocierają się o siebie. Su-Jin lekko przyciąga głowę Liany bliżej, tak by ich usta połączyły się ciasno, niczym w pocałunku, po czym bierze głęboki oddech. Zaciąga się słodkim, gorącym i aksamitnym powietrzem z ust Liany. Czuje jej słodką, elektryzującą energię, która wypełnia jego płuca przyjemnym ciepłem i rozchodzi się po ciele wraz z kolejnymi uderzeniami serca. Spija z jej ust oddech, aż do utraty tchu. Zaciska palce na jej włosach i skrzydłach, czując dziwną, niemal erotyczną przyjemność z powodu jej energii, tak intensywnej, tak cudownie pierwotnej.
      Odsuwa ją nieco od swoich ust, pozwalając by złapała oddech. Nie puszcza jej jednak i znów przyciąga jej głowę bliżej, tak by oparła się czołem o jego rozgrzane czoło.
      – Dziękuje… – mówi cicho, czując wyraźną ulgę, gdy dreszcze powoli się mniej intensywne.
      Uśmiecha się delikatnie. Przeczesuje lekko jej włosy palcami zahaczając o podstawę rogów. Drugą dłonią głaszcze z czułością jej skrzydło.
      – Jesteś piękna, wiesz? Uwielbiam cię taką… prawdziwą… – mamrocze z zadowoleniem.
      Przez chwilę po prostu cieszy się tą chwilą spokoju i bliskości.
      – Zostań ze mną i mnie przytul... – prosi cicho, nie chcąc by się teraz odsuwała. Całym sobą pragnie by była blisko, by pozwoliła mu w spokoju usnąć czując jej obecność, ciepło jej ciała, słysząc miarowe bicie serca i cichutki oddech. I choć wydaje mu się to dziwne i obce, Han-gyeol po raz pierwszy czuje się spokojnie i bezpiecznie przy drugiej osobie. Pierwszy raz czuje, że może komuś zaufać, zapomnieć o czujności i ufnie zasnąć w czyiś ramionach, polegając w pełni na swojej partnerce.

      Han-gyeol

      Usuń
  71. – A zaufałabyś mi, że wiem co robię? – pyta w odpowiedzi na jej słowa. – Rozumiem twój strach, kochanie, ale obiecałem ci, że będę przy tobie, że mnie nie stracisz. Nie zamierzam umierać, zwłaszcza teraz, gdy dzięki tobie jestem szczęśliwy. Naprawdę wiem co robię… – wyznaje cicho. Rozumie jej obawy, jest nawet pewien, że sam nie pozwoliłby jej ryzykować, a mimo to liczy, że w jakiś sposób będzie w stanie ją przekonać, by aż tak się nie bała.
    – Mhm, będę przy tobie i będę z tobą rozmawiał – odpowiada z czułością na jej poważny ton. Wie, że akurat to może jej obiecać. Nawet jeśli było to dla niego trudne, to i tak chciał starać się dla niej.
    Uśmiecha się z rozbawieniem, czując, że gdyby nie był tak słaby i zmęczony, pewnie roześmiałby się na to porównanie.
    – Tak, zupełnie jak pokemon. Mamy aż osiem form ewolucji! – Su-Jin nie kryje nawet rozbawienia, ani nie stara się silić na powagę. Czuje, że potrzebuje tej chwili humoru, po wszystkich poważnych wyznaniach.
    Wtula się mocniej w jej przyjemnie chłodne ciało, wdycha zapach jej skóry, a nawet ulega pokusie, by delikatnie musnąć drżącymi wargami jej usta, ich kącik i policzek.
    – Dobrze… Kupisz też kwiatki? – pyta zaczepnie, po czym wtula twarz w jej szyję i z przyjemnością rozkoszuje się pulsowaniem krwi tuż pod delikatną skórą. – Nie widzę tu kłamstwa. Nie dam ci się zaciągnąć do łóżka, bo cały czas w nim będę… – mruczy z rozbawieniem.
    Wtula się wygodniej w ciało Liany, opierając głowę na jej klatce piersiowej. Czuje pod swoim policzkiem dotyk jej aksamitnej skóry i bicie jej serca. Obejmuje ją i z przyjemnością przymyka oczy czując jak smukłe palce demonicy bawią się jego włosami.
    – Oczywiście, że mi się podobasz – mamrocze sennie – zawsze uważałem cię za wyjątkowo estetyczną – na jego wargach majaczy słaby, nieco złośliwy, uśmiech. Zaraz potem odpływa, rozkoszując się rytmicznie bijącym, ukochanym sercem, cichym oddechem i delikatnym dotykiem. Jego ciało wciąż jeszcze delikatnie drży, ale wampir jest wyraźnie spokojniejszy rozluźniony.
    Gdy w końcu budzi się, w pokoju panuje przyjemny półmrok. Ciemne zasłony tłumią popołudniowe światło wdzierające się przez okno. Su-Jin rozgląda się w poszukiwaniu Liany, ale szybko przypomina sobie, że chciała wybrać się na zakupy. Wypija przyjemnie chłodną herbatę z miodem i cytryną, oraz wodę, po czym wstaje. Zabiera ze sobą szklankę oraz wybraną z szafy ciepłą piżamę.
    Bierze zimną kąpiel, która przyjemnie koi jego ciało i relaksuje. W pewnej chwili zasypia nawet na chwilę w wodzie, budzi się dopiero słysząc kroki w korytarzu i krzątanie się w kuchni. Bez pośpiechu kończy kąpiel, naciera ciało olejkiem champa, po czym zakłada świeży opatrunek na brzydko zaognioną ranę. Celowo używa też perfum podarowanych mu przez Lianę spryskując nimi nadgarstki i rozpierając je o szyję. Ubiera się w przygotowaną ciepłą i cudownie miękką piżamę z czarnego, indyjskiego kaszmiru, po czym opuszcza łazienkę. Kieruje się w stronę kuchni, gdzie słyszy krzątanie się Liany i czuje przyjemny zapach chińszczyzny.
    – To na naszą randkę? – pyta dostrzegając stojącą nieopodal roślinę, o pięknych czerwonych kwiatach. – Podoba mi się, przypomina pięknie kwitnące drzewo bonsai – stwierdza dotykając delikatnie listków i drobnych kwiatków. – Kupiłaś je dla siebie czy dla mnie? – pyta zaczepnie. W końcu skoro to Liana organizowała randkę, to chyba on powinien dostać od niej kwiaty… Z drugiej jednak strony, to on zaproponował jej tą randkę.
    Podchodzi do niej bliżej, delikatnie opiera dłonie na jej biodrze. Niemal wtula się w jej plecy, po czym całuje przeciągle jej policzek i szyję, zerkając przy tym na potrawę, którą w skupieniu odgrzewała Liana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Pomóc ci w czymś, czy mam grzecznie poczekać w łóżku? – pyta, szepcząc jej wprost do ucha. Dopiero teraz uświadamia sobie, że chociaż przespał większą część dnia i nie zauważył nawet jej wyjścia, to i tak na swój sposób tęsknił za Lianę i jej obecnością. Przesuwa dłońmi po jej talii, by objąć ją w pasie i lekko przyciągnąć do siebie. Przesuwa delikatnie nosem po jej włosach wdychając znajomy zapach wanilii, cynamonu i agrestu, od którego chyba powoli zaczynał się uzależniać.
      Niechętnie wypuszcza ją z objęć czując lekkie zawroty głowy, po czym nalewa sobie pełną szklankę wody, opiera się o blat i z przyjemnością wypija duszkiem przyjemnie chłodny płyn. Zerka jeszcze na Lianę, tak pięknie skupioną na tym, co robiła. Su-Jin uśmiecha się z czułością. Uwielbiał ją taką. Uwielbiał to jak skupiała swoja uwagę na czymś, jak wydawała się czymś całkowicie pochłonięta. Przez chwilę nawet wampir żałuje, że nie ma teraz siły iść do gabinetu po aparat, bo chętnie uwieczniłby ją taką.

      Han-gyeol

      Usuń
  72. – Tak, mój ulubiony odcień czerwieni… – uśmiecha się pod nosem, na wspomnienie pierwszych pocałunków i czerwonej szminki, którą zmywał potem z twarzy, obawiając się, by nie zmyć przy tym wspomnienia jej pocałunków. – Takie kwiaty mogę ci kupować na randki – stwierdza z zadowoleniem, czując, że podoba mu się ten pomysł. Nie kolejne bukiety róż, które dawał jej każdy, a coś innego, coś co będą mogli zachować dłużej niż cięte kwiaty w wazonie.
    – W porządku, poczekam na ciebie – odpowiada. Dolewa sobie jeszcze wody, po czym nieco niechętnie opuszcza kuchnię. Najchętniej zostałby tam obserwując Lianę krzątającą się po kuchni, od czasu do czasu nie potrafiąc się powstrzymać przed rozpraszaniem jej swoim dotykiem i bliskością.
    Wraca do łóżka i układa się wygodnie, z przyjemnością odpoczywając po niedawnym „wysiłku”. Przymyka oczy, ale nie odpływa w sen, po prostu z przyjemnością rozkoszuje się błogim spokojem i oczekiwaniem na Lianę i ich pierwszą randkę.
    Otwiera oczy, gdy wyczuwa jej energię zbliżającą się do pokoju.
    Uśmiecha się do niej, zerka jeszcze na pięknie przygotowaną tacę z chińszczyzną, winem i deserem. Piękny zapach przypomina mu, że znowu nie jadł praktycznie cały dzień, skupiając się jedynie na odpoczywaniu.
    Przytakuje skinieniem głowy, po czym bierze od niej laptopa.
    – Dobrze, wybiorę nam jakiś horror – stwierdza, w odpowiedzi na jej uwagę.
    Poprawia się na łóżku i układa poduszki, tak by było im wygodnie siedzieć, po czym bierze laptopa i przegląda filmy, zgodnie z deklaracją, skupiając się na horrorach. Poniekąd większość horrorów przypominała mu komedię i zabawne wyobrażenia ludzi na temat nadnaturalnych istot i potworów. Przez chwilę rozważa nawet jeden z zabawnych filmów z chińskiego nurtu jiangshi movies, ostatecznie jednak odrzuca ten pomysł czując, że nie ma ochoty co chwila tłumaczyć Lianie, jak bardzo to wszystko nie miało sensu. Zamiast tego decyduje się na coś o demonach, czując, że to może być równie zabawne. Odrywa się od przeglądania filmów, gdy znów wyczuwa zbliżającą się znajomą energię i słodki zapach waniliowego olejku.
    – Mam kilka propozycji – odpowiada. Przygląda się jej skąpej halce, odkrywającej zgrabne, miękkie uda, delikatne ramiona i dekolt.
    – Widzę, że „piżama” odpowiednio elegancka jak na randkę – stwierdza uszczypliwie, po czym posyła Lianie słodki i niewinny uśmiech. Czeka aż ta wygodnie usadowi się obok, by móc w końcu znów ją dotknąć. Przesuwa dłonią po cienkim i delikatnym materiale halki. Z czułością całuje jej policzek, a potem także usta, podczas gdy jego palce powoli przesuwają się po materiale aż do odkrytego dekoltu. Suną po obojczyku i wkradają się na szyję, gdy nieco pogłębia swój pocałunek.
    Uśmiecha się, odrywając się od jej ust. Wraca niechętnie wzrokiem do laptopa.
    – Pomyślałem, że możemy obejrzeć coś demonicznego… – mówi podsuwając jej laptopa, z kilkoma wybranymi filmami, zarówno tymi nowymi, jak i starszą klasyką gatunku. – Niestety nie ma zbyt wiele filmów o sukkubach – dodaje z przesadnym żalem, czując jak bardzo chętnie zobaczyłby sukkuba w roli krwiożerczego demona z horroru.
    – Może ten? – wskazuje na film, o grupce przyjaciół, która próbuje przyzwać i podporządkować sobie demona, ale coś idzie nie tak. Tego typu filmy zawsze wydawały się wampirowi dość zabawne. Jest też ciekaw na ile absurdalne będą dla Liany pokazane tam motywy.
    Po chwili wahania, Han-gyeol także sięga po wino. Wącha je nieufnie czując nieprzyjemny, odrzucający go zapach. Mimo wszystko decyduje się spróbować. Już po pierwszym łyku krzywi się na słodkawo kwaśny, sfermentowany smak i wyczuwalny alkohol. Ostatecznie jednak, wampir zamierza nie wybrzydzać i wypić wspólnie z Lianą chociaż kieliszek, dla zachowania klimatu, albo chociaż dla upozorowania klimatu, randki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Jedyne wino, które było dla mnie dość smaczne… – mówi przyglądając się czerwonej cieczy w kieliszku – to austriacki glühwein. Kiedy mieszkałem w Szwajcarii, często można było go kupić na zimowych jarmarkach świątecznych. Miał przyjemniejszy zapach, dużo korzennych przypraw, pomarańcze… no i był słodszy – uśmiecha się zerkając na Lianę.
      Mimowolnie sama wzmianka o Szwajcarii i Austrii przywołuje wspomnienia z ich pierwszego spotkania w Wiedniu. Wtedy sądził, że było to pierwsze i zapewne ostatnie spotkanie. Pamięta, jak z jednej strony żałował, że już nie będzie miał okazji a nią podyskutować, ale z drugiej czuł pewną ulgę. Albo po prost chciał czuć ulgę, tłumacząc sobie jak bardzo irytująca była Liana.Gdy po tylu latach spotkał ją w jakimś małym, nic nieznaczącym miasteczku w Anglii nie miał pojęcia co myśleć. Teraz wydaje mu się, że stała za tym synchroniczność. W końcu nic nie działo się przypadkiem.
      – To co? Kolacja, a potem będziemy tulić się przy filmie, jak para zakochanych dzieciaków w kinie? – pyta, odrywając się od sentymentalnych wspomnień i dalszych rozmyślań. – Zapomniałem co prawda o kwiatku, więc musisz wyobrazić sobie, że ci go dałem – dodaje z rozbawieniem, po czym cmoka ją lekko w policzek.

      Han-gyeol

      Usuń
  73. – Nie, jestem w pełni skupiony na tobie – odpowiada pewnie. Z trudem powstrzymuje się, by po raz kolejny nie poddać się pragnieniu smakowania jej ust i powolnemu zatracaniu się w czułych pocałunkach. Tym bardziej ciężko mu odmówić sobie ten przyjemności, gdy czuje reakcję Liany, to jak odpowiada na każdy jego gest i słodko zatraca się w ich pocałunku. Uśmiecha się tylko do niej, po czym odstawia kieliszek.
    – W Azji mamy kilka gatunków horrorów inspirowanych konkretnymi stworzeniami. Jest też cały nurt filmów o gumiho, czyli naszych sukkubach, niektóre cudownie idiotyczne, inne wspaniale brutalne i krwawe. Szkoda, że zachodnie kino nie wykorzystuje lepiej swoich potworów i przerażających kreatur – stwierdza znacząco zerkając na nią, po czym uśmiecha się tylko słysząc jej uwagę o filmach porno. – Akurat w takich produkcjach nie gustuję – mówi spokojnie, choć jej kolejne słowa sprawiają, że przygląda jej się z uwagą. – Mówisz z własnego doświadczenia? – pyta złośliwie.
    Mimo wszystko, chyba woli nie znać odpowiedzi na to pytanie. Do tej pory nie zwracał uwagi na jej przeszłość, która nie miała znaczenia. Fakt, że poprzednie romanse i dłuższe relacje Liany, nie miały dla niej wartości w zupełności mu wystarczał. Dopiero teraz powoli zaczynał dopuszczać do siebie myśli o tym, jak jej przeszłość mogłaby wpływać na ich życie. Niepokojąca myśl, że Liana mogła wciąż utrzymywać kontakty z Amonem, lub innymi nieśmiertelnymi kochankami, albo że każdy mógłby oglądać ją w tego typu filmach, wydawała mu się emocjonalnie trudna.
    Su-Jin doskonale zdaje sobie sprawę, że nie powinien zamartwiać się na zapas tylko porozmawiać szczerze z Lianą, ale czuje, że nie jest jeszcze gotów na to, co mógłby usłyszeć. A przynajmniej nie teraz, może później, gdy poczuje się lepiej. Skupia się więc na tym, co tu i teraz. Na wszystkim co cudowne.
    – Może święta w Alpach? Znów wypilibyśmy kawę w Wiedniu i wreszcie udowodniłbym ci, że Freud głosił bzdury… Potem zaszylibyśmy się w jakimś drewnianym domku w Alpach, a na koniec pokazałbym ci, gdzie mieszkałem w Szwajcarii. Możemy urządzić sobie nawet własne dwuosobowe święta… – mówi z uśmiechem, czując, że podoba mu się ta wizja. Do tej pory wampir był obojętny na ludzkie święta. Obchodził jedynie te nieliczne, wynikające z tradycji buddyjskiej. We wszystkie inne angażował się jedynie na uczelni, ze względu na kontakt ze studentami i pozostałymi wykładowcami. Jedyny raz, gdy naprawdę dał się namówić na obchodzenie świąt, był wtedy gdy współpracował z Jungiem, Wilhelmem i Zimmerem nad tłumaczeniami i opracowywaniem tekstów z zakresu filozofii wschodu. Spędzili wtedy święta w nowo wybudowanej posiadłości Junga, większość kolacji dyskutując na tematy filozoficzne. To było dość miłe doświadczenie, choć nieco męczące. Teraz myśl, że mógłby przeżyć to samo tylko z ukochaną osobą, w ciepłej domowej atmosferze, sprawia, że myśl ta wydaje się Su-Jinowi wyjątkowo kusząca.
    – Nie… – odpowiada z niezadowoleniem, odrywając się od myśli o wspólnych świętach – Nie chcę żebyś cokolwiek udawała. Chcę cię dotykać, całować i czuć jak bardzo ci się to podoba, który dotyk sprawia ci najwięcej przyjemności. Chcę poznawać prawdziwą ciebie, żadnego udawania! – stwierdza stanowczo. Zerka na nią i uśmiecha się zaczepnie – Takich punktów jak wino i kwiaty? – pyta złośliwie.
    Oczywiście rozumie co miała na myśli, w końcu rozmawiali już o tym przy swojej pierwszej kolacji, gdy dyskutowali nad tym czym była dla nich randka.
    – To moja pierwsza randka, kiedy nie prowadzę poważnych dyskusji o planach na przyszłość, ani nie szukam dopasowania charakterów. Po prostu jestem sobą i rozmawiam z tobą, tak jak zawsze… – wyznaje szczerze, mając nadzieję, że wiedziała co miał na myśli. Nie chodziło o to, że nie traktował jej poważnie lub nie myślał o wspólnej przyszłości, po prostu nie potrzebował specjalnej okazji, by rozmawiać z nią na takie tematy, bo było to już wręcz naturalne. Oboje ufali sobie na tyle, by poruszać ważne kwestie na co dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – W takim razie może następnym razem powinienem zaprosić cię na tradycyjną koreańską randkę? Bardzo staroświecką, wręcz z innej epoki? – pyta uśmiechając się zaczepnie, po czym sam także sięga po talerz z chińszczyzną i próbuje potrawy ciesząc się charakterystycznym smakiem przypraw i nutą orzechowego oleju, tak uwielbianego w kuchni chińskiej.
      Odrywa wzrok od talerza, by spojrzeć na Lianę. Przerywa na chwilę jedzenie nieco zaskoczony jej pytaniem.
      – Tak… – odpowiada z lekkim wahaniem, czując narastający niepokój. – I potraktowałem twoją odpowiedź równie poważnie, uważając cię za moją partnerkę. Dlatego tak ufnie ci się oddałem, pozwoliłem sobie na bliskość, czułość i całkowite obnażenie swoich emocji – wyznaje spokojnie, kryjąc narastający lęk, na myśl, że ona mogła odebrać to inaczej. Wziąć za żart i wcale nie traktować tamtych słów poważnie.
      – Ty nie potraktowałaś tego poważnie? – pyta wprost, nie chcąc pozostawiać między nimi niedomówień, zwłaszcza jeśli miały w ten sposób złamać sobie serce angażując się całkowicie w jednostronną relację.
      – Nadal tego chcę. Równie mocno co wczoraj. I zapewne równie mocno co jutro, pojutrze, za rok, dekadę czy kolejne stulecie – odpowiada szczerze, patrząc jej przy tym w oczy. – Czasem myślę, że chciałbym więcej, że byłbym gotów poślubić cię choćby zaraz, ale zdaję sobie sprawę, że to wszystko dzieje się bardzo szybko… – tłumaczy.
      Milknie na chwilę. Na moment ucieka wzrokiem do swojego talerza czując się nieswojo tym jak bardzo się w tej chwili otworzył, nie mając nawet pojęcia czy Liana czuła to samo, czy w ogóle chciała aż takich zobowiązań. Albo, nawet jeśli chciała, czy nie było to dla niej zbyt przerażające… Może nie powinien od razu nalegać na związek? Może powinien dać jej więcej czasu? Więcej przestrzeni?

      Han-gyeol

      Usuń
  74. – Nie, skupiasz jedynie moją uwagę. Chyba właśnie o to chodzi na rance, prawda? – pyta przekornie, czując znajomy, przyjemny dreszczyk emocji, jak zawsze gdy wdawali się w dyskusję, przekomarzanki, złośliwości czy jakąkolwiek inną grę między nimi, w której próbowali ze sobą wygrać, za wszelką cenę nie przyznając racji drugiej stronie.
    Uśmiecha się widząc jej rozbawienie, po czym spokojnie kręci głową.
    – Uważam, że to by do ciebie nie pasowało – stwierdza szczerze. – Raczej nie łączyłbym tego z wyuzdaniem czy ostrym seksem, pornografia może być różna. Chodzi mi o to, że nie pasowałoby to do ciebie. Prędzej pasowałoby mi do ciebie, gdybyś pozowała do artystycznych aktów. Jesteś zbyt wyrafinowana, subtelnie zmysłowa i tajemnicza, by zniżać się do tak prymitywnej formy jak porno.
    Wampir uśmiecha się nieco szerzej, gdy Liana przyznaje, że miał rację, że była jedynie muzą dla artystów i pozwalała uwieczniać swoje ciało jako dzieło sztuki, co nie budzi w nim żadnych negatywnych emocji ani obaw. Wręcz przeciwnie, w jakiś sposób wydaje mu się to nawet dość fascynujące i perfekcyjnie pasujące do jej sensualnej, eterycznej aury.
    W jakimś sensie Su-Jin czuje też ulgę, że nie musi tak bardzo przejmować się tym wszystkim. I choć zaborczo pragnie mieć ją tylko dla siebie, wcale nie czuje zazdrości z powodu tego, by inni podziwiali Lianę jako odległe i hipnotyzujące dzieło sztuki, którego nigdy nie będą w stanie mieć, podczas gdy on mógł posiadać ją w pełni.
    – Sugerujesz, że jestem taki jak wszyscy? – pyta z lekkim oburzeniem w głosie, zupełnie jakby jej słowa właśnie go obraziły. A jednak oczy wampira nie zdradzają złości, raczej pewną prowokację. – Patrzę na ciebie jednak nieco inaczej, kochanie… – dodaje z odrobiną wyższości. Mimo wszystko Su-Jin ma absolutną pewność, że patrząc na Lianę robił to inaczej niż wszyscy jej mężczyźni, choćby dlatego że on jedyny patrzył na prawdziwą Convallianę, a nie na wyimaginowany iluzoryczny ideał, który chciał widzieć.
    – Mhm… – przytakuje wtulając policzek w jej dłoń. Sięga ustami do opuszków jej palców muskając je zaczepnie. – Zrobimy też wspólnie świąteczną kolację i likier jajeczny, i zrobimy wszystko to, co robią zwyczajni ludzkie w czasie świąt – uśmiecha się ciepło. – Myślę, że zwyczajne prezenty wystarczą… Choć nie ukrywam, chętnie zobaczyłbym cię we wstążce z kokardką – dodaje uśmiechając się z rozbawieniem na samo wyobrażenie Liany w takiej wersji.
    Na chwilę sztywnieje, gdy czuje niespodziewany dotyk, szybko jednak zdaje sobie sprawę z tego co właściwie czuje.
    – Jak zawsze musi się wtrącać… – komentuje z rozbawieniem, po czym sięga ręką pod kołdrę i dotyka ogona oplatającego się wokół jego uda. – Nie martw się, nie zamierzam ci uciekać… – mówi ni to do Liany, ni to do ogonka, po którym przesuwa z czułością opuszkami palców.
    Przytakuje w milczeniu jej dalszym słowom.
    – Miałem rację, to o czym mówisz to nie randki, to zwykłe kolacje. Randka to pewne zaangażowanie, deklaracja, że chcesz czegoś więcej. Ty chciałaś jedynie zaspokoić swój głód. Czy to głód fizycznej przyjemności, czy to głód energii, czy może oba naraz. Tak czy siak, to tylko kolacje… – stwierdza tonem, zupełnie jakby chciał jej powiedzieć „a nie mówiłem”.
    – Sugerujesz, że nie powinienem być zazdrosny o twoich królów i cesarzy, tylko im współczuć tego jak zdradziecko się nimi bawiłaś? – pyta złośliwie, w głowie wciąż mając to jak opowiadała o Aleksandrze i innych. Su-Jin czuje, że jeśli w rzeczywistości tak było, jeśli nic dla niej nie znaczyli, a byli jedynie marnymi marionetkami w jej grze, to w jakiś sposób nawet podoba mu się to. Nagle ci wszyscy potężni i sławni ludzie, wydają się tak słabi i nic nie warci, niemal żałośni w tym jak dawali się omamić demonicznemu urokowi.
    Uśmiecha się słysząc jej słowa. Wpatruje się głęboko w jej oczy dostrzegając powagę i szczerość w jej wyznaniu. Wampir czuje elektryzujący dreszcz przebiegający jego ciało, gdy Liana mówi o nim w ten sposób. Dostrzega jak jej oczy wędrują do jego ust. Jego serce mimowolnie przyśpiesza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z trudem powstrzymuje się by nie poddać się pragnieniu sięgnięcia do jej ust, spełnienia jej niemej prośby oraz własnego pragnienia, by wpić się w jej wargi i znów całować ją aż do utraty tchu.
      – Oczywiście, że przyjmiesz – stwierdza pewnie, powstrzymując się przed wykonaniem ruchu. – Chcesz ze mną randkować, lubisz gdy odkrywam przed tobą siebie i swój świat. No i jestem dla ciebie cholernie podniecający – z zadowoleniem powtarza jej słowa. – Niczego mi nie odmówisz… – Han-gyeol uśmiecha się, a w jego uśmiechu kryje się pewne wyzwanie, którym niemo daje znać, że podejmuje jej grę.
      Z zadowoleniem bierze kilka kolejnych kęsów chińszczyzny. Przerywa dopiero, gdy temat staje się poważny, a on wpatruje się w Lianę, czując jak jego serce drży lekko z niepokoju.
      Wpatruje się w jej oczy i czuje ulgę, gdy demonica potwierdza, że traktowała to poważnie. Chce coś powiedzieć, ale gdy powraca temat ślubu, ma ochotę się wycofać. Czuje, że nieco przesadził mówiąc o tym, że mógł ją wystraszyć i sprawić, że będzie chciała nieco się wycofać. Czuje jej dłoń ujmującą jego podbródek i poddaje się jej. Ich spojrzenia znów się spotykają, znów wpatrują się w siebie nawzajem, jakby chciałby dotknąć duszy drugiej osoby.
      Uśmiecha się blado, ale z wyraźną ulgą słysząc jej słowa. Sięga dłonią do jej dłoni, tuż przy swoim podbródku, i ujmuje delikatnie jej smukłe palce.
      – W takim razie wyjdź za mnie… – mówi cicho i delikatnie całuje opuszki jej palców, a potem także wnętrze jej dłoni.
      –Jesteś wystarczająca Liana – odpowiada poważnie, wciąż patrząc jej w oczy – Tak długo jak jesteś sobą i niczego nie udajesz, jesteś wszystkim czego pragnę. Wiadomo, że do pewnego stopnia będziemy się zmieniać, chodzić na kompromisy i docierać, ale nie chcę żebyś kiedykolwiek zmieniała się dla mnie w imię jakiś wyimaginowanych wymagań, których wobec ciebie nie mam. Po prostu bądź sobą, taką cię kocham. – Su-Jin z czułością przesuwa kciukiem po wierzchu jej dłoni.
      Przez chwilę milczy, zastanawiając się nad jej kolejnymi słowami, jak i własnymi obawami. Waha się przez chwilę nie wiedząc czy to dobry moment. Ostatecznie jednak postanawia się otworzyć.
      – Nie ma dla mnie znaczenia kim jesteś. Sukkub, inny demon, wampir, czy jakakolwiek istota, liczy się dla mnie to kim jesteś jako osoba, a nie kim jesteś jako gatunek… – precyzuje chcąc by wiedziała dokładnie o co mu chodziło. – Wiedziałem kim jesteś i rozumiałem od początku, że to może być dla mnie trudne. Miałem też sporo fałszywych wyobrażeń na temat sukkubów. Najbardziej obawiałem się… i czasem wciąż się obawiam, że będę musiał się tobą dzielić, że mogę być dla ciebie niewystarczający lub zbyt ograniczający w zaspokajaniu twoich potrzeb. Nie przeszkadza mi twoja przeszłość, kochankowie, romanse czy greckie orgie – uśmiecha się z rozbawieniem na wspomnienie wczorajszej rozmowy – Póki przeszłość jest tylko przeszłością, która nie wpływa na naszą przyszłość, nie ma to dla mnie znaczenia. Czasem boję się tylko, że będziesz mnie porównywać z innymi, że nie będę tak dobry jak twoi kochankowie. Obawiam się też twoich nieśmiertelnych kochanków. Tego czy są wciąż dla ciebie w jakiś sposób bliscy? Tak jak Amon, któremu zdecydowałaś się powierzyć Earla, choć to coś osobistego, co powinno raczej pozostać między nami… Nie sądzę jednak by to była kwestia tego, że jesteś sukkubem, obawiałbym się tego pewnie tak samo, gdybyś była wampirem czy innym stworzeniem – mówi szczerze. – Poza tym, powinienem się obawiać też tego, czy tobie nie przeszkadza to, że jestem gang-si i czy to, czego jeszcze się o mnie dowiesz, nie będzie zbyt przytłaczające… Myślę, że… że po prostu powinniśmy jak najwięcej się o sobie dowiedzieć. Tak jak mówiłaś, by znać swoje potrzeby, wiedzieć jak sobie pomóc, a także by uniknąć niepotrzebnych zmartwień, błędnych założeń czy irracjonalnych obaw. – stwierdza, czując jakby właśnie pozbył się okropnego ciężaru, otwarcie przyznając się Lianie do wszystkich tłumionych obaw i wątpliwości, o które obawiał się ją zapytać.

      Han-gyeol

      Usuń
  75. Z zaciekawieniem przygląda się Lianie i słucha jej słów. Gdzieś w głębi Su-Jin czuje się nieco nieswojo rozmawiając z nią na ten temat, zwłaszcza gdy zdaje sobie sprawę, że nie jest to jedynie czysto abstrakcyjne rozważanie, a coś realnego. Coś, co niedługo może stać się ich codziennością. Przytakuje na znak zrozumienia, powoli delektując się kolejnymi kęsami kolacji, którą powoli kończy, po czym zmusza się do kolejnego łyku wina.
    – Wiesz, że niekoniecznie musisz sprowadzać wszystko do pieprzenia się? – odzywa się w końcu – Przecież można kochać się powoli i czule, jak i ostro i namiętnie. W kochaniu się chodzi o emocje i miłość, a nie o sposób uprawiania seksu. Nie chcę pieprzenia się bez uczuć – stwierdza szczerze – Chcę spróbować wszystkiego, ale pragnę to czuć całym sobą, a nie tylko samym ciałem.
    Wampir zerka na nią poważnie, mając nadzieje, że rozumiała co miał na myśli… i że w żaden sposób jej to nie zrazi. Han-gyeol docenia to jak Liana otwarcie mówi o swoich upodobaniach, ale on sam czuje, że chce czegoś więcej niż tylko seksu i orgazmu. W końcu już nawet po wczorajszych doświadczeniach odkrywał, że o wiele więcej przyjemności niż sam orgazm sprawiają mu przeżywane emocje. Bliskość, zaufanie i troska o przyjemność swojej partnerki.
    Uśmiecha się słysząc jej wyznanie.
    – Twój masochizm wiele wyjaśnia… – stwierdza uszczypliwie – na przykład to, dlaczego chciałaś akurat mnie. – Su-Jin posyła jej złośliwy uśmiech. I chociaż jest to tylko żart, nagle zaczyna docierać do niego to, co wcześniej ignorował. Wszystkie chwile, gdy pozwalał sobie na więcej, na to by przejąć kontrolę, by chwycić ją za gardło i wymusić na niej obietnicę lub wyznanie. Dopiero teraz reakcje Liany zaczynają nabierać innego znaczenia. Przez chwilę czuje się nawet zakłopotany na myśl, że demonica mogła już wcześniej; zanim ich relacja stała się głębsza; czuć podniecenie z powodu tego jak się wobec niej zachowywał. Szybko jednak zakłopotanie przeradza się w lekki uśmiech, gdy dociera do niego, że wcale nie musiał się kontrolować, że mógł pozwolić sobie na bardziej dzikie i gwałtowniejsze zachowania wobec niej, bez wyrzutów sumienia.
    Uśmiecha się także do niej, z nieukrywanym zadowoleniem przyjmując jej zapewnienia, że nie był jak wszyscy, że był tylko jej. Z zadowoleniem wypija do końca swój kieliszek wina, krzywiąc się przy tym, po czym pośpiesznie sięga po wodę by zmyć nieprzyjemny posmak z ust.
    – Mhm… za to go lubię – stwierdza przesuwając delikatnie paznokciami po wrażliwej skórze ogona, po czym zaczepia kończącą ogon strzałeczkę przesuwając po niej kciukiem.
    Mruży lekko oczy, gdy Liana odbija piłeczkę i zmienia ciężar rozmowy.
    – Niektóre pewnie tak… I nie tylko z wampirzycami – stwierdza prowokacyjnie, celowo się z nią drażniąc, chcąc by ona także poczuła ukłucie zazdrości, jakie czuł on, gdy wspominała swoich wyjątkowych kochanków, by znów w jej oczach pojawił się ten pociągający, zaborczy błysk. Mimo wszystko podchodzi poważnie do jej pytania i pomimo uszczypliwości, udziela jej szczerej odpowiedzi. – Sprawdzałem na ile potrafimy ze sobą rozmawiać, czy mamy wspólne cele lub wartości, cokolwiek na czym można zbudować związek. Szukałem… – waha się przez chwilę – Właściwie wtedy nie zdawałem sobie sprawę czego szukałem. Po prostu liczyłem, że coś poczuję. Teraz wiem, że szukałem przyjaciółki, której mógłbym zaufać. W końcu partnerka powinna być najważniejszą osobą, najbliższą przyjaciółką, kimś komu można powierzyć swoje życie. Zabawne, bo zrozumiałem to dopiero przy tobie. Gdy zapytałaś czy jesteś w moim typie, zastanowiłem się nad tym czego zawsze szukałem i uświadomiłem sobie, że właśnie tego, co czuję do ciebie. Zaufania, szczerej przyjaźni, wsparcia i zrozumienia… Po prostu uczuć, tych głębszych i bliższych.
    Su-Jin uśmiecha się blada zdając sobie sprawę, jak szalenie naiwne i idealistyczne to było. Jak bardzo niepasujące do deklarowanej przez niego wiary w zimny i brutalny świat drapieżników i ich ofiar. Może także cały jego światopogląd był błędem, który usiłował sobie wmówić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Myślisz, że owinęłaś mnie sobie wokół palca? – pyta, dalej bawiąc się w tą grę. – Pamiętaj skarbie, że nie jestem twoją ofiarą, nie omotasz mnie swoją sukkubią magią – zniża głos rzucając jej wyzwanie.
      Zaraz jednak nawet ta cudowna zabawa blednie wobec tego, co dostrzega w oczach Liany. A potem także co słyszy z jej ust. Z czułością całuje przeciągle jej nadgarstek, czując jej przyśpieszony puls. Han-gyeol czuje jak jej słowa wciąż dźwięczą mu w głowie. Nie stara się już walczyć z samym sobą. Kładzie jej dłoń na swoje serce, po czym ujmuje delikatnie jej podbródek i sięga ustami do jej ust. Całuje ją z miłością. Długo i przeciągle, z nowym silnym uczuciem, którego nie potrafi jednoznacznie nazwać, a które teraz zdaje się trawić go od środka rozpalając jego serce, a nawet kości.
      – Czy poza kontraktem ślubnym, życzysz sobie także zaręczynowy pierścionek? – pyta cicho wprost w jej usta. Ma nadzieje, że usłyszy od niej twierdzącą odpowiedź, ponieważ już doskonale wiedział jaki pierścionek pragnął jej podarować. Wyjątkowy, bardzo osobisty, przepełniony symboliką, która tak idealnie opisywała jego uczucia i sama w sobie stanowiła pewną obietnicę.
      – Wiem… – uśmiecha się z zadowoleniem. Przez chwilę ma ochotę się roześmiać słysząc jej kolejną fantazję. – Mhmm… jeśli nauczę się rozmawiać w trakcie seksu, to na pewno skuszę się na taką dyskusję – odpowiada, starając się ukryć lekkie zawstydzenie faktem, jak bardzo był nieprzytomny podczas ich dotychczasowych zbliżeń. W duchu pocieszał się, że może to tylko kwestia przemęczenia i zbliżającego się nowiu, ale i tak wydawało mu się to dość… krępujące.
      Przygryza lekko wargi słysząc jej gorączkową reakcję i potok słów. Z jednej strony czuje jak ważne były te słowa i jak bardzo potrzebował je usłyszeć. Z drugiej czuje się nieco winny z powodu tonu Liany i tego jak emocjonalnie wyrzucała z siebie to wszystko.
      – Tak, wiem… kochanie, wiem… – mówi nieco zmieszany – obawy czasem są dziwne, czasem irracjonalne. Dlatego chciałem, żebyś wiedziała. I nie wątpię w twoje uczucia, wątpię raczej w siebie. W końcu nie wiem czy nasz seks nie okaże się rozczarowujący i… – sam już nie wie co właściwie powinien powiedzieć. – Po prostu chcę żebyś wiedziała, co siedzi mi w głowie. Wierzę ci, wierzę w twoje uczucia – zapewnia ją, czule gładząc kciukiem jej podbródek. – Czasem tylko nachodzą mnie takie myśli. Może to kwestia mojej kultury? Może nie byłem tak odporny na jej wpływ jak mi się wydawało? I przez to czuję na sobie pewną presję i wmawiam sobie, że muszę być idealny… Nie wiem… – wyznaje szczerze, czując się z tym źle, jakby powiedział o wiele za dużo niż kiedykolwiek chciał.
      – Mogłaś zwrócić się do mnie. Albo do mojego demona… – mówi, wciąż czując niezadowolenie na myśl, o tym jak łatwo i bez oporów dopuściła swojego dawnego pana i kochanka, do tak prywatnej części jej życia. Ich życia. Nawet jeśli rozumie jej motywacje i uznaje je za sensowne, w jakiś sposób i tak nie do końca mu to pasuje. – Mogłaś o tym ze mną porozmawiać. Boli mnie, że złościłaś się na mnie, gdy za bardzo drążyłem twoją przeszłość, a tymczasem odsłaniasz ją w całości przed swoim byłym kochankiem, któremu służyłaś. To dla mnie trudne Liana – przyznaje wprost – trudno mi w tych okolicznościach uwierzyć, że nic cię nie łączy z Amonem, skoro ufasz mu bardziej niż mnie. Rozumiem, że wybrałaś to, co wedle ciebie najlepsze, nie patrząc przy tym na to jak ja to postrzegam… Rozumiem to, bo sam popełniłem ten błąd wobec ciebie w Rzymie. Po prostu… Chcę wiedzieć, że to był błąd, że Amon, ani nikt inny nic nie znaczy. Mam być twoim mężem, chcę być dla ciebie najważniejszy, chcę żebyś w pierwszej kolejności ufała mi… – mówi poważnie, dzieląc się z nią swoimi obawami i niepokojem, który krążył po jego głowie od czasu wczorajszej rozmowy w łóżku. Z ulgą zrzuca z siebie ten ciężar.
      – Mhmm… To dobrze – szepcze cicho, z radością przyjmując jej zapewnienia. – Obiecuję kochanie. Na przestrzeni lat będzie zmieniać się jedynie moje ciało, ale nie moje uczucia do ciebie – zapewnia ją z czułością, rozkoszując się jej groźbą.

      Han-gyeol

      Usuń
  76. – O to właśnie chodzi skarbie, o to jak wielka jest różnica między pieprzeniem się, a kochaniem. W pierwszym chodzi tylko o fizyczną przyjemność, w drugim o przyjemność z osobą, do której coś czujesz, oddajesz się komuś, ufasz, nie myślisz tylko o sobie, ale też o swoim partnerze. Seks nie jest dla mnie niczym atrakcyjnym ani wartościowym. Tylko seks z tobą ma znaczenie i wartość, tylko przy tobie czuję, że pragnę czegoś więcej, czegoś fizycznego… – wyznaje szczerze. Powoli czuje, że wszystko zaczyna mu się układać w głowie. Su-Jin rozumie już błąd w swoim dawnym postrzeganiu, rozumie też co właściwie się zmieniło i w jaki sposób tak naprawdę poostrzega sferę seksualną.
    – Mhm… Chcesz mnie bo jesteś masochistką i lubisz mój paskudny charakter – odgryza się jej, dopowiadając to, czego Liana nie mówiła, ale co potrafił wyczytać między wierszami. W końcu sam mimo irytacji, od początku lubił jej bezczelny, złośliwy charakter i wszystkie ich gierki.
    Zerka na nią i kręci przecząco głową.
    – Nie o tym pomyślałem – przyznaje. – Przyszło mi do głowy, że kiedy już zamieszkaliśmy ze sobą, parę razy zdarzało mi się grozić ci, chwytać cię za gardło lub walczyć z tobą o kontrolę. Zastanawiałem się, czy postrzegałaś to jako coś… atrakcyjnego – wyjaśnia, choć wcale nie zamierzał ciągnąć tego tematu, ani pytać Liany o to, co wtedy czuła. Ciekawość jednak bierze górę.
    – Nawet nie wiedziałem, że mam jakieś kryteria. Chyba po prostu zawsze szukałem ciebie – stwierdza żartobliwie, nie zamierzając już dłużej ciągnąć tematu innych kobiet, którym nigdy nie pozwolił się do siebie zbliżyć. Może rzeczywiście podświadomie od początku szukał kobiety na tyle silnej i zdeterminowanej, by zburzyć wszystkie jego mury i wywalczyć sobie miejsce w jego życiu?
    Wampir nie ma pojęcia, ale też nie wydaje mu się to ważne. W tej chwili liczy się tylko tu i teraz. Ich słodkie pocałunki, w których oboje się zatracali, ich uczucia i deklaracje odnośnie wspólnej przyszłości. Wszystko to, czego tak bardzo pragnął, co dawało mu tak wielkie szczęście.
    – To dobrze… – szepcze cicho – bo chcę ci podarować coś wyjątkowego i bardzo osobistego – wyznaje, wpatrując się w parę najpiękniejszych szmaragdów, wpatrzonych wprost w niego.
    Nie zależy mu na tradycjach, ani gestach na pokaz. Zależy mu na tym, by podarować jej pewne emocje, zamknięte w małym, symbolicznym przedmiocie. Zależy mu na tym, by Liana patrząc na pierścionek czuła wszystko to, co chciał jej powiedzieć; by nosiła z dumą symbol tego, że była tylko jego…
    Uśmiecha się tylko w odpowiedzi na jej słowa, które trafiają mu wprost do serca poruszając wrażliwe nuty.
    – Tak, wiem – mówi cicho – W końcu sam pragnę tego samego, i sam kocham to w tobie skarbie. Każdą rysę, wszystko to co nieidealne, ale prawdziwe i nadające ci wyjątkowości. I wiem, że jestem hipokrytą skoro pozwalam sobie na myślenie, na które nie chcę pozwolić tobie. Musisz mnie pilnować i wybijać mi to z głowy, tak jak ja będę pilnować ciebie – stwierdza uśmiechając się i dając jej znać, że naprawdę rozumie to wszystko i bardzo chce się zmienić, spojrzeć na siebie jej oczami, tak jak on chciał, by Liana zaczęła dostrzegać siebie taką, jaką on ją widział.
    Krótko całuje jej usta. Delikatne muśnięcie przepełnia wdzięczność, jak i niema obietnica.
    Zaraz jednak wzdycha cicho, czując, że Liana nie do końca rozumie to, co chciał jej przekazać.
    – Nie o to chodzi… – Han-gyeol kręci przecząco głową. – Błędem było nie to, że wciągnęłaś w to mnie, ale że zaangażowałaś w to Amona. Skoro jestem twoim partnerem, powinnaś angażować mnie w to co ważne, trudne, czy niebezpieczne. To ze mną chcesz dzielić życie, nie z Amonem – wyjaśnia spokojnie.
    Rozumie, że Liana nie chciała go narażać, nie chciała zatruwać ich relacji obecnością Earla, czy wspomnieniami, które traktowała jak coś złego i obrzydliwego, coś przez co mógłby spojrzeć na nią inaczej. Ale chciał tego wszystkiego, chciał dzielić z nią to co piękne, jak i to co okropne. Chciał być przy niej w każdej możliwej sytuacji, jak prawdziwy partner.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Nie Liana, to powinna być nasza decyzja. Ja… – zastanawia się przez chwilę jak najlepiej ująć swoje uczucia, by Liana zrozumiała to, co chciał jej przekazać. – Byłaś na mnie zła, że podjąłem decyzję, która dotyczyła ciebie, bez twojego udziału. Zrobiłem to, co uznałem za słuszne, nie pytając cię o zdanie. Chcesz bym traktował cię jak partnerkę Liana. Ja chcę byś ty traktowała mnie jak partnera. Poza tym… Jak byś się poczuła, gdybym swoje prywatne problemy i bolesną przeszłość trzymał z dala od ciebie i powierzał to „poważnej wampirzycy ze zdjęcia”? – pyta. Przykład wydaje się Su-Jinowi dość absurdalny, ale adekwatny do sytuacji, opisujący dobrze jego uczucia w tej sytuacji. – Co byś wtedy czuła? – pyta, mając nadzieję naprowadzić ją tym na to, co poczuł.
      Patrzy na nią, gdy słyszy jej pełne determinacji słowa. Z trudem powstrzymuje się od podważania jej słów i zamykania się na jej perspektywę. Po ostatniej głupiej kłótni rozumie, że powinien raczej pokazać jej swoje uczucia i swoją perspektywę, zamiast siłą forsować swoje zdanie.
      – Rozumiem… Po prostu sam poczułem się nieważny, gdy powiedziałaś mi, że wolałaś powierzyć Earla i całą swoją bolesną przeszłość Amonowi. Jeśli jest nieważny, i nigdy nie był ważny, nie angażuj go w nasze życie, w nasz związek, w to co prywatne i bolesne, co powinno pozostać między nami. Skoro jestem dla ciebie najważniejszy, to nie powtarzaj mi tego, tylko pokaż. Nie mieszaj Amona, ani żadnego innego byłego kochanka, w nasze życie. Nie angażuj żadnego innego mężczyzny w coś, w co powinnaś angażować tylko mnie… – prosi, czując jak trudne, ale niesamowicie ważne jest to dla niego.
      Czuje jak Liana opiera czoło, o jego czoło. Jej skóra wydaje się przyjemnie chłodna i kojąca. W głowie wciąż kłębi mu się tak wiele myśli i uczuć, tych cudownych i przepełnionych szczęściem, mieszających się z tym co bolesne i dotykające najgłębszych obaw. Przez chwilę Su-Jin ma wrażenie, że jego ciało przenika lekki dreszcz, gdy Liana tak miękko wyznaje, że mu ufa i z otwartym sercem przyjmuje jego obietnice i wyznania.
      Akceptuje jej pocałunek i jej szaleńcze oddanie, które czuje w pieszczocie. Odpowiada na jej pocałunek z całą swoją desperacką prośbą, by była już tylko jego. Czuje jej język przy swoich wargach i mimowolnie rozchyla lekko usta poddając się Lianie, pozwalając jej pogłębić pocałunek. Ich języki znów łączą się w zachłannym, namiętny tańcu. Wampir oddycha nieco szybciej, czując jak Liana chwyta jego włosy, jak przyciąga jego twarz bliżej. Poddaje się jej z przyjemnością. Przesuwa dłonią po jej smukłej szyi, sięga palcami jej karku, także przytrzymując ją bliżej siebie. Niczym w transie zatraca się w pieszczocie. Spija z jej ust pragnienie i oddanie, sam powoli przejmując inicjatywę. Zaborczo wpija się w jej wargi, walczy z jej językiem samemu nadając rytm. Całuje ją zachłannie, pozwalając by desperacka potrzeba bycia tym jednym, zmieniła się w zachłanność, w chęć pokazania jej, że nie zamierzał biernie pozwalać jej decydować; że nie zawaha się sięgnąć po to co jego i tylko jego.

      Han-gyeol

      Usuń
  77. Uśmiecha się tylko.
    – Wtedy w lesie… Teraz wiem, że już wtedy pociągało mnie to się między nami działo – przyznaje cicho, jakby wyznawał jej właśnie jakiś głęboko skrywany, wstydliwy sekret. Su-Jin do tej pory pamięta jak czuł, że nie powinien dopuszczać do siebie takich myśli i pragnień, jak po raz pierwszy miał wrażenie, że traci kontrolę nad własnym ciałem z powodu bliskości i czegoś co powoli przekraczało granice zwykłej zabawy.
    Przez chwilę wampir zastanawia kiedy tak naprawdę zaczął czuć coś więcej. Czy już wtedy, gdy zaakceptował ją w swoim życiu, gdy jej zaufał? Czy to właśnie był punkt bez powrotu? A może dopiero wtedy, gdy zaczął czuć jak ważna dla niego była? Wszystkie te uczucia zdają się przenikać, sprawiając, że nie potrafi jasno wychwycić jednego momentu, w którym poczuł coś więcej.
    Odrywa się od własnych myśli i spogląda na nią poważnie, gdy przyznaje mu racje. Sam nie jest pewien czy zgadzała się z jego perspektywą, czy może z tym, co czuł i jak było to dla niego ważne. Jeszcze przez chwilę Han-gyeol czuje chęć by powiedzieć jej co mógłby dla niej zrobić, gdyby tylko mu zaufała, że mógłby zniszczyć duszę Earla raz na zawsze, unicestwić ją i dać jej pewność, że Earl przestanie istnieć i nie powróci w żaden sposób, ani w żadnej postaci. Nie jest jednak pewien czy to satysfakcjonowałoby ją równie mocno, co skazanie Earla na katusze w piekle.
    Milczy jednak i nie pyta o nic. Jedynie akceptuje jej słowa, wiedząc, że to już się stało, to była już przeszłość, której nie mogli naprawić. Tak samo jak to, w jaki sposób skrzywdził ją wtedy w Rzymie. Jedyne co oboje byli w stanie zrobić to nie pielęgnować żalu, a zadbać o przyszłość i nigdy więcej nie popełniać tych błędów.
    Patrzy jej w oczy i z wdzięcznością przytakuje jej zapewnieniu.
    – Obiecujesz? – pyta cicho, nie odrywając wzroku od jej szmaragdowego spojrzenia. Walczy z pokusą dodania groźby, że jeśli kiedykolwiek znów tak zrobi to zabije i ją i tego mężczyznę. Ma chęć nawet przysiąc, że przy pierwszej okazji zabije Amona, choćby tylko za to, że to nie jemu, a właśnie byłemu panu powierzyła swoją bolesną przeszłość. Su-Jin nie chce jednak ciągnąć tego tematu i bezmyślnie skupiać się na nienawiści. Nie w chwili, gdy czuje jak bardzo ważna była jego rozmowa z Lianą, jak bardzo ukochana doceniała jego szczerość i to, że otworzył się przed nią zamiast trwać w uporze.
    Przełyka ślinę, a wraz z nią całą gorycz, którą podzielił się z Lianą. Pozwala by te uczucia powoli ucichły, wraz z wyszeptanym przez nią zapewnieniem, że od tej pory będą już tylko oni. Uśmiecha się nawet czując jak Liana ociera się czołem o jego czoło. Powoli ogarnia go uczucie ulgi z powodu jej cichego zapewnienia.
    Słysząc jej cichy warkot, reaguje na niego całując ją jeszcze bardziej zaborczo i zachłannie. Z zadowoleniem przyjmuje kolejny warkot i wydaje z siebie pełen satysfakcji pomruk. Gdy czuje jej ugryzienie i smak własnej krwi w ustach, przez chwilę szumi mu w głowie, a instynkt rwie się by na to odpowiedzieć, by pchnąć ją na łóżko, wgryźć się w jej usta, a potem także w delikatne gardło. Warczy cicho, z lekkim rozdrażnieniem, jak i zadowoleniem, gdy czuje jak Liana lekko ssie jego wargę i spija z niej krew. Czuje palący niedosyt, gdy demonica odsuwa się. Lekko przygryza opuszki jej palców, którymi przesuwa po jego ustach, nie potrafiąc się powstrzymać.
    Uśmiecha się słysząc po raz kolejny jej zapewnienie.
    – Mhmm… Tylko ty i ja… przytakuje, pozwalając jej sięgnąć po wino. Zamiast tego przesuwa zakrwawionymi wargami po jej szyi, pozostawiając na aksamitnej, bladej skórze ledwie widoczne krwawe smugi. Jeszcze chwilę walczy z tym, by jej nie ugryźć, w końcu jednak powoli się uspokaja, czując jak od nadmiaru emocji i gorączki kręci mu się w głowie. Wie, że powinien się oszczędzać przed krytycznym momentem nowiu.
    Układa się więc wygodniej na poduszkach, tak by było im obojgu wygodnie, po czym opiera głowę o czubek jej głowy. Ma wrażenie, że dzięki temu mniej odczuwa zawroty głowy i łatwiej jest skupić mu się na obrazie w laptopie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Potrzebowaliśmy tego – przyznaje spokojnie, po czym sięga po kajmakową babeczkę. – Wiemy więcej o swoich potrzebach i fantazjach, o tym co dla nas trudne i bolesne… Złożyliśmy sobie poważne obietnice i zaręczyliśmy się – wylicza zdając sobie sprawę jak wiele wydarzyło się podczas tej krótkiej kolacji w łóżku.
      Wgryza się w słodką babeczkę i rozkoszuje jej smakiem. Wpatruje się w ekran, na którym jeszcze nie dzieje się nic ciekawego. Zerka ukradkiem na Lianę i prycha cicho z rozbawieniem.
      – Myślałem, że nie zamierzasz odhaczać punktów ze swojej randkowej listy – stwierdza złośliwie, nie zamierzając jej ulegać ani podążać utartymi schematami. Całuje z czułością czubek jej głowy, po czym ponownie wtula w niego policzek. Mimo wszystko jednak obejmuje ją w pasie, przesuwając przy tym palcami po cienkim materiale jej halki. Nie robi jednak nic więcej, celowo nieco się z nią drażniąc.
      Zamiast tego skupia się na filmie, zupełnie jakby oglądali poważne dzieło, a nie głupi horror, o grupce znajomych, którzy na strychu starej chatki w lesie odkryli księgę z opisem demonicznych rytuałów. Z rozbawieniem obserwuje jak bohaterowie odprawiają boleśnie naciągany rytuał przywołując demona do nakreślonego byle jak pentagramu otoczonego świeczkami.
      – Ciebie też mógłbym sobie tak przyzwać? W dowolnym miejscu i dowolnej chwili? – pyta prowokacyjnie, choć z autentyczną ciekawością. Do tej pory wampir miał raczej doświadczenie w przyzywaniu duchów, i to jedynie tych azjatyckich. Wiedział też całkiem sporo o niektórych demonach, takich jak jego własny demon. Jednak europejskie rytuały, demoniczne pieczęcie czy łacińskie formułki wciąż były dla niego raczej egzotyczną ciekawostką, niż czymś w co się zagłębiał.

      Han-gyeol

      Usuń
  78. – To dobrze… – odpowiada cicho.
    Z pewnym trudem, odrzuca od siebie wszystkie negatywne, zatruwające jego serce myśli, nie chcąc dłużej roztrząsać przeszłości. Su-Jin wie, że musi zaakceptować to co wcześniej; to jakie błędy popełnili; odkreślić to grubą linią i skupić się na przyszłości. Żyć tym, co tu i teraz.
    A tu i teraz byli tylko oni. Zapatrzeni w siebie, pragnący budować wspólne życie od podstaw. I to dosłownie od podstaw. Wszystko co działo się między nimi kompletnie wywróciło do góry nogami cały ich świat, wstrząsając podstawami tego kim byli, jak żyli i jak postrzegali rzeczywistość. Wampir czuje, że nieco go to przytłacza i przeraża. A jednak nie zamierza zawracać z tej drogi, wiedząc, że nie ma już powrotu; że nigdy nie będzie w stanie żyć tak, jak dawniej.
    – To były bardzo dziwne zaręczyny – uśmiecha się podążając spojrzeniem za jej wzrokiem. Wpatruje się w jej dłoń rozumiejąc o czym musiała myśleć. W duchu obiecuje sobie, że gdy tylko odzyska siły, wybierze się do najlepszego jubilera, który będzie w stanie zrealizować jego wizję.
    – Nie zamierzam – stwierdza. – I dobrze, że mam gorączkę, inaczej pewnie obawiałbym się o tym mówić, by nie usłyszeć od ciebie odmowy… – przyznaje szczerze. Liana miała rację mówiąc mu kiedyś, że za dużo myślał. Dziś nie miał siły na analizowanie wszystkiego po kilka razy, po prostu mówił to co czuł, i to, co siedziało głęboko w zakamarkach jego umysłu i serca.
    Zerka na Lianę, która wyciąga się by ugryźć kawałek babeczki. Su-Jin obserwuje jak demonica oblizuje usta i uśmiecha się, gdy mówi o smaku ulubionego deseru, jak i smaku jego ust. Dostrzega jak jej spojrzenie wędruje do jego ust i czuje niemal fizycznie jej pragnienie. Bez pośpiechu dotyka ustami kawałka babeczki, chwyta go ostrożnie w swoje wargi po czym pochyla się w stronę Liany, dzieląc się z nią ostatnim kęsem, pozwalając jej odgryźć kawałek. Przełyka przyjemną słodycz, po czym zbliża się jeszcze bardziej całując delikatnie jej usta. Przesuwa zaczepnie językiem po jej, słodkiej od deseru, wardze. Ich usta, nieco lepkie od słodyczy, łączą się w zmysłowej i subtelnej pieszczocie, ociekającej słodyczą niczym pierwsze, niewinne pocałunki.
    – I jak? – pyta w końcu odsuwając się nieco. – Odkryłaś nowy ulubiony smak? – pyta zaczepnie, po czym powoli oblizuje usta. Uśmiecha się sam do siebie z powodu tego co właśnie zrobił, po czym równie zadziornie odpowiada na jej słowa. – Ja miałbym ochotę robić z tobą rzeczy, których raczej nie ma na twojej standardowej liście… – zerka sugestywnie na jej szyję, na pulsujące żyłki odznaczające się pod bladą skórą. Potem przenosi wzrok na ich dłonie i splecione palce, czując jak znów jego serce wypełnia uczucie czułości i słodkiej bliskości ukrytej w tak prostych gestach.
    Na nowo wtula się policzkiem w jej głowę i przenosi wzrok na film i nieudany rytuał.
    – Tylko śmiertelnicy mogą przyzywać demony? – pyta, zastanawiając się nad jej odpowiedzią. To, o czym mówiła Liana mimo wszystko wydaje mu się dość znajome. W chaotycznych migawkach wspomnień widział czasem rytuały odprawiane przez człowieka, do którego należało kiedyś jego ciało, widział w nich igranie z potężnymi bytami, jak i wspomnienia porażki, gdy w końcu jeden demon okazał się nie do okiełznania.
    Z zadumą przygląda się jak demon w filmie wyrywa się spod kontroli i zwraca przeciwko bezmyślnym bohaterom filmu.
    – Nie sądzę, by ludzka moralność i pojęcia dobra i zła, miały jakikolwiek sens wobec istot takich jak my – stwierdza tylko, dając jej znać, że nie postrzega istot takich jak ona negatywnie. W gruncie rzeczy Su-Jin wierzy, że każda istota obdarzona świadomością miała wolną wolę i mogła być dobra, zła lub neutralna, nieważne czy była człowiekiem, demonem czy bóstwem. Przytakuje jej kolejnym słowom, chcąc powiedzieć, że coś o tym wie, jednak dalsze słowa demonicy nieco go zaskakują.
    – Awansować? W jaki sposób służenie człowiekowi może być awansem? – pyta z zaciekawieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostrzega jej wahanie, gdy wspomina o Earlu. Rozumie jak było to trudne i docenia, że nie uciekała od tego tematu; że nie próbowała na siłę trzymać go z daleka od tego co dla niej bolesne. Ściska lekko jej dłoń, w czułym uspokajającym geście.
      – Nie mogłabyś się zbuntować? Jak demon w filmie? – pyta. By nie zarzucać jej pytaniami i nieco rozładować atmosferę dodaje jeszcze – Teraz ja znam twoją pieczęć. Nie obawiasz się, że postanowię cię przyzwać kiedy się za tobą stęsknię? – pyta przekornie. I choć to tylko żarty, Han-gyeol czuje, że wcale nie było to aż tak abstrakcyjne jak mogło mu się wydawać. W głowie pojawiają mu się kolejne pytania, zarówno przez to, co widzi na ekranie pomiędzy krwawą masakrą, jak i przez to, o czym opowiada Liana.
      Czuje jak demonica wtula się w niego mocniej, jak zaciąga się jego zapachem, wymieszanym z wonią stworzonych przez nią perfum. Wampir wydaje z siebie pełen zadowolenia pomruk czując jej ciepło i oddech na swojej skórze. Lubił kiedy tak robiła.
      – Czyli nie muszę się bać, że postanowisz mnie opętać? – pyta zaczepnie, choć sama myśl wywołuje w nim raczej nieprzyjemny dreszcz. Mimowolnie powracają do niego obce wspomnienia odziedziczone wraz z ciałem. Uczucie opętania, całkowitej utraty kontroli, a potem także przerażające doświadczenia prób opętania przez demona, którego obecność była dla wampira czymś normalnym. Pamięta opór i powolne łamanie woli, podobne do tego, którego sam doświadczył parokrotnie ze strony swojego demona. Pamięta także jak za wszelką cenę usiłował chronić Sarang przed takimi doświadczeniami i przed igraniem z bytami mogącymi przejąć nad nią kontrolę. Czy tak właśnie wyglądało opętanie? Czy Liana była w stanie podobnie łamać wolę swoich ofiar? Su-Jin czuje, że to go niepokoi i fascynuje jednocześnie.
      – W jaki sposób właściwie potrafisz kogoś opętać? – pyta z zaciekawieniem – Raczej nie wchodzisz w ciało ofiary w postaci mrocznego dymu, jak w tanim horrorze, prawda?

      Han-gyeol

      Usuń
  79. — Były – zgadza się z nią miękko — Ale przyznaj, że to dość dziwne, oświadczać się w czasie pierwszej randki, w łóżku, z gorączką, gdzieś pomiędzy rozmową o seksie, uczuciach, obawach i żalach, wszystko przeplatane kolacją, winem i pocałunkami. Chciałem oświadczyć ci się nieco inaczej niż wszyscy, ale nie sądziłem, że zrobię to aż tak inaczej — uśmiecha się z rozbawieniem, po czym czule całuje jej policzek. Przesuwa opuszkami palców po jej dłoni i smukłych palcach, zupełnie jakby sam nie mógł się doczekać, aż będzie mógł zobaczyć pierścionek na jej palcu.
    Przytakuje skinieniem głowy w odpowiedzi na jej pytanie.
    — Dopiero co odzyskałaś wolność, dopiero od wczoraj jesteśmy ze sobą w związku… Bałem się, że uznasz, że to za dużo, za szybko; że sam związek to już coś, z czym potrzebujesz się oswoić i powiesz mi, że chyba oszalałem i powinienem zwolnić. Po prostu za dużo myślę. — Uśmiech Su-Jina staje się nieco bledszy. Wampir czuje pewne zakłopotanie tak otwarcie przyznając się do swoich obaw i głupich myśli. Zaraz jednak na nowo w jego oczach rozpala się weselszy i mniej refleksyjny błysk. — Mów mi tak jeszcze. Uwielbiam to jakim jesteś okrutnym i bezdusznym drapieżnikiem… — mruczy wprost do jej ucha, otwarcie przyznając się jak wielką satysfakcję sprawia mu cierpienie jej ofiar; myśl, że od tej pory inni mężczyźni mogli jedynie zazdrościć, pożądać jej, nie mogąc nigdy zbliżyć się na tyle, by otrzymać choćby marny ochłap jej uczuć i zaangażowania.
    Ta myśl, podobnie jak słodki pocałunek; smak jej ust i języka na wargach; a także kuszący gest, gdy zrozumiałą jego aluzję, to wszystko sprawia, że Su-Jin czuje znajome pragnienie, rozpalające uczucie i elektryzującą przyjemność jaką sprawiało mu każde muśnięcie jej opuszków palców, każdy oddech i każde uderzenie serca. Ma ochotę poddać się pokusie, musnąć wargami jej szyję, pozostawić delikatne ślady zębów na jej skórze, aż w końcu wgryźć się głęboko i wziąć kilka łyków.
    A jednak słowa Liany studzą nieco tą pokusę, gdy po raz kolejny tego wieczoru słyszy wspomnienie o innym mężczyźnie, tym razem wampirze. Przez chwilę czuje niechęć na myśl, że Liana; nawet w dobrej wierze; zechce porównywać odczucia jakie miała przy nim i przy tamtym wampirze. Ta myśl napawa go niechęcią. Ma nawet ochotę coś powiedzieć, ale jej kolejne słowa zaskakują go jeszcze bardziej. Do tej pory sądził, że było zupełnie inaczej. W końcu Su-Jin doskonale pamiętał jej ostrożność, gdy po raz pierwszy dała mu się napić swojej krwi. Pamiętał także to co mówiła, gdy pytała się co czuł pijąc jej krew, wspominała o zagrożeniach, o tym, że dla wampirów jej krew jest jak afrodyzjak. Nie sądził jednak, że nigdy wcześniej nie zaryzykowała…
    Nagle wspomnienie z rudery nabiera zupełnie nowego znaczenia. Jej gest, podsunęła mu swoją rękę, gdy mimo wahania i niepokoju pozwoliła mu wgryźć się w swoją skórę, gdy nieco wzdrygnęła się czując jak oblizał jej ranki i jak szybko po wszystkim cofnęła rękę. Cały ten niepokój i to, że po raz pierwszy ofiarowała wtedy komuś swoją krew. Jemu… Czy to z powodu tego co zrobił w piwnicy? A może przez to, że osłonił ją przed zaklęciem?
    Wampir czuje jak serce bije mu szybciej. Wpatruje się w oczy Liany, czując, że powinien coś powiedzieć.
    — To wiele dla mnie znaczy — odpowiada cicho. Delikatnie dotyka jej twarzy i z czułością przesuwa palcami po jej policzku. — Wtedy w ruderze, gdy pierwszy raz pozwoliłaś mi napić się twojej krwi… — nie jest pewien jak ubrać to w słowa. Czuje także jeszcze większy wstyd z powodu tego, że nie zapanował wtedy nad demonem. — Uświadomiłaś mi jak ważny był to gest, dziękuję ci kochanie — mówi, po czym przesuwa delikatnie palcami po jej podbródku i szyi, podczas gdy jego usta odnajdują jej i całują z wdzięcznością i czułością.
    Gdy odrywa się od jej warg, jeszcze przez chwilę milczy wpatrując się w jej twarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Wiem, że dla tutejszych wampirów picie krwi jest przyjemne, wręcz przyjemniejsze i bardziej podniecające niż seks. Dla mnie zawsze było to dość… nieprzyjemne? Może nawet obrzydliwe? — stwierdza niepewnie — Dopiero, gdy dałaś mi swoją krew, pierwszy raz jej smak wydal mi się przyjemny. A kiedy pierwszy raz wgryzłem się w twoją szyję i czułem jak reaguje na to twoje ciało. Po raz pierwszy wydało mi się to niesamowicie przyjemne. Od tamtej pory picie krwi, twojej krwi, jest dla mnie czymś bardzo intymnym i pociągającym — wyznaje, chcąc by Liana znała jego uczucia i odczucia, by wiedziała, że i dla niego było to coś wyjątkowego i intymnego.
      Przytula ją mocniej.
      Z zaciekawieniem słucha jej dalszych słów o demonach i przyzywaniu ich. Od czasu do czasu zerka na film, w którym nie ma już rytuałów, a jedynie desperackie próby bohaterów, by uchornić się przed furią demona.
      — Zabawne, ale i dość smutne — przyznaje. Pewnie nie potrafiłby współczuć demonom, gdyby nie Liana i świadomość, że to o czym mówiła w znacznym stopniu dotyczyło jej samej. Nagle wszystkie jej próby dopasowywania się, szukanie oczekiwań do spełnienia, wydają mu się Su-Jinowi jeszcze smutniejsze niż przedtem.
      — To akurat brzmi dość znajomo — mówi — Mój demon rzecz jasna się do tego nie przyzna, ale nie był wielkim panem, tylko sługą. Tylko, że u nas piekło nie należy do demonów, a ich panowie nie są demonami, a czymś kompletnie innym. — Wampir doskonale zdaje sobie sprawę jak wściekły będzie jego demon za zdradzenie jego wstydliwego sekretu. — Tak było też z tobą? — pyta z wahaniem, nie chcąc po raz kolejny wprost wracać do tematu Amona. — Też pragnęłaś wolności i dlatego wolałaś żyć wśród ludzi, których mogłaś sobie podporządkować?
      Przytakuje w milczeniu, zastanawiając się nad jej słowami. Z każdą chwilą Han-gyeol coraz lepiej rozumie jak niebezpieczne mogło być dla niej, gdyby ktokolwiek poznał jej pieczęć i zyskał tak wielką władzę nad nią i jej wolą. Uświadamia sobie, że gdyby to się stało mógłby ją w pewien sposób stracić.
      Zerka na nią słysząc jej złośliwe słowa. Uśmiecha się prowokacyjnie, postanawiając wykorzystać sytuację, by dowiedzieć się czegoś więcej.
      — Myślałem raczej o przyzywaniu cię do domu, gdy zbyt długo nie wracasz z łowów — odpowiada złośliwie — Ale zaciekawiłaś mnie tym paktem… Gdybyśmy zawarli pakt, nikt inny nie mógłby cię już przyzwać i zmusić do podporządkowania? — pyta, wciąż utrzymując żartobliwy i nieco złośliwy ton.
      Znów zerka na ekran laptopa. Odpowiada na jej gest, przygarniając ją bardziej do siebie.
      — Robiłaś to kiedyś? — pyta z zaciekawieniem. Do tej pory wszelkie uczucia związane z opętaniem, które znał ze wspomnień, dotyczyły raczej bycia opętanym, a nie uczucia opętywania, co wydaje mu się dość ciekawe. — I nie wierzę ci ani trochę, że nie możesz mnie opętać — stwierdza przekornie — Już mnie opętałaś. Demoralizujesz mnie, w krótkim czasie oswoiłaś mnie z dotykiem i sprawiłaś, że myślę o rzeczach, o jakich nigdy nie myślałem, pragnę czegoś, co było mi obce, na dodatek mam chęć spróbować z tobą czegoś, co kiedyś nawet nie przyszłoby mi do głowy. Opętałaś mnie ty diabelska kreaturo! — mówi oskarżycielsko.

      Han-gyeol

      Usuń
  80. — Tak, od samego początku wszystko między nami jest nie takie jak powinno, dalekie od romantycznych wyobrażeń — uśmiecha się. Powoli też sam zaczyna to akceptować. Nieważne jak bardzo chciał się wyróżnić i być idealny, koniec końców wszystko układało się po swojemu, a on mógł jedynie to zaakceptować.
    Su-Jin zerka na Lianę słysząc jej pytanie.
    — Nie wiem skarbie, to twoje życie i twoje uczucia, ty najlepiej wiesz co czujesz i czego pragniesz — odpowiada i uśmiecha się słysząc jej wyznanie. Ściska lekko jej dłoń i przesuwa powoli kciukiem po jej wierzchu, niemo wyrażając to, jak bardzo się cieszył, że właśnie tak myślała i czuła.
    Słucha jej kolejnych słów i przytakuje skinięciem głowy. Oczywiście, że pamiętał co mówiła mu o ataku wampira. Już wcześniej Su-Jin wiedząc o tym wszystkim, czuł jak wiele musiało kosztować ją to, by po raz pierwszy podarować mu swoją krew. Teraz ten gest nabrał jednak zupełnie nowej głębi.
    — Liana… Naprawdę nie musisz mi tego tłumaczyć. Wiem jaka jest różnica między zaufaniem i dobrowolnym oddaniem swojej krwi, a brutalnym atakiem, nigdy nawet nie przyszłoby mi do głowy, żeby tak postrzegać to, co ci się przytrafiło — mówi łagodnie. — Wiem o co chodzi i z całego serce doceniam to, że wtedy w ruderze mi zaufałaś… I potem w domu, kiedy po raz pierwszy ugryzłem cię w szyję. Nie zapomnę tych uczuć — wyznaje szczerze, wręcz miękko.
    Nie odsuwa się od niej, wciąż jest blisko. Jego rozpalone wargi delikatnie suną po jej policzku, a opuszki palców dotykają jej szyi, rozkoszując się przyjemnym uczuciem pulsowania pod jej skórą.
    — Bałaś się wtedy, prawda? — pyta wspominając to jak spięta była, gdy pił z jej nadgarstka. — Dlaczego mi wtedy zaufałaś?
    Całuje delikatnie jej policzek i kącik ust, podczas gdy jego dłoń sunie niżej, a opuszki palców powoli wędrują od jej szyi do obojczyka, powoli i nieśpiesznie badając jej delikatną i odkrytą skórę. Uśmiecha się, gdy w końcu odsuwa nieco twarz, na tyle by móc spojrzeć jej prosto w oczy. Jej wyznania sprawia, że jego ciało przebiega elektryzujący dreszcz podniecenia. Poddaje się jej ustom, podczas gdy jego wyobraźnia pracuje i podsuwa mu obrazy intymnych, zmysłowych chwil z Liana, tego jak się kochają, a on może smakować jej przepełnionej przyjemnością krwi. Czy byłaby równie zniewalająca i odurzająca jak jej oddech, gdy dochodziła?
    — Mhm… Też chcę tego spróbować — mamrocze w jej ustach, wciąż oczarowany wyobrażeniami, do których go sprowokowała.
    Na chwilę nawet rozmowa o demonach schodzi na dalszy plan.
    Przytakuje w milczeniu na znak zrozumienia, gdy Liana po chwili zastanowienia mówi o tym co czuła, czego jej brakowało.
    — Lubię twój trudny charakter i to, że jesteś dla mnie wyzwaniem — przyznaje w końcu — Tak samo jak lubię, gdy jesteś wolna i mogąc robić wszystko co chcesz, to i tak wybierasz mnie.
    Łatwe zwycięstwo nigdy go nie satysfakcjonowało. Su-Jin musi szczerze przyznać, że pomimo tego, jak bardzo drażniła go Liana, najbardziej irytowała go nie jej złośliwość, a jej chęć dostosowania się i stworzenia idealnej wersji, która zwróciłaby jego uwagę. Za to szczerze uwielbiał ją, gdy była złośliwa, wredna i gdy doprowadzała go do szału. Wściekał się na nią, a jednocześnie uwielbiał każdą ich gierkę, każdą próbę sił i każdą szpilę, którą wbijali sobie nawzajem.
    Zerka na Lianę.
    — Coraz bardziej kusisz mnie, żebym przywiązał cię do siebie jakimś paktem. Skoro już opętałaś moją duszę, to chyba nie mam już nic do stracenia — stwierdza przewrotnie.
    Z zaciekawieniem słucha jej kolejnych słów.
    — Ciekawe… Wszystkie demony traktują to tak osobiście, czy tylko sukkuby? — pyta ze szczerą ciekawością. Do tej pory nigdy nie brał pod uwagę możliwości, by opętanie było czymś intymnym i wymagającym pewnego zaangażowania się ze strony demona. Oczyma ofiary było to raczej czymś strasznym i niepokojącym, z czego demon zdawał się czerpać sadystyczną radość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mówi nic więcej. Gdy tylko oskarża ją o opętanie, czuje jak Lianaw jednej chwili osacza go niczym najpiękniejszy drapieżnik. Atakuje go swoim mocnym, odurzającym pocałunkiem. Wampir nie walczy z nią. Nieco oszołomiony poddaje się jej ustom i dotykowi, całkowicie zapominając o filmie, demonach i wszystkim innym. W jego gardle rozbrzmiewa cichy, stłumiony warkot, gdy jej palce zaciskają się na jego szyi, a ostre pazury delikatnie drażnią jego skórę. Czuje jej język w swoich ustach i odpowiada na pieszczotę, tym razem oddając się jej i dopasowując do rytmu jej języka. Przez chwilę pozwala sobie poczuć, że rzeczywiście znalazł się w szponach diabelskiej kreatury, która swoim pocałunkiem odbierała mu duszę. Czy tak właśnie czułby się jako jej ofiara, czy też była to jedynie podniecająca fantazja?
      Czuje jak brakuje mu tchu i coraz bardziej kręci mu się w głowie. Nie ma pojęcia czy to od emocji czy od księżyca, który górował właśnie na nocnym niebie osłabiając go. Nie wie i nie obchodzi go to. Cały jego świat znajdował się teraz obok niego, w jego ramionach, w jego ustach.
      Oddycha ciężko, gdy Liana nieco się odsuwa.
      — Mam cię karać za coś, czego sam pragnę? — pyta przekornie, a mimo to ulega pokusie. Długo tłumionej, narastającej pokusie. Jednym szybkim ruchem chwyta ją za szyję i popycha na łózko, tak że demonica ląduje tuż obok laptopa, na którym wciąż leci film, o którym oboje całkiem już zapomnieli.
      Pochyla się nad nią, jedną ręką unieruchamiając jej ręce nad głową, drugą odchyla jej głowę na bok i odsłania smukłą szyję. Przesuwa wargami po delikatnej skórze, bada językiem najcieńsze miejsca, pod którymi czuje pulsującą szaleńczo krew. Nie robi jednak nic więcej.
      — Próbujesz mną manipulować, moja masochistko? — nachyla się do jej ucha — Udajesz, że to kara, żebym rzucił ci się do gardła… — mruczy przygryzając lekko płatek jej ucha.
      Nie zamierza jej tak łatwo ulegać, ale też nie zamierza odmawiać sobie przyjemności i jej krwi, która w tej chwili mogłaby przyjemnie złagodzić trawiącą go gorączkę.
      Puszcza jej podbródek. Ich spojrzenia znów spotykają się. Jego czarne, nieco zamglone oczy, toną znów w szmaragdach. Sięga do jej unieruchomionych nad głową rąk i przyciąga jedną z nich do siebie. Całuje wnętrze jej dłoni i nadgarstek, z którego pił po raz pierwszy, po czym zatapia w nim swoje kły, chcąc by Liana tym razem wszystko obserwowała.
      Z przyjemnością bierze kilka małych łyków, które tym razem wydają się nie tyle rozgrzewać co przyjemnie koić i chłodzić jego ciało. Nie pije wiele, pragnąc przedłużyć zabawę i nie poprzestać na jednym ugryzieniu. Oblizuje jej ranki, oraz cieniutka stróżkę krwi, która spływa jej po ręku, po czym zbliża usta do jej ust, całując je mocno. Jego język wkrada się do jej ust, pozwalając jej poczuć smak jej własnej, słodkiej krwi.

      Han-gyeol

      Usuń
  81. Jej wyznania po raz kolejny napełniają jego serce czułością, poczuciem bezgranicznej akceptacji i ufności. Co najważniejsze, dają mu także upragnione uczucie wyjątkowości, tego jak bardzo inny był od innych mężczyzn, tego jak wszystko co działo się między nimi było równie wyjątkowe i ważne dla obojga z nich. Chciał być dla niej jak najbardziej wyjątkowy, tak aby każda chwila, którą spędzali razem, miała dla Liany jak największe znaczenie.
    Do tej pory Su-Jin nie sądził nawet, że coś takiego jak picie jej krwi miało dla niej aż tak wielkie znaczenie. Owszem, doceniał jej zaufanie i to, że nie obawiała się tego, że mógłby ją skrzywdzić. Do pewnego stopnia rozumiał też czemu nie chciała, by pił z kogokolwiek innego niż ona. Teraz jednak to wszystko stało się tak głębokie, tak niesamowicie emocjonalne i ważne…
    Wampir przez chwilę zastanawia się czemu właściwie po nią wtedy poszedł. Tylko ze względu na wiedźmy? Pamiętał, że myślał wtedy o sobie, o tym, by Liana nie zdradziła jego tajemnic, obawiał się także, że mogła być w zmowie z wiedźmami… Czy jednak czuł do niej cokolwiek poza tym, że lubił ich złośliwości i dyskusje? Powoli uświadamia sobie, że pierwszy raz poczuł wobec Liany cokolwiek więcej dopiero w piwnicy. Czuł wtedy współczucie, empatię, niezrozumiałą troskę. Właśnie wtedy runął pierwszy z jego licznych murów.
    Uśmiecha się do niej czule.
    — Absolutnie nie, za dobrze cię znam — odpowiada przekornie na jej pytanie odnośnie paktu.
    Przytakuje jeszcze, rozumiejąc co chciała mu przekazać między słowami. Zdaje sobie sprawę, że każdy demon, czy sukkub był inny, podobnie jak każdy gang-si miał swoje własne dziwactwa. Nie zamierzał szufladkować jej w ten sposób, po prostu chciał zrozumieć lepiej jej gatunek, by nie zakładać już niczego z góry.
    W tej chwili jednak o wiele interesują go nie demony i sukkuby, a jeden, bardzo konkretny sukkub, który cudownie zdyszanym głosem wypowiadał jego imię, pozwalając mu robić to, na co miał ochotę.
    Han-gyeol czuje jej początkowy lekki opór. Nie ma w tym jednak sprzeciwu, ani nic co powiedziałoby mu, że wcale tego nie chciała. Czul jak jej ciało ufnie mu się poddaje, a oczy zasnuwa znajoma mgła przyjemności. Oboje są teraz jak w transie, jak w gorączce, rozpalającej ich ciała z powodu pragnienia swojej bliskości.
    — Ani trochę ci nie wierzę — mamrocze, łaskocząc gorącym oddechem jej skórę.
    Jego ciało przebiega lekki dreszcz, gdy słyszy pierwsze, cichutkie, jęknięcie jakie wydobywa się z jej ust. Obserwuje jej reakcję, wpatrując się w jej oczy podczas spijania krwi z jej ręki. Dostrzega jak demonica kusząco rozchyla usta, jak oddycha szybko i chaotycznie, jak piękne szmaragdowe oczy wydają się większe i ciemniejsze, przesłonięte słodką mgłą podniecenia. Kolejny elektryzujący dreszcz powoli wędruje wzdłuż jego kręgosłupa, gdy słyszy jej ciche sapnięcie, gdy jego język przesuwa się po jej skórze.
    Gdy w końcu zatapia się w głębokim pocałunku, czuje przyjemną ulgę, zupełnie jakby poczuł właśnie przyjemnie kojący, chłodny wiaterek. Zatraca się w zachłannym pocałunku. Jego palce rozluźniają się, przesuwając powoli ku ramionom i z powrotem. Na nowo unieruchamia obie jej ręce nad głową, pewnym i zaskakująco mocnym, pomimo osłabienia, chwytem.
    Z przyjemnością kradnie jeszcze resztkę chaotycznego oddechu demonicy, kończąc pocałunek. Pozwala jej odetchnąć, samemu rozkoszując się przyjemną słodyczą jej oddechu. Czuje w płucach gorący żar, jak i cudownie chłodne ukojenie, smak najdoskonalszej czekolady i aromatycznych przypraw. Smak, od którego powoli się uzależniał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzdycha z przyjemnością pomiędzy krótkimi pocałunkami, które składa na jej policzku, brodzie i szyi. Oddycha zapachem jej rozgrzanej skóry, czując jak słodki zapach jej ciała nieco się zmienia, staje się bardziej odurzający i lepki, mamiący zmysły. Wolną dłonią wędruje po jej obojczyku i skórze, bada jej ciało kierując się w stronę jej piersi. Gryzie delikatnie i powierzchownie jej szyję, pozostawiając na niej krwawy ślad. Jego palce suną po jej drobnej, zaokrąglonej piersi. Przez delikatny materiał halki czuje jej twardy, sterczący sutek, wokół którego zatacza mały krąg palcem. Tym razem robi to już znacznie pewniej i zdecydowanie. Drażni jej sutek przez ubranie, choć najchętniej wsunąłby dłoń pod cieniutki materiał. Nie robi tego jednak nie chcąc się śpieszyć.
      Sunie dalej wargami po jej szyi, badając jej fakturę. W końcu niespodziewanie wgryza się w jej szyję. Mocno i głęboko. Pozwala by jego kły zatopiły się w jej tętnicy. Przytrzymuje jej nadgarstki, czując jak jej ciało reaguje na ugryzienie. Wsuwa także nogę pomiędzy jej nogi i powoli zmienia pozycję, tak by przesunąć kolano między jej uda. Mocniej przesuwa palcem po jej sutku przyszczypując go lekko. Czuje jak jego usta wypełnia lepka i ciepła krew. Słodka niczym gorąca czekolada. Bierze kilka chaotycznych łyków, w skupieniu odliczając każde bicie jej serca.
      Z fascynacją chłonie każde to doznanie, pierwszy raz łącząc picie krwi z czymś tak intymnym, z pieszczotami, których się nauczył, jak i z nieśmiałymi fantazjami, które dopiero powoli zaczynały tworzyć się w jego głowie pod wpływem wszystkiego o czym rozmawiali.

      Han-gyeol

      Usuń
  82. Su-Jin czuje jak ciało Liany odpowiada na każdy gest, każdy dotyk, pocałunek czy ledwie muśnięcie ust, każde ugryzienie, a nawet na każdy oddech łaskoczący leciutko jej rozpaloną skórę. Z zachwytem i uwielbieniem obserwuje jak jej ciało wyrywa się do niego, chcąc by był bliżej, by mocniej wgryzał się w jej szyję, mocniej ją obejmował i pozwolił jej poczuć jak najwięcej. I pierwszy raz wampir czuje niemal dokładnie to samo, pragnąc tego wszystkiego. Pragnąc bliskości, pragnąc posmakowania i zagarnięcia dla siebie wszystkich tych uczuć, które przepełniały ich ciała.
    Jego język starannie i bez pośpiechu oblizuje ranki po kłach, a usta wyginają się w uśmiechu, gdy słyszy jej cichy pisk. Czuje jak jej ciało drży, jak wije się z rozkoszy usiłując się oswobodzić, jak jej uda zaciskają się mocniej. Z fascynacją chłonie te uczucia, tym razem jednak nie ustępując jej. Nie rozluźnia uchwytu, nie zamierza jej uwolnić ani pozwolić jej na przejęcie inicjatywy. W tej chwili pragnie, by była tylko jego, by w pełni mu się poddała i pozwoliła mu na wszystko równie ufnie, jak on pozwalał jej, gdy odkrywała przed nim nowe rodzaje przyjemności.
    Ciężki i chaotyczny oddech demonicy miesza się z krzykami dochodzącymi z laptopa, tworząc groteskową mieszankę. Su-Jin powoli odrywa usta od jej szyi, powoli i nieśpiesznie okrążając językiem miejsce ugryzienia. Powoli wędruje ustami niżej, po jej obojczykach i klatce piersiowej. Zatrzymuje się na moment w miejscu, w którym najwyraźniej czuć szalone bicie jej serca. Przyciska usta do tego miejsca, całując je długo i powoli, z czułością i miłością, jakby pragnął przeniknąć przez jej skórę i mięśnie, by złożyć pocałunek na jej sercu. Sercu, które sobie przywłaszczył. Serce, które teraz tak szaleńczo biło tylko dla niego.
    Ociera się delikatnie policzkiem o jej skórę, wtulając się symbolicznie w jej serc, niemo wyznając tym jak bardzo kochał i doceniał jej bliskość, jej bicie serca… jej oddech poruszający chaotycznie klatką piersiową. Wszystko to było tylko jego, było czymś słodkim i intymnym, czymś czego nie czuł do nikogo nigdy wcześniej. Czymś, czego nie chciał czuć już nigdy więcej do kogokolwiek innego niż tylko Liana.
    Z rozkoszą zaciąga się zapachem jej rozgrzanej, przez wino i podniecenie, skóry i subtelną zmianą w odurzającej woni jej ciała. Czuje jej ruch, to jak nieco obniża się, jak przyciska swoją mokrą cipkę do miękkiego materiału jego piżamy, chcąc by poczuł jej wilgoć, jej pragnienie. Mruczy tylko z zadowoleniem, bez pośpiechu przesuwając palcami po jej dekolcie. Delikatnie wkrada się pod cieniutki materiał i naciąga go tak, by odsłonić jej lewą pierś.
    — Wiesz, że cię uwielbiam? — pyta cicho, przesuwając policzkiem i kącikiem ust po jej piersi. Wsłuchuje się w bicie jej serca i na moment w pełni poddaje uczuciu uwielbienia. I wcale nie chodzi mu o jej ciało, o całą tą fizyczność, która była wyrazem tego, co działo się w ich sercach. Uwielbiał to, że była jego. Uwielbiał ich wieź, zaufanie, uwielbiał nieme wyznania, które czuł w każdym geście, urwanym oddechu, a nawet w każdym chaotycznym uderzeniu jej serca, gdy to gwałtownie zmieniało swój rytm zdradzając to, co niewypowiedziane.
    Jego usta błądzą po delikatnej i miękkiej skórze jej odkrytej piersi. Palce przytrzymujące materiał halki od czasu do czasu także pozwalają sobie na delikatne muśnięcie. Delikatnie muska wargami jej twardy sutek, by chwilę później okrążyć go językiem i poczuć jak twardnieje jeszcze bardziej. Przygryza go lekko, powoli badając granicę i to w jaki sposób może się z nią drażnić, by sprawiać jej przyjemność. W końcu przesuwa wargami po delikatnej piersi i w niej także zatapia swoje zęby. Zasysa lekko jej ciało oraz wypływającą z ranek krew. Jego dłoń przesuwa się niżej, sięga do jej uda, po czym kieruje się wyżej unosząc nieco lekki materiał jej halki. Przesuwa opuszkami palców po jej skórze, po brzuchu i żebrach. Bada jej ciało, z szacunkiem i uwielbieniem uczy się na pamięć każdego wzniesienia czy zaokrąglenia, każdej linii ukochanego ciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Han-gyeol odsuwa się odrobinę, pozostawiając na jej piersi ślad po mocnym ugryzieniu i wyraźna malinkę. Delikatnie oblizuje ranki i spływającą po jej piersi krew. Puszka w końcu jej nadgarstki i zdecydowanym ruchem przesuwa jej ciało w górę. Jego dłonie znów wkradają się pod materiał halki, odsłaniają jej biodra i dół brzucha. Chwyta mocno jej uda, rozsuwając je mimo lekkiego oporu jej ciała, pragnącego zacisnąć uda. Przesuwa ustami po wnętrzu jednego z nich, podobnie jak robił to pod prysznicem, teraz jednak w zupełnie innej pozycji. Znów wgryza się w jej udo, głęboko w pulsującą mocno tętnicę. Przyjemny dreszcz ekscytacji przebiega jego ciało. Usta wypełniają się gwałtownie krwią, palce zaciskają się mocno na wnętrzu jej miękkich ud, pozostawiając na nich swoje ślady, a także ślady ostrych pazurów wbijających się lekko we wrażliwą skórę. Odlicza kolejne łyki krwi, tym razem pozwalając sobie na więcej niż przedtem. Na to, by Liana mogła poczuć lekki zawrót głowy, lekką słabość. Zupełnie jakby pragnął zatrzeć w jej umyśle wspomnienia z ataku wampira, doprowadzić ją do punktu, który wtedy musiał ją przerażać poczuciem bezsilności. Teraz jednak, w atmosferze całkowitego zaufania i miłości, chciał pokazać jej, że to uczucie bezsilności i utraty kontroli może być przyjemne. A on, nigdy jej nie skrzywdzi.
      W idealnym momencie przerywa. Mocno dociska język do krwawiących intensywnie ranek i pozwala by te się zasklepiły. Dopiero wtedy odrywa usta i oblizuje cieknące po jej udzie stróżki krwi.
      — W porządku kochanie? — pyta cicho, nie chcąc posuwać się dalej, bez upewnienia się, że Liana czuła się dobrze i podobało jej się to wszystko.
      W oczekiwaniu na jej odpowiedź delikatnie całuje jej udo, pozwalając by jego usta powoli sięgnęły także jej cipki, drażniąc ją krótkimi muśnięciami i pocałunkami. Czuje smak jej wilgoci, podniecający i pociągający. I choć ma ochotę poddać się pragnieniom, uczucia są dla wampira o wiele ważniejsze. Chce by Liana czuła się bezpieczna i kochana, by wiedziała jak szanował jej zdanie i jak ważne było dla niego jej samopoczucie. Była dla niego najważniejsza, ponad jakiekolwiek fizyczne pragnienia i potrzeby.

      Han-gyeol

      Usuń
  83. Su-Jin uśmiecha się tylko w odpowiedzi na jej uwagę. Jeszcze przez chwilę pozwala sobie w ciszy oddawać się delikatnym pieszczotom. Jego usta suną po jej rozgrzanych piersiach, a dłonie kawałek po kawałku uczą się jej ciała, badając z szacunkiem każdy centymetr jej miękkiej skóry.
    — Kocham… — mamrocze pomiędzy kolejnymi muśnięciami — Kocham, uwielbiam… Budzisz we mnie wiele uczuć — przerywa oddając się kolejnej pieszczocie — miłość, czułość, fascynację, szacunek, uwielbienie, szczęście… — unosi wzrok w stronę jej twarzy — …nienawiść — dodaje, po czym pozwala sobie na kolejne ugryzienie. Kolejny krwawy ślad na jej mlecznobiałej, nieskazitelnej skórze, której powoli odbierał tą doskonałą nieskazitelność, pozostawiając na ideale skazy, sine ślady po zbyt mocnych pocałunkach lub dotyku, ślady ugryzień i smugi krwi pięknie barwiące jasne ciało. Była jego. Zagarniał jej ciało dla siebie, zupełnie tak jak wcześniej zagarniał dla siebie jej serce i duszę.
    Ciało wampira przeszywa elektryzujący dreszcz, gdy do cichych jęknięć i sapnięć dołącza nagle syk bólu przemieszanego z pragnieniem. Ugryzienie na udzie jest mocniejsze niż inne, ale także bardziej intymne, bardziej erotyczne i niemal ekstatyczne. Su-Jin zdaje sobie sprawę, że nie chodzi tu jedynie o samo ugryzienie ani odurzający smak jej krwi, ale także o atmosferę zaufania i oddania. O to, jak bardzo troszczyli się o siebie nawzajem i szanowali swoje uczucia.
    Czuje pod palcami jak jej mięśnie słabną. Oddech demonicy zdaje się zagłuszać wszystkie inne dźwięki, nadawać rytm jego własnemu ciału, a nawet chaotycznemu biciu jej serca. On także oddycha ciężko. Gorączka i rozpalające zmysły pragnienie, sprawia, że Han-gyeol czuje się nieco oszołomiony, niemal odurzony tym co się działo. Ma wrażenie, że on także wcale nie ma kontroli, że to wszystko jego emocje, którym całkowicie się poddał, oraz pierwotny instynkt, któremu wreszcie pozwolił dojść do głosu.
    Opiera się lekko policzkiem o jej udo, równie gorące jak jego rozpalone gorączką ciało. Palce wciąż zaciskają się na jej udach, nie pozwalając jej ich zacisnąć. Wpatruje się w jej ciało i odchyloną głowę, aż w końcu dostrzega jej uniesioną twarzyczkę i łapie piękne, zamglone pożądaniem, spojrzenie. Uśmiecha się łagodnie, z czułością i miłością, słysząc jej drżący głos i odpowiedź.
    Jej słowa są ważne, trafiają wprost do jego serca. Nie chodzi jednak o zgodę, by mógł dalej poddawać się swoim pragnieniom, tak jak tego chciał. Jej słowa są ważne, bo wyrażają jej pragnienia i czynią całą ich bliskość wyjątkową. Pełną szacunku, którego do tej pory nikt jej nie okazywał. Su-Jin zdaje sobie sprawę, że nawet jeśli Liana do tej pory egoistycznie troszczyła się tylko o własną przyjemność, lub miewała kochanków pragnących spełnić każdą jej zachciankę, nigdy nie była traktowana w ten sposób. Wciąż pamięta jej słowa, gdy mówił o obopólnej zgodzie, o tym, że nieważne czy była sukkubem czy nie, miała prawo do swojego zdania, do bycia traktowaną z szacunkiem i troską o jej uczucia, wciąż pamięta jak nie do końca rozumiała i ukrywała to za uśmiechem. Teraz, w jej drżącym głosie wampir czuje ogrom emocji. Czy właśnie zrozumiała co miał wtedy na myśli?
    Z przyjemnością i fascynacją Han-gyeol powraca do poznawania jej ciała. Tym razem samodzielnie, bez jej przewodnictwa, kierowany jedynie niejasnymi, dopiero kiełkującymi w jego umyśle fantazjami i pragnieniami. Z czułością całuje jej cipkę, zupełnie jakby całował jej usta w spokojnym, pełnym oddania pocałunku. Czuje podniecający dreszcz z powodu nowych doświadczeń oraz reakcji jej ciała. Powoli, coraz śmielej pozwala sobie na więcej, przesuwając leciutko językiem po jej tkliwej, wilgotnej skórze.
    Czuje jak jej uda zaciskają się w znajomy sposób, który niemo mówi mu, że podąża w dobrym kierunku. Ciało drży, reaguje na jego dotyk, na każde muśnięcie językiem z podobną intensywnością z jaką reagowało jego ciało. Unosi nieco wzrok słysząc jak z ust Liany wydobywa się przekleństwo. Jego ręce pewniej trzymają jej rozchylone uda, nie pozwalając jej ich zacisnąć. Znów się uśmiecha, teraz z satysfakcją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez chwilę chłonie całym sobą widok jej drżącego ciała, dłoni zaciskających się mocno na pościeli i wszystkiego co się z nią dzieje. Serce wali mu coraz szybciej, rozumie już czemu Liana z taką przyjemnością obserwowała to co działo się z nim, gdy zatapiała go w paraliżującej przyjemności.
      Wciąż z uśmiechem całuje mocniej jej cipkę, przygryzając lekko miękkie ciało. Jego język wkrada się głębiej. Smakuje odurzającej wilgoci, której energia zdaje się rozchodzić po jego ciele i pulsować w podbrzuszu, w znajomy już sposób budząc napięcie i pragnienie. Zachłannie bada językiem jej delikatne ciało, aż sięga do łechtaczki. Z ciekawością i fascynacją przesuwa po niej językiem, obserwując reakcję Liany na różne rodzaje pieszczot. Powoli bada koniuszkiem języka jej tkliwe ciało ucząc się, poznając reakcję jej drżącego ciała, jak i własne, całkowicie nowe odczucia. Próbuje naśladować językiem pieszczotę, którą pokazała mu pod prysznicem, choć pozwala sobie na nieco więcej, delikatnie drażniąc ją także zębami, a nawet ostrożnie przygryzając, podobnie jak robił to z jej sutkiem, tylko nieco lżej, zdając sobie sprawę z większej wrażliwości jej ciała. Raz po raz, nie odrywając języka od jej ciała, podnosi wzrok, by zerknąć na Lianę i podziwiać jej nagą, idealną sylwetkę poddającą się temu, co robił.

      Han-gyeol

      Usuń
  84. Z narastającym dreszczem rozkoszy Su-Jin całkowicie poddaje się dreszczowi rozkoszy, jak i emocjom. Emocjom, które zdają się wypełniać powietrze elektryzującą energią; które są tak intensywne, że wampir niemal fizycznie czuje jak oblepiają jego płuca wraz z każdym chaotycznym oddechem; które pogrążają jego umysł w błogim spokoju i zamykają cały jego świat w tej jednej, jedynej chwili. Zamykają cały jego świat w jednej, wyjątkowej istocie.
    Kąciki ust wampira drgają delikatnie, gdy czuje jak Liana znów usiłuje zacisnąć uda, a jej głośny jęk zagłusza dźwięki, kończącego się filmu, płynące z laptopa. Całe jego ciało przebiega pełen rozkoszy dreszcz, zupełnie jakby każdy jęk czy westchnięcie płynące z ust demonicy było najwspanialszą pieszczotą rozpalającą jego ciało i chaotycznie bijące serce. Zupełnie jakby każda oznaka przyjemności jaką mógł podarować swojej ukochanej była jego własną rozkoszą, jego osobistym spełnieniem.
    Han-gyeol z fascynacją i zachwytem chłonie każde to doznanie. Wszystkie jego zmysły skupiają się na demonicy. Na widoku jej pięknego, niemal całkiem odkrytego ciała, przesłoniętego jedynie zadartą halką. Na słodkim, metalicznym zapachu krwi, wymieszanej z upajającą wonią jej rozgrzanej skóry. Na każdym dźwięku jaki wydawało jej bijące szaleńczo serce, jak i na każdym westchnięciu lub głośnym jęku, jaki wyrywał się z jej ust. Na dotyku jej gorącej, aksamitnie miękkiej skóry. I wreszcie na odurzającym smaku wilgoci, krwi i energii; na smaku, który budził w nim głęboko uśpione instynkty i pragnienia.
    Pozwala sobie na głęboki, pełen zadowolenia pomruk, słysząc coraz głośniejsze jęki i czując jak Liana reaguje na jego bliskość, na każdy ruch jego języka. Czuje jak jej ciało drży i napina się, jak wygina się w rozkoszy. Przez chwilę Su-Jin ma wrażenie, że jej szybkie chaotyczne oddechy mieszają się z szumem krwi w jego uszach. Wszystko wydaje się tak odległe i surrealistyczne. Tak niesamowite i inne od wszystkiego co kiedykolwiek przeżywał.
    Ciało demonicy poddaje się rozkoszy osiągając orgazm, wypełniając sypialnię elektryzującą energią, która zdaje się wirować chaotycznie w powietrzu. Wampir z trudem powstrzymuje się przed tym, by się nie odsunąć, aby egoistycznie skraść jej oddech wypełniony najsłodszą, najbardziej kuszącą i rozpalającą energią jakiej kiedykolwiek smakował. Powstrzymuje się jednak, kończąc przeciągle ostatnią pieszczotę.
    Gdy tylko ciało Liany rozluźnia się i pogrąża w uczuciu błogości, Su-Jin czuje jak przepełnia go uczucie spełnienia rozpalające jego klatkę piersiową, zalewające jego serce rozkoszą i szczęściem z powodu przyjemności jaką mógł podarować ukochanej osobie. Powolutku wycofuje się, raz jeszcze muskając wagami jej wrażliwe ciało. Na chwilę przymyka oczy czując jej dłoń zanurzającą się w jego włosach. Znów mruczy z zadowoleniem, znów stając się oswojonym drapieżnikiem spragnionym pieszczot istoty, której dał się oswoić. Istoty, która jako jedyna miała prawo go dotykać.
    Han-gyeol trwa tak przez chwilę, czując jakby świat całkiem się zatrzymał, aż w końcu otwiera oczy. Z ciekawością i fascynacją patrzy na Lianę, na jej zamglone szmaragdowe oczy i piękne rumieńce rozświetlające jej twarz. Nie jest pewien czego szuka w jej oczach, ani co właściwie chciał teraz usłyszeć, zobaczyć lub poczuć. Zamiast tego niczym w transie wychodzi naprzeciw jej gestowi, unosząc się i zbliżając w jej stronę. Czuje otaczające go ramiona i miękkie, rozpalone usta.
    W ułamku sekundy role całkowicie się zamieniają. Teraz to on należy do niej, tak jak jeszcze chwilę temu ona należała do niego. Odpowiada na jej pocałunek z oddaniem, na moment zapominając całkowicie o tym, by oddychać. Jego ciało lekko drży, świat dookoła zaczyna wirować, a wampir czuje, że nie jest w stanie określić czy to emocje i błogość, czy też gorączka i nagła słabość, przejmują nad nim kontrolę. Nie zastanawia się nad tym jednak, całkowicie tonąc w tym słodkim pocałunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opada na łóżko wraz z Lianą, nie chcąc ani na chwilę odsuwać się od niej, ani wyplątywać z jej ciasnych objęć. Odrywa się jedynie od jej ust, by złapać zgubiony oddech.
      — Całkowicie mnie opętałaś… — mamrocze, chaotycznie łapiąc powietrze. Jego półprzytomny, zamglony przez emocje i gorączkę wzrok przesuwa się po jej pięknej twarzyczce. Lekko drżącą dłonią przesuwa po jej policzku, a potem po szyi i zdobiących ją krwawych smugach. Opuszki palców znów z uwielbieniem suną po jej skórze, zupełnie jakby dotykał drogocennego skarbu. Jego usta odnajdują jej usta, całuje ją zachłannie niemo wyznając jej w ten sposób swoją potrzebę i to, że była teraz jego powietrzem, bez którego nie potrafił żyć. W innych okolicznościach pewnie by go to przerażało. Nawet jeśli podświadomie, do setek lat, pragnął mieć kogoś, kto wypełniłby pustkę w jego życiu i nadał mu jakiś sens, nie potrafił sobie wyobrazić tego jak intensywne okażą się uczucia, których doświadczał, ani w żaden sposób przygotować się na to, co się teraz działo. Może naprawdę go opętała i zawładnęła jego duszą? Może mimo starań wpadł w jej sidła i stał się jej ofiarą? Na samą tę myśl ciało wampira przebiega delikatny, pełen niepokoju dreszcz. Nie przeraża go jednak myśl, że Liana powoli i subtelnie oswoiła go, a potem całkowicie spętała i przywiązała do siebie. Przeraża go to, że jej na to pozwolił; że sam tego pragnął i tak ufnie się jej poddawał; że ta mała, podła kreatura całkowicie go zdobyła.

      Han-gyeol

      Usuń
  85. Delikatny dreszcz przyjemności wędruje po jego karku, gdy słyszy jej zadowolony pomruk, gdy czuje jej palce przyprawiające go o leciutką, gęsią skórkę, nim te w końcu zatapiają się w jego włosach. Każdy dotyk, pieszczota czy oddech tworzą subtelną, wyrażającą uczucia melodię i idealnie dopasowany do niej taniec ich ciał, ich rąk i gestów. Su-Jin czuje jak oboje nie potrafią przestać, nie potrafią się odsunąć, ani od siebie oderwać; oboje tak spragnieni uczuć i bliskości, dotyku i wszystkiego co niósł ze sobą ten dotyk.
    Wampir przygląda się jej słodkiej, drobnej twarzyczce. Tonie w jej hipnotyzujących szmaragdowych oczach i kuszącym uśmiechu. Wpatrując się półprzytomnie w jej oczy Han-gyeol czuje niezrozumiałą potrzebę by wyznać Lianie, że należał do niej. Każda cząstka jego serca, duszy i ciała należała do niej i tylko ona miała prawo wyciągać do niego swoje ręce, dotykać i poruszać najbardziej wrażliwych uczuć, które skrywał przed innymi, zgłębiać jego skryte myśli i sekrety, które próbował pogrzebać w pamięci. Tylko ona mogła dotykać jego ciała, sprawiając by nie odbierał jej dotyku jako zagrożenia i czegoś niechcianego, by dostrzegał w każdym geście piękno łączących ich uczuć. Absolutnego zaufania, czułości i miłości… I choć te ostatnie wyznanie nie padło dotąd z ust demonicy, on i tak czuł, że tak właśnie było; że to co ich łączyło było czymś więcej niż chwilową fascynacją i namiętnością, niż chwilową potrzebą i pragnieniem wyzbycia się samotności. Tak musiała wyglądać miłość. Miłość musiała mieć szmaragdowe oczy i pachnieć słodką wanilią, cynamonem i agrestem, musiała smakować niczym najwspanialsza czekolada z chilli i brzmieć melodyjnie jak złote dzwoneczki, jej dotyk musiał być czuły i pełen uczuć, aksamitnie gładki i miękki, tak delikatny i rozpalający zarazem. Wampir dostrzegał miłość we wszystkim, w każdym jej spojrzeniu i miękkim geście.
    — Tak wiem… — odpowiada czule — ja też.
    Jego wargi delikatnie suną po jej policzku i twarzy, rozkoszując się bliskością.
    Rozumie i docenia to, co chciała mu powiedzieć i to jak bardzo jej słowa różniły się od tego, co twierdziła wcześniej. Jest to dla niego ważne, bardzo ważne. Dlatego on także z całego serca zapewnia ją, że to wszystko było jego wyborem, jego wolną wolą. Nie był jej ofiarą, ani marionetką losu czy uczuć. Nawet w chwilach, gdy wydawało mu się, że tracił kontrolę poddając się uczuciom, wciąż nic nie działo się wbrew jego woli. Nawet jeśli bronił się przed tym uczuciem, nie chciał jej kochać, ani angażować się bardziej w ich relację, koniec końców oszukiwał tym jedynie samego siebie i usiłował zagłuszyć prawdziwe myśli i uczucia. Gdyby nie chciał tego wszystkiego, mógł ją wtedy zabić zamiast całować, mógł pozwolić jej wyjść w gniewie zamiast biec za nią i wyznawać swoje uczucia. Mógł wycofać się tak wiele razy. Ale chciał tego, czuł, że tylko z nią może być szczęśliwy, że tylko na niej mu zależy…
    — Miałem na myśli raczej to, że mnie opętałaś i sprawiasz, że łamię dla ciebie własne zasady… — mruczy jej do ucha przesuwając wargami po jego płatku — Oświadczyny i seks na pierwszej randce i tak dalej… — dodaje zaczepnie — Nie poznaję sam siebie.
    Mimo wszystko jakoś wcale go to nie martwi. Już od dawna nie postrzegał Liany jak innych kobiet. Nie była kimś obcym, kimś kogo dopiero poznawał. Była jego kobietą, jego przyjaciółką, kimś komu ufał całkowicie i komu powierzyłby życie.
    Przyjmuje jej pełen miłości pocałunek, spija z jej ust nieme wyznanie i niewypowiedziane uczucia, które tak otwarcie mu ofiarowała. Całą sobą. Całym sercem. Całą duszą…
    Z miłością spogląda w jej oczy, tym razem nieco przytomniej. Słodkie odurzenie emocjami powoli mija, ustępując miejsca spokojowi, szczęściu i fizycznemu wyczerpaniu. Lekko drażni zębami opuszki jej palców sunące po jego wardze. Obserwuje jej uśmiech i wzrok zachłannie sunący po jego twarzy. Wampir czuje, że uwielbia ten wzrok, uwielbia to w jaki sposób Liana na niego patrzy, zapatrzona, niemal zaślepiona… Jakby był całym jej światem. Czuje, że pragnie, by już zawsze patrzyła w ten sposób i nie przestawała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — A ty niemożliwie zaślepiona — odpowiada przekornie na jej słowa, kryjąc w ten sposób własne zakłopotanie i niepewność w jakie wprawiała go za każdym razem swoimi komplementami czy nazywaniem go „pięknym”.
      Patrzy na nią z zaskoczeniem, ale i zaciekawieniem słysząc jej niespodziewane wyznanie. Przez chwilę nawet nieco dziwi go fakt, że Liana maluje. Z jakiegoś powodu zawsze wydawało mu się, że to ona musiała być muzą dla artystów i uosobieniem piękna, które inni próbowali uchwycić na płótnie lub zamknąć w kamieniu. Nie myślał, by to ona była artystką tworzącą tego typu dzieła, choć przecież nie powinno go to dziwić. To jak kreowała zapachy, jak postrzegała woń nadając jej kolor i emocje… przecież to wszystko tworzyło tak idealny obraz cudownej artystki. Jej obrazy musiały być równie magiczne jak perfumy… Ta ostatnia myśl sprawia, że Su-Jin ożywia się. Co jeszcze potrafiła? Czy spełniała się też w jeszcze innych sztukach? W muzyce? W tańcu? Śpiewie? Rzeźbieniu? Układaniu kwiatów?
      — Mhmm… namaluj mnie — zgadza się w końcu, uświadamiając sobie, że przez dłuższy czas po prostu milczał, wpatrując się w jej oczy i pozwalając swoim myślom płynąć. — Niezwykle trafnie opisałaś mnie zapachami, choć nie znałaś mnie wtedy jeszcze tak, jak teraz. Dlatego jestem ciekaw jak opiszesz mnie kolorami — przyznaje szczerze. Nie kryje się z tym jak bardzo go to fascynuje i jak zachwyca go jej widok, gdy oddaje się swojej pasji, procesowi tworzenia.
      Obejmuje ją lekko i przygarnia do siebie bliżej. Jego rozpalone usta delikatnie wędrują po jej policzku i skroni.
      — Jesteś cudowna — mruczy cicho, powoli poddając się zmęczeniu i słabości, która powraca do niego ze zdwojoną siłą. — I masz cudowne, twórcze pasje. Perfumy, malowanie… Czym jeszcze się fascynujesz? Opowiedz mi… — układa się wygodniej, tym razem na boku. Powolutku wędruje ustami po jej policzku, żuchwie i szyi, ostatecznie wtulając twarz w jej ciało. Czuje przy swoim policzku ślad po ugryzieniu jaki pozostawił na jej skórze, przesuwa lekko nosem po jej skórze, wdychając upajający zapach, po czym przymyka oczy. Nie ma siły myśleć już o niczym innym. O randce, o tacy i laptopie leżących dookoła nich, na pomiętej jedwabnej pościeli. Chce tylko odpocząć wtulając się w Lianę; chce czuć słodkie pulsowanie jej krwi i słuchać jej głosu, opowieści o sztuce i pasjach, o kolorach i wszystkim, tym czym wyrażała samą siebie. Nów powoli mija, po osiągnięciu swojego szczytowego punktu na niebie, a on czuje obezwładniającą ulgę, która sprawia, że momentalnie odpływa, poddając się wyczerpaniu i błogiemu uczuciu bezpieczeństwa i zaufania.

      Han-gyeol

      Usuń
  86. [ Hej! Nie wiedziałam, pod którą kartą odpowiedzieć, obie panie intrygują swoja historią i przedstawionym charakterem. Pomysły z jakimi są wykreowane również mnie ujęły dlatego chylę czoła!
    Bardzo dziękuję za powitanie i miłe słowa u Min-Ho. Zdecydowanie ma on w swojej pamięci punkt zwrotny, który niejako przyczynił się do zmiany podejścia co do swojej natury... Ale wszystko będziemy odkrywać i budować z czasem :D
    Co do wątku to bardzo chętnie się na niego damy namówić, choć na tą chwilę przychodzi mi skromny pomysł, by Park odwiedził perfumerię w poszukiwaniu prezentu, a od słowa do słowa może skusi się na rozdanie tarota? Z czystej ciekawości, bo może karty powiedzą mu gdzie podziewa się i co wyczynia jego krnąbrna córka, a może wywróży mu kolejny punkt zwrotny? Kto wie! Możemy też obgadać wszystko na mailu/discordzie, czy jakkolwiek preferujesz :)
    Raz jeszcze dziękuje! ]

    Min-Ho

    OdpowiedzUsuń
  87. Patrzy na nią z zaciekawieniem i fascynacją, gdy po tej chwili wybuchu głębokich i skrywanych uczuć dostrzega na jej twarzy znajomy, zaczepny wyraz. Ten prowokacyjny błysk w zielonych oczach, który od samego początku ich znajomości tak szaleńczo uwielbiał i zarazem nienawidził. Nienawidził tak bardzo, że był od niego uzależniony. Gdyby było inaczej, starałby się jej unikać, zamiast wciąż prowokować, wciąż wciągać się wzajemnie w swoje gierki i ciągłe próby sił. Teraz to uczucie nabrało całkiem innego znaczenia, a każdy zaczepny ton, każde spojrzenie czy prowokacja sprawiały, że Su-Jin czuje dreszcz ekscytacji, niemalże podniecającej ekscytacji.
    Wpatruje się w jej oczy i uśmiecha zaczepnie czując jak jej kciuk mocniej dociska się do jego wargi. W jego oczach pojawia się rozbawienie, jak i błysk prowokacji, gdy tylko słyszy jej słowa. Z zaciekawieniem wsłuchuje się w uwodzicielską słodycz w jej głosie, którą zawsze ignorował. Dopiero teraz dostrzega w tym tonie coś więcej, coś czego nie dostrzegał wcześniej. Kolejną zaczepkę, kolejną prowokacje i nieme wyzwanie. Z przyjemnością odpowiada na jej uwagę o języku i przesuwa jego koniuszkiem po jej kciuku.
    — Seks to seks, nie ma znaczenia jaki — stwierdza w końcu. Poważnie i bez prowokacji, przybierając równie szczery ton, jak Liana, gdy po raz kolejny między słowami zapewniała go, że miał kontrolę, a ona nie zrobiłaby nic wbrew niemu. — Liczy się tylko z kim. Z właściwą osobą, ze szczerymi uczuciami, każdy seks jest tak samo ważny i piękny.
    Z przyjemnością przeczesuje palcami jej włosy i poddaje się jej pieszczotom jej ust.
    — Ty też masz nade mną władzę... — szepcze — Kocham cię, ufam ci i uwielbiam twoją bliskość. Już w chwili gdy oswoiłaś mnie ze swoim dotykiem i sprawiłaś, że go polubiłem, byłem twój — wyznaje. Teraz i tak Su-Jin nie widzi sensu by to ukrywać. Tym bardziej, że Liana i tak doskonale to wiedziała. Widziała w jaki sposób jego ciało reagowało na jej dotyk, jak lgnął całym sobą do niej, jak poddawał się jej dłoniom i ustom, oddając ufnie kontrolę.
    Gdzieś w głębi serca nadal go to przeraża. Przypomina mu jak wyjaśniał jej skąd brała się instynktowna niechęć do dotyku, jak silnie wiązało się to z pragnieniem przetrwania. Bliskość była zagrożeniem… Han-gyeol pamięta aż za dobrze historie o takich jak on, o gang-si, którzy przełamali instynktowny, pierwotny lęk, pozwalali się oswoić, zbliżyć się do siebie. Spragnieni uczuć ufnie pozwalali wyciągać do siebie ręce, zasypiali u boku osób, którym ufali i które kochali… I kończyli z brzoskwiniowym szpikulcem w sercu lub wbitymi w ciało nasionami jujuby, konając boleśnie z rąk najbliższych. Tak, jak on omal nie zginął z rąk Sarang.
    Dotyk jej dłoni, gdy ujmuje jego twarz odrywa go od mrocznych myśli. Patrzy jej w oczy, w których dostrzega tak wiele. Ona by go nie skrzywdziła… Miała okazję, był całkowicie bezbronny, zdany na jej łaskę, a ona nie pozwoliła mu umrzeć. I nie pozwoli. Tak długo jak będzie jej, będzie przy niej bezpieczny.
    — Mhm, jestem… i zapłacę za to… swoją duszą… — mamrocze pomiędzy kolejnymi słodkimi muśnięciami jej miękkich, gorących ust — o ile w ogóle ją mam…
    Jego myśli znów krążą chaotycznie i powracają do tego, jak dał się jej oswoić. Kiedy tak naprawdę przypieczętował swój los? Gdy wyciągnął do niej dłoń? Czy może gdy pierwszy raz, pozwolił się jej dotknąć i się nie odsunął? Gdy nie odtrącił jej ręki i pozwolił sobie poczuć jej dotyk w oderwaniu od instynktownego lęku? Gdy powiedział jej, że tylko ona może go dotykać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtula się w nią. Czuje jak jej plecy ufnie opierają się o jego tors, jak demonica pozwala zamknąć swoje ciało w objęciach czując się w jego ramionach bezpiecznie, choć przecież on sam był w tej chwili tak słaby i bezbronny. Zaciąga się jej zapachem i wsłuchuje w jej ciało. W mocne i spokojne bicie serca, równie ufne, jak i jego. Uśmiecha się sam do siebie na wspomnienie pierwszej nocy, którą spędzili blisko siebie. Wtedy w Rzymie, gdy oboje pozwolili sobie na wybuch emocji i obnażenie się przed sobą nawzajem. Dwa ranne zwierzęta desperacko szukające bliskości. Dwa skrzywdzone drapieżniki pragnące czuć się bezpiecznie. Tym właśnie byli.
      Jego umysł powoli odpływa w tym błogim spokoju. Ożywia się jedynie nieco na słowa Liany. Lutnia, harfa… piękne delikatne instrumenty, tak bardzo pasujące do niej. Jego senny umysł podsuwa mu obrazy jej smukłych palców szarpiących struny harfy i grających jakąś tęskną melodię.
      — Lubię muzykę — mamrocze cicho. — Zagrasz mi kiedyś?
      Kiedyś słuchał muzyki częściej niż teraz. Pamięta łagodne i delikatne dźwięki gayageum i wszystkie te spokojne melodie, w które lubił się wsłuchiwać. Nie przepadał za potężnymi orkiestrami czy współczesną muzyką. Zbyt wiele dźwięków, zbyt wiele bodźców, hałasu. Wolał raczej spokojne dźwięki jednego instrumentu. Jak fortepian czy właśnie harfa.
      — W takim razie, będziesz mogła uszyć mi tradycyjny strój ślubny — dodaje jeszcze, w odpowiedzi na jej cichy śmiech — Panna młoda symbolicznie ubiera swojego męża, a pan młody potem rozbiera swoją żonę… — mruczy cicho, nie zastanawiając się nawet nad tym co mówi.
      Wtula się w nią mocniej. Jego ciało przylega do jej ciała. Czuje jak Liana ujmuje jego rękę i obejmuje się nią bardziej. Ma chęć spleść ze sobą ich palce. Zamiast tego jedynie przejeżdża delikatnie opuszkami palców po jej obojczykach i zagłębieniu pomiędzy nimi.
      — Kocham cię Liana — dodaje cicho, czując jak coraz bardziej ogarnia go senność. Całuje z czułością jej kark, wtula twarz w jej szyję i krótkie włosy, czując się teraz cudownie. Bezpiecznie.
      Nie wie nawet kiedy zapada w sen. Męczący i niespokojny z powodu osłabienia i nowiu. Błoga pustka miesza się z chaotycznymi snami. Strzępki wspomnień tych pięknych i złych, dziwaczne wizje przyszłości, zarówno tej pięknej i szczęśliwej, jak i tej ucieleśniającej najgorsze obawy. Momentami ma wrażenie, że się wybudza lub śpi na tyle płytko, by czuć ciepło ciała Liany i jej kojący dotyk. Całym sobą lgnie do tej bliskości, która go uspokaja i pomaga mu ponownie zasnąć.

      Han-gyeol

      Usuń
  88. Pomimo zmęczenia, i potrzeby odpoczynku, jego sen jest lekki, dziwnie płytki i czujny. Zupełnie jakby tkwiące zbyt głęboko poczucie zagrożenia wciąż walczyło z poczuciem bezpieczeństwa i zaufaniem. Rzeczywistość ze snu miesza mu się z jawą, gdy ma wrażenie, że czuje delikatny dotyk Liany. Słodkie, senne uczucie, przeplata się płynnie z marzeniami, w których spogląda w jej piękne szmaragdowe oczy i wsłuchuje w melodyjny, pełen czułości szept. Nie rozumie słów, ale w tej chwili to nie ma znaczenia, liczy się język uczuć, który na nowo zatapia go we śnie.
    Wtula się bardziej w poduszkę, czując jakby czegoś mu brakowało. Ciepła, bliskości. Przesuwa ręką po pościeli tuż obok i otwiera zaspane oczy. Sypialnia jest pusta i spokojna. Gdyby nie pozostawiany po wczorajszej randce niewielki bałagan, mógłby pomyśleć, że to wszystko było jedynie snem. Ale nie było… Choć Liany nie ma przy nim w łóżku, doskonale wyczuwa jej energię wypełniającą dom. Jej zapach, który zawładnął całą przestrzenią i przyjemna, spokojna atmosfera sprawiają, że umysł Su-Jina także przepełnia spokój i upragnione szczęście.
    Wampir przeciąga się, po czym bez pośpiechu wstaje z łóżka i udaje się w stronę łazienki. Bierze prysznic i przebiera się w luźne, domowe ubranie. Przez dłuższą chwilę z uwagą przygląda się ranie, która nie jest już zaogniona. Sprawia nawet wrażenie jakby w końcu zaczęła się goić. Z zadowoleniem Su-Jin zakłada tylko lekki opatrunek. Za dzień lub dwa wszystko będzie już w porządku.
    Nim wychodzi z łazienki spryskuje się jeszcze delikatnie perfumami od Liany. Później kieruje się do kuchni, gdzie zastaje Lianę nad filiżankami kawy.
    — Już myślałem, że uciekłaś — mówi przekornie. Celowo drocząc się z nią na powitanie.
    Podchodzi bliżej. Jego dłonie delikatnie suną po aksamitnej skórze na jej odkrytych ramionach. Z czułością muska wargami jej skroń. Wilgotne włosy demonicy ocierają się o jego policzek, by powoli jego usta suną od jej skroni w stronę policzka.
    Dłonie wędrują do talii, obejmując drobną, zgrabną sylwetkę i na nowo przyciągając do siebie. Z czułością składa kilka drobnych pocałunków na jej chłodnym policzku, zahaczając zaczepnie wargami o kącik jej ust. W zupełniej ciszy chłonie tą chwilę. Tak zwyczajną i niezwykłą jednocześnie.
    Milczy, nie wiedząc co właściwie powinien jej teraz powiedzieć. Dopiero teraz jego zaspany umysł powoli uświadamia sobie wszystko co się wydarzyło. Jak wiele niezwykle ważnych chwil przeżyli wczorajszego wieczoru i w czasie nocy. Randka, wszystkie słowa i obietnice jakie między nimi padły, seks i zaufanie. Zaufanie jakim nie obdarzył nigdy wcześniej nikogo…
    Nawet jeśli po tamtej sytuacji w Rzymie ufał Lianie niemal bezgranicznie to właśnie wczoraj zaufał jej już całkiem bezgranicznie. Samodzielnie zburzył ostatni mur pomiędzy nimi, o którego istnieniu Liana być może wcale nie była świadoma.
    Wtula twarz w jej szyję zaciągając się słodkim zapachem jej skóry, czekoladowego olejku i znienawidzonych niegdyś perfum. Składa nieśpieszny, przeciągły pocałunek czując pod swoimi ustami szybsze pulsowanie krwi w jej żyłach.
    Jego serce także odruchowo przyśpiesza, jakby pragnęło dopasować się do niej swoim rytmem. Przez chwilę Han-gyeol ma wrażenie jakby za chwilę miało wyrwać mu się z piersi. Po raz pierwszy czuje coś takiego, emocje tak silne, że niemal bolesne. A jednak ten ból wcale nie jest czymś nieprzyjemnym, czymś co chciałby przerwać lub zakończyć. Raczej czymś co pragnął czuć cały czas.
    Prostuje się i delikatnie opiera brodą o czubek jej głowy.
    — Jak się czujesz? — pyta w końcu cicho, z nutą szczerej troski w glosie. — Wczoraj wypiłem dość sporo twojej krwi. Mam nadzieję, że nie czujesz się przez to zbyt słabo?
    Chociaż w tej chwili chce jej powiedzieć tak wiele, ubrać jakoś w słowa to co czuje i co wydaje mu się tak szalenie ważne, chce podzielić się z nią tym, jak ważna była dla niego wczorajsza noc, to Liana wydaje mu się teraz ważniejsza. Jej samopoczucie i to, czy mimo szczęścia i uniesień, których oboje pragnęli, przypadkiem w jakiś sposób nie przekroczył niewyraźnej granicy.

    Han-gyeol

    OdpowiedzUsuń
  89. — Tylko kawę? Myślałem, że zechcesz jeszcze wykorzystać mnie do zrobienia śniadania — odgryza się z lekkim rozbawieniem. Celowo wytyka jej to, co kiedyś opowiadała mu o porankach z kochankami i celowym umawianiu się z kucharzami.
    Trwa w przyjemnej, błogiej ciszy, rozkoszując się bliskością ukochanej kobiety, przy której może pozwolić sobie na zatopienie we własnych uczuciach. Do tej pory traktował emocje jako słabość, którą musiał ukrywać głęboko, pod licznymi maskami wyrażającymi obojętność czy za szeregiem murów nie do przebicia, którymi odgradzał się od świata. Teraz pierwszy raz nie musiał tego robić. Teraz czuje, że w końcu może być emocjonalny, nie musi się tego wstydzić ani bać, nie musi niczego ukrywać w obawie przed zranieniem. Może po prostu milczeć i czuć.
    W ciszy obserwuje jak Liana kończy przygotowywać kawę, a potem korzysta z okazji by usadowić się na blacie. Tym razem Su-Jin powstrzymuje się od uwagi i tylko uśmiecha z lekkim pobłażaniem, zwłaszcza gdy czuje zaczepny dotyk jej drobnej stópki.
    Podąża za jej spojrzeniem, a jego wzrok sunie po bladej, aksamitnej skórze naznaczonej śladami ugryzień. Na szyi, na nadgarstku. Jego wzrok zatrzymuje się na dekolcie, który częściowo zakrywa ślad na piersi. Dostrzega jak Liana zaciska uda, jakby w odpowiedzi na niewypowiedzianą myśl lub jego wzrok. Unosi spojrzenie czując dotyk jej dłoni na swojej piersi, by znów zatonąć w jej szmaragdowych oczach.
    — Nie planowałem tego, sama mnie sprowokowałaś — odzywa się w końcu, odpowiadając na jej zaczepkę. Zaraz jednak spogląda na nią pytająco, nie do końca rozumiejąc o czym teraz mówiła.
    — Dlaczego? — pyta w końcu, patrząc jej prosto w oczy. Sięga dłonią do jej policzka gładząc go z czułością. — Jesteś częścią mojego życia, moją partnerką, moją kobietą, z którą chce spędzić wieczność. Gdzie tu wykorzystywanie sytuacji, skoro czujesz to co ja i chcesz tego samego? — pyta spokojnie i łagodnie.
    Docenia jej troskę, jej delikatność i pragnienie, by go w żaden sposób nie zranić, choć czuje, że chyba nie do końca rozumie niektóre z jej obaw. Może to po prostu miał zbyt małe doświadczenie w relacjach i postrzegał to wszystko, co działo się między nimi, zbyt prosto i nawinie?
    — W porządku — odpowiada cicho, po czym uśmiecha się widząc jej poważne spojrzenie i słysząc groźbę. Sięga po jej dłoń, która wędruje po jego torsie i wsuwa ją pod luźny materiał koszuli. Prowadzi jej palce po cienkim opatrunku, tak by mogła wyraźnie poczuć zranione miejsce. Teraz jego ciało nie było już rozpalone, a okolica rany tak tkliwa, przez co w spokoju pozwala jej zbadać opatrunek. — Zaczęła się w końcu powoli goić, za dzień lub dwa nie będzie śladu. Od przyszłego tygodnia wrócę już normalnie do pracy, a potem… — zastanawia się przez chwilę czy zaczynać teraz ten temat, skoro mieli sobie teraz do powiedzenia coś o wiele ważniejszego — Potem zajmę się sobą, by się wzmocnić. — Stwierdza krótko. — Nie chcę żebyś musiała się znowu o mnie martwić lub bać, że coś mi się stanie.
    Delikatnie odsuwa jej dłoń od rany i z czułością całuje jej nadgarstek, niemo zapewniając ją, że teraz już wszystko będzie dobrze.
    Znów na chwilę zapada pomiędzy nimi cisza. Cisza wypełniona kotłującymi się emocjami; które wypełniają ich serca i umysły; które tak bardzo potrzebują znaleźć w końcu jakieś ujście ubrane w odpowiednie słowa.
    Podnosi wzrok na Lianę, gdy słyszy jej podniesiony głos, jej wyznanie. Z powagą i w skupieniu wsłuchuje się w każde słowo. To, o czym mówiła, wydaje mu się dziwne i obce, może nawet nieco trudne do pojęcia, ale rozumie jak ważne to było. Jak wiele kosztowało ją te emocji i jak potężne emocje kryły się za tym wyznaniem. Jak bardzo wyjątkowy był dla niej…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez chwilę uśmiecha się blado słysząc jej porównanie do Don Juana. Dziwaczne, a jednak zaskakująco trafne i opisujące to, jak do tej pory żyła, jak postrzegała relacje. Albo raczej jak postrzegała fizyczną przyjemność w oderwaniu od relacji i zaangażowania. Nagle Su-Jin czuje, że to wszystko wydaje mu się z jednej strony tak przeraźliwie smutne i zarazem boleśnie piękne, gdy Liana cicho mówi o tym jak bardzo wszystko się zmieniło. Jak on, wszystko zmienił.
      Nie mówi nic. Po prostu otacza ją ramionami i przytula. Zatapia dłoń w jej wilgotnych włosach, przygarnia do siebie jej drobne ciało i tuli mocno, jakby pragnął już nigdy nie wypuścić jej z ramion. Cały ten gest jest inny, pozbawiony całego podniecającego napięcia, jakie przeżywali ostatnio, całego desperackiego pragnienia bliskości i niemal fizycznego głodu, gdy łaknęli swojego dotyku. Teraz tuli ją do siebie jedynie z czułością. Z czystą miłością, nie pragnąc od niej niczego ponadto, by po prostu tu była. Przy nim. Z nim. Na zawsze.
      Z równą czułością całuje jej policzek, niemo pragnąc powiedzieć jej, że on też ją kocha, też podoba mu się to co działo się między nimi, to co mieli.
      — Ja też chcę ciebie — mówi w końcu cicho, z najbardziej łagodną czułością, do tego stopnia, że niemal nie poznaje własnego głosu. — I chcę być twój. Zdobywaj mnie i…
      Na chwilę przerywa, zastanawiając się ubrać w słowa własne uczucia. Jak jednocześnie odpowiedzieć jej i wyznać jej to, co tak bardzo chciał jej powiedzieć.
      — Może tego nie wiesz, ale wczoraj… ten wieczór i ta noc… Wczoraj zdobyłaś mnie całkowicie. Zburzyłaś mój ostatni mur — wyznaje w końcu cicho, niemal szeptem, wciąż tuląc ją mocno do siebie i samemu wtulając się w nią w tym intymnym, pełnym czułości uścisku.
      — To, że byłaś ze mną wczoraj, w nów, gdy byłem najbardziej słaby i bezbronny... to że mogłem w pełni ci zaufać… Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne. To było jakbym w pełni świadomie powierzył ci swoje życie. W Rzymie nie miałem wyboru, musiałem ci zaufać, ale wczoraj miałem wybór. Chciałem być z tobą, zaufać ci, pozwolić ci być obok, gdy byłem całkowicie bezbronny. Jestem twój, rozumiesz? — pyta cicho, czując jak jego serce drży z emocji.
      — Zdobyłaś mnie Liana… I nie porzucaj, nie przestawaj mnie zdobywać. Chcę być twój, chcę być dla ciebie wszystkim, tak jak ty jesteś wszystkim dla mnie.

      Han-gyeol

      Usuń
  90. — Skąd takie skrupuły? Przecież lubisz podle wykorzystywać beznadziejnie zakochanych w tobie mężczyzn, nawet jeśli to ranny, słaby wampir — uśmiecha się przewrotnie. W innych okolicznościach pewnie oburzyłby się na jej insynuację o słabości i próbował jakoś zemścić. Teraz jednak wydaje mu się to zabawne i z nieskrywaną przyjemnością ciągnie tą małą gierkę.
    — Pewnie odkąd dał się opętać sukkubowi… — stwierdza z udawaną powagą.
    Przygląda się jak Liana wtula policzek w jego dłoń. Z czułością przesuwa kciukiem po jej delikatnej skórze, czując jak każdy tego typu gest, czy spojrzenie, wypełnia jego serce przyjemnym ciepłem i poczuciem upragnionego spokoju.
    — Nie Liana… — mówi łagodnie, tym razem już w pełni poważnie — Nie wykorzystałaś mnie, ani ja nie wykorzystałem ciebie. To co dzieje się między nami nie ma nic wspólnego z wykorzystywaniem. Oboje pragniemy tego samego, okazujemy sobie nawzajem uczucia na różne sposoby i to jest piękne.
    Uśmiecha się i całuje delikatnie jej mały, kształtny nosek.
    Przygląda się twarzy Liany, gdy ta znów wspomina o byciu „pokemonem”. Su-Jin ma wrażenie, że pomimo tego nieco żartobliwego określenia, dostrzega w Lianie pewien niepokój, a może obawę. Przez chwilę nie jest pewien dlaczego. Czy przerażała lub przytłaczała ją myśl, że może się w jakiś sposób zmienić? Czy może chodziło o to, że wciąż był dla niej zagadką, może wciąż obawiała się, że gdyby coś się stało nie umiałaby mu pomóc z powodu zbyt małej wiedzy o jego potrzebach?
    — Mhm… — przytakuje, dodatkowo potwierdzając to skinieniem głowy. Nie jest do końca pewien czy powinien teraz poruszać ten temat, czy odłożyć go na później. W końcu jednak decyduje się dać Lianie wybór. Zupełnie tak jak ona wciąż dawała wybór jemu. — Jeśli chcesz możemy o tym porozmawiać przy śniadaniu. Opowiem ci jak to dokładnie wygląda. Tylko ostrzegam, pewnie szczegóły mogą być dość niesmaczne.
    Przygląda się jej z uwagą, poszukując w jej szmaragdowych oczach odpowiedzi i potwierdzenia, że właśnie o to jej chodziło. Wciąż wspomina jej słowa, gdy wyrzucała mu, że nie mówił jej wszystkiego; że tak naprawdę wiedziała o nim zbyt mało; że tak bardzo potrzebowała, by rozmawiał z nią na takie tematy. Tematy, które dotąd uważał za zbyt prywatne i intymne, by dzielić je z kimkolwiek innym. Rozumiał tą potrzebę. Liana sama otwierała się przed nim, mówiła mu o rzeczach, które były dla niej ważne i bardzo osobiste; bardzo intymne; a on z całego serca doceniał każdą taką rozmowę. Tak jak teraz.
    Su-Jin czuje jak demonica wtula się w jego ciało. Jak słodko i ufnie kryje twarz w jego szyi, a jej ciepły oddech delikatnie pieści jego skórę. Obejmuje ją mocno, czując jakby trzymał w ramionach cały świat. Cały swój wszechświat, poza którym mogłoby nie istnieć nic innego.
    Niechętnie rozluźnia uścisk pozwalając jej się odsunąć, tak by ich spojrzenia na nowo mogły się spotkać i całkowicie zatopić się w sobie nawzajem.
    — Jestem i zawsze będę… — powtarza szeptem. Dociska jej palce do swojego serca, chcąc by lepiej poczuła każde jego uderzenie, które należało do niej. Biło dzięki niej, a teraz biło także dla niej, wyrywając się z piersi i lgnąc do niej z całych sił.
    — Wiem… — wtula twarz w jej dłonie, czując zniewalającą potrzebę i tęsknotę za jej dotykiem. Han-gyeol uświadamia sobie, że to co w tej chwili przeżywał mógł porównać do pierwotnego uczucia głodu, które targało całym jego jestestwem tuż po jego narodzinach. Teraz jednak nie był to głód, lecz szaleńcze pragnienie bliskości, ciągły niedosyt i potrzebę, by była jak najbliżej, by wciąż dotykała go w ten sposób, by patrzyła na niego tak jak teraz i powtarzała mu wszystkie te wyznania i obietnice. Nieme wyznania miłości, które kryły się w każdym dotyku czy spojrzeniu, które rozbrzmiewały melodyjnie w słodkim tonie jej głosu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Ufam ci kochanie, ufam z całego serca. Dlatego ta noc była dla mnie taka ważna. Wielu takich jak ja często płaciło najwyższą cenę za swoje pragnienie bliskości i nadmierną ufność. To było dla mnie trudne i nawet wczoraj nie mogłem uwolnić się od myśli, że gdybyś tylko chciała… — zawiesza głos zdając sobie sprawę jak głupi i irracjonalny był to lęk. I chociaż tak bardzo chciał, by Liana o tym wiedziała, nagle czuje obawę, że demonica źle to zrozumie. Wampir przygryza lekko wargi i pośpiesznie dodaje — To nie tak, że w ciebie wątpiłem. Po prostu ten lęk tkwił we mnie przez te wszystkie stulecia.
      Uśmiecha się lekko i na moment przymyka oczy, gdy czuje jak jej kciuki delikatnie gładzą jego policzki. Słodka groźba sprawia, że czuje przyjemny dreszcz na karku, wędrujący dalej wzdłuż kręgosłupa.
      — Mhm… obiecaj, że mnie wtedy zabijesz — szepcze — powiem ci jak… Zdradzę ci wszystkie możliwe sposoby, byś mogła mnie zniszczyć. Żebyś nie pozwoliła mi odejść.
      Serce wampira bije jak szalone, przyśpieszając z każdym słowem, z każdą deklaracją tego, co chciał jej zdradzić oddając swoje życie całkowicie w jej ręce.
      Wzdycha cicho i otwiera oczy spoglądając na Lianę. Przygląda się jak demonica przygryza wargę kryjąc złośliwy uśmieszek. Czuje lekką irytację, że ta znów wspomina o wampirzycy. Zaraz jednak irytacja przeradza się w chęć by nieco się odegrać.
      — Cóż… — odsuwa się nieco, by sięgnąć po cukier. Wsypuje aż cztery łyżeczki do swojej kawy i starannie miesza. — Jeśli miałbym porównywać randki, to raczej nie do tych z wampirzycą, a tych z gumiho. W końcu to niemal jak sukkub. — Znów zerka na Lianę, posyłając jej prowokacyjne spojrzenie, po czym uśmiecha się bezczelnie.
      Upija łyk kawy, by upewnić się, że jest odpowiednio słodka.
      — Nasza randka była całkiem udana, choć nie do końca wedle moich oczekiwań, mówiłem ci nie uznaję seksu na pierwszej randce — mówi poważnie, celowo się z nią drocząc.
      Odstawia filiżankę, po czym zdecydowanie ściąga Lianę z blatu.
      — Złaź. Skoro tak bardzo mnie demoralizujesz i wykorzystujesz, to zrobię ci to obiecane śniadanie — mówi, po czym sięga do lodówki po jajka, oraz do szafki po przyprawy i specjalną patelnię do omletów tamago.
      Bez pośpiechu, ubija odpowiednio jajka i z wprawą smaży kolejne warstwy omletu.
      — Możesz być dobrą żoną i naszykować nam talerze — mówi, po czym nakłada pierwszy omlet i szybko smaży drugi. Uśmiecha się tylko czując dziwną przyjemność z czegoś tak błahego jak wspólny poranek i przyrządzanie śniadania w cudownie domowej atmosferze. Wykłada kolejny omlet na drugi talerz i zajmuje miejsce przy stole w jadalni.
      — To co byś chciała wiedzieć? — pyta w końcu powracając do poruszanego wcześniej tematu dotyczącego jego natury i procesu ewolucji.

      wzorowy mężuś

      Usuń
  91. Su-Jin uśmiecha się tylko w odpowiedzi na jej słowa. Rzadko używał tego słowa, rzadko postrzegał i określał cokolwiek jako „piękne”. Większość rzeczy i zjawisk była raczej „estetyczna”, powierzchownie piękna i przyjemna dla oczu. Jak piękne widoki, zachody słońca czy dzieła sztuki. To wszystko mogło wprawiać w krótkotrwały zachwyt, ale nie było w tym głębi, nie było niczego więcej, co mógłby uznać za ważne lub wartościowe. Za coś godnego nazwania tego „pięknym”. Piękne były niektóre wzniosłe idee, niektóre emocje czy nienamacalne zjawiska, które w jakiś sposób potrafiły poruszyć swoją głębią. Lubił określać tym mianem to, co wydawało mu się ważne. Jak widok Liany w skupieniu tworzącej swoje małe arcydzieła i opowiadającej o tym jak pachną emocje. Albo jak to wszystko, co działo się teraz między nimi. Myśl, że Liana rozumie i lubi, gdy dostrzegał w tym piękno, sprawia mu nieopisaną radość. Wypełnia go poczuciem, że ktoś nie tylko widział to co on, ale także doceniał tą perspektywę, uważając za wartościową, a nie głupią czy naiwnie idealistyczną.
    Zerka na nią, a w jego ciemnych oczach maluje się czułość.
    — Mam nadzieję, że nie będzie następnego razu. Nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził — zapewnia ją miękko. Przez chwilę milczy i po prostu przygląda się jej. Studiuje dokładnie jej twarz, chcąc odczytać z niej wszystkie możliwe emocje.
    — Wtedy to sobie uświadomiłem — przyznaje w końcu — to, że cię kocham. I że to coś więcej niż miłość wobec bliskiej osoby, przyjaciółki czy namiastki rodziny… Najpierw, gdy czekałem w domu Earla aż minie południe i myślałem o tym, że warto było się narażać i dać się zranić. A potem w czasie naszej kłótni… Czułem się rozgoryczony, że poświęciłem się dla ciebie, a ty chcesz mnie zostawić z powodu głupiego błędu. Ale gdyby nie to wszystko, pewnie nie przyznałbym się do tych uczuć ani przed samym sobą, ani przez tobą. — Su-Jin łapie jej spojrzenie i z powagą wpatruje się w jej piękne oczy. — Nie żałuję tego co zrobiłem, skoro pomogło mi to zrozumieć co do ciebie czuję — wyznaje poważnie. Chce by Liana to wiedziała. Wampir wie, że do tej pory za mało mówił o swoich uczuciach, za bardzo trzymał własne przemyślenia tylko dla siebie, przez co jego uczucia, zmiany jakie zachodziły w jego głowie i sercu, mogły momentami wydawać się niezrozumiałe lub zbyt nagłe, chaotyczne. Nie chciał by Liana to tak postrzegała, lub by sądziła, że to co czuł było nagłym kaprysem czy przypływem emocji, których później żałował. Z całego serca pragnął, by wiedziała jak wiele myślał o tym co robił i żadna z jego decyzji czy deklaracji nie była pochopna.
    Wzdycha nieco teatralnie na jej uwagę o randkach.
    — Uznaję seks dopiero po zaręczynach — odpowiada na jej zarzut — A skoro powiedziałaś „tak” to mogłem sobie pozwolić, by posmakować swojej narzeczonej.
    Posyła jej zaczepny uśmieszek i przyjmuje jej słodkiego buziaka.
    Przez chwilę nawet zatraca się w zachwycie nad całą tą atmosferą i uświadamia sobie, że nie potrafiłby już wyobrazić sobie innej codzienności. Nagle dawne spokojne poranki; samotne śniadanie w towarzystwie książki lub telefonu, kawa przed pracą, często kupowana po drodze na uniwersytet; cała ta uwielbiana przez niego rutyna, sprawia wrażenie czegoś tak pustego i smutnego. Samotnego…
    Uśmiecha się z zadowoleniem, gdy dostrzega jak Liana oblizuje z zadowoleniem wargi.
    — Nie, żadnego zrzucania skóry — odpowiada z rozbawieniem — ale to właśnie ta „niesmaczna” część tematu.
    Waha się przez chwilę. Po części dlatego że nie do końca wie od czego powinien zacząć, a po części z powodu tego, że nie ma pojęcia co właściwie powinien jej odpowiedzieć.
    — Sam nie wiem… — przyznaje w końcu zupełnie szczerze. Czuje na sobie wzrok Liany i wie, że gdyby próbował kłamać lub omijać prawdę na pewno by to dostrzegła. Poza tym wcale nie chciał jej okłamywać, ani niczego przed nią ukrywać. Po ostatniej kłótni, Su-Jin wie, że nie miało to sensu i nawet jeśli obiektywnie uważał, że lepiej przemilczeć pewne sprawy, Liana była innego zdania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Nie jest to przyjemne, ale też nie nazwałbym tego bolesnym. A przynajmniej nie jest to taki ból jak przy zranieniu… Raczej wyobrażam sobie, że może to być podobne do bólu jaki odczuwają ludzie po zbyt intensywnych ćwiczeniach, ale nie wiem czy jest to trafne wyobrażenie, bo nic podobnego nie czułem. Ale może najpierw wyjaśnię ci jak to przebiega — stwierdza w końcu, czując, że brakuje mu adekwatnego porównania.
      — Generalnie zmiany w ciałach gang-si zachodzą dwukrotnie. Po raz pierwszy, gdy zbliżamy się do ukończenia stu lat. Wtedy ludzkie ciało przekształca się w to wampirze, dostosowane fizycznie do wampirzych zmysłów, zdolności i tak dalej. Później, mniej więcej po pięciuset latach nasze ciała zaczynają się zmieniać przygotowując się na kolejny etap, który nadejdzie gdy skończę tysiąc lat. Ta fizyczna przemiana jest powolnym procesem, który może trwać wiele lat, ale ponieważ jest to proces dość świadomy można go przyśpieszyć. Do tej pory raczej nie przejmowałem się tym zbytnio i pozwalałem, by zmiany zachodziły powoli i niezauważenie, ale teraz chcę to zrobić jak najszybciej, by uodpornić się na większość zagrożeń. Żebyś nie musiała się o mnie martwić… — uśmiecha się do niej i deliatnie dotyka jej dłoni.
      — Pamiętasz co ci mówiłem o rodzajach energii? Przemiana następuje pod wpływem energii yin, yang lub obu naraz. Gdy właściwej energii jest odpowiednio dużo, w naszych ciałach zachodzi proces infuzji tej energii, który przekształca ciało w określony sposób. Ponieważ można użyć jednego z dwóch rodzajów energii, lub obu naraz, istnieją trzy możliwe ścieżki ewolucji. Pierwszy to fu-shi, zachodzi pod wpływem energii yang. Przekształca mięśnie w jedność z kośćmi. Ciało powoli twardnieje i sztywnieje. Podobnie do tego co działo się ze mną w Rzymie. Z tym, że ciało nie staje się przy tym tak obrzydliwe. Bardziej przypomina żywy, idealny posąg, który w niewytłumaczalny sposób jest zdolny do ruchu i to płynnego. Takie ciało jest odporne na wszelkie możliwe zranienia, fu-shi można zabić jedynie brzoskwiniowym mieczem naładowanym czystą energią słoneczną. Potem jest energia yin i buhuagu. Tu proces jest odwrotny i przekształca kości, czy wręcz rozpuszcza je, by stały się jednością z mięśniami. Ciało takiego wampira może przyjąć dowolny kształt, dowolnie się formować, zmieniać postawę czy rysy twarzy, ale też dosłownie rozpłynąć się, by przenikać przez drobne szczeliny. Nie ukrywam, że wygląda to bardzo odrzucająco — Su-Jin krzywi się lekko na wspomnienie widoku buhuagu zmieniającego kształt, wyglądającego niczym powoli rozpływająca się i na nowo formująca kupa skóry, włosów i mięsa. — Przez ten na wpół „ciekły” stan ciała, żadna broń nie jest skuteczna. Działa tylko esencja czystej energii słońca, zaklęta przy pomocy specjalnej formułki, jakiej używa się do zniewalania lub zabijania nieśmiertelnych. Zdradzę ci potem to zaklęcie… — dodaje, wyprzedzając jej ewentualne pytanie.
      — Ostatni typ to han-ba. Energia yang przekształca kości tak by były twarde i niezniszczalne niczym najdoskonalsza stal, z kolei energia yin kształtuje mięśnie tak, by były silne, ale i niezwykle elastyczne, dopasowane do nadludzkich możliwości ciała. Ten proces przebiega naprzemiennie, kości rozgrzewają się niczym rozgrzany do białości metal, co powoduje gorączkę, podobną do tej, którą znosiłem wczoraj i przedwczoraj. Tylko jest to o wiele intensywniejsze, przypomina bardziej uczucie, gdy ogień pali skórę, tylko od środka. Z kolei przemiana mięśni to uczucie chłodu, tak intensywnego, że praktycznie odbierającego czucie. Zupełnie jakby ciało zamarzało od środka. Ostatecznie ciała han-ba są idealnie harmonijne, zarówno silne i odporne, jak i zwinne i wytrzymałe. Ze względu na połączenie energii jedyną skuteczną bronią jest miecz lub długi sztylet z miedzi, nasycony po równo energią słoneczną i księżycową, z wypisanym wspomnianym zaklęciem. Taka broń jest niezwykle trudna do stworzenia, dlatego han-ba uchodzą za najtrudniejszych do zabicia.
      Milknie i przygląda się Lianie z zaciekawieniem, szukając na jej twarzy oznak niechęci lub obrzydzenia.

      Usuń
    2. — Na tyle, na ile mnie znasz, pewnie domyślasz się już, który rodzaj przemiany wybrałem… — odzywa się w końcu, po czym sięga po swoją kawę.

      bardzo szczery mężuś

      Usuń
  92. Zerka z rozbawieniem na jej wyciągnięte dłonie i smukłe, delikatne palce, na których nie znajdowała się żadna biżuteria.
    — Oświadczyłem się dopiero wczoraj, a ty już chcesz pierścionek? — pyta z rozbawieniem i kręci delikatnie głową z pobłażaniem.
    Z jednej strony ma chęć na kolejną uszczypliwość, kolejną małą gierkę, którą mógłby się z nią podrażnić, ale tym razem odpuszcza. W obecnej chwili nie wydaje mu się to na miejscu. Nie chce by Liana pomyślała, że żartował; że cała wczorajsza rozmowa i oświadczyny były takim samym żartem, jak wcześniejsze przekomarzanki o byciu żoną; chce by brała to wszystko na poważnie. Tak jak on.
    — W poniedziałek po zajęciach wybiorę się do jubilera — odpowiada. — Mam nadzieję, że ten w Woodwick będzie potrafił wykonać to, co chcę ci podarować. Jeśli nie będę musiał pojechać do Londynu, albo odwiedzić lokal naszego indyjskiego znachora. Zobaczymy… — uśmiecha się tylko, zerkając na Lianę i chwytając spojrzenie jej pięknych, szmaragdowych oczu. Domyśla się, co za chwilę usłyszy, że nie potrzebowała nic wyjątkowego ani kosztownego. Zapewne dostawała tak wiele drogich, wykonanych na specjalne zamówienie pierścionków z diamentami, że i tak nie byłby w stanie niczym jej zaskoczyć, ani zaimponować, nawet gdyby wydał wszystkie swoje oszczędności. I wcale nie chciał tego robić. Chciał podarować jej coś co miało znaczenie, co było symboliczne i w jakiś sposób bliskie…
    — Chcę dać ci pierścionek, który ma znaczenie. Z czymś, co jest dla mnie ważne i w pewien sposób sentymentalne. Dlatego potrzebuję dobrego fachowca, który nie zniszczy cennego dla mnie materiału. — Su-Jin dodaje, wyprzedzając jakiekolwiek uwagi Liany i podkreślając wartość emocjonalną, a nie materialną. — Jak załatwię tą sprawę, spotkamy się w Desiderium i może wybierzemy do fryzjera lub na zakupy? Powinnaś trochę urządzić nasz dom… — uśmiecha się do niej z czułością, czując jak serce bije mu szybciej z powodu tych dwóch prostych słów. Nasz dom. Nie jego, nie jej… Ich wspólny dom.
    — To nie jest kwestia wyboru skarbie… — odpowiada w końcu. Przygląda się jak jej smukły palec sunie delikatnie po jego ręce. Powoli przesuwa dłoń tak, by opuszki ich palców ocierały się o siebie, a potem splata ze sobą ich palce w czułym, pełnym bliskości geście.
    — To część procesu, który muszę przejść. Jak okres dojrzewania u ludzi. Każdy przez to przechodzi i nie zawsze jest przyjemnie, ale tak musi być, tak działają ludzkie ciała. W wypadku gang-si ta przemiana jest równie nieunikniona. Mam jedynie wybór jednej z trzech form i tego, czy będę robił to powoli przez wiele lat, czy szybko. Do tej pory nie poświęcałem temu uwagi, bo nie miałem powodu, uważałem, że mam na to jeszcze czas. Widzisz to… — zastanawia się przez chwilę jak dobrze to wyjaśnić i nie pominąć niczego co mogłoby być dla niej istotne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jesteśmy dość skomplikowanym gatunkiem — oznajmia w końcu — Gang-si dzielą się na trzy rodzaje ze względu na to czy powstały nienaturalnie w wyniku rytuałów, naturalnie poprzez opętanie przez duszę wracającą do ciała czy przez złego ducha, jak ja. Łącznie jest nas osiemnaście ras, czy podgatunków, ze względu na nasze zdolności, tryb życia czy preferencje żywieniowe. Mówiłem ci kiedyś, niektóre gang-si potrafią żywić się surowym mięsem swoich ofiar, inne wyłącznie oddechem czy emocjami. Jakby tego było mało, każdy gang-si przechodzi powolną ewolucję od ożywionego trupa, aż po mityczną istotę, którą ludzie kojarzą z mrocznym, księżycowym bóstwem natury. Ja sam na początku byłem tak zwanym czarnym gang-si. Ciało, które miałem nie zdążyło zostać naruszone procesem rozkładu, więc od początku mogłem cieszyć się pewnymi wampirzymi mocami. Ale to wciąż było ciało tego człowieka, nie moje. Musiałem wchłonąć olbrzymie ilości energii, pochłonąć tysiąc istnień, by ciało przeszło pierwszą przemianę i po stu latach stało się doskonałym, wampirzym ciałem. Wciąż jednak noszę blizny z nie swojej przeszłości, a w chwili osłabienia powoli zmieniam się w… sama wiesz — nie do końca chce mu przejść przez gardło słowo „żywy trup”, choć tak właśnie się postrzegał wtedy w Rzymie.
      — Teraz jestem jadeitowym gan-si — kontynuuje, urywając poprzednią myśl — Takich jak ja jest stosunkowo niewiele, tworzą elitę i kontrolują zwykle młodych gang-si. Rozwijamy swoje zdolności, moce i ciała… i przygotowujemy się do dalszej przemiany. Sama odpowiedz sobie na pytanie czy ta przemiana jest warta znoszenia niewygód, albo i pewnych cierpień… Gdy to zrobię nie będę musiał obawiać się już słońca, nawet świtu. Będę mógł oglądać się w lustrze. Żadna krew czy zatruta broń nie wyrządzi mi krzywdy. Nikt już nie będzie w stanie zranić mnie ogniem, brzoskwiniowym kołkiem ani niczym innym. Znikną moje blizny, w tym ta na sercu, która teraz może okazać się dla mnie śmiertelna przy powtórnym zranieniu. Żadna wiedźma czy łowca nie będzie w stanie ci mnie odebrać. Moim zdaniem to jest warte wysiłku… — ścisza głos obserwując jak Liana wyplątuje swoje palce z jego uścisku i zabiera dłoń.
      — Potem wciąż będę sobą, tylko silniejszym i znacznie potężniejszym. Wciąż będę żywił się energią i z przyjemnością pił twoją krew. I… nie będę już zmieniał się w obrzydliwego trupa, gdy jestem słaby. Zamiast tego będę przechodził co najwyżej stany takie jak wczoraj, reagując na osłabienie gorączką lub dreszczami. To znacznie lepsze niż tamto — wyznaje szczerze. Ma nadzieję, że Liana zrozumie co miał na myśli. Kończy swój omlet i dopija kawę.
      — Nie martw się, niczego mi nie trzeba. Tylko zaufania i poczucia bezpieczeństwa… — odpowiada łagodnie. — Będę starał się robić to w wolne dni, po pełni i przed malejącym księżycem. Będę wtedy zdobywał więcej potrzebnej energii i wykorzystywał ją do przemiany. Wszystko będzie zupełnie naturalne i niegroźne dla mnie. Nie martw się tym kochanie. Wystarczy, że będziesz przy mnie. Jeśli będzie bardzo źle zawsze możesz przynieść mi chłodny okład lub coś na rozgrzewkę. Będzie dobrze… — zapewnia łagodnie i wyciąga do niej dłoń w niemej prośbie, by po prostu mu zaufała.

      mężuś, który bardzo nie chce by żonka się martwiła…

      Usuń
  93. Uśmiecha się tylko, uświadamiając sobie, że on sam właśnie tego pragnął. Myślał o tym, gdy spotkał jej wielbiciela w Desiderium i obawiał się, że Liana wstydziła się przyznać do ich relacji. Teraz myśl, że wraz z pierścionkiem miałaby ogłaszać całemu światu, że jego jego narzeczoną, wydawała się tym, czego najbardziej potrzebował.
    — Tak, nasz dom… — powtarza cicho. Delektuje się każdym z tych dwóch słów, ich brzmieniem i ciężarem jaki za sobą niosły. W końcu bez Liany nie potrafiłby nazwać tego budynku domem. Byłaby to raczej pusta, ceglana skorupa, a nie prawdziwy dom.
    — Będzie dobrze skarbie — powtarza łagodnie, upewniając ją, by nie martwiła się tym zbytnio. W końcu nawet jeśli cały proces nie brzmiał zbyt zachęcająco, ani nie należał do przyjemnych to był czymś naturalnym. Kolejnym etapem normalnego rozwoju, który każdy gang-si w stosownym wieku musiał przejść.
    — Mhmm… — przytakuje z zadowoleniem i zerka na jej uśmiech. Su-Jin zdaje sobie to sprawę, że mogło to brzmieć dziwnie, że wyliczył coś tak banalnego jak oglądanie się w lustrze tuż obok poważnych i o wiele ważniejszych spraw jak odporność na zranienie, czy pełne uzdrowienie serca. Niemniej ten drobny szczegół był ważny, a myśl o tym, że będzie mógł po raz pierwszy spojrzeć w lustro i po prostu obejrzeć swoją twarz; bez mentalnego paraliżu i uczucia całkowitej depersonalizacji, które ogarniały go po spojrzeniu w oczy; sprawiała, że wampir czuł lekką ekscytację.
    Czuje jak Liana podaje mu rękę, a on ściska jej dłoń z czułością, po raz kolejny niemo zapewniając, że będzie dobrze.

    Tydzień mija szybko, a powrót do pełni sił następuje nawet szybciej, niż Han-gyeol zakładał na początku. Ośmiela się nawet na krótki wypad do miasta i wizytę u jubilera, który szczęśliwie okazuje się dobrze znać na obróbce kamieni i specyfice księżycowych klejnotów z Myanmaru i deklaruje wykonanie odpowiedniego pierścionka wedle projektu, a także dodatkowego zlecenia. Przy okazji już teraz zamawia w kwiaciarni kwiat, który chciał podarować Lianie w czasie pełni. Ta krótka, tajemnicza wizyta w mieście sprawia, że Su-Jin czuje jak wszystko staje się jeszcze bardziej poważne.
    Kolejne dni upływają powoli tworząc nową, cudowną rutynę. Wspólne wieczory i prysznice, wspólne noce i zasypianie w swoich objęciach, wspólne poranki i budzenie się wzajemnie pocałunkami, wspólne picie kawy, śniadania i gotowanie posiłków niczym zwyczajna, ludzka para. Nawet wspólne zmywanie, które wydaje się tak absurdalne i zwyczajne, tak nie pasujące do tego jakimi istotami w rzeczywistości byli.
    Powrót do pracy także jest zupełnie inny. Bez taksówek i obsesyjnego wpatrywania się w ekran telefonu, by ukryć przed kierowcą unikanie wzrokiem lusterek w samochodzie i zniechęcić do ewentualnych pogawędek. Teraz jest Liana, jej wygodny czarny pick-up, swobodna atmosfera, w której może wpatrywać się w jeden punkt lub z zamkniętymi oczami rozkoszować się jazdą i dźwiękami. Jej oddechem, jej sercem… Zapachami mieszanki olejków własnej kompozycji, którymi nasączony był woreczek zapachowy w aucie i perfumami. Liany i tymi, które zrobiła dla niego. I choć męczyła go ta mnogość zapachów, odkrywał w tym pewien urok, pewne znajome i uwielbiane wonie.
    — Pierwszy raz będę czekał na koniec zajęć — przyznaje szczerze nim ich usta łączą się w mocnym pocałunku. Czuje jej dłoń w swoich włosach i mruczy z zadowoleniem. Po karku przebiega mu pełen ekscytacji dreszcz na myśl, że dziś wieczorem wróci do domu już zapewne w nowej fryzurze. O ile fryzjerka, którą wybrała Liana będzie potrafiła ostrzyc go tak, jak sobie zaplanował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wykłady mijają mu w porządku. Po przerwie z powodu zwolnienia czuje się nieco rozkojarzony, a jego myśli za często błądzą wybiegając w przyszłość, w stronę spotkania po pracy i planów na wieczór. W końcu jednak odnajduje zagubiony rytm i dawną rutynę. Wykłady, na których mimo początkowych problemów ze skupieniem się, jednak daje się porwać omawianym tematom, przerwa na kawę, uprzejme wymiany zdań z profesorami i studentami. A wszystko to przerywane czymś nowym w postaci uroczych smsów od Liany i jego krótkich wiadomości o tym jak mijają mu kolejne zajęcia i czy wydarzyło się cokolwiek ciekawego w pracy.
      Gdy nadchodzi w końcu ostatni wykład, wampir po raz pierwszy czuje radość ze zbliżającego się końca zajęć. Pierwszy raz powrót do domu i całe jego życie poza uniwersytetem nieporównywalnie przyćmiewa całą jego pasję i radość jaką czerpał z pracy. Powoli kończy omawiać temat, gdy słyszy jak drzwi się otwierają. Cichutkie i znajome kroki zmierzają w stronę jednego z miejsc. Delikatny zapach wanilii, cynamonu i agrestu dociera do jego nozdrzy, a cichutkie bicie ukochanego serca na moment wybija się na tle innych dźwięków, by ostatecznie zostać zagłuszone przyśpieszonym biciem jego własnego serca. Zerka w stronę znajomej, nieco rozmytej sylwetki i nie przerywając wykładu posyła w jej kierunku delikatny uśmiech. Znów ciężko jest mu się skupić na omawianym temacie, nawet gdy odwraca wzrok, gdy wpatruje się w prezentacje, czuje na sobie spojrzenie szmaragdowych oczu. Niemal fizycznie czuje ten wzrok, który zdaje się go obłapiać, sunąć z czułością i pragnieniem po jego ramionach i plecach, przyprawiając go o dreszcz. Zupełnie taki, jaki czuł, gdy to ostre paznokcie Convalliany sunęły po jego karku wbijając się w skórę.
      Jego zmysły mimowolnie wyostrzają się, jakby chciały sięgnąć do Liany. Ale wyłapuje wiele innych, niechcianych bodźców. Wiele przyśpieszonych serc, zapach potu przesiąkniętego feromonami i niemal podnieceniem, pojedyncze szepty i dźwięki poruszających się niespokojnie ciał.
      Zagryza lekko wargi usiłując się skupić, by dokończyć myśl, by zadać lekturę do przeczytania i zakończyć wykład o te parę minut wcześniej. Z ulgą przyjmuje hałas wstających i pakujących się uczniów, a jego uwaga kieruje się w stronę drobnej postaci, która w końcu podchodzi bliżej. Na tyle blisko, że wystarczyłoby wyciągnąć ręce, by chwycić ją i zamknąć w swoich ramionach. Mimo pokusy nie robi tego jednak. Z lekkim zmieszaniem przyjmuje jedynie jej pocałunek i czuły dotyk, którym Liana ściera z jego policzka ślad po szmince. Słyszy rozemocjonowane szepty studentek, a potem dziwny hałas, którym okazuje się być nadto zapatrzony w Lianę student.
      Su-Jin wzdycha jedynie cicho i powstrzymuje się przed uwagami, zarówno w stronę mijającej ich grupy dziewcząt, jak i w stronę zmieszanego spotkaniem z futryną chłopaka.
      Dopiero gdy wszyscy wychodzą przenosi wzrok na Lianę.
      — Żeby moi studenci wpadli pod autobus? — pyta kąśliwie — Następnym razem zaczekaj w moim gabinecie, pokaże ci gdzie jest… Chyba że chcesz, żebym oblał przez ciebie cały rok.
      Uśmiecha się do niej i po chwili wahania decydując się na krótki, ale czuły pocałunek w jej czółko. W niskich obcasach i delikatnej sukieneczce Liana wydaje mu się jeszcze mniejsza i drobniejsza niż zwykle, a to w jakiś sposób go rozczula.
      Pośpiesznie i nieco nerwowo pakuje notatki, książkę i służbowego laptopa do torby. Jego dłonie, w delikatnych rękawiczkach, lekko drżą w irracjonalnej obawie, że ktoś mógłby ich razem zobaczyć… choć przecież nie było w tym nic złego.
      — Chodź, pokażę ci mój gabinet — mówi w końcu zarzucając torbę na ramię i sięgając po kluczyk.
      Do tej pory Su-Jin wiele razy myślał o tym, że chciałby pokazać Lianie uniwersytet, zaprosić ją na jakiś wykład, pokazać gdzie pracuje, gdzie spędza przerwy lub okienka… A teraz, gdy wreszcie ma ku temu okazje, czuje się dziwnie spięty i zdenerwowany. Skrępowany na myśl o przemierzaniu korytarzy i słuchaniu wszystkich tych szeptów i uwag; zarówno dotyczących Liany, jak i jego samego; którymi niepotrzebnie się przejmował.

      Usuń
    2. Odruchowo starym zwyczajem przemyka przez korytarz unikając przy tym ludzi i patrząc raczej pod nogi niż na mijanych na korytarzu studentów czy wykładowców. Czasem tylko odpowiada na czyjeś uprzejme powitanie. Zatrzymuje się dopiero pod drzwiami gabinetu.
      — To tutaj — mówi, otwierając drzwi opatrzone tabliczką z jego nazwiskiem i tytułem.
      Pomieszczenie jest dość przestronne jak na gabinet, urządzone jeszcze bardziej minimalistycznie niż wnętrze jego domu. Proste biurko, bez zbędnych ozdób, szafka i fotel, oraz duży, zajmujący niemal całą ścianę, regał zapełniony książkami i podręcznikami, z których korzystał najczęściej na wykładach.
      — Zazwyczaj spędzam tu przerwy lub okienka… — mówi odkładając torbę i pośpiesznie sprzątając z biurka jednorazowy kubek po kawie na wynos i opakowanie po deserze z sąsiadującej z uniwersytetem kawiarni, którą czasem odwiedzał w przerwie. — Ewentualnie w bibliotece, o ile nie ma tam zbyt wielu ludzi.

      mężuś, strasznie przejęty wizytą żonki

      Usuń
  94. — A już myślałem, że poznałaś po książkach… — odzywa się, już nieco spokojniej, swobodniej. Zupełnie jakby zacisze znajomych czterech ścian, odgradzających go od nadto gwarnych korytarzy i wszystkich ciekawskich spojrzeń, działało na niego w jakiś sposób kojąco.
    Przygląda się jej, temu jak jej smukłe palce wędrują po grzbietach książek, a piękne szmaragdowe spojrzenie z uwagą ocenia otaczającą ich przestrzeń.
    — Tak, taki mam zamiar — odpowiada, posyłając jej ciepły uśmiech. Rzeczywiście myślał o wizycie w Desiderium. Pewnie, gdyby miał dzisiaj okienko, skusiłby się by odwiedzić ją chociaż na chwilę. Wypić słodką, aromatyczną kawę i po prostu obserwować jak Liana z czułością dotyka wszystkich tych flakoników, w których zamykała swoje małe arcydzieła.
    Czuje lekki, przyjemny dreszcz, gdy widzi jak demonica zbliża się w jego stronę, a jej wzrok znów wędruje po jego ciele, w niemal fizyczny sposób dając mu poczuć na co patrzyła. Gdy piękne, szmaragdowe spojrzenie na chwilę zatrzymuje się przy jego dłoniach, spuszcza wzrok by spojrzeć na swoje rękawiczki. Uśmiecha się z pewnym zakłopotaniem, po czym pośpiesznie je zdejmuje. Tu i teraz, będąc w gabinecie jedynie z nią, nie potrzebował tych cholernych rękawiczek.
    Wampir znów podnosi wzrok na Lianę i obserwuje jak ta bezczelnie rozsiada się na jego biurku, zupełnie tak jak robiła to z blatami w kuchni.
    — Jesteś niemożliwa… — stwierdza z rozbawieniem i lekkim pobłażaniem, gdy patrzy jak sukkub zagarnia dla siebie kolejną przestrzeń i przyjmuje wystudiowaną pozę.
    Przez chwilę umysł Su-Jina podsuwa mu myśl, by podejść bliżej, by w końcu wyciągnąć do niej dłonie, objąć jej smukłą, pięknie podkreśloną talię, by zatonąć w jej ustach i na chwilę zapomnieć o tym, że nie są w domu i w każdej chwili ktoś może tu po prostu wejść.
    Podchodzi nawet krok w jej stronę, ale na moment zatrzymuje się, słysząc jej niespodziewane pytanie. A potem kolejne i kolejne… Gdyby nie poważny ton i nieprzyjemne napięcie w jej głosie uznałby to za jakiś dziwny żart. W końcu… Przecież sam tego chciał, chciał by wszyscy wiedzieli, o tym, że była jego partnerką. Czuje mętlik w głowie i przez chwilę po prostu przygląda się Lianie, nie do końca rozumiejąc o co jej chodziło. Podąża za jej wzrokiem i spogląda na jej dekolt i odsłonięte udo, nie wiedząc co właściwie miała do tego jej sukienka i…
    Przygryza lekko wargi, po czym zmusza się do reakcji i tego by podejść bliżej i stanąć naprzeciw niej. Pochyla się nieco, by nie spoglądać na nią zupełnie z góry i opiera ręce na blacie, po obu stronach jej drobnej, eterycznej sylwetki.
    — Skąd ten pomysł? Przecież wiesz, że chcę aby inni wiedzieli o tym, co nas łączy. O tym, że jesteś moja… — mówi miękko, spoglądając w jej oczy. Mimo wszystko czuje gdzieś pod skóra pewne napięcie. Nie potrafi jednak określić czy był spięty, bo po prostu był w pracy, czy z powodu tej rozmowy i pytań Liany.
    Wzdycha cicho i w końcu pozwala sobie na jakiś ruch, na to by sięgnąć do jej talii, na to by zanurzyć dłoń w jej włosy i pochylić się jeszcze bardziej, by musnąć wargami jej słodko uniesiony podbródek i zawędrować kilkoma mocnymi pocałunkami na jej szyję. Pozwala sobie na tą chwilę zapomnienia, na lekkie rozładowanie napięcia, w duchu powtarzając sobie, że nawet jeśli ktoś teraz wejdzie to przecież miał prawo całować swoją partnerkę. W swoim gabinecie miał prawo robić wszystko co chciał i nie musiał się z tego nikomu tłumaczyć.
    — Nie wstydzę się ciebie Liana… — powtarza, opierając się lekko czołem o jej czoło. — Ani twojej sukienki, ani niczego co robisz.
    Przesuwa dłońmi po materiale sukienki od jej talii, aż do odkrytego uda, pozwalając by jego palce dotknęły miękkiej, gorącej skóry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Stresuję się tym, że ja tu jestem — wyznaje w końcu, po nieco zbyt długiej chwili milczenia, w czasie której wpatrywał się w materiał jej sukienki. — Wśród ludzi, wśród wszystkich tych głosów, szeptów, zbyt wielu zapachów, hałasu na korytarzach… Nie lubię tego. Ciągłego napięcia i wyostrzenia zmysłów z byle powodu, uważania gdzie i jak idę. Pilnowania by unikać zatłoczonych miejsc, by nosić rękawiczki, uważać na lustra i gabloty, by zachowywać się normalnie i wymieniać uprzejmości. Dopiero jak jestem na sali, wszyscy siedzą cicho z dala ode mnie i mogę w spokoju mówić, zaczynam czuć się dobrze i w swoim żywiole — wyznaje szczerze. Do tej pory wydawało mu się to naturalne, w pewnym sensie nawet przywykł do tego stresu, do wewnętrznego napięcia gdzieś w tle, które było ceną jaką płacił za swoją pasję. — No i kiedy jestem tutaj lub w pustej bibliotece. Wtedy mogę złapać oddech.
      Podnosi wzrok do jej oczu i uśmiecha się nieco nerwowo.
      — Ale tak, w jedynym masz rację. Trochę stresuję się tym, że tu jesteś. To dla mnie ważne, chcę żebyś poznała to miejsce i sam nie wiem polubiła, tak jak ja polubiłem Desiderium… Nigdy nie pokazywałem nikomu z zewnątrz swojej pracy. Wiele razy chciałem cię tu zaprosić, może na jakiś otwarty wykład, ale i tak nie czuję się przygotowany. Znowu za dużo myślę — przyznaje w końcu z lekkim rozbawieniem, starając się nieco rozładować sytuacje i nieprzyjemne napięcie.

      stremowany mężuś

      Usuń
  95. Obserwuje jej piękną twarzyczkę i smukłe, eteryczne ciało, dostrzegając w nich pewne napięcie. Jakby obawę przed tym co jej powie lub co zrobi. Czy aż tak bała się jego odrzucenia? Tego, że mógłby się jej wstydzić?
    — Nie — odpowiada łagodnie — nie jest zbyt wiele. Mógłbym przedstawić cię tu i teraz całemu mojemu wydziałowi, albo i całej uczelni. Co najwyżej mógłbym obawiać się, że rozpoznasz tu zbyt wiele swoich ofiar czy kochanków na jedną noc… — stwierdza złośliwie.
    W tak małym miasteczku pewnie nie trudno było trafić na kogoś kto nie wpadł w demoniczne szpony Liany przez ostatnie trzy lata. Nawet jeśli dla swojego komfortu preferowała przyjezdnych, o których łatwiej było zapomnieć, bez ciągłego mijania się na ulicach, to i tak Su-Jin był pewien, że zdecydowana większość męskiej części miasteczka doskonale znała Lianę, choćby jako swój obiekt westchnień czy fantazji. Oczywiście nie przeszkadzało mu to, ostatecznie nie liczyła się przeszłość, a to co tu i teraz. I w przyszłości... Jedyne czego tak naprawdę się obawiał to niezręcznych sytuacji, czy wrogości odrzuconych kochanków, którzy mogliby zechcieć utrudnić mu życie lub karierę z zazdrości o względy Liany. Nie potrzebował wplątywać się w tego typu ludzkie i małostkowe konflikty.
    Czuje dotyk jej dłoni na swoim torsie i ma wrażenie, że pomimo materiału, jego ciało pokrywa gęsia skórka, zupełnie jakby czuł dotyk Liany na odkrytym ciele. Ma wrażenie, że demonica rozluźnia się, że napięcie i niepokój powoli gdzieś znika, a to sprawia, że on sam także czuje się nieco pewniej.
    — Nie przepraszaj, nie masz za co — odpowiada łagodnie, na jej cichy szept, na ciche przeprosiny, które wydają mu się tak bardzo nie na miejscu. Przecież nie zrobiła nic złego, nie miał do niej żalu, ani najmniejszego powodu, by cokolwiek jej zarzucić.
    Sięga do jej twarzy. Jego palce z czułością głaszczą jej policzek, opuszki delikatnie badają każdy milimetr miękkiej, idealnej skóry.
    — To dobrze, że o tym zapominasz skarbie… Wiesz, że to nie są prawdziwe fobie, że to wszystko to tylko część mojej prawdziwej natury i tego kim jestem. — Leciutko i zaczepnie muska kącik jej ust, pozostawiając nieco rozmazany ślad szminki. Wędruje dłońmi po jej ramionach i talii, po przyjemnym materiale sukienki i po odkrytej skórze.
    — Akceptujesz mnie w pełni takim jakim jestem, przy tobie niczego nie udaję, tak jak przy ludziach… — z rozkoszą błądzi wargami po jej policzku aż do skroni, wdychając słodki zapach jej ciała. — To zabawne, jeszcze do niedawna lepiej było uchodzić za ekscentryka i dziwaka niż nazwać coś fobią. Dzisiaj moje dziwactwa byłyby dla ludzi powodem do plotek, podczas gdy samo hasło „fobia” wystarcza, by wszyscy okazywali mi wyrozumiałość, współczucie i swoje wsparcie, byle tylko nie narazić mnie na nieprzyjemności. Świat zmierza w ciekawym kierunku, z jednej strony utrudniając, z drugiej ułatwiając mi życie… — wyznaje szczerze, po czym wzdycha cicho. — Kocham to co robię, uwielbiam gdy mogę dać się ponieść i po prostu opowiadać o wszystkim co fascynujące… ale czasem naprawdę tęsknię za niedawną pandemią i nauczaniem zdalnym.
    Uśmiecha się lekko. To ostatnie poniekąd daje mu nadzieję na przyszłość. Może rozwój technologii niekoniecznie zmusi go do porzucenia dotychczasowego życia?
    — Mhmm, za dużo myślę, za bardzo chcę, by wszystko było perfekcyjne… — mruczy z zadowoleniem, gdy jej paznokcie przesuwają się po jego karku, w sposób który zawsze wzbudzał w nim przyjemny dreszcz. Na chwilę Su-Jin całkowicie się w tym zatraca, uświadamiając sobie, że poddając się jej dłoniom, poddał się też całkowicie jej woli, pozwalając przejąć nad sobą kontrolę.
    — Obawiam, że nikt nie skupi się wtedy na wykładzie — odpowiada z rozbawieniem na wspomnienie poruszenia jakie wywołała, cichych szeptów i nieszczęsnego zapatrzonego studenta.
    Czuje jak Liana przysuwa się do niego bliżej i odpowiada na to, zbliżając się do niej. Przesuwa dłoń po jej odkrytym udzie i unosi lekko jej nogę, tak by wnętrze jej uda ocierało się teraz o jego biodro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiada niemą prowokacją na jej dotyk i ociekający słodyczą głos, którym wciąż usiłowała go uwodzić. Powoli uczy się reakcji jej ciała, tego co lubiła, co ją rozpraszało lub pociągało… i bezczelnie wykorzystuje tą wiedzę.
      Słucha jej słów; słodyczy, oblepiającej jego zmysły; i uśmiecha się na wyznanie, że podobała jej się jego pasja, że zachwycało ją to równie mocno, jak jego zachwycała jej pasja i zaangażowanie, które mógł oglądać godzinami, z niesłabnącym zachwytem.
      — Zdecydowanie powinnaś częściej odwiedzać mnie na wykładach… — szepcze, pochylając się do jej ust. — Nawet jeśli przez ciebie obleję wszystkie roczniki…
      Czuje jak jego ciało przeszywa dreszcz, gdy Liana wyznaje, że podniecał ją ten widok. Przez chwilę zastanawia się czy on także mógłby określić swój zachwyt nad jej pasją i pracą jako coś podniecającego.
      Znów nachyla się do jej ust, rozchylonych i gorących, smakujących pierwotną, demoniczną energią. Dociska jej udo mocniej do swojego biodra, ociera się lekko o jej ciało, czując podniecające pulsowanie w swoim ciele. Wdycha jej ciepły, odurzający oddech i przez krótką chwilę nie ma pojęcia, czy odpowiada na jej słowa prowokując ją, czy też wpada wprost w jej pułapkę, poddając się słodyczy i temu co mówiła i robiła. W tej chwili nie ma to jednak większego znaczenia. Nieważne, czy to on zrobił pierwszy krok w odpowiedzi na jej słowa, czy też ona już dawno pociągnęła go w przepaść, nie zmieniało to niczego. Wciąż tak samo pragnął poddać się tej chwili i zatracić się w bliskości ukochanej, zupełnie jakby nie widzieli się przez cały tydzień, a nie zaledwie kilka godzin.

      jeszcze bardziej wdzięczny za wsparcie mężuś

      Usuń
  96. Jej śmiech wypełnia wnętrze gabinetu i zagarnia dla siebie przestrzeń, zupełnie tak jak jej drobne ciało zagarnęło dla siebie jego biurko.
    — Miałaś chyba na myśli byłych kochanków i spełnianie oczekiwań byłego kochanka — poprawia ją uszczypliwie. Dłoń, którą z czułością gładził jej policzek, przesuwa się powoli na jej szyje w pozornie nic nieznaczącym, czułym geście. Przesuwa powoli kciukiem po jej gardle, pozostawiając ledwo zauważalny ślad ostrego paznokcia. — Chyba że o czymś nie wiem… — mówi, a w złośliwym tonie pojawia się coś mrocznego. Miękka, głęboko skryta i niewypowiedziana groźba, że nadto dobrze pamięta jej obietnicę; że nie zawaha się zacisnąć palców na jej drobnej szyi, nie zawaha się zatopić pazurów w jej gardle i w końcu nie zawaha się odebrać jej oddech w ostatnim pocałunku; jeśli tylko złamała słowo, jeśli nie jest jego. Tylko jego…
    Temat snów wciąż stanowi dla niego zagadkę. Nieco niepokojącą odnośnie tego gdzie kończy się iluzja, a zaczyna rzeczywistość, gdzie kończy się sen, a zaczyna coś namacalnego. Czasem pragnie to zgłębić, doświadczyć, a czasem chyba woli nie wiedzieć i po prostu ufać Lianie, że zgodnie z obietnicą wyznaczała wyraźną granicę.
    Póki fantazje innych mężczyzn, były jedynie odległymi fantazjami, nie przeszkadzało mu to. W jakiś sposób nawet podniecała go myśl, którą Liana tak wiele razy mu powtarzała. Że to jego wybrała. Większość męskiej populacji Woodwick, jak sam to określił, mogła jej pragnąć, fantazjować, zabiegać o jej względy. Ale ona była tu. W jego ramionach. To jego dotyku desperacko pragnęła. To po jego ciele wędrowały jej zachłanne dłonie i jemu szeptała te ociekające słodyczą słowa. To jego wciąż uwodziła…
    — Tak, wiem — teraz to on potwierdza jej słowa, zgadzając się z nimi w pełni. Wie, że mógłby powtórzyć jej dokładnie to samo. — Budda powiedział kiedyś, że tylko bezwarunkowo akceptując drugą osobę, dokładnie taką jaką ona jest, można prawdziwie kochać. Inaczej kocha się nie osobę, lecz swoje wyobrażenie o niej.
    Uśmiecha się i z przyjemnością obserwuje delikatną grę świateł i cieni na jej twarzy. Jego wargi korzystają ze słodkiego przyzwolenia nadal badając twarz. Wkradają się nawet na jej zamknięte powieki, pozostawiając na nich słodkie pocałunki, zupełnie jakby pragnął ucałować kryjące się z nimi piękne szmaragdy. Rozkoszuje się jej odpowiedzią i delikatną pieszczotą, gdy ich twarze ocierają się o siebie, a jej nos dotyka jego policzka.
    — Tylko czekać aż w swej otwartości zaczną walczyć o równe prawa dla sukkubów czy wampirów — stwierdza z rozbawieniem, choć i lekką pogardą dla ludzi i ich natury.
    Przez te wszystkie lata i studia nad dziełami wielkich filozofów wciąż obserwował sinusoidę, w jakiej ludzie popadali w skrajności między otwartością i nawiną tolerancją, a kolejnymi skrajnie zamkniętymi i krzywdzącymi ideami. Wątpił, by to się zmieniło. Dziś, mu współczuli w imię świadomości problemów psychicznych, za kolejne pół wieku, znów wpadną na pomysł o przymusowym leczeniu, a on będzie szanowny za swój mniej lub bardziej odważny ekscentryzm. Niezależnie od wszystkiego zamierzał wykorzystywać każdą okazję jak mógł. I doskonale wie, że Liana pewnie zrobiłaby to samo, kierując się tym, co w danej chwili najbardziej się opłacało.
    — Mhmm… albo po prostu za bardzo mi zależy... — mruczy z zadowoleniem, przyjmując jej pocałunek.
    — To już problem studentów, że nie potrafią należycie się skupić i mają zaburzone priorytety…
    Spogląda na jej twarz. Na zaróżowione policzki i rozmazane czerwone usta.
    — Dyskusja o psychoanalizie z tobą? — uśmiecha się — Wiesz, że tego nigdy ci nie odmówię? Uwielbiam jak mówisz o psychoanalizie… — wyznaje w jej usta, z trudem powstrzymując się od stwierdzenia, że gdyby to ona, a nie Freud stworzyła podstawy psychoanalizy, nie byłby aż tak sceptyczny i skory do krytyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Przyjdź na moje zajęcia z psychologii analitycznej, urządzimy debatę… — mówi spokojnie, obserwując jak Liana rozchyla delikatnie usta i jak przez chwilę walczy z przyjemnością. Przesuwa palcami po jej udzie, nieco wyżej, czuje delikatny materiał sukienki, a potem także koronkowy materiał jej majtek. Obserwuje jej reakcję na kolejny krok, na to jak reaguje jej skóra, jak twarde sutki zaczynają wyraźnie odznaczać się pod okrywającym je materiałem, jak puls przyśpiesza, a jej aura nabiera zniewalającej i gorącej słodyczy, zupełnie jak jej oddech.
      — W gabinecie? Wilk powinien polować na Czerwonego Kapturka w lesie… — mruczy z rozbawieniem. Myśl o tym, by to wszystko miało się dziać w czterech ścianach, w tak pustym i poukładanym miejscu, oddzielonym od tego co dzikie i pierwotne, wydaje się odbierać całej wizji urok.
      Czuje jej szybki, gorący oddech i elektryzujący dotyk języka.
      Powoli przesuwa dłoń z jej szyi na dekolt odsłaniający znaczną część klatki piersiowej.
      — Pomyśl o tym mój Czerwony Kapturku… — szepcze, tym razem samemu kusząc ją słowami. — Wyobraź sobie noc pośrodku lasu, pełnię księżyca oświetlającą tonące w delikatnej mgle drzewa. Jesteś tam sama, w absolutnej ciszy, w której słyszysz jedynie szybsze bicie swojego serca — jego palce suną po jej skórze. Dotykają jej serca w unoszącej się szybko klatce piersiowej.
      — Wiesz, że ja też to słyszę. Potrafię wyczuć cię z daleka… — szepcze dalej, nachylając się do jej łabędziej szyi, zaciągając się słodkim zapachem i przymykając oczy, gdy oddaje się fantazji. Jego palce suną dalej. Pod materiał jej sukienki, zakrywający małe piersi. Opuszki dotykają jej sutka, drażnią go lekko i ściskają, czując jak twardnieje jeszcze bardziej.
      — Dobrze wiesz, że cię złapię; że mi nie uciekniesz, a potem… — dociska usta do jej szyi, zasysa skórę, pozostawiając na jej ślad. Wie, że nie może pozwolić sobie na więcej, na ugryzienie, którego w tej chwili pragnie jak na drapieżnika z opowieści przystało. Zadowala się jedynie oznaczeniem na nieskazitelnej, mlecznobiałej skóry.
      — A potem rozszarpię cię na strzępy kochanie, zatopię kły w twoim sercu… — mruczy cicho, przesuwając ostrymi pazurami pod materiałem jej sukienki, po delikatnej, miękkiej piersi i jej wrażliwym sutku.

      bezczelnie kuszący mężuś-wilk

      Usuń
  97. Gdy nastał późny wieczór, Min-Ho opuszcza mury niezbyt okazałego szpitala, który sprawuje pieczę nad mieszkańcami małego Woodwick. Jak zwykle po dniu spędzonym w otoczeniu tak wielu intensywnych bodźców odczuwa zmęczenie i wzmożoną suchość w gardle. Ma wrażenie, że żyły biegnące pod skórą powodują nieprzyjemny świąd. Drażnią jego organizm jak jeszcze kilka chwil temu drażniły go ostre światła szpitalnych lamp, intensywna woń krwi i schorowanych ciał, środków do dezynfekcji cuchnących spirytusem, leki, które mógłby rozłożyć na czynniki pierwsze po krótkim zaciągnięciu się powietrzem. Drażnią niczym nieznośnie pikające maszyny mierzące funkcje życiowe pacjentów, które na długo po opuszczeniu pracy wyją w jego głowie; niczym umęczone westchnienia, jęki i płacz ludzi, dudnienie ich serc, szum posoki, w której chętnie zanużyłby palce oraz spierzchnięte wargi.
    Wsiada w samochód, którym zmierza na obrzeża miasta. Jest wygłodniały, rozproszony głodem. Parkuje auto na poboczu. Niedbale zrzuca z ramion piaskowy płaszcz i zostawia go na tylnym siedzeniu. Zerka w dół na białą koszulę, którą założył do pracy. Wysiada z samochodu, by stanąć przed otwartym bagażnikiem. Koszulę zmienia na czarną koszulkę, która swobodnie opada na szczupłe ciało. Przesuwa dłonią po ciemnych spodniach, by zaraz w ułamku sekundy zanurzyć się w ciemnym lesie. Zarośla spowite są mgłą nadając upiornego wyrazu gęstwinie. On czuje się w tym ponurym otoczeniu niczym w domu, prawdziwym przyjmującym go z otwartymi ramionami. Ciemność jest zimna, przyjemna. Zanurza się w nią brnąc coraz dalej. Wytęża zmysły, przygrabia ramiona - drapieżnik idealny, któremu nic nie jest w stanie umknąć.
    W oddali pohukuje sowa, słyszy delikatne kroki zwierzyny. Czuje ostry zapach piżma, zew krwi. Zwierzęca krew nie pachnie tak przyjemnie jak ludzka, wręcz przeciwnie cuchnie, jest niemal bez smaku, oferuje zdecydowanie mniej sensacji i ostatecznie mocy. Wystarcza jednak do przeżycia, do panowania nad pragnieniem, zapewnia dalszy żywot bez brudzenia sobie rąk krwią niewinnych. Tego nie potrafi, a raczej świadomie nie chce robić. Nie chce być prowodyrem kolejnych krzywd, nie chce widzieć w oczach ludzi i dzieci potwora o pociemniałym spojrzeniu, z ostrymi zębiskami, które ochoczo niegdyś zatapiał w ich ciałach szarpiąc za mięśnie i rwąc cienkie naczynia. Tym kiedyś byli dla niego ludzie, mięsem, zlepkiem narządów, słodkim upojeniem, chwilowym zapomnieniem. Byli posiłkiem, zwierzęciem równym sarnie, czy zającowi.
    Pod tym względem Min-Ho uległ diametralnej przemianie, sięgała ona bardzo głęboko i choć z pozoru zdawać, by się mogło, że wciąż jest tą samą okrutną, bezuczuciową jednostką, nic bardziej mylnego. Emocje i uczucia wciąż były obcym pojęciem, odsuwał je na daleki plan, a po stuleciach egzystencji zdążył o nich zapomnieć, pogrzebać wraz z ludzkim żywotem. Natomiast przestał wypierać się sumienia i to ono zmuszało go do codziennej walki, szlifowania opanowania.
    Opuścił wzrok ku dołowi, na brudne od ziemi i krwi dłonie. Spojrzał wściekle na czarne ubranie ubrudzone zwierzęcą sierścią i ostatecznie na wyszarpaną ściółkę i martwego jelenia leżącego u jego stóp. Brązowa padlina parowała na rześkim powietrzu, ostatni ślad, że kiedyś pulsowało w nim życie. Sam teraz cuchną w ten sam sposób, zdechłym ciałem, piżmem. Woń, której najmocniejsze perfumy nie potrafiłyby zamaskować. Zapach, który z łatwością wyczuwały istoty jemu podobne. Truchło zostawił samo sobie wiedząc, że inna zwierzyna na tym skorzysta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruszył w drogę powrotną do samochodu pozostawionego przy drodze, decydując się na spokojny spacer. Nigdzie mu się nie spieszyło. Następny dzień miał wolny do własnej dyspozycji. Szedł pogrążony we własnych myślach, pozwalając sobie na czerpanie trywialnej przyjemności ze spaceru i otaczania się naturą. Szum liści i igliwia był wyraźny. Jego wyczulony na najmniejszy szmer słuch wyłapywał każdy dźwięk. Jednak tutaj mógł sobie na to pozwolić. Chrzęst ściółki, stukot dzięcioła, szum wody w oddali… To i wiele innych bodźców, które do siebie dopuszczał. W lesie panował przyjemny spokój, w mieście musiał tłumić swoje możliwości, które zewsząd były przebodźcowane. Wysokie częstotliwości, głośne urządzenia i hałaśliwi ludzie… czasy technologii i rozwoju, zbawienne dla ludzi, okazywały się wyzwaniem dla istot jego pokroju.
      Wsunął dłonie do kieszeni materiałowych spodni, które luźno spływały wzdłuż jego nóg. Poruszał się cicho, bezszelestnie. Każdy jego krok był pewny. Wiedział jak stawiać stopy, jak przenosić ciężar z nogi na nogę by pozostać niezauważonym. Sztuka skradania, która wynikała z wampirzych instynktów. W tym jak pochylał ramiona, jak wodził wzrokiem po zaroślach było coś dzikiego i pierwotnego, choć cała jego sylwetka emanowała spokojem. Pomimo ubrudzonych ust i plam na ubraniu. Był w pełni opanowany, twarz niezmącona żadną emocją, oczy przypominały zimną, nieprzeniknioną taflę.
      Wychodzi na jezdnię w tym samym momencie jak ciemność przecina ostre światło samochodowych reflektorów. Słyszy pisk opon na chłodnym asfalcie. Kobiecy głos dobiegający go zza szyby, głos utwierdzający go, że ona wyraźnie widzi wampira.
      W momencie, w którym drzwi pojazdu się otworzyły w jego wyczulone nozdrza uderza słodka woń wanilii mieszająca się z nutami cynamonu oraz agrestu. Płatki nosa drżą łapczywie, bezwiednie delektuje się kobiecym zapachem, wciąż wspomnienie polowania jest w nim świeże, a jej nagłe pojawienie się sprawia, że głód powraca na nowo. Tłamsi je w zarodku nim w jego organizmie rozszalał się na nowo ogień liżący go pod skórą. Panuje na sobą, zawsze. Nie pozwala sobie na chwilę słabości. Napina mięśnie i podnosi na nią wzrok. Zimny, zlewający się z ciemnością za jego plecami.
      Czuje coś jeszcze. Przechyla głowę na bok, niczym myśliwski pies łapiąc trop. Gang-si. Han-gyeol. Szybko łączy kropeczki w swych myślach. To jej zapach wyczuł, gdy wampir złożył mu sąsiedzką wizytę.
      Mruży oczy i przesuwa się w bok schodząc reflektorom z drogi.
      — Powinnaś bardziej uważać. Jak już zamierzasz wsiadać za kierownicę to sugerowałbym, abyś lepiej skupiała się na drodze, nie rozmowie przez telefon. — odpowiada używając jej własnych słów. Niski, głęboki baryton przecina dystans między nimi, ton jego głosu zdaje się w pierwszym momencie bezbarwny lecz pobrzmiewa w nim cień uszczypliwości, przytyku, nuta karcąca nieroztropne, w jego mniemaniu, zachowanie.
      Uzmysławia sobie swój mało reprezentatywny stan, brudną twarz oraz ubranie, zmierzwione włosy. Ona natomiast nie wydaje się być zszokowana, przerażona. Jej intensywne tęczówki wpatrują się w niego pewnie. Ma ochotę prychnąć pod nosem, ale powstrzymuje jakikolwiek gest. Odwraca się i przekracza ulice, by podejść do auta znajdującego się nieopodal, ignorując kobietę.

      Min-Ho

      Usuń
  98. Czuje lekki, niepokojący dreszcz, przebiegający po jego karku. Niczym dotyk czegoś zimnego. Wie, że Liana się z nim droczy i prowokuje. Widzi to w jej zielonych, nieziemskich, oczach i słodkim uśmiechu, jakim odpowiada na zakamuflowaną groźbę testując go i prowokując. Przez chwilę znów spoglądają sobie w oczy, zupełnie jak dawniej, gdy sprawdzali swoje granice i to jak daleko mogą się posunąć. Tym razem jednak nie jest to próba sił, a Liana nie przekracza granicy, za którą kryła się cała niepewność i zwątpienie, które Su-Jin starannie starał się zamknąć w otchłani swojego umysłu, podobnie jak swojego demona. Zamiast tego jej słodkie wyznanie, że jest tylko jego, wypowiedziane z rozkoszą i uwielbieniem, otula serce wampira, koi wszelkie wątpliwości, sprawiając, że wszystkie złośliwości stają się przyjemną miłosną przekomarzanką, z której oboje czerpią przyjemność.
    — Czyżby? — uśmiecha się zaczepnie — Nawet tacy jak my potrafią żyć iluzją i wyobrażeniami, zamiast tym co prawdziwe. Ja od początku widziałem prawdziwą ciebie… — szepcze, pozwalając sobie odpłynąć na chwilę do słodkiego wspomnienia ich pierwszego spotkania. Do chwili, w której mając zainteresowanie sukkuba, mogąc wykorzystać okazję wolał po prostu jej wysłuchać. Dowiedzieć się co kryło się za idealnie pięknym obrazem. Być może był nawet pierwszym mężczyzną, który mając przed sobą możliwość spełnienia najskrytszych fantazji, odrzucił to na rzecz pytania „Co myślisz?”. — Ty potrzebowałaś dużo czasu, by dostrzec prawdziwego mnie, zamiast dupka, który nic nie czuje… — teraz to on się z nią drażni. On prowokuje i naciąga strunę, wypominając jej niewygodną przeszłość i wypowiedziane we wściekłości słowa. Słowa, którymi potem ostatecznie uratowała mu życie i wyrwała ze snu…
    Mruczy z zadowoleniem i uśmiecha się czując ciężar jej spojrzenia na swoich wargach.
    — Jestem… — szepcze, a jego wzrok podąża za jej językiem, którym demonica oblizuje gorące, rozchylone wargi, tak spragnione jego pocałunków. — Nie zapominaj kochanie, że to ja dałem ci kosza — na jego ustach pojawia się pełen satysfakcji uśmieszek.
    — Mhmm — mruczy z zadowoleniem czując jej dotyk na swoich ustach. Czuje, że powinien zaprotestować, powiedzieć, że wolałby zaciągnąć ją do domu, do łóżka, ale nie potrafi. W jakiś sposób podobało mu się to wszystko, to jak w tej chwili rozmawiali dotykając się nawzajem i prowokując, to jak oboje bawili się sobą i narastającym w nich podnieceniem, któremu nie mogli dać ujścia nie będąc w domowym zaciszu, gdzie mogliby się po prostu kochać. Podoba mu się to. Droczenie się i walka z pokusami, walka z własnym podnieceniem i pragnieniami. Su-Jin czuje, że mógłby to robić częściej, mógłby po zakończonym wykładzie zamknąć się tu z nią i pozwolić sobie na, jakże niestosowne w miejscu pracy, pocałunki i pieszczoty.
    Jeszcze bardziej podoba mu się to, co teraz robił. Pierwszy raz pozwalał sobie całkowicie poddać się swojej wyobraźni. Pierwszy raz też dzielił się z kimś tymi wyobrażeniami. Do tej pory czasem zdarzało mu się myśleć o Lianie w ten sposób lub wyobrażać sobie, jakby to było gdyby w danej chwili wyciągnął do niej ręce lub ją pocałował. Nigdy jednak nie zatapiał się w tych wyobrażeniach tak głęboko, ani nie wspominał o nich. Teraz czuje fascynacje i przyjemność mówiąc to wszystko. Szepcząc i uwodząc ją wizją, którą miał w głowie.
    Czy tak właśnie wyglądały fantazje? Czy w ten sposób Liana manipulowała mężczyznami? Wampir czuje, że to możliwe. W końcu im dalej brnie w fantazje, tym bardziej czuje podniecenie. Nie tylko w umyśle, ale i w ciele.
    Jeszcze większą fascynację budzi w nim jednak reakcja Liany. To jak demonica przyjmuje jego fantazje, jak daje się uwodzić podniecającej wizji polowania. Jej ciało całkowicie się poddaje się jego woli, chłonąc każdy dotyk i pieszczotę z rozkoszą, której widok jest dla Su-Jina upajający. Czuje gęsią skórkę na jej ciele, to jak jej mięśnie napinają się, a sylwetka delikatnie napręża się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej reakcja jest dla niego jak narkotyk. Odurzająca, uzależniająca, sprawiająca, że jeszcze bardziej pragnie szeptać jej do ucha swoje skryte pragnienia, dotykać jej ciała i czuć jak wielką przyjemność targa jej drobnym ciałem.
      Słyszy jej zdławiony jęk, czuje drżenie jej ciała i jej dłonie zaciskające się na jego koszuli. Czuje jak rozkosz i ciepło zalewają jego ciało. Podniecenie przejmuje nad nim kontrolę, a jego penis twardnieje i sztywnieje, ocierając się teraz przez materiał o Lianę. Wampir przygryza lekko wargi starając się jakoś zapanować nad sobą i nad tym co się z nim działo. W końcu to nie był dobry czas ani miejsce na coś takiego.
      — Nie tutaj… — szepcze, czy może raczej cicho dyszy, w odpowiedzi na jej słowa. — Ktoś w każdej chwili może wejść…
      Ma wrażenie, że jego słowa całkowicie umykają Lianie, której jedyną reakcją jest dziwaczny, nieco upiorny, ale jakże kuszący uśmiech. Han-gyeol obserwuje jak demonica nie odrywając od niego wzroku zsuwa się z blatu biurka i klęka naprzeciw niego.
      Przez jego kręgosłup przebiega dreszcz, a ekscytacja miesza się z pewnym niepokojem. Czuje lekki sprzeciw. Znów przypomina sobie jak kiedyś, podczas ich kłótni, marzył o pokonaniu jej, o tym by pewnego dnia zobaczyć ją na kolanach. Uległą, pokonaną… Ale tamte wyobrażenia były inne, zupełnie inne od tego co działo się teraz. Teraz wcale nie chodziło o zwycięstwo i poniżenie pokonanego. To co się działo było całkiem inne i wampir nie potrafił nawet tego nazwać. I choć ma chęć wyciągnąć do niej dłonie i ją powstrzymać, podnieść ją i powiedzieć by nie klękała przed nim to nie robi tego.
      Jego dłoń wcale nie sięga do demonicy w geście, w którym chce pomóc jej wstać. Zamiast tego dotyka jej twarzy. Z czułością gładzi jej policzek, dotyka jej gorących, rozchylonych warg i czuje narastające podniecenie, ale także pewien wewnętrzny spokój; słodką, kuszącą ufność, która sprawia, że Liana nie waha się przed poddańczym gestem, wiedząc, że on tego nie wykorzysta, nie da się ponieść uczuciu władzy, ale doceni zaufanie i wszystko, co chciała mu ofiarować.
      Z czułością przeczesuje jej włosy i pozwala jej na wszystko, na to by jej dłonie sięgnęły do jego spodni, a jej gorące usta objęły jego męskość. Na chwilę odchyla głowę i zatapia się w rozkoszy, gdy jego penis zanurza się w jej ustach, gdy jego najwrażliwsza na doznania część ciała czuje gorącą wilgoć i muśnięcie języka. Przymyka oczy i tłumi ciche westchnięcie. Jego palce zaciskają się kurczowo na jej włosach, niczym na jedwabnej pościeli, gdy kochali się w ten sposób w łóżku.
      Na chwilę świat wiruje i ucieka mu spod nóg. Nie traci jednak równowagi, ani nie daje się pochłonąć rozkoszy. Otwiera oczy i z bijącym jak szalone sercem spogląda w dół, w stronę Liany. Lekko rozluźnia uścisk, ale nie puszcza jej włosów. Z fascynacją obserwuje ją, jej twarz i zmrożone oczy, gdy pieściła jego członka ustami w sposób, który uwielbiał i niemal odejmował mu zmysły, zaślepiając odurzającą przyjemnością.
      Teraz jednak Su-Jin wie, że nie może pozwolić sobie odpłynąć. Jego zmysły pozostają czujne i skupione, by wyczuć, czy przypadkiem nikt nie zakłóci ich spokoju. Ten widok… Liana klęcząca tuż przed nim, oddająca mu się, by sprawić mu jak najwięcej przyjemności… To było coś, wyjątkowego, przeznaczonego tylko dla niego, coś czego nie miał prawa oglądać nikt inny.
      Przygryza wargi. Boleśnie, niemal do krwi. Z trudem powstrzymuje westchnięcie rozkoszy, gdy ruchy jej głową nadają jeszcze bardziej podniecający rytm. Znów mocniej zaciska dłoń na jej włosach. Poddaje się nadanemu rytmowi i kolejnym falom rozkoszy.
      Cichutko warczy czując jak powoli zaczyna znajdować się na skraju wytrzymałości. Odruchowo nieco dociska jej głowę w niemej prośbie by przedłużyła pieszczotę, by pozwoliła mu czuć jeszcze intensywniej, by mógł dojść w jej ustach.

      bardzo zadowolony wilk

      Usuń