4 grudnia 2022

feel your heart-beat in my soul
our futures bound, our bodies know

CONVALLIANA DIGGES
utrzymuje wygląd dwudziestoośmiolatki —— sukkub —— w Woodwick od trzech lat —— właścicielka Desiderium: perfumerii i sklepu ezoterycznego —— perfumiarka, której perfumy cieszą się ogromną popularnością wśród miejscowych —— hobbistycznie tarocistka —— mieszka przy jeziorze w małym, drewnianym domku z czerwonym dachem, z przydomowym ogródkiem i garażem, w którym stoi czarny pick-up —— powiązania —— dodatkowe: 1 —— poprzednie KP: 1, 2, 3
Idealnie pasuje do ról i przebrań, uśmiechów i podniesionych podbródków. Obserwuje wszystko czujnym, głębokim spojrzeniem, mruży oczy i zdaje sobie sprawę z tego, że tonie; tonie w koronkach, biżuterii i szeptach; tonie w oczekiwaniach, krzykach i potrzebach. Tonie w męskich dłoniach; tonie w zakończonych opowieściach i obietnicach.

Doskonale wie, że nie każdy jest gotów ponieść konsekwencje swoich słów, czynów i gestów, ale gdy próbuje się odsunąć, dłonie szorstkie, miękkie, uwielbiające jej ciało, sięgające po to, co grzeszne, przyciągają ją bliżej.

Wydaje mi się, że mógłbyś kochać mnie do śmierci...

Otula, woła imię i zmienia się pod wpływem rąk, pocałunków – krzyk to za mało. Czule dotyka blizn, spija całą niepewność i strach, będąc cichym zefirkiem, miękkim mrokiem, diabelską pokusą.

Wszystko, co o mnie wiesz, to tylko Twoje wyobrażenia: moje czarne włosy i zielone oczy. Moje ubrania, koronkowa bielizna. To, co widzisz, to też jedynie Twoje wyobrażenia o mnie.

Ze wszystkich snów ucieka nad ranem – zostawia po sobie zapach słodkiej wanilii, cierpkiego agrestu i aromatycznego cynamonu. Zostawia po sobie tęsknotę, niemy stos słów i kłujący obraz tego, co skończyło się wraz z nocą.

Bliżej jej jednak do strzaskanego szkła niż nieskazitelnej tafli – naznaczona własność, w której należy upatrywać posłuszeństwa; szatańskie wersety szeptane w ciemnościach, anielskość delikatnych, krwistych ust i spojrzenie rozżarzonych tęczówek, w których odbija się zniekształcony obraz zwiędłych potrzeb.


ODAUTORSKO:
CODE
fc: @h.oberlin, w tytule: Baldur's Gate 3 – I Want To Live
Cześć! Convallia to przebrzydła manipulatorka, która zawsze dostaje to, czego chce – ma swoje sposoby. Nie jest jednak postacią czarno-białą: wpada raczej w wiele odcieni szarości, które postaramy się odkryć w wątkach. :D
Szukamy wrogów i przyjaciół, a także wszystkiego, co skomplikowane, trudne i emocjonalne.
► vicious1411@gmail.com

76 komentarzy:

  1. Zignorował ją, bo nie widział sensu we wdawaniu się w prowadzącą do nikąd dyskusję. Nie był też w najlepszym stanie by prowadzić sąsiedzkie pogawędki z kobietą. Chciał wrócić do domu, czym prędzej znaleźć się w domowym zaciszu, w otoczeniu znajomych i bezpiecznych woni. Nic co mogłoby drażnić jego zmysły, ni ostre światło, ni hałas miasteczka. Tylko on, jego martwe, ciche ciało i trzask drewna w kominku, który ostatnimi czasy sobie upatrzył. Lubił siedzieć w skórzanym fotelu i wpatrywać się w tańczący płomień - pomarańczowe języki pochłaniające wszystko na swojej drodze.
    Gdy wrócił do domu pierwsze co zrobił do skierował się do łazienki. Zrzucił brudne ubranie i wsunął się pod zimny strumień wody pod prysznicem. Otrzeźwiał zmysły choć chłód był mało istotny dla jego skóry. Szorował zaschnięte ślady krwi, mył włosy drapiąc skórę głowy pozbywając się wszelkiego brudu, pozornie zatapiając się w aromacie intensywnej piany, której nie szczędził. Przez moment oszukiwał węch, mylił samego siebie. Smród stęchlizny, piżma i zwierzęcej krwi, która napędzała jego organizm były zbyt silne, by od tak mógł się go pozbyć. Pachniał truchłem, metalicznie, mdle. Przez lata przywykł do tego, to właśnie ten zapach towarzyszył mu każdego dnia obojętnie jak mocno tarł skórę ostrą gąbką, obojętnie ile intensywnych perfum na siebie wylewał. Nie mógł oszukać swej natury.
    Przed próbą zaśnięcia sięgnął po jedną z książek. Lubił zanurzyć się w medycznym żargonie, opisanych przypadkach, które mógł przestudiować swoim okiem i umysłem, który po latach spoglądał na świat zupełnie w inny sposób. To też pomagało mu zasnąć bez dręczących go w tle koszmarów. Jednak tym razem jego myśli powiodły w kierunku młodej wampirzycy - Hazel. Niezmiennie zajmowała miejsce w jego myślach. Była jego małym centrum świata do czego nie przyznawał się na głos. Podskórnie czuł, że dziewczyna jest blisko, że dzień, w którym niepokorne dziecko wraca do ojca, nadchodzi. Liczył na to, czekał na nią. Wiedział, że to sprowadzi na niego kłopoty i wywoła lawinę problemów, z którymi będzie musiał się uporać, by pozostać w Woodwick, by zachować anonimowość i upragniony spokój.
    Woodwick było małym miasteczkiem, które zawierało kilka najważniejszych punktów i parę mniejszych miejsc, sklepów różnej maści i restauracji. Nie było tu zbyt wiele rozrywek, ale nie ich Min-Ho poszukiwał. Chciał jednak poznać to miasta, czuć się w nim swobodnie, znać każdy jeden zakamarek. Dodatkowo myśl o Hazel nie dawała mu spokoju. Chciał mieć dla niej coś specjalnego jeśli powróciłaby do domu pokornie przepraszając za swoje głupie, nierozważne zachowania.
    Nogi same powiodły go do Desiderium - perfumerii, o której słyszał tyle dobrych słów. Choć nie wdawał się w żadne bliskie, przyjacielskie relacje z ludźmi z pracy, chcąc nie chcąc ich rozmowy do niego docierały. Ignorował ich zaczepki, próby zaprzyjaźniania się lecz w lekarskiej dyżurce nie mógł unikać wszystkich interakcji. Tak więc padło na to miejsce, które od progu przepełniały bogate wonie, te lżejsze jak i cięższe nico duszące czuły węch. Słodkie, kwieciste i owocowe zapachy. Ziołowe, skórzane zapachy. Te proste i te niebanalne złożone z wielu składników, zakrapiane szczerymi emocjami zamkniętymi w drobnych flakonach.
    Wchodząc do środka jego wzrok przesuwał się po ciekawie wykończonym wnętrzu. Po ornamentach, ciemnych kolorach przeplatanych ze złoceniami i jasnymi barwami. Zapamiętuje nazwy książek ustawionych równo na pułkach, przeskakuje spojrzeniem po roślinach wypełniających przestrzeń. Ostatecznie na dłużej i z większym zainteresowaniem zatrzymuje się na kobiecej postaci siedzącej za ladą, postaci którą miał przyjemność poznać podczas powrotu z polowania. Teraz przygląda się jej uważniej, rysom jej drobnej twarzy, ustom, intensywnemu spojrzeniu dwóch szmaragdów okolonych ciemnymi rzęsami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuje jej zapach, ten sam co minionego wieczora.
      — Witaj. — odpowiada kulturalnie zbliżając się w jej stronę. Sam prezentuje się zdecydowanie lepiej niż ostatnio. Czarna koszula opina jego klatkę piersiową i ramiona, spodnie w tym samym kolorze są czyste i bez zagnieceń. Ciemnozielony płaszcz jest jedynym elementem, które przełamuje monochromatyczny zestaw ubrań.
      Ciemne włosy okalają jego twarz, pojedyncze kosmyki zachodzą na oczy odcinające się na bladej skórze. Nie cuchnie krwią, aż tak wyraźnie. Jest czysty. Prezentuje się prosto, acz elegancko. Jego sylwetka emanuje ciężkim spokojem i bezdusznym opanowaniem.
      Mierzy jej sylwetkę bacznym spojrzeniem, uważnie, na wskroś jakby mógłby ją przejrzeć jednym rzutem oka, gdy jej usta miękko i ze znajomością wypowiadają jego imię.
      — Cóż, taka moja natura. Han-gyeol również zdawał się zdziwiony moim przyjazdem. — odpowiada celowo przytaczając dawne imię mężczyzny. — Nie raczył jednak przedstawić swojej partnerki. — Ostatnie słowo wypowiada z ledwie wyczuwalną przekorą, okraszone kpiną, którą wyrażał podczas rozmowy z wampirem. — Mam nadzieję, że herbata mu smakowała. — dodaje zatrzymując się przed kobietą.
      Czy to jej uroda, czy niespotykany zbyt często zapach jej ciała tak bardzo kusił wampira, by ten spróbował osiąść w Woodwick na stałe? Mógłby się nad tym zastanawiać, ale nie wierzył w wyższe pobudki jak znudzenie, które każdego z nich, prędzej, czy później dopada. Wiedział jednak, że to ona stała za powodem sąsiedzkiej wizyty, że to ona była powodem groźby i ostrzeżenia, które wystosunkował.
      Nie mógł przewidzieć, że to właśnie ją spotka w perfumerii. Chciał prezentu dla kogoś ważnego, kogoś kim nie chciał się póki co chwalić nikomu w tej mieścinie. Wiedział, że cokolwiek teraz nie powie nie zostanie to tylko między nimi.
      Przesunął palcem po chłodnej ladzie śledząc zapełnione półki. Talizmany, karty, kadzidła i wiele więcej przedmiotów okultystycznych, czy ezoterycznych. Niecodzienne połączenie wzbudza jego zainteresowanie lecz twarz pozostaje niezmącona żadną emocją.
      — Ponoć tworzyszy wyjątkowe kompozycje zapachowe. — przyznaje na głos to co zasłyszał. — Chciałbym złożyć zamówienie jeśli rzeczywiście twoja sława cię nie wyprzedza. — Cień wyzwania rozbrzmiał w jego niskim, miękkim głosie. Perfumy mogły powiedzieć wiele o drugiej osobie, o danym miejscu, o emocjach i stanie w jakim się znajduje. Była niewidoczną gołym okiem mapą. Kropkami, które można było połączyć kreską.
      Tym samym przyznaje się do powodu swojej wizyty, za którą nie kryje się żaden podstęp.

      Min-Ho

      Usuń
  2. Jej słodki śmiech wciąż zdaje się odbijać w pomieszczeniu, jak i w jego umyśle. Podobnie jak ociekające słodyczą słowa: Zdobyłam cię… jesteś mój, które wciąż odbijają się echem w jego głowie.
    Kiedyś tak bardzo nie chciał się do tego przyznać, tak bardzo walczył z tym, by potwierdzić jej słowa i zgodzić się, że go zdobyła. Był jej, należał do niej. Zdobywała go kawałek po kawałku i to najprawdopodobniej od pierwszej chwili, gdy zdobyła dla siebie jego ciekawość, potem zagarnęła dla siebie jego serce wydzierając je ze szponów śmierci, zawładnęła jego umysłem i duszą, odkrywając się przed nim i pozwalając się pokochać. Na końcu zdobyła także jego ciało, sprawiając, że nie pozostało już nic, żaden powód by mógł się opierać i zaprzeczać, że należał do niej. Sercem, duszą i ciałem.
    A ona należała do niego.
    Su-Jin widzi to w jej oczach. W spojrzeniu, które mu posyła klęcząc tuż przed nim. Jej piękne szmaragdowe oczy chwytają jego spojrzenie i pozwalają zatonąć w miłości i oddaniu, w niemym wyznaniu, w którym po raz kolejny powtarzała mu jestem twoja.
    Ona, ten ulotny ideał za którym wszyscy tak gonili, którego wszyscy tak pożądali i chcieli mieć dla siebie. Kobieta, która mimo tego jak wiele razy usiłowano ja zniewolić, podporządkować i złamać zawsze pozostawała wolna. W tej chwili patrząc na nią; klęczącą przed nim, patrzącą mu z oddaniem w oczy, łaknącą jego dotyku i rozpaloną pożądaniem i pragnieniem zaspokojenia jego fizycznych pragnień; Su-Jin czuje, że zdobył ją całkowicie, choć nigdy nie próbował tego robić. Nigdy nie miał od niej oczekiwań, nigdy nie chciał jej posiadać jako swojego trofeum, ani podporządkowywać swojej woli. Chciał by była wolna i ofiarował jej tą wolność, a ona i tak wybrała jego.
    Ufała mu, oddała mu serce, duszę i ciało. Była jego. Całkowicie jego…
    Wzdycha z rozkoszą wpatrując się w jej oczy i śliczną bladą twarzyczkę. Znów czuje się całkowicie zniewolony jej oczami i uczuciem miłości, zaufania i całkowitego szczerego oddania, które widział w jej oczach. Jej stłumiony jęk rozkoszy zdaje się obłapiać jego ciało, zupełnie jakby jej paznokcie drażniły jego kark i kręgosłup. Całe jego ciało tonie w rozkoszy, którą mu dawała. A on wciąż patrzy jej w oczy. Jego zamglone ekstazą spojrzenie pragnie odwzajemnić jej miłość i oddanie. I całą jego wdzięczność za ten symboliczny gest. Za to, że mu zaufała, że po prostu mogła robić to co chciała, bez przymusu czy upokorzenia, jedynie z czystą przyjemnością.
    Jego mięśnie drżą lekko, podobnie jak jej drobne ciało. Oboje są równie rozpaleni i rozgrzani. Wampir czuje jej gorący oddech, gorące usta… i własną gorącą krew, gdy ta wypełnia metalicznym posmakiem jego usta. Zagryza wargę do krwi, dusząc w sobie głośny jęk. Na moment brakuje mu tchu, gdy Liana odpowiada na jego niemy gest, gdy przyśpiesza swoje ruchy doprowadzając całe jego ciało do szczytu rozkoszy. Gorąc uderza mu do głowy, serce wali jak szalone, a on osiąga spełnienie w jej ustach. Na moment gubi jej spojrzenie, oszołomiony, odurzony błogim uczuciem orgazmu.
    Słyszy jak Liana przełyka jego spermę i wydaje z siebie ciche, pełne rozkoszy sapnięcie. Znów spogląda na nią. Na jej duże, miękkie usta i język, którymi oblizywała wargi. Na delikatne rumieńce na idealnie mlecznobiałej cerze. Na malinkę na jej szyi, a w końcu znów na jej oczy.
    Su-Jin oddycha ciężko, starając się uspokoić oddech. Rozluźnia dłoń zaciśniętą na jej włosach i delikatnie, z czułością przeczesuje jej kosmyki. Głaszcze kciukiem jej skroń i przejeżdża wierzchem dłoni po jej policzku uśmiechając się do niej ciepło.
    Wciąż zerka na nią, gdy ta wstaje. Zanim jednak jest w stanie coś powiedzieć słyszy kroki na korytarzu i wyczuwa, że ktoś zbliża się do drzwi. Pośpiesznie poprawia naciągnięte spodnie, rozporek i koszulę. Chwilę później rozlega się pukanie do drzwi, w których pojawiają się jego dwaj koledzy z pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Su-Jin kiwa tylko uprzejmie głową na powitanie kolegi i jego towarzysza. Czuje, że w tej chwili nie jest w stanie wydusić z siebie ani słowa. Jest zbyt skupiony na tym, by opanować przyśpieszony oddech, a jego umysł wciąż wypełnia miękka, błoga pustka. Dopiero nerwowy śmiech Edmunda powoli uświadamia mu jak potwornie niezręczna była cała ta sytuacja, i jak niewiele brakowało by spełniły się jego najgorsze obawy.
      — Nie lubię rozmawiać o życiu prywatnym… — odzywa się w końcu Su-Jin. Czuje się potwornie niezręcznie i głupio, a zdenerwowanie sprawia, że jego mięśnie napinają się nieprzyjemnie. Dopiero słowa Thomasa sprawiają, że całe zdenerwowanie i narastające zawstydzenie w jednej chwili mija.
      — Kolacji? — powtarza, po czym odwraca się w stronę wtulonej w swój bok Liany. Obejmuje ją w talii, po czym wolną ręką sięga do jej twarzy i odgarnia kilka niesfornych kosmyków. Ukradkiem zerkając w stronę Thomasa, nim przenosi wzrok na Lianę. — Chyba zapomniałaś mi o czymś powiedzieć kochanie… — odzywa się, wpatrując się prosto w zielone oczy Liany. Cała niepewność i zakłopotanie znika, a w oczach wampira znów lśni pewna zaborczość, potrzeba pokazania intruzowi gdzie jego miejsce.
      Celowo powoli przesuwa palcem po dolnej wardze Liany, po rozmazanej szmince, tak wyraźnej na jej nieskazitelnej skórze, jak pozostawiona na szyi malinka.
      — Wiem, że byłaś bardzo zajęta mną, ale na przyszłość wolę wiedzieć, że ktoś znów zaleca się do mojej pięknej żony — mówi, nieco teatralnie kierując te słowa nie tyle do Liany, co także do profesora.
      — Ekhm tak… — przerywa w końcu Edmund — Zabawna sytuacja, prawda?
      Su-Jin przenosi wzrok na kolegę, który najwyraźniej zaczynał czuć się tu coraz bardziej nieswojo, niczym między młotem a kowadłem. Wampir zerka jeszcze na Thomasa, ale odpuszcza.
      — Cóż, skoro moja żona nie czuje się urażona to nie widzę problemu. W końcu nie ogłaszaliśmy tego, a w Korei nie ma zwyczaju by żona nosiła nazwisko męża. — Su-Jin uśmiecha się nieco sztucznie i wymuszenie, po czym zwraca się do Liany. — Kochanie, poznaj moich współpracowników. To profesor Edmund Brown z wydziału filozofii. Zajmujemy się podobnymi zagadnieniami, ja wykładam psychologię analityczną na filozofii, on psychoanalizę na psychologii. Szczególnie specjalizuje się w dziełach Freuda, więc myślę, że będziecie mieli o czym dyskutować. Profesorze, moja żona Convalliana Digges. Prywatnie jest wielką miłośniczką dzieł Freuda, posiada nawet kolekcję pierwszych wydań jego prac. Założę się, że z powodzeniem mogłaby pana zastąpić na wykładzie.
      Edmund wyraźnie się zaczerwienił i nieco zgubił trop, jąkając się nim w końcu wykrztusił z siebie.
      — To bardzo miło panią poznać… bardzo chętnie porozmawiałbym kiedyś o… psychoanalizie. Tak, bardzo mi miło.
      — Profesora Thomasa Wilsona raczej nie muszę ci chyba przedstawiać kochanie — dodaje nieco lekceważąco, celowo omijając uprzejmości. — W każdym razie… Szukał mnie pan, profesorze — Su-Jin wraca uprzejmym spojrzeniem do Edmunda.
      — A tak… Miałem zapytać co w związku z wyjazdem do Seulu. Obiecał pan przemyśleć propozycję i dać znać do końca zeszłego tygodnia, ale z powodu pańskiej choroby nie mieliśmy okazji porozmawiać. To przemyślał już pan ten temat profesorze Cho?

      mężuś, który znaczy teren

      Usuń
  3. Przyjmuje jej słodką wiadomość nieco obojętnie. Nie musiała nawet tego mówić, by był w stanie domyślić się o co chodziło i jak mogło to wyglądać. Nawet pomimo tak krótkiego związku Su-jin zdążył już poniekąd przyzwyczaić się do tego jak wygląda codzienność Liany. Do ciągłych spojrzeń, na które wcześniej za bardzo nie zwracał uwagi, do równie ciągłych wizyt adoratorów w jej sklepie, kolejnych bukietów kwiatów, zwykle róż, zaproszeń na kolację, randkę, a nawet do tego, że co jakiś czas otrzymywała naprawdę kosztowne prezenty. Gdyby nie obecność kolegów z pracy, pewnie nawet wcale by jej o to nie zapytał, uznając to za coś zupełnie normalnego i naturalnego w związku z sukkubem.
    O wiele bardziej zastanawia go jej spojrzenie. Przez chwilę patrzą sobie w oczy, a w szmaragdowym spojrzeniu Liany, wampir dostrzega coś czego nie rozumie i nie potrafi nazwać. Coś dziwnie niepewnego, może nawet podszytego niepokojem. Zupełnie jakby wydarzyło się coś więcej, coś o czym obawiała się wspomnieć teraz…
    Ta myśl absorbuje go bardziej. Na tyle mocno, że Su-Jin ma chęć jak najszybciej zbyć kolegów i porozmawiać z Lianą, dowiedzieć się co właściwie się stało. Ma już nawet wprost odpowiedzieć Edmundowi, że przemyślał sprawę już dawno, nie zmienił zdania i nie zamierza nigdzie jechać. Kiedy jednak słyszy propozycję o zabraniu Liany, waha się. Zerka dyskretnie w stronę wtulonej w jego bok ukochanej i nie wie co powiedzieć. Nie chciał teraz decydować, ani tym bardziej decydować za Lianę. Mimo wszystko myśl, że mogli tam pojechać razem nagle wydaje mu się dziwnie kusząca. Nie chciał i nie zamierzał wracać do Korei, ani nawet odwiedzać tego miejsca. Po tylu latach nie widział w tym nawet sensu. Ale… Gdyby pojechał tam z Lianą, gdyby mógł pokazać jej swoją przeszłość, zabrać do miejsca, w którym przyszedł na świat, do miejsc, które były dla niego w jakiś sposób ważne lub były częścią jego historii… Wtedy ta podróż mogłaby być całkiem przyjemna.
    Wyrywa się ze stanu odrętwienia i uśmiecha tylko.
    — Porozmawiam o tym z żoną i się odezwę — odpowiada w końcu uprzejmie.
    Uśmiecha się tylko z pobłażaniem, słuchając słów Edmunda i gryzie się w język, by nie powiedzieć, że nawet nieco bystrzejszy student, mógłby skutecznie „obsmarować” jego artykuł o Freudzie.
    — Z chęcią to zobaczę – mówi tylko z rozbawieniem. — Dość łatwo polemizować i obalać twierdzenia Freuda, trudniej ich bronić. Dlatego moja droga Convalliana tak bardzo zaimponowała mi swoją obroną Freuda, że aż poszliśmy o tym podyskutować przy kawie. I dyskutujemy do dziś… — zerka zaczepnie na Lianę.
    — No tak, w końcu pan jest zapalonym jungistą — odpowiada z rozbawieniem Edmund.
    Szybko jednak jego dobry humor mija, gdy odzywa się Thomas. Su-Jin patrzy w jego stronę chłodno, czując wewnętrzną wściekłość. I to już nawet nie z powodu tego, że mężczyzna był na tyle bezczelny i głupi, by usiłować zaprosić Lianę na kolację, ale dlatego że umniejszał jej inteligencji, sprowadzając ją jedynie do roli pięknego przedmiotu „rozpraszającego mężczyzn”.
    Zanim jednak zabiera głos wyprzedza go Liana.
    Jej słowa i odwołanie do Freuda pomagają mu nieco ochłonąć, a nawet sprawiają, że wampir uśmiecha się nieznacznie, obserwując jak jego partnerka pięknie mierzy się z przeciwnikiem przez bardzo kulturalne odwołania do freudowskiej psychoanalizy, jednocześnie wbijając przy tym subtelną szpilę swojemu rozmówcy. Kątem oka dostrzega zachwycone spojrzenie Edmunda, który nie krył nawet zafascynowania i podekscytowania jej słowami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy na chwilę zapada niezręczna cisza, Su-Jin odzywa się spokojnie.
      — Profesorze Wilson… Na przyszłość proszę uważać na słowa i nie obrażać mojej żony, traktując ją jak kogoś kto mógłby się nudzić na poważnym wykładzie. Uroda mojej żony nie oznacza, że ktokolwiek ma prawo umniejszać jej inteligencji i sprowadzać ją do roli obiektu. Ale przynajmniej wiem już czemu pańskie wykłady z fenomenologii mają tak słabą frekwencję, studentki raczej powinny pana unikać — mówi absolutnie spokojnie, nie chcąc pozwolić sobie na zbyt wiele, ani też umniejszać Lianie, która powiedziała wszystko, co powinno zostać powiedziane. Mógł jedynie dopowiedzieć to, co powinien w tej sytuacji powiedzieć mąż.
      Chrząknięcie Edmunda przerywa tą niemiłą wymianę zdań.
      — W takim razie… Zadzwoni pan do mnie w sprawie wyjazdu, profesorze Cho? Mam nadzieję, że jednak się pan zgodzi, a pani… znaczy Convalliana… także zechce wybrać się z nami. Musimy już iść, Thomas pamiętasz, że mieliśmy jeszcze zajść do dziekana. Już późno… — profesor Brown zerknął dość znacząco na swojego towarzysza, zupełnie jakby zrozumiał aż zbyt dobrze sytuację i nie chciał pozwolić, by doszło do jakiejś ostrzejszej wymiany zdań.
      — Do usłyszenia profesorze Cho… I do widzenia, naprawdę bardzo miło było poznać tak ciekawą osobę jak pani… znaczy jak ty — Edmund raz jeszcze uśmiecha się do Convalliany.
      Drzwi w końcu się zamykają, a Su-Jin czuje ogarniające go uczucie ulgi.
      Wzdycha tylko, pozwalając by całe napięcie minęło, a sztywne mięśnie nieco się rozluźniły. Przenosi wzrok na Lianę i przygląda się jej z zaciekawieniem, doszukując się w jej oczach tego dziwnego niepokoju, jaki widział wcześniej.
      Obejmuje ją w pasie, przesuwając obiema dłońmi po jej smukłej talii, po czym uśmiecha się tylko.
      — Pięknie mu powiedziałaś… Profesor Wilson nie panuje nad pragnieniem posiadania i swoją seksualnością — powtarza z rozbawieniem, po czym nachyla się, by musnąć wargami jej usta. Przez niespodziewaną wizytę kolegów z pracy nie miał nawet chwili, by po prostu ją pocałować i nacieszyć się niedawną bliskością.
      Odsuwa się od jej ust i zerka na nią z zaciekawieniem.
      — I co powiesz skarbie? — pyta celowo nie określając o co dokładnie mu chodzi. O sytuację, o zaproszenie na wyjazd, a może o to, czego nie miała odwagi powiedzieć przy intruzach.

      mężuś, zachwycony intelektem żony

      Usuń
  4. [Cześć, na wstępie bardzo dziękuję za powitanie Minervy na blogu i docenienie jej kreacji. Rzeczywiście nie może się ona odpędzić od kłopotów, kilka miesięcy egzystowania jako wampirzyca, a już ścigają ją Łowcy. XD
    Miałam nadzieję, że uda nam się coś napisać, bo Convalliana wydaje się być cudownie wykreowaną postacią + niesamowicie intrygującą. Co prawda z początku dziewczyny by się pewnie nie polubiły, bo Mina chciałaby zgarnąć Su-Jina dla siebie, na pewno byłaby zazdrosna o jego partnerkę i może skrycie ją sabotowała, ale kto wie jak to mogłoby wyglądać z czasem?
    Ja ogólnie nie mam nic przeciwko stricte negatywnym relacjom, a jeśli jest gdzieś iskierka nadziei, że kiedyś wykiełkuje z tego coś dobrego - to jeszcze bardziej jestem chętna! (:]

    Minerva Cove

    OdpowiedzUsuń
  5. [Brzmi fajnie, ale czy to miałoby być ich pierwsze spotkanie? Czy Su-Jin wcześniej opowiadałby Convalliannie (mam nadzieję, że dobrze odmieniłam i mnie nie zjesz, ale dość oryginalne imię dla niej wybrałaś!) o Minie i na odwrót? Czy oficjalnie by je ze sobą poznał? Jak byś to widziała? :D]

    Minerva Cove

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuje jak jej ciało reaguje na jego dotyk, jak wzdryga się lekko, zupełnie jakby wcale nie chciała by jej dotykał. Przez chwilę nie jest pewien, czy po prostu tak jak on była spięta całą tą sytuacją; i zareagowała podobnie do niego na niespodziewany dotyk; czy też może działo się coś niedobrego. Widział ją już, gdy coś ją dręczyło, gdy myślała o czymś złym lub czegoś się bała. Podobnie zachowywała się, gdy upierała się, że jest brzydka i nie powinien jej dotykać…
    Su-Jin czuje nawet obawę, że może to co między nimi zaszło, ten spontaniczny seks, obudził jakieś złe wspomnienia. Nawet jeśli Liana chciała tego wszystkiego i ufała mu, ostatecznie czuła się źle z powodu tej uległości… A może to wszystko przez Thomasa? W końcu wtedy po raz pierwszy dostrzegł w jej oczach coś niepokojącego. Może w sklepie doszło do czegoś, o czym nie chciała mówić lub czego się wstydziła? Han-gyeol z trudem powstrzymuje napływ czarnych myśli i obaw. W końcu może to tak naprawdę nic nie znaczy, a on dopatrywał się problemów tam gdzie ich nie ma?
    Uśmiecha się tylko z rozbawieniem w odpowiedzi na jej słowa.
    — Tak… W tej kwestii akurat mogę się w pełni zgodzić z naszym drogim Freudem. Zwłaszcza w kontekście pewnych osób… — stwierdza z rozbawieniem i wyraźna sugestią kogo miał na myśli. Albo raczej jaki typ mężczyzn. Zerka na Lianę, gdy ta zaczyna opowiadać o spotkaniu z Thomasem. — Mhmm, domyśliłem się — odpowiada spokojnie. Co najwyżej nie odgadł prezentu. Do tego niezbyt oryginalnego, skoro kupił go w jej sklepie.
    Obserwuje jak Liana przesuwa palcami po jego koszuli poprawiając nieistniejące zmarszczki. Jest w tym coś ciepłego i uroczego, ale też niepokojącego. Nie ma spokoju i słodyczy, którą czuł, gdy oboje czuli się swobodnie. Może po prostu sam wciąż był zbyt spięty, albo rzeczywiście coś ją trapiło.
    Su-Jin utwierdza się w tym z każdą chwilą, gdy widzi jak jej wargi i broda lekko drżą, a ona wpatruje się w swoje dłonie, zamiast jak zwykle po prostu patrzeć mu w oczy.
    Zabiera ręce z jej talii i delikatnie kładzie je na jej dłoniach, głaszcząc z czułością ich wierzch.
    — Liana, co się dzieje? — pyta słysząc jej niepewność w głosie i wszystkie te pytania.
    Ostrożnie i powoli dotyka jej policzka, ujmuje łagodnie podbródek i unosi nieco, tak by móc spojrzeć w jej oczy. W duże, szmaragdowe oczy, w których dostrzegał teraz tak wiele niepokoju. Przez chwilę nawet próbuje odczytać z jej spojrzenia co właściwie się stało.
    Z czułością przesuwa kciukiem po jej żuchwie.
    — Widzę, że coś jest nie tak… Chodzi o nas? Coś się stało w Desiderium? A może czegoś się obawiasz? — pyta ostrożnie, próbując jakoś naprowadzić ją na ten temat i jednocześnie wyczytać coś z wyrazu jej twarzy lub oczu, co dałoby mu jakikolwiek punkt zaczepienia.
    — Wiesz, że przecież możesz mi powiedzieć o wszystkim skarbie. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, nie masz powodu do obaw… — dodaje, przypominając jej o tym. W końcu niezależnie od tego co się między nimi działo, wciąż byli dla siebie przede wszystkim przyjaciółmi. Cały swój związek zbudowali właśnie na podstawie przyjaźni i tego, że mogli sobie ufać, troszczyli się o siebie i nie potrzebowali mieć przed sobą żadnych tajemnic. Na tym właśnie polegała różnica, byli partnerami, a nie jedynie kochankami, których wiązała ze sobą wyłącznie wieź fizyczna.

    mężuś i bff w jednym

    OdpowiedzUsuń
  7. Powoli puszcza jej podbródek widząc jak mimo wszystko Liana ucieka spojrzeniem… Jak zaciska powieki i jak trudno jej mówić o tym wszystkim patrząc mu w oczy. Nie naciska. Rozumie, że to i tak już dość trudne. Jedynie czule i uspokajająco głaszcze jej policzek, nim odsuwa dłoń. Woli teraz po prostu trzymać ją za rękę, dociskać jej palce do swojego serca, niemo zapewniając, że był przy niej, ale także nie zamierzał jej osaczać. Chciał ją po prostu wysłuchać i zrozumieć.
    Su-Jin lekko zaciska wargi, gdy słyszy imię Earla. Powinien się tego domyślić… Nawet jeśli ten człowiek zniknął już z ich życia, jak i z tego świata, jego cień wciąż wisiał nad nimi, a głębokie rany jakie pozostawił na duszy Liany, potrzebowały jeszcze wiele czasu, by się zagoić. Ona potrzebowała wiele czasu i cierpliwości.
    Nieco mocniej ściska jej dłoń. Nie przerywa, pozwala jej mówić i zrzucić z siebie ciężar. Bez zbędnych pytań czy naciskania na nią. Po prostu pozwala jej się otworzyć.
    Powoli wszystko zaczyna układać się w całość. Jej spojrzenie, niepewność i to jakby obawiała się czegoś. A wszystko po tym jak objął ją i odezwał się udając zazdrosnego męża, który potrzebuje wyjaśnień. Czuje się teraz niesamowicie głupio i po raz kolejny ma do siebie żal o to, że nie potrafił się powstrzymać tylko musiał urządzić jej scenę, pokazać jakiemuś nic nieznaczącemu mężczyźnie, że Liana była jego… Mógł to sobie odpuścić dla jej dobra, wystarczyło tylko stanąć w jej obronie, gdy Thomas ją obrażał, zamiast urządzać prowokacyjne scenki.
    — To przez to, co powiedziałem? Że zapomniałaś mi o czymś powiedzieć? — pyta w końcu cicho, chcąc upewnić się, że dobrze zrozumiał swój błąd. W końcu to właśnie wtedy coś się zmieniło. Wcześniej nie czuł od niej niepokoju ani niepewności, oboje byli szczęśliwi i w dobrych nastrojach.
    Milczy jeszcze chwilę. Powoli przesuwa kciukiem po jej dłoni i słucha jej kolejnych słów. Zapewnień, że wiedziała, że wcale nie zamierzał jej skrzywdzić, a ona nie chciała porównywać go do Earla.
    Mimowolnie Su-Jin przypomina sobie awanturę, to jak strasznie wściekł się i dał się zaślepić urazie, gdy Liana porównała go do tego człowieka. Teraz jedynie w ciszy przytakuje głową. Nie bierze personalnie do siebie jej obaw, rozumie jak bardzo irracjonalne i oderwane od rzeczywistości potrafiły być niektóre myśli, niektóre bolesne traumy. Byłby głupi, gdyby miał o to żal, lub w tej chwili myślał o sobie. W końcu decydując zbliżyć się do Liany zdawał sobie sprawę jak wiele bólu i wewnętrznych ran w sobie nosiła. Chciał się nią zaopiekować, obiecał jej to…
    — W porządku… Rozumiem to kochanie — mówi w końcu. Choć tak naprawdę zapewne nie rozumiał nawet skrawka jej bólu i cierpień. Mógł jedynie wyobrażać sobie jak bardzo musiała to wszystko przeżywać.
    Ma ochotę ją teraz przytulić i zapewnić, że akceptował ją w pełni, że nie miał żalu i kochał ją taką jaka była, z całą jej demoniczną naturą i jej konsekwencjami. I że była piękna. Idealnie nieidealna. Liana jednak odsuwa się, dystansuje. I mówi dalej.
    — Mówiłem ci już, widzę po prostu prawdziwą ciebie — zaczyna łagodnie, ale milknie słysząc kolejne pytania.
    Przez chwilę wpatruje się w Lianę z zaskoczeniem nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi. W końcu nie powiedział, że gdziekolwiek jedzie. Jedynie, że się zastanowi i zadzwoni.
    — Liana… — odzywa się, z trudem powstrzymując się przed lekkim westchnieniem i podchodzi krok bliżej. — Nie zamierzałem ci mówić o tym, że planuję wyjechać, bo nie planuję nigdzie wyjeżdżać. Do żadnej Azji, Ameryki, czy nawet do Londynu. Najbliższy wyjazd poza Woodwick jaki mam w planach to polowanie, w którymś z dalszych miasteczek — mówi spokojnie.
    Powoli i ostrożnie obejmuje ją, zamyka w objęciach, podobnych do tych, którymi sama próbowała stworzyć sobie bezpieczną przestrzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Ciągle mi coś proponują. Najczęściej wykłady i konferencje w Londynie lub Edynburgu, praktycznie co tydzień. Czasem gdzieś dalej, w Niemczech, Francji, Kanadzie… Z upodobaniem zapraszają mnie do różnych stowarzyszeń, czy na jakieś ważne kulturalne wydarzenia — tłumaczy łagodnie — To normalne. Uniwersytet w Woodwick jest mały, prężnie się rozwija, zależy im by się pokazać, pochwalić swoimi wykładowcami. Zawsze im odmawiam, bo nie chcę brać udziału w takich wyjazdach. Widziałaś jak czuję się tutaj, myślisz, że to dla mnie atrakcja jechać do innego miasta, w obce miejsce gdzie nie czuję się komfortowo i gdzie jeszcze mogą chcieć robić mi zdjęcia? Nie po to wybrałem Woodwick i nasz domek nad jeziorem, by gdziekolwiek wyjeżdżać. Nie mówiłem ci o tym, bo to dla mnie nic ważnego. Jak kolejny klient w Desiderium, który powtarza ci ten sam komplement. Może gdyby Edmund dzisiaj znowu nie przyjął odmowy, namawiał mnie dalej i kazał po raz kolejny „to przemyśleć” powiedziałbym ci dzisiaj, że irytuje mnie jak bardzo usiłuje się namówić mnie na ten wyjazd, pewnie tylko dlatego że jestem z Azji.
      Milknie na chwilę i ostrożnie ośmiela się oprzeć policzkiem o głowę Liany.
      — Wolę mówić ci o tym, co rzeczywiście ma dla mnie jakieś znaczenie. Opowiadać co ciekawego było na wykładzie, albo jakim projektem będę się zajmował, a nie o czymś co kompletnie mnie nie obchodzi. Rozumiesz skarbie? Nigdzie nie jadę, znasz wszystkie moje plany. Powiedziałem ci nawet, gdy jechałem zamówić ci pierścionek. Niczego przed tobą nie ukrywam… — całuje z czułością czubek jej głowy i głaszcze uspokajająco jej plecy.
      — Jesteś całym moim światem Liana, moim własnym demonem, którego kocham za to jaki jest. Jesteś kimś kogo bezwarunkowo akceptuję, bo tylko w ten sposób można kochać kogoś, a nie jego wyobrażenie… — mówi łagodnie, przypominając jej słodkie wyznania, które jeszcze nie tak dawno temu wymieniali pośród pocałunków i czułości. Uśmiecha się delikatnie — Jesteś moją niesamowicie mądrą i piękną żoną… choć nie pamiętam kiedy wzięliśmy ślub, skoro wciąż nie odebrałem twojego pierścionka — dodaje zaczepnie, chcąc choć trochę poprawić jej humor.

      mężuś, który mocno kocha swojego demonka

      Usuń
  8. — Rozumiem, w porządku… — odpowiada cicho, na jej pośpieszne słowa i zapewnienia. — Pamiętaj, że twoje słowo ma dla mnie większą wartość niż czyjekolwiek inne. Tylko tobie ufam.
    Zapewnia ją całkowicie szczerze. W końcu nawet jeśli wciąż nie czuł się do końca pewnie, wciąż miał swoje obawy i ponure myśli, które lubiły niespodziewanie dawać o sobie znać, to nie był głupi, by ufać obcym i zwracać się z tego powodu przeciwko jedynej ważnej dla niego osobie.
    Su-Jin nie potrafił także wyobrazić sobie, by miał ją kiedykolwiek skrzywdzić. Może gdyby chciała go porzucić… choć po tym jak zareagował ostatnim razem na jej chęć odejścia od niego miał co do tego wątpliwości. Prędzej pewnie skrzywdziłby siebie.
    Przytakuje skinieniem głowy na znak tego, że rozumie jej uczucia. Rozumie ogrom jej strachu i obaw, które musiała przeżywać wtedy i które nie chciały opuścić jej także teraz. Nawet jeśli w jakiś sposób to bolało, nie mógł jej winić, że przenosi pewne schematy, które tak boleśnie wyryły jej się w głowie po latach koszmaru. Sam przecież w pewnym sensie robił to samo. Ucząc się przyjaźni i okazywania uczuć, podążał za jedynym schematem, który znał z relacji z Sarang. Potrzebował czasu, by zrozumieć jak inne były uczucia łączące go z Lianą. Ona też potrzebowała czasu, by zapomnieć o chorej wizji „związku”, który wbijał jej do głowy Earl i nauczyć się, że może być inaczej.
    — Tak, masz rację… to była chora, wynaturzona wizja związku, którą ten człowiek usiłował ci wmówić. Ale teraz jest i będzie inaczej. Obiecałem ci, że się tobą zaopiekuję Liana, pokażę ci jak to jest być kochaną. Będzie dobrze… — zapewnia ją łagodnie — Tylko to co tu i teraz jest prawdziwe. Ty i ja.
    Przez chwilę nawet czuje lekki dreszcz z powodu jej słów. Ta obawa wcale nie wydawała mu się taka głupia. Sam przecież miał zdolność, by wykreować w czyimś umyśle całkiem alternatywne życie. Tym bardziej rozumiał jak czyjś umysł nie mogąc znieść koszmaru, mógłby stworzyć sobie iluzję, która pozwoliłaby choć na chwilę uciec od rzeczywistości.
    Tym bardziej obejmuje ją mocniej, pozwala jej obejmować się ciasno i czuć bliskość. Jej paznokcie wbijają się w jego plecy przez materiał, wczepiając się w niego z całych sił.
    — Będzie dobrze… — powtarza kolejny raz.
    Pochyla się nieco czując jak Liana wyciąga się bardziej, jak staje na palcach, by objąć go za szyję i wtulić się w jego ciało jeszcze bardziej, niemo zapewniając, że była bezpieczna.
    — Ostatnio byłem też na zwolnieniu… — dodaje w końcu, gdy Liana porusza temat pracy — Wcześniej, gdy miałem zdalne bardzo ochoczo mnie rozpraszałaś. — uśmiecha się i całuje ją zaczepnie w skroń. — Po prostu nie mówię ci o rzeczach, które nie są ważne, sam nawet nie zwracam uwagi na takie propozycje.
    Znów milknie na chwilę, po prostu tuląc ją do siebie. Głaszcząc jej plecy i obejmując mocno. Uśmiecha się nawet lekko czując dotyk Liany na swoim karku i delikatny dreszcz, jaki zwykle wywoływała w ten sposób, drażniąc jego nadwrażliwą skórę. Słyszy jej niepewne pytanie i nie bardzo wie co powiedzieć.
    — Jeśli mogłabyś jechać ze mną to może warto o tym pomyśleć — odzywa się w końcu. — Gdyby wyjazd był w czasie wakacji, moglibyśmy przedłużyć go o tydzień lub dwa. Pokazałbym ci skąd pochodzę, gdzie się narodziłem, gdzie mieszkałem… To mogłyby być ciekawe wakacje — przyznaje w końcu.
    Wciąż nie jest do końca przekonany. Z jednej strony wizja zabrania tam Liany, odkrycia jakiegoś kawałka siebie i swojej przeszłości, wydaje się czymś wspaniałym. Z drugiej jednak strony, po tylu latach Su-Jin nie jest pewien czy chce w ogóle tam wracać. Czy w ogóle będzie w stanie jakkolwiek się odnaleźć. Od tamtego czasu przesiąkł zachodem, całkiem innym stylem życia, traktując przeszłość sentymentalnie i to bardziej ze względu na więzi filozoficzno-duchowe niż inne. Ale… Ale może było warto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zerka na Lianę, gdy ta odsuwa się nieco, aby spojrzeć mu w oczy. Uśmiecha się do niej, dostrzegając jej piękne, szmaragdowe spojrzenie sunące po jego twarzy, a potem czując jej pełen miłości i oddania dotyk, gdy jej palce powoli i czule pieszczą jego twarz, badają ją, dotykają niczym artysta dotykający swojego arcydzieła.
      — Mhm… to bardzo poważna i odpowiedzialna rola — przytakuje z udawaną powagą. Zaraz jednak uśmiech zastyga na jego ustach, a Han-gyeol czuje, że brakuje mu głosu.
      Wcześniej nawet nie myślał o kwestii nazwiska. Zresztą i tak nie był do niego przywiązany, to było jedno z wielu nazwisk, które przyjmował na przestrzeni lat. Do tej pory wciąż myślał o sobie i Lianie jako o Han-gyeolu i Convallianie. Nic więcej, tylko to kim byli naprawdę. Teraz jednak jej słowa sprawiają, że myśli też o tym co przyziemne. O mieszkaniu w Woodwick, o byciu panem i panią Cho. Jak zwyczajne, typowo angielskie małżeństwo, mieszkające na wsi. To wydaje mu się tak zabawne, ale i tak poruszające, w całkowicie nowy, nieznany sposób.
      — Nie jesteśmy w Korei — stwierdza tylko, po czym spogląda w jej piękne oczy. — Pani Cho… — powtarza powoli, delektując się brzmieniem tych słów. — Pani Convalliana Cho… Podoba mi się. To takie… — nie potrafi znaleźć odpowiedniego słowa na opisanie uczuć, które budziło w nim nazywanie Liany w ten sposób. — ...niezwykłe?
      Opiera się czołem o jej czoło.
      — Może powinniśmy tak zrobić? Wziąć ślub w urzędzie i oficjalnie zostać państwem Cho. Będę mógł oficjalnie nazywać cię „żoną” albo „panią Cho”… — uśmiecha się, wciąż chyba nie mogąc do końca uwierzyć w to, o czym rozmawiali, w to, że Liana rzeczywiście chciałaby nosić jego nazwisko, przedstawiać się tak i móc z dumą nazywać się jego żoną

      mężuś, który chętnie pójdzie do urzędu

      Usuń
  9. Wychodzi jej naprzeciw i obejmuje ją mocno, równie mocno co ona jego. Zagarnia ją dla siebie, mocno dociska palce do jej pleców, całe jej ciało do swojego. Przez chwilę czując, że chciałby stopić się z nią w jedno. W jedną duszę, jedno serce…
    Zanurza twarz w jej włosy i zaciąga się ich słodkim zapachem, który kiedyś był dla niego utrapieniem, a teraz stał się uzależnieniem. Jednym z wielu uzależnień jakie zawdzięczał tej podłej kreaturze, tak ufnie i desperacko wtulonej w niego.
    Daje jej tą chwilę bliskości i poczucia bezpieczeństwa, jakie od samego początku pragnął jej ofiarować. Już od chwili, gdy przyszła do niego w samej halce potrzebując przyjaciela, gdy pierwszy raz przytulił ją niezręcznie, nieporadnie próbując zapewnić ją o tym, że ją ochroni, że się nią zaopiekuje. Tak wiele zmieniło się od tamtej chwili, a jednocześnie Su-Jin czuje jakby jego uczucia praktycznie się nie zmieniły, a jedynie rozwinęły, dojrzały i nabrały właściwej głębi.
    — Nie wiem czy po tylu latach sam znam swój kraj — przyznaje w końcu, gdy ich spojrzenia znowu się spotykają. — Korea, którą pamiętam z ostatnich lat była Cesarstwem, teraz to podobno nowoczesny kraj.
    Trochę przeraża go ta myśl. Tak wielki upływ czasu, poczucie całkowitej obcości we własnej ojczyźnie. Na dobrą sprawę w tej chwili więcej łączyło go z Anglią niż z jego domem. Wszystko co znał, co miało na niego jakikolwiek wpływ, było już odległą historią.
    — Tak… — przytakuje — Pokazałbym ci to miejsce. Teraz to już pewnie spore miasto, wątpię, by ktoś brał na poważnie miejscowe legendy. Może zapisałem się tam w pamięci jako folklor i postać z bajek, którą można straszyć niegrzeczne dzieci? — uśmiecha się z rozbawieniem, choć pytania Liany sprawiają, że zaczyna go to ciekawić. Jak teraz wyglądało to miejsce? Czy rzeczywiście zachował się jakiś ślad po mrocznej przeszłości miasta, które stworzył od podstaw z małej górskiej wioski? Czy miejsca, które znał w ogóle istniały? Czy jeszcze byłby w stanie odnaleźć grób Sarang?
    Uśmiecha się czując jak Liana zaczepnie pociera nosem o jego nos. Z czułością całuje czubek jej małego, kształtnego noska.
    — Mhmm, gayageum. Bardzo piękny i dość unikalny rodzaj cytry. Bardzo lubiłem jej słuchać. Często właśnie wybierałem na moje gosposie kisaeng, które umiały grać na cytrze. Ciekawe jak ty byś sobie poradziła. Nigdy jeszcze nie słyszałem jak grasz… — mówi z nutką prowokacji, ale i ciekawości w głosie.
    Wpatruje się w jej oczy z czułością i miłością. Rozluźnia w końcu swoje objęcia, by móc sięgnąć dłonią do jej twarzy. Po raz kolejny z czułością dotyka jej policzka, głaszcząc go niczym delikatny i kruchy skarb. Jej dłonie także sięgają do jego twarzy, także obdarowują delikatnymi, subtelnymi pieszczotami i przewalają delikatnym dotykiem całą czułość, która kryła się we wpatrzonych w niego szmaragdach.
    Od zawsze często patrzyli sobie w oczy. Su-Jin lubił te spojrzenia, próby sił, walka o dominację i przegraną, próba wyczytania z oczu rywala czegoś, najdrobniejszej iskry emocji lub słabości. A teraz? Teraz jeszcze bardziej niż kiedyś nie potrafi oderwać wzroku od jej hipnotyzującego spojrzenia, zafascynowany ogromem uczuć, jakie kryły się w jej oczach. Szukał w każdym spojrzeniu niewypowiedzianych wyznań miłości. Jej spojrzenie dotykało wtedy jego duszy i zagarniało ją dla siebie.
    — Convalliana Cho… — powtarza za nią, wciąż nieco oszołomiony tą myślą. — Liana Cho… Pani Cho i jej Desiderium. Moja żona… — z przyjemnością wypowiada na głos wszystkie te myśli, czując jak każde słowo sprawia mu niewypowiedzianą radość.
    — Zróbmy… — potwierdza — jeśli zdążymy to możemy umówić termin nawet dzisiaj. I kupić obrączki przy okazji zakupów.
    To wszystko wydaje się tak szalone i nieodpowiedzialne, tak skrajnie nieprzemyślane. A jednak Su-Jin czuje, że tego właśnie chciał najbardziej na świecie. Głupiego i nic nie znaczącego papierka, który w świecie ludzi nadałby ich uczuciu prawa, poważną nazwę i uczynił z nich oficjalnie „państwo Cho”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwyta jej spojrzenie, gdy ta otwiera oczy i uśmiecha się zadziornie.
      — Oczywiście! Jesteś moim najgorszym koszmarem. Podła, wredna manipulatorka — przytakuje jej złośliwie, czując jej gorące usta na swoim policzku, gdy demonica uwodzi go wszystkimi swoimi wadami.
      — Mhmm… Zapomniałaś jeszcze dodać, że wciąż dręczysz mnie swoim zapachem, uważasz używanie demonicznych mocy za argument w dyskusji i ciągle pakujesz mnie w kłopoty. Jesteś nieznośna… Ale jakoś sobie z tobą poradzę — uśmiecha się złośliwie — Potrafię być równie uparty, podły i złośliwy. Na dodatek jestem cierpliwy i bardzo wytrzymały… — szepcze prosto w jej usta — Dam radę wychować cię na wzorową żonę. W końcu już pomagasz mi w kuchni i zmywasz. A w naszym domu przyda się trochę zbędnych pierdół do ocieplenia atmosfery. Myślę, że nikt inny z tobą nie wytrzyma skarbie. Jestem twoją jedyną szansą na małżeńskie szczęście droga pani Cho…
      Uśmiecha się z zadowoleniem, po czym ociera rozmazaną szminkę z twarzy Liany.
      — Powinnaś poprawić usta przed wyjściem — stwierdza, po czym zerka na nią pytająco — Mogę tak wyjść, czy wciąż jeszcze mam twoją szminkę na twarzy?

      bardzo podekscytowany mężuś

      Usuń
  10. Uśmiecha się tylko w odpowiedzi na jej uwagę, choć gdzieś w zakamarkach jego umysłu pojawiają się mniej wesołe myśli. Wspomnienia Sarang, która na początku bała się go do tego stopnia, że musiał siłą wpływać na jej umysł i zmuszać ją do tego, by się uspokoiła. Wtedy jeszcze nie widział w tym nic złego czy dziwnego, dopiero z czasem to wspomnienie nabrało zupełnie innego wyrazu.
    Odsuwa jednak od siebie te ponure myśli. W tej chwili wolał skupić się na Lianie, na tym co tu i teraz, a do tematu Korei powrócić, gdy dopyta Edmunda o termin wyjazdu, i czy aby na pewno mógłby jechać z żoną.
    — Na pewno poproszę… — odpowiada łagodnie, pozwalając by jego wargi lekko otarły się o jej usta, w słodkim i kuszącym geście.
    Zaraz jednak odsuwa się odrobinę, by spojrzeć na nią poważnie, zaskoczony jej słowami.
    — Jesteś pewna? — pyta ostrożnie. — To… coś dla mnie cudownego i wyjątkowego, i chciałbym to z tobą dzielić, ale… Wiem ile Desiderium dla ciebie znaczy, ile serca włożyłaś w to miejsce. Myślałem, że będziesz wolała mieć je tylko dla siebie…
    Nie jest pewien jak powinien zareagować. Przyjąć lekką rękę tak cudowny dar być może odbierając tym samym Lianie cząstkę czegoś zbyt prywatnego, czy odrzucić i zranić ją tym, że nie chciał dzielić z nią czegoś ważnego. Z całego serca chciał mieć swój udział w tym magicznym miejscu. Po ostatniej wizycie naprawdę szczerze pokochał Desiderium i uczucia, które były w nim zamknięte. To było jak… odbicie całego tego piękna, które dostrzegał w duszy Liany. Ale czy naprawdę chciał się z nim tym podzielić? Podarować mu aż tak wiele?
    Uśmiecha słysząc jej odpowiedź. Początkowo sądził, że zechce się z nim przekomarzać, prowokować, mówić mu jak wiele szans na małżeństwo miała. A jednak jej słowa są całkowicie inne. Su-Jin czuje jak to wszystko go wzrusza i trafia do jego serca, uderza wprost w jego najbardziej skryte obawy. W końcu jeszcze nie tak dawno sam upierał się, że nie będzie potrafił jej uszczęśliwić, nie da jej tego, czego potrzebowała. Bał się, że okaże się niewystarczający, że nie spełni jej oczekiwań. A teraz? Wciąż jeszcze nie kochali się ze sobą tak… klasycznie. A on z taką pewnością mówił, że tylko on mógł ją uszczęśliwić i przyjmował jej wyznanie jako prawdę absolutną. Doskonałą jak miłość, w którą oboje wierzyli.
    Odpowiada z czułością na jej krótki pocałunek, jednocześnie dziękując jej za to wszystko.
    Z uśmiechem zerka jeszcze jak Liana poprawia swój makijaż, zabiera swoje rzeczy i klucze, by zamknąć gabinet. Jeśli mieli zdążyć jeszcze do urzędu to było co marnować ani chwili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Za dwa tygodnie będziesz oficjalnie panią Cho… Czeka cię dużo zmian — mówi z zadowoleniem, usadawiając się wygodnie w samochodzie.
      Jakimś cudem udało im się zdążyć jeszcze do urzędu i zdobyć termin ślubu za niecałe dwa tygodnie. To wszystko wciąż jeszcze wydaje się Su-Jinowi dość nierealne, zbyt spontaniczne. Mimo to jest szczęśliwy. Nawet jeśli wie, że papier to tylko papier, miał o wiele większe znaczenie dla ludzi, niż istot takich jak oni, to i tak było w tym coś niesamowicie pięknego podniosłego. To było jak publiczne przyznanie się do miłości przed całym światem.
      Między nimi miało się nic nie zmienić, choć zarazem miało się zmienić tak wiele codziennych spraw poza nazwiskiem. Od tej pory wszystko będzie wspólne, trzeba będzie pomyśleć też o jakimś wspólnym domu… Choć z drugiej strony teraz to nie wydawało się takie ważne.
      — Mam nadzieję, że ta fryzjerka nie zepsuje nam ślubu. Jeśli coś się nie uda, będziesz cierpiała najbliższe trzysta lat oglądając mnie w idiotycznej fryzurze — stwierdza, kryjąc za tym swoje narastające zdenerwowanie.
      Chciał to zrobić, już od dawna chciał coś zrobić ze sobą i swoim wyglądem. Coś, co pomogłoby mu bardziej poczuć się sobą. Nieco krótsze włosy były dobrym początkiem, miał już nawet wybranych kilka fryzur na wzór... Mimo wszystko i tak nie mógł opędzić się od obaw. Nawet pomimo zachodzącej w jego ciele przemiany będzie musiał poczekać jeszcze wiele lat nim jego włosy zaczną normalnie rosnąć i będzie miał możliwość zmienić coś w swoim wyglądzie. Poniekąd dlatego upierał się na fryzjerkę… Jeśli już i tak miał denerwować się siedzeniem naprzeciwko lustra, włosami i nieprzyjemnym kontaktem fizycznym z inną osobą, to chciał chociaż mieć pewność, że fryzjer będzie skupiony na tym co robi, zamiast ciąć na oślep zapatrzony ślepo w Lianę.
      Wnętrze salonu fryzjerskiego jest schludne i przyjemne. Kwiatowy zapach miesza się z paskudną wonią chemicznych środków i spalonych włosów, która lekko go mdli. Wampir obrzuca wnętrze pobieżnym spojrzeniem, starannie omijając wzrokiem lustra. Zbyt wiele luster.
      Zbyt wiele luster. Zbyt jasno. Zbyt niekomfortowo…
      Bierze głębszy wdech. Czuje mdlący, nadto pudrowy zapach damskich perfum. Zerka na uśmiechniętą kobietę o jasnych, lekko rudawych, a może różowawych, włosach, których koloru nie jest w stanie określić z powodu dziwnego, ostrego światła.
      — Dzień dobry, pan Cho, prawda? — pyta uprzejmie kobieta.
      Su-Jin przytakuje pod nosem, w tej chwili bardziej skupiony na badaniu otoczenia niż wymianie uprzejmości.
      — Rozmawiała pani z moją żoną… Poinformowała panią dokładnie o moich fobiach? — pyta w końcu, nie do końca pewien gdzie w tej chwili najlepiej było utkwić wzrok, by choćby przypadkiem nie spojrzeć w stronę, któregoś z luster. Celowo także podkreśla słowo żona, z dziwną satysfakcją delektując się tym słowem.

      zestresowany mężuś

      Usuń
  11. Bierze spokojny oddech, odrywa wzrok do kobiety sunąc nim raz jeszcze po wierzchu opasłych książek, tych nowszych i tych zdecydowanie nadszarpniętych czasem. Niektóre tytuły nie mówią mu kompletnie niczego, inne brzmią znajomo. Zwiesza na moment głowę wbijając wzrok w podłogę. Przyjaciel. Mógłby użyć wielu słów, ale przyjaźń była ostatnim co mogłoby przyjść mu na myśl, a i tak nie ośmieliłby się w ten sposób określić wampira. I wiedział, że ona była tego świadoma. Obaj mieli okazję poznać się wieki temu, gdy byli zdecydowanie innymi wersjami siebie, tymi mrocznymi i brutalnymi skąpanymi w śmierci niewinnych, maluczkich ludzi. Z tą drobną różnicą, że Min-Ho żył wtedy w cieniu, a Han-gyeol szczycił się tym czym był.
    — Chyba nie. — potakuje uprzejmie, choć w jego głowie wyraźnie rozbrzmiewają słowa wampira. To nie była byle kobieta, byle przelotni romans. To była jego żona, ktoś kto sprawił, że wampir zapragnął osiedlić się na dłużej w tym małym miasteczku. A to go w jakiś sposób fascynowało, wciąż doszukiwał się fałszu w słowach mężczyzny. Nie dowierzał, ani jego uczciwości, ani rzekomym uczuciom.
    Dlatego znów utkwił wzrok w delikatnej twarzyczce, w szmaragdowych oczach i ustach znaczonych czerwienią. Sunie spojrzeniem po jej filigranowej sylwetce, szuka czegoś niezwykłego, czegoś co mogło na pierwszy rzut oka umknąć. Wciąż nie rozumie, nie pojmując uczuć, a tym bardziej miłości, nie mógł dojrzeć niczego szczególnego. Był wampirem, istotą będącą na tym świecie od setek lat, a jednak pewne sprawy wciąż spowija gęsta, nieprzenikniona mgła. Niedostępny rewir w jego umyśle, do którego dawno temu sam zatrzasnął drzwi i oplótł je grubym łańcuchem.
    Gdy rozmowa schodzi na temat perfum, zaczyna słuchać jej uważniej. Wsłuchuje się w tembr głosu, wyłapuje z jaką fascynacją o tym mówi, z jak silnym przekonaniem nadając zapachom i perfumom niemal mistycznego wymiaru. W świecie wyczulonych zmysłów wonie i inne bodźce były niezwykle istotne, ale to właśnie w zapachu znajdował pewnego rodzaju ukojenie. To określone aromaty go uspokajały lub wręcz przeciwnie, wzburzały. To dzięki wyostrzonym węchowi potrafił wyczuć najdrobniejsze zmiany u swoich pacjentów, będąc doskonale precyzyjnym. Nie mylił się określając stadium choroby w punkt, mogąc przewidzieć ile człowiekowi pozostało czasu… To był okrutny rachunek, ale nie krępował się w swoich bezpośrednich wyrokach. Był lekarzem, nie bratał się z pacjentami, nie obchodził się z nimi jak z porcelaną.
    Przez chwilę, gdy prosi o wspomnienie i emocje, waha się. Gdyby była kimkolwiek innym, być może ośmieliłby się od razu mówić to o co go poproszono, jednak teraz… nie była byle sprzedawczynią, a on nie lubił odkrywać swoich kart. Nie sądził jednak, by mogła nie donieść wampirowi o tym czego się dowiedziała.
    — Ten zapach, ma być dla kogoś. — wyznaje w końcu. Przymyka na moment powieki sięgając do odpowiednich wspomnień, te w ułamku sekundy uderzają w niego, niczym ciepły podmuch prześlizgujący się po skórze. To były najlepsze i zarazem jedne z gorszych wspomnień. — To dość świeże wspomnienie. Pachnie nadmorskim miasteczkiem w Irlandii. Strachem i fascynacją. Pamiętam dużo niebieskie oczy i burzę rudych włosów. — zaczyna powoli, uważnie dobierając słowa, by nie powiedzieć za wiele. Nie chce, nie lubi odsłaniać się przed innymi. Nigdy tego nie robi. Nie sądził, że kupno perfum, że wizyta w tym miejscu może okazać się takim… utrapieniem. — I śmiech, beztroski, brzmiący delikatnymi dzwoneczkami. Ciepło skóry i bijącego serca. Rumieńce na policzkach… — Jego głęboki głos milknie. Urywa czując wewnętrznie niepokoju, drżenie strun, których nie chciał poruszać. Hazel była jego tajemnicą, nieznośną słabością, przywiązaniem, które nie dawało mu spokoju. Póki jej tu nie było, nie sądził, by powinien dziewczynę wspominać, zdradzać się w swoich słabościach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jest związane ze śmiercią i krwią. Z zaufaniem i domowym ciepłem. Z szaleństwem i tęsknotą. — wyjaśnia, a krótkie wyznanie ubiera raptem w kilka pojedynczych słów, balansując pomiędzy prawdą, a tajemnicą. Nie mówienie prawdy nie było kłamstwem.
      — Tyle musi ci wystarczyć, więcej nie mogę zdradzić. — dodaje w gwoli jasności. Skoro jest tak dobra, powinna móc wyciągnąć coś ze skąpej, acz szczerej odpowiedzi. Pomimo prostoty odpowiedzi, właśnie te słowa silnie rysują się w jego pamięci, odbijają się echem istotnych wydarzeń. Snują się w jego snach, żyją na jawie. Dręczą go i dają ukojenie.
      Uświadomił sobie, że jego jadeitowe spojrzenie utkwione było za sklepową witryną. Stał nieruchomo, niczym posąg wykuty w marmurze. Dopiero po skończonej wypowiedzi drgnął zdradzając, że jest żywą jednostką i znów spojrzał na kobietę.
      — Jak się nazywasz? Zdaje się, że wiesz o mnie wiele z ust swojego męża, a ja nie poznałem nawet twojego imienia. — pyta zmieniając nagle temat, kończąc niespodziewane wyznania.

      Min-Ho

      Usuń
  12. — Ależ bardzo dużo. Dowód osobisty, prawo jazdy, akty własności naszych domów… — wylicza — dokumenty i profil na instagramie naszego Desiderium.
    Powoli zaczynał przyzwyczajać się do tej myśli. Skoro Liana pragnęła, by dzielił z nią jej sklep, cząstkę jej duszy, to nie mógł powiedzieć jej nic innego niż to, że pragnie tego z całego serca. Myśl, że mógłby mieć jakiś wkład w ten mały, piękny zakątek; jakiś wkład w realizację marzeń liany; była jedną z najpiękniejszych perspektyw, jakie otwierały się przed nimi.
    — Sporo zyskuję na małżeństwu z tobą — stwierdza w końcu uszczypliwie — samochód, dobrze prosperujący biznes, kolejna nieruchomość nad jeziorem, twój majątek…
    Odrobinę się z nią droczy, w tej chwili chyba tylko po to, by odsunąć od siebie zdenerwowanie całą tą zmianą wyglądu. W tej chwili wydaje mu się to nawet dość zabawne, że po tym jak właśnie wypełnili dokumenty i ustalili datę ślubu, o wiele bardziej przejmował się i denerwował się czymś tak banalnym jak fryzura. Tyle lat nie był w stanie odważyć się na ten krok i pewnie nadal by się nie odważył, gdyby nie motywacja ze strony Liany. Jej zachęta, wsparcie i fakt, że chciał jeszcze bardziej się jej podobać. I w końcu poczuć się bardziej sobą…
    Przytakuje uprzejmym słowom fryzjerki.
    — Tak, to dobrze… — mówi cicho, starając się nie okazywać zdenerwowania. Choć może powinien? Może powinien pozwolić sobie na nerwowość i drżący głos? Ludzie o wiele lepiej reagowali, gdy był spięty i celowo podkreślał to swoim głosem. Zawsze robili się wtedy przesadnie mili i życzliwi, zaczynali uważać na każde słowo lub gest. To wszystko wydawało się Su-Jinowi takie zabawne. Kiedyś okazywanie słabości było tak bardzo niewskazane, a teraz robienie z siebie ofiary było tak bardzo opłacalne.
    Siada na wskazanym fotelu i po raz ostatni przeczesuje palcami włosy. Nierówne, krzywo obcięte kosmyki, wiecznie w nieładzie. Pamięta jak dotknął ich po raz pierwszy… Z trudem wtedy usiadł, jeszcze nie do końca wiedząc się płynnie poruszać. Nie wiedział kim jest, gdzie jest, ani o co w tym wszystkim chodzi. Nie wiedział nawet jak wygląda. Widział jedynie dziwaczny pstrokaty strój, który wcale mu się nie podobał. Pierwszy raz dotknął wtedy swojej twarzy, próbował poznać własne rysy, wyobrazić sobie siebie. Potem sięgnął do włosów, związanych ciasno z małą, idiotyczną kitkę i owiniętych materiałową opaska, by ukryć krótsze, niesforne kosmyki. Zdjął wtedy to wszystko, rozpuścił włosy i przeczesał je palcami czując wszystkie te krzywe, dziwacznie obcięte pasemka i zastanawiając się kto ściął je w ten sposób. Te rozpuszczone, potargane włosy były chyba jego pierwszym przejawem indywidualizmu. Później także zmiana ubrań na inny krój, inny kolor i całkowicie inne wzory, które w tamtych czasach były zakazane dla innych obywateli.
    Wzdycha tylko nerwowo. Tak, może i ta wiecznie potargana fryzura była jego pierwszym przejawem własnego „ja”, ale nigdy nie była jego. To było co najwyżej prowokujące obnoszenie się z kontrowersją, z karą, jaką wymierzono człowiekowi, w którego ciele żył. To nigdy nie była część jego własnego życia, jego przeszłości.
    — Chciałbym coś takiego… albo takiego — mówi w końcu wyjmując telefon i otwierając tablicę z wybranymi zdjęciami fryzur. Zerka na Lianę i podaje jej telefon. — Pokaż pani, które fryzury wybraliśmy.
    Uśmiecha się nieco nerwowo. Pewnie, gdyby miał tu przyjść sam, bez Liany, wycofałby się z tego.
    — Lepiej by były nieco dłuższe, żeby było więcej możliwości — dodaje jeszcze, starając się powstrzymać to jak odruchowo jego mięśnie się spinają, jakby w oczekiwaniu na najgorsze.
    Przenosi wzrok na Lianę, gdy Ann proponuje jej by usiadła i poczekała.
    — Również wolałbym, żeby żona była blisko — dodaje.
    W tej chwili najchętniej wziąłby Lianę za rękę i mocno ścisnął jej dłoń. Musiała mu jednak wystarczyć sama jej obecność.
    Mimo starań czuje jak jego mięśnie jednak gwałtownie się spinają, a skóra reaguje na to, gdy fryzjerka w końcu dotyka jego włosów i rozczesuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Zobaczy pan, że wszystko będzie dobrze. Może nawet zacznie pan częściej przychodzić się strzyc — mówi uprzejmie Ann.
      — Mam nadzieję, jak widać samodzielne obcinanie włosów bez lustra nie było dobrym pomysłem — stwierdza siląc się na żart, w jego tonie można wyczuć lekkie rozbawienie, choć jego wyraz twarzy jest spięty, a w spojrzeniu, które kieruje w stronę Liany widać, że wcale nie było mu do śmiechu. Chciał jedynie uprzedzić jakiekolwiek komentarze co do swoich włosów i tego dlaczego wyglądają jakby ktoś niedbale obciął je nożem, bez jakiegokolwiek pomysłu.
      Fryzjerka śmieje się jednak cicho z jego komentarza.
      Su-Jin czuje niemiły dreszcz, gdy do jego uszu dobiega dźwięk nożyczek i obcinanych włosów. Z jakiegoś powodu znów czuje obce myśli, obce wspomnienia i to okropne obce uczucie. Szarpnięcie za włosy, czyjaś ręka ciągnąca za włosy, zmuszająca do odchylenia głowy, błysk noża i niemiły dźwięk gdy ostrze niedbale cięło włosy.
      Wampir zamyka oczy. Wie, że to nie jego myśli, nie jego wspomnienia, ani nie jego uczucia. On był tu z własnej woli, robił to, bo chciał, bo już od dawna podobały mu się inne, krótsze fryzury. Bierze głębszy wdech uspokajając się.
      — W porządku, nie ma się czym przejmować — życzliwy głos fryzjerki, nie pozwala mu się skupić. Ann jednak nie zrażona brakiem odpowiedzi dalej zagaduje. — Życie z takimi fobiami musi być bardzo trudne. Nie wyobrażam sobie unikania dotyku i bliskości drugiego człowieka.
      Wciąż mówi, zupełnie jakby swoimi słowami próbowała zagłuszyć niemiłą atmosferę. Su-Jin czuje jak jej dłonie sprawnie pracują zajmując się jego włosami. Nie jest to zbyt przyjemne, ani komfortowe, myśl, że kto inny dotyka jego włosów, ale stara się to ignorować. Czuje dreszcz gdy jej palce dotykają jego skóry, gdy poprawia kosmyki na jego skroni. W pierwszej chwili ma wrażenie, że to tylko przypadek, ale chwile później czuje to wyraźniej. Jakby kobieta go testowała… Czuje jak kobieta przeczesuje jego włosy by ocenić efekt a jej dłoń niby przypadkiem przesuwa się po jego karku i dotyka lekko ramienia.
      — Wygląda to dobrze… — zaczyna, ale nie kończy.
      — Proszę tak nie robić — wampir przerywa jej — Niech mnie pani nie dotyka.
      — Och, przepraszam, zapomniałam się — mówi z przesadną troską i zabiera dłoń. Mimo wszystko w jej głosie nie czuć żalu, raczej pewną bezczelność. A może tylko tak mu się wydawało?
      Znów oddycha głębiej, czując, że chce już mieć to za sobą i po prostu wyjść. Iść z Lianą na zakupy i odpocząć od tej klaustrofobicznej atmosfery, którą czuł, gdy ktoś obcy był tak blisko. Za blisko.

      dzielny mężuś

      Usuń
  13. Su-Jin powoli zaczyna przyzwyczajać się do tego dźwięku. Spogląda też na podłogę, na której może dostrzec ścięte, nierówne kosmyki. W pewien sposób ten widok przynosi mu ulgę, jest pewnym odcięciem się od przeszłości. Od nieswojej przeszłości. Chyba nawet powoli zaczynało go to cieszyć. Nie jest pewien, czuje, że potrzebuje czasu. I dystansu od tej kobiety, zapachu jej perfum i jej męczącego głosu.
    Gdy w końcu strzyżenie dobiega końca wampir czuje nieprzyjemny dreszcz, a na skórze pojawia się gęsia skórka, gdy dłoń fryzjerki niby przypadkiem znów zbliża się nadto do jego skóry. Zanim jednak po raz kolejny zwraca jej uwagę dostrzega drobną dłoń Liany. Jej długie, ostre paznokcie wbijają się w ciało nieszczęsnej fryzjerki. Uśmiecha się mimowolnie pod nosem. Przez chwilę jego myśli wracają do Rzymu, do sceny, gdy Liana chwyciła nadgarstek kobiety na tamtym przyjęciu. Przez chwilę niemal słyszy ten słodki, choć podszyty groźbą głos „Nie dotykaj go. Nigdy.”, pamięta jej oczy, to jak patrzyła wtedy na tamtą kobietę.
    Zerka dyskretnie w stronę Liany. Teraz wszystko było inne. Jej głos już nie był słodki, ale groźny i lodowaty. Jej postawa, uśmiech, wzrok… Su-Jin ma wrażenie, że sukkub byłby w stanie rozszarpać tą kobietę na strzępy, gdyby tylko obyło się bez konsekwencji.
    Z fascynacją chłonie każde wypowiedziane słowo, cały ten widok. Zupełnie jak wtedy w Rzymie… Teraz jednak nienazwana wcześniej niezdrowa ekscytacja, przybiera zdecydowanie znaną postać. Jego serce bije szybciej, a napięte z nerwów mięśnie drżą lekko, jednak z powodu całkiem innego napięcia. Powoli dociera do niego jak bardzo zazdrość Liany była dla niego fascynująca, ekscytująca i podniecająca.
    Zwilża lekko usta, starając się zapanować nad pragnieniem wyciągnięcia rąk do Liany, zatopienia się w jej usta i chęci poczucia tego, o czym mówiła. Tego, że był jej. Należał do niej. Żadna inna kobieta nie miała prawa go dotykać, nie miała nawet prawa patrzeć na niego w ten sposób. Tylko Liana…
    Fryzjerka odsuwa się przestraszona, a on nie czuje, ani odrobiny współczucia. Wręcz przeciwnie, żałuje, że Liana nie posunęła się dalej, że nie skrzywdziła tej kobiety.
    Oddycha głębiej, zmuszając się do opanowania. Sięga do swoim włosów. Powoli i starannie przeczesuje krótsze i dłuższe pasma włosów. Czuje wyraźne cieniowanie i różnice w długościach. Cięcie także jest ładne, równe, odpowiednio precyzyjne. Uśmiecha się, czując narastającą ciekawość tego, jak wygląda.
    Podnosi wzrok na Lianę czując jej dotyk. Ich spojrzenia spotykają się, a on znów czuje elektryzujący, podniecający dreszcz, gdy dostrzega demoniczny cień w jej pięknym, szmaragdowym spojrzeniu. Znów ma chęć po prostu ją pocałować, przyciągnąć do siebie i pocałować.
    — Podobam ci się? — pyta z zadowoleniem.
    W końcu podnosi się z fotela, otrzepuje niewidoczne włoski z ubrania, po czym czeka na Lianę, która kończy płacić. Nie przejmuje się już przestraszoną fryzjerką, ani uprzejmościami. Rzuca jedynie krótkie „do widzenia” i opuszcza wraz z Lianą salon fryzjerski.
    Gdy tylko przyjemne, świeże powietrze pozwala mu odetchnąć zatrzymuje się i chwyta nadgarstek demonicy. Zdecydowanym ruchem przyciąga ją w swoją stronę, pochyla się i zachłannie sięga do jej ust. Wolną dłonią sunie po jej smukłej, łabędziej szyi, dotyka jej podbródka i policzka. Całuje ją zachłannie i gwałtownie. Jego język zanurza się w jej usta, ociera się i prowokuje do tego, by ich języki poddały się namiętnemu tańcowi. Mocno zaciska dłoń na jej nadgarstku.
    W tej chwili wcale nie przeszkadza mu, że całuje ją na ulicy. Nie przeszkadza mu wzrok ludzi, czy fryzjerki, która zapewne widziała ich przez szybę. Nie obchodzi go nic.
    Całuje ją do utraty tchu, z trudem powstrzymując się przed tym, by ukraść jej choć jeden oddech pomiędzy tymi pocałunkami.
    — Zabiłabyś ją? — pyta w końcu cicho, gdy jego usta na chwilę odrywają się od jej ust. Wciąż trzyma ją mocno. Dłoń pieszcząca jej szyję przesuwa się na kark, a palce zaciskają się niemo dając znać, że nie zamierza jej teraz wypuścić ani pozwolić by się odsunęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Zabiłabyś dla mnie? Połamałabyś jej ręce, za to, że śmie dotykać tego, co jest tylko twoje? — drąży. Jego usta delikatnie ocierają się o jej, a zęby zaczepnie i niemal do krwi przygryzają jej dolną wargę. Wampir czuje jak jego krew niemal wrze. Nagle zwykłe chłodne opanowanie przychodzi mu z tak wielkim trudem. Nagle musi z całych sił walczyć z pokusą ugryzienia jej i spijania krwi wprost z jej ust. Pierwszy raz tak trudno zapanować mu nad własnym ciałem i własnymi pragnieniami, nad uczuciem podniecenia, które tak bardzo popychało go w kierunku Liany.
      — Uwielbiam cię taką… — mruczy w jej lekko opuchnięte po ugryzieniu usta, po czym znów zatraca się w głębokim, pełnym pragnienia i nieznośnego głodu, pocałunku.
      Przyciąga do siebie jej rękę, którą wciąż mocno trzymał. Prowadzi jej dłoń po swoim ciele od bijącego jak szalone serca, po klatce piersiowej i brzuchu, a jego mięśnie napinają się się lekko wraz z narastającym podnieceniem. Su-Jin chce by Liana to czuła, by wiedziała w jaki sposób na niego działała, jak całe jego ciało reagowało podnieceniem na to co się stało.

      bardzo podekscytowany mężuś

      Usuń
  14. Wampir dostrzega jej zaskoczenie. Ma chęć nawet uśmiechnąć się. Po raz ostatni zaskoczył ją w ten sposób, gdy nie wytrzymał i pocałował ją po raz pierwszy. Później wszystkie ich czułości były bardzo naturalne, zupełnie jakby tak właśnie miało być i już. Teraz jednak to zaskoczenie, ta nagła szalona potrzeba, by po prostu ją pocałować, wydaje się niemożliwie ekscytująca.
    Czuje jak Liana mu się poddaje, jak nie próbuje nawet protestować. Jej serce bije tak szybko, gorący oddech pieści jego skórę, a stłumiony jęk ginie gdzieś w ich złączonych w miłosnym tańcu ustach i językach.
    Su-Jin czuje elektryzujący dreszcz, który przebiega po jego ciele. Jej drżący szept trafia mu wprost do serca, rozpala je żywym ogniem i ciągnie bardziej w otchłań pożądania. Wpatruje się głęboko w jej oczy, które nabierają głębokiego, ciemnego odcienia. Piękne lśniące szmaragdy toną w kuszącym mroku tego co pierwotne i demoniczne. Każde kolejne wyznanie jest jak kolejny dreszcz, jak pieszczota, która szarpie jego nerwy, jak demoniczna bestia usiłująca swoimi pazurami naruszyć mury jego samokontroli i sprowokować, by całkowicie się zatracił. Wzdycha z przyjemnością, gdy jej ciało lekko ociera się o niego.
    — Tak… — mruczy z zadowoleniem — Tylko ty możesz mnie dotykać.
    Odchyla jej lekko głowę i całuje zachłannie po szyi przygryzając i zasysając lekko jej skórę, pozwalając sobie na namiastkę tego, co pragnął w tej chwili zrobić.
    — Tylko ty możesz mnie mieć. Jestem tylko twój… — mruczy.
    Znów ją całuje, znów daje upust szaleństwu, do którego doprowadzała go ta wizja. Myśl, że Liana zabiłaby każdą kobietę, która usiłowałaby wyciągnąć do niego swoje ręce, każdą kobietę, która zapragnęłaby czegokolwiek więcej. A Liana odpłaca mu tym samym. Czuje w jej pocałunkach zaborczość, szaloną miłość i pragnienie posiadania. Wszystko to, co doprowadza ich teraz na skraj wytrzymałości.
    Oddycha ciężko, opierając się o jej czoło, gdy czuje jej słodki oddech, który mu ofiarowała. Na chwilę łączy ze sobą ich usta w pozornym pocałunku i przyjmuje jej prezent, wdycha jej słodką energię, po czym odrobinę się odsuwa. Wie, że musi przestać, inaczej któreś z nich zrobi coś głupiego i ryzykownego, zapomni się i zwróci na siebie uwagę.
    Powoli zaczyna docierać do niego rzeczywistość. Ulica, przechodnie. Jakaś para młodych ludzi, którzy stoją po drugiej stronie ulicy i przyglądają się im zerkając na siebie nieco zawstydzeni. Szybko też odchodzą, gdy dostrzegają wzrok wampira.
    — Potrzebujemy obrączek… — potwierdza, dysząc ciężko.
    Puszcza jej rękę i kark. Przesuwa dłońmi po jej ramieniu i twarzy. Raz jeszcze unosi jej lekko podbródek i po raz ostatni całuje mocno i zachłannie jej usta. Zmusza się by się odsunąć i skierować w stronę samochodu. Potrzebowali obrączek. I nowych ubrań. I innych rzeczy do domu, po które mieli się wybrać.
    Su-Jin zajmuje miejsce w samochodzie. Oddycha głęboko, starając się uspokoić. Opanować szalejące w nim emocje i podniecenie.
    — Podnieca mnie kiedy jesteś taka terytorialna… — stwierdza, wpatrując się z fascynacją w znajdującą się tuż obok Lianę. Nie potrafi się powstrzymać przed wyciągnięciem w jej stronę rąk. Odgarnia kosmyk jej włosów za ucho, dotyka odkrytego ramienia i wodzi palcami po ręku.
    — To zabawne… Wiesz, że wtedy w Rzymie, gdy zareagowałaś podobnie, choć jeszcze wtedy nic nas nie łączyło, także coś czułem? Wtedy nie rozumiałem za bardzo czym jest ta ekscytacja, ale teraz… To chyba było najbliższe uczuciu podniecenia, które czuję teraz — wyznaje, znów wspominając sytuację na przyjęciu.
    — Wtedy też byłaś tak cudowni terytorialna, jakbyś już wtedy rościła sobie jakieś prawa do mnie… — szepcze. Nie wytrzymuje i przechyla się, by złożyć kilka mocnych, przeciągłych pocałunków na jej szyi. Jego usta zachłannie całują każdy skrawek jej skóry i wędrują wyżej, do podbródka, który Liana zwykle unosiła w tak władczy sposób. Całuje zaczepnie kącik jej ust, drażniąc go delikatnie językiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Chyba już wtedy byłem twój Liana… Już od chwili, gdy pozwoliłem ci na to, żebyś mnie dotykała… — stwierdza, opierając się czołem o jej skroń. Nie potrafi sobie przypomnieć jednego konkretnego momentu. Wszystko działo się szybko. Od chwili, gdy pierwszy raz pozwolił jej na dotyk, Liana sama pilnowała granic i była bardzo ostrożna. Nigdy nie musiał jej powstrzymywać, nigdy nie musiał odsuwać od siebie jej rak, bo chciała zbyt wiele. Po prostu powoli go oswajała i przejmowała na własność. Aż był tylko jej. Należał do niej całkowicie.

      mężuś, który należy do swojej żonki

      Usuń
  15. — Tak, ja też — przyznaje z uśmiechem w odpowiedzi na jej słowa.
    W końcu to właśnie było jego największą obawą. Myśl, że decydując się na związek z sukkubem i akceptując w pełni demoniczną naturę Liany, będzie musiał pogodzić się z tym, że nigdy nie będzie w wyłącznie jego. I chociaż był zdecydowany jakoś się z tym pogodzić, przez długi czas obawiał się, że w pewnej chwili może go to przerosnąć. Wiadomość, że wcale nie musi się z tym godzić, nie musi się nią z nikim dzielić i może mieć ją wyłącznie dla siebie, była czymś cudownym i niosącym ulgę. Choć i tak Su-Jin musiał szczerze przyznać przed samym sobą, że wciąż nie pozbył się tych obaw do końca, wciąż jeszcze gdzieś w jego głowie kołatała się myśl, że może jednak okazać się dla niej niewystarczający.
    — W pewnym sensie… — odpowiada, zastanawiając się jak dokładnie się wtedy czuł — Nie fizycznie, nie w taki sposób w jaki podniecasz mnie teraz. Ale emocjonalnie tak. Miałem wtedy podobne myśli i odczucia, które czuję teraz. To było bardzo dziwne, ale pociągające uczucie.
    Zerka na nią, czując mimo wszystko pewien wstyd, zupełnie jakby przyznawał się jej do jakiejś mrocznej czy zakazanej fantazji.
    — Zaskoczyłaś mnie wtedy. Sądziłem raczej, że po tym czego się o mnie dowiedziałaś, będziesz jeszcze podlej i złośliwiej wykorzystywać wiedzę o moich słabościach, by mnie prowokować i drażnić. A ty, nagle zaczęłaś troszczyć się o mój komfort. To urocze… — mruczy złośliwie, składając ostatni pocałunek, tym razem na jej policzku.
    — I jednak miałem rację twierdząc, że wtedy na tarasie bezczelnie próbowałaś mnie podejść. Przez cały czas to robiłaś! — Su-Jin uśmiecha się, wytykając jej to wszystko z udawaną złością.
    Wyprawa do jubilera wciąż wydaje się wampirowi dość nierealna. Nawet teraz, stojąc we wnętrzu niewielkiego lokalu, ma wrażenie, że to wszystko jakiś szalony, dziwaczny sen, a nie rzeczywistość.
    A jednak to była rzeczywistość. Wszystko było prawdziwe i namacalne. Oni oboje, wnętrze sklepu, poddenerwowany jubiler i obrączki. Uśmiecha się na myśl o obrączkach, ignorując nawet wzrok obsługującego ich mężczyzny.
    — Najlepiej złote lub ze stopu złota i miedzi — dodaje wampir, uzupełniając swoją przyszłą żonę. Zerka na Lianę, po czym nieco zaczepnie dodaje — chyba że wolisz srebro kochanie?
    Obserwuje jak jubiler sięga po najpopularniejsze wzory obrączek. Podchodzi bliżej lady i nachyla się, by dokładniej przyjrzeć się poszczególnym obrączkom.
    — Wystarczą zwykłe — odpowiada, przyglądając się trzymanej przez Lianie obrączce. Prostej, skromnej, bez dodatków czy wzorów. Po prostu gładki, pięknie wypolerowany metal, dość cieniutki i subtelny. — Gdy będziemy brać nasz koreański ślub, wtedy kupimy coś tradycyjnego, bardziej nietypowego.
    Nie ma pojęcia, czy podczas ewentualnego ślubu wedle tradycji związanych z kulturą Liany również będą decydować się na jakieś tradycyjne obrączki. Jeśli tak, to tym bardziej teraz najlepszym wyborem było coś prostego i zwyczajnego. Pasującego idealnie do ich spokojnego życia w małym miasteczku, na angielskiej wsi.
    Przygląda się obrączkom, niektóre dotyka delikatnie jakby próbował wyczuć jakie metale kryły się w bardziej nietypowych stopach o jasnym, ciemnym, błękitnym lub czerwonawym odcieniu.
    — Myślałem o czymś delikatnym i cieniutkim… — mówi w końcu — jak ta lub ta… — wskazuje Lianie dwa modele. Proste, bardzo subtelne i nieco cieńsze. Jeden klasyczny, z najwyższej próby złota, drugi już ze stopu, który od początku przyciągał uwagę wampira. Jest w nim spory dodatek miedzi, wystarczający, by spróbować zamknąć odrobinę energii i nadać obrączce delikatnej aury.
    Su-Jin wyjmuje wspomnianą obrączkę i zerka na Lianę.
    — Ta mi się podoba, może przymierzysz? — ujmuje dłoń Liany i wsuwa na jej palec obrączkę. Przez chwilę czuje jak serce mu przyśpiesza, zupełnie jakby już teraz, samym tym gestem, przysięgał jej swoją miłość. Odrywa wzrok od obrączki i smukłej dłoni Liany i spogląda w jej oczy, piękniejsze niż najczystsze szmaragdy dostępne u jubilera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Skoro podoba się panu kolorowe złoto, to mamy większy wybór — odzywa się w końcu jubiler, przerywając i sprowadzając wampira do rzeczywistości.
      Człowiek wyjmuje szufladkę z całą gamą kolorystyczną obrączek.
      — Ta, którą pan ogląda to czerwone złoto, czyli z domieszką miedzi. Niezbyt wyszukane i modne wiele lat temu, gdy mało kto mógł sobie pozwolić na coś bardziej wyrafinowanego — w głosie jubilera słychać pewną uszczypliwość — W podobnym odcieniu lepszym wyborem byłoby różowe złoto, z miedzią i srebrem, obecnie bardzo modne. Albo coś oryginalnego i niespotykanego jak niebieskie złoto — prezentuje obrączkę o nietypowej barwie — dodatek niklu i żelaza nadaje jej oryginalny wygląd. To bardzo niszowy wybór. Choć osobiście dla wyjątkowej kobiety polecałbym raczej najdroższy i najbardziej wyszukany stop białego złota — mówi zerkając w stronę Liany, po czym pokazuje kilka obrączek wykonanych z białego złota — Może pani przymierzy?
      — Cena nie gra roli... — odpowiada uprzejmie wampir, na ukrytą uszczypliwość jubilera. Posyła mu uprzejmy uśmiech, po czym zwraca się do Liany. — Wybierz te, które ci się najbardziej podobają.

      rozrzutny mężuś

      Usuń
  16. Uśmiecha się, wyłapując jej drobną prowokację.
    — Zamierzam pobić rekord — odpowiada, wyzywająco. — Wiesz, że w Korei żonie powinno się dawać zawsze dwa pierścionki naraz? — pyta zaczepnie.
    Oczywiście nie zamierzał konkurować ani z jej adoratorami, ani dawnymi kochankami, którzy rozpieszczali ją kupując jak najwięcej, jak najdroższych podarunków. Chciał by każdy prezent coś znaczył. Nieważne czy miał to być tani drobiazg, czy coś kosztownego, podobnie jak nie miało znaczenia, czy ich obrączki będą tanimi, złoto-miedzianymi pierścionkami, czy najdroższymi dziełami ze złota i platyny. Liczyło się tylko, by podobały się Lianie i żeby miały w sobie znaczenie, emocje, cząstkę ich samych i łączących ich uczuć.
    — Pięknie go zawstydziłaś — odzywa się, gdy w końcu opuszczają sklep po zakończonych zakupach. To było wyjątkowo szybkie i krótkie wybieranie.
    Przez chwilę Su-Jin przygląda się dwóm delikatnym obrączkom z czerwonego złota. Prostym, wyjątkowo tanim w porównaniu z innymi, o mocno miedzianym odcieniu.
    — Będę mógł umieścić w nich naszą energię… — mówi, po czym zamyka pudełeczko i starannie chowa je do oddzielnej kieszonki w torbie. — Moją energię w twojej, twoją w mojej. Będziemy mogli czuć swoją energię przez cały czas — uśmiecha się, zerkając na Lianę. Cieszy się, że chociaż nie mógł powiedzieć tego u jubilera, wybrała właśnie te konkretnie obrączki. — Teoretycznie mógłbym to zrobić z każdą obrączką, ale miedź jest najlepsza, najintensywniej chłonie energię i najpiękniej wtedy wygląda. Powinny lśnić kolorami naszych aur, podobnie jak tamta miedziana bransoletka, którą ci wtedy dałem — mówi, wspominając o amulecie, który stworzył gdy szli do Earla.
    Mijają czarno-złotą wystawę i wchodzą do kolejnego sklepu, o dość znaczącej nazwie W-Power. Wampir zatrzymuje się na chwilę;gdy praktycznie od progu uderza go intensywny, brzoskwiniowy zapach; i krzywi lekko. Przez chwilę znów czuje to nieprzyjemne uczucie, gdy męcząca, dusząca woń całkowicie zagłusza wszelkie inne zapachy i tłumi jego zmysły. Czuje się tym nieco przytłoczony i oszołomiony, z trudem zmuszając się do tego, by ignorować męczącą woń.
    Rozgląda się po wnętrzu, usiłując nieco oswoić się z tym miejscem. Ciemne ściany, obrazy w złotych ramach, manekiny z ubraniami, ogrom barw i faktur, które nieco zlewają mu się przed oczyma. A w tym wszystkim wyjątkowo przyjemna, przyciągająca energia… dwójki pięknych kotów, kręcących się wokół starszej kobiety.
    Wampir w milczeniu obserwuje ciepłe powitanie Liany i właścicielki lokalu. Uśmiecha się tylko nieznacznie, gdy słyszy wymianę zdań po włosku i komentarze na swój temat. Za wszelką cenę jednak stara się ukryć uśmiech, by nie dać po sobie poznać, że rozumie ich rozmowę. A raczej ukryć to przed uroczą kobietą, którą Liana przedstawia mu jako Bellę Rizzo.
    — Miło mi poznać, pani Rizzo — odpowiada uprzejmie, kłaniając się nieznacznie.
    Czuje jak jeden z kotów ociera się o jego nogi i miauczy głośno, dopraszając się o uwagę. Chwile później łapki zwierzęcia opierają się o jego nogę, jeszcze bardziej napraszając się, o atencję.
    Su-Jin uśmiecha się tylko i schyla do kota i podnosi. Zwierzę niemal natychmiast intensywnie ociera się łebkiem domagając pieszczot. Z pewną fascynacją wampir głaszcze delikatne, bezwłose ciałko kotki.
    — Pewnie tak, skoro potrafię z nią wytrzymać — stwierdza nieco przekornie, w odpowiedzi na słowa Belli. Uśmiecha się też, słysząc potok jej pytań, choć nie do końca wie jak właściwie miał na to wszystko odpowiedzieć, ani czy w ogóle powinien cokolwiek mówić. Ostatecznie jednak chce być miłym dla uroczej, starszej pani, która zdaje się mieć wyjątkowo ciepłe relacje z Lianą. — Wykładam filozofię na miejscowym uniwersytecie — odpowiada uprzejmie. Przez cały czas głaszcze kota, który wciąż ociera się o niego łebkiem domagając się czułości. Napotyka także spojrzenie drugich, kocich oczu, które zdają się śledzić każdy jego ruch.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Ciekawe, odkąd mieszkamy razem piła wino tylko raz — stwierdza zerkając na Lianę z rozbawieniem. Mimo początkowego uczucia przytłoczenia, wampir czuje, że coraz bardziej podoba mu się ta rozmowa. Może nawet dowie się z niej czegoś więcej o Lianie i jej upodobaniach.
      — O futrach też mi nie wspominała. Za to obiecałem jej, że odkupię jej kilka sukienek. Przyda się też coś wyjątkowego na randkę… — przechodzi płynnie do tematu, gdy Bella oprowadza ich po swojej pracowni.
      Sklep był… Inny. Różnił się mocno od typowych sklepów z ubraniami, w jakich zwykle bywał i kupował ubrania. A przynajmniej współcześnie, mieszkając w Europie, gdy nie dbał już aż tak o swój wizerunek. Ten sklep przypominał raczej te staromodne pracownie, w których bywał w Korei, gdzie tworzono małe arcydzieła, cieniutkie jedwabne płaszcze haftowane złotą nicią, wszystko starannie szyte ręcznie, na miarę. Sama Bella ma w sobie coś co kojarzy mu się z jego ostatnią gosposią, która także była prawdziwą artystką jeśli chodzi o szycie. Też była bezpośrednia, czasem wręcz cudownie bezczelna. Wampir uśmiecha się na wspomnienie uszytego przez nią płaszcza z pięknym misternym haftem przedstawiającym kwitnące brzoskwinie. Czasem żałował, że była tylko człowiekiem i odeszła niemal dwieście lat temu…
      — Powinienem coś jeszcze wiedzieć o upodobaniach Liany? — pyta celowo, ciekaw tego co może usłyszeć z ust ekscentrycznej krawcowej.
      Z zaciekawieniem przygląda się manekinom w pracowni i projektom, które na nich wisiały starając się rozpoznać coś charakterystycznego, jednoznacznie kojarzącego mu się z Lianą i strojami, któe zwykle nosiła.

      magnes na koty

      Usuń
  17. — Podobno przyciągam koty — odpowiada z uśmiechem Su-Jin, zerkając na trzymaną na rękach kotkę. Zwierzątko wydaje się wyjątkowo zadowolone i jedynie nadstawia się bardziej, domagając kolejnych pieszczot. Przez chwilę przez umysł wampira przebiega myśl, że fajnie byłoby mieć kota. Kiedyś zdarzało mu się trzymać te zwierzaki. I w Korei, i kiedy mieszkał w Szwajcarii. Potem za często się przeprowadzał i nie zagrzewał miejsca dostatecznie długo, by myśleć o dzieleniu domu z kotem, czy innym zwierzakiem. Choć chyba jedynie koty, dobrze czuły się w jego towarzystwie.
    Znów przenosi wzrok na Bellę i zmusza się do uprzejmego uśmiechu, przy okazji gryząc się w język, by jakoś nie skomentować jej uwagi. Tym bardziej, że Liana wydaje się doskonale bawić w całej tej sytuacji. Przez chwilę przygląda się jak sukkub wybiera sukienki. Podchodzi bliżej i na chwilę przerywa głaskanie kotki, która przyjmuje to z pełnym niezadowolenia miauknięciem.
    Przesuwa dłonią po materiałach sukienek. Drogich, starannie wybranych i porządnych materiałach. Zatrzymuje się przy gładkiej, lejącej się, sukience z czarnej jedwabnej satyny. Jest prosta i długa, z odkrytymi plecami.
    — Pasowałaby ci… Idealna na randkę w pełnię — mówi, zerkając znacząco na Lianę — Może przymierzysz?
    Nie ukrywa nawet, że lubi czerń. Może aż za bardzo, do tego stopnia, że do tej pory przez kilkaset lat całkowicie zamykał się na inne kolory niż czerń. Choć akurat ta słabość do czerni wynikała z innego powodu. Początkowo chodziło o pewne wyróżnienie się i kontrowersję. W Korei mało kto nosił czerń, uważając ten kolor za zbyt ciężki, potężny i mroczny w swojej symbolice. Większość ludzi wybierała białe lub bardzo jasne odcienie. Z czasem po prostu się do tego przyzwyczaił, niemal nie próbując jakichkolwiek innych kolorów.
    W przypadku Liany jednak chodziło o coś zupełnie innego. Wcale nie chodziło o symbolikę, elegancję czy wyróżnienie się. Lubił ją w kolorach. W tych wyrazistych jak głęboka czerwień, jak i w tych jasnych i pastelowych, które pięknie podkreślały jej śliczną twarz. I właśnie dlatego uwielbiał ją w czerni. Czerń najpiękniej i najintensywniej wydobywała jej charakterystyczne cechy. Podkreślała mleczny odcień cery, czerwień ust i szmaragdową zieleń oczu, nie odwracała uwagi, nie zwracała na siebie uwagi, była tłem, na którym uroda Liany mogła doskonale rozkwitać. W czerni też najpiękniej i najbardziej wyraźnie dostrzegał jej eteryczną aurę, jej energię, która otulała jej ciało i mieniła się elektryzującym blaskiem przypominającym szmaragdowy pył.
    Su-Jin uśmiecha się blado, po czym zerka na Lianę.
    Do tej pory chyba nie myślał o niej w ten sposób. Mieszkając z nią po sąsiedzku odbierał ją raczej jako osobę prowadzącą bujne życie towarzyskie, rzadko bywającą w domu i zabawiającą się uczuciami kolejnych beznadziejnie zakochanych w niej mężczyzn. Nie myślał o niej jako o osobie samotnej, zagłuszającej emocje butelką wina. Nawet jeśli jemu takie życie wydawało się smutne, ona sprawiała wrażenie jakby była zadowolona. Po raz kolejny boleśnie uświadamia sobie jak; mimo pewnej sympatii i zainteresowania; płytko i powierzchownie patrzył na nią mając ją za irytującą i nieznośną.
    — Chyba nie do końca to rozumiem… — stwierdza w końcu, nieco ostrożnie, w odpowiedzi na słowa Belli o futrach. To wydaje mu się tak abstrakcyjne i oderwane od czegokolwiek. Sam już nie wie czy to po prostu kwestia odmiennej kultury, czy czegoś innego. Poza tym wizja Liany w futrze jakoś nie wydaje mu się szczególnie pociągająca. Raczej dość ciężka i nie pasująca do jej eterycznej natury. O wiele bardziej pociągało go wyobrażenie sobie jej jedynie w cienkim, prześwitującym jedwabiu.
    Po raz kolejny wspomnienie o samotności Liany sprawia, że wampir czuje smutek na myśl o tym co naprawdę czuła i przeżywała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Tak, wiem. Ma piękną, dobrą duszę, chociaż sama tego nie widzi... — uśmiecha się ciepło, zerkając w stronę Liany, po czym znów przenosi wzrok na Bellę — Zaopiekuję się nią — odpowiada w końcu, czując odrobinę sympatii do tej dziwacznej śmiertelniczki, która najwyraźniej szczerze troszczyła się o Lianę, szczerze martwiła się o nią i do tej pory pewnie jako jedyny człowiek, patrzyła na sukkuba inaczej, dostrzegając coś więcej.
      Zajmuje wskazany mu fotel, a kotka wygodnie układa mu się na kolanach. Po chwili podbiega także drugi kot, który wskakuje na poręcz fotela i wspina się po ramieniu wampira zaczepiając i ocierając się główką o jego brodę.
      — Jest w porządku… — odpowiada Lianie, siląc się na uśmiech. Wcale nie czuł się tu komfortowo, raczej nieco przytłoczony. — Naprawdę byłaś aż tak samotna? Myślałem… — zaczyna, patrząc na nią niepewnie — że Desiderium to tylko twoja zachcianka, a ty dobrze się bawisz, spędzasz dużo czasu ze swoimi wielbicielami, a nie butelką wina.
      Przez chwilę ma nawet chęć przeprosić ją za to, że tak właśnie myślał.
      Gdy Liana znika na chwilę w przymierzalni, ostrożnie ściąga kota, nim ten postanowi wejść mu na głowę i sadza obok pierwszej kotki na swoich kolanach. W zamyśleniu głaszcze nietypowo wyglądające koty i odpływa gdzieś myślami. Dopiero słysząc głos Liany odrywa się od swoich myśli i podnosi wzrok.
      Przygląda się zgrabnej sylwetce sukkuba, ubranej jedynie w przezroczystą, skomplikowaną bieliznę. Jego wzrok sunie po jej ciele, czerń pięknie podkreśla mleczną cerę i pięknie zaróżowione sutki, koronki delikatnie otulają jej ciało, niczym subtelne wzory namalowane na jej skórze, a paseczki… Su-Jin przechyla lekko głowę przyglądając się i próbując zrozumieć tą konstrukcję i funkcję wszystkich tych pasków.
      — Myślałem, że masz dość bielizny w domu… — uśmiecha się, powracając spojrzeniem do jej oczu. W końcu zjawiła się u niego z siatką, w której miała cały swój dobytek. Dobytek składający się wyłącznie z koronkowej bielizny i półprzezroczystych haleczek, które ostatnio zakładała do łóżka.
      — Pasuje ci, tylko… — odpowiada w końcu, nieco niepewnie i z wahaniem — o co chodzi z tymi paseczkami? To w ogóle wygodne? I jak… — ścisza głos, jakby w obawie, że starsza pani zajmująca się herbatą będzie w stanie ich usłyszeć. — I jak to się potem zdejmuje?

      mężuś, który nie ogarnia

      Usuń
  18. — Przykro mi… — mówi cicho. Su-Jin nagle czuje wyrzuty sumienia, że kiedykolwiek mógł myśleć o niej w tak lekceważący sposób. Wie, że przecież nie miał prawa wiedzieć o jej przeżyciach, traumie i bólu jaki przeżyła zarówno z powodu Earla, jak i straty dziecka. A potem z powodu życia w ciągłym strachu, ukrywając to wszystko za maską z uśmiechów i odgrywaniem swojej roli.
    Oczywiście to była tylko przeszłość i nie mógł już nic na to poradzić. Ani na to co się wydarzyło, ani na to jak wtedy myślał o Lianie. Teraz może jedynie skupić się na teraźniejszości. I na tym, by już nikt, nigdy jej nie skrzywdził w taki, czy jakikolwiek inny sposób.
    Uśmiecha się do niej, patrząc na to jak przegląda się w lustrze. Przez chwilę ma chęć zapytać ją po co było jej to wszystko, cała ta seksowna bielizna, skoro nie zamierzała już spotykać się ze swoimi ofiarami, ani pozwalać im na więcej, a z kolei on nie potrzebował, ani nie zwracał uwagi na coś takiego. Ostatecznie jednak nie mówi nic, jeśli tylko sprawiało jej to przyjemność i czuła się piękna strojąc się w ten sposób, to nie potrzebował żadnego innego powodu, by to zrozumieć.
    Obserwuje jej miękkie ruchy i to jak w końcu odwraca się i zbliża w jego stronę, a potem prowadzi jego rękę do zapięcia. W skupieniu bada palcami zapięcie, nie odrywając wzroku od jej spojrzenia, po czym przytakuje jej nieco zawstydzony. Zwłaszcza wizją tego, by z niej to wszystko zedrzeć. Z jednej strony wydaje mu się to w jakiś sposób czymś niepoprawnym, nieszanowaniem czyjejś pracy, pieniędzy, własności… Ale z drugiej strony jest w tym coś szalenie kuszącego, co rzeczywiście chętnie by zrobił.
    Odprowadza ją wzrokiem, po czym na nowo odwraca spojrzenie w stronę wylegujących się na nim kotów. Dopiero, gdy Liana znów opuszcza przymierzalnię, tym razem w wybranej sukience na nowo spogląda w jej stronę z delikatnym uśmiechem. Był pewien, że sukienka będzie jej pasować, ale i tak zaskakuje go jak piękny i zmysłowy jest końcowy efekt, jak prosta, pozbawiona ozdób suknia wydobywa z Liany wszystko to co najbardziej piękne.
    — Zdecydowanie czarny do ciebie pasuje — uśmiecha się. Zaraz także wtrąca się Bella, która zjawia się z tacą herbaty i słodkościami.
    Reszta mierzenia ubrań przebiega dość podobnie, choć Su-Jin nie narzeka na nudę. Wręcz przeciwnie, powoli coraz bardziej podoba mu się to wszystko, a podziwianie Liany; w coraz to nowych wyszukanych strojach podkreślających jej urodę; sprawia mu prawdziwą przyjemność, pozwalając dostrzec też to jak piękną była kobietą. Piękną w ten przyziemny, estetyczny sposób, który zawsze postrzegał jako najmniej istotny i dopiero powoli uczył się go doceniać.
    Jedynie mierzenie bielizny, zwłaszcza w towarzystwie właścicielki i jej uwag, było dość krępujące. Mimo wszystko wampir czuje, że mógłby to powtórzyć i wybrać się z nią kiedyś na podobne zakupy. Tym bardziej, że za jakiś czas sam będzie musiał pomyśleć o zmianach w swojej garderobie i próbie wypracowania czegoś na kształt własnego stylu lub chociaż indywidualnego gustu.
    Reszta zakupów także ostatecznie, pomimo męczącego krążenia po sklepach, jest czymś przyjemnym. Wybieranie wszystkich drobiazgów do domu, ozdób, świeczek, kadzidełek, kwiatka, ramki na ich jak dotąd jedyne wspólne zdjęcie jakie mieli… No i dywan. Puszysty i mięciutki dywan, idealny do tego, by kochać się na nim tuż obok przyjemnie trzaskającego kominka. Ten ostatni zakup miał chęć i nadzieję przetestować w praktyce, może nawet jeszcze dziś?
    Gdy w końcu docierają do domu jest już wieczór. Wampir ma wrażenie, jakby przez jeden dzień przeżył cały tydzień. Jest tym zmęczony. Ale nie fizycznie czy z powodu tego, że mu się nie podobało. Czuje raczej zmęczenie nadmiarem bodźców. Dźwięków. Hałasów. Melodyjek i piosenek puszczanych z radia. Bodźców. Jasnych sklepowych lamp i kolorowych wystaw. Zapachów, z ciężkim brzoskwiniowym zapachem ze sklepu Belli na czele, przez który nawet nie jest pewien czy świeczki i kadzidełka, które kupowali potem rzeczywiście mu się podobały, czy po prostu przyjemnie zagłuszały smród brzoskwiń. Za to herbata i deser były przepyszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomaga Lianie wnosić zakupy.
      — Ciekawe gdzie ty to wszystko zmieścisz… — mówi pod nosem, wnosząc ostatnie siatki.
      Poza gabinetem nie miał dużo rzeczy. Zero ozdób, a z zamiłowania do przestrzeni poza jedną szafą miał całą garderobę, której nie wykorzystywał, i mógł w większości oddać Lianie. Mimo to grom ozdób i dodatków wydaje mu się olbrzymi i sam nie potrafiłby znaleźć dla nich wszystkich miejsca.
      Z ulgą przytakuje i znika pod prysznicem, którego w tej chwili potrzebował najbardziej. Z przyjemnością pozwala by chłodna woda zmyła z niego wszystkie te męczące zapachy. Przebiera się w wygodny domowy strój, luźne czarne spodnie i długą wiązaną koszule. Wrzuca jeszcze swoje wszystkie ubrania do kosza na pranie i idzie do kuchni.
      — To co gotujemy? — pyta, ale zamiast odpowiedzi, jak i sukkuba zajmującego bezczelnie swoim tyłkiem jeden z kuchennych blatów, znajduje karteczkę.
      Uśmiecha się pod nosem widząc jej treść, po czym odruchowo zerka przez okno. W jednej chwili przypomina sobie swoją własną fantazję, którą kusił Lianę dzisiaj w gabinecie, opowiadając o polowaniu. Zbliża liścik do nosa, zaciągając się zapachem, choć przecież wcale nie musiał tego robić. Znał jej zapach. Kuszący zapach, który wokół siebie roztaczała, jak i słodki zapach jej ciała i krwi.
      Wychodzi przed dom zerkając na zachodzące za drzewami Słońce.
      Zaciąga się przyjemnym wieczornym powietrzem, w którym zaczyna dać się wyczuć woń pojawiającej się powoli rosy. Wdycha też inne zapachy. Zapach ciepłego wieczora, wilgoci i jeziora oraz pobliskiego lasu. A w tym wszystkim unosił się także zapach jego ofiary. Jego Czerwonego Kapturka, który skierował się w stronę lasu w oczekiwaniu na swojego Wilka.
      Znów się uśmiecha zdając sobie sprawę, że pierwszy raz ulega czemuś takiemu, zwykłej, być może głupiej fantazji. Ale podoba mu się to i wampir wcale nie zamierza z tym walczyć. Wręcz przeciwnie, pozwala swoim zmęczonym zmysłom wyrwać się na wolność, pracować w naturalny sposób. Niczym u drapieżnika polującego na swoją zwierzynę.
      Zmierza w stronę lasu, podążając za wyraźnym tropem. Zanurza się w gęstwinę, kolorowy od zachodu Słońca świat, zaczyna tonąć w długich cieniach, a potem niemal całkowitej ciemności. Ale ie potrzebował widzieć, ani nawet patrzeć pod nogi. Jego słuch wyostrza się, przestawia na całkiem inne postrzeganie. Wampir rozchyla delikatnie wargi pragnąc jeszcze lepiej słyszeć… i widzieć wszystko dookoła siebie, zupełnie jakby patrzył w tej chwili w każdym kierunku jednocześnie. Czuje energię i słodki zapach. Coraz bliżej i bliżej. Jego zmysły dostrzegają ruch, apotem także szybsze bicie serca.
      Zwalnia, stara się poruszać cicho, co jednak wydaje się niemożliwe przy niemożliwie hałasującej leśnej ściółce, która zdradza każdy krok. Dlatego musi polegać raczej na szybkości. Gdy już dostrzega Lianę skupia się na niej. Jak wilk na swojej zwierzynie. Wstrzymuje niemal oddech, po czym błyskawicznie rzuca się w jej kierunki, dopada ją i dociska mocniej do drzewa.
      Dopiero teraz dostrzega, że wybrała czerwoną sukienkę, niczym w fantazjach. Teraz brakowało mu już tylko chwili, w której Słońce zajdzie całkowicie, na niebie pojawi się Księżyc, a las zatonie w mlecznej mgle.
      — Mówiłem ci, że cię złapie — szepcze zaczepnie.
      Pochyla się, jego oddech drażni jej kark, język powoli przesuwa się po jej szyi, a zęby wbijają się w mlecznobiałą skórę kąsając zaczepnie. Wie, że to dopiero początek gdy, prowokacja do dalszej zabawy, a myśl o tym przyprawia go o pełen ekscytacji dreszcz. Dlatego on także ją prowokuje, daje jej poczuć, że musi się bardziej postarać. Walczyć lub uciekać.

      mężuś, w którym budzi się drapieżnik

      Usuń
  19. Oczywiście, że tego chciała. Chciała by ją dopadł. W tej chwili była nie tyle ofiarą co przynętą, mającą rozbudzić jego zmysły i tłumione instynkty. Prowokowała go do zabawy, zupełnie tak jak za pierwszym razem. Prosta ucieczka, prosta wygrana i słodki smak sukcesu, a wszystko po to, by potem zacząć grę już na poważnie. Dlatego odpłaca jej tym samym i także prowokuje. Rozkoszuje się jej jękiem i daje jej poczuć namiastkę tego, co może się wydarzyć później.
    Smakuje jej krwi, a jego język sunie po rozgrzanej skórze demonicy. Czuje drżenie jej ciała i zapach jej skóry, który powoli zaczyna kojarzyć mu się z podnieceniem i chwilami fizycznej bliskości.
    Jej ogon oplata jeden z jego nadgarstków, a Su-Jin jedynie uśmiecha się z zadowoleniem czując znajomy, przyjemny dotyk. Nim jednak ma okazję się nim nacieszyć czuje jak potężna demoniczna energia uderza w jego ciało i ciska nim z wielką siłą o pobliskie drzewo. Słyszy głośny trzask, jakby pień pękał od wewnątrz. Czuje mrowienie w mięśniach i lekki ból w skórze, która zbyt wyraźnie poczuła zderzenie z fakturą kory.
    Upada na ściółkę, niemal natychmiast się podnosząc. Nim jednak prostuje się i otrzepuje, dostrzega jedynie prowokacyjny uśmieszek i słodki głos Liany, która kusiła go do tego, by postarał się bardziej. Przez chwilę widzi w jej oczach niemą prośbę, by odpuścił i przestał się pilnować, by na chwilę zapomniał o kontroli, dopuszczając do głosu prawdziwego siebie. I przez równie krótką chwilę wydaje mu się to tak kuszące…
    Kiedy po raz ostatni był sobą? W pełni sobą? Kiedy po raz ostatni pozwalał sobie być drapieżnikiem, dokładnie takim, jakim był wewnątrz? Do tej pory dawał sobie jedynie namiastki dzikiej wolności, odsłaniając kły, pazury czy inne pojedyncze aspekty swojej natury. Ale nigdy całość. Nigdy pełnię…
    Bierze głębszy oddech, nieco niepewnie pozwalając sobie na trochę więcej niż zwykle. Jego oczy lśnią teraz chłodną, jadeitową zielenią, a ciało otacza delikatna aura energii, która lśni delikatnym odcieniem tej samej zieleni, która teraz rozpala jego spojrzenie. Długie ostre paznokcie zmieniają się w czarne szpony, a kły nieco się wydłużają. Mimo to, wciąż jeszcze stara się mieć kontrolę. Rozluźnia jedynie więzy w jakich trzymał swoją wewnętrzną bestię, zamiast po prostu zwrócić jej wolność.
    Rusza za Lianą, zręcznie omijając drzewa. Jest szybki, szybszy niż sukkub w swojej prawdziwej formie i już niemal ją dogania, gdy nagle wkoło niej rozlewa się gęsta, ciemna mgła. Pachnie słodko i lepko. Otula jego zmysły w sposób, który w innych okolicznościach zapewne, by go zafascynował. Słodycz wlewa mu się do nosa i gardła, dźwięki odbijają się dziwacznie, sprawiając wrażenie jakby znajdowali się w wodzie lub unosili w innej cieczy. Nagle traci większość swojej przewagi, zdany jedynie na wyczulony słuch, który wychwytuje każdy szelest, każde uderzenie serca demonicy.
    Rozgląda się, próbując wychwycić jak najwięcej dźwięków, gdy słyszy świst powietrze, a Liana opada na niego z góry. Z jedynego miejsca, o którym nie pomyślał.
    Czuje jak go powala i wbija w ziemię. Jak chwyta i unieruchamia, bawiąc się nim.
    Miała racje, role się zamieniły… Ogon zaciska się na jego szyi, a Su-Jin wydaje z siebie cichy, stłumiony warkot. Z zachwytem wpatruje się w górująca nad nim diabelską sylwetkę. Rogi, rozłożyste skrzydła, czarne nieprzeniknione oczy. Liana jest piękna w swojej prawdziwej postaci.
    Wzdycha czując jej oddech i zęby przy swoim uchu. Czując ból i zapach własnej krwi. Jego ciało reaguje dreszczem podniecenia. Ma chęć wyzwolić się z jej uścisku i przejąć kontrolę. Udowodnić jej, że mógł ją złapać i pokonać bez trudu, że jedynie się hamował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro ona mogła być tu z nim w swojej najbardziej pierwotnej formie, on także mógł to zrobić, także mógł odkryć prawdziwego siebie. Pozwala sobie na to, wypuszcza spętaną bestię na wolność i po raz pierwszy od lat przybiera prawdziwą postać. Kły rosną bardziej, pozostałe zęby wydłużają się i wyostrzają, niczym u dzikiego zwierzęcia. Długie czarne pazury nabierają wyglądu szponów, język znacząco się wydłuża i zmienia nieco kształt. Skóra blednie jeszcze bardziej, co w połączeniu z otaczającą go aurą daje chłodny, niemal trupi odcień.
      Wyswobadza się z jej uścisku i podrywa na nogi. Wsłuchuje się w ciemność, teraz wiedząc już czego może się spodziewać.
      Coś się zmienia. W jego ruchach, zachowaniu i sposobie myślenia. Nie analizuje już swoich kroków, jest teraz w pełni skupiony na dźwiękach. Ma wrażenie, że słyszy nie tylko bicie jej serca gdzieś pośród ciemnej mgły, ale także szum jej krwi. Porusza się ostrożnie. Każdy mięsień napina się w gotowości do ataku. I wtedy słyszy ten dźwięk… Dźwięk jej skrzydeł gdy wzbijała się w powietrze. W ułamku sekundy odwraca siew tym kierunku. Śledzi dźwięk i to jak unosi się w górę. Napina mięśnie przygotowując się. Jednak zamiast czekać na atak, wyprzedza go. Mocno wybija się w górę, z lekkością skacząc na wysokość kilku metrów. Chwyta ją w locie. Jego pazury wbijają się w jej ciało i drażnią jedno z delikatnych skrzydeł.
      Opada wraz z nią, lądując bez wysiłku, po czym rzuca jej ciało na ziemię, dociska je, unieruchamiając przy tym jej rozłożone skrzydła. Pochyla się nad swoją ofiarą z przyjemnością rozkoszując się widokiem leżącego pod nim sukkuba. Swojej słodkiej zdobyczy. Jego jadeitowe oczy wędrują po jej ciele i skrzydłach, po jej ustach i kuszącej sukience w identycznie czerwonym odcieniu, po białej skórze, która wydaje się lekko szara z powodu ciemnej, demonicznej mgły. Aż w końcu spogląda na piękne, delikatne skrzydła, na których wyraźnie odznaczają się pulsujące żyłki.
      Pochyla się nad nią, ostry koniec jego długiego języka przesuwa się po jedynym z jej skrzydeł smakując go, czując pulsującą pod skórą krew. Drażni się ze swoją ofiarą przygryzając lekko jej skórę. Tak cieniutką i delikatną. Przesuwa dłonią po jej skrzydle pozwalając sobie pozostawić na nim lekkie zadrapania. Czuje się teraz jak drapieżnik, który pierwszy raz upolował nowy gatunek i z fascynacją bada jego odmienność, poznaje zmysłami, nim zdecyduje się zrobić coś dalej.
      Jego usta docierają do jej ramienia. Słyszy głośne pulsowanie jej serca i szum krwi. Momentalnie traci zainteresowanie jej skrzydłami i smakowaniem jej skóry. Zamiast tego chwyta jej podbródek i odchyla jej głowę. Jego ciało przylega do jej ciała, dociska je mocno do ziemi, tak by ciężko było jej choćby złapać głębszy oddech. Gwałtownie i bez ostrzeżenia wgryza się w jej szyję. Długie, ostre kły zatapiają się głęboko w ciało, podczas gdy krótsze, ostre zęby wgryzają się mocno w jej ciało, raniąc nie tylko skórę, ale i mięśnie.
      Czuje ekscytacje i podniecenie. Nigdy wcześniej nie gryzł nikogo w ten sposób. Nigdy nie wyobrażał sobie, by zrobić coś takiego. Teraz jednak ta dawniej odpychająca i zwierzęca czynność wprawia go w podniecenie. Zwłaszcza gdy słodka, gorąca krew demonicy wypełnia jego usta.
      Wydaje z siebie głęboki, niski pomruk zadowolenia, gdy jego ciało rozgrzewa jej elektryzująca energia.

      drapieżnik

      Usuń
  20. Słodka i ciepła krew Liany wypełnia jego usta niczym gęsta gorąca czekolada. Słodki i znajomy smak, który określał jako pikantną słodycz, jako czekoladę z chilli, zmienia się i smakuje o wiele delikatniejszą, aksamitną słodyczą, tak kuszącą i uzależniającą. Smakuje jej pożądaniem, które sprawia, że jej zapach i smak się zmienia, staje się jeszcze bardziej upajający. Jej krew, jej oddech, jej wilgotna skóra to wszystko kusi i upaja, sprawia, że wampir czuje, że mógłby nawet z rozkoszą wgryźć się w jej serce i pożreć je, zatrzymując je w ten sposób na zawsze dla siebie.
    Z pomrukiem rozkoszy pije jej krew. Czuje jak jej serce przyśpiesza do tego stopnia, że każdy jego łyk jest szybki i zachłanny. Słodki, drżący krzyk przerywa panującą w lesie ciszę, a Su-Jin czuje jak pełne przyjemności drżenie jej głosu przenika jego ciało, dociera do jego mięśni, które także drżą lekko z narastającej ekscytacji i podniecenia. Jej dłoń wyrywa się z uścisku i sięga do jego włosów chwytając je mocno, co powoduje w nim tylko kolejny dreszcz rozkoszy, kolejny niski, stłumiony warkot zadowolonej bestii. Uprzedza jej ruch i uniemożliwia jej ściśnięcie ud, wsuwając nogę pomiędzy jej nogi. Ociera się o jej ciało, dociska swoją męskość do jej uda i czuje narastające, pełne podniecenia pulsowanie w dole brzucha, które sprawia, że jego penis powoli zaczyna twardnieć.
    Bierze ostatni łyk, po czym dociska język do głębokich śladów po jego zębach. Nie odsuwa się tak szybko jak zwykle, dając więcej czasu, na to, by jej rany przestały mocno krwawić. Jego język sunie po jej zakrwawionej szyi, starannie spijając resztki krwi i smakując jej skóry. Wzdycha z przyjemnością czując jak jej paznokcie wbijają się w jego kark. Zaraz później jej pazury suną dalej, rozrywają materiał koszuli, jak i jego wrażliwą skórę. Zwykle już sam dotyk Liany był dla wampira niesamowicie intensywny i ekscytujący. Teraz jej dotyk sprawia lekki ból, który szybko zmienia się w podniecenie. W końcu miał ją taką, jakiej najbardziej pragnął. Prawdziwą, demoniczną, pozbawioną zbędnych hamulców. To go zachwyca i pociąga. Su-Jin nie walczy ze swoimi reakcjami pozwalając sobie na pełen zadowolenia warkot.
    Śledzi wzrokiem poczynania Liany i to jak oblizuje swoje pazury smakując jego krwi. Zbliża się do jej twarzy, koniuszkiem języka przesuwa po jej dolnej wardze czując na niej smak swojej własnej krwi. Odsuwa jej rękę samemu oblizując jej palce, po czym wpija się w jej usta całując je zachłannie. Jego język wkrada się głęboko w jej usta, spijając wypełniający je smak własnej krwi. Chwilę później wbija swoje ostre zęby w dolną wargę, raniąc ją do krwi i pozwala Lianie spijać jego krew wprost z jego ust, w zachłannym pocałunku. Sięga dłonią do jej włosów, jego palce zanurzają się w nich, sięgają do jej rogów i badają ich fakturę.
    Gdy w końcu się odsuwa przez chwilę patrzy w jej oczy. Ciemne, demoniczne oczy, tak zachwycające swoim pierwotnym, piekielnym pięknem. Wpatruje się w jej idealną twarzyczkę i czerwone, umazane krwią usta. Potem przenosi wzrok na otaczający ich mrok. Uśmiecha się tylko. Skoro Liana pragnęła by był sobą, by w żaden sposób się nie ograniczał to poddaje się kolejnej zachciance.
    Mlecznobiała mgła rozlewa się dookoła nich, otula ich ciała, dając realne uczucie przyjemnej, chłodnej wilgoci, która zbiera się w postaci kropelek na ich rozgrzanej skórze. Mgła, zupełnie jak w jego fantazjach… Nie poprzestaje jednak na tym, pozwalając by gdzieniegdzie w mgle pojawiły się błędne ogniki, takie które w jego kraju czasem pojawiały się w lasach zwiastując obecność lisich demonów. Piękne błękitne kule nienaturalnego ognia toną we mgle, ich blask rozprasza się, oświetla delikatnie ich ciała, nadając skórze Su-Jina nieco nienaturalnego, niemal błękitnego odcienia. Skóra Liany zdaje się lśnić w tym delikatnym świetle, a delikatne cienie, nadają jej twarzy dodatkowej miękkości. Cała scena staje się nagle o wiele bardziej baśniowa i nierealna, niemal mistyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiecha się tylko z zadowoleniem, po czym powraca ustami do swojej ofiary. Przesuwa językiem po jej zakrwawionej szyi i sięga niżej. Jego dłonie suną po wilgotnym materiale czerwonej sukienki oblepiającym jej ciało. Czuje pod nim jej twarde sterczące sutki. Niecierpliwie rozdziera materiał pazurami, chwyta go i gwałtownie rozrywa sukienkę na jej piersiach, odsłaniając bladą skórę i odcinające się na jej tle, różowe sutki. Z dreszcze rozkoszy wgryza się boleśnie i głęboko w delikatne ciało jej lewej piersi, zupełnie jakby pragnął w ten sposób wgryźć się w jej bijące tak wyraźnie serce. W serce, które było jego… Tylko jego.
      Szkarłatna czerwień rozlewa się po jej piersi, spływa po klatce piersiowej w stronę brzucha, jak i gardła. Jego język zachłannie zlizuje krew z jej ciała. Rozrywa jej sukienkę bardziej, niemal do końca, odsłaniając także jej brzuch. Przesuwa zachłannie dłońmi wzdłuż jej ciała, pazurami kreśląc na jej skórze krwawe linie. Po raz kolejny mruczy z rozkoszy, delektując się jej krwią niczym w transie. I choć w pełni poddaje się pragnieniom i instynktowi, Su-Jin z zaskoczeniem musi przyznać, że wcale nie czuje by utracił kontrolę. Wcale nie pragnie zrobić Lianie krzywdy, wewnętrznie wie, że wystarczyłoby choćby jedno jej słowo, by się zatrzymał. Wcale nie była w tej chwili jego ofiarą. To co czuł, nie było ekscytacją z polowania. Za dużo było tu podniecenia, napięcia i zupełnie innego rodzaju pragnienia. Zupełnie jakby poddawał się nie instynktowi drapieżnika, a raczej dzikiej, pierwotnej i niemal zwierzęcej namiętności, w której pragnie zatopić w niej kły, smakować jej krwi, ciała i skóry w całkiem nieznany mu dotąd sposób.
      Wzdycha z rozkoszy i podniecenia. Jego długi język zachłannie zlizuje krew, sunąc po jej brzuchu, po jej ledwie widocznej bliźnie, pomiędzy piersiami. Wkrada się na zranioną pierś spijając z niej gorącą krew, czując jak jej serce bije jak szalone, a klatka piersiowa unosi się chaotycznie w górę i dół. Wędruje językiem wyżej, po jej zakrwawionych obojczykach aż do gardła. Jego dłonie znów wkradają się na jej delikatne, rozłożone skrzydła, które w mistycznym świetle ogników skrytych we mgle, wyglądają jeszcze bardziej eterycznie i delikatnie. Wsuwa także drugą nogę pomiędzy jej nogi, dociska biodra do jej bioder i ociera się twardą z podniecenia męskością o jej wilgotne, koronkowe majtki, czując nagle zupełnie nową nieznaną potrzebę, by przekroczyć granicę, by znaleźć się w niej i kochać się z nią tu i teraz. W lesie, niczym dwa dzikie drapieżniki ogarnięte zwierzęcym pragnieniem.

      Wilk, który próbuje Kapturka

      Usuń
  21. To tylko sen, układający się w koszmar - błędów z przeszłości, niepohamowanej żądzy krwi i nienasycenia, które towarzyszy jej od dłuższego już czasu; powtarzała sobie w myślach, głupio łudząc się, że kłamstwo powtarzane wielokrotnie stanie się prawdą. Stojąc nad zwłokami na oko dwudziestokilkuletniego mężczyzny zastanawiała się jak powinna rozwiązać ten problem. Czuła delikatne wyrzuty sumienia, że nie potrafiła się powstrzymać i przestać pić w odpowiednim momencie. Ale jego krew smakowała rozkosznie, przyprawiona drogim i luksusowym alkoholem przyprawiła ją o drżenie ciała i zachwycała jej kubki smakowe. Był tak apetyczny… Tak właśnie próbowała tłumaczyć się w myślach, jednak nie była pewna czy ktokolwiek przyjmie jej tłumaczenia. Westchnęła pod nosem. Nie żałowała go jednak. Był nowobogackim burakiem i chamem, który co noc krzywdził inną kobietę i za którym nikt by nie zapłakał. Być może nie zasługiwał na śmierć, ale sam się o nią prosił, niejednokrotnie ją zaczepiając i utrudniając jej pracę, która mimo że całkiem przyjemna i prosta, była ciężka właśnie ze względu na dużą obecność ludzi w lokalu i zapachy, które zachęcały tylko do jednego.
    Przetarła oczy, rozmazując krew ofiary na swojej twarzy, a kiedy je otworzyła on wciąż leżał u jej stóp. Trąciła go obcasem szpilki jakby chciała się upewnić czy aby na pewno był martwy, co było dość głupie, bo przecież wiedziała, że nie żył. Nie czuła żadnych jego oznak życiowych, ani bijącego serca, ani tętna.
    Cholera jasna. Syknęła pod nosem i zerknęła na zegarek. Wskazówki pokazywały drugą trzydzieści. Wyszła z pomieszczenia, które było małym magazynem, a raczej schowkiem gdzie klub Midnight's przechowywał przeróżne trunki, napoje, słodkie syropy i aromatyczne przyprawy, które urozmaicały smak drinków. Zatrzasnęła za sobą drzwi, chowając klucz do kieszeni. Oparła się o drzwi, szukając w głowie jakiegoś planu, miejsca w którym mogłaby poszukać pomocy. Początkowo chciała uciec, co jeszcze niedawno było jej codziennością. Jednak tu miała coś na czym jej zależało, a raczej kogoś. Miała więc tylko dwa wyjścia, poczekać aż klub opustoszeje i pozbyć się ciała; wszystko zrobić sama i z nikim nie dzielić się swoim potknięciem. Albo poszukać pomocy u kogoś, kto był jej bliski i był gotów dla niej zaryzykować. I tylko jedno przyszło jej na myśl. Dom Su-Jina. To była jedyna bezpieczna przystań jaką znała.
    Nie minęło pół godziny a już znalazła się pod drzwiami jego posiadłości. Najgorsze było to, że nie wyczuwała tu jego zapachu, instynktownie czuła że teraz przebywał gdzie indziej a do jej nozdrzy docierał jedynie irytujący zapach słodkiej wanilii i agrestu połączonego z cynamonem. Mimo to zapukała dość głośno do drzwi, a kiedy w ich progu stanęła nieco zaskoczona jej widokiem Liana (w końcu kto normalny składa wizytę o trzeciej w nocy?) wampirzyca ledwo co na nią spojrzała. Wyminęła ją błyskawicznym, wampirzym tempem nawet się z nią nie witając i szybko kilkukrotnie okrążyła dom Su-Jina, szukając go w każdym możliwym pomieszczeniu. Zbiegła po schodach, zaraz znowu znajdując się przed młodą kobietą.
    — Gdzie jest Su-Jin? — zapytała nieco nerwowo, przecierając dłonią kark. Ukrywanie emocji przychodziło jej z wielkim trudem, mimo że próbowała zachować zimną twarz to zawsze wszystko się z niej wylewało. Zawsze była lekkomyślna, wybuchowa i emocjonalna.
    Mimowolnie spojrzała na swoje palce i dopiero teraz zauważyła, że miała na sobie krew. Nie tylko na dłoniach, ale też na sukience czy twarzy. Miała cholerne szczęście, że nikt jej takiej jeszcze nie zauważył.
    Wróciła do swoich wcześniejszych myśli, że może wcale nie powinna była szukać pomocy u Su-Jina, że być może powinna była sama zająć się trupem, ale ona jak ostatnia idiotka chciała być z nim szczera. I w momencie kiedy tak rozpaczliwie go potrzebowała, musiała natknąć się na jego uroczą żonkę. Ona na pewno będzie chciała przedstawić mu własną wersję tej historii. Mina w ogóle jej nie ufała, a jednak znalazła się teraz przy niej, w dość kłopotliwej sytuacji.

    Minerva Cove

    OdpowiedzUsuń
  22. Smak jego własnej krwi miesza mu się w ustach ze słodyczą jej krwi i energii. Mruczy gardłowo, z zadowoleniem, gdy jej pazury rozdzierają materiał jego koszuli i wbijają się w jego skórę, jakby znów usiłowała wydrzeć mu serce. Oczyma wyobraźni Su-Jin widzi Lianę trzymającą w zakrwawionych dłoniach jego wciąż bijące serce, a potem wgryzającą się w nie, smakującą i pożerającą je kawałek po kawałku, czyniąc je w ten sposób jeszcze bardziej swoją własnością.
    Szybko jednak jego umysł odrywa się od krwawych wizji i zatraca w pięknie jej oczu i eteryczności całej sceny. W tym jak Liana wyciąga rękę i usiłuje dotknąć miękkiej, wręcz namacalnej mgły. Wampir pozwala iluzji na więcej. Jeden z błędnych ogników przesuwa się po zakrwawionych palcach Liany, oświetla je swoim blaskiem i drażni dotykiem – gorącym i zimnym jednocześnie. Su-Jin z fascynacją chłonie ten widok i nierealne, niemal baśniowe piękno tej sceny.
    Chłonie dotyk jej dłoni, podobnie jak jego usta chłoną dotyk jej rozgrzanego ciała i słodkiej krwi. Czuje jak ściąga z niego resztę podartej koszuli, jak jej palce suną po jego skórze. Jest w tym dotyku coś dzikiego i pierwotnego, cudownie zaborczego i mówiącego mu, że należał do niej. Ale est też coś innego, coś niesamowicie czułego, pełnego uwielbienia i oddania. Obie te natury, tak skrajnie inne i pozornie przeczące sobie, mieszają się w jedno i tworzą harmonijne piękno. Piękno, w którym ich dzika, najbardziej krwawa i gwałtowna natura, współgra z ogromem miłości i zaufania do siebie nawzajem.
    Warczy z rozkoszy, gdy czuje jak jej demoniczne szpony wbijają się w jego plecy i rozszarpują skórę i ciało. Ciszę wypełnia jej głuchy jęk. Jej biodra poruszają się lekko, prowokująco, a jej rozpalone ciało ociera się o niego budząc w nim kolejne, nieznane wcześniej uczucie. Dziki instynkt, który podpowiada mu co powinien zrobić. Su-Jin ma wrażenie jakby gęsta, lepka mgła pożądania otulała jego umysł wypełniając go jedynie pragnieniem by doświadczyć więcej i intensywniej. By w końcu poczuć to, co nieznane. Ta pokusa wydaje się nie do odparcia. Walczy z wewnętrznym pragnieniem, by to wszystko wyglądało inaczej, by ten pierwszy raz był w wyjątkowej, pełnej miłości atmosferze. Z drugiej strony, czy te dzikie, niemal zwierzęce pragnienia, które nimi teraz targały nie były podyktowane miłością i absolutna akceptacją? Pragnieniem doświadczania siebie nawzajem w najbardziej prawdziwej, pierwotnej wersji?
    Leśną ciszę rozrywa jego głęboki, przeciągły warkot, który przeradza się w zdławiony jęk, gdy czuje jak palce Liany sięgają do jego twardego i wrażliwego penisa, a także gdy jej zęby boleśnie wgryzają się w jego ramię raniąc ciało do krwi. Oddycha ciężko, niemal dysząc z podniecenia i przyjemności. Czuje jak jego mięśnie napinają się, a ciało zalewa nowa fala gorąca. Pragnienia i rozkoszy, szalonego niedosytu i pierwotnego, zwierzęcego głodu. A jednak wcale nie jest to głód krwi czy jej energii.
    Drżącą z emocji ręką sięga do swoich spodni, chaotycznie i w pośpiechu walczy z wiązaniem w pasie, aż to ustępuje, a śliski materiał zsuwa się z jego bioder. Działa jak w transie, nie wiedząc nawet kiedy i jak udaje mu się wyplątać nogi z luźnego jedwabiu. Jego myśli skupiają się teraz na czymś innym, na mokrej koronce oblepiającej rozgrzaną i wilgotną cipkę Liany. Czuje jak czubek jego męskości ociera się o materiał, co przyprawia go o kolejny niekontrolowany jęk.
    Jego place wsuwają się pod koronkowy materiał, a pazury szarpią i rozdzierają jej delikatne majtki. Kolejne mocne szarpnięcie zrywa z niej całkowicie bieliznę. Jego dłoń na chwilę chaotycznie zaciska się na wnętrzu jej uda, a pazury ranią jej skórę. Chce zrobić coś więcej, sięgnąć palcami do jej cipki, pieścić ją w dobrze mu znany sposób, który sprawiał jej przyjemność. Ale nie potrafi. Przez chwilę znów czuje jakby całkiem stracił władzę nad ciałem, jakby był posągiem zniewolonym całkowicie nieznaną wcześniej, obezwładniającą, czy wręcz paraliżującą przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łapie chaotycznie powietrze. Ma wrażenie, że szumi mu w uszach, a oczy zasnuwa znajoma gęsta i słodka mgła. Przez chwilę cała rzeczywistość zdaje się rozmywać, na moment sprawiając, że Su-Jin zatraca granicę między fantazją, a rzeczywistością, między iluzją, a tym co było prawdziwe. W tej chwili nie potrafi myśleć racjonalnie. Jest jednym wielkim, chaotycznym kłębkiem emocji i instynktów. Gwałtownych uczuć i pierwotnych pragnień.
      Nie jest pewien tego co robi, ani do czego zmierza, poddaje się w pełni instynktowi, gdy jego biodra poruszają się lekko, a ciało ociera się o ciało. Czubek jego penisa ociera się o jej mokrą cipkę, podobnie jak wtedy, gdy Liana drażniła go w ten sposób, pozwalając mu poczuć coś nowego, namiastkę kolejnego nieznanego doznania. Teraz to on drażni ją, nawet jeśli sam nie wie jeszcze do czego w tej chwili zmierza. Wie tylko, że chce więcej. Dlatego z każdym kolejnym ruchem bioder ociera się o nią mocniej, dłużej, łaknąc z całych sił tego nowego, cudownego uczucia jeszcze większej bliskości.

      kompletnie zakochany mężuś, który nie wie co robi

      Usuń
  23. Jego ciało przeszywa lekki dreszcz, gdy słyszy jej słodki jęk. Patrzy jak jej ciało opada z powrotem na ziemię, a włosy rozsypują się dookoła jej głowy. Wpatruje się w jej twarzyczkę. Jego wzrok sunie po jej miękkich, doskonałych rysach, i po zakrwawionych, rozchylonych ustach, które kuszą go swoją słodyczą. Dociera do jej oczu i na moment całkowicie tonie w jej spojrzeniu. Dzikie i czarne demoniczne oczy wpatrują się w niego z absolutnym zachwytem i miłością, z tak wielkim ogromem uczuć, że niemal nie potrafi tego znieść; że niemal sprawia mu to fizyczny ból; ale jednocześnie także czuje jak rozpala go to jeszcze bardziej. Całym sobą pragnie utonąć w jej oczach, w jej miłości i pierwotnych pragnieniach. W szalonej potrzebie, by być jak najbliżej, by zlać się z nią w jedno i zatracić granicę pomiędzy sobą, a nią; pomiędzy ich myślami, ich uczuciami i ciałami; doświadczyć wszystkich tych uczuć w pełni, całym sobą. Całą duszą, sercem i ciałem.
    Wzdycha z rozkoszy widząc i czując jej reakcję. To jak jej nagie ciało, leżące tak bezbronnie pod nim, oddaje mu się w pełni. Jej słodki jęk go nakręca, podsyca jego pragnienia. Czuje jak jej nogi oplatają go w pasie, jak aksamitnie miękkie, gorące uda mocno ściskają jego biodra. Nagle wszystko staje się bardziej intensywne, bardziej odurzające. Jego penis ociera się o jej cipkę, coraz bardziej i pewniej, coraz głębiej wsuwając się pomiędzy miękkie i mokre fałdki delikatnego ciała. Czuje każdy najdrobniejszy ruch, każdy dotyk, tak niesamowicie intensywnie, że niemal brakuje mu tchu. Jakby już w tej chwili jego ciało znajdowało się na granicy rozkoszy i potrzebowało jeszcze tylko jednego, mocniejszego dotyku, by osiągnąć szczyt.
    Czuje jak Liana ujmuje jego twarz w dłonie. Jej palce z czułością pieszczą jego skórę. Czuje jej ostre pazury dotykające go tak lekko, i miękki, pełen miłości dotyk, tak kontrastujący ze zwierzęcymi pragnieniami, którymi się oddawali. A jednak to wszystko razem tworzy cudowną, harmonijną całość. Poddaje się jej, każdej pieszczocie jej palców i gorących ust, które całują jego twarz, pozostawiając na niej krwawe ślady. Oddaje się jej z rozkoszą, niczym drapieżnik spragniony czułości i dotyku, pozwalający jej dłoniom oswajać się i przejmować kontrolę.
    Gdy ich usta spotykają się, całuje je zachłannie. Ich języki znów łączą się w namiętnym, szalonym tańcu. Czuje ruch jej bioder, to jak ich ciała ciaśniej splatają się ze sobą. Znów zalewa go fala rozkoszy, tak silnej, że jego głęboki, stłumiony jęk ginie w jej ustach pośród pocałunków i ugryzień. Jego ciało zalewa uczucie gorąca. Znów słyszy szum własnej krwi, a całe jego ciało przeszywa palące pragnienie tego, by poddać się tej chwili, poddać się wszystkim tym pragnieniom.
    Słyszy głos demonicy jakby był gdzieś pod wodą, a jej prośba miesza się z jego pragnieniami, z tym co tak bardzo pragnął usłyszeć.
    Przez chwilę nie wie co jest prawdziwe. Spija z jej ust kolejna chaotyczne słowa. Całuje jej słodkie, gorące wargi z miłością i oddaniem, z zapewnieniem, że należy do niej, tak jak ona należała do niego.
    Kochaj się ze mną…
    Te słowa huczą mu w głowie. Pragnienie nagle miesza się z obawami i wahaniem. Spogląda niepewnie w stronę jej twarzy. W jej zamglone oczy. Obserwuje jej usta i krew, którą znaczyła swoją doskonałą skórę.
    — Kocham cię… — mamrocze. Chwyta jej rękę i oblizuje jej zakrwawiony palec. Napiera na nią ciałem, tak by znów czuć ją całą sobą, by czuć każdy jej oddech i uderzenie serca. Dociska biodra do jej bioder, czuje jak jego penis mocniej wciska się pomiędzy wrażliwe, rozgrzane ciało jej cipki docierając we właściwe miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całuje jej usta, pozwalając sobie na chwilę zatracenia. Na zapomnienie o niepewności i wątpliwości. Tak jak poddał się jej, pozwolił sobie utracić kontrolę nad wewnętrzną, ujarzmioną bestią, tak samo teraz poddaje się jej i pozwala sobie utracić kontrolę nad rozdzierającymi go pragnieniami.
      Po raz kolejny pełen rozkoszy warkot, miesza się z jękiem, gdy wykonuje ruch, dociska biodra i pozwala by jego penis zanurzył się w jej wilgotnej, gorącej cipce. Jej wnętrze otacza ciasno jego męskość zatapiając w całkiem nowym doznaniu.
      Znów na krótką chwilę Su-Jin zapomina jak się oddycha. Całkowicie oszołomiony i przytłoczony doznaniami, po prostu chłonie to wszystko. Przylega do jej ciała, obejmuje je, mocno zaciskając palce na jej delikatnym skrzydle. Gdy w końcu powoli odzyskuje władzę nad ciałem całkowicie poddaje się pierwotnemu instynktowi, porusza biodrami. Nieco chaotycznie, nie do końca wiedząc czego właściwie chce. Wie tylko, że chce jak najwięcej czuć i doświadczać. Chce poddać się tej rozkoszy i dzielić ją z Lianą, chce słuchać jej westchnięć i jęków, chce czuć jej usta i pazury wbijające się w jego ciało, chce czuć jej ogon, skrzydła i widzieć jej czarne, demoniczne oczy zamglone rozkoszą, choć w małym stopniu dorównującą rozkoszy, którą ona ofiarowała jemu pragnąc się z nim kochać. I to jeszcze w taki sposób, gdy oboje byli w pełni sobą, gdy obnażali się ze swojej najbardziej nieludzkiej strony, poddając temu co pierwotne i nieposkromione. A mimo to, nie czuje zwierzęcej namiętności, a miłość. Szaloną, nieokiełznaną i nieludzką miłość.
      Oddycha ciężko dociskając raz po raz biodra coraz mocniej, pozwalając by jego penis zagłębiał się w jej gorące wnętrze coraz bardziej przy każdym kolejnym chaotycznym pchnięciu. Dyszy ciężko i czuje jak całe jego ciało wewnętrznie płonie, a on sam jest na skraju, że nadchodzi szczyt. A jednak zamiast się temu poddać pozwala sobie ulec kolejnej rozdzierającej pokusie. Dociska usta do jej szyi i po raz kolejny wgryza się w nią. Mocno i zachłannie, pozwalając by jego zęby po raz kolejny zanurzyły się w tętnice, a pozostałe głęboko wbijały się w jej ciało. Z dreszczem rozkoszy przełyka jej krew, gorącą niczym płynny ogień, który trawił ich ciała. Chce poczuć smak jej pożądania, smak pierwszego aktu miłości.

      mężuś, który przeżywa najbardziej wyjątkową chwilę w życiu

      Usuń
  24. Wszystko wydaje się tak nowe i inne, tak nieporównywalne do żadnego z wcześniejszych doświadczeń, ani kreowanych na ich podstawie wyobrażeń. Wszystko jest także zupełnie inne, niż przypuszczał. Nie ma strachu i niepewności, nie ma napięcia i obaw, które tak bardzo go blokowały, nie ma presji, ani poczucia bycia niewystarczającym, nie dość dobrym. Wszystko jest po prostu inne…
    Uczucia i fizyczne doznania przeplatają się ze sobą w chaotyczny, choć zarazem niezwykle harmonijny, sposób. Jego umysł jest zadziwiająco spokojny, skupiony na tej jednej, jedynej chwili. Najbardziej wyjątkowej chwili, jakiej do tej pory doświadczył. Na wpół przytomna świadomość przypomina mu poetyckie słowa z „Kamasutry”, w których Vātsyāyana twierdził, że akt fizycznej miłości był ostatecznym dopełnieniem tego co w duszy i w sercu, że łącząc swe ciała w jedność partnerzy mogli poczuć namiastkę boskości tkwiącej w naturze, namiastkę pełni, idealnego dopełnienia się dwóch niekompletnych istot, które razem doświadczają Absolutu.
    Ta myśl zdaje się idealnie opisywać to, co teraz czuje, gdy ich ciała wreszcie złączyły się w cudownie zmysłowym akcie. Jego ciało jest rozpalone, całkowicie opętane pożądaniem, jego serce ma chęć wyrwać mu się z piersi czując zbyt wiele potężnych uczuć, a w tym wszystkim jego umysł pozostaje dziwnie spokojny. Pierwszy raz nie myśli zbyt wiele, nie analizuje. Po prostu jest tu i teraz. Z Lianą, z kobietą, którą kocha ponad wszystko. Jego umysł otula pełna rozkoszy mgła, podobnie jak gorące ramiona Liany otulają jego ciało i przyciągają do siebie.
    Jej paznokcie znaczą jego skórę, a on ma wrażenie, że tego nie czuje. Fizyczna rozkosz, każdy ruch jego męskości w jej gorącej cipce jest tak obezwładniającą przyjemnością, że nie czuje nawet zadrapań na swoich plecach. Ich ciała wydają się tak doskonale dopasowane jakby jakakolwiek granica pomiędzy nimi uległa zatarciu. A on tonie w tych doznaniach. W jej cichym jęku, w dotyku jej delikatnej skóry, w drżeniu jej skrzydła, które dotykał, w cieple jej ciała. I w szepcie, który doprowadza go na skraj rozkoszy.
    Ja też… Ja cię też kocham…
    W tej chwili nawet największa fizyczna rozkosz blednie wobec uczucia, które rozsadza jego serce od środka i rozrywa je na kawałki. Su-Jin nie wie co powinien myśleć i czuć. Ogrom szczęścia i miłości, jaka kryje się w tych słowach sprawia mu niemal ból. Pragnie płakać. Ze wzruszenia i nadmiaru szczęścia, którego nie potrafi znieść, które przekracza wszystko czego kiedykolwiek był w ogóle w stanie pragnąć.
    Smak jej krwi zmienia się w jego ustach. Nie ma już znajomego smaku pragnienia, ani pożądania. Nie ma smaku seksu, którego poszukiwał. Jest za to coś nowego, coś co burzy jego wyobrażenia o tym, że jej orgazm miał smak miłości. Nie… Słodycz, którą czuje teraz, tak inna i nieporównywalna z niczym, to była właśnie miłość. Najsłodsza i najdelikatniejsza czekolada, łagodna i kojąca jak nektar, czysty żywy ogień i najbardziej nieskazitelny lód. Była jak ciepło ogrzewające skostniałe serce i jak chłodny haust powietrza wypełniający rozpalone płuca. Była… doskonała.
    Słyszy jej pełen rozkoszy krzyk, gdy jej ciało osiąga szczyt, który wydaje mu się niemal najpiękniejszą melodią. Niemal, bo jej cudowne wyznanie zdaje się przyćmiewać nawet rozkosz, jaką sprawiało mu oglądanie i doświadczanie jej orgazmu. Język Su-Jina z czułością przesuwa się po rankach. Chwilę później jego usta znajdują się tuż przy jej ustach. Zachłannie spijają z nich jej rozpalony, słodki od orgazmu oddech. Przez chwilę trwa w niemym zachwycie nad pięknem tej chwili, pięknem jej wyznania i pięknem samej Liany leżącej pod nim i patrzącej na niego w sposób, który dotykał jego duszy.
    Serce bije mu szybciej, a jego biodra poruszają się jeszcze bardziej chaotycznie i szybko, poddając się temu co pierwotne. Wpatruje się półprzytomnie w demoniczne oczy Liany, które teraz wydają się bardziej zielone, a ich spojrzenie równie zamglone, co i jego. A potem czuje przeszywający dreszcz rozkoszy, gdy Liana wymawia jego imię i te dwa słowa. Kocham cię.
    Kocham cię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuje smak każdego z tych słów na swoich ustach. Widzi miłość w jej oczach i powoli tonie w tej miłości. Jęk rozkoszy ginie gdzieś pomiędzy ich wargami, a Han-gyeol osiąga szczyt. Całe jego ciało przeszywa ekstaza, wraz z ostatnim, głębokim pchnięciem wampir dochodzi w jej wnętrzu. Słodka błogość orgazmu zalewa jego ciało, a jego spięte, drżące mięśnie rozluźniają się.
      Zapada cisza, w której Su-Jin słyszy jedynie ich szybkie oddechy i bicie serc, które zdają się zgrywać w harmonijny, wspólny rytm. Nie cofa się, ani nie odsuwa, wręcz przeciwnie, lgnie do jej ciała i bliskości jeszcze bardziej. Pozwala by emocje opadły i by powoli do jego umysłu mogło dotrzeć wszystko co się stało.
      Wszystko co powiedziała…
      Łapie głębszy wdech, mruga kilkakrotnie czując jak pod powiekami zbierają mu się łzy. Wtula się policzkiem w jej policzek. Jego usta ocierają się o kącik jej ust.
      — Ja też cię kocham Liana… — szepcze w końcu, czując jak głos mu drży.
      Pierwszy raz mówi jej te słowa w odpowiedzi na jej wyznanie.
      — Kocham cię ponad wszystko… — mamrocze, całując chaotycznie jej policzek i kącik ust.

      mężuś, który zaraz umrze ze szczęścia

      Usuń
  25. Ich gorące, nagie ciała, otulone jedynie iluzoryczną mgłą, trwają splecione w miłosnym uścisku. Su-Jin czuje jak serce wali mu jak oszalałe, a ciało wciąż pogrąża się w błogości jaką przyniósł ze sobą pierwszy orgazm. Pierwszy orgazm, gdy w końcu kochali się jak prawdziwe małżeństwo, w czasie nocy poślubnej. Wampir uśmiecha się tylko, wciąż w pełni nie jest w stanie przetworzyć tego co właśnie się stało, i co właśnie od niej usłyszał. Wie tylko, że mógłby tego słuchać w nieskończoność i dać się jej utopić w tej słodkiej miłości, którą czuł, i którą demonica mu wyznawała.
    Drżącymi wargami całuje z czułością kącik jej ust, gdy Liana po raz kolejny powtarza, że go kocha. Znów walczy ze wzruszeniem, które go ogarnia, gdy dociera do niego jej wyznanie. Już nie był to szept wypowiedziany w ekstazie, wśród pieszczot i przyjemności, wśród szalejących emocji. Teraz, w tej ciszy i spokoju, słyszy wyraźnie ogrom emocji wybrzmiewających w jej głosie. I to, że właśnie bez reszty oddawała mu samą siebie.
    Wspólny prysznic wydaje się czymś miękkim i kojącym, czymś niesamowicie zmysłowym. Powoli zmywają z siebie cały brud leśnej ziemi i zaschniętej krwi. Su-Jin obserwuje czerwone strugi wody spływające po szyi i piersi Liany, głębokie ślady drapieżnych ugryzień i zadrapania. Z równą fascynacją podziwia i dotyka władnych zadrapań i ran, śladów po jej pazurach na swoim sercu, śladu po ugryzieniu. Jego palce dotykają głębokich ran po demoniczych szponach na plecach i karku i przyprawia go to o przyjemne uczucie ciepła i podniecenia. Czuje to jeszcze bardziej, gdy to Liana dotyka jego zadrapań i ran, gdy jej dłonie błądzą po jego ciele.
    W powietrzu unosi się gęsta para wodna wypełniona zapachem wanilii i cynamonu, a ich ciała obejmują się niczym w zmysłowym i subtelnym tańcu. Dotykają się, wodzą dłońmi po swoich ciałach zupełnie jakby odkrywali się na nowo. To wszystko wydaje się wampirowi tak bardzo magiczne i niezwykłe.
    Opuszcza prysznic i podkrada jej nieco waniliowego olejku do ciała. Lubi pachnieć jej zapachem, czuć jakby jego skóra przesiąkła jej obecnością. Przebiera się w nową, lekką piżamę złożoną z krótkiej, wiązanej koszulki i dopasowanych do niej luźnych spodni.
    — Zrobię kolację — oznajmia i cmoka jej czubek głowy i mokre włosy, po czym udaje się do kuchni.
    Po wszystkim co się wydarzyło ma ochotę na coś słodkiego. Ale nie na deser, na coś słodko pikantnego. Decyduje się na lubianą indyjską potrawę, ryż z prażonymi migdałami i orzechami, z lekko kremowym, mlecznym sosem, aromatycznymi przyprawami i dużą ilością cudownie zmysłowego szafranu, który tak idealnie pasuje do tej chwili.
    Słyszy jak Liana opuszcza łazienkę i krząta się w salonie rozpakowując torby pełne zakupów. Przez chwilę wsłuchuje się i próbuje odgadnąć co robi, ale szybko zdaje sobie sprawę, że po prostu się wyłącza, a jego umysł odbiega gdzieś daleko. Do lasu… do spontanicznego aktu miłości, którego się nie spodziewał, ani nie planował. I do wyznania Liany, do wypowiedzianych przez nią słów kocham cię. Uśmiecha się, sam już nie wiedząc co powinien w tej chwili czuć.
    Han-gyeol ma wrażenie, że wyznanie miłości nieco go zaślepia i nie pozwala mu trzeźwo zastanowić się nad niczym innym. Nad tym, że pierwszy raz naprawdę się z kimś kochał i że to wszystko było kompletnie nie takie jak powinno być. Wzdycha pod nosem zdając sobie sprawę, że nie potrafi się zdystansować, ani spojrzeć trzeźwo na sytuację.
    Dodaje kolejnych przypraw. Cynamon, kardamon, odrobina świeżo startej gałki muszkatołowej i solidne łyżki zmielonego drobno kokosa, który pięknie zagęszcza mleczny sos. Skrusza też jedną szypułkę kwiatu javatri, który kojarzy mu się z Lianą, a danie zaczyna nabierać nieco aromatu perfum, które dla niej stworzył. Szafran i javatri, dwa najcenniejsze i najdroższe kwiaty świata. Zmysłowa słodycz i aromatyczny smak równie słodkiego ognia…
    — Jeśli jeszcze go nie wypiłaś to jest — odpowiada, odwracając wzrok od głębokiej patelni. Spogląda na Lianę i jej delikatną halkę. Na ślady ugryzień na mlecznobiałej skórze i mnóstwo zadrapań po jego pazurach. — Herbatę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma ochoty pić wina i zacierać sobie jego obrzydliwym, cierpkim smakiem tej cudownej słodyczy, którą wciąż czuł na języku. Wolał herbatę, z ulubionymi korzennymi przyprawami, pasującymi do potrawy. Kojarzącymi się z Lianą…
      — Mam nadzieję — odpowiada, czując jej słodką bliskość — W końcu byłaś inspiracją dla tej kolacji. Szafran i javatri, kwiat muszkatołowca — uśmiecha się zerkając na nią — Poza tym w Indiach wierzą, że szafran jest najbardziej zmysłowym afrodyzjakiem. A migdały w mleku to przysmak na ślubach, podobno to bardzo pomyślna wróżba dla związku.
      Czuje się dziwnie, rozmawiając tak swobodnie po tym wszystkim. Zupełnie jakby już od dawna byli szczęśliwym małżeństwem, a namiętne szaleństwo było naturalną częścią ich związku. Gdzieś w głębi serca Su-Jin czuje jak pojawia się obawa. Czy teraz coś się między nimi zmieni? Czy jest wystarczająco dobry dla Liany i potrafi zaspokoić jej potrzeby?
      Przygryza lekko wargi, znów uciekając myślami do cudownego wyznania. W końcu nic innego się nie liczyło, tylko to, że go kochała…
      Nakłada kolacje na talerze, po czym udaje się wraz z Lianą do salonu, pięknie i nastrojowo przygotowanego przez Lianę. Ciepłe światło świec i kominka nadaje chłodnemu, minimalistycznemu wnętrzu jakiejś miękkości. Podobnie jak puchaty dywan i przyjemny zapach olejku eterycznego, kojarzącego się z lasem, przez co Su-Jin czuje lekkie zakłopotanie.
      — Jest pięknie — przyznaje — Jeśli w ten sposób zamierzasz zagarniać całą moją przestrzeń, to nie mam nic przeciwko.
      Jego wzrok zatrzymuje się na miękkim dywanie i opartych o kanapę poduszkach.
      — Jak rozumiem chcesz sprawdzić, czy dywan nadaje się nie tylko do kochania, ale i do wspólnych kolacji? — pyta z uśmiechem, po czym odstawia talerze obok kominka i usadawia się na mięciutkim dywanie. Przez chwilę wpatruje się w trzaskający ogień, po czym próbuję kolacji rozkoszując się słodkim i cudownie pikantnym smakiem aromatycznych przypraw. Milczy, zastanawiając się co właściwie powinien powiedzieć i jak zapytać ją o to wszystko. A może w ogóle nie powinien pytać?
      — Liana? — opiera się wygodniej o kanapę i przenosi wzrok z kominka, na siedzącą obok Lianę. — Jak… to znaczy czy… — nie ma pojęcia jak odpowiednio ubrać to w słowa — Czy jesteś zadowolona? — pyta w końcu ostrożnie i nieco niepewnie, nie precyzując o co właściwie pyta. Ale jest pewien, że Liana to zrozumie.

      mężuś, który wciąż jest w szoku

      Usuń
  26. W powietrzu unosi się przyjemny, aromatyczny zapach jego ulubionej herbaty, z mieszanką najbardziej aromatycznych indyjskich przypraw. Su-Jin zerka na Lianę i uśmiecha się tylko na jej słodką odpowiedź.
    — To na indyjskich ślubach. W Korei podaje się pieczone kasztany. — Na jego twarzy maluje się spokojny, ciepły uśmiech, tak idealnie pasujący do całej tej chwili. — Nim ustalimy menu, musimy spisać nasz kontrakt ślubny. Chyba że mówisz o naszym ślubie za dwa tygodnie. Wtedy mam tylko jedno życzenie co do menu... — mówi, po czym znacząco spogląda na jej szyję, ozdobioną dwoma głębokimi śladami ugryzień.
    Przytakuje jej kolejnym słowom, gdy mówi mu o zagospodarowaniu pustej przestrzeni na rośliny. W tej chwili gotów jest zgodzić się w ciemno na każdy pomysł Liany, dotyczący urządzenia domu. Podoba mu się jej obecność, chce ją czuć, chce widzieć w każdym pomieszczeniu wszystkie te drobiazgi, które kojarzyłyby mu się z nią. Chce spoglądać z uśmiechem na świeczki i ozdoby, chce więcej wspólnych fotografii w ramkach, chce czuć zapachy kojarzące mu się z nią. Jak w prawdziwym domu, w którym czuć obecność żony.
    — Jeśli będziemy kontynuować tradycję kupowania kwiatów na randkę to niedługo, będziemy mieć tu małą dżunglę — stwierdza, zerkając w stronę samotnej róży pustyni, którą Liana kupiła z okazji ich pierwszej randki. — Zamówiłem ci coś specjalnego na jutro — uśmiecha się tajemniczo — co prawda to nie wanilia, ale też storczyk.
    Upija łyk ulubionej herbaty i odstawia kubek obok. Przez chwilę zastanawia się czy może w takim razie nie spróbować urządzić także ogrodu. Do tej pory zaniedbywał ogród całkowicie. Poza kilkoma ziołami, które usiłował uprawiać w tych zimnych i nieprzyjaznych warunkach, cała reszta ogrodu była całkowicie zdziczała. Zdecydowanie będą musieli o tym pomyśleć.
    — Mhmm, teraz znowu będziesz niesamowicie rozpieszczonym sukkubem. Tylko chyba w nieco innym sensie — odpowiada, odrobinę zaczepnie, a odrobinę żartobliwie.
    Słysząc jej kolejne słowa uśmiecha się z zakłopotaniem i wbija wzrok w talerz i jego zawartość. Bierze kilka kęsów kolacji, by uniknąć odpowiedzi. Nie miał pojęcia czy Liana jedynie żartowała, droczyła się z nim, czy naprawdę zamierzała spędzić z nim wieczór w ten sposób. Najpierw kolacja, a potem deser w postaci kochania się przy kominku.
    Su-Jin nie jest pewien co powinien co powinien o tym wszystkim myśleć. Wciąż chyba jeszcze nie dotarło do niego w pełni to, co wydarzyło się między nimi w lesie. Jego myśli i uczucia wciąż zbyt skupione były na cudownym wyznaniu miłości, spychając kwestię seksu gdzieś na dalszy plan. Teraz jednak wampir czuje, że powinien to przemyśleć. Chociaż… może wcale nie było o czym myśleć? Może po prostu do tej pory niepotrzebnie budował sobie w głowie obraz seksu i pierwszego razu jako czegoś strasznie ważnego, co koniecznie musi być wyjątkowe i nakładał tym samym na siebie jakąś urojoną presję? Może to po prostu był naturalny krok w okazywaniu sobie uczuć. Taki jak pocałunki, pieszczoty, dotykanie się i seks oralny? Po prostu kolejne, fizyczne dopełnienie swoich uczuć, a cała ta szalenie ważna otoczka była tylko kulturowym wymysłem, którym nie powinien się przejmować.
    Odrywa wzrok znad talerza i patrzy na Lianę. Uśmiecha się słysząc odpowiedź Liany. Co prawda nie to miał na myśli próbując dowiedzieć się czy była zadowolona, ale chyba ta właśnie odpowiedź była dla niego ważniejsza, bardziej wartościowa. Serce bije mu szybciej, wypełnione przyjemnym i ogrzewającym je ciepłem.
    — Nawet nie wiem kiedy cię tego nauczyłem. — jego głos przepełnia to samo ciepło, które ogarnęło jego serce i duszę. Pamięta jak jej to obiecał. Wtedy nawet nie myślał o tym, że tak to się wszystko skończy, że miłość, którą wtedy chciał jej ofiarować, i której chciał ją nauczyć, rozwinie się w ten sposób, przerodzi się w coś więcej niż uczucie pomiędzy bliskimi, pomiędzy rodziną. Te kilka tygodni temu nie uwierzyłby, że będzie w stanie pokochać jakąś kobietę w ten sposób, tracąc całkowicie głowę i zdrowy rozsądek. Ucząc ją miłości, sam dał się jej całkowicie opętać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz jednak jego uśmiech nieco przygasa, gdy temat powraca do tego co przyziemne. Tego co fizyczne i namacalne, tego co było dla niego do tej pory jeszcze bardziej obce niż romantyczna miłość.
      Patrzy jej w oczy i; pomimo ogromu cudownie nieludzkiej miłości; ma chęć odwrócić wzrok. Znów kupić sobie nieco czasu ratując się kolacją lub łykiem herbaty. Mimo wszystko nie robi tego. Patrzy jej w oczy i słucha jej słów. Kolejnych niezasłużonych wyznań i komplementów, na które nie wie jak zareagować.
      — Tyle razy mi to powtarzasz, że w końcu w to uwierzę — uśmiecha się odrobinę nerwowo. Czuje, że musi jakoś zareagować, zamiast jak zwykle milczeć i z zakłopotaniem uciekać emocjonalnie od niej. W końcu skoro on kochał ją taką jaka była i uważał za idealną, powinien zaakceptować, że ona kochała go w ten sam sposób.
      Patrzy na nią słysząc jej pytanie. Otwiera nawet usta, by coś powiedzieć, ale za chwilę pojawiają się kolejne pytania. Cała lawina pytań, w których dostrzega jej niepokój.
      Pośpiesznie potrząsa przecząco głową.
      — Nie, nie żałuję. Niczego między nami nie żałuję. Uwielbiam każdą chwilę z tobą i każde nowe doświadczenie — mówi pośpiesznie.
      Przez chwilę zastanawia się nad jej kolejnymi pytaniami. Czy nie chciał? Czy to było za dużo?
      — Ja… — waha się przez chwilę — chyba wyobrażałem to sobie inaczej. Wiesz, idealnie, w jakiś innych okolicznościach. Sam nie wiem…
      Milknie na chwilę zastanawiając się, co właściwie sobie wyobrażał. Jakąś poważną ceremonię w stylu oficjalnej nocy poślubnej? Nie ma pojęcia.
      — Ale nie żałuję, że tak wyszło. Pewnie w innych okolicznościach znowu zacząłbym za dużo myśleć — uśmiecha się z zakłopotaniem — a tak po prostu kochałem się z tobą, bez poczucia presji czy myślenia o tym. Tak naprawdę było dokładnie tak, jak zawsze tego chciałem, z miłości… — zerka na Lianę, by upewnić się, że rozumiała o co mu chodzi. — Wiesz co mam na myśli, prawda? Nie chciałem się zmuszać, spełniać oczekiwań, poświęcać się dla potrzeb partnerki. Chciałem, by to było wynikiem również moich uczuć i pragnień. I tak właśnie było… Już wcześniej nachodziły mnie myśli, że chciałbym się z tobą kochać, ale zawsze coś mnie blokowało. Bałem się, że… — znów czuje się potwornie głupio. Z całych sił walczy z potrzebą tego, by uciec wzrokiem, by jakoś schować się za murem, zamiast rozmawiać z nią o tak intymnych i wstydliwych rzeczach. Ale wie, że te myśli nie są właściwe, że nie powinien obawiać się szczerości wobec Liany.
      — Bałem się, że będzie kiepsko, że będziesz mną rozczarowana i… że to będzie dla nas problem. — Jego głos drży lekko ze zdenerwowania. Mimo wszystko jednak Han-gyeol czuje ulgę, że jej to powiedział. — Dlatego cieszę się, że nie miałem czasu o tym myśleć i po prostu się kochaliśmy. Czułem się cudownie i… jeśli ty też czułaś się cudownie to…
      Nie ma pojęcia do czego właściwie zmierza i co chce powiedzieć. Przygryza lekko wargę.
      — Czy w takim razie ja ci wystarczę? — pyta. Chyba tego tak naprawdę bał się najbardziej. Że okaże się dla niej niewystarczający, że Liana będzie musiała cierpieć i poświęcić swoje fizyczne potrzeby chcąc być mu wierna… Albo że on będzie musiał zaakceptować to, by Liana szukała fizycznego spełnienia w ramionach innych. Czy ich związek wówczas miałby szansę przetrwać, jeśli któraś ze stron musiałaby się w pewien sposób poświęcić?

      mężuś i ogrom jego obaw i kompleksów

      Usuń
  27. Zerka na nią z uśmiechem, gdy odpowiada na jego słowa. Choć dostrzega w spojrzeniu Liany pewną ciekawość, docenia to, że nie dopytywała. Bierze kilka kolejnych kęsów kolacji i popija herbatą. Jego spojrzenie znów ucieka w stronę jej twarzy, jej słodkiego delikatnego uśmiechu, miękkiego ciepła, które dostrzega w jej rysach i czułości w spojrzeniu.
    — Ja też to lubię — przyznaje, nie ukrywając nawet jak wielką przyjemność sprawiały mu te drobne gesty, którymi mógł dzielić się z Lianą. Wspólne spędzanie czasu, prysznice, gotowanie, trzymanie za rękę, leżenie obok siebie i cieszenie się po prostu własną obecnością. Wszystko to, co tworzyło ich nową codzienność, bez której nie byli już w stanie żyć.
    — I przy okazji sam się czegoś nauczyłem… — dodaje ciepło. W końcu, gdy obiecywał jej, że nauczy ją kochać, gdy przyznał się do tego jak ważna i bliska była dla niego, wcale nie chodziło mu o nic romantycznego. Nigdy nie chciał się w niej zakochiwać, ani kochać ją w ten sposób, nigdy nawet nie brał takich uczuć pod uwagę. A potem w jakiś niezrozumiały sposób wpadł w pułapkę własnych uczuć.
    — Wiem, że nie kłamiesz. Jesteś tylko zaślepiona i nieobiektywna — odpowiada, nieco przekornie, nie chcąc ani przyznawać jej racji, ani głupio upierać się przy swoim. — No i masz przewagę, ja nadal nie wiem jak teraz wyglądam.
    Upija kolejny łyk herbaty, po czym także odstawia na bok zarówno talerz, jak i szklankę. Su-Jin doskonale zdaje sobie sprawę, że czeka go ciężka rozmowa i wcale nie chce przed nią uciekać. Wręcz przeciwnie.
    — Mhm, wiem — przyznaje cicho. W jednej chwili Liana znajduje się bliżej, siadając na nim wygodnie. Ich biodra znów przylegają ciasno do siebie, a jej dłonie wędrują po jego szyi i ramionach w czułym, spokojnym geście.
    — Dlatego cieszę się z tego co zaszło w lesie — wyznaje szczerze. Chwyta jej spojrzenie i z miłością wpatruje się w jej piękne, szmaragdowe oczy.
    Waha się przez chwilę nie wiedząc, co powiedzieć. Wyjaśnić jej skąd przyszedł mu do głowy ten pomysł, czy raczej skupić się na tym co piękne i prawdziwe. Na wyznaniu, które naprawdę go poruszało i trafiało mu wprost do serca.
    Dotyka jej dłoni i jeszcze bardziej dociska ją do swojego serca.
    — Tak, ja też czułem to samo — odpowiada łagodnie. — Mogłem całkowicie oddać się kobiecie, którą kocham i której ufam. To było dla mnie najbardziej wyjątkowe. Byłem w pełni, całkowicie twój, a ty moja…
    Uśmiecha się z czułością. Gładzi kciukiem jej dłoń, wspartą na jego sercu, które bije teraz tak mocno. Tylko dla niej. Ma chęć obiecać jej, że teraz już zawsze tak będzie, że każdy seks między nimi będzie wiązał się z czymś więcej, że będzie wyrazem miłości i sposobem okazywania uczuć, a nie jedynie pustą przyjemnością, która nic nie znaczy. Ale nie mówi tego. Zbyt obawia się jej odpowiedzi. Nawet jeśli była szczęśliwa, nawet jeśli jego uczucia znaczyły dla niej więcej niż cokolwiek innego, to wcale nie znaczyło, że była fizycznie zaspokojona i usatysfakcjonowana.
    Jej palce sięgają do jego policzków, ujmują jej twarz i zamykają w pełnym miłości geście. Na jedną, krótką chwilę Su-Jin przegrywa i ucieka wzrokiem wpatrując się w jej usta mówiące cicho i łagodnie każde słowo. Tłumaczące mu, że nie powinien nawet tak myśleć. Ma chęć jej przytaknąć, powiedzieć, że rozumie to wszystko, ale i tak nie umie powstrzymać pewnym ciemnych myśli i obaw. Czuje lekki dreszcz, gdy Liana po raz kolejny wyznaje mu, że go kocha. Wymawia jego imię i odciska czoło do czoła.
    Przełyka ślinę, czując lekki ucisk w gardle, po czym sięga dłońmi do jej twarzy. Jego palce drżą z emocji, gdy z czułością dotyka jej twarzy.
    — Ja też cię kocham Liana. Tak bardzo cię kocham… — szepcze, znów odnajdując spojrzenie szmaragdowych oczu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — I przepraszam… — mamrocze. — Nie myśl, że wątpię w nasze uczucia, czy w ciebie. Ja tylko… wiem, że seks jest ważny w związku. Nie chciałbym żeby cokolwiek odebrało nam to szczęście i żeby któreś z nas było nieszczęśliwe lub musiało się poświęcać. Nie chcę byś rezygnowała z czegoś dla uczuć, ani nie chcę się tobą dzielić z nikim innym. Wiem, że nigdy nie dorównam wielu twoim kochankom, ale chcę by było ci ze mną dobrze. Po prostu nie chcę cię stracić, nie przeżyję bez ciebie...
      Po raz kolejny całkowicie odkrywa przed nią uczucia. Ociera się lekko czołem o jej czoło i z czułością sunie opuszkami palców po jej policzku. Pozwala sobie na krótkie, delikatne muśnięcie wargami jej ust, w dość niepewnym i rozemocjonowanym pocałunku.
      — Ty też mnie uszczęśliwiasz, wszystkim co robisz i ty, że jesteś tu ze mną... — dodaje miękko, po czym uśmiecha się nieśmiało i szepcze cicho — twój orgazm też mnie uszczęśliwia. Lubię czuć, że jest ci przy mnie dobrze, że jesteś równie szczęśliwa kiedy się kochamy, co wtedy, gdy po prostu jesteśmy obok siebie, odejmujemy się i zapewniamy się o swojej miłości.
      Dotyka kciukiem jej ust i gładzi je powoli i z czułością. Powoli pozwala sobie, na to by nieco uspokoić myśli i dręczące obawy, które podpowiadały mu tak wiele złych rzeczy. Pod tym względem ego własny umysł i lęki, były stokroć gorsze od demona, sączącego mu wprost do umysłu swój jad.
      Zerka na nią, słysząc jej pytanie o jego prawdziwą, wampirzą formę.
      — Umiem — odpowiada. Jak na zawołanie jego oczy przybierają odcień jadeitowej zieleni, a skóra blednie stając się ta miała, że niemal wpadająca w chłodny odcień błękitu. — Po prostu na co dzień jej nie ujawniam. — Gdy mówi, wyraźnie widać wydłużone ostre zęby i zmienione kły.
      Han-gyeol czuje jak ważne to było, jak wiele znaczyło dla nich obojga i z jak potężnymi emocjami się to wiązało. Ukazanie prawdziwego siebie, swojej prawdziwej, nieludzkiej natury; skrywanej pod ludzką postacią; tej jednej wyjątkowej osobie, której ufało się w pełni.

      mężuś, który powoli to sobie układa

      Usuń
  28. Obserwuje jak Liana sięga po telefon i pstryka mu zdjęcie, a potem przez chwilę przygląda się fotografii. Nagle Su-Jin czuje irracjonalną obawę przed spojrzeniem na zdjęcie i tym co mógł na nim zobaczyć. Łatwo było nie myśleć o własnym wyglądzie żyjąc w świecie bez luster. Jedynie oglądając swoje zdjęcia miewał refleksje nad wyglądem i różne, nie do końca pożądane myśli. Potem jednak odkładał albumy na półkę i po prostu zapominał. A teraz… Chyba pierwszy raz czuł, że naprawdę chce coś zmienić, że chce się komuś podobać i nie może wciąż tkwić w bezpiecznej strefie komfortu. Z lekkim wahaniem bierze od niej telefon i przygląda się fotografii. Jego twarz wydaje się nieco inna w nowej fryzurze. Bardziej jego, niż tamtego człowieka. Wygląda poważniej i może nawet nieco przystojniej? Nie jest pewien co właściwie czuje patrząc na nową twarz. Wie, że to drobiazg, tylko fryzura, a jednak wzbudza to w nim wiele emocji. Dotyka palcami ekranu i powiększa zdjęcie z uwagą przypatrując się szczegółom. Na lekko wilgotnych włosach lepiej widać cieniowanie i to jak się układają.
    — Podoba mi się — stwierdza uśmiechając się lekko, po czym oddaje jej telefon. Odruchowo sięga ręką do włosów i przeczesuje je palcami. — Następnym razem poeksperymentujemy z kolorami.
    Ten pierwszy krok nastraja go pozytywnie do całej myśli o zmianach, o tym by jakoś wyrazić bardziej siebie, a nie trzymać się przeszłości, czy ubierać się po prostu na przekór zasadom. Chce w końcu oderwać się od przeszłości, odgrodzić się od niej, tak jak mentalnie odgradzał się od ducha i ciała. Nawet jeśli jego główną motywacją było to, by podobać się Lianie, to ostatecznie było to również coś niesamowicie ważnego dla niego samego.
    Wpatruje się w Lianę i jej słodki uśmiech, po czym przytakuje pośpiesznie.
    — Tak, wiem to skarbie, naprawdę wiem! — Reaguje i mówi szybko, wręcz zbyt szybko, byle tylko nie pozwolić jej by myślała, że w jakikolwiek przeszkadzała mu jej przeszłość. — Rozumiem to kochanie i naprawdę to nie ma dla mnie znaczenia. Miałoby, gdybyś ich kochała, a potem porzucała. Wtedy bałbym się, że czeka mnie to samo. Ale wiem, że jest inaczej, wszystko między nami jest inne i wyjątkowe...
    Z czułością gładzi jej policzek, pragnąc niemo potwierdzić każde swoje słowo i zapewnienie.
    — Porównuję się z nimi, bo… — Han-gyeol zastanawia się przez chwilę. Zdaje sobie sprawę, że sam do końca nie jest pewien dlaczego tak myślał i się tym przejmował. Czy to dlatego że nie czuł się dla niej dość dobry? Czy może nakładał na siebie jakąś dziwną, bezsensowną presję? Wzdycha cicho i kręci lekko głową z rezygnacją. — Sam nie wiem, naprawdę. Nakładam na siebie presję, by być jak najlepszym. Może to dlatego, że przez setki lat żyłem w społeczeństwie, gdzie wszystko musiało być idealne? A może to dlatego, że tkwiłem w błędnych wyobrażeniach o samym sobie i dopiero teraz, od nowa buduję w swojej głowie poprawny obraz siebie? Nie wiem Liana, naprawdę nie wiem. Chyba czuję się niepewnie i przez to nakładam na siebie jeszcze większą presję, bo po prostu mi zależy — przyznaje. Jest to trudne i dość bolesne wyznanie, ale Su-Jin wie, że musiał jej to powiedzieć.
    Słodki i delikatny pocałunek idealnie koi ból, jaki sprawia mu odzieranie samego siebie z bezpiecznej skorupy, pod którą zawsze skrywał prawdziwe uczucia. Obejmuje lekko Lianę i przyciąga ją do siebie, na chwilę kryje twarz w jej szyi i całuje z miłością ślady po ugryzieniach.
    Odsuwa się i spogląda jej w oczy, gdy słyszy jej szept.
    — Zmuszać? O ile dobrze pamiętam to była moja inicjatywa — odpowiada na jej uśmiech, równie zaczepnie i prowokująco. — Sugerujesz, że mnie do tego zmanipulowałaś swoją prośbą bym się z tobą kochał?
    Nie odrywa wzroku od jej oczu, po czym ujmuje jej dłonie i delikatnie przesuwa nimi po swojej klatce piersiowej i brzuchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Niczego nie obiecuj, po prostu bądź, egoistką i sięgaj po to, czego pragniesz. Ktoś musi mnie wszystkiego nauczyć, prawda? — pyta prowokacyjnie. Chce by to robiła, by nie wahała się go dotykać, czy inicjować bliskości i seksu. Zdaje sobie sprawę, że tego właśnie potrzebuje, że sam może mieć problem z tym, by odważyć się wykonać ruch, że znów będzie za dużo myślał. Chce jej po prostu zaufać i oddać kontrolę, zupełnie jak wtedy, gdy przekroczyła pierwszą granicę prosząc go o zaufanie.
      Rozchyla usta, odsłaniając ostre kły i pozwalając Lianie ich dotknąć. Obserwuje ją i jej szmaragdowe oczy lustrujące jego postać. Jego paznokcie, które zmieniły się w długie czarne pazury, drażnią delikatnie jej skórę swoim dotykiem sunąc pomiędzy łopatkami i po karku. Czuje nagły zapach krwi, a potem słodki smak na swoich ustach, gdy Liana prowokująco rozciera krew po jego dolnej wardze.
      Jakby w odpowiedzi na jej pytanie przesuwa ostrym koniuszkiem języka po zakrwawionej wardze.
      — Tak, moje oczy będą czerwone, tak jak w chwilach, gdy nie panuję nad emocjami. Aura również będzie czerwona… — mówi zerkając na delikatną, blado-zielonkawą poświatę nadającą jego niemal białej skórze lekko błękitnawo-zielonego odcienia. — Znikną blizny i ślady po ludzkiej przeszłości. Ciało nie będzie miało w sobie już nic ludzkiego i przestanę w końcu przypominać ożywionego trupa. — To ostatnie wydaje się wampirowi najważniejsze. Nawet jeśli osłabienie czy brak równowagi energii wciąż będzie powodował skutki uboczne, na reszcie przestanie czuć się tak, jakby rozkładał się za życia. To było największym koszmarem życia w obecnym ciele.
      — Inne rzeczy się nie zmienią, zwłaszcza język… — mówi, po czym ujmuje jej dłoń i przesuwa ostro zakończoną końcówką języka po jej skaleczonym palcu. Spija z niego kropelkę słodkiej krwi, po czym przysuwa się bliżej i zaczepnie muska językiem jej miękkie usta. Gdy tylko jej gorące wargi się rozchylają dociska usta do jej ust i sięga językiem do jej języka pozwalając jej powoli i w skupieniu poczuć zmieniony dotyk i kształt, gdy ich języki powoli ocierają się o siebie.
      Nagle przez głowę przemyka mu myśl jakby to było kochać się z nią i pieścić językiem słodkie i wilgotne wnętrze jej cipki. Lubił ją smakować, lubił dogadzać Lianie swoim językiem, a teraz… To mogłoby być fascynujące dla nich obojga.
      Odrywa się od jej ust i zerka jej prosto w oczy.
      — Chcesz spróbować czegoś więcej? — pyta, po czym delikatnie przesuwa językiem po jej ustach.

      mężuś, który znów ma przypływ fantazji

      Usuń
  29. Wtula delikatnie policzek w jej dłoń, chłonie pieszczotę, którą mu oferowała i w milczeniu słucha jej słów, tego jak powtarza jego pośpieszne stwierdzenie, a potem mówi dalej. Tłumaczy swoje uczucia i to, że nie liczył się nikt inny. Żadna fizyczna przyjemność, żaden przystojniejszy czy lepszy w łóżku mężczyzna, żaden król rzucający jej do stóp wszystko czego zapragnęła. Liczyły się tylko uczucia…
    Su-Jin doskonale to rozumie. W końcu on sam myśli i od początku myślał podobnie. Chciał jedynie uczuć, miłości, niczego więcej. Chciał prawdziwej Convalliany, bez masek i iluzorycznych otoczek. Czemu w takim razie tak ciężko było mu uwierzyć, że ona mogła chcieć dokładnie tego samego? Że wcale nie potrzebowała idealnego mężczyzny, idealnego seksu i spełniania zachcianek? Przecież on także nie potrzebował idealnej Convalliany, spełniającej jego oczekiwania.
    Wzdycha tylko i przytakuje skinieniem głowy, wiedząc jak bardzo popada w pułapki błędnego myślenia i głupich wyobrażeń.
    — Mhmm… to moja przewaga. Mam twoje uczucia i prawdziwą ciebie — odpowiada w końcu z czułością zmuszając się do tego, by jakoś przełamać te lęki, odepchnąć jak najdalej wątpliwości i po prostu cieszyć się chwilą, bez zamartwiania się o nic nie warte wyobrażenia.
    — Dziękuję — dodaje cicho, tym razem delikatnie muskając jej usta w krótkim, pełnym wdzięczności pocałunku.
    Czuje jak Liana wtula się w niego, jak jej ciepły oddech pieści jego skórę. Uśmiecha się słysząc jej słowa.
    — W takim razie przestań myśleć, że mnie do czegoś zmuszasz — odpowiada na jej uwagę. — Mów głośno czego pragniesz kochanie. Lubię to wiedzieć. Poza tym to ode mnie zależy jak ci na to odpowiem, prawda? Nie muszę spełniać każdej twojej zachcianki, ani ty nie musisz spełniać moich, w końcu ważne byśmy oboje chcieli tego samego, pamiętasz? — pyta łagodnie, po czym poważnie zerka jej w oczy.
    Gdy po chwili słyszy jej wyznanie i prośbę, którą demonica wypowiada zaglądając mu wprost w oczy, wprost w duszę, uśmiecha się przekornie.
    — Kocham — odpowiada miękko — i chcę się z tobą kochać…
    Nie jest pewien czy to wyznanie miło dotyczyć tego co tu i teraz, czy być raczej ogólne, ale nie miało to znaczenia. Kochał ją i zawsze będzie ją kochać. Tak samo jak teraz, gdy zrobił już ten pierwszy krok, chciał się z nią kochać ponownie. Po raz kolejny czuć miłość i przyjemność płynącą z tak pięknego fizycznego aktu miłości i oddania, jakim był wspólny seks z tą jedyną, ukochaną osobą.
    — Czerwień do ciebie pasuje — przyznaje z lekkim rozbawieniem, po czym poważnieje słysząc jej pytanie. Odruchowo kręci przecząco głową. — Nie, nie… Zmiana dotyczy tylko tego co fizyczne. Ciała jako powłoki, a nie fragmentów duszy tkwiących w ciele. Widzisz dusza składa się z dziesięciu elementów, trzech hun pochodzących od ducha i siedmiu po, pochodzących od ciała. Gdy hun opuszcza ciało i wędruje dalej, po zostaje w ciele i powoli umiera. Chyba że coś nie pozwoli mu odejść. Na przykład coś takiego jak hun należące do demona… Oba te byty tworzą moją duszę i są mi potrzebne.
    Tłumaczy spokojnie, z trudem powstrzymując się przed pytaniem o to, czemu tak przejmuje się tą ludzką cząstką. Rezygnuje jednak z tego tematu. Nie chce o tym rozmawiać. Już rozmowa o seksie i własnych uczuciach była dla niego wystarczająco emocjonalnie trudna, by poruszać kolejny temat, jeszcze trudniejszy i jeszcze mniej przepracowany.
    W tej chwili woli skupić się na czymś innym. Na przyjemności płynącej z bycia z Lianą. I z bycia przy tym sobą. Bez sztywnych ram, bez ograniczeń. Znów w swojej pierwotnej, dzikiej formie, tym razem jednak tak cudownie świadomej i oswojonej.
    — Kuszę? — powtarza. Czuje jej zęby drażniące jego język i lekki dreszcz ekscytacji, jaki wywołuje w nim ten gest. Poddaje się jej pocałunkowi i uśmiecha słysząc jej odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Sama mówiłaś, że chcesz się ze mną kochać… — oznajmia niewinnie, przyglądając się Lianie. Sięga do jej cieniutkiej halki i ostrożnie zdejmuje ją z jej ciała, uważając na delikatną, przylegającą koronkę. Odkłada materiał na kanapę za sobą i przez chwilę przygląda się nagiemu ciału demonicy. Idealnej figurze, małym, jędrnym piersiom i śladom ugryzień na jej ciele, na szyi i piersi, śladom pazurów na żebrach, brzuchu i piersiach. Przesuwa powoli dłońmi, czule dotykając każdego z tych śladów, po czym ostrożnie kładzie Lianę na miękkim dywanie, przed kominkiem. Odkłada jeszcze talerzyki po kolacji i resztkę wina i herbaty na pobliski stolik, by mieć pewność, że nic im nie przeszkodzi w tej pięknej chwili, po czym powraca do Liany. Pochyla się nad nią, podziwiając jej piękne, naznaczone śladami dzikiej miłości, ciało oblane miękkim światłem świec i ognia trzaskającego w kominku.
      Przesuwa dłońmi po jej ciele, pieszcząc i badając. Jego usta delikatnie wędrują po jej szyi składając na niej wilgotne pocałunki. Język powoli dotyka jej ciała, śladów po zębach i pazurach. Wędruje pocałunkami coraz niżej, pozwalając, by ostry koniuszek języka nieśpiesznie pieścił jej twarde, sterczące sutki, reagujące intensywnie na tą przyjemność. A potem wędruje niżej, aż do koronkowych majtek, które powoli zsuwa z jej bioder i nóg. Odkłada je obok halki, po czym powraca pocałunkami do jej ciała. Całuje jej cipkę, zupełnie jakby całował jej usta, z czułością i miłością. Jego język wkrada się do wnętrza, pomiędzy miękkie fałdki i sięga jej łechtaczki pieszcząc ją powoli. Su-Jin chce by Liana czuła wszystko wyraźnie, każdy dotyk, każdą różnicę w tym jak zachowuje się jego wampirzy język. W skupieniu powtarza wszystko to, czego do tej pory się nauczył, co sprawiało Lianie największą przyjemność. Robi to jednak wolniej, spokojniej. Przeciąga każdy ruch języka, dociska go mocniej do jej delikatnego ciała i z fascynacją odkrywa nowe możliwości, gdy koniuszek języka o wiele precyzyjniej ociera się o jej wrażliwą łechtaczkę lub gdy bez trudu może sięgnąć dalej, drażniąc językiem wejście do wilgotnego wnętrza jej ciała.
      Znów rozkoszuje się słodkim i podniecającym smakiem jej pragnienia, gdy ciało demonicy reaguje na każdą pieszczotę. Delikatnie opiera się dłońmi o jej uda, czując jej napięte mięśnie i przyjemne ciepło jej gładkiej i miękkiej skóry.

      mężuś i eksperymenty z językiem

      Usuń
  30. Rozkoszuje się słodyczą i przyjemnością jaką sprawia mu smakowanie jej ciała w ten sposób, w tej postaci. Su-Jin ma wrażenie, że nadwrażliwe zmysły odbierają wszystko intensywniej, zapach jej skóry, słodycz jej podniecenia i dźwięk bijącego szybko serca. Czuje elektryzujący dreszcz, gdy Liana wypowiada jego imię. Uwielbiał gdy to robiła, gdy zwracała się do niego jego prawdziwym imieniem, zwłaszcza w sytuacjach takich jak ta, gdzie każda sylaba była tak miękka i pełna uczuć.
    Z niezmiennym zachwytem wampir chłonie każdą reakcję jej ciała, każdy napięty mięsień, każdy ruch, by być jeszcze bliżej i doświadczać jeszcze bardziej. Przez ten krótki czas, od chwili gdy przekroczyli granicę, Su-Jin powoli zdążył nauczyć się pieszczot, jakie lubiła. Z uwagą zapamiętywał każdy dotyk czy ruch języka i jej reakcję, które tak bardzo uwielbiał.
    Czuje jej dłoń w swoich włosach, gdy jej ciało powoli przygotowuje się do osiągnięcia szczytu rozkoszy i słodkiego orgazmu. Rozumie jej sygnał, niemą prośbę, by nie przestawał i w odpowiedzi pogłębia pieszczotę jeszcze bardziej, pozwala by jego język pieścił ją w jej ulubiony sposób. Tylko tym razem wszystko jest inaczej, bardziej intensywnie, mocniej. W końcu Liana szczytuje, a on czuje jak smak jej słodkiej wilgoci, staje się jeszcze słodszy, przepełniony uwielbianym przez niego smakiem jej orgazmu. Jej ciało cudownie drży. Z przyjemnością przesuwa dłońmi po jej drżących udach i odsuwa się.
    Liana idealnie odpowiada na jego potrzebę, przygarnia go do siebie i całuje mocno. Spija z jej ust słodki jęk, gdy demonica smakuje własnej wilgoci i spełnienia, a potem wzdycha także wciąż słodki od orgazmu oddech. Uwielbiał to. Uwielbiał smakować jej oddechu, gdy była spełniona. Jej przyjemność i rozkosz, dawała mu satysfakcję, która przyćmiewała wręcz przyjemność jaką mógłby osiągnąć jedynie z własnego orgazmu.
    Gorące, pełne słodyczy i namiętnego ognia, powietrze rozlewa się po jego płucach. To powoli zaczynał być ich mały rytuał, w którym smakowali rozkoszy ze swoich ust po każdym orgazmie.
    Han-gyeol uśmiecha się słysząc wyznanie Liany i odpowiada krótkim, pełnym oddania muśnięciem jej ust.
    — Uwielbiam cię… — mamrocze wprost w jej usta, po czym dodaje — i kocham, kocham ponad wszystko… — wyznaje, po czym poddaje się jej dłoniom i gestowi.
    Siada na dywanie i pomaga jej, gdy tym razem to ona zsuwa z jego ciała ubranie. Oboje są teraz nadzy, oświetleni ciepłym blaskiem ognia. Su-Jin zerka na swoje ciało, na ślady ugryzień i pazurów Liany, które niestety w większości niemal już znikły, nawet pomimo tego jak z całych sił usiłował spowolnić lub wręcz zatrzymać przyśpieszoną regenerację. Mimo to cieszy się z każdego, nawet ledwie zauważalnego śladu zdobiącego jego skórę.
    Czuje własne podniecenie i dostrzega reakcję Liany. Na chwilę ich spojrzenia spotykają się i przez ułamek sekundy wampir czuje, że dobrze wie co stanie się dalej. W końcu ledwie chwilę temu Liana znów powtarzała mu, że pragnie się z nim kochać. Jej ciało opada wprost na jego sterczącą męskość, a on sam czuje jak jego penis znów zagłębia się w miękkim, wilgotnym i gorącym ciele demonicy, jak wypełnia ciasne wnętrze jej idealnej cipki. Teraz czuje to wszystko wyraźniej, bardziej świadomie. Jego myśli, uczucia i fizyczne doznania nie są już tak chaotyczne, przez co może dokładnie poczuć co działo się z ich ciałami.
    W jednej chwili Liana znów przejmuje całkowicie kontrolę nad jego ciałem. Han-gyeol chłonie te doznania, tak samo jak chłonie jej słodkie słowa, gdy nazywa go pięknym. Przymyka lekko oczy rozkoszując się pieszczotą. Jego nos i usta ocierają się lekko o jej twarz, a on sam wzdycha cicho, gdy czuje jak jej biodra zaczynają poruszać się najpierw powoli i delikatnie, potem coraz wyraźniej, rytmiczniej. Zupełnie jakby powoli przyzwyczajała go do słodkiej przyjemności, którą właśnie odkrywał, całkowicie zafascynowany.
    Uśmiecha się z rozbawieniem, gdy Liana mruczy, że był w niej. Wcześniej pewnie czułby się zakłopotany na takie słowa, ale teraz… Teraz potrafi myśleć tylko o tym, że tak właśnie było. Był w niej i czuł się cudownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej usta wędrują po jego szyi, a ona wciąż słodko mruczy kolejne wyznania, a którymi nie zamierzał polemizować.
      — Mhm… — przytakuje usiłując skupić się jednocześnie na słowach, jak i na tym co się działo — czuję… idealnie… — mamrocze półprzytomnie, całkowicie pochłonięty tym co tu i teraz.
      Otwiera oczy, gdy czuje jak coś w ciele Liany się zmienia. Skóra wydaje się inna w dotyku, a cudowne skrzydła rozwijają się wypełniając przestrzeń. Zamglonym wzrokiem przesuwa po śladach pazurów i ugryzień na jej skrzydłach. Z wysiłkiem zmusza się do tego, by wyrwać się ze słodkiego odrętwienia i sięgnąć dłonią do jednego ze skrzydeł. Czuje jego ciepły, delikatny dotyk i przyjemność z tego, że mógł kochać się z nią w ten sposób, w tych właśnie postaciach. Jako Han-gyeol i Convalliana, prawdziwi, bez masek i udawania ludzi.
      — Jesteś… cudowna… — mamrocze zbliżając się nieco. Chaotycznie szuka wargami jej ust, by choć w ten sposób wyrazić nieco lepiej to, co właśnie czuł. Jak szczęśliwy był mogąc kochać się z nią tak, jak teraz. Powoli, rozkoszując się uczuciami, doznaniami i tym wszystkim co prawdziwe i tak bardzo intymne. Przez chwilę przez umysł wampira przebiega myśl, że on także mógłby kochać się z nią bez przerwy. Trwać pośród tych cudownych uczuć przez cały czas.

      absolutnie zafascynowany mężuś

      Usuń
  31. — Już zawsze… — powtarza, mamrocząc w jej wargi — przez wieczność…
    Spija z jej słodkich ust wyznanie miłości. Jego spojrzenie tonie w jej szmaragdowych, przepełnionych miłością, oczach. I choć aż do dzisiaj wcale nie oczekiwał od niej słów i deklaracji, wystarczały mu jej uczucia i czyny, tak w tej chwili czuje, że nie wyobraża już sobie nie słyszeć od niej tych dwóch, cudownych słów. Kocham cię. W tej chwili nie potrzebował już niczego więcej, mógł spędzić resztę wieczności w jej ramionach, słuchając jak słodko szepcze mu to najcudowniejsze wyznanie.
    Jego ciało powoli dostosowuje się do delikatnych i rytmicznych ruchów jej bioder, do spokojnej i sensualnej energii, którą demonica roztacza w powietrzu pozwalając mu oddychać słodkim i gorącym smakiem jej podniecenia i przyjemności, której doświadczali wspólnie. Powoli i delikatnie. Liana prowadzi go coraz dalej nieznaną i fascynującą ścieżką, ukazując nową rozkosz, tak idealnie pasującą do uczuć, które dzielili. Z zachwytem obserwuje reakcję jej ciała. To jak jej ciało pręży się w rozkoszy, jak odchyla głowę i łapie oddech w rozchylone usta. Jak pot delikatnie spływa po jej rozgrzanym ciele, a jej skóra jeszcze wyraźniej pachnie odurzającym zapachem seksu.
    Jej ciche westchnięcia i jęki są niczym najpiękniejsza melodia, której Su-Jin pragnie słuchać w nieskończoność. Wampir z przyjemnością przymyka oczy czując jej usta przy swojej szyi i słodką pieszczotę, gdy Liana pozostawia na jego szyi swoje ślady.
    — Jestem twój… — wzdycha z rozkoszą. Potwierdza każde jej słowo, pragnąc by wiedziała, że należał do niej. Jeszcze parę tygodni temu gotów był się z nią kłócić i upierać się, że nie należy do nikogo. Teraz z dreszczem rozkoszy oddawał się jej całkowicie i pragnął być tylko jej. — Tylko twój… Na zawsze… A ty jesteś moja… — Powstrzymuje jęk rozkoszy, który przeradza się w gardłowy pomruk.
    Przesuwa powoli dłońmi po jej skrzydłach i smukłej talii. W pewnym momencie czuje jak Liana ujmuje i prowadzi jedną z jego dłoni po swoim ciele. Poddaje się jej i daje kierować. Czuje jak demonica prowadzi jego palce do swojej wrażliwej łechtaczki niemo prosząc o dodatkową przyjemność. Odpowiada na tą prośbę pieszcząc ją opuszkami palców, czując jak cudownie wilgotne i gorące z podniecenia jest jej ciało. Jego pieszczoty są nieco chaotyczne, raz po raz wydaje mu się, że gubi rytm, gdy jego ciało doświadcza kolejnego ruchu Liany coraz bardziej zbliżającego go do osiągnięcia spełnienia. Mruczy głęboko, z zadowoleniem, gdy słyszy jej słowa i w skupieniu pieści ją nieco szybciej, czując że dzięki temu ma większa kontrolę nad własnym ciałem.
    W końcu oboje osiągają spełnienie. Han-Gyeol wpatruje się w Lianę, gdy ta jęczy jego imię dociskając mocniej biodra do jego bioder. Z zachwytem podziwia jej piękno, wyraz rozkoszy w jej oczach i na twarzy, rumiane policzki, czerwone usta i rozpalone ciało, które przylega do jego ciała. Instynktownie odpowiada na wszystko, obejmując ją w talii i przyciągając do siebie. Wypełnia płuca jej orgazmem. Czuje każdą reakcję jej ciała, jej zaciskające się mięśnie, a potem on także dochodzi wraz z nią, wypełnia jej wnętrze swoim nasieniem, a jej płuca swoim oddechem, by ona także mogła posmakować jego orgazmu. Fala gorąca rozchodzi się po jego ciele, a twarde niczym kamień mięśnie gwałtownie się rozluźniają poddając błogości i rozkoszy.
    Przymyka lekko oczy, poddając się uczuciu słodkiego odrętwienia. On także się nie odsuwa, pragnąc nacieszyć się bliskością Liany. Obejmuje ją mocno, gdy czuje jak wtula się w jego gorące i lepiące od potu ciało. Uśmiecha się, po czym z pomrukiem zadowolenia oblizuje palce, na których wciąż czuje słodki smak jej wilgoci. Słodycz jej podniecenia, którą tak uwielbiał.
    — To był zdecydowanie nasz najlepszy zakup — wzdycha z zadowoleniem. Przesuwa nosem i wargami po jej policzku i skroni, gdy tylko czuje jak Liana wtula się w jego policzek.
    Nie odrywając się od niej, kładzie się na dywanie czując, że potrzebuje chwili wytchnienia i rozluźnienia. Wciąż obejmuje Lianę ciasno i uśmiecha się czując jej ciężar na swoim ciele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odgarnia kilka mokrych od potu kosmyków, przylepionych do jej czoła.
      — Jesteś piękna — mruczy z zachwytem — Idealnie piękna… Uwielbiam widzieć cię taką, zadowoloną i szczęśliwą — wyznaje z zachwytem. Czuje, że mógłby oglądać ją taką bez przerwy. Promienną, pełną radości, leniwie zadowoloną. Przepełnioną rozkoszą w czasie orgazmu, słodko uśmiechającą się, gdy leżeli wtuleni w siebie tak jak teraz, czy po prostu spokojną i radosną w czasie codziennych, drobnych sytuacji.
      Wzdycha z zadowoleniem. Leniwie sunie dłonią po jej plecach, pomiędzy skrzydłami, które od czasu do czasu głaszcze z czułością. Przez chwilę nie myśli o niczym, poza tym jak cudownie było kochać się z nią, słuchając słodkich wyznań miłości; jak cudownie było czuć się kochanym i spełnionym w objęciach tej jednej jedynej kobiety, do której należał sercem, duszą i ciałem. Potem zastanawia się nad przyjemnością, jaką mu pokazała kochając się z nim powoli i z czułością, o tym jak cudownie było czuć każdą pieszczotę, każdy ruch jej bioder, jak cudownie intensywnie mógł poczuć jej orgazm i jak wspaniale było dojść we wnętrzu jej ciała. Zaraz potem pojawia się jednak kolejna myśl, która odrywa go od rozkoszowania się chwilą i nowymi doświadczeniami.
      — Liana? Wybacz, że o to pytam… zwłaszcza teraz… Ale jak to jest, że przez te trzy tysiące lat zaszłaś w ciążę tylko raz? — pyta. Ostrożnie dobiera słowa, by nie wymawiać w tej chwili imienia Earla. Mimo wszystko czuje, że musi ją o to zapytać. Na przestrzeni wieków antykoncepcja nie była ani zbytnio popularna, ani skuteczna, bardziej przypominała przesady. Wątpi też by Earl przejmował się antykoncepcją skoro był w stanie spłodzić z nią dziecko. Czy w takim razie sukkuby były w stanie jakoś kontrolować swoją płodność? A może to Earl zrobił coś, by mieć z nią dziecko? Zerka na Lianę i nie chcąc, by poczuła się zbyt niekomfortowo, że w takiej chwili pytał ją o przeszłość, byłych kochanków i Earla, dodaje:
      — Chodzi mi o to, czy kochając się tak jak teraz… mogłabyś zajść w ciążę? — pyta, czując lekkie zakłopotanie, że tak nagle wyskakuje z tym tematem. Czuje jednak, że to ważne i powinni o tym porozmawiać teraz, nim coś się stanie. W końcu dzieci gang-si i ya-cha były przedmiotem wielu legend, często dość niepokojących. Su-Jin nie jest pewien czy w ogóle byłoby możliwe, aby ich gatunki płodziły razem dziecko, ale… Jeśli tak? Jeśli sprawdziłyby się najgorsze scenariusze i Liana musiałaby znieść poronienie lub urodziłaby martwe, zdeformowane dziecko? Tym bardziej powinni o tym porozmawiać teraz. — Myślisz, że powinniśmy jakoś się zabezpieczać?

      spełniony, szczęśliwy mężuś i jego nagłe rozkminy

      Usuń
  32. Przymyka oczy rozkoszując się bliskością jej ciała, jej dotykiem i słodkimi pocałunkami, które Liana zostawia na jego obojczyku i piersi, tak blisko jego ukochanej blizny tej jedynej, którą akceptował, która była jego historią. Wampir uśmiecha się z zadowoleniem słysząc jej słodki śmiech i otwiera oczy, by uchwycić jej pełne miłości spojrzenie.
    — Mhmm, ja też — odpowiada, unosząc głowę i całując z czułością jej czółko.
    Słodka i leniwa chwila, całkowicie wypełniona bliskością wydaje mu się tak idealna, tak cudownie spokojna, że niemal żałuje, że pozwolił sobie na te wszystkie myśli i pytania, niszcząc całkowicie ten ulotny nastrój.
    Dostrzega w Lianie pewną zmianę, gdy ta gwałtownie otwiera oczy i wpatruje się w niego, jakby usiłowała zrozumieć do czego w tej chwili zmierzał. Na chwilę zapada pomiędzy nimi cisza, którą przerywa krótka i dość rzeczowa odpowiedź Liany.
    Su-Jin przytakuje nieznacznie na znak, że rozumie. Choć jej odpowiedź rodzi w jego głowie raczej jeszcze więcej pytań o to w jaki sposób to kontrolowała. Gdy Liana wspomina o Earlu słyszy odrazę w jej głosie. Sam także czuje nieprzyjemne uczucie, gdy słyszy jego imię.
    — Tak, rozumiem… — odpowiada krótko, by nie drążyć tego tematu.
    Rozumie co miała na myśli. Do pewnego stopnia jest też w stanie wyobrazić sobie jej uczucia w tamtych strasznych chwilach i fakt, że dziecko było dla niej impulsem do działania. Sam poniekąd doświadczył na sobie podobnego mechanizmu. Nawet jeśli nie przeżył nigdy czegoś, co wymagałoby od niego walki o życie, to już jak najbardziej wiele razy doświadczał stanu, w którym podejmował pewne decyzje i działania tylko dla Sarang. Sam pewnie nie próbowałby niczego zmieniać w swoim życiu, ale dla córki gotów był na wiele zmian, ustępstw i kompromisów. Dlatego potrafi wyobrazić sobie sytuacje, w której byłby w stanie się poddać i zaniechać walki o własne życie, podczas gdy dla córki walczyłby do samego końca.
    Z czułością dotyka jej policzka i gładzi go delikatnie niemo zapewniając ją, że naprawdę rozumie jej uczucia.
    A jednak ta odpowiedź budzi jeszcze więcej pytań i wątpliwości. Skoro potrzeba motywacji do działania, jakiegoś impulsu, dla którego chciała żyć wystarczył, by straciła kontrolę nad swoją płodnością to czy teraz będąc szczęśliwą, nie utraciłaby tej kontroli jeszcze łatwiej?
    — Czyli kontrola zależy od tego co myślisz lub czujesz? — pyta, upewniając się, że dobrze ją zrozumiał.
    Przez chwilę znów panuje między nimi cisza. Liana wciąż wpatruje się w niego intensywnie, aż powoli jej wzrok zaczyna mu ciążyć. Han-gyeol nie potrafi tego wytłumaczyć. Wie, że ta rozmowa była ważna i potrzebna, że nie było w niej nić niewłaściwego, a mimo to, czuje się coraz bardziej przytłoczony własnymi myślami i obawami. Może dlatego że do tej pory nigdy z nikim nie rozmawiał o dzieciach i rodzinie? Liana była pierwszą osobą, która poznała jego sekret i zakopane wspomnienie o córce. Do tej pory Su-Jin pamięta własne rozgoryczenie i złość na to, że dotarła do tych wspomnień. Z powodu tych uczuć niewiele brakowało by odepchnął ją od siebie, gdy ta chciała podzielić się własnym sekretem i własną stratą. Temat dzieci był dla nich trudny.
    Słyszy jej odpowiedź i patrzy jej poważnie w oczy. Wyznanie, że chciałaby mieć rodzinę nieco go niepokoi, nasuwa mu kolejne pytania. A gdy Liana mówi, że byłaby dobrą mamą i że jeśli miałaby mieć dziecko to właśnie z nim, Su-Jin czuje jak jakaś niewidzialna lodowata siła zaciska swoje szpony na jego gardle.
    — Na pewno byłabyś cudowną mamą — zapewnia ją, gdy w końcu jest w stanie zmusić się do wypowiedzenia choćby słowa. Nie odpowiada nic na jej wyznanie. Czuje, że nie potrafi powiedzieć jej tego samego, ani nawet określić tego czy on sam chciałby mieć rodzinę. Jakaś cząstka jego wciąż tęskni do tego uczucia, które wypełniało jego serce, gdy był ojcem. Ale jednocześnie czuje też, że byłby okropnym ojcem, że zawiódłby swoją rodzinę tak jak zawiódł swoją córkę, i że nie zniósłby drugi raz bólu straty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Ja… — zaczyna w końcu niepewnie. Wie, że musi coś jej odpowiedzieć, choć tak naprawdę nie wie co. — Nigdy o tym nie myślałem… o własnych dzieciach ani rodzinie. Płodność gang-si i ya-cha jest dość skomplikowana, nie wiem nawet czy moglibyśmy mieć razem dziecko, a nawet jeśli, to czy nie skończyłoby się to jakoś tragicznie… — mówi w końcu, dzieląc się tą jedyną obawą, której był w tej chwili absolutnie pewny. Zwłaszcza znając historię Liany i jej traumy czuje, że nie powinien jej narażać na ewentualną stratę, być może jeszcze bardziej bolesną i traumatyczną.
      Milczy przez chwilę, czując przytłaczający ciężar własnych myśli, uczuć i obaw, których nawet nie umie precyzyjnie nazwać.
      — Czyli… — odzywa się znów, wracając do wcześniejszego tematu — tak teoretycznie… Nadal miałabyś kontrolę nad swoją płodnością jeśli czujesz, że chciałabyś mieć rodzinę? Ze mną? Czy może raczej nawet takie podświadome pragnienie wystarczy, żebyś jednak utraciła tą kontrolę? — pyta, by się upewnić i zrozumieć dobrze ewentualne konsekwencje jakie niosły za sobą te wszystkie wyznania Liany.

      mężuś, który trochę nie wie co myśleć

      Usuń
  33. — Tak wiem… — odpowiada łagodnie, gładząc z czułością jej policzek.
    Doskonale pamiętał jej wyznania, o tym że chciałaby się kiedyś zakochać i poczuć miłość, jak i jej obawy, że nie potrafi kochać, że nikt nigdy nie pokocha jej, bo uważała się za wewnętrznie brzydką i zepsutą. Wiedział to wszystko. Może jedynie poza pragnieniem posiadania rodziny. Chyba do tej pory zakładał, że jej rana i trauma po stracie dziecka jest zbyt świeża. Skoro on przeżywał to już kilkaset lat, a ta rana wciąż nie potrafiła w pełni się zagoić, to czym było tych osiem lat?
    Przytakuje w milczeniu, gdy Liana potwierdza, że dobrze zrozumiał jak działała jej płodność. W innych okolicznościach pewnie uważałby to za coś fascynującego, za kolejną niesamowitą rzecz jakiej dowiadywał się o jej gatunku. Teraz jednak emocji jest zbyt wiele, by ciekawość i fascynacja miały szansę dojść do głosu.
    Liana odsuwa się nieco. Kładzie się na dywanie, tuż obok, zachowując pewien dystans. Su-Jin odwraca się nieco na bok, by móc na nią spojrzeć. Nie przekracza jednak narzuconego dystansu, ani nie wyciąga rąk do Liany, czując, że powinien dać jej tą namiastkę przestrzeni.
    — Tak — przyznaje w końcu. — Słyszałem wiele historii o tym, że dzieci z takich związków rodziły się martwe lub potwornie uszkodzone. A ty już raz straciłaś dziecko, nie chciałbym byś przechodziła przez to znowu. Ani sam nie chciałbym przez to przechodzić… — wyznaje, po czym z wahaniem dodaje: — Poza tym… To tylko jedna z możliwości. Słyszałem też o dzieciach starszych wampirów, które zabijały własne matki, wyniszczały je i doprowadzały do śmierci. Nie przeżyłbym gdybym cię stracił — mówi cicho, jakby obawiając się mówić lub choćby myśleć o takiej możliwości. Czy byłby w stanie w ogóle pokochać własne dziecko, gdyby przez nie miał stracić Lianę?
    Milczy przez chwilę.
    Oczywiście to były najgorsze scenariusze. Zwykle takie, w których wampirzy ojcowie nie interesowali się kobietami, z którymi płodzili swoje dzieci. Znał przecież też wyjątki i historie, w których stary i bardzo potężny ya-cha był w stanie utrzymać przy życiu swoją ludzką żonę, by ta przeżyła i bezpiecznie urodziła mu trójkę zdrowych dzieci. W końcu krew takich jak on była w stanie leczyć wszelkie dolegliwości. Zresztą nie tylko krew. Su-Jin przypomina sobie ich pierwszy stosunek oralny i to jak odrobina jego nasienia wyleczyła w mgnieniu oka rany na ciele demonicy. Był dla niej lekarstwem. Całe jego ciało, krew, ślina, sperma, każda cząstka jego organizmu była jak panaceum. Gdyby się postarał mógłby ją ochronić i nie stracić… O wiele bardziej ryzykowne było to, że będąc tak odmiennymi gatunkami, nie będą w stanie spłodzić zdrowego dziecka i będę musieli mierzyć się ze stratą, na którą kompletnie nie był gotowy.
    — N-nie… To znaczy… Nie wiem… — mówi czując się kompletnie zagubiony. — Nie będę dobrym ojcem. Byłem okropnym ojcem, skrzywdziłem moją córkę bardziej niż… nawet nie wiesz… — czuje, że to go przerasta; że głos mu się łamie. Czuje w gardle słony smak łez. Opada na dywan wbijając wzrok w sufit i czując, że nie jest gotowy się z tym zmierzyć. Z tym, by powiedzieć Lianie całą prawdę o Sarang, wszystko to, co do tej pory przemilczał. Musiała wiedzieć. Gdyby wiedziała pewnie nie chciałaby mieć z nim dzieci. Może nawet nie chciałaby go poślubić?
    Odwraca głowę i chwyta jej spojrzenie. Przez chwilę nie rozumie pytania.
    — Z tobą? — powtarza niepewnie, zastanawiając się nad pytaniem. — Tak. Obawiam się. Nie wiem czy to byłoby dla ciebie bezpieczne, a nie chcę by stało ci się coś złego… — odpowiada, nie do końca rozumiejąc czemu pytała go o to ponownie. Chyba że pytała o coś innego? — Jesteś silna, ale nie wiem jak twoje ciało zareagowałoby… Poza tym jestem w trakcie przemiany, nie wiem czy to też nie miałoby jakiegoś wpływu…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzdycha czując, że to go przerasta. Żałuje, że zaczął ten temat. Powinien to przemyśleć, przygotować się jakoś. Może zgłębić temat płodności gang-si i ya-cha, by oboje mogli się zastanowić. Jeśli sukkuby były w jakiś sposób podobne do gumiho, może powinien dowiedzieć się czegoś na temat tego, czy kiedykolwiek zdarzyła się tego typu hybryda, czy raczej nie było to możliwe.
      — Rozumiem — odpowiada cicho i sili się na uśmiech. Przyjmuje jej odpowiedź i krótki pocałunek.
      Nie zatrzymuje Liany, gdy ta wstaje i się ubiera. Po prostu leży na dywanie, sam z własnymi myślami wsłuchując się w odgłosy krzątaniny w kuchni. Oboje potrzebowali chwili czasu, do namysłu. Do tego, aby poukładać to sobie… Aby zapanować nad emocjami.
      Han-gyeol znów powraca myślami do Sarang i tego co się wydarzyło. Tego, o czym powinien powiedzieć Lianie… Pozwala sobie uronić kilka łez w absolutnej ciszy, po czym ociera twarz i ubiera się.
      Gdy zjawia się w kuchni Liana kończy wycierać naczynia. Z pewnym wahaniem podchodzi do niej i obejmuje ją od tyłu. Wtula twarz w jej włosy i całuje z czułością.
      — Myślę, że powinniśmy o tym poważnie porozmawiać… O nas i planach na przyszłość — mówi poważnie. — Nigdy wcześniej nie myślałem o dzieciach, bo nie myślałem, że będę miał kogoś w swoim życiu, partnerkę, z którą mógłbym je mieć. Muszę to przemyśleć, zastanowić się… Ale już teraz wiem jedno… Chciałbym, by taka decyzja była przemyślana. Żebyśmy najpierw zastanowili się nad wspólnym domem, w którym zamieszkamy. Żebyśmy najpierw zgłębili temat tego czy w ogóle to możliwe byśmy mieli dzieci i jakie byłoby ewentualne ryzyko. Słyszałem sporo pogłosek, wiem, że płodność takich jak ja także ewoluuje na przestrzeni życia, ale nigdy nie interesowałem się tym tematem. I… — waha się, czując jak cały jego spokojny ton zaczyna się załamywać. — Jest coś co muszę ci powiedzieć kochanie. To ważne i… myślę, że powinnaś o tym wiedzieć nim zdecydujesz cokolwiek. Wtedy w Rzymie, nie powiedziałem ci całej prawdy. O Sarang. Okłamałem cię mówiąc, że nie wiem dlaczego chciała mnie zabić — przyznaje cicho. — To znaczy nie wiem, nie jestem pewien, bo trzymałem przed nią pewne rzeczy w tajemnicy, ale… podejrzewam, że jakimś cudem mogła dowiedzieć się lub domyślić… To dla mnie trudne i chyba boję się, że uznasz mnie za potwora — wyznaje cicho.
      W głowie wciąż ma wspomnienie chwili, w której porównała jego zachowanie, do zachowania Earla. Czy teraz, gdy powie jej co chciał zrobić swojej córce, nie uzna że w niczym nie różnił się od Earla? Że był takim samym potworem z chorą wizją wykreowania sobie ideału bez patrzenia na koszty? Czy może jednak da mu szansę? W końcu w przeciwieństwie do Earla żałował tego wszystkiego, zmienił się… Wzdycha cicho, czując przygniatający go ciężar.
      — Chodź, usiądziemy…

      mężuś, który nie radzi sobie z emocjami

      Usuń
  34. — Tak, kiedyś w przyszłości… — zgadza się, łapiąc się jej słów z wyraźną ulgą. W przyszłości wiele mogło się zmienić, jego uczucia mogły się zmienić. Potrzebował czasu, by to wszystko przemyśleć i zastanowić się na spokojnie i bez presji. Zgłębić temat i przemyśleć wszystkie za i przeciw, zbadać ewentualne ryzyko. — Najpierw ślub, wspólny dom, moja przemiana, a potem zastanowimy się nad tym co dalej… — po raz kolejny zgadza się z jej słowami, raz jeszcze dociskając usta do jej głowy w desperackim i pełnym potrzeby pocałunku, jakby z całych sił potrzebował potwierdzenia, że jej nie straci, że Liana nie zostawi go z takiego powodu i da mu czas poukładać sobie to wszystko.
    Czuje jej uścisk dłoni, który ma dodać mu nieco otuchy i łagodny ton głosu, gdy zgadza się go wysłuchać. I chociaż jej bliskość jest kojąca, Su-Jin wcale nie czuje się lepiej z myślą o tym, co zamierzał jej powiedzieć.
    Zajmuje miejsce przy stole i przez chwilę wpatruje się w ich splecione dłonie. Liana nawet na chwilę nie puszcza jego ręki, ani nie odsuwa się. Czuje jej wzrok, gdy wpatruje się w jego twarz, ale nie podnosi wzroku, w obawie, że cała jego determinacja, by się otworzyć załamie się pod wpływem jej spojrzenia, a on sam ponownie wycofa się, zamknie w sobie i ukryje bezpiecznie w swojej skorupie. Przez chwilę milczą oboje, a ta chwila wydaje się ciągnąć w nieskończoność.
    Su-Jin lekko przygryza wargi, po czym zbiera w sobie siły, by się odezwać.
    — Nie wiem ile widziałaś w moich wspomnieniach… — zaczyna w końcu — Ale domyślam się, że nie mogłaś dostrzec moich motywacji, ani ten… człowiek ci o tym nie opowiedział.
    Milknie na chwilę układając sobie to wszystko w głowie.
    — Zanim uznasz mnie za potwora i… stwierdzisz, że niczym nie różnię się od Earla… — znów czuje, że głos drży mu z emocji. — Proszę wysłuchaj mnie do końca i weź pod uwagę, że się zmieniłem. To już przeszłość i… od czasu Sarang jestem wręcz inną osobą, ale…
    Znów milknie gubiąc się w tym wszystkim i zdając sobie sprawę jak bez sensu to brzmi. W końcu jeśli się zmienił, nie powinien obawiać się, że Liana znienawidzi go za to i uzna, że nie nadawał się na ojca. Z drugiej strony i tak to nie daje mu spokoju.
    — Nie przygarnąłem Sarang, bo chciałem mieć dziecko… — zaczyna w końcu, szczerze pragnąc mieć to już za sobą. — Ludzie często dawali mi swoje niechciane dzieci, których nie mogli utrzymać, lub które były dla nich ciężarem. Zwykle właśnie dziewczynki, rodziny oczekiwały narodzin synów, córki były zbędne. Zabijałem te dzieci, podobnie jak innych, oferowanych mi ludzi i nie zastanawiałem się nad tym szczególnie. Dopiero z czasem wpadłem na pomysł, że mógłbym na tym skorzystać. Pomyślałem, że jeśli wychowałbym takie dziecko, przywiązałbym je do siebie, tak by nie widziało poza mną świata, a potem zabił i sprowadził z powrotem jego duszę do ciała zyskałbym potomka, jak u zachodnich wampirów. Byłbym najważniejszą osobą we wspomnieniach zarówno ducha, jak i ciała tej istoty. Wystarczyłoby, że przywiązałbym takiego młodego wampira do siebie jeszcze bardziej, a stworzyłbym idealnego potomka, oddanego mi ślepo i całym sobą… — mówi, z wyraźną niechęcią, zdając sobie sprawę jak okropnie musi to brzmieć dla Liany.
    Obsesja stworzenia idealnej istoty, posłusznej, całkowicie oddanej… Czy różnił się czymkolwiek od Earla? Może jedynie metodami jakimi chciał to osiągnąć. Motywacja jednak wydawała się taka sama, tak samo odrażająca.
    — Nie chodziło o potrzebę miłości czy stworzenia rodziny, po prostu byłem egoistą, chciałem mieć w swoim życiu kogoś kto byłby mi całkowicie oddany i komu mógłbym zaufać. A Sarang… Wybrałem ją nie z powodu jakichkolwiek uczuć czy zainteresowania. Była kangsin-mu, idealnym naczyniem dla dusz i gwarancją powodzenia mojego planu. Ciało często odrzuca ducha, dlatego stworzenie gang-si poprzez rytuały jest trudne. Z ciałem kangsin-mu, takim jak moje, miałem gwarancję powodzenia. Nie zależało mi na niej. Cała troska jaką jej okazywałem była tylko środkiem do celu, miała mnie ślepo kochać i mi ufać, miała nie widzieć świata poza mną…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz, czuje się na siłach, by podnieść wzrok i spojrzeć na Lianę mimo obaw.
      — Nie przewidziałem, że w całym tym planie ja będę najsłabszym ogniwem. Naprawdę ją pokochałem. Nawet nie wiem kiedy, bo stało się to zbyt szybko… Naprawdę zacząłem dostrzegać w niej moją córkę i wszystko, co robiłem było szczere. Zapomniałem o całym tym planie na długie lata i po prostu… byłem jej ojcem i byłem szczęśliwy. Przypomniałem sobie o tym, dopiero gdy zaczęła dorastać, a nasze relacje zaczęły nieco się psuć. Nie umiałem sobie z tym poradzić, nie byłem przygotowany do roli ojca. Łatwiej było opiekować się słodką małą dziewczynką niż nastolatką z problemami, których nie umiałem zrozumieć… — mówi, nie kryjąc swojego smutku.
      — Myślałem wtedy tylko o tym, że nie chcę jej stracić. Zacząłem szukać innych sposobów, by zatrzymać ją przy sobie. Rozważałem pierwotny plan, ale wtedy to już nie byłaby moja Sarang. Nie chciałem tego. Szukałem innych sposobów, ale potem… sama wiesz… — na chwilę znów spuszcza wzrok do ich splecionych dłoni i ściska mocniej rękę Liany.
      — Mówiłem ci, że nie wiem czemu to zrobiła, że być może dowiedziała się, że szukam sposobu by uczynić ją wieczną, ale tak naprawdę jestem pewien, że w jakiś sposób dowiedziała się, co pierwotnie planowałem. Badałem ten temat, zbierałem informację. Być może dowiedziała się o tym od duchów, być może odkryła moje badania i połączyła to wszystko. Uznała, że nigdy jej nie kochałem, że była tylko eksperymentem, próbą stworzenia ślepo oddanej mi istoty, że tak naprawdę mi nie zależało i w innych okolicznościach zabiłbym ją tak, jak pozostałe dzieci… Dlatego wybór wydawał się prosty, musiała mnie zabić, by ratować siebie. To w końcu powiedziała, ty albo ja… — mówi cicho, bez emocji, czując, że jeśli w tej chwili pozwoli sobie, choć na maleńką słabość, choć na jeden gest czy ruch, nie wytrzyma i całkowicie się posypie.
      Opiera się łokciem o stół i wspiera czoło, o dłoń, na chwilę odgradzając się od całego świata i od Liany.
      — Nie byłbym dobrym ojcem — odzywa się po chwili milczenia, z uporem. — Byłem beznadziejnym ojcem, skoro mimo wszystko moje dziecko uwierzyło, że nigdy… — znów załamuje mu się głos — że to wszystko było kłamstwem… i nigdy jej nie kochałem… Gdybym był lepszy, gdybym był dobrym ojcem, nie uwierzyłaby w to… uznałaby, że to nieporozumienie…
      Czuje jak tama, którą wzniósł by powstrzymać swoje emocje i wyznać to wszystko Lianie powoli zaczyna pękać, a do jego oczu napływają łzy.

      mężuś, któremu pęka serduszko

      Usuń
  35. Dostrzega jej reakcję, to jak ciężko było jej tego wszystkiego słuchać, jak odwracała wzrok nie mogąc spojrzeć mu w oczy, gdy przyznawał się do tych okropieństw. A jednak mimo to Liana dotrzymuje swojej obietnic. Wciąż trzyma jego dłoń, wciąż jest obok i pozwala mu mówić, nie ucieka, nie nazywa go potworem, ani nie postanawia wstać i się spakować, przekreślając wszystko to, co ich połączyło.
    Gdy w końcu Liana przerywa milczenie, Su-Jin słyszy jak głos demonicy lekko drży.
    Przytakuje skinieniem głowy, po czym odzywa się cicho.
    — Tak, kochałem ją… Kochałem najbardziej na świecie. Pierwszy raz czułem coś takiego do innej istoty i… zmieniła mnie. Zmieniła całe moje życie.
    Powtarza. Czuje, że zależy mu, żeby mimo wszystkich okropności, do których się przyznał Liana miała świadomość, że to co czuł do Sarang, to kim był dzięki niej, to wszystko było prawdziwe. Właśnie to życie, nie tamto, w którym egoistycznie wymyślał chore plany, by spełnić własne zachcianki i nie miał w życiu nic na czym by mu zależało.
    Liana ściska jego dłoń mocniej i tłumaczy mu jak to wszystko musiało wyglądać w głowie jego córki. Ale mimo najszczerszych chęci, Su-Jin nie potrafi przyjąć do siebie jej słów. Kręci chaotycznie głową na znak sprzeciwu.
    — To była moja wina… gdyby czuła się kochana nigdy nie uwierzyłaby, że mógłbym ją skrzywdzić… — powtarza z uporem, czując jak wszystko powoli w nim pęka, a on sam załamuje się coraz bardziej. — A ja wcale nie chciałem… Porzuciłem ten głupi pomysł, gdy jeszcze była malutka, gdy tylko ją pokochałem całkowicie zapomniałem o całym tym planie. Przypomniałem sobie o nim tylko dlatego że szukałem sposobów by dac jej nieśmiertelność. Ale innych sposobów… — powtarza chaotycznie, jakby po raz kolejny próbował się wytłumaczyć, obronić jakoś swoje racje. Choć przecież nie musiał. Liana nie oskarżała go o nic, nie zarzucała mu niczego, ani w żaden inny sposób nie zmuszała go do obrony. Ona jedynie była obok, trzymała jego rękę i próbowała tłumaczyć.
    Gdy w końcu uścisk jej dłoni się rozluźnia, a ona sama wstaje, wampir spogląda na nią z niepokojem. Przez chwilę śledzi ją wzrokiem, czując jak każdy mięsień w jego ciele spina się boleśnie w oczekiwaniu na najgorsze.
    Ale i tym razem nic się nie dzieje. Zamiast tego Liana podchodzi do niego i przygarnia go do siebie. Przytula go mocno, z czułością gładzi jego włosy i jest obok. W tej chwili Su-Jin nie potrafi już dłużej powstrzymać emocji. Pozwala sobie na cichy szloch, skrywając twarz bezpiecznie w jej ciele. Kurczowo zaciska dłonie na delikatnym materiale jej nocnej halki i trwa w ten sposób, słuchając jej łagodnych słów i starając się jakoś uspokoić własne emocje.
    — Gdybym był dobrym ojcem, moje dziecko czułoby się kochane i ufałoby mi… — mamrocze z uporem. Nie chce dopuszczać do siebie winy Sarang, woli wierzyć, że to wszystko było jedynie jego winą, jego odpowiedzialnością, a nie czymś za co mógłby mieć jakikolwiek żal do córki. W końcu niezależnie od tego co pchnęło ją do tej decyzji, gdzieś w tym wszystkim była jego wina, zawiódł jako rodzic niezależnie od tego z jakiej strony chciał na to patrzeć.
    Czuje jak Liana ujmuje jego twarz i zmusza, by na nią spojrzał, by jakoś zmierzył się z tymi emocjami. Słucha jej słów ze łzami w oczach. Puszcza materiał jej halki, by dotknąć jednej z jej dłoni i mocniej wtulić się w nią policzkiem. Delikatnie całuje jej wnętrze.
    — Kocham cię wiesz? — mamrocze, czując ból i jednocześnie ogrom miłości, gdy Liana wyznaje, że dyby tylko mogła zabrałaby od niego cały ten ból. Wtedy był wściekły, że zobaczyła tamto wspomnienie, że widziała go w tej jednej jedynej chwili, gdy naprawdę chciał umrzeć. Ale teraz, chyba nawet jest w jakiś sposób wdzięczny ludzkiej cząstce za to, że pokazał to Lianie. Za to, że wiedziała o nim to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Tak wiem… — przyznaje jej rację, ocierając twarz z łez. — Też chciałbym pamiętać tylko te piękne chwile, ale chyba nie potrafię. Nie potrafię sobie tego wybaczyć… — wzdycha ciężko.
      Wie, że być może powinien. Minęło tak wiele lat, dobre cztery wieki, a on wciąż tkwił w przeszłości, jakby minęło ledwie kilka, góra kilkanaście lat. Próbował zapomnieć, pogrzebać te wspomnienia głęboko w umyśle i kontrolować je tak samo jak kontrolował to co ludzkie, i to co demoniczne. Ale to nie działało… Jak miał sobie wybaczyć.
      Spogląda na Lianę, po czym wtula się w jej ciało ponownie, tym razem już nieco spokojniej, nie ukrywając się przed jej wzrokiem i nie czepiając jej kurczowo. Przez chwilę znów czuje się jak w Rzymie, gdy pierwszy raz nie wytrzymał i wybuchł przy niej, gdy pozwolił jej zobaczyć, że poza jego murami, które wznosił dla świata był potwornie żałosny i złamany, choć przecież nie przeżył niemal nic w porównaniu do tego, co przeżyła ona. Śmieje się krótko, z bólem i goryczą, gdy słyszy jakże znajome słowa. Tak, byli dwoma zranionymi drapieżnikami, upiornie żałosnymi… i mieli tylko siebie. Tak było w Rzymie i tak było też teraz…
      Wzdycha ciężko i przytakuje skinieniem głowy.
      — Kocham cię najbardziej na świecie Liana, jesteś dla mnie wszystkim i dlatego nie mogę cię stracić — mówi, splatając ze sobą ich dłonie. — Oczywiście, że kochałbym nasze dziecko… Przecież to byłoby cudowne. Mała cząstka ciebie i mnie… Ale jeśli sama miłość nie wystarczy? Jeśli znów popełniłbym głupi błąd, a nasze dziecko nie czułoby się kochane? Jak miałbym z tym żyć skoro wciąż nie mogę wybaczyć sobie przeszłości? — pyta, unosząc wzrok by spojrzeć jej w oczy.
      Czuje, że to go blokuje. Jak mógł myśleć o budowaniu nowej przyszłości, jeśli jego serce wciąż boleśnie tkwiło w rozdarciu pomiędzy przeszłością, a tym, co tu i teraz?

      mężuś, który kocha żonkę z całego poranionego serduszka

      Usuń
  36. Milczy, zastanawiając się nad jej słowami. Czy gdyby Sarang czuła się szczęśliwa i kochana, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy byłaby skłonna porozmawiać z nim zamiast wyciągać pochopne wnioski? A gdyby był od początku szczery? Gdyby powiedział jej co planował zanim całkowicie zmienił zdanie i wszystkie swoje uczucia? Czy przyjęłaby, że mimo okrutnych i bezdusznych podstaw, na których zbudowali swoją więź, to wszystko między nimi było prawdziwe i wolne od ukrytych intencji? Wzdycha ciężko czując, że nie zna odpowiedzi na to pytanie. Czarownicy, a już zwłaszcza tacy jak ona, byli nieprzewidywalni. Ich harmonia i obsesja na punkcie praw natury, wciąż balansowała na granicy ciągłego stanu opętania i wpływu duchów, które mieszały w głowie. Kto wie, być może sama Sarang w pełni nie kontrolowała tego co zrobiła? Może wszystko było podszeptem, któregoś z duchów? Aż za dobrze pamiętał do czego zdolny był jego demon w interakcjach z szamanem, do którego należało jego ciało. Znienawidzona blizna na nadgarstku przypominała mu o tym aż za dobrze. Skoro wpływ ducha zdolny był przełamać naturalny instynkt przetrwania i pragnienia życia, to czy nie złamałby nawet najsilniejszej więzi?
    Wampir wzdycha ciężko i kręci lekko głową. Nie zna odpowiedzi na żadne z tych pytań i zdaje sobie sprawę, że już nigdy ich nie pozna. Może żyć jedynie w świecie domysłów i ciągłego poczucia winy… albo odpuścić to wszystko i zacząć żyć dalej. Pogrzebać przeszłość, tak jak pogrzebał ciało Sarang, i zacząć budować od nowa tu i teraz. Z Lianą.
    — To trudne… — wyznaje cicho — Chciałbym sobie wybaczyć, pamiętać tylko to, co dobre, ale chyba nie potrafię… Nawet jeśli było jak mówisz i nie mogłem nic zrobić, to… — sam już nie wie co powinien myśleć i czuć. To wszystko tak bardzo go przytłacza i nie pozwala mu się uwolnić, nie pozwala w żaden sposób zaleczyć tej potwornej rany rozdzierającej jego serce.
    — Chyba wolę wierzyć, że to jednak była moja wina i wszystko mogło być inaczej — wyznaje w końcu, sam już nie wiedząc czemu tak bardzo upierał się w tym, by szukać winy w sobie. — Sama mówiłaś… Dzieci są niewinne, to rodzice są odpowiedzialni za wszystko. Nie wiem co Sarang myślała i czuła podejmując tą decyzję, ale gdzieś musiałem popełnić błąd. Ona… nie była niczemu winna, była moją małą córeczką...
    Su-Jin nie ma pojęcia co jeszcze mógł powiedzieć Lianie. Wie, że ta jedna rozmowa nie będzie w stanie niczego naprawić, ale w jakiś sposób był to pierwszy krok, by coś zmienić. Pierwszy raz zrzucił z siebie ten ciężar, pierwszy raz zdradził komuś ten sekret i otworzył się jak przed nikim innym. Po raz pierwszy mógł się wypłakać w czyiś ramionach nie wstydząc się własnych łez i tego, jak bardzo był żałosny w swoich uczuciach. To było ważne…
    Podnosi wzrok na Lianę, czując jej ciepły, pełen miłości pocałunek na swoim czole.
    — Kochasz mnie, nawet po tym co ci powiedziałem? — pyta poważnie, czując, że potrzebuje to od niej usłyszeć. — Nie uważasz mnie za potwora? Za kogoś takiego jak… Earl? — pyta cicho, czując jak imię znienawidzonego człowieka z trudem przechodzi mu przez gardło.
    Ufnie wtula się w jej ciało, rozkoszuje ciepłem bijącym od jej skóry okrytej jedynie cienkim materiałem halki i rozkoszuje się jej łagodnym, uspokajającym dotykiem.
    — O ile utrzymałbym cię przy życiu… — mamrocze niewyraźnie, znów odruchowo myśląc o najgorszym możliwym scenariuszu i stracie Liany. Gdzieś z tyłu głowy wampir zdaje sobie sprawę, że te tragiczne historie dotyczyły zwykle ludzkich, śmiertelnych matek, a nie demonów. Mimo wszystko i tak ne potrafi pozbyć się tej myśli z głowy.
    Opiera się policzkiem o jej ciało i spogląda w górę, na jej twarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Wiesz kochanie, że to wcale mnie nie pociesza? Wręcz przeciwnie, to chyba najgorsze co może być… Nie chciałbym nigdy usłyszeć czegoś takiego od własnego dziecka — wzdycha cicho. Czuje, że kompletnie nie jest na to gotowy. O ile wizja maleństwa, małego dziecka czy słodkiego kilkulatka wydaje się dość prosta i słodka, o tyle problemy dorastającego nastolatka, z którymi sobie nie radził i emocje, które się z tym wiązały szczerze go przerażają. Nawet przy świadomości, że nie byłby w tym wszystkim sam, tak jak w przypadku Sarang.
      — Na razie to i tak nie ma znaczenia — stwierdza w końcu. — Dopóki nie ukończę procesu przemiany moje ciało jest zbyt niestabilne, podlega ciągłej zmianie i pewnie nawet niemożliwe byłoby spłodzenie żywego dziecka. Nie chcę żebyś przez to przechodziła, dlatego powinniśmy pomyśleć o zabezpieczaniu się. Dokończę przemianę, będziemy mieć dość czasu, by zająć się kupnem wspólnego domu i zebraniem wiarygodnych informacji na temat tego, czy moglibyśmy mieć dziecko i z jakim wiąże się to ryzykiem. To co wiem na temat płodności mojego gatunku, odnosi się głównie do dzieci płodzonych przez ya-cha lub przez wampiry i ludzkie matki. To niewiele…
      Milknie na chwilę. Chce by Liana wiedziała, że traktował ją poważnie, że nie mówił „nie”. Po prostu potrzebował czasu, by wszystko to sobie poukładać, przemyśleć… i by wygoić rany.
      — Potrzebuję też trochę czasu, by spróbować jakoś… jakoś poradzić sobie z tym wszystkim — szepcze cicho, ukrywając w ten sposób drżenie własnego głosu. — Nadal nie potrafię uwierzyć, że po tym co ci powiedziałem, nadal chcesz mieć ze mną dziecko…

      mężuś, który próbuje się jakoś pozbierać

      Usuń
  37. — Tak, całą wieczność — przyznaje cicho. W końcu zamierzał spędzić z Lianą całą wieczność, całą nieskończoność czasu, który był im dany. Za trzysta lat będzie w pełni nieśmiertelny, a za kolejny tysiąc będzie tak potężny, by ochronić Lianę nawet przed całym piekłem. Jeśli jeszcze uda mu się jakoś sprawić, by nikt nie mógł związać jego żony jej demoniczną pieczęcią, to oboje mieli przed sobą cała wieczność. W końcu wszystkie rany się zagoją, nawet te najbardziej dotkliwe i bolesne.
    Przytakuje cicho, pogrążając w delikatnej czułości, którą mu oferowała szepcząc wszystkie ważne słowa, które miały dodać mu sił.
    — Postaram się… Nie obiecuję, że uda mi się to od razu, ale dla ciebie się postaram — zapewnia ją. Wie, że Liana miała rację, że powinien pielęgnować jedynie te dobre wspomnienia, zamiast wciąż rozdrapywać rany poczuciem winy, ale to wydaje mu się tak trudne i niemal niewykonalne. Wie też, że jeszcze niedawno Liana pewnie mogłaby powiedzieć to samo o miłości, o kochaniu kogoś. Skoro teraz nie byli już sami ze swoim bólem i demonami przeszłości, to wszystko wydawało się nieco łatwiejsze.
    — Dziękuję ci kochanie… — mamrocze. Wtula się mocniej w jej ciało. — Pierwszy raz z kimś o tym rozmawiam. Przyznanie się do tego było dla mnie trudne, ale cieszę się, że to wiesz. To było dla mnie ważne, bardzo ważne… Czuję jakbym zrzucił z siebie wielki ciężar i… — podnosi wzrok na nią — cieszę się, że po tym wszystkim nadal mnie kochasz.
    Uśmiecha się nieco blado, po czym z uczuciem całuje jej serce, czując ciepło skóry przebijającej spod delikatnej koronki.
    Jej słowa go uspokajają, może nawet w pewien sposób cieszą, gdy słyszy jak Liana wyraźnie dostrzega różnicę między nim, a Earlem; między uczuciami, które były prawdziwe, a tymi fałszywymi; jak w końcu nie nazywa już uczuć Earla do niej miłością.
    Patrzy na nią, czując jej czuły dotyk na karku i uśmiecha się lekko.
    — Kocham cię — potwierdza. — I nigdy tego nie planowałem. Nie chciałem cię nawet w swoim życiu — dodaje, uśmiechając się nieco szerzej — i miałem nawet problem, by zaakceptować naszą przyjaźń. Jeszcze bardziej nie chciałem się w tobie zakochać… Nie było tu miejsca na żadne plany. Po raz kolejny uczucia zmieniły moje życie. Ale to dobrze, kocham cię i nie chcę już żyć bez ciebie — szepcze z miłością, wpatrując się w jej szmaragdowe oczy. Wtula twarz w jej dłonie, gdy Liana zapewnia go o swoich uczuciach i sama otwiera się przed nim. Wyznaje mu swoje lęki i nadzieje, to o czym marzy.
    — Dziękuję ci kochanie — wzdycha, z cichym uczuciem ulgi. — W takim razie wrócimy do tego tematu w przyszłości, kiedy oboje będziemy gotowi. Jeśli miałbym… to znaczy kiedy miałbym mieć dziecko, chciałbym by miało idealne życie. Żeby czuło się chciane i kochane, bez zmartwień i trudnej przeszłości, i żeby miało bezpieczny i stabilny dom.
    Su-Jin zdaje sobie sprawę, że być może znów wymaga od siebie za dużo i za mocno chce by wszystko było jak najbardziej idealne, by dziecko miało wszystko, czego zapragnie. Ale czuje, że tego potrzebuje, poczucia, że nie popełni już dawnych błędów i tym razem zadba o przyszłe dziecko pod każdym możliwym względem. O dziecko, i o Lianę…
    — Tak, tym razem będzie inaczej — powtarza. — Nie pozwolę cię już nikomu skrzywdzić, obiecuję. Zrobię wszystko, żebyś już nigdy nie musiała się bać. Ochronię cię kochanie… — obiecuje jej to i z czułością całuje wnętrze jej dłoni, którą nadal dotykała jego twarzy.
    Powoli wszystkie emocje się uspokajają, a wampir czuje jak bardzo potrzebował tej rozmowy. Potrzebował wyznać jej to wszystko, otworzyć się i usłyszeć, że to nic nie zmienia, że Liana nadal go kocha i mimo swoich pragnień, jest gotowa na niego poczekać. W końcu mieli przed sobą całą wieczność, nie musieli z niczym się spieszyć. Co najwyżej tylko ze ślubem… i wspólnym domem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstaje i pozwala jej zaciągnąć się do łóżka. Czuje jak drobne ciało demonicy przylega do jego ciała, jak Liana opiera głowę o jego pierś i wsłuchuje się w bicie serca, które należało tylko do niej. Wie już, że jeśli będzie miał wystarczającą kontrolę na swoim procesem przemiany, to zachowa ta jedną jedyną bliznę, która należała do niego. Jedyną bliznę, którą szczerze kochał…
      — Cieszę się, że cię mam Liana — szepcze, z czułością głaszcząc jej włosy i obejmując lekko. — Oszalałbym, gdybym cię stracił wiesz? — pyta cicho, choć wcale nie oczekuje od niej odpowiedzi. Po prostu chce by to wiedziała, by rozumiała jak ważna była dla niego.
      Przymyka oczy rozkoszując się bliskością jej ciała. Cichutkim i kojącym dźwiękiem jej oddechu, rytmicznymi uderzeniami jej serca i cudownym ciepłem jakie czuł mając ją obok siebie. Powoli odpływa w sen, pozwalając swoim myślom biec swobodnie, bez niepotrzebnego zadręczania się i zastanawiania nad wszystkim. Pierwszy raz w życiu czuje, że powiedział komuś wszystko, co leżało mu na sercu. I pierwszy raz czuje wewnętrzny spokój z tego właśnie powodu.
      — Kocham cię — mamrocze jeszcze sennie. A może jedynie wydaje mu się, że to mówi? Pogrążony w błogim spokoju zasypia czując się w pełni szczęśliwym. Szczęśliwym, bezpiecznym i kochanym.

      mężuś, który czuje się kochany

      Usuń
  38. Uśmiecha się delikatnie w odpowiedzi na jej krótkie „ja ciebie też”. Jeszcze zaledwie wczoraj Su-Jin był absolutnie pewien, że wcale nie potrzebował jej wyznań miłości i czułych słówek, na które Liana nie była gotowa. Rozumiał ją, rozumiał jej uczucia i nie potrzebował słów, kiedy czyny i gesty mówiły więcej niż jakiekolwiek słowa. Teraz jednak, gdy coś się zmieniło, a demonica w pełni otworzyła się przed nim, ubierając swoje emocje w słodkie wyznania, wampir czuje, że nie wyobraża już sobie, że mogłoby być inaczej. Nie chce już polegać wyłącznie na uczuciach. Chce słuchać tych dwóch, najpiękniejszych, słów. Słów, które w miękkich ustach Liany brzmiały tak inaczej, tak doskonale.
    Obejmuje ją mocno, wtulając się w jej ciało i czując, jak ona także się w niego wtula. Ich ciała przylegały do siebie ciasno, spragnione bliskości i poczucia bezpieczeństwa, jakie oboje nareszcie odnaleźli — nawzajem w swoich ramionach. Han-gyeol wdycha słodki zapach demonicy, który przyjemnie tłumi jakiekolwiek inne zapachy i zdaje się wypełniać całą przestrzeń. Teraz wydaje mu się to naprawdę cudowne.
    Słodki pocałunek wyrywa go ze snu. Choć w pierwszej chwili wampir nie jest pewien czy aby na pewno było to rzeczywiste. Może to był kolejny, nazbyt realistyczny sen? Ciepłe miękkie wargi smakują dobrze mu znaną słodyczą, tak rzeczywistą i namacalną. Powoli otwiera oczy, wciąż zaspany i senny. Odkąd zaufał Lianie w pełni, jego sen nie był już tak płytki i czujny, a jej bliskość nie sprawiała, że budził się czując każdy ruch. Wręcz przeciwnie, mógł spokojnie i głęboko spać czując jej ciepłe ciało tuż obok siebie.
    Patrzy na nią odrobinę nieprzytomnie, chyba nie do końca rozumiejąc co właściwie przed chwilą powiedziała. Ale nie musiał rozumieć… Uśmiecha się sennie, pozwalając Lianie na kolejne pieszczoty. Mruczy cicho i z zadowoleniem, gdy czuje słodkie pocałunki na swojej szyi i bliskość jej gorącego ciała. Jej ogon unieruchamia jego ręce, a on wcale nie próbuje z tym walczyć. Po prostu poddaje się, jakby to wciąż był słodki sen.
    Zaczyna rozumieć do czego zmierzała jego przyszła żona, i co miała na myśli w swoich słodkich słowach, dopiero gdy Liana zdejmuje z siebie delikatną piżamkę i obnaża przed nim swoje doskonałe ciało. Czuje jak zsuwa mu spodnie i sięga do jego męskości. Su-Jin wzdycha cicho, a intensywna, choć delikatna, pieszczota nieco go rozbudza. Przyjemny i nieśpieszny dotyk budzi w nim zupełnie nowe uczucia, relaksuje i uspokaja, choć jednocześnie w jakiś sposób pobudza i rozpala zmysły. Wampir poddaje się tej przyjemności.
    Wyciąga ręce do Liany, wciąż sennie i nieco niezdarnie dotykając jej rozgrzanej skóry.
    — Mhmm… uwielbiam jak to robisz… — mamrocze, zdając sobie sprawę z tego jak bardzo przepadł. Kiedyś nie wyobrażał sobie, że mógłby polubić czyjś dotyk aż tak, że mógłby dopuścić kogokolwiek aż tak blisko siebie. A teraz? Teraz był jej… Oswoiła go, nauczyła czerpania przyjemności z dotykania i czułych pieszczot. Uzależnił się od jej bliskości i dotyku.
    Su-Jin wzdycha głośniej, gdy Liana siada na nim, pozwalając by jego twardy z podniecenia penis wypełnił jej ciepłe wnętrze. Gdzieś przez myśl przebiega mu wspomnienie jej wczorajszych słów… Ich ciała były do siebie tak idealnie dopasowane, jakby stworzone dla siebie nawzajem. Stworzone do ich miłości.
    Czuje jak serce mu przyśpiesza, a krew przyjemnie uderza do głowy. Wszystko jest intensywne, ale zarazem tak spokojne i subtelne. Ruchy bioder Liany są powolne i dokładne, a jej ciało jest tak cudownie gorące. Su-Jin poddaje się przyjemności. Delikatnie obejmuje Lianę, gdy ta pochyla się nad nim i odwzajemnia jej słodki, leniwy pocałunek. Zatraca się w upajającej rozkoszy tej chwili. Tak doskonałej, czułej i niewinnie pięknej. Tylko oni i ich miłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mruczy cicho, z zadowoleniem, poddając się powolnym ruchom Liany i czerpiąc w pełni przyjemność z tego, co przyszła żona mu ofiarowywała. Wcześniej nigdy nie zastanawiał się jakoś szczególnie nad seksem i własnymi upodobaniami, bo wydawało mu się to obojętne. Wiedział jedynie, że jeśli kiedykolwiek miałby się z kimś kochać, chciałby to zrobić z miłości, w atmosferze pełnej uczuć i zaufania. I tak właśnie było… A teraz… Teraz powoli wampir zaczyna odkrywać co mu się podoba. Zatracenie się w uczuciach, leniwe kochanie się ze sobą przy kominku będąc w pełni sobą. Słodka pobudka i poranne, nieśpieszne kochanie się. To wszystko tak bardzo mu się podoba. Czuje, że mógłby codziennie budzić się w ten właśnie sposób.
      Obejmuje ją mocniej, czując jak przyjemność narasta i powoli rozpala także jego ciało. Przesuwa paznokciami wzdłuż jej kręgosłupa aż do karku i lekko przygarnia ją do siebie, by sięgnąć do jej ust w kolejnym spokojnym i pełnym czułości pocałunku.

      mężuś, któremu bardzo podoba się pobudka i bycie jej ;>

      Usuń
  39. Rozkoszuje się każdą sekundą bliskości, każdym dotykiem i ciepłym oddechem przyjemnie łaskoczącym jego skórę. Każdym delikatnym ruchem bioder i pieszczotą. Czuje w każdym z tych przejawów czułości ogromną miłość. Tak cudowną, tak czystą, że niemal bolesną. Oboje oddawali się sobie całkowicie. Wampir czuje jak Liana obnaża się przed nim, odkrywa wszystkie swoje uczucia, składając całe swoje serce i życie w jego ręce. A on przygarnia do siebie ją i wszystko co mu dawała zdecydowany chronić jej cudowne, wrażliwe serce, które zyskał. Opłaca jej tym samym. Oddaje się jej w pełni, całym sobą. Oddaje jej ciało, serce i duszę, odkrywa się, odsłania wszystkie słabości i składa całe swoje życie w jej ręce. Należeli do siebie nawzajem w sposób całkowity i doskonały.
    — Ja też cię kocham — szepcze słodko w jej usta. Spija słodycz pocałunków, przepełnionych miłością i oddaniem, całkowitym zaufaniem i przynależnością. Zagarnia dla siebie Lianę, a w zamian ofiarowuje jej siebie, a wszystko to w najpiękniejszym miłosnym akcie.
    Ich ciała lgną do siebie, gorące i rozpalone, spragnione dotyku i doznań. Su-Jin z fascynacją chłonie każdy dotyk. Pozwala swoim dłoniom powoli i leniwie błądzić po jej ciele, dotykać jej rozgrzanej skóry z fascynacją i niemal czcią, każdym gestem i pieszczotą niemo wyznając Lianie jak cenna i wyjątkowa była dla niego. Poddaje się miękkim ruchom jej bioder, rozkoszując się powolnym i upajającym doznaniem, gdy jego penis wypełnia jej ciepłe wnętrze.
    Tak idealnie dopasowali, tak stworzeni dla siebie…
    Wzdycha z rozkoszą. Rozkoszuje się smakiem jej ust i pięknem uśmiechu, za którym kryło się tak ogromne szczęście.
    Czuje jak Liana opiera dłonie o jego tors i odchyla się do tyłu. Z zachwytem podziwia jej piękne, kołyszące się w miłosnym, zmysłowym tańcu ciało. Jego dłonie wędrują po jej ciele, pieszczą małe, idealnie zarysowane piersi, suną po zmysłowo białej, rozpalonej skórze i niemo po raz kolejny zagarniają całą jej istotę tylko dla siebie.
    Wampir wzdycha ponownie, czując jak jego ciało tonie w rozkoszy znajdując się niemal na skraju wytrzymałości. Gdy Liana znów się pochyla, wpija się w jej usta zachłannie. Obejmuje ją mocno, po czym dochodzi wraz z nią, niemal w jednej chwili. Jej gorący oddech i cudowny smak orgazmu miesza się z jego własnym orgazmem. Wypełnia jego płuca, serce i żyły, pulsując w całym jego ciele najsłodszą, najbardziej cudowną energią jakiej smakował.
    Su-Jin oddycha ciężko i szybko, gdy jego napięte ciało rozluźnia się, a gorące nasienie wypełnia Lianę. Nie myśli teraz wcale o wczorajszej rozmowie, o dzieciach i tym czy byli na nie gotowi. Teraz liczy się tylko miłość, doskonała i piękna miłość, bez żadnych ograniczeń.
    Czuje jej czoło przy swoim czole. Spogląda wprost w piękne, szmaragdowe oczy spod swoich na wpółprzymkniętych powiek i z uwielbieniem przesuwa opuszkami palców po jej policzku.
    — Tak teraz będą wyglądały nasze poranki? — pyta cicho.
    Niechętnie wypuszcza ją z objęć. Gdy demonica się odsuwa czuje przerażającą pustkę i tęsknotę za ciepłem jej ciała, za jej oddechem, dotykiem i przytłaczającym uczuciem miłości i oddania.
    — Jeśli powiem, żebyś do mnie wróciła, zrobisz to? — pyta odrobinę zaczepnie, zmuszając się do tego by się podnieść, naciągnąć z powrotem spodnie i wstać z cudownie ciepłego, i wciąż pachnącego odurzającym zapachem ich miłości, łóżka. — Chyba, że proponujesz mi wspólny prysznic?
    Zbliża się do niej. Otacza ją ramionami, przeszkadzając jej w narzuceniu na siebie halki. Jego dłonie leniwie wędrują wzdłuż jej nagiego ciała z czułością głaszcząc miękką skórę. Całuje przeciągle jej szyję, po czym prostuje się i spogląda w jej zielone oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Nie czuję się wykorzystany — stwierdza przekornie. Wie, że Liana tylko się droczyła, ale nie lubił, gdy używała takich słów, gdy sugerowała, że w ich miłości może być cokolwiek kojarzącego się z wykorzystaniem którejś ze stron. Wolał by dostrzegała tylko piękno wzajemnego oddania, by czuła, że oboje byli partnerami, a ich miłość nie służyła jedynie zaspokojeniu potrzeb któregokolwiek z nich, a czemuś co przeżywali razem. Każda sekunda ich miłości była wspólna, była darem i wyrazem miłości, który składali sobie nawzajem. — I nie wiem czy mogę cię wykorzystać skoro sama tego chcesz… Za to chętnie będę budził się w ten sposób — odgarnia niesforny kosmyk z jej czoła i delikatnie przesuwa kciukiem po jej ustach. — Chcę częściej kochać się z tobą w ten sposób Liana.
      Wyznaje, po czym pochyla się i sięga do jej ust. Całuje je długo i przeciągle. Z czułością i miłością, która wciąż wypełniała całe jego serce.
      — Chodź pod prysznic… — mamrocze w końcu, gdy znajduje w sobie dość siły i silnej woli, by oderwać się od jej ust.
      Ujmuje jej dłoń i prowadzi ją za sobą do łazienki, gdzie z przyjemnością zdejmuje z jej ciała delikatną haleczkę, po czym wspólnie z nią wchodzi pod prysznic.
      Ciepła woda obmywa ich rozgrzane porannym seksem ciała, a chwilę później powietrze wypełnia się słodkim zapachem pieniącego, waniliowego olejku do mycia, który tak bardzo lubił czuć na swoim ciele.
      Znów zamyka Lianę w uścisku, gdy pomaga jej zmyć z siebie olejek. Jego dłonie powoli przesuwają się niżej, do jej bioder i kształtnych pośladków. Zaraz potem, wiedziony nagłym impulsem chwyta jej tyłek. Unosi drobne ciało demonicy i dociska do chłodnej ściany pod prysznicem. Czuje jak jej zgrabne, i śliskie od olejku, nogi, oplatają jego biodra. Odruchowo dociska ją mocniej, do ściany i do swoich bioder. Jego penis twardnieje i ociera się o jej cipkę, którą chwilę później znów wypełnia.
      Su-Jin odnajduje usta Liany, całuje długo i przeciągle, z miłością i tęsknotą za bliskością. Zupełnie jakby te kilka minut od pobudki aż do wspólnego mycia były całymi latami rozłąki. Jego biodra poruszają się powoli i delikatnie, niemal tak jak biodra Liany, gdy byli w łóżku. A jednak jego ruchy są mniej płynne, bardziej zachłanne i emocjonalne, zupełnie jakby wciąż nie do końca potrafił odnaleźć harmonię między sferą fizyczną i emocjonalną, wciąż nieco nieudolnie próbując wyrazić ciałem coś, czego nie wyrażał nigdy wcześniej i czego wciąż się uczył. Nie myśli jednak o tym, całkowicie skupiony na Lianie, na tym, że była blisko, że była cudownie gorąca, a jej dotyk rozpalał jego zmysły. Na tym, że należała do niego, tak jak on należał do niej; że kochała go całym sercem, duszą i ciałem, tak jak on ją. Na tym, że kochał ją tak bardzo i tak głęboko, że aż czuł jakby jego serce miało pęknąć od nadmiaru uczucia.
      — Kocham cię Liana, tak bardzo cię kocham — szepcze wprost do jej ucha, niczym w transie, całkowicie poddając się emocjom i rozkoszy.

      mężuś, którego wcale nie trzeba zachęcać ;>

      WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI ROKU WSPÓLNEGO PISANKA ;***

      Usuń
  40. Jej ciało miękko poddaje się jego dłoniom. Liana przypomina mu teraz spragnionego dotyku kota, który domagał się ulubionych pieszczot i mruczał z zadowoleniem, gdy je otrzymywał. Tylko, że zamiast kota, miał w swoich dłoniach pięknego drapieżnika, demona seksu, który był w stanie opętać kogoś pożądaniem. A jednak ten właśnie demon poddawał się jego dłoniom, dawał się kształtować niczym glina, mrucząc z zadowoleniem i odnajdując w dotyku coś więcej niż prostą fizyczną przyjemność.
    Wampir uśmiecha się na myśl, jak bardzo zagarnął sobie Lianę dla siebie, jak zmienił jej sposób postrzegania dotyku i miłości; jak oswajając go z bliskością, demonica jednocześnie sama oddała mu się całkowicie.
    Wzdycha z przyjemnością, zaciągając się słodką wonią waniliowego olejku. Gdy Liana mruczy jego imię i cichutko pojękuje, Han-Gyeol czuje dreszcz przebiegający mu po karku i wzdłuż kręgosłupa. Zaraz później czuje jej dłonie obejmujące jego ramiona i szyję, jej paznokcie zmysłowo wbijające się w jego skórę. Wdycha jej słodki gorący oddech pomiędzy kolejnymi pocałunkami i całkowicie zatraca się w tej magicznej chwili, w uczuciach i w jej bliskości.
    Oddycha szybko i ciężko, raz po raz dociska mocniej biodra do jej bioder poszukując idealnego rytmu dla ich spragnionych bliskości ciał. Uśmiecha się lekko, z wyraźnym zadowoleniem i satysfakcją, gdy Liana chce, aby powtórzył jej swoje wyznanie. Wampir mruczy cicho, z zadowoleniem, gdy jej paznokcie wbijają się mocniej w jego kark, a demonica zmusza go, by znów pochylił się ku jej ustom.
    — Kocham cię Liana… — powtarza, zgodnie z jej życzeniem, jak i z własną nieskrywaną przyjemnością, jaką dawało mu odkrywanie przed nią swoich uczuć. — Bardzo, najbardziej na świecie… do szaleństwa… — dyszy cicho, nim ich usta znów łączą się w głębokim pocałunku.
    Całuje ją zachłannie, a ich języki łączą się ze sobą leniwie walcząc o władzę. Su-Jin czuje jak jego ciało się zmienia, ciemne oczy nabierają odcienia zieleni, zęby zmieniają się w ostre kły, a język wydłuża się i zmienia kształt, by chwilę później przejąć kontrolę i inicjatywę dominując nad jej językiem. Jego skóra staje się bledsza, lekko lśniąca słabą, jadeitową poświatą, która nagle wydaje się wampirowi tak cudownie dopasowana do Liany i zieleni jej oczu.
    Jego dłonie chaotycznie nie potrafią znaleźć dla siebie miejsca, raz po raz wędrując to po jej biodrach, pośladkach i udach, to w górę, po talii i kształtnych, małych piersiach. Ostre pazury delikatnie znaczą jasne, miękkie ciało lekkimi zadrapaniami, gdy leniwie i ostrożnie suną po jej mokrej skórze.
    Słodycz bliskości wypełnia jego serce i umysł, podobnie jak przyjemność przepełnia całe jego ciało. Han-gyeol czuje jak podniecenie narasta, aż w końcu osiąga swój szczyt. Z westchnieniem rozkoszy, wprost w jej miękkie, rozchylone wargi, dochodzi w jej wnętrzu wypełniając ją swoim nasieniem. Z rozkoszą dociska usta do jej ust spijając z nich jej przepełniony orgazmem oddech.
    Jego ciało się rozluźnia, przepełnione błogim spokojem i spełnieniem, podobnie jak całe jego serce przepełnione jest słodkim uczuciem miłości. Kochania i bycia kochanym. Jego usta leniwie ocierają się o jej usta. Wampir nie spieszy się, by wypuścić demonicę z objęć. Zamiast tego pozwala sobie nacieszyć jeszcze chwilą bliskości.
    Słodka cisza wypełniona szumem wody i ich szybkimi oddechami, ich gorące, rozpalone ciała i obmywająca je ciepła woda. Wszystko było tak spokojne i przyjemne, tak doskonale pasujące do spokoju jaki panował w ich sercach.
    Całuje powoli i z czułością jej kącik ust. Jego jadeitowo zielone oczy wpatrują się w jej szmaragdowe, pełne miłości spojrzenie. Z czułością przesuwa dłonią po jej twarz, zahacza ostrym pazurem o jej miękkie, gorące usta, które tak uwielbiał całować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Podobno mieliśmy się zabezpieczać… — szepcze cicho, zbliżając twarz do jej twarzy. Ociera się nosem o jej mokry policzek, sunie ustami po jej skórze całując kilkakrotnie jej żuchwę, podbródek i kącik ust. Uśmiecha się sam do siebie na wspomnienie wczorajszej trudnej i pełnej bólu, łez i emocji rozmowy o dzieciach, o której oboje tak szybko zapomnieli, oddając się miłosnym uniesieniom. Co jeszcze dziwniejsze, Su-Jin wcale nie czuje się z tego powodu źle, zupełnie jakby miękka mgła przyjemności całkowicie otuliła jego umysł tłumiąc wszelkie obawy czy wątpliwości.

      mężuś, który czuje się cudownie i zapomniał o tym, by za dużo myśleć

      Usuń